zło Platformy polega, koniec końcow, na tym, że jest ona "strojacą się w łatki umiarkowania sojuszniczką Orbana".:)
Chroń, historio, opozycję przed tak myślącymi sojusznikami. Platforma - to, z dwojga złego, mniejsze zło.:)
nie tak dawno przekonywał, że w Platformie Obywatelskiej "przybywa lewicy".
- to sobie można.
Ile procent glosów może Krypol zapewnić swoim sponsorom z obozu rządzacego? Krypolowcy nigdy nie odpowiedzą na to pytanie zgodnie z prawdą, więc pozwolę sobie to zrobić za nich. Ani dudu.
Spadły też notowania ruchu poparcia Spalonego Kota.
PO, reagując na te sytuacje, gra na przejęcie cześci elektoratu PSL, skompromitowanego aferą taśmową. Sprobuje też zapewne z mitycznej frakcji konserwatywnej PO oraz PJN i części Solidarnej Polski zmontować "umiarkowaną" prawicę, ktorej zadaniem będzie odbierać głosy opozycji.
Konczy się etap wyznaczony hasłem Tuska: My przed księdzem nie klękamy.
Do łask w obozie władzy wracają Kościół łagiewnicki oraz kardynałowie Nycz i Dziwisz.
...Marek Jurek na poczatku lat '90: "Prawa człowieka nie mogą być niezgodne z Prawem Boskim". Dzis nikogo juz nie dziwia nienarodzone dzieci, aborcja in vitro, slusznie nalezne Kosciolowi Rzymskiemu dobra utracone w XV stuleciu, niewielka szkodliwosc spoleczna czynow dokonywanych przez kaplanow i ich siostry.
"Cztery nogi dobre, dwie nogi lepsze" - i tak powtarzac od jutrzni po komplete, od sniadania na ekranie, po egzorcystyczny rytual, od kolyski, az po grob (po otwarciu okna w nocy na sali staruszkow, i za stosowna oplata).
I jeszcze jedno: nalezy trzymac z kapitalem.
"Sami reprezentanci środowisk LGBT, statystycznie określani jako nie mniej niż 5 proc. populacji, to najpewniej ok. 2 mln osób w Polsce."
Nie spieram sie o te 5% populacji... ale po pierwsze tzw. reprezentanci środowisk LGBT, sa takimi samymi reprezentantami jak tzw. repreze3ntanci narodu... wiec szacuję, ze te środiowiska reprezentuja jakieś 5% ... z tych 5%... Prosze o jakieś badania, które potwierdzą, że sami zainteresowani homoseksualiści o niczym innym nie marzą byleby popaść w okowy jakiegoś związku partnerskiego?
To samo dotyczy hetero. Fakt, że coraz częściej ludzie nie chcą wchodzić w tradycyjne związki małzeńskie, ale wydaje mi się, ze rozwiazaniem, które wiekszości najbardziej pasuje to właśnie kocia łapa czy inaczej mówiąc - zycie na kwit na węgiel. I osobiście sam to podzielam... bo i nie znam bardziej "wolnościowych reguł" związku dwojga ludzi. Jeśli ktoś nie chce małżeństwa to i najczęściej nie chce jakiegoś jego substytutu. Jeśli jest inaczej to prosze mi tu jakieś wyniki badań przedstawić... ale wyniki reprezentatywne a nie np. zrobione przez zainteresowanych "reprezentantów".
"Ani dudu."
Gdzieś to już czytałem :D Aleś na Zychu po tej psychuszce złagodniał. Znaczy się, że leki działają.
Psychuszki to były, ale w Związuniu, pogrobowcu minionej epoki!
jako abcd stałeś za pisem..., a kim stoisz jako sygne?
To dziecinnie proste - Zychowicz całe życie służy tzw. obozowi nomenklaturowo-służbowemu, zarówno jawnie ("Trybuna", "Przegląd", "Dziś", "Forum Klubowe") jak i pod różnymi ksywami na forach internetowych, podszywając się pod konkurencyjne opcje polityczne i kompromitując je.
"Jeśli ktoś nie chce małżeństwa to i najczęściej nie chce jakiegoś jego substytutu"
Otóż to. Małżeństwo wiąże się z przestrzeganiem pewnych zasad. Jeśli komuś to nie pasuje, to po co ma zadawalać się substytutem? Nikt nikomu nie zabrania żyć "na kocią łapę". Co to jest związek partnerski? Jeśli ktoś chce sformalizować swój związek z partnerem lub partnerką, niech bierze cywilny. Jeśli nie chce formalizować, to po co mu związek partnerski?
