Żałosne ...
Niemoralnosc kosciola argentynskiego polegala na milczeniu w obliczu zbrodni oraz na blogoslawieniu zbrodniarzom. Verbitsky cytuje siostre ks. Yorio: 'On (Bergoglio) chce byc papiezem. To idealna osoba do krycia zgnilizny. Jest w tym ekspertem."
Na ile moge ocenic, sa to trafne slowa.
Bergoglio, tak jak caly kosciol watykanski, zawsze stal po stronie bogatych i majacych wladze, przeciw biednym i ponizanym. Tak bylo zawsze i nic tu nie zmienia teatralne i autobusowe gesty, z rapsodycznego repertuaru.
Dziwie sie tylko przedstawicielowi lewicy, ktory miast podac fakty, rzuca teologicznymi terminami.
oburza się nazwaniem głowy obcego państwa "chujem". Po czym włazi na swoje fora i wyzywa Maduro (wcześniej Chaveza), Łukaszenkę, Raula Castro (wcześniej Fidela) i wielu innych "głów obcych państw" od skurwysynów, morderców, "lewackich ścierw".
Urocze, po prostu urocze...
Dyrektorka tego teatru powinna przestać nią być. Nie może być tak, że instytucję kultury reprezentuje ktoś, z kogo ust płynie takie szambo. To nie ma faktycznie nic wspólnego z wyrażeniem opini. A ktoś, kto popiera takie zachowania, godzi się na takie żulerstwo, świadomie zanieczyszcza sfery, które gruntownie powinny być od niego wolne. Co innego gdyby ta pani wyraziła swoją opinię wśród swoich kolegów, pod osiedlowym monopolem...
powiedzieć wprost - konfident i tyle.
(też podpisany pod listem) nawet o tym nie pomyślał, zasiada w gremiach programowych dwóch wiodących partii identyfikujących się z lewicą, baza nie widzi problemu, a kierownictwo nabrało wody w usta.
tylko wspolpraca z prawackim rezimem jest godna pochwaly, a z lewackim rezimem potepienia vide PRL - o ile PRL mozna nazwaz rezimem w porownaniu do Argentyny.
Zaiste dziwaczna jest "katolicka moralność". Zbrodnią jest wypowiedzenie brzydkiego słowa na ch. nie zaś wysługiwanie się krwawej prawicowej dyktaturze.
Pani Wójciak okazała się bardzo prymitywną osobą, kompromitującą takimi słowami i siebie i całą lewicową opcję, do której się niby przyznała. Są granice krytyki i ona tą granicę przekroczyła. Nie powinno być na to przyzwolenia na lewicy, a ta weszła niestety w rolę, jaką im pani Wójciak narzuciła, czyli w rolę obrońców chamstwa i agresji. Tak nie można. Trzeba mieć jakieś wyczucie sytuacji. Nie ma usprawiedliwienie dla chamstwa, i na to trzeba zwracać uwagę nie u innych, ale najpierw przede wszystkim we własnych szeregach.
Przy okazji - ze zdziwieniem zauważam na stronie lewicowej reklamę imprezy "Konferencja - FIO kontra ZNP". ZNP jako jedyne próbuje jeszcze walczyć o państwowe szkoły i chronić je przed prywatyzacją, a portal, który winien to wspierać, uczestniczy w reklamowaniu imprezy antyzwiązkowej. Przykre.
Nikt nie protestował jak wysyłano listy domagające się zwolnienia posłanki Pawłowicz z uczelni na której pracowała, za swoją wypowiedź (debilną zresztą) na temat gejów. Myślę, że jakby ją zwolniono to również nikt na lewica.pl nie mówił by o zamordyźmie.
dyrektor finansowanego ze środkow publicznych teatru wyraził prawicowe poglądy, używając ordynarnego zwrotu np. wobec liderów politycznych Wenezueli, to powinien, oczywiscie, odejść ze swojej funkcji i kontynuować dzialalność artystyczną za pieniądze prywatne. Dodam, że analogia nie jest ścisla, bo politycy wenezuelscy mogą u nas budzić sympatię w środowiskach lewicowych, ale nie są dla nikogo autorytetami religijnymi. Wina takiego dyrektora byłaby więc mniesza niż w przypadku p. Wójciak, lecz i tak powinna pociągnąc za sobą konsekwencje. Rzecz w tym, iż taki wypadek nie mial miejsca.
Dodajmy, że KUL jest statutowo uczelnią katolicką, Solidaryzowanie się przez osobę, bedacą jego urzednikiem, z niewybrednym atakiem na zwierzchnika Kościoła katolickiego - to chyba coś dziwnego. Przypuśćmy, ze w Polsce istnieje uczelnia statutowo marksistowska. Jakiś prawicowy dyrektor teatru występuje z prymitywnymi inwektywami wobec Marksa i współczesnych marksistów. Prodziekan tej uczelni się z nim solidaryzuje. Studenci mieliby chyba prawo powiedzieć, że z wyboru zapisali się na studia o profilu marksistowskim a nie wojująco antykomunistycznym i dlatego proponują prodziekanowi popierającemu kampanie antykomunistyczne rozważenie swoich opinii i zachowań. Władze naszej hipotetycznej marksistowskiej uczelni też mogłyby wyciagnąć określone wnioski.
Watpię, wobec tego, czy należy potępiac studentow i władze KUL.
Trafiłeś w sedno. Tym słowem lepiej wyraziłaby to, co wyrazić chciała. Bo to, którym się posłużyła, ułatwia chłopom życie i związek z donosicielami ma żaden. Kierowała się pewnie emocjami a te z reguły utrudniają wyrażenie prawdy.
"Portal Fronda" nie jest katolicki (tym bardziej "ultra"), wręcz przeciwnie, jest "ultraantykatolicki".
Powstał prawdopodobnie, żeby ośmieszać to co niby promuje.
Ja nie jestem katolikiem, ale wcale mi się nie podoba takie chamskie drwienie z tej religii jak robi to ten Terlikowski (jeszcze gorzej niż nazywanie papieża "chujem", co jest idiotyczne po prostu, zwłaszcza jak robi to dyrektorka czegoś tam, tzw. znana osoba, na facebooku).
@Porta Nigra #politycy wenezuelscy mogą u nas budzić sympatię w środowiskach lewicowych, ale nie są dla nikogo autorytetami religijnymi. Wina takiego dyrektora byłaby więc mniesza niż w przypadku p. Wójciak
Nieprawda. Środowiska lewicowe nie powinny dzielić ludzi na równych i równiejszych, to że ktoś ogłasza się adwokatem pana Boga na ziemi nie czyni go ani tymże Bogiem ani 'lepsiejszym' od innych ludzi. Tym bardziej jeśli ten ktoś uwikłany jest w wątpliwe moralnie powiązania z prawicową juntą.
to się zdecyduj, czy oberkonfident został obrażony jako "głowa obcego państwa" czy jako "autorytet religijny". To zupełnie zmienia postać rzeczy.
"Jakiś prawicowy dyrektor teatru występuje z prymitywnymi inwektywami wobec Marksa i współczesnych marksistów."
