@w miarę gdy narasta w Polsce kapitalizm oraz związane z nim negatywne zjawiska, nasila się też w różnych środowiskach „walka z komuną”
Ani nic w tym dziwnego, ani żadna choroba, kapitalistyczny establiszment i ich machina propagandowa po prostu trafnie lokalizują jedyne groźne dla nich zagrożenie, atakując prewencyjnie.
doprecyzować kwestię tego, jak skutecznie wielu narodowców "ustawiło się" w czasach PRL-u. Życiorys Bolesława Piaseckiego, przedwojennego lidera RNR "Falanga", a późniejszego posła czterech kadencji i członka Rady Państwa, jest dość powszechnie znany. Jednak lista ONR-owców, współpracujących z "komuną", jest dłuższa:
- Jerzy Hagmajer – poseł na sejm PRL III, IV, V i VI kadencji,
- Jerzy Korycki – po II wojnie publicysta, pisarz, działacz sportowy,
- Jerzy Kurcjusz – po wojnie na emigracji, w 1947 r. wraca do Polski, gdzie zostaje prawnikiem, pisze doktorat,
- Edward Muszalski – po wojnie radca prawny, wykładowca,
- Leszek Prorok – dwukrotnie aresztowany w okresie stalinowskim, lecz później zadomowił się w strukturach jako znany pisarz i publicysta,
- Ryszard Reiff – 1944-46 więziony na terenie ZSRR, w PRL poseł na sejm IV i VIII kadencji, 1981-82 członek Rady Państwa,
- Witold Staniszkis – więziony w okresie stalinowskim, później uzyskał tytuł doktora nauk ekonomicznych.
Przedwojenni endecy byli ponadto rdzeniem kard Ministerstwa Ziem Odzyskanych.
Na marginesie, ciekawym przypadkiem jest także Włodzimierz Sznarbachowski, który po 1945 r. zrewidował swe przekonania i związał się z PPS-em na emigracji.
Opisane powyżej przypadki kliniczne to Wolacy.
..Pana artykuł,to wnikliwa diagnoza chorego Państwa.Infekcja 'antykomusza" objęła większą część Narodu,ale nie tylko nie leczy się tej choroby,ale infekuje następne pokolenia odmóżdżając poprzez "burdelizowanie" systemu nauczania i sprowadzając programy szkolne do podstawowych umiejętności, czyli do wykonywania nieskomplikowanych prac i najniższych za nią płac....jak łatwo rządzi sie analfabetami ...(nie koniecznie w sensie dosłownym)
Choroba psychiczna jaką jest dzisiejszy "antykomunizm" infekuje szerokie kręgi społeczeństwa. Ta choroba oraz totalna bierność czynią z Polski zombieland. W dobie dzikiego neoliberalnego kapitalizmu antykomunizm PO,PIS czy innych środowisk prawicy i ultraprawicy jest naprawdę kuriozalny i przerażający.Czy to jest wynik cynicznej postpolitycznej gry czy zwyczajnie głupoty to inna sprawa.
jak to bywa w pośpiechu ,miał być "Panie Piotrze"...
Dla ogromu ludzi PZPR jest historią, odległą nierzeczywistością. Młodzi ludzie ucząc się o PRL traktują ją na równi z Grunwaldem. Fascynatów historii jest niewielu, dlatego niezbędne są uproszczenia. Z czym więc kojarzy się "komuna" ludziom jej niepamiętającym, urodzonym w latach '80 albo później?
1. Brak możliwości wyjazdów z Polski na Zachód.
2. Wieczne braki zaopatrzenia w sklepach z jednej strony i "żółte firanki" z drugiej.
3. Stan wojenny. Władza wyprowadza czołgi przeciw obywatelom.
4. Prześladowanie opozycji.
I gdzieś dopiero w tym miejscu można pisać o pracy dla każdego, zabezpieczeniu socjalnym i książeczkach mieszkaniowych z perspektywą jego dostania.
Nie można zapominać ani o pozytywach ani o negatywach. W zależności od źródła nacisk kładziony jest w innym miejscu.
Również interpretacja tych zjawisk jest skrajnie odmienna.
Ludzie nieco starsi, wychowani w PRL też ambiwalentnie oceniają ten system. Nie ma więc jasnej odpowiedzi na temat oceny spuścizny PRL.
Ponadto ludzie patrzą na mapę i widzą jakie niedobitki zostały z poprzedniego dwubiegunowego świata. Kuba, Korea, Białoruś - świetne towarzystwo.
Czy znając te wszystkie fakty można się dziwić, że zwykły człowiek nie ma ochoty powrotu do nieboszczki? Dostając ten cały social i upaństwowienie wraz z dobrodziejstwem inwentarza czyli np. zabraniem paszportów?
Tym bardziej, że jest naprawdę pokaźna grupa ludzi dla której tzw. bezpieczeństwo socjalne nie jest najważniejsze i nie oczekują od państwa że im je zapewni.
Inni którzy tego oczekują wolą system w stylu Szweckim bądź Niemieckim, kapitalizm z ludzką twarzą.
@tymas, opinia publiczna na pstrym koniu jeździ a że kapitalizm coraz bardziej pokazuje swoją prawdziwą szkaradną twarz, to jest zagrożenie że może się odwrócić od jego dobrodziejstw które tak zachwalasz, to jest zagrożenie które elity rozumieją a ty nie.
jest dużo więcej.
Sam Autor w swoim świetnym tekście propaguje jeden z nich.
Chodzi mianowicie o przekonanie, że PO rządzi nieudolnie.
To nieprawda. PO konsekwentnie i bardzo sprytnie realizuje politykę neoliberalną.
Jej celem jest oddanie całej władzy w ręce prywatnych korporacji ponadnarodowych, a tak właściwie w ręce ich właścicieli.
Podporządkowana ta polityka jest teorii Vifredo Pareto, który twierdził, że nie warto produkować dla 80% ludzkości, bo oni przynoszą jedynie 20% zysku, a zużywają nieodnawialne zasoby Ziemi.
prawdziwym, realnym, groźnym i poważnym niebezpieczeństwem jest w roku 2013 faszyzm. Nic bardziej sensownego i ważnego zwalczać go ponad 6 dekad po klęsce III Rzeszy i Włoch Mussoliniego czy 4 dekady po zgonie Franco i Salazara. A jakiej odwagi wymaga walka z tym, z czym bohatersko walczą największe media i instytucje, intelektualiści i autorytety, gwiazdy popu i sportu itd.!
dyskutować o dzisiejszym antykomunizmie, należy ustalić, czego on dotyczy. Jego układem odniesienia nie jest