Przesadzone są też oskarżenia o homofobię i nie mające związku z tematem wypominanie Orbana.
nie widzę problemu w istnieniu możliwości wyboru pomiędzy rodzajem formalnego związku pomiędzy heterykami - małżeństwo, związek partnerski, czy konkubinat, nie widzę logicznego powodu za uniemożliwianiem nowelizacji prawa przez wprowadzenie takiego wyboru w życie
w dzisiejszej rzeczywistości odmowa utworzenia instytucji związku partnerskiego jest stricte homofobiczna
zwiazków partnerskich chcą sie róznić od wiekszości, ktorej obyczajowość uważają za przestarzalą. A jednocześnie domagają się dla siebie uprawnień tej samej większości.
Świetną probka jest tu małżeństwo. Z jednej strony, ma ono być anachronizmem, którego ludzioe nowocześni już nie chcą. Równocześnie zaś zawiazki partnerskie mają otrzymać wszystkie prawa tych lekceważonych, krytykowanych i wyśmiewanych małżeństw. Rysuje się tu sprzeczność. A może tylko jej pozór?
Można bowiem przypuścić, że uzyskanie praw przysługujących większości jest postulatem tylko na obecny etap. W etapie następnym, większości już nie będzie, gdyż razem ze swoją obyczajowością zostanie ona poddana zasadniczej transformacji mentalnej i wychowawczej, po której utraci swoją tożsamość. Na miejsce małżeństw pojawią się partnerzy, na miejsce matki i ojca - "parents". Ze względu na ten przyszły etap, notabene, trzeba stale ostrzegać przed "fobiami" właściwymi wiekszości, że względu na które stanowi ona nieustanne zagrożenie.
za ABCD trudno mi się wypowiadać.
A za czym ja jestem?
Za wolną lewicą w wolnej Polsce.
że na tzw. lewicy jest masa takich pierdół. Np news "Kobieta na czele Unii Afrykańskiej"... jedyną w tym informacją jest to, że kobita jakaś fuche załapała. I z tego mamy się cieszyć? smucić? zachwycać?
A kim jest? jakie ma dokonania? Poglądy? Co ma wspólnego z lewicą? Ani dudu... przepraszam jest info, że RPA była takim Kiszczakiem i kierowała MSW ;-) ...i to juz tylko po tym mozna sie spodziewać kto to jest ;-) zero komentarzy pod tym newsem mówi o tym jaki mamy stosunek do takich "newsów"....
Ale właśnie przez takie newsy ktoś moze pisac (jiber), że lewice od radiomaryjnych to różni tylko stosunek do aborcji... i to tez prawda, że w stosunku do wielu ma on rację. Ale i w stosunku do bardzo wielu innych osób, które nie mają wpływu na ten portal, bardzo sie myli.
Związki partnerskie zalegalizowały: Dania (1989), Szwecja (1995),Islandia (1996), Francja (1999), Niemcy (2001), Finlandia (2002),Portugalia (2001), Luksemburg (2004), Wielka Brytania (2005), Słowenia(2005), Andora (2005), Czechy (2006), Szwajcaria (2007), Węgry (2009), Austria (2010), Irlandia (2011) i Liechtenstein (2011).
Małżeństwa jednopłciowe zalegalizowały: Holandia (2001), Belgia (2003), Hiszpania (2005), Norwegia (2009), Szwecja (2009), Portugalia (2010), Islandia (2010), Dania (2012).
Najbardziej liberalnym rozwiązaniem jest umożliwienie zawierania małżeństw przez pary homoseksualne. Prekursorem była tu Holandia,która uczyniła to w 2001 roku. Jej śladem poszły m.in. Belgia, Hiszpania, Norwegia, Szwecja, Portugalia, a od tego roku także Dania.
W każdym z tych państw zrównanie praw małżeństw osób tej samej i różnej płci jest pełne, choć w niektórych państwach niedozwolone są adopcje.
A ty tylko jesli chodzi o Europe. Bo np. w obu Amerykach i gdzie indziej sytuacja ma sie nastepujaco:
związki partnerskie zalegalizowały: Kanada, Nowa Zelandia, częściowo Meksyk, Australia, niektóre stany USA;Brazylia, Ekwador, Kolumbia, Urygwaj (niedlugo Chile i Boliwia);
małżeństwa jednopłciowe zalegalizowały: Kanada, Argentyna, Brazylia,Ekwador, Kolumbia, Urugwaj, niektóre stany USA i miasto Meksyk.
A teraz pytanie: w ktorym kraju chcialbys - czytelniku tej strony - chciabys mieszkac: w wyzej wymienionych, czy w Polsce, w Ugandzie, Gujanie, Iranie, Rosji...?