Przestań manipulować. Kolbuszewska z żadnymi inwektywami nie wystąpiła, lecz wyraziła swoją solidarność osobą, której grożą represję za to, że raz takiej inwektywy użyła. To nie to samo.
Nie oznacza to jednak, że pod tą inwektywą się podpisuje.
Ja też nie uważam, że rynsztokowy epitet był tu na miejscu. Wystarczyło jedno słowo, które zawiera w sobie istotę problemu, a mianowicie "konfident".
Wszystko wskazuje na to, ze – w odroznieniu od asyskiego Franciszka – ten osobnik od lat, konsekwentnie dzialal w taki sposob, by uzyskac maksymalnie duzy wplyw w strukturach kosciola watykanskiego. Nic nie wskazuje bysmy mieli do czynienia z rewolucyjnym wallenrodem. To nie jest kwestia donoszenia, tylko postawy zyciowej.
Co do dyrektorki T8D: jej wpis nijak sie ma do hetolitrow agresji i chamstaw, w tym kulturalnego chamstwa, ktore wydobywa sie z publikatorow, sluzac zamazywaniu rzeczywistosci i ponizaniu wyzyskiwanych oraz inaczej myslacych. Nie wszystko mozna powiedziec spokojnie i ‘kulturalnie’ (w dulskim znaczeniu tego slowa), zwlaszcza komentujac na facebooku, ktore to modium rzadzi wypowiedzi swoimi prawami. Porownywanie zas prof. Pawlowicz z dyr. Wojciak swiadczy albo o jezuityzmie, albo o calkowitym debilizmie.
na Democracy Now jest wywiad z którego wynika, że torturowani księża mieli wrażenie, że nowy papież asystowal torturom
http://www.democracynow.org/2013/3/14/pope_francis_junta_past_argentine_journalist
jezeli osoby które negatywnie wypowiadają się o gejach, to też jest wyrażanie opinii? Nie, lewica by się oburzyła i kazała by zwolnić rektora który użył by homofibcznego języka. Prawica jak i lewica zajmują się głupotami, zwalnianie za chu.. czy homofobię. Dajcie spokój
Różnica pomiędzy krytyką wymierzoną w konkretną osobę z powodu jej konkretnych zachowań (donoszenie na księży, narażanie ich na tortury) a krytykowaniem całej grupy społecznej za inność to dwie zupełnie różne rzeczy. Dlatego, owszem, otwarcie homofobiczny rektor powinien zostać zwolniony, jeśliby się taki trafił.
nie ma dowodów, że Bergoglio na kogokolwiek donosił.
porównanie wypowiedzi pani Pawłowicz i pani Wojciak ma na celu ukazanie hipokryzji zarówno prawicy jak i lewicy. Obie wypowiedzi były wypowiedziami prywatnymi niezwiązanymi z pełnionymi obowiązkami (w przypadku pani Pawłowicz chodzi o pracę na uczelni). Nagonka zarówno z jednej jak i z drugiej strony na w/w panie świadczy o tym, że obie strony niczym się nie różnią i nie zależy im żeby praca na danym stanowisku wynikała z posiadanych kompetencji a z ideologii czy też poglądów jakie dane osoby wyznają. I właśnie taka postawa jest debilizmem.
@ J. Klebaniuk
Nikt nie udowodnił konkretnych zachowań papieża (donoszenie na księży), co w tym wypadku jest pomówieniem. Ale mniejsza o to. Wytłumacz mi, dlaczego o pracy na danym stanowisku mają decydować rzeczy całkowicie z nim nie związane (jak np. stosunek do gejów). Znowu na pierwszym miejscu stawiamy poglądy osób a nie ich kompetencje. I jak w tym kraju ma być dobrze?
Wobec Bergoglio ma obowiazywać zasada lustracji bez dokumentow i dowodów. Skazuje się go, na podstawie tak wątłych dowodow, co najmniej na infamię (określeniem "konfident").
Dla porownania. Antoni macierewicz, wykonując uchwale parlamentu, przedstawil listę kilkudziesięciu... Konfidentow?
Nie, twego slowa nigdy nie uzył. Stwierdzil jedynie, że zgodnie ze stanem zasobów archiwalnych MSW, osoby jego listy były zarejestrowane jako tajni współpracownicy Słuzby Bezpieczeństwa tego resortu.
W reakcji na tak ostrożne wykonanie uchwały sejmowej, stal sie obiektem bezprecedensowej kampanii nienawiści. Autorytet lewicy, Jacek Kuroń, nazwal go, na przyklad, "człowiekiem chorym z nienawisci".
Późniejsze badania archiwalne i procesy sądowe potwierdziły niemal pełna zgodność tzw. listy Macierewicza z faktami. Jedyną pomylkę, wynikajacą z przypadkowej zbieżności imienia i nazwiska, sprostował szybko sam Macierewicz.
Mimo to, osoby z tzw. listy Macierewicza funkcjonują w polskim życiu publicznym jako swego rodzaju autorytety. Przykładem - Michał Boni (TW Znak), ktory po długim czasie przyznal sie do współpracy z SB, choć wcześniej akceptował agresywne ataki swoich obronców (którzy zapewniali, ze Boni nie mógl być TW, gdyż go znają i lubią) na Macierewicza.
Calkowitym immunitetem wobec krytyki cieszą się też persony, ktore donosiły na kolegów w śledztwie. Przykladem - Stefan Niesiołowski. Ich nie nazywa sie "konfidentami", tylko - "naszymi bohaterami" (por. niedawna wypowiedź D.Tuska o S.Niesiołowskim).
Czym tłumaczyć tę skrajną asymetrię?
Jest jednak pewna różnica ciężaru metod działania, SB mimo wszystko nigdy nie stosowało metod chilijskiej DINA, argentyńskiego BdI 601.Można potępiać działania SB,ale nie ciążą na niej metody prawicowych tajnych policji politycznych z czasów brudnej wojny.
Uniwersytet jest jedną z nielicznych ostoi racjonalności i tolerancji. Dlatego jego rektor nie może głosić poglądów faszystowskich, nacjonalistycznych, religijnych, seksistowskich, homofobicznych czy będących przejawem innego rodzaju fanatyzmu czy uprzedzenia. Prywatnie może sobie być kim chce, ale dosyć trudno jest oddzielić te dwie sfery.
Szacunek dla ludzi, racjonalność i tolerancja to są kompetencje, które wymagane są od J.M. J.M. Rektorów. Otwarta homofobia to wyraz pogardy dla ludzi, irracjonalności i nietolerancji.
Tak na marginesie dyskusji. Czy lekarz definiujący homoseksualizm jako "dewiację" ale odnoszący się do homoseksualistów z szacunkiem (jak do każdego chorego) będzie mógł w Twojej totalitarnej utopii być rektorem czy nie?
zależy, jakie okresy historii naszej instytucji slużbowej masz na myśli. Jeśli ten (1944-56), ktorego dotyczą ostatnie ekshumacje na Powązkach, to nie masz racji.
A co myślisz np. o ateizmie, antyklerykalizmie, kosmopolityzmie?
Albo o "mizofamilizmie" (mój neologizm, oznaczajacy wrogość do instytucji rodziny)?
