I zastąpić go podatkiem (ileś tam procent - należy to wyliczyć) od ruchomości oraz nieruchomości.
Dzieli temu osoby nie posiadające mieszkania, dobrze płatnej pracy i oszczędności będą płacić niewielkie kwoty.
Za to właściciele ogromnych fortun, którzy zyski i tak wykazują w rajach podatkowych zapłacą odpowiednio więcej.
Innymi słowy; podatek od bogactwa a nie od wzbogacenia.
Ciekawy jestem jak na taki postulat reaguje lewica?
Podoba mi się to nawet bardziej niż to, co zrobili Słowacy.
Tymas, zatem jeśli zarobione miliony przejem, przepiję, przechędożę w lupanarach, czy przegram w karty, to będę mógł spać spokojnie. Reszcie zapewniamy "frajdę" w postaci regularnych inspekcji policji skarbowej skrupulatnie sprawdzających wartość nie-/ruchomości, tak? ;-) I niech kiepsko zarabiającym nie zachciewa się zaoszczędzić i kupić coś wartościowszego, bo pójdą z torbami...
A może podatek obrotowy?
Jak w Szwajcarii?
Takie rozwiązania były już praktykowane.
Dziwne, że nikt tu nie interesuje się historią.
Np. podatek gruntowy, podatek katastralny (ten ostatni jakoś nie może u nas się przebić). Albo i inne podatki majątkowe - stosowane w krajach rozwiniętych choćby u naszych zachodnich sąsiadów.
A co z emerytami, którzy dorobili się np. domu, a teraz żyją z emeryturki. Co z rolnikami, którzy przy dzisiejszych cenach ziemi musieliby płacić jak właściciele sporej fabryki.
Nie zapominajmy że ktoś to wszystko musi wycenić. Prawdziwa gratka dla łapówkarzy.
Padło wyżej wiele słusznych zastrzeżeń do twojego pomysłu, rolnicy, emeryci, dostaliby po łapach ale nie tylko oni.
najbogatsi i tak znaleźliby sposób, by w wobec służb skarbowych wykazać, że są żebrakami. i oni i ch rodziny.
wiesz, kto dostałby w dupę? emeryci, rolnicy (zwykli, nie żadnitam obszrnicy), ludzie, którym kiedyś udało się wziąć kredyt, ale im się powinęłą noga i teraz muszą robić bokami, by kredyt spłacić (choć właścicielami są na papierze, bo realnie do spłaty całości kredytu z odsetkami jest bank) itd.
pomysł godny neoliberała ilibertarianina - państwo ma być tylko opresywnym strażnikiem, metapolicjantem, hakiem na każdego.
sorry, brachu - podatki progresywne, jakby niezbyt czasem racjonalne się wydawały, są jedynym zdrowym rozwiązaniem kwestii partycypowania obywateliw utrzymywaniu samych siebie.
człowieku, cierpisz na syndrom utożsamiania państwa z jakąś strukturą obcą wobec obywtaeli. to typowo polska choroba, przynajmniej w europie. do pewnego stopnia uwarunkowana zaszłościami historycznymi.
skandynawowie na takie dictum podatku nie od dochodów popukaliby się w głowy - ale tam państwo służy obywatelom.
Prosta zasada: właściciel sam według własnego uznania wycenia wartość swojej nieruchomości/gruntów/ruchomości.
Jednak każdy będzie mógł kupić daną nieruchomość za podwójną cenę na jaką zastała wyceniona.
Miś.....
Napisałem, że jest to alternatywa wobec podatku dochodowego.
W tej chwili np. spadkobierca fortuny który nie pracuje, nie inwestuje a jedynie przejada nie płaci podatków bezpośrednich.
Kiepsko zarabiający będą zarabiać więcej bez dochodowego - to po pierwsze. Będą mogli kupić "coś wartościowego" - w przeciwieństwie do obecnej sytuacji w której państwo już na wstępie zabiera te pieniądze.
Tyle że Polska to nie Anglia, tu nie wszystkie nieruchomości są własnością kapitalistyczną. Wciąż mamy drobnych rolników, którzy ledwo co się utrzymują, i wielkie masy ludzi, które za komuny dostały mieszkania i w tym czy innym okresie nabyły doń niewielkim kosztem prawo własności. Mnóstwo młodych nie ma własnego mieszkania, ale ich sytuacja byłaby jeszcze trudniejsza gdyby nie mieli pewnego domu rodzinnego, do którego można wrócić.
Wprowadzenie podatku katastralnego w obecnych warunkach tylko zdestabilizowałoby sytuację, zmusiło wielu ludzi do oparcia się na niepewnym rynku wynajmu.
Należałoby raczej wprowadzić specjalny podatek od nieruchomej własności spekulacyjnej - przede wszystkim od mieszkań niewynajmowanych i niesprzedanych, pustych.
Wybacz, Tymas, ale co to ma znaczyć "każdy będzie mógł kupić daną nieruchomość za podwójną cenę na jaką została wyceniona"? Mam rozumieć, że przychodzi jakiś typ do mojego rodzinnego domu,stwierdza, że on go kupuje, wykłada gotówkę, a to znaczy, że ja już muszę się pakować? To byłby dopiero totalitaryzm komercyjny. Pewnie w to wątpisz, bo jakiż mógłby być powód, żeby ktoś nie chciał sprzedać za "podwójną cenę", skoro to czysty zysk, a ten jest najważniejszy, najwspanialszy, naj..., naj..., naj...
Druga sprawa, nie wciskaj tutaj bredni o tym, że "kiepsko zarabiający będą zarabiać więcej bez dochodowego", bo praktyka pokazuje, że zatrudniani na śmieciowych umowach o dzieło, czyli przy wyjątkowo niskich "kosztach pracy", nie zarabiają bynajmniej więcej niż ich koledzy na tych samych stanowiskach, ale zatrudnieni na etatach. Ba, jałmużny "artystów" są zwykle niższe. Cud? Nie, wolny (s)rynek i charakterystyczne dla niego metody kształtowania wysokości płac.
Np. od mieszkanka wartego 100000 podatek 0,5% to 500 złotych rocznie. Od chałupki 300 tys. 1,5 tys. Od samolotu za 10 mln z 50 tysięcy. Chyba znośnie. A ceny nieruchomości też by chyba spadły i to im więcej wartych więcej. Można też stawkę określić na 0,2%.