No chyba, ze jestes szacowny czytelniku zwolennikiem zgubnego zabobonu chrzescijanskiego, etatowym pracownikiem Frondy, czy tez Krystyna Pawlowicz, profesor zreszta.
Ależ ja nie miałbym żadnego problemu z tym, żeby taka ustawa weszła w życie. Jest mi to obojętne po prostu. Chciałem tylko wytłumaczyć, że jest to w gruncie rzeczy marginalny problem, który odciąga uwagę od spraw o wiele ważniejszych szczególnie w neoliberalnej republice bananowej Polsce, w której to poziom życia jest o wiele gorszy niż w Szwajcarii, Szwecji czy Holandii.
To jest "problem", ktory zadnej waznej sprawy nie rozwiazuje i wiekszosc ma go w d... Bo wiekszosci, w przeciwienstwie do neoliberalizmu, nie dotyczy.
I lewicy, oprocz tej radiomaryjnej a rebus, ale w gruncie rzeczy tak samo konserwatywnej, nie zaprząta głowy. Samą lewice zas rozwadnia i jej dążenia czyni niejasnymi. Tu zaraz ktos powie, ze lewica ma obowiazek wspierac czynnie kazde dążenia emancypacyjne... wcale sie z tym nie zgadzam, ale mniejsza o to... Pytanie jest inne. Czyje to dążenia i na ile realne i pochodzące od społeczeństwa? A moze tylko aparatczykow z ostro grantowanych organizacji LGBT? Albo jeszcze inaczej. Komu zalezy na tym by lewice kojarzono ze zwiazkami partnerskimi i inymi tego typu "waznymi" sprawami", a PiS byl kojarzony z tym czym tradycyjnie lewica powinna, ale w Polsce juz nie jest kojarzona?
Gdy ktos pisze:
"Jeśli ktoś chce sformalizować swój związek z partnerem lub partnerką, niech bierze cywilny. Jeśli nie chce formalizować, to po co mu związek partnerski?"
to znaczy ze mu nie wszystko jedno; to znaczy ze zalezy mu by jeden, szczegolny model zwiazku miedzyludzkiego byl dominujacy;
jesli zas jest mu wszystko jedno - to jak najszybciej nalezy te kwestie rozwiazac, wprowadzajac zwiazki partnerskie (bo jest sporo ludzi, ktorzy na nie czekaja) i zajac sie owymi "wazniejszymi sprawami".
Moje wyliczenie miejsc na Ziemi, w ktorych zwiazki partnerskie (i/lub malzenstwa jednoplciowe) sa legalne, ma jedynie na celu pokazanie, ze jest to sprawa od dawna przedyskutowana, wszystkie za i przeciw zostaly pokazane, a niejasnosci wyjasnione. Praktyka zas pokazala, ze tego typu rozwiazania sa korzystne dla zanteresowanych i dla ogolu spoleczenstwa. Literatura socjologiczna na ten temat jest obfita i ogolnie dostepna, takze w Polsce. Sprzeciw moze byc motywowany wylacznie religijnie (albo w sposob otwarty, albo ukryty). Zas motywacje religijne nigdy nie sa motorem napedowym mysli lewicowej. Strach wiec pomyslec, co za "wazniejsze sprawy" moga chodzic po glowie obojetnym przeciwnikom ustawy o zwiazkach partnerskich.
A w czyim imieniu i kto dał ci do tego prawo, sie wypowiadasz? Jakie znasz wyniki badan, ktore potwierdzalyby, ze kogokolwiek te zwiazki partnerskie interesuja... Oprocz organizacji LGBT, ktore musza uzasadniac swa potrzebe istnienia, ale samych homo czy hetero?
Obserwujac spoleczenstwo trudno nie zauwazyc zmian objawiajacych sie tendencja do coraz wiekszej niecheci do formalizowania zwiazkow, a nie... zmiany nazwy.
i tak ten rzad jest nielegalny nie moze przeto uchwalac legalnego prawa
czym innym jest posiadanie własnych poglądów i zachować, a czym innym jest całej ideologii do nich zawężanie
Prawie wszystkie kraje, które wymieniasz, w dziedzinie ekonomii idą w stronę rozwiazań neoliberalnych. (Oczywiście, na tle krajów postkomunistycznych jest tam nadal sporo państwa socjalnego, ale idzie mi o kierunek strategiczny).
W zwiazku z tym, łatwo sformułować pytanie "balcerowiczowskie": czy wolisz, drogi Czytelniku, mieszkać w jednym z tych krajów, czy w Korei Północnej? A jeślisz wolisz kraje Europy Zachodniej i Ameryki Północnej, to nie ma innej drogi niż liberalizm.