Ciekawe. Lewica radykalna ma spowiadać się z "grzechów" centro-prawicy lub "lewicy" neoliberalnej, że ta broni swoich ludzi (Boni, Niesiołowski). Do czego to doszło, by lewica musiała świecić oczami za... Niesiołowskiego! Może jeszcze za Kulczyka albo Kwacha - najemnika Nazarbajewa?
Analogia między lustracją (i dekomunizacją?) w Polsce a kontrowersjami wokół Franciszka I jest chybiona. Istnieje zasadnicza różnica między jakimiś prowincjonalnymi politykami centroprawicy a papieżem, mającym być w końcu wzorem moralnym dla katolików rzymskich całego świata, a niekiedy i dla innowierców (jestem innej wiary, ale papieża szanuję). Na to nachodzi jeszcze sprawa relacji między Kościołem a juntą a np. postawą KrK w PRL - dwie różne postawy, pokazujące hipokryzję Kościoła argentyńskiego! Nikt też w końcu nie mówi, by zdjąć papieża z urzędu, choć jeżeli oskarżenia Verbitskiego okażą się prawdziwe, to trudno będzie traktować obecnego papieża za autorytet moralny. No, chyba że na zasadzie "bardzo dobrze, że tępił czerwonych", czyli zgodnie z logiką białego terroru. Cała ta batalia toczy się wokół problemu hipokryzji kościelnej, która ma ostatnio wyjątkowo dobry czas na wychodzenie na światło dzienne (pedofilia, domy pracy przymusowej w Irlandii...).
Lustracja (i ewentualna "dekomunizacja" o jaką prawica narodowo-katolicka też walczy) w Polsce miała de facto na celu wykluczenie pewnych osób z możliwości partycypowania w budowie kapitalizmu w Polsce, tak by kapitalizm był jedynie narodowo-katolicki, a nie "postkomunistyczno-liberalny", bo ten pierwszy jest "dobry", a ten drugi "zgniły". Oczywiście nagle pojawiają się "antykapitalistyczne" argumenty, że "nie ma co bronić byłych technokratów i agentów SB chcących dorobić się jako kapitaliści". Bronić nie ma po co, ale nie ma też sensu budować kapitalizm w oparciu o "moralną czystość", czy "walczyć z komuną" 25 lat po upadku reżimu biurokratycznego. Nie wymagamy przecież, by kapitaliści i ich sługusy byli "moralnie bez skazy", bo to zwyczajnie jest bujda.
Tu jest ciekawy tekst o Bergoglio:
http://www.internacjonalista.pl/religia/antyklerykalizm-i-ateizm/2251-horacio-verbitsky-ersatz.html
"Mizofamilizm" świadczy tylko o lukach w twoim wykształceniu ogólnym i humanistycznym. To coś jak "dogoterapia" stosowana przez pismaków, choć każdy posiadacz świadectwa maturalnego powinien wiedzieć jak jest po grecku pies.
...takim obraźliwym epitetem, jest niewybaczalne.
Ale odwoływanie winowajczyni ze stanowiska to jakieś nieporozumienie - powinna stanąć przed sądem i zostać, za swój skandaliczny wybryk, przykładnie ukarana.
Sam nie jestem członkiem żadnego kościoła ale rozumiem jakie znaczenie dla harmonii społecznej one mają.
Bez tej harmonii ( dla słabo zorientowanych wyjaśniam, że chodzi tu o takie pojęcia jak chińskie Niebo czy Tao,
indyjski brahman czy europejski Absolut) nie byłoby warunków do rozwoju społecznego. Społeczeństwa wymyśliły ideał, do którego należy zmierzać by nie zginąć wskutek bratobójczych wojen i niezależnie od tego jak ten ideał jest wcielany w życie przez stojących na ich straży różnorakich kapłanów, to bez tej idealistycznej wiary, życie społeczne prawdopodobnie nigdy by się nie rozwinęło w
stopniu, dającym osobiste bezpieczeństwo pojedynczym osobom.
Nazwanie najwyższego duchowego przywódcy ( w tym wypadku Kościoła katolickiego) takim deprecjonującym wulgaryzmem,
odbiera w jakimś sensie powagę Kościołowi, któremu przewodzi.
A to już jest strata dla całej ludzkości !
Tarak, do więzienia za wpis na FB? Godne Stalina i w jego duchu. Widać, że nie znasz specyfiki FBokowej. Tam połowa ludzi non stop bluzga. Nie, żeby mi to pasowało, ale miejmy jednak proporcje...
Jakby ktoś nie wiedział to także:
- wymyślił bezprzewodową słuchawkę do prysznica,
- scałkował e do X,
- policzył do nieskończoności, dwa razy
Jaki ustroj panuje w Argentynie? Wydaje mi się, ze kapitalizm.
Dlaczego więc Argentynczycy bawią sie w moralne rozliczenia z epoką rzadow wojskowych?
Przecież Marks, Engels, Lenin i Trocki (szczegolnie dwaj ostatnio wymienieni klasycy mieli podstawy do osądzania cudzej moralności; bigsmile) udowodfnili, że moralności w kapitalizmie nie ma i być nie może, bo nie pozwala na to baza ekonomiczna.
zreszta calą prawdę.
Od Kościola katolixckiego w Argentynie wymaga się - diabli wiedza, dlaczego - zeby wsdpieral opcję skrajnie lewicową w tamtejszych konfliktach ostatnich dekad XX wieku.
Dlaczego?
W jakiej sytuacji znalazłby się argentynski Kościol, gdyby ta opcja zwyciężyla, swiadczą pośrednio wypowiedzi p.Wójciak oraz jej zwolenników.
A trzeba dodać, ze Wójciak i jej klub fanów - to opcja "soft" w stosunku do "hardline", reprezentowanej przez skrajne ugrupowania w Argentynie oraz ich europejskich sojkuszników i mentorów.
Ale i opcja "soft" jest wystarczająco wymowna. Na papieża zostala wyvbrana osoba niekonwencjonalna i budząca sympatię. Należy ja więc poddać globalnej nagonce i zaszczuć tylko dlatego, ze niedostatecznie bronila argentynskich marksistow.
Jak, kiedy i jacy marksiści bronili represjonowanych katolikow, kiedy mieli wladzę?
Czy katolicy w Argentynie mieli ustawić sie gęsiego i czekać na wyslanie ich, wiadomymi metyodami, na "śmietnik historii" przez "wojujacych bezboznikow"?
Tak to jest jak się ma za dużo znajomych na facebooku. Albo ktoś się włamał, może służby. Dawno temu chodziłem na hokej w moim mieście. Jak tylko sędzia pokazał faul naszego zawodnika, pół windowni wołało na całe gardło: sędzia ch..., sędzia ch... . Mnie to raziło wtedy. Ale teraz takie zawołanie często jest usprawiedliwione działalnością niektórych przedstawicieli tego zawodu. Albo taki Wałęsa.
Niedługo potępi ch..ów, którzy donosili do SB na księdza Popiełuszkę.
czyli to, z czego składa się fejsbuk. Dobrze, że go omijam z daleka.
aby życzyć wszystkim i każdemu z osobna chociaż godziny słońca i spokoju w wielkanocny dłuższy weekend.
