Postuluję to od dawna. W polskich realiach bardzo pożądane rozwiązanie.
taka propozycja.
Okazało się, że Guz ma jakieś przebłyski myślenia. Tylko to trzeba przeforsować a do tego OPZZ nie jest zdolne. Szansą jest zdecydowane podjęcie tego postulatu przez Solidarność a wtedy OPZZ nie będzie miało wyjścia i będzie musiało poprzec swój własny pomysł.
I o to chodzi.
Dycha w Warszawie i dycha w suwalskiem to zupełnie inne kwoty.
.. ale dowodzi to tylko, że Wszawa jest miejscem nie do życia dla normalnych ludzi.
Nie widzę powodu by różnicować stawkę godzinową.
Renty i emerytury też mają być ustawowo wyższe w stolicy niż na prowincji?
ani pracodawca ani pracownik; jeżeli gdzieś tam na prowincji standardem było np. 5 i nagle wprowadzisz 10 to albo nie będą płacić w ogóle albo dadzą te 5 na czarno.
Stawki muszą być dostosowane do realiów rynku pracy. Bo w końcu dlaczego 10 zł a nie 10 euro na przykład?
Postulat przedstwiłem kilka lat temu na piśmie min. Fedak, która oczywiście odrzuciła go.
I raczej będzie tak do końca świata ...
O zaprzeszłym first sekretarzu czy jakimś nabitym sałatą pijaczynie z Francji jest 60 czy 90 wpisów, o kluczowej dla milionów ludzi kwestii - 10. O tempora, o mores!
i czy było uzasadnienie odmowy? Czyż nie jest to temat na strajk generalny, o ile w Polszcze takie cóś jeszcze można uskutecznić?
Widać, że OPZZ nie ma pojęcia co powinno znajdować się w minimalnej stawce godzinowej. Czyli nie zajmują się problemami pracujących. W minimalnej płacy muszą się znajdować wszystkie sprawy ( dodatki ), które musi zapewnić pracodawca dla swoich pracowników. Między innymi:
- fundusz socjalny
- chorobowe za okresy nie opłacone przez ZUS
- urlop
Obecnie ta stawka winna zawierać się w granicach 30 do 50 złotych.
Z propozycji pana Guza widać, że nie zajmują się oni wcale dolą ludzi pracy. Bo jak inaczej określić taką propozycję dla osób zmuszonych do samozatrudnienia.
Należy rozróżnić:
płaca godzinowa płacona przez zatrudniającego na umowę o pracę
płaca godzinowa dla samozatrudniającego ( w tyn na umowy )
W płacy dla samozatrudniającego muszą być zawarte wszystkie elementy płacy, które musi zapewnić pracującemu pracodawca i cały ZUS.
A więc między innymi są to:
pełny ZUS
urlop wypoczynkowy
chorobowe nie płacone przez ZUS ( np. średnia krajowa )
fundusz socjalny
I tak skalkulowana godzina powinna wynosić obecnie w granicach 30 do 50 złotych.
Wszelkie regulacje wynagrodzeń bez miejsc pracy nie są nawet funta kłaków warte! Nie są nawet mydleniem oczu. Nie dziwię się więc, że związki w odbiorze społecznym mają schyłkowe znaczenie.
Gdzie były związki zawodowe jak likwidowano zakłady pracy a ludzi na zieloną trawkę wysyłano gdzie są teraz związki zawodowe kiedy ludzie uciekają za chlebem za granicę i gdzie są partie polityczne które powinny czuwać nad bytem obywatela oraz dbać o rozkwit PAŃSTWA. Nie ma ni kogo pustynia cisza bo Ci wszyscy MAGNACI związkowi oraz politycy to jedna banda - hochsztaplerów, krętaczy, cwaniaków, birbantów, zadumanych w sobie w swoją zaradność lawiranta społecznego, oraz EGOISTY siedzącego w kotle złodziejskim . I dlatego ta burżuazja obawia się komunistów zakazując na wet używania ich symboli czego się boją ci MAGNACI Ci KAPITALIŚCI czyli złodzieje Boją powtórki z rozrywki boją się ZRYWU ROBOTNICZEGO , boją się o SWOJE WPŁYWY i majątki zdobyte nie legalnie , boją się o swój BYT złodziejski TAK TO WYGLĄDA SZANOWNE PAŃSTWO. I nic się nie zmieni w Polsce , trzeba się z tym POGODZIĆ......