Zresztą Twa argumentacja - to wierna kopia balcerowiczowskiej doktryny "nawiazywania do sprawdzonych wzorów".
Ktoś nieżyczliwy lewicy mogłby wysnuć z twych postów wniosek, że opcja ta stylem myślenia i uzsadniania swoich sądów przestaje się rożnić od liberalów. A przecież tak nie jest!?
To co nazywasz "związkiem partnerskim" istnieje i nazywa się związkiem małżeńskim. Dlatego dla jasności dyskusji należałoby najpierw doprecyzować co w zwykłym małżeństwie nie odpowiada zwolennikom związków partnerskich, a później dopiero dyskutować czy takie zmiany są potrzebne czy nie.
Kraje, ktore wymienilem sa - w porownaniu z Polska czy Iranem - krajami w ktorych w daleko wiekszym stopniu mozliwa jest zasadnicza zmiana systemu (niezaleznie od kierunku narzucanego przez klase rzadzaca).
Co do wzorow: nie widze potrzeby udowadaniania za kazdym razem twierdzenia Pitagorasa, okreslania ilosci neutronow w jadrze azotu czy kwestionowania faktu ewolucji struktury i modelu rodziny.
Odpowiedź na twoje pytanie jest prosta: nie odpowiada formalizm. Rejestrowany związek partnerski łatwiej można by było zerwać niż związek małżeński.
Skoro kilka milionów ludzi żyje w związkach partnerskich i chcieliby dla siebie pewnych zmian w prawie, to dlaczego nie ułatwić im życia? Państwo powinno być dla ludzi, nie dla religii czy jakiejś konserwatywnej ideologii.
zmiana systemu w postępowych, nowoczesnych krajach Zachodu jest możliwa, to dlaczego jej nie ma i nic na nia nie wskazuje? I nawet jak jest kryzys, wygrywają partie systemowe?
Ewolucja może biec w różnych kierunkach. Również - zmiany na gorsze.
Związek partnerski to rzeczywiście byłoby takie małżeństwo-light. Ale to, że ktoś sobie życzy jakichś zmian w prawie, może być wyłącznie przesłanką do dyskusji. Formalizmu w małżeństwie jest tyle co nic, jest natomiast rzeczywiście spora (być może nadmierna) ochrona dobra partnerów w przypadku rozpadu związku, i ochrona interesów dzieci urodzonych w takim związku. Szczerze mówiąc nie jestem pewien czy osłabienie tej ochrony byłoby korzystne.
Mówimy o związkach partnerskich hetero. Są jeszcze związki homo, dla których instytucja małżeństwa jest zamknięta ze względu na zapisy w Konstytucji. Ustawa o związkach partnerskich pozwoliłaby im dziedziczyć po partnerze (bez kosztownego tworzenia testamentów i aktów notarialnych i bez płacenia podatku), odwiedzać partnera w szpitalu, wziąć zwolnienie z pracy w celu opieki na partnerem, ubezpieczyć partnera.
prawo i możliwość wyboru polega na tym, że masz prawo nie być pewien jednej z opcji i osobiście skłaniać się ku drugiej, ale nie na tym, że na podstawie wyboru, którego ty byś dokonał, wybierać za wszystkich.
"Sprzeciw moze byc motywowany wylacznie religijnie (albo w sposob otwarty, albo ukryty). Zas motywacje religijne nigdy nie sa motorem napedowym mysli lewicowej. Strach wiec pomyslec, co za "wazniejsze sprawy" moga chodzic po glowie obojetnym przeciwnikom ustawy o zwiazkach partnerskich"
Ale o czym ty w ogóle chłopie mówisz? Niektórzy wszędzie widzą Żydów, niektórzy klerykałów. Zmartwię cię - nie jestem wierzący i nie utożsamiam się z żadną religijną. Tak jak wcześniej napisałem (czego nie przyjmujesz do wiadomości) jest mi to idealnie obojętne czy takie rozwiązanie zostanie wprowadzone czy nie. Niemniej jednak uważam zajmowanie się takimi kwestiami za mało istotne,bo:
1. nie ma takiej pilnej potrzeby - związki sformalizowane już istnieją w Polsce. Oczywiście taka ustawa mogłaby ułatwić życie niektórym obywatelom, ale ci obywatele to niewielki odsetek całego społeczeństwa.