@Czy katolicy w Argentynie mieli ustawić sie gęsiego i czekać na wyslanie ich, wiadomymi metyodami, na "śmietnik historii" przez "wojujacych bezboznikow"?
Chyba nikt kto zna pojecie walki klas nie będzie wyrażał zdziwienia, że prawicowa dyktatura (w tym jej część w postaci kościoła rzym-kat.) zabiła tysiące swych lewicowych przeciwników politycznych. Tak samo nie dziwi prawicowe rozgrzeszanie tychże zbrodni. Jest to pewien wybór polityczny.
Komiczne jest jedynie ta moralizatorska emfaza nt. szefa korporacji z brudną przeszłością oraz beztroskie przekonanie, że usprawiedliwianie prawicowej junty daje moralną podstawę do oceniania "wojujących bezbożników".
były chamskie, niedopuszczalne, świadczące o braku kultury (co jest dziwne w przypadku osoby kierującej teatrem), a do tego oparte na niesprawdzonych informacjach. Niemniej jednak zwalnianie jej było by absurdem, tak jak absurdem było by pozbawianie stanowiska osoby, która powiedziała coś chamskiego o gejach. Absurdem jest również wałkowanie tego przez media i ludzi z prawicy i lewicy, którzy dają się mediom manipulować. No ale wiadomo, że żyjemy w wariatkowie i wszystkie ważniejsze sprawy muszą być spychane na dalszy plan.
Gdzie Marks, Engels, Lenin i Trocki pisali, że w "kapitalizmie nie ma miejsca na moralność" i czy rozumieli to w ten skrajnie wulgarnie ekonomistyczny sposób, jak ty? Marksizm jest nieco bardziej niuansujący, niż się to wydaje tym, co gros swojej wiedzy o klasycznym marksizmie czerpią z wątpliwych produktów "intelektualnych" stalinowskiego biurokratyzmu. Sama walka z wyzyskiem kapitalistycznym ma w sobie duży ładunek moralny.
Procesy junt, a także późniejsze kolejne oskarżenia i wycofywane amnestie, są konieczne, tak samo, jak ocenienie zbrodniarzy stalinowskich. Ale co innego wykorzystywanie "lustracji i dekomunizacji" do pozbycia się przeciwników w drodze do grabieży własności publicznej, a co innego osądzenie antyrobotniczych zbrodniarzy.
Daj sobie spokój z tymi prawicowymi kalkami, które nie różnicują lewicy, za to żądają, by orientować się we wszystkich niuansach prawicowości. Montoneros i PRT-ERP to nie to samo, co stalinizm i nie masz podstaw twierdzić, że dokonałyby masakry Kościoła argentyńskiego, zwłaszcza, że kościół ten miał silne lewicowe skrzydło, podobnie jak chilijski (członkami MIR byli m.in. księża katoliccy). Nie znam przypadku by zwolennicy lewicowego peronizmu (sami uważający się za katolików!), jak i zwolennicy IV Międzynarodówki (PRT była przez długi czas jej sekcją, choć to trochę bardziej złożone ze względu na walki wewnętrzne) kiedykolwiek dokonali masakry chrześcijan. Do tego ta ostatnia wyciągnęła wnioski z błędów bolszewickich i nigdy nie traktowała metod, które narzuciła rewolucjonistom wojna domowa w Rosji za uniwersalne i wskazówki na przyszłość. Zwłaszcza po artykułach Trockiego z lat 30-tych o pluralizmie w państwie robotniczym i źródłach biurokratyzacji ZSRR.
Jaka wersja soft i hard? Co to znowu za brednie? Sugerujesz, że liberalna antyklerykałka to tylko wersja soft "totalitarnego" marksizmu? Bzdury o pokrewieństwie liberalizmu i socjalizmu pisała już w dwudziestoleciu międzywojennym najgorsza reakcja, ale miało i nadal ma to tyle samo wspólnego z rzeczywistością co np. gadanina Korwina o pokrewieństwie postulatów "unarodowienia gospodarki" u Kaczyńskiego z nacjonalizacją pod kontrolą robotniczą ("wszystko to socjalizm").
Rozumiem, że ludzie Kościoła, chcący robić za autorytety moralne, walczący z "grzechami" lewicowości i ateizmu, nie muszą "miłować nieprzyjaciół swoich", a represje wymierzone w bezbożników i marksistów mogą tolerować czy nawet akceptować? No, ciekawe podejście. Rzecz w tym, że Kościół, mający być przecież źródłem moralności, pokazał wyjątkową hipokryzję - w reżimach stalinowskich dzielnie walczył o prawa człowieka, zaś w latynoamerykańskich reżimach antykomunistycznych nie, lub incydentalnie. A przecież to w tych drugich miał znacznie więcej możliwości działania!
Wcale nie jest tak, że pojawiła się "nagonka", ponieważ "wybrano sympatycznego i niekonwencjonalnego" kardynała, ale z tego powodu, że od lat pojawiają się poważne oskarżenia pod jego adresem – zarówno o współudział (Verbitsky na bazie wspomnień Yunio i notatki MSZ_, jak i tolerowanie i brak reakcji (działacz katolicki Emilio Mignone). Te oskarżenia nie pojawiły się z dniem wyboru, ale były znane już wcześniej. Dlatego też sprawę należy ostatecznie wyjaśnić (o ile się w ogóle da), a przecież trudno się dziwić, że taka kontrowersja zainteresowała świat. W końcu papież to nie jakiś Kaczyński, czy Niesiołowski, a junta Videli to nawet nie WRON Jaruzelskiego, choć nie ma czego bronić. Idealnie łykasz PR papieża - sympatyczny, niekonwencjonalny, "ludowy". Jednym słowem, showman na miarę Wojtyły.
Eh... ta prywatna antykomunistyczna krucjata prawicowego neofity. Grunt, by dalej "walczyć z komuną" na rzecz "narodowo-katolickiej" frakcji kapitału.
A kto mówi o więzieniu, panie Bender ?
Mam na myśli sądowy wyrok piętnujący publicznie i skazujący
na pracę społecznie użyteczną, a jeśli w Kodeksie już takiej
kary nie ma, to na grzywnę, na tyle wysoką, by do końca życia zapamiętała, że cywilizowany człowiek takiego języka nie używa.
No, ale z drugiej strony - co to za argumentacja, że skoro na FB inni używają rynsztokowego języka to i mam wolno ?
Chyba Pan tego nie przemyślał.
Powodzenia w walce z chamstwem na FB. Ja już sobie dawno odpuściłem...
Religia jest ogólną teorią tego świata, jego encyklopedycznym skrótem, jego logiką w popularnej formie, jego spirytualistycznym point d`honneur, jego entuzjazmem, jego sankcją moralną, jego uroczystym dopełnieniem, jego ogólną racją bytu i pocieszeniem. Jest urzeczywistnieniem istoty ludzkiej w fantazji, dlatego że istota ludzka nie posiada prawdziwej rzeczywistości. Walka przeciw tej religii jest więc pośrednio walką przeciw owemu światu, którego duchowym aromatem jest religia. Nędza religijna jest jednocześnie wyrazem rzeczywistej nędzy i protestem przeciw nędzy rzeczywistej. Religia jest westchnieniem uciśnionego stworzenia, sercem nieczułego świata, jest duszą bezdusznych stosunków. Religia jest opium ludu.