bawi mnie uzasadnienie weasta dla zróżnicowania wysokości w zależności od regionu - zamiast motywować wyższymi kosztami życia w warszawie, motywuje zwiększona skłonnością do oszukiwania na prowincji :)
proponuję więc w rejonach o wyższej przestępczości zrezygnować z przestrzegania niektórych przepisów prawa :)
Z dobroci serca wyjaśniam: skokowy wzrost kosztów płacowych (a taki skutek miałoby podniesienie stawek na prowincji do stawek wielkomiejskich) skutkowałby albo rozrostem szarej trefy, albo ograniczeniem skali działalności gospodarczej w regionach z większym bezrobociem. Prościej nie umiem, może po prostu wprowadźcie tę stawkę i spróbujcie. Niektórzy umieją się uczyć tylko na błędach.
weastowi wydaje się że ma rację, co mnei nie dziwi, każdemu coś się wydaje:)
więc tłumaczę logikę weasta jeszcze raz
ustanowienie przepisów prawa, które obowiązuje wszystkich ma sens tylko wtedy gdy odpowiada weastowi - gdy sprzeciwia się poglądom weasta, logika nie ma znaczenia, argument się znajdzie i przykroi
I nawet stawkę można podnieść.
Tylko o ile wiem trawa wygrzebywana spod śniegu ma niewielką wartość odżywczą. A tylko na to będą mogli liczyć zimą pracownicy gdzieś tam w okolicach Suwałk czy Szczecina, pozbawieni pracy przez taką ustawę.
co widać, słychać i czuć.
właściciel tartaku, cegielni, przetwórni ryb czy szwalni po ewentualnym podniesieniu płacy minimalnej zwolni wszystkich pracowników i sam będzie wszystko wytwarzał, obsługiwał i sam siebie mobbingował. A starej EUropie ze swoimi relatywnie wysokimi płacami wypadną oczy ze zdziwienia. Polak potrafi.
swego czasu wprowadzenie wolnego weekendu, a później płatnych urlopów miało rozłożyć na łopatki każdą gospodarkę
jakieś 8 lub 9 lat temu wprowadzenie godzinowej stawki minimalnej w UK miało spowodować drastyczny wzrost bezrobocia i rozlożyć na łopatki gospodarkę brytyjską...
wyjaśnij mi więc z łaski swojej jak to jest, że w krajach gdzie przepisy wprowadzane wbrew woli kapitalistów gospodarka i poziom życia są lepsze niż w krajach, gdzie przepisy pisze się pod bogatych dyktando?
http://wiadomosci.onet.pl/wideo/bojka-w-podziemiach-dworca-centralnego,104677,w.html
Fedak odpowiedziała, że jest minimalna stawka miesięczna.
PT Roger to przesada. Roger nie ma tytułów.
Roger Małopolski
iż w krajach wysokorozwiniętych jakieś przepisy są wprowadzane "wbrew woli" kapitalistów. Kapitaliści stanowią w tych krajach klasę panującą, o czym niektórzy zbyt łatwo zapominają.
Teraz ad rem. Nikt nie twierdzi, że taka stawka godzinowa jest niepotrzebna. Rzecz w tym, że jeżeli będzie ona oderwana od realiów gospodarczych (czyli spowoduje gwałtowny wzrost kosztów płacowych w uboższych regionach kraju) to zacznie się, rzecz jasna, odpływ kapitału z tych terenów, gdzie koszty pracy nagle zostaną zrównane z warszawskimi czy wrocławskimi. Dokąd? Ano do regionów wyżej rozwiniętych, bo różnice w płacach zmaleją, a inne różnice (np. infrastrukturalne, czy zamożności rynku lokalnego) się nie zmienią.