2. ta sprawa budzi duże emocje i wprowadza dodatkowy niepotrzebny podział. Główna oś sporu to propaństwowcy i neoliberałowie. Jeśli tych propaństwowców podzielimy jeszcze na jakieś małe grupki sporu, to który obóz na tym skorzysta? Warto więc kruszyć kopię o tak marginalną sprawę?
możesz sobie ignorować co piszę, mnie to osobiście ryrka czy mi odpowiesz, czy nie
1. państwo jest wspólnotą wszystkich obywateli, a nie ich większości, rozwiązania prawne w nim obowiązujące muszą być tego potwierdzeniem
2. emocje budzi u przeciwników, którzy kierują się pobudkami religijnymi i homofobią maskowanymi tradycyjnym modelem rodziny i podszytą hipokryzją troską o dzieci. podział który sobie napisałeś na propaństwowców i neoliberałów istnieje w tym przypadku tylko w twojej wyobraźni i wypisując tą bzdurę masz nadzieję na wywarcie wpływu pasującego do jakiejś śmiesznej strategii argumentacji - poziom warty pisowca conajwyżej
"nie ma takiej pilnej potrzeby" " ta sprawa budzi duże emocje i wprowadza dodatkowy niepotrzebny podział" "sa sprawy wzaniejsze" - dokladnie taka sama linie rozumowania (jesli taka aktywnosc umyslowa mozna rozumowaniem okreslic) slyszalem dzis w Radio Maryja. Oczywiscie wazniejsza sprawa bylo tam uporzadkowanie spraw zwiazanych z cyfryzacja i wolnosci slowa w Polsce oraz wypelnienie przez Jeden i Niepodzielony Narod Slubow zlozonych onegdaj Zawszedziewicy.
To, o co tak na prawde biega, wylozyl dosc jasno wczoraj bp Stefanek:
'Jego zdaniem, współczesne ustawodawstwo próbuje się do takich spraw odnieść, gdyż istnieje na to moda. Wynika to także z nacisku trendów sekularyzacyjnych odnoszących się do kwestii kulturowo-obyczajowych. „Wydaje się ludziom, że są władni ustalić cały porządek świata” – powiedział łomżyński biskup-senior.'
I dokladnie tu lezy linia podzialu: na lewice, ktorej epitome znajduje sie w zwrotkach Miedzynarodowki, i ktora uwaza ze nadzedl czas na zmiane swiata, by byl swiatem dla wszystkich, a nie tylko dla wybranych i namaszczonych, a prawica - dla ktorej "jak bylo na poczatku dane przez boga, tak teraz i na wieki".
I miedzy tymi dwiema postawami nie ma kompromisu.
No i jak widać wszystko sprowadza się do związków homoseksualnych. No to po co twierdzić inaczej? Dla mydlenia oczu?
Jest jeszcze jedna ważna sprawa. Nawet jeżeli przyjąć nielewicowe zresztą założenie "nic społeczeństwu do tego, jak żyje jednostka" to sprawa nie jest wcale taka oczywista. Otóż z tymi problemami, które wymieniłeś, zetkną się nie tylko homoseksualiści. Zetkną się ci wszyscy, którzy żyją w innych typach związków niż monogamiczne i ci wszyscy, dla których więzi inne niż rodzinno-erotyczne mogą się w wymienionych przypadkach okazać ważne. Dlatego nie jest prawdą, że związki partnerskie "zlikwidują nierówność praw". One ją tylko usankcjonują w nowym układzie.
związki partnerskie to między innymi związki homoseksualne, więc w którymś momencie musi się to do nich też odnosić, nie ma tu miejsca żadne mydlenie oczu, jest to zwykłe stwierdzenie faktu
reszta tego co napisałeś odnosi sie najwyraźniej do Pawła, więc jeśli chce to odpowie, ja napiszę tylko, że dokonałeś stylistycznej łamigłówki która wogóle nie jest odpowiedzią nawet, tylko zwykłym bełkotem
tak dla jaj zanalizujmy sobie co tam nabazgrałeś:
"z tymi problemami, które wymieniłeś, zetkną się nie tylko homoseksualiści"
najwyraźniej jak na razie te problemy są domeną homoseksualistów tylko - i jak tylko państwo wprowadzi związki partnerskie nagle wszyscy będę mieli problemy
eh człowieczku, udowadniasz tylko że przeciwnicy związków partnerskich na poparcie swoich pozycji mają tylko złą wolę
bo jak zwykle bełkoczesz bez sensu.
Niektórzy homoseksualiści mają problemy rzeczywiście - ale post o środkach zaradczych niestety nie przejdzie na tym forum.
gdy pisze, że jest to usankcjonowanie nierówności... bo przecież przeszkoda polegajaca na tym, że na coś konstytucja nie pozwala (bo zwiazek mężczyzny i kobiety), a ta nie została nam dana przez jakiegoś boga tylko uchwalona przez tych baranów z Wiejskiej... jest usuwalna... Dlaczego jej nie usunąć?