Karol Marks
A, jesli tak, to dlaczego człowiek lewicy broni honoru fajki wodnej? Czy nie lepiej zajac sie prawdziwa rzeczywistoscia?
Od człowieka, który za "szerzenie"kultury otrzymuje pieniądze od Państwa ( a dyr.Teatru pełni taką misję)oczekuje się przynajmniej minimum "obycia" i inwektywy nie budują dobrego imienia kulturalnego przybytku, kierowane przez osobę o manierach z "magla".W dodatku do chamstwa dodała naiwność dziecka w posługiwaniu się "internetem" co z kolei dyskwalifikuje Ją jako organizatora przedsięwzięć kulturalnych, tegoż Teatru.
Mało macie kontaktu z ludźmi teatru i sztuki, jakby oni nigdy nie klęli i uosabiali ideał "czystej kultury". Już dajcie spokój z tym idealizmem, choć to co piszecie normatywnie wygląda super. Całe społeczeństwo jest bardzo zwulgaryzowane i wymagać od artystów, by cały czas trzymali poziom jest niewykonalne. Zwłaszcza na FB. Nie ma co się tak ekscytować jednym "ch", choć należy takie zachowania krytykować. Ale też w pewnej proporcji.
Trzeba przyznać, ze dyskutujesz rzeczowo.
Niemniej, nie możesz dać - bo jej nie masz - gwarancji - że zwycięska rewolucja w Argentynie przebiegłaby inaczej lepiej niż analogiczne rewolucje w Etiopii, Zimbabwe czy Indochinach, do ktorych doszlo w tej samej dekadzie XX wieku.
Katolicy częstokroć popierali też Fidela, a kiedy Fidel im trochę odpuścił? Jak już na tyle oslabł, że musial. Notabene, Fidel chyba zrozumiał, że "ateizm naukowy" byl slepa uliczką. Szkoda, że nie wcześniej.
Pisząc, ze "świat się zainteresował" domniemanymi wystepkami Bergoglio jesteś malo marksistowski. Czy Marks i Engels oceniali wspólczesne sobie wydarzenia medialne w tym duchu: widać problem est wazny i ciekawy, bo "świat sie nim interesuje"? Nie. Zawsze szukali interesow klasowych i politycznych za serią naglośnionych publikacji.
Tak i my zachowajmy sie wobec "incydentu Bergoglio". Liberalno-nowolewicowy projekt Unii Europejskiej jest w powaznych opalach. A tu pojawia się papiez z innej cześci swiata. Tej, ktora od dekad jest legendą wrogow boghatego Zachodu. W dodatku, papież ten jest nietkniety zachodnią ideologia postępu. Ciekawe, ze New York Times pogonil w pietke. Kiedy wyczerpaly sie zarzuty o "denuncjowanie księży", NYT zaczął wieszczyć, ze ma wiarygodne informacje, iż Bergoglio prywatnie jest za "zwiazkami partnerskimi", ale taktycznie to ukrywa. Teoretycznie, dla NYT bycie za postulatami gejowskimi nie powinno być elementem dyskredytowania Bergoglio. A jednak nim jest. Dlaczego? Bo atrakcyjna u Bergoglio jest jego antyzachodniość. W tym - wrogość do ideologii postępu. Jeśli opinia publiczna uwierzy NYT, ze Bergoglio to taki zamaskowany Cohn-Bendit, przestanie się nim interesować. I o to chodzi.
Niestety, my, dialektycy, musimy nadazać za historią, nad którą przecież nie stoimy, a jedynie ulegamy jej prawom. Marksizm XX-go wieku - trzeba przyznać, rowniez piórem Stalina (w "Zagadnieniach leninizmu") - odkryl, ze globalna walka klas toczy się rownież w skali geopolitycznej i kulturowej.
W totalności globalnego kapitalizmu, ten wymiar wysuwa się na plan pierwszy. Dlatego zabić ideowo Bergoglio chca obrońcy liberalnego status quo. Los aktywistow lewicowych sprzed kilkudziesieciu lat najmniej ich obchodzi. To tylko ich gra. Natomiast rewolucyjni przeciwnicy dominacji Zachodu mogą z Bergoglio wiazać pewne nadzieje. A juz przynajmniwej - nie warto przylaczać sie do nagonki osrodków globalnej trojwładzy (ekonomicznej, politycznej i propagandowej) przeciw niemu.
Ostap_Bender:
ciekawie piszesz ale ze względu na rozmówcę to zawsze będzie tylko nawalanie grochem w ścianę.
"Niemniej, nie możesz dać - bo jej nie masz - gwarancji"
:)
Wydamy jakąś książeczkę cytatów?
Że pan Zych zawsze był po dobrej stronie politycznej. Swego czasu w Dziś - piśmie finansowanym przez Urbana i prowadzonym przez Rakowskiego pisał pochwalne laurki Milerowi i SLD.
Mam trochę tego gówna w piwnicy i jak się wyprze hipokryta to przytoczę mu słowo w słowo.
Dlatego przypominam wszystkim którym Zych próbuje przyznawać bądź odmawiać prawa do dyskusji, żeby mu czasem przypomnieli jaka z niego ...
...cytat zgodnie intencją Autora ?
Trzeba bowiem zrozumieć czym było opium w czasach Marksa.
W lecznictwie światowym znane było od 7000 lat, w Europie od 4000 lat a wczasach nowożytnych upowszechnione przez Paracelsusa jako lek na wszystko, cudowny lek - panaceum.
W pierwszej połowie XIX wieku, dla Marksa i wszystkich mu współczesnych, był łatwym do kupienia lekiem w każdym kiosku i sklepie ( tak jak dziś aspiryna czy panadol), pod nazwą LAUDANUM.
Nieznane były jeszcze jego złowieszcze skutki uboczne,
nastąpiło to dopiero w pierwszej dekadzie XX wieku, a
wycofanie z aptek jako leku powszechnie dostępnego dopiero w 1920 roku.
Więc gdy Marks porównuje religię do opium, to odnosi się do niej pozytywnie a nie negatywnie, jak to się przyjęło wbrew intencji Autora, interpretować jego słowa.
W czasach Marksa laudanym było powszechnie stosowane, ale tylko przez zamożnych , bo nie tylko biedni cierpieli na lęki egzystencjalne, jak to się dziś uczenie mówi.
Depresje i nerwice były powszechne tak jak i dzisiaj,
ale ani psychoterapia ani antydepresanty nie były jeszcze znane - tę rolę spełniało opium, laudanum - lek na wszystkie smutki, ale tyko dla bogatych.
Biedni musieli zadowolić się namiastką psychoterapii w kościele.
Rozumiał to Marks i stąd takie porównanie.
W czasach gdy bolszewicy walczyli o władzę, zdążyła się już upowszechnić negatywna opinia o opium i Lenin cynicznie wykorzystał ten cytat jako oręż ideologiczny do walki z kościołami - nie tylko prawosławnym i katolickim, ale i islamskim, nie zapominając nawet o szamanizmie syberyjskim.