Jeżeli wzrost płac zacznie znacząco negatywnie wpływać na zyski przedsiębiorstwa - zwolni pracowników, zamknie interes i przeniesie się z kapitałem gdzie indziej.
po pierwsze zapoznaj się z faktami, zamiast bawić się w Hegla :)
historia zmian w prawie pracy jest historią walki kapitalistów z klasą robotnicza - samo powstanie prawa pracy miało miejsce wbrew woli kapitalistów
argument o przeniesieniu miejsc pracy w tansze miejsce jest argumentem niewolnika, którego nie stać na owoce swojej pracy, ale cieszy się że na kartofle z omastą ma
prawda jest taka że jeśli pracownik jest prawidłowo opłacany, istnieje system zaspokający jego potrzeby, więc wprowadzenie godzinowej stawki minimalnej obowiązującej wszystkich jest sposobem na rozwój gospodarczy, zaniżanie płac jest gospodarki wygaszaniem
Serio pytam, nie śledziłem.
Czy Norwedzy łowią ryby u Chińczyków i tam je przerabiają?
Czy Finowie mają tartaki w Azji i Afryce? Gdzie mieści się fabryka Nokii? Itd, itp.
Czy ustosujesz się, Westcie, do komentarzy Nikytego?
na poziomie 1 PLN a zatrudnienie skoczy nam do 101%. Pracownicy pracodawcom też będą mogli skoczyć.
http://wyborcza.pl/1,87648,13152844,Dostal_kare_smierci.html?as=2
Z tego wszystkiego nawet PT SN przemówił ludzkim głosem.
Opinia G.Ilnickiego jest jak najbardziej słuszna merytorycznie i politycznie!!!.
To co OPZZ w sumie proponuje jest wykupienie praw pracowniczych marną stawką godzinową za pracę.
Czy pracownik "śmieciowy" pokryje tą stawką wszystkie podstawowe koszty wchodzące w tzw. "kosztach pracy" (ubezpieczenie etc, etc, etc)?
Czy pokryje sobie koszty związane z potrzebnym do regenerowania się urlopem?
Minimalna stawka godzinowa może i powinna być zastosowana w ogóle w wynagradzaniu za pracę w kraju, a nie jako postulat dot. umów śmieciowych. A jeśli tak, to wysokość stawki musi być ustala w stosunku do realnie szacowanych kosztów utrzymania (z możliwością ich indeksowania), łącznie z podstawowymi kosztami pracy.
Oto jest przedmiot debaty i polityki programowej z perspektywy LEWICOWEJ LEWICY (gdzie wszelkie propozycje sdldowskie, palikotowskie i wszelkiej maści socjaldemokratyczne postulaty odpadają z definicji, bo kryterium prawdy jakim jest praktyka je dewaluuje).
Pozdrawiam
RCA
Umowy śmieciowe TRZEBA zwalczać, wykorzenić jak złe zioło, a nie cywilizować !.
Skąd się biorą w polskiej Lewicy takiego rodzaju pomysły, pojęcia, jak cywilizowanie umów śmieciowych?
Bezpardonowa ofensywa właścicieli kapitału, tego korporacyjnego i tego mniejszego, w całej Europy przeciw prawom pracowniczym, szczególnie w kierunku deprywacji płac jest jak nigdy jaskrawo namacalna, a tutaj bawimy się w cywilizowaniu umów śmieciowych.
W OPZZ doskonale wiedzą jaki jest w Polsce udział płac w wartości dodanej (PKB)i jak wygląda spadkowy trend, wiedzą doskonale jak się ma wzrost wydajności pracy do poziomu płac, pytanie więc jest dlaczego usiłują promować tematy zastępcze.
A jeszcze ciekawiej, dlaczego lewica (nie mówię o protoplaście parlamentarnym) sekunduje im w to?
