Samego artykułu chwilowo nie przeczytam. Natomiast próbowałem przeczytać "Teorię sprawiedliwości". Dałem sobie radę z paroma pierwszymi rozdziałami, ale potem niestety zabrakło czasu - a szkoda, bo pozycja bardzo ciekawa. Czy użyteczna dla lewicy? W Polsce, w tym strasznym kraju, pewnie tak, ale tak w ogólności - nie jestem przekonany. Autor wyraźnie zaznacza, bodaj na samym wstępie, że przyjmuje jako bezdyskusyjny element podział społeczeństwa na klasy (może jakieś inne, podobne pojęcie, ale chodzi właśnie o hierarhiczny kształt społeczeństwa). Czyli z równością możemy się już od razu w tej teorii pożegnać, najwyżej równość "w granicach rozsądku", i to rozsądku liberalnego.
Ja też nie rozumiem równości w ten sposób, że wszyscy mają mieć dokładnie to samo, ale po prostu o to, żeby każda praca była tyle samo warta, o ile jest społecznie użyteczna (wyrzucić różnych speców od PR i innego chłamu, ale jeśli już chodzi np. o całą armię tzw. "organizatorów życia społecznego" - to bym się poważnie zastanowił). Myślę, że osiągnęliśmy taki poziom rozwoju, przynajmniej w Europie, żeby każda praca była wynagradzana tak samo dobrze. I żeby wszyscy ją mieli, jeśli odrzucimy chorobliwy kult wiecznie rosnącego PKB i 8-10-12-i więcej godzinnego dnia pracy. Pracę da się dzielić, tak samo jak zasoby.
został zrównany z ziemią przez Robert Nozick w "Anarchy, State, and Utopia", polecam:
http://en.wikipedia.org/wiki/Anarchy,_State,_and_Utopia
Najbardziej podoba mi się jego analiza słynnej marksistowskiej formuły "od każdego według jego możliwości, każdemu według jego potrzeb". Każdy liberatarianin widzi tu przerażającą przemoc oraz wyzysk: Co jeżeli ktoś nie zechce oddawać wedle swych możliwości? Kto niby ma oceniać jakie kto ma potrzeby? Nic dziwnego że system socjalizmu stawał się więc zawsze systemem przemocy i wyzysku na masową skalę przez państwowe elity totalitarnej biurokracji.
Nozick za to proponuje prawdziwie wolnościową i sprawiedliwą formułę: "od każdego wedle jego uznania, każdemu wedle tego jak uznają inni". Widać wyraźnie całkowity brak przemocy i wyzysku. Oczywiście tylko kapitalizm i wolny rynek zapewnia taki sprawiedliwy społecznie system dystrybucji dóbr.
Ta, Nozick. Znamienna jest jego metafora państwa jako "agencji ochroniarskiej" konkurującej o podopiecznych. Problem w tym, że jego wizję państwa i wolności najlepiej realizuje wojna gangów. Jeśli to ma być ta miażdżąca krytyka, to tylko tak, jak miażdżąca jest pięść wobec nosa.
żeby wiedzieć, że formy własności wyznaczają poziom sprawiedliwości. Doświadczenie każdego z nas dowodzi, że czym więcej jest prywaty, tym mniej jest sprawiedliwości. Wszak nie od praw ona zależy lecz od podziału dóbr, co w świetle tych doświadczeń nie powinno wzbudzać wątpliwości.
Co do tekstu Kowalika...Kowalik jak Rawls socjalliberalny...zawsze mnie bawiło robienie z niego lewicy!
Wolę być durniem niż złym człowiekiem.
No bo to taki libertariański ideał jest że państwo to taka agencja ochrony obywateli właśnie. Czyli że państwo nie szmaci, nie okrada i nie zniewala obywateli, ale ich chroni. Niezbyt popularna idea, wiem, i stąd wszystkie systemowe problemy których ludzkość doświadcza od zarania dziejów.
A ja raz jeszcze wyraźniej przypominam, że metaforą obejmowania opieką bardzo chętnie posługują się wszelkiego rodzaju gangi i mafie, które funkcjonują właśnie tam, gdzie zniewalająca - w libertariańskim mniemaniu - siła państwa nie sięga. A naprawdę chcieć żyć w mafijnym anarchokapitalizmie, to po prostu czysta perwersja, na którą większość normalnych członków społeczeństwa świadomie i wychodząc od prawdziwych przesłanek by się nie zgodziła.