Takie jest przewrotne znaczenie tego cytatu.
Ma Pan rację, zwalczyć się nie da, ale czy warto z używającymi takiego języka w ogóle podejmować dyskusję ?
Trzeba ich ignorować - niech gadają tym językiem między sobą.
Bo oni chcą zaszokować rozmówcę, ale czy mogą zaszokować językiem podobnych sobie ?
Może się znudzą ?
komentarze z Dziś są odlegle od mojego dzisiejszego stanowiska politycznego. Aby nie zmieniać sie w czasach rewolucyjnych, trzeba albo być geniuszem, który ma zawsze rację, albo postacią z anegdoty o krowie, ktora nie zmienia pogladów, lecz wcale jej to chwały nie przynosi.
Per analogiam (si parva magni comparari licet), Trocki nazywał Lenina "zawodowym eksploatatorem zacofania w rosyjskim ruchu robotniczym", a ten odwdzieczal mu się epitetetm "Juduszka" (demagog i oszust z kart Saltykowa-Szczedrina).
Niemniej, komentarze te nie są laurkami na cześć SLD, a wręcz na odwrot. Przepełnione są jojczeniem, że SLD nie jest lewicowy. A to wielka szkoda - wieszczy komentator - bo przecież lewica, nawet byle jaka - to mniejsze zło wobec prawicy.
W sumie, komentator Dziś mowił to, co lewica alternatywna w glównym swoim nurcie mowi dzisiaj. Zwolennikow ugrupowan pozaparlamentarnych pytal on, jaką siłę one realnie reprezentują. Dziś, kiedy PPP i Nowej Lewicy już nie ma, trudno odmowić mu racji.
Tak więc komentator ów do roku 2005 był rzecznikiem ideologii lewicy alternatywnej z lat poźniejszych - aż do roku 2013. Można mu przyznać, że w jakimś stopniu wyprzedził epokę.
Problem w tym, ze historia nie stoi w miejscu, a ów komentator (por. wcześniejszy wpis za nia nadaża). W szczegolności, juz wie, gdzie jest siła rewolucyjną, zdolna poruszyć zaskorupiała totalność społeczna III RP. A ze ta sila nie nazywa siebie lewicą. Marksizm - uczył autor "Ideologii niemieckiej" - nieprzywiązuje wagi do "imion" (nomina) wlaśnie dlatego, paradoksalnie, że jest nominalizmem. Imię - to tylko treść rzeczy. Ważna jest jej treść, czyli mlodomarksowski "korzeń".
Dialektyk, jak uczyl Ludwik Waryński, nie stoi ponad historią, tylko ulega jej prawom. Musi być cierpliwy (i umieć czekać, jak radzil Trocki). Za niewiele lat, wszyscy będziecie mysleć to, co wspomniany komentator - nomen(!) omen - dziś. Skad to wiem? Stąd, ze zawsze tak jest. Trzeba tylko po trockistowsku poczekać, a w pełni zgodzimy sie w ocenie papieża Franciszka, antysystemowych ruchow, ktore nie boja sie słowa narod itd.
PS. Swoją drogą, żeby insynuować oportunizm komuś, kto poparl opozycję w roku 2010 (równie jej "sprzyjającym", jak rewolucyjnym siłom w Rosji "sprzyjały" lata 1908-13; bigsmile), trzeba mieć wnikliwość i lotność Albina Siwaka.
i szepczac 'nie' - pozwolil.
Zgwalcic sie proboszczowi. W tataraku.
pomiedzy tym Francem i JPII.
Po co te wypociny. Jutro idę do piwnicy i poszukam. Wpiszę tu co lepsze rzeczy z palca i będzie jasne.
I po co piszesz o sobie w trzeciej osobie?
A Ikonowiczowi dupę lizałeś i podobno chciałeś konkretnej korzyści.
nawet nie próbuj. Za trudne będzie.
Ikonowicz byl zajęty. Przez "górnika-adwokata".
*
Porta,
Dać gwarancji nie mogę. Ale żadne gwarancje w społeczeństwie nie są stuprocentowo pewne i możliwe. Można tylko, bazując na faktach, domniemywać, że coś jest odmienne od czegoś innego. I tak też, bazując na tym, jak wyglądała PRT, Montoneros, czy MIR, wnioskuję, że nie można ich zrównywać ze stalinizmem i jego kampanią likwidacji religii (swoją drogą skrajnie niemarksistowskie jest zwalczanie religii za pomocą represji, ponieważ nie odnosi się to do SPOŁECZNO-MATERIALNYCH jej źródeł). Co nie znaczy, że pozytywne tendencje nie mogłyby zostać wyrugowane lub osłabione na rzecz negatywnych (przykład z sowietyzacją Kuby, do którego się odnosisz świetnie to pokazuje; obie wymienione partie marksistowskie uległy też, w warunkach walki zbrojnej z dyktaturami, silnej militaryzacji upośledzającej demokrację wewnętrzną). Demokracja robotnicza, za którą optowały PRT i MIR, to pewna zasada normatywna, ale nigdy nie wiemy na 100%, że dana partia ją zastosuje - może zastosować biurokratyczną dyktaturę w postkapitalistycznym państwie, lub przeciwnie, w ogóle nie ruszyć kapitalizmu. Dla mnie, jako marksisty, istotne jest nie to, by dawać "gwarancje", ale tak kreować myślenie i działalność polityczną, by nie dochodziło do takich czy innych degeneracji - np. poprzez realny udział mas w kontroli ciał rządzących (najlepszy gwarant antydegeneracyjny). Nigdy nie wiemy, co przyniesie kolejny rząd, kolejna zmiana społeczna, na ile procesy które niemal powszechnie uchodzą za pozytywne (np. skolaryzacja) nie przyniosą jakichś paradoksalnych negatywnych efektów przez nikogo nie przewidzianych. Czy PRT mogła zostać kolejną partią biurokratyczną? Nie można tego wykluczyć, ale nie można też tego powiedzieć. Cholernie ważne jest bazowanie na tym, co się dzieje, a nie na tym co się mogło wydarzyć - bowiem, by się wydarzyło, koniecznym byłoby wiele uwarunkowań, które teraz pominę. W każdej partii rewolucyjnej oraz w każdym państwie rewolucyjnym toczy się walka klas na poziomie ideologii i gospodarki. To, która z sił wygra, determinuje w dużej mierze przyszłość (w granicach tego co materialnie możliwe oczywiście).
