Co roku przybywa miliony bezrobotnych a fabryki Mercedesa, Audi, BMW, o droższych markach nie wspominając, nie nadążają z realizacją zamówień.
i to mimo średnio 50% PKB wydawanego na pasożytniczą konsumpcję państwa, oraz miliardów euro corocznie pakowanych na zatrudnienie milionów urzędasów w urzędach pracy (czy też, bardziej dokładnie, urzędach bezrobocia). Zatrudnienie urzędasów sponsorowane przez podatki kosztem... miejsc pracy w produktywnej części gospodarki... Taka wspaniała lewicowa wizja, czyli produktywne miejsca pracy szmacić coraz bardziej horrendalnymi podatkami, aby nie opłacało się już kompletnie nikogo zatrudniać nawet za płacę minimalną, aby potem zatrudnić rzesze urzędasów ograniczających się do produkcji ton makulatury. Piękna wizja. I ziściła się, gratulacje.
No wiesz, co prawda wprowadziliście progresywne podatki dochodowe tak aby biedni nie mogli się wzbogacić, ale te podatki przecież nie szkodzą tym którzy już się wzbogacili (nie ma podatków od bogactwa). Lewica stworzyła system w którym biedni biednieją, a bogaci się bogacą.
jw
Najśmieszniejsze jest to że progresywny podatek od dochodów wcale nie uderza w ludzi najbogatszych bo oni są akcjonariuszami swoich spółek, tylko w etatowców, którzy potrafią coś więcej niż obsługa kasy fiskalnej i z racji tego zarabiają więcej niż minimalna krajowa.
Właśnie podatek progresywny od dochodów niszczy klasę średnią i powoduje podział na biednych i obrzydliwie bogatych.
To czy podatek od dochodów będzie wynosił 10, 20, 50 czy 100% to bogatego ani ziębi ani grzeje bo jego to nie dotyczy.
Dokładnie, lewica cieszy się że niszczy klasę średnią nie pozwalając się wzbogacić, bogaci się cieszą (między innymi Bill Gates poparł podwyżki dochodowych) bo korzystają z taniej siły roboczej, bo pracownik któremu uniemożliwia się zebranie kapitału na założenie konkurencji to zawsze pozostanie tani pracownik.
parę rzeczy:
Mianowicie podatek od dochodów płacą etatowcy czyli w większości ludzie biedni. Podatek progresywny od dochodów zrobi dziadów z lepiej zarabiających etatowców. Natomiast ludzie obrzydliwie bogaci nie są etatowcami tylko akcjonariuszami swoich spółek. Nie zarabiają kilka czy kilkanaście tysięcy jak "najbogatsi" etatowcy, tylko miliony a nawet miliardy, które są opodatkowane na zupełnie innych zasadach. W liczbach bezwzględnych płacą na pewno więcej niż etatowcy ale w stosunku do ich bogactwa śmiesznie mało. Im wysokość podatku od dochodów zwisa. Nie rozumiem tylko dlaczego lewica czepiła się lepiej zarabiających etatowców. Można jeszcze się czepić prezesów zarabiających od 100 do 800 tyś złotych. Ale oni też nie pracują na etatach tylko na kontraktach i też zarabiają śmiesznie mało w porównaniu do najbogatszych akcjonariuszy.
Lewica to ludzie często na minimalnych albo niewiele więcej, dla nich każdy zarabiający powyżej 3 tysięcy jest "bogaty" i trzeba go zeszmacić podatkami dochodowymi, tylko nie rozumieją że to właśnie ci lepiej zarabiający ludzie, gdyby pozwolić im zebrać kapitał, mogliby założyć konkurencyjne firmy i podbić ceny pracy dla całej klasy robotniczej.
Inna sprawa że lewica nie rozumie i nie wierzy jak można konkurować z korporacjami, wydaje się im że duże firmy zawsze mogą zniszczyć małe. Fałszywy mit mita mitem pogania. Praktycznie każda duża korporacja zaczynała kiedyś w garażu i z sukcesem pokonała największych, dobry przykład to choćby ten rzekomo szatański Microsoft. Ale teraz, Bill Gates, jak już się wzbogacił, będzie głosił aby podwyższać podatki dla etatowców, jemu w to graj. A lewica będzie dostawać orgazmu że bogaty rzekomo wyrzuty sumienia ma.
Najlepszym przykładem jest Szwecja, parę arystokratycznych rodzin posiadających wszystko i masy etatowców nie mających najmniejszych szans na awans. I jak się lewica podnieca!!!
W USA wiele wielkich firm to firmy młode, które powstały kilka lub kilkanaście lat temu od garaży. Natomiast w socjalistycznej Europie istnieje grupa wielkich firm starych istniejących często ponad 100 lat i nikt nowy nie jest w stanie pokonać tego oligopolu.
Tylko uspołecznienie środków produkcji może zapewnić każdemu pracę. Próby osiągnięcia tego celu w obrębie tego systemu kończą się klęską. A może właśnie o to chodzi, bo taka jest jego istota?
Zobacz też
http://www.epi.org/publication/ib330-productivity-vs-compensation/
Na pierwszym wykresie widać jak płace przestały rosnąć razem z produktywnością od początku lat 70tych, czyli dokładnie wtedy gdy lewicy udało się wprowadzić rozpasane państwo dobrobytu. Dobrobytu dla kogo? Dla bogatych...
>>Tylko uspołecznienie środków produkcji
>>może zapewnić każdemu pracę.
Jedynie pracę niewolniczą. Pensje miesięczne w krajach socjalistycznych są na poziomie stawek godzinowych w sąsiadujących krajach kapitalistycznych. Państwa socjalistyczne to zwykłe farmy niewolników, gdzie obywatele nigdy nie mają prawa do swobodnego wyjazdu za granicę.
Zamiast skupiać się na tym jak zapewnić każdemu pracę, lepiej skupić się na tym jak państwo mogłoby przestać tworzyć bezrobocie.