Czysto akademicko pytam.
Trudno mi dobry przykład znaleźć. Ale na myśl przychodzi mi przedwojenne getto ławkowe. Żyd musiał siedzieć w określonym miejscu na wykładzie... ale mógł tam siedzieć i brać udział w wykładzie... ławki były takie same jak poza gettem...ale czy to było to samo?
Czy tworzenie zamiast, a nie obok małzeństwa, dla pewnej grupy ludzi zwiazku partnerskiego nie jest zgodą na wciśniecie w ławkowe getto?
to nie jest dobre porównanie, bo nie ma to nic wspólnego z segregacją
żydów fizycznie wydzielano ze społeczeństwa - związki partnerskie mają dla heteryków być opcją do wyboru, a dla społeczności LGBT poważnym krokiem do równouprawnienia
weast może sobie z barku poważnych obiekcji wymyślać problemy z sufitu i obrażać się jak nie potrafi znaleźć argumentów w dyskusji, ale co należy wziąć pod uwagę, to doświadczenia społeczeństw w których związki partnerskie zostały wprowadzone
Ależ czemu się tak denerwujesz i mnie obrażasz? Jako prawdziwy socjalista/socjalistka przecież powinny ci być bliskie takie wartości jak tolerancja czy szacunek do rozmówcy (tym bardziej, ze ja sam nie napisałem nic obraźliwego). Nie będę z Tobą dyskutował, jak się nie nauczysz manier.
Ps. podział na zwolenników interwencjonizmu i neoliberalizmu istnieje i w czasach dominacji korporacji, mediów usłużnych liberałom, degradacji praw pracowniczych jest to podział najważniejszy, a ten kto neguje ten fakt działa na szkodę wszelkim ruchom prospołecznym, w tym i lewicowym.
rozumiem jednego z postów Czarka. Wolnośc słowa - również w przestrzeni telewizji cyfrowej - jest kwestią zasadniczą chyba dla wszystkich opcji.
A gdy ograniczanie dotyczy większości społeczeństwa, tym bardziej jest ono istotne. Przypadek, że ta wiekszośc jest katolicka, chyba niczego nie zmienia w oczach ludzi lewicy. Róża Luksemburg uczyła przecież, ze wolność słowa zawsze jest wolnością dla inaczej myślącego.
Jeśli natomiast idzie o drugi post Czarka, to z odwagą zmieniania świata wbrew okopanemu na swoich pozycjach establishmentowi kojarzą mi sie wlasnie przeciwnicy ideologii Political Correctness, którzy mają odwagę występować przeciw jej najbardziej sakralizowanym postulatom, w tym -przeciw kreowaniu przywilejów dla sztucznego bytu o nazwie "związki partnerskie".
związki partnerskie w naturze występują przed związkami małżeńskimi, które są tworem sztuczym :)
napisałem, że ten podział w tym przypadku jest sztuczny, w żadnym innym.
w sprawach "obyczajowych" ten podział nagle zanika i wszystkie strony zaczynają uprawiać logiczną akrobatykę.
"ksenofobia" ?!?
redaktorzy do slownikow !
Powolywanie sie na Roze Luksemburg w kontekscie Radia Maryja jest wyjatkowa perwersja intelektualna. Wystarczy posluchac audycji tego radia, czy nadawań TV Trwam, zeby zauwazyc, ze slowa o "niedyskryminowaniu", "wolnosci wypowiedzi" znacza cos zupelnie innego, niz znaczą w pozostałej częsci wszechswiata. Oznaczaja tu tyle, ze katolicy sa na razie zbyt slabi, by zdusic inaczej myslacych, by narzucic innym swoj swiatopoglad, by wszystkich skierowac na "autostrade do nieba", na jedynie słuszna "droge, prawde i zycie", i tymczasowo potrzebuja werbalnego odwolania do praw czlowieka i obywatela.
W tym kontekscie pasuje raczej wskazanie: "nie ma przywilejow dla wrogow wolnosci".
Co do konstruktu: >przeciw kreowaniu przywilejów dla sztucznego bytu o nazwie 'związki partnerskie'
Proszę o choć jeden konkretny przykład, świadczący, że Radio M i jego dyrektor chcą kogolwiek "zdusić".
Obawiam się, ze Radia M nie sluchaleś nigdy, a jego obraz urobiłeś sobie na podstawie publikacji np. Gazety Wyborczej lub jej mutacji dla elektoratu SLD typu Przegląd.