Nie wydaje mi się, by przykład Wietnamu, Kuby i Etiopii były adekwatne w odniesieniu do PRT. Zwłaszcza ten ostatni przypadek to zupełne nieporozumienie. Czy Mengistu miał jakąś wiedzę o marksizmie, jakiekolwiek doświadczenie z ruchem robotniczym, z walką różnych kierunków w ruchu robotniczym, czy chociażby chłopskim, tak jak PRT, MIR czy peroniści? Skąd! Czysto technokratycznie wzorował się na Stalinie i NRD, kopiował wszystko, bo "tak wypada", idąc za prestiżem "antyimperialistycznego" ZSRR (bardzo dwuznacznego w stosunku do krajów "Trzeciego Świata"). Dokonał przymusowej kolektywizacji w kraju, gdzie nie było najmniejszych warunków materialnych do tego typu działań, a przecież, jeżeli chcemy być zgodni z marksizmem to przypomnijmy, że przeciwko tego typu pomysłom wystąpili zarówno Engels (tak już wtedy!), jak i Lenin, czy Trocki. Co nie zaskakuje, Mengistu nie rozumiał źródeł radzieckiej kolektywizacji, jej dość przypadkowego i koniunkturalnego charakteru (pod wpływem warunków wewnętrznych i zewnętrznych, pisze o tym ciekawie Kagarlicki w "Imperium peryferii"). Kolektywizacja za pomocą aparatu reżimu biurokratycznego musiała przynieść opłakane skutki, zwłaszcza kiedy rządząca biurokracja ubzdurała sobie, że jest w stanie zbudować komunizm w graniach geograficzno-politycznych swojego kraju. Potwierdziło się to także w przypadku Etiopii.
Franciszek I.
Nie widzę w tym nic odkrywczego, że "liberalny i antyklerykalny" odłam kapitału "atakuje" Kościół. Jest to przejawem partykularnych interesów tego segmentu kapitalizmu. Inny odłam będzie z kolei robił z niego autorytet i "papieża ubogich". Daj spokój z tą "zachodnią ideologią postępu", i "nowolewicową" UE (sic!!!). Znowu używasz prawicowej emocjonalnej kalki myślowej, która więcej zaciemnia niż rozjaśnia. "Ciemne siły postępu chcą zniszczyć cywilizację katolicką" - tak należy odszyfrować to, co piszesz. Nie mam racji? Wybacz, ale dla mnie to bujda, nawet jak się ją podbuduje "analizą klasową". "Ideologia postępu" jest tutaj kwestią wtórną - dlaczego?, o tym poniżej.
Sam papież, jeszcze jako kardynał, dał się poznać jako co prawda moralizator wobec bogaczy, ale też zalecający pokorę biednym (relacja Verbitskiego). Bergoglio nie jest papieżem ubogich, "papieżem Trzeciego Świata". By nim zostać musiałby dokonać ogromnej redystrybucji bogactwa kościelnego i ustanowić faktyczną, a nie formalną, zasadę ubóstwa. Konserwatyści nie są od tego, by biednych wspierać, a "szkodzić" bogatym. Wszystkich trzech ostatnich papieży uznawano za "przyjaciół biedoty", rzecz jednak w tym, że stoją (stali) oni na straży interesów kościelnego kapitału i dlatego nie mogą odegrać roli, jaką przypisuje (przypisywała) im "lewica patriotyczna". Mogą być gesty, ale gmach interesów pozostanie przecież nienaruszony. W innym przypadku czekałby ich los Jana Pawła I (nie sugeruję, że właśnie dlatego zabito tego papieża, mówię tylko o "losie"). Paternalizm niekiedy jest potrzebny dla PRu i utrwalenia złudzeń biednych. Dlatego też nawet jak liberalno-demokratyczny odłam kapitału atakuje papieża za reakcjonizm, nie oznacza, że lewica powinna stawać w jego obronie. W obecnych warunkach (papież jako strażnik interesów kapitału i biurokracji watykańsko-kościelnej) jest to walka wewnątrz obozu kapitału i bogactwa, zgromadzonego dzięki rentierstwu, wyzyskowi, czy - będzie ostre... - ogłupianiu mas (choć, zniuansuję, nie tylko). Z reguły jest tak, że konserwatyści i liberalni demokraci atakują się wzajemnie za brak akceptacji swojej ideologii, które są albo "postępowe" albo "reakcyjne". Kiedyś "ideologią postępu" był liberalizm ekonomiczny i świeckie państwo, ale czy należało popierać zmurszały gmach kościelnych interesów post-feudalnych, ba! mówiąc za "Manifestem..." "socjalizmu reakcyjnego"? 3 x NIE!
Pisząc o "zainteresowaniu świata" zastosowałem skrót myślowy, ale w żadnym razie nie jest to sprzeczne z teorią walki klas. O tym, że walka klas toczy się w kulturze i wewnątrz partii burżuazyjnych, kościołów, państw jest czymś oczywistym dla większości niestalinowskich marksistów (stalinizm wszystkie lewicowe nurty traktował jako CELOWE oszustwo). Dlatego tak ważne jest oddziaływanie na lewicowe skrzydła socjaldemokracji, czy radykałów kościelnych, by pewne poglądy, wynikające z krytycznego podejścia do konserwatywnego świata, utrwalać i "ciągnąć w lewo" ku sojuszowi z lewicą rewolucyjną na rzecz demokracji robotniczej.
"Mam trochę tego gówna w piwnicy"
"Dziś" gównem nigdy nie było. Mimo, że było powiązane z SLD, z Rakowskim, czyli restauratorami kapitalizmu, i betonem pro-stano-wojennym (np. atakując ideę strajku czynnego, ale warto było poczytać o tym, jak była biurokracja podchodzi 20 lat po PRL do niezależnej akcji robotniczej), to było jednym z ciekawszych pism, zwłaszcza, że istniał tam duży pluralizm i tolerancja dla dobrych marksistowskich tekstów (Roj Miedwiediew, Włodzimierz Lebiedziński). "Dziś" zawsze warto było przeglądnąć, w przeciwieństwie do "Forum Klubowego", czy "Myśli socjaldemokratycznej", które są przejawem wyjątkowego intelektualnego uwiądu SLD.
Ostap #Dokonał przymusowej kolektywizacji w kraju, gdzie nie było najmniejszych warunków materialnych do tego typu działań, a przecież, jeżeli chcemy być zgodni z marksizmem to przypomnijmy, że przeciwko tego typu pomysłom wystąpili zarówno Engels (tak już wtedy!), jak i Lenin, czy Trocki.
Nieprawda. Argument o "najmniejszych warunkach materialnych do tego typu działań" to mieńszewickie credo przeciwko Leninowi.
Ostap #Kolektywizacja za pomocą aparatu reżimu biurokratycznego musiała przynieść opłakane skutki, zwłaszcza kiedy rządząca biurokracja ubzdurała sobie, że jest w stanie zbudować komunizm w graniach geograficzno-politycznych swojego kraju.
Z marksistowskiego punktu widzenia nie sposób likwidacji prywatnej własności na wsi uznać za "opłakane skutki", a to ten skutek ma pierwszeństwo w ocenie tejże kolektywizacji. Jeśli przyniosła ona opłakane skutki, to w Polsce (1948-1953) gdzie nie udało jej się przeprowadzić.
Pienisz się. I o to chodzi. I w tym stanie cię pozostawiam...
Na jakiś czas.
łatwo dajesz się podpuszczać bo sam z siebie wała robisz to jeszcze kiedyś cię pownerwiam
Nasza wiedza o sytuacji w Argentynie pochodzi na ogol z drugiej ręki. Można przypuścić, ze Bergoglio był sceptykiem wobec rewolucji w Argentynie (biorąc pod uwagę doświadczenia Kuby i Nikaragui trudno mu w jakiejś części nie przyznać racji), a jednocześnie starał się przeciwstawiać terrorystycznemu wymiarowi rządów wojskowych.