RCA
rozwiązano ten problem w UK w ten sposób, że za każdą przepracowana godzinę, niezależnie od rodzaju umowy, naliczana jest kwota należnego urlopu i powyżej pewnego progu ilości godzin przepracowanych tygodniowo odprowadzany jest podatek i ubezpieczenia
ilość godzin jest stale monitorowana na pasku więc nadgodziny powodują wzrost podatków i składek, a spadek przepracowanych godzin powoduje zwrot podatku
wszystkie nalezności są sprawdzone powtórnie raz do roku przy okazji rozliczeń podatkowych, które są banalnie proste dla pracownika
Rozwiązanie WB jest bez wątpienia właściwym kierunkiem. Tam sam pracowałem przez 3 lata.
Zauważyć należy, że takie podejście, w którym tamtejsze związki zawodowe miały potężny głos, dot. problemu wynagradzania za pracę w całości, a nie li tylko umów śmieciowych.
RCA
Stawka godzinowa czy płaca minimalna - to jest całkowicie bez różnicy z punktu widzenia rozwoju gospodarczego Państwa.
Istotą sprawy jest to, żeby płace pracownicze zapewniły popyt na rynku w wysokości umożliwiającej ( poprzez podatki)
realizację celów ogólnospołecznych, jak szkoły, szpitale, drogi itd.
Rozumowanie , w którym celuje p.West, że wysokie płace zniechęcą inwestorów, którzy w takim przypadku przeniosą się do innych, tańszych krajów, jest o tyle błędne, że w ostatecznym rachunku nie wytworzy się światowy popyt na produkowane dzięki jego inwestycjom towary, więc w rezultacie straci na ucieczce a nie zyska.
Rząd powinien tak regulować wpływ pieniędzy na rynek
( poprzez płace pracownicze) by inwestycje, o które tak martwi się pan West, były opłacalne, nie tylko dzięki niskim kosztom, co jest ważnym czynnikiem, ale także ze strony popytowej.
Pan West to typowy przedstawiciel neoliberalizmu, którzy przedkładają doraźny, cząstkowy zysk nad trwałą koniunkturę wywołaną stabilnym wzrostem popytu ( tzn. odpowiednio wysokimi płacami).
Zejdź na ziemię. Nie mówimy o "światowym popycie" (choć przyznaję, że mam poważne wątpliwości co do szkoły popytowej w ekonomii w ogóle). Mówimy o konkretnych skutkach zaproponowanych regulacji dla lokalnych rynków pracy w Polsce.
...od rynku globalnego.
Najbardziej znanym efektem tego podejścia,jest sytuacja w Stanach, skąd w minionych latach wyprowadzono w znacznym stopniu produkcję na Daleki Wschód, co poskutkowało bańką hipoteczną na amerykańskim rynku z powodu, z jednej strony, utraty pracy przez amerykańskich dłużników, którzy w lepszych czasach zaciągnęli kredyt na dom, a z drugiej strony, brakiem podwyżek u tych pracowników, którzy szczęśliwie utrzymali miejsce pracy, ale z powodu rosnącej inflacji i niewystarczających podwyżek płac, utracili zdolność kredytową.
Świat popadł w kryzys finansowy.
W tym konkretnym , naszym wypadku, wpływ rosnących zysków firm nie przełożył się na inwestycje a spowodował kurczenie się popytu i jeśli to się utrzyma w tym roku, to czeka nas kryzys jakiego jeszcze nie zaznaliśmy.
Myślę, że w dobie globalizacji, analizy rynków lokalnych w oderwaniu od sytuacji globalnej nie da się niczym
usprawiedliwić. Ten błąd strategiczny jest podstawową przyczyną ( obok kurczących się zasobów surowcowych), kłopotów finansowych w jakie wpadła gospodarka Zachodu.
jest:
"W tym konkretnym , naszym wypadku, wpływ rosnących zysków firm nie przełożył się na inwestycje a spowodował kurczenie się popytu i jeśli to się utrzyma w tym roku, to czeka nas kryzys jakiego jeszcze nie zaznaliśmy."
*
a powinno być:
W tym konkretnym, naszym wypadku, rosnące zyski firm nie przełożyły się na inwestycje, a spadek zatrudnienia i niskie płace spowodowały kurczenie się popytu i jeśli to się utrzyma w tym roku, to czeka nas kryzys jakiego jeszcze nie zaznaliśmy.
kilkudziesięciu tysięcy miejsc pracy gdzieś na polskiej prowincji.