Mój - czy własciwie, rzekomo mój, bo przejety bezrefleksyjnie z liberalno-lewicowego majnstrimu - też był długo przeniknięty stereotypami. Zmienił się, gdy audycji tego medium posłuchałem. Nastapiło to, notabene, po 10.04.2010, kiedy to Radio M stało się azylem dla wszystkich, niekoniecznie katolików, ktorzy nie zadowali się wersją oficjalnej propagandy, którą można streścić hasłem z ostatniego Euro: "Nic się nie stało! Polacy nic się nie stało!"
W efekcie, dowiedziałem się z autopsji, że trudno w III RP o medium, które w rownym stopniu byłoby otwarte na debatę, a zarazem pozbawione prozelityzmu czy fanatyzmu. O dowód łatwo, bo znajdzie się go w prawie każdej dyskusji telefonicznej z Rozmów Niedokończonych.
...ze moje wpisywanki przyniosly pozytywny skutek: etatowy spadochroniarz objawil sie wrescie jako milosnik Radia Maryja. Mam nadzieje, ze w koncu PT Administratorzy tej strony zrozumieja, ze nalezy moderowac, a nie pozwalac na zachwaszczanie.
Przy okazji: RM sluchalem wczesniej nim Kaczynski wzniosl sie na skrzydlach warszawskiej prezydentury, bo jak mawiala moja mama: wroga trzeba poznac. Rzeczywistosc tego medium okazala sie byc daleko gorsza od wszelkich moich wstepnych wyobrazen: totalny powrot do tematow, problemow i rozwiazan z nieslawnej pamieci 2RP.
W moim poprzednim wpisie ucielo fragment, tak ze calosc brzmi jak nastepuje:
Co do konstruktu: "przeciw kreowaniu przywilejów dla sztucznego bytu o nazwie 'związki partnerskie'", to nalezy on do metafizyznych bytów samotlumaczacych sie, i jako taki nie wymaga mojego komentarza.
Do Czarka: Z uwaga przeczytałem twoje wpisy, są i ciekawe, i świadczą o dużej wiedzy. Brakuje w nich tylko jednego - tolerancji dla inaczej myślących. Takich np. jak ja. Bowiem przeciwnicy związków to nie tylko tzw. "Ciemnogród".
Wcale nie uważam, że tzw. problem związków partnerskich miał być najważniejszym dla polskiej lewicy. Z lekkim rozbawieniem (chociaż powinienem napisać "z przerażeniem") obserwuję jak polska lewica staje sie lewicą zideologizowaną, tzn. taką, dla której najważniejsze są sprawy światopoglądowe. To nie tylko związki partnerskie, ale także kwestie religijne, in-vitro itd. Zaliczam ciebie do tego nurtu.
A najśmiejszniejsze jest to, że lewica która z definicji powinna bronić tych najsłabszych, "pokopanych" przez przemiany po 90-tym roku broni ludzi z drugiej strony barykady. Nikt chyba przy zdrowych zmysłach nie zaprzeczy, że środowiskageów i lesijek w przeważającej części składaja się z osób, które z szeroką rozumiana "lewicą socjalną" mają niewiele wspólnego. Ja osobiscie nie znam żadnego bezrobotnergo geja czy lesbijki wyrzuconej własnie z mieszkania, bo nie płaciła czynszu. To ludzie wolnych zawodów, artyści, dziennikarze, biznes. Nie, ludzi żyjących poniżej minumum socjalnego wśród nich nie uświadczysz.
Największym problemem polskiej lewicy A.D. 2012 jest własnie przegięcie akcentów w stronę ideolo. Mnie jako człowieka z jasno ukształtowanym światopoglądem lewicowym (jakkolwiek to zabrzmiało napuszenie) guzik obchodzą egzystencjalne problemy posła Biedronia i to, czy w Sejmie wisi czy nie krzyż. O właśnie - wisi mi to. Tak jest z milionami ludzi żyjących w tym kraju. Praca, mieszkanie, bezpieczeństwo - to są priorytety, nie jakieś tam związki partnerskie. Od tego w garnku nie przybędzie strawy...
Tyle. I aż tyle.
"[geje] To ludzie wolnych zawodów, artyści, dziennikarze, biznes. Nie, ludzi żyjących poniżej minumum socjalnego wśród nich nie uświadczysz."
własne ograniczenia i poglądy nie mogą się przekładać na ograniczanie calej ideologii
Jesli chodzi o zwiazki partnerskie to nie jest to sprawa wylacznie zwiazkow jednoplciowych. We Francji (PACS) zwiazki jednoplciowe stanowia w tej chwili ok. 10% wszystkich (poczatkowo bylo wiecej, z prostego powodu wyrownania wieloletniej dyskryminacji).