Anarchokapitalizm to jedynie fakt rzeczywistości który ci ciągle umyka bo dajesz się ogłupić etykietkom - fakt nazwania czegoś "państwem" nie zmienia faktu że jest to gang, niezależnie czy ma system socjalistyczny czy kapitalistyczny. Mamy na tej planecie ponad 200 gangów konkurujących między sobą na całkowicie wolnym anarchokapitalistycznym globalnym rynku o klientów czyli obywateli. Różnica między nimi jest tylko taka że socjalistyczne państwa więcej wyzyskują swych obywateli niż ich chronią, więc o kant d... można je obić. Można powiedzieć że libertarianizm to taka akcja uświadamiania obywateli jako konsumentów bezpieczeństwa aby jego dostawcy (gangi, państwa, nazywaj sobie jak chcesz) robiły to lepiej ;)
Bujasz w obłokach. Filozoficznie skonstruowana definicja wolności ani nie pozwoli ci się kształcić, ani cię nie wyleczy, ani nie da ci mieszkania, ani nie ureguluje czasu pracy. Jeśli chcesz nazwać gangiem państwo, które wypełnia obowiązki wobec obywateli, OK, czemu nie? Ale to tylko drobnomieszczańskie dywagacje, które do niczego nie prowadzą - ze strachu przed konfrontacją z doświadczaną rzeczywistością, czy co?
Znamienne, że baza społeczna polskiego korwinizującego wyabstrahowanego libertarianizmu i XIX-wiecznych doktryn politycznych na bazie idealizmu niemieckiego była w zasadzie bardzo podobna.
Wolność rzeczywiście nie zmusi nikogo aby cię wykształcił, wyleczył i jeszcze ci mieszkanie wybudował. Fakt, libertarianizm nie jest atrakcyjną filozofią dla ludzi którzy chcą zniewolić nauczycieli, lekarzy i budowniczych aby służyli im za grosze. Już z tego powodu libertarianizm jeszcze długo nie będzie popularny wśród mas. Prostackość filozofii roszczeniowej prowadzącej niezmiennie do zniewolenia społeczeństwa jest ciągle zbyt potężna. Jesteś jej widać wybitnym reprezentantem ;(
Przecież w obecnym systemie zmierzającym do libertariańskiego ideału anarchokapitalizmu idzie właśnie o to, żeby nauczyciele i budowniczowie - a w ostatecznym rozrachunku również lekarze - pracowali za grosze. Taka jest mechanika ustroju ekonomicznego.
Mechanika ustroju kapitalistycznego jest niestety obca nawet dla kapitalistów, tym bardziej dla socjalistów ;) Gdybym mógł zadać jedno pytanie, które poprowadziłoby ludzi ku zrozumieniu mechaniki ustroju kapitalistycznego i komu on służy, byłoby nim:
Czy wiesz dlaczego ogromna większość płac jest powyżej płacy minimalnej?
Uściślenie: tłumaczenie że tak naprawdę niewiele są wyższe (mediana jest dwa razy wyższa) nie jest odpowiedzią na to pytanie, bo wg waszej teorii "w ostatecznym rozrachunku" nie powinno być w ogóle żadnych płac wyższych niż minimalna nawet o 1 złoty. Oczywiście nigdy nie jest jasne co rozumiecie przez "ostateczny rachunek" tj gdzie jest czasowy początek a gdzie koniec tego "rachunku", oraz jak się ma ten rzekomy trend w dół do faktu że mediana płac niezmiennie rośnie (a już na pewno nie spada) od 18 wieku, czyli od czasu wprowadzenia kapitalizmu. Nieważne, po prostu skup się na odpowiedzi teoretycznej (wg swojej teorii) na pytanie, pozwól że powtórzę:
Czy wiesz dlaczego ogromna większość płac jest powyżej płacy minimalnej?
Żałuję, że wdałem się w taką rozmowę. Nie wiem, czy powinienem odpowiadać, bo nie wiem kim są wy w Twojej wypowiedzi, wszelako się do nich nie zaliczam. Odpowiem najkrócej na Twoje pytanie: jest tak, ponieważ płaca minimalna jest granicą arbitralną.
Tak czy siak, nie mam niespożytych zasobów czasu korwinistyczno-neoliberalnego neofity. Łapię się na kopaninie z koniem, a powinienem pozwalać sobie tylko na rozmowy wokół bliskich odczytań tekstu i ze źródłami. Wstyd.
Spoko, nie ma musu, po prostu myślałem że zależy ci na poprawie bytu klasy robotniczej. Jak możesz wspierać jakiekolwiek rozwiązania gospodarcze skoro nie wiesz skąd biorą się płace robotników wyższe niż minimalna?