Nie będzie to natomiast obojętne dla tych, którzy stracą pracę.
West, masz nieco racji, jednak kryteria stosowane w tej dyskusji nie są najszczęśliwsze. Nie można jednoznacznie stwierdzić, że podniesienie kosztów wykończy, albo i nie wykończy każdej firmy. Owszem, tę funkcjonującą na i dla lokalnego rynku zdecydowanie może, ale tę, która swą ofertę kieruje do Wielkichmiast niekoniecznie. Ponadto, jeśli zarobki pracowników tych drugich firm wzrosną, to i przysłuży się to lokalnemu rynkowi, choć najprawdopodobniej nada mu inny kształt, niż ten dziadowski, aktualny, co raczej nie powinno być powodem do zmartwień.
Ubolewasz tutaj czasem nad brakiem planowania gospodarczego z jednej strony, z drugiej strony murem stoisz za metodami służącymi dziadowskiej, trzecioświatowej przedsiębiorczości. To nie koszty pracy powinny być zachętą do powinny być zachętą, bo z Chinami, czy Indiami i tak się nie wygra w tej konkurencji.
-----
Szczupak, nie ma jednego Volvo. Np. Volvo - wytwórca samochodów osobowych zostało 3 lata temu odkupione od General Motors przez chińską firmę Geely, która nowe fabryki buduje... w Chinach, a np. Volvo produkujące ciężarówki, autobusy, czy koparki posiada fabryki w takich krajach III świata jak Polska, czy Brazylia.
Husqvarna również ma fabrykę w Polsce, a także w dziewięciu innych krajach "worldwide".
Co do Nokii, to bodajże w zeszłym roku zamknęła ona ostatnie fabryki w Europie, przenosząc całkowicie produkcję do Azji. Zresztą ta firma jest na dobrej drodze do bankructwa, więc nie byłby to najlepszy przykład dla Ciebie.
Ogólnie tendencja jest taka, że nawet jeśli "product cońcowy" nie jest wytwarzany gdzieś hen daleko, to zdecydowana większość podzespołów jak najbardziej, a w dodatku ostatecznym montażem zajmują się często nie ludzie, lecz roboty, więc można sobie pozwolić na umiejscowienie tego rodzaju zakładu w Centrum. Firmy skandynawskie nie są tutaj wyjątkiem, choć swój prospołeczny wizerunek kształtują o niebo lepiej od innych, w co czasem trudno uwierzyć lewicowcom wierzącym w pewien mit...
nie tylko mnie chyba zresztą.
Wygląda na to, że istotnie powtarzalnym czynnikiem jeżeli chodzi o socjal (szeroko rozumiany) jest... mała ilość mieszkańców danego kraju! Albo też niskie zaludnienie w stosunku do obszaru.
Wyjątkiem (chyba) jest Japonia - ale jak tam się mają sprawy z koncentracją kapitału i wytwórczości?
Szczupaku, Japonia ogólnie jest nieco inna ;-) Ma swoje własne wynalazki, jak keiretsu, które w ramach wspólnej działalności zajmują się równocześnie i najnowszymi technologiami i przemysłem ciężkim, będąc np. jednym z największych importerów surowców, nie tylko metali ziem rzadkich, lecz także stali, czy aluminium, ale też i specjalnie nie stroni od korzystania z dobrodziejstwa "taniej siły roboczej" gdzieś za granicami.
Niestety dawno się tematem nie zajmowałem i nie pamiętam jaki był stosunek jednego do drugiego, ani też nie wiem jak to teraz wygląda. Jedno jest pewne, że keiretsu choć już nie takie same, to jednak nie upadły, co wieszczył niejeden neoliberalny prorok, za to Sony, "nowoczesny wolnorynkowy wzór", które produkuje w Chinach, ma pewne kłopoty.