Jesli chodzi o sprzeciw w Polsce, to sprawe najlepiej podsumowal bp. Stefanek (zacytowany przeze mnie): prawo "boskie" stoi wyzej od praw ludzkich. A jakie sa "prawa boskie" decyduje - mowiac metaforycznie - bp. Stefanej i jego towarzysze. Dlatego krzyz na sali sejmowej czy zwiazki partnerskie sa wazne.
Nie jest tez prawda, jakoby "gejom i lesbijkom zylo sie lepiej". Znow, odsylam do literatury - np. o gejach z malych miast w USA, z farm czy afroamerykanach jest wiele ksiazek, wystarczy poszukac w Amazon. To samo w Polsce, co jest udokumentowane w badanich i literaturze socjologicznej. Nie ma zadnego zwiazku preferencji seksualnych z inteligencja, wyksztalceniem, zatrudnieniem czy poziomem dochodow. A przy okazji: osobiscie znam geja pracujacego na kolei i pochodzacego z malego miasta w kujawsko-pomorskim.
Istnieje zas zwiazek pomiedzy otwartoscia w wyrazaniu tej sfery osobowosci a wyksztalceniem, dochodami - mowiac ogolniej niezaleznoscia od ekonomicznego, kulturowego i srodowiskowego przymusu.
Dla osoby o pogladach lewicowych nie ma roznicy pomiedzy sprzeciwem wobec rasizmu, ekonomicznego neoliberalizmu, czy agresywnej religii.
Oczywiscie, żadnego konkretu nie ma, jest natomiast... postulowanie cenzury we własnej niszowej skali.
Gdyby zresztą Radio M postulowalo powrót do II RP (co nie jest prawdąś), to najmniejsze prawo do krytykowania go za to mieliby prawo ludzie, usiłujący wywołać nostalgię za "Polskoj Narodnoj Respublikoj".
Szczerość za szczerość: jeżeli Polska stanie się kiedyś krajem praworządnym, będzie musiała konsekwentnie egzekwować paragraf 13 konstytucji, zakazujący nawiązywania do ideologii totalitarnych XX wieku. Sapienti sat.
Niech wreszcie ludzie o twoich pogladach nie zgrywają się, ze chodzi im o cierpiące mniejszości obyczajowe. Totalitarni komuniści nie bronili gejów, tylko ich "leczyli". Elektrowstrząsami. Bronili natomiast, w swoich deklaracjach oczywiście, robotników. I gdzie było najlepiej robotnikom? Akurat tam, gdzie wpływy totalitarnych ideologii XX wieku nigdy nie dotarły.
oraz ich prawa -m to typowy "newspeak".
W Polsce każdy może zyć z kim chce i jak chce.
Bez sensu jest natomiast domaganie się przez nieliczne ale krzykliwe grupy, żeby przyznano im prawa, które przysługują małżeństwom.
Bo małżeństwo - jak precyzyjnie definiuje to konstytucja - usankcjonowany prawnie związek kobiety i mężczyzny, mający na celu posiadanie potomstwa.
Koniec, kropka.
Gdyż - mam nadzieję - nawet ludzie o poglądach skrajnych nie wystąpią jawnie przeciw konstytucji.
przestań udawać że nie jesteś abcd, pożegnaj się i oszczędź nam swoich bredni
Dziękuję za rzeczową polemikę.
Gratuluję otwartości dyskusyjnej.
Zachęcony/a Twym postem, postawię pytanie:
na jakiej podstawie wolności słowa domagają się dla siebie ludzie, którzy nie ukrywają, iż są jej wrogami?
klasywikując pojęcie "związek partnerski" w kategoriach nowomowy i kończąc końcem i kropką dyskusję nad nad tym określając jedyny ważny związek jako heteroseksualny o funkcji reprodukcyjnej udowodniłeś że sam nie jesteś zainteresowany dyskusją, że masz zamknięty umysł, a wolność słowa i wyboru nie ma dla ciebie znaczenia
więc pożegnaj się jeszcze raz i oszczędź bredni - już dawno zostaly obalone, więc nie ma sensu żebyś w kółko je z lamusa wyciągał
nic podobnego.
Związki mogą być, jakie kto chce.
Tylko nie nazywajmy ich małżeństwami, bo małżeństwo ma swoją precyzyjną - również konstytucyjną - definicję. Wobec czego, nie domagajmy się dla nich takich praw, jak dla malżeństw.
czytał konstytucję.
co ma z tym wszystkim wspolnego KSENOFOBIA ???
Nie macie już dość tego typu głupot?