następna osoba która nie lubi sportu,albo inaczej boli ją to że są organizowane imprezy sportowe i chce się wyżalić
Nie marszcz się
Lubić sport - przesiadywać przed telewizorem; spożywać alkohol jako widz na imprezach masowych;
Ten tekst jest świetnym przykładem języka i ogólnie sposobu prowadzenia dyskursu, który zniechęca ludzi do popierania ideowej lewicy. Problemy "Przekroju", wyautowanie partii radykalnych, brak zrozumienia dla idei lewicowych w społeczeństwie - to skutki. Nie krytykuję przedstawionego w tym artykule, ale jego kompletne oderwanie od realiów. Choć z drugiej strony - to jest portal dla osób mających określone ugruntowane poglądy, więc może nie ma o co się burzyć.
Kolejna niedowartościowana osoba z lewicy wyżywa się na sporcie. Argumenty jeszcze bardziej żałosne niż te w "Przekroju". "Och, ach jest olimpiada, przez trzy tygodnie będzie za głośno, wszędzie ci mundurowi, to jakieś państwo policyjne". Szkoda tylko, że taką szmirę wydrukowały Nowe Peryferie.
widać ze prezentujesz wysoki poziom
Bartku dokł, przeciez sport to seksizm!!! I powinien być zakazany
ps.Mnie boli coś innego,to że paraolimpiada nie jest tramsmitowana ale autorka tego artykułu pewnie się cieszy
Od kiedy to siedzenie przed telewizorem, czy nawet na widowni stadionu, jest sportem?! (-:
Nie zauważyłem, żeby autorka wyżywała się na uczestniczących w olimpiadzie sportowcach, krytykuje jedynie organizowanie wielkich widowisk dla tzw. konsumentów z ich udziałem.
Nie rozumiemy, czy udajemy, że nie rozumiemy różnicy?
Przecież problem wielu komentujących na lewica.pl
określiłeś celnie choć lapidarnie .....
"nie rozumiemy"
jacekx marksista
imprez sportowych?;D No tak lepiej zorganizujmy MANIFY ;D
nie ogladasz lub nie uczestniczyles na zadnych zorganizowanych imprezach, sportowych czy kulturalnych?;D
Miś_ku... na "koncercie" Madonny też pewnie byłeś?
(*_*)
Na rowery, lenie, na pływalnie, chodzić, biegać!!! To jest sport.
łomadonno...
.
Na koncercie Madonny też pewnie NIE byłeś, Miś-ku!!!
Żałuj, to wieeelkie kulturalne przeżycie było!!!
.
Autorka opisuje tu WIELKIE "widowisko sportowe", gdzie spocone tabuny widzów przewalają się jak robactwo komenderowane przez nadzorców. Albo wyleguje się gdzie popadnie z browarkiem. A część miasta wyłączona jest z normalnego życia przez 17 dni. Dla KASY, bo przecież nie dla SPORTU. I ta wszechobecna INWIGILACJA, KONTROLE, STRACH...
.
Fred, pytasz mnie (p)o co?
--
Hyjdla, sporty, czy "Sporty", o to jest pytanie? ;-)
nie warto słuchać Chopina, Bacha, Vivaldiego czy choćby Anawy, a tym samym podziwiać ich wielkich talentów artystycznych. Zamiast tego lepiej samemu coś komponować. Nie warto również oglądać filmów jakiegoś tam Kieślowskiego czy innego Almodovara, lecz samemu je kręcić. Nie warto tracić czasu na czytanie jakiejś tam "Ziemi Obiecanej" czy innych "Chłopów", lecz samemu powieścidła pisać. Nie warto śmiać się ze skeczów Dziewońskiego czy Laskowika, lepiej samemu układać dowcipy.
Fakt faktem, współczesny sport jest skomercjalizowany. Ale jaki miałby być, skoro mamy kapitalizm? Ludzie utalentowani w tej dziedzinie muszą się pogodzić z tymi realiami, jeżeli chcą swoje talenty rozwijać i osiągać sukcesy. Nie rozumiem dlaczego zdaniem niektórych czyjaś fascynacja ich sukcesami jest głupotą? I co taka postawa ma wspólnego z lewicowością? W moim przekonaniu więcej w tym yntelygęckiego snobizmu typowego dla kolyberałków niż lewicowości.
Oczywiście idąc wężowym tropem można do wielu osobliwych wniosków dojść. Rozważając jednak sprawę bardziej trzeźwo wypada zauważyć, że słuchanie muzyki, oglądanie filmu, czytanie książki daje nieporównywalnie większy kontakt z daną sztuką, niż siedzenie na trybunie/przed telewizorem i podziwienie ruszających się gdzieś tam "chłopków" mogłoby zapewnić kontaktu ze _sportem_. Taka perspektywa nijak nie daje szans na choćby jako-takie zapoznanie się z kunsztem zawodników i akurat w tym wypadku zdecydowanie więcej mogą zdziałać samodzielne próby.
Gdyby jednak chcieć porównywać w ten sposób, to w kontekście powyższego relacja stadionowo-telewizyjnego oglądactwa do wrażeń sportowych byłaby taka, jak się ma oglądanie "Mody na sukces" do kontaktu ze sztuką filmową, albo bibliofilia polegająca jedynie na gromadzeniu unikatowych egzemplarzy książek do kontaktu z literaturą.
Chodzi o rozróżnienie "lubię sport", a "lubię ekscytować się rywalizacją w sporcie". Miłośnicy tej drugiej, wraz z zarabiającymi na takich imprezach kapitalistami, usiłują przekonać, że pomiędzy tymi dwoma sprawami nie ma różnicy i niechęć do organizowania takich komercyjnych widowisk usiłują zrównać z wrogością wobec sportu. Sportu, czyli doskonałej kondycji, zdrowiu i tak dalej. Ale cóż ta za dziedzina sportu opieranie brzucha na kolanach, zachlewanie się piwskiem i zażeranie czipsami?! Ba, jest wręcz odwrotnie, zamiast nadzwyczaj kosztownych imprez, lepiej zaproponować choćby te całe "orliki", ścieżki rowerowe, czy lokalne ośrodki sportowe. Niestety to nie daje kapitalistom tak spektakularnego efektu propagandowego, więc im na tym nie zależy. A lewicowcom, mniemam, powinno...
Podobnie jak uprawianie sportu, samodzielne komponowanie, pisanie powieścideł i układanie dowcipów samo w sobie jest wartościowe i zdaniem niektórych ma spory potencjał równościowy, więc...
Ja również jestem za propagowaniem rekreacji i sportu amatorskiego. Poza tym wiele zjawisk w sporcie wyczynowym nie podoba mi się, m.in. gigantyczne oferty transferowe za piłkarzy (często przereklamowanych). Ale dlaczego "lubienie sportu" ma wykluczać "lubienie emocjonowania się rywalizacją sportową"? Można osobiście chętnie jeździc rowerem, pływać czy też 1-2 razy w tygodniu wynajmować salę gimnastyczną, by rozegrać z kumplami mecze koszykówki czy siatkówki, a ponadto oglądać olimpiadę bądź Ligę Mistrzów w telewizji. Zresztą nie wiem jaki sens ma oczekiwanie od robotnika powiedzmy w wieku 50+, który przez kilkanaście godzin dziennie haruje za grosze u pracoździercy, by po tej harówie, czy też w dniu wolnym od tej harówy uganiał się za piłką na boisku?