Najgorsze jednak jest to, że i Shimano przeniosło produkcję do Chin, stawiając na legendarną chińską jakość, wprost proporcjonalną do kosztów ;-)
Gdyby w tym kraju istniała polityka gospodarcza, to bym się zgodził. Ale tego po Tusku (czy Kaczyńskim) się nie spodziewać nie można, a populistycznych decyzji - i owszem. A opłakane konsekwencje tych decyzji zwali się na kryzys światowy albo na Bieruta.
.
A ja się właśnie bardziej obawiam tego populizmu w o wiele popularniejszej wersji neoliberalnej, gdzie się opowiada o wolności, znoszeniu barier i ograniczeń, wyzwalaniu kreatywnych sił itd., a w praktyce stosuje dumping socjalny. Takie podejście nie tylko nie wzmacnia gospodarki, ale wręcz ją rujnuje.
Gdybyśmy mówili o płacach minimalnych, które sięgają znacznie wyżej, niż kwoty wystarczające na zaspokojenie wyłącznie najprostszych potrzeb na najniższym poziomie, to co innego. Tutaj na taki luksus nie możemy sobie pozwolić, o czym zresztą już dyskutowaliśmy i jak pamiętam uważasz inaczej.
są po pierwsze zawyżone w wielu punktach, po drugie mało użyteczne, bo szereg składników branych do wyliczenia tych minimów może się bardzo różnić w zależności od indywidualnego przypadku.
czy ciebie West zczyściło? 351 zł, to dochód w rodzinie na głowę na minimum egzystencji. tymczasem wycena racji pokarmowych dla grup ludności na poziomie B (ograniczone czasowo i ilościowo racje, niski koszt ekonomiczny) wg koszyka dóbr prof. Szczygła (Instytut Żywności i Żywienia) to dla osoby pracującej fizycznie 445 zł wg cen "Biedronki", a przecież nie wszędzie są tak tanie sklepy. To tylko jedzenie, a gdzie reszta składników utrzymania?
Przestań pieprzyć o rzeczach, na których się nie znasz.
z pokryciem tych płac w towarze, powinna być ostrożna z pouczaniem innych że się "nie znają".
Ale jeżeli moja teza wzbudza takie emocje, to oczywiście zajrzę do danych i napiszę na ten temat, tylko trochę później albo jutro.
Weźmy dla przykładu minimum socjalne w gospodarstwie domowym jednoosobowym, dane z 2011 roku. Wyżywienie - 254 - ok, choć pewnie można by taniej. Mieszkanie - 357. Co ta kwota oznacza? Jest to przecież jakaś średnia. Jeden będzie potrzebował jako minimum tysiąca, bo wynajmuje pokój czy kawalerkę w dużym mieście drugiemu i 100 wystarczy, bo zajmuje pokój w ojcowskiej chałupie i musi tylko dorzucić się do kosztów prądu itp. Edukacja - 13. Co to jest -średnia z jednego kształcącego się wieczorowo i 10 którzy się nie dokształcają? Kultura i rekreacja 105. Chyba to trochę niepoważne. Po co tyle? Zwłaszcza jak ma na wyżywienie 250? Odzież i obuwie - powiedzmy, choć przy tych samych zarobkach wymagania będą skrajnie różne w zależności od zawodu. Ochrona zdrowia - ok, do dentysty i apteki czasem trzeba (tylko co z przewlekle chorymi? tu na leki może nie starczyć). Transport i łączność - znowuż jakaś średnia nic nie mówiąca o konkretnym przypadku, bo jeden mieszka tuż za murem fabryki a drugi dojeżdża przez pół miasta.
Bierzemy minimum egzystencji też dla 2011. Ten sam problem z odniesieniem danych do konkretnego życiowego przypadku, natomiast przyznaję że za dużo by się tam ściąć z wydatków nie dało, zwłaszcza że dotknięci biedą są zwykle ludzie niezaradni i bez wyobraźni, często chorzy. Niech Ci będzie te 500 :-)
no i weasta faktycznie sczyściło
manipulujesz i szukasz dziury w całym.
Czy wiesz, jak się konstruuje minimalny koszyk żywnościowy? Jak się tworzy normy? Otóż opracowuje się je na bazie badań naukowych. Minimalna racja żywieniowa obejmuje 95% populacji; uwzględnia różne zawody, zajęcia, stan zdrowotny.