Do wykorzystania są pewne analogie z Polską. Nieżyjący już prymas Glemp przyznal po latach, że ma zastrzeżenia wobec swojego postępowania wobec ks. Jerzego Popiełuszki. Czy da się jednak podtrzymać najdalej idące zarzuty wobec Glempa, ktore w stanie wojennym i później formulowali przedstawiciele laickiego odłamu opozycji? Nie.
Tak więc i z oceną Bergoglio należy uważać. Na pewno nie był on żadnym zwolennikiem ani "konfidentem" dyktatury.
"walka klas" na pewno się toczy, tylko że przebiega inaczej niż można to sobie wyobrażać na podstawie pism klasyków. W szczególności, "klasycy" nie przewidzieli długotrwałego uwiądu ruchów rewolucyjnych, nawiązujących do marksizmu ortodoksyjnego. Obawiam się, że sami tu byli w jakimś stopniu winni. Tym, że nie docenili kwestii narodowej (a czym były rewolucje XX wieku, meksykańska, rosyjska, chińska, kubańska, jeśli nie buntem przeciw dominacji obcych mocarstw - w pierwszym, trzecim i czwartym przypadku lub nieudolności własnej elity władzy w prowadzeniu wojny - w przypadku drugim) i za bardzo postawili na epigoński wobec Oświecenia, dziś już anachroniczny "naukowy pogląd na świat" XIX wieku. W tych punktach już się nie da do nich mechanicznie nawiązywać.
Ubawiła mnie pojawiająca się u niektórych wiara w przedstawiciela elit (tutaj: dyrektorka teatru) jako nieskazitelnego nadczłowieka, który nawet słowem nie zniża, a może nie ma prawa zniżyć się do poziomu plebsu (-:
Swoją drogą, to ona nie nazwała chujem papieża, lecz nazwała chujem konfidenta, uznając jednocześnie wybór takiej osoby za nieodpowiedni. To jednak różnica.
----------
Porta Nigra, a jaki jest ten "nowoczesny pogląd na świat", mógłbyś sprecyzować?
"wiara w przedstawiciela elit (tutaj: dyrektorka teatru) jako nieskazitelnego nadczłowieka, który nawet słowem nie zniża, a może nie ma prawa zniżyć się"
Chyba nie chodziło tu o wiarę w nieskazitelnego nadczłowieka lepszego od "zwykłych ludzi", tylko o to, że "znana" (powiedzmy, że znana) osoba znająca zasady poruszania się w tym środowisku mediów (nawet niszowych) ma na tyle instnktu (bo nie przypuszczam, że rozumu), żeby nie mówić czegoś co może się komuś nie spodobać, wywołać kontrowersje (nawet takie) czy przynieść jej jakieś kłopoty.
Oni zwykle cenią sobie spokój i przynależność do "elit", a nie wyrażanie własnego zdania (jeśli już mają zdanie na jakiś temat).
Getzz, dobrze, więc niech pierwszy rzuca kamieniem ten, który nigdy nie zaklął, ani nie popełnił w życiu faux pas.
Ale w moim mniemaniu dyrektorka nie jest od podobania się, tylko kierowania teatrem. Jest zwyczajnym człowiekiem, więc ma prawo do ludzkich zachowań, jak każdy inny. Różnica jest tylko taka, że za sprawą facebooków i innych tego rodzaju wynalazków w pewnych sferach zaciera się różnica między tym co publiczne a prywatne. I należy się nauczyć z tym żyć, zamiast co rusz pałać świętym oburzeniem, jak jakaś dewotka, gdy tylko... człowiek okaże się tylko człowiekiem. W dodatku prywatnie.
.. tak... nie musi "być kulturalna", więc równie dobrze dyrektorem teatru ,filharmonii,czy Opery może zostać "smakosz" z piwiarni na rogu, który zna nie tylko takie "wyrazy" a nawet sprawniej sie nimi posługuje, a jaki posłuch miałby wśród personelu...nieocenione.
...czytając to co piszą obrońcy dyrektorki teatru,zaczynam wątpić w możliwość 'zaistnienia " formacji lewicowej, która miała by szansę na większe niż 15 % poparcie przy urnach wyborczych. Dlaczego? bo człowiek pracy,niezależnie od pozycji materialnej i piastowanego stanowiska,chce rozwijać się nie tylko awansując jako doświadczony fachowiec,ale pragnie też lepszego życia dla swych dzieci i następnych pokoleń.Taki awans,to nie tylko zewnętrzne atrybuty dostatku,ale często usilne dążenie do zaistnienia w środowisku ,jako osoba "kulturalna i dobrze wychowana",która może poszczycić sie porządną rodziną,która,nie przynosi wstydu. jeśli nawet przekleństwa są w "użyciu" to tylko w "domu" itd. Wszelkie obnoszenie się z chamskim zachowaniem jest u innych nie tolerowane. Jest to pewnie jakiś rodzaj hipokryzji,ale któż jest bez wad.lekceważenie nagannego zachowania osoby, odpowiedzialnej za placówkę KULTURALNĄ,jako usprawiedliwioną, ( lewica to takie tolerancyjne środowisko) bo prawie prywatną opinię o Papierzu nie przysporzy głosów Lewicy,bo niewielu będzie chciało utożsamiać sie z lewicą,która nazywa Ich duchowego przewodnika "Ch...m" . .. Katolicyzm,to nie moja bajka, ale są pewne granice,których sie nie przekracza,ale to wiedzą tu nieliczni.
Bambosz, jeśli o mnie chodzi, to takim dyrektorem może zostać nie tylko ""smakosz" z piwiarni na rogu", ale nawet Ty. O ile oczywiście będziecie mieć pojęcie o prowadzeniu teatru i ani on nie będzie służbowo promował "smakowania", ani Ty nie będziesz szerzyć kołtuństwa, czy jak wolisz "usilnego dążenia do zaistnienia w środowisku". Szczerze przyznam, że prędzej uwierzę w to pierwsze.
Druga sprawa, to nie była wypowiedź o "Papierzu" - przy okazji, cudowna ortografia, szacunek! - lecz o człowieku, którego na to stanowisko wybrano. Jeśli ktoś napisze, że nieuk został dyrektorem szkoły, to przecież wiadomo, że nie jest to zamach słowny na tę instytucję, ale dezaprobata dla nieodpowiedniego wyboru.
..oczywiście,że chodzi o dezaprobatę Jego dawniejszej działalności,ale sposób na wyrażanie opinii,to właśnie "kultura" .Mam ostatnio wrażenie,że Polacy,stali sie bardzo prymitywnym społeczeństwem,a ton nadają agresywni,niekompetentni,nie potrafiący posługiwać się ojczystą mową (kalecząc i używając słów niecenzuralnych) "prawie" dziennikarze. Ponieważ przykład idzie "z góry" to czarno widzę ciąg dalszy, a wiaderka na głowach nauczycieli to będzie sprawdzony sposób na przyspieszoną edukację. Moim zdaniem,czas na zweryfikowanie sposobów na wychowanie przyszłych pokoleń,bo to też jest zadanie Lewicy.