Tak więc twoje wygłupy w rodzaju - można wyżywić się za mniej nie mają nic wspólnego z naukowym podejściem do tematu. Minimum egzystencji bowiem ma zapewnić zdrowie i utrzymanie sprawności fizycznej przez dostateczne wyżywienie, a nie przetrwanie na wyniszczającej diecie. Stąd też w wyliczeniach zawsze przyjmuje się górne kwoty lub granice, a nie dolne.
Podobnie też jest z utrzymaniem mieszkania, w której to pozycji są wydatki na nośniki energii, wodę i czynsz. Wg danych GUS przeciętnie na 1 osobę w gospodarstwie domowym w 2011 roku wydano ponad 170 zł na nośniki energii (bez opału) i wodę, nie licząc czynszu czy wywozu nieczystości. Tak więc 350 zł na utrzymanie mieszkania jest kwotą kosmicznie małą. i nie, nie chodzi tu o osoby, które mają darmowe mieszkanie u rodziny bo wtedy nie są one liczone jako osoby samotnie prowadzące gospodarstwo domowe. Chodzi tu o osoby, które mieszkają osobno w pojedynkę. Kwota ta powinna więc uwzględniać również osoby, które muszą wynająć na wolnym rynku jednopokojwe mieszkanie czy choćby pokój, bo nie każdemu przysługuje lokal komunalny (a jest ich jak kot napłakał) i nie każdy miał to szczęście kupić mieszkanie spółdzielcze lub dostać je w spadku po rodzicach.
Twoje rozumowanie zaś można sprowadzić do absurdu - są osoby dorosłe, które są utrzymywane przez rodzinę, więc ich minimum egzystencji wynosi 0 zł. A to jest g... prawda, bo to, że one nie płacą za to, nie oznacza, że koszty ich utrzymania są 0 zł. Tobie się po prostu wszystko myli. Szukasz dziury w całym bo najzwyczajniej w świecie nienawidzisz osób ubogich i nie chcesz, aby państwo, tzn. ogół społeczeństwa w sposób zorganizowany łożył na takie osoby świadczenia. Zamiast więc uczciwie przyznać się do swojej małostkowości, pazerności, cynizmu i wyniosłości i powiedzieć - "osoby ubogie brzydzą mnie i nie mam ochoty dać nawet złotówki na nie", kombinujesz jak koń pod górkę, aby wykazać, że nie można skonstruować żadnej obiektywnej miary miminalnych kosztów życia, na które środki powinien mieć każdy człowiek. jesteś po prostu neoliberałem ze zrytym rozumem, który odrzuca wszelkie miary ubóstwa czy potrzeb dla zasady i swojej wygody.
Proponuję nie zamydlać istoty sprawy rzekomą "naukowością". Astrolodzy też używają liczb i dokonują obliczeń, ale chyba zgodzisz się ze mną że w ich przypadku mamy do czynienia w najlepszym przypadku z praktyką na pograniczu folkloru i psychoterapii, w gorszym - z jawnym oszustwem.
Można sobie oczywiście dokonywać różnych operacji na cząstkowych kwotach kosztów utrzymania, tylko należy rozumieć jak, po co i jak interpretować wyniki. I jeżeli ktoś mi mówi że można skonstruować jedną miarę minimalnych kosztów życia, prawdziwą dla każdego i w całym kraju, to co to jest - brak wyobraźni czy hochsztaplerstwo intelektualne? Tobie pozostawiam odpowiedź na to pytanie.
wierzyć mi się nie chce, że weast spędził dzień myśląc co by tu w odpowiedzi napisać, zamiast pogodzić się z tym że mu thor tyłek skopał
Wiem, że to drastycznie ograniczy na początek Twoją aktywność na forum, ale taka samodyscyplina bywa czasem pożyteczna.
:)
Bardzo dobry pomysł w przypadku prac dorywczych czy np. bezpłatnych staży.
Wymagałby jednak większej kampanii promocyjnej, niż wpis na blogu ;). Ale czy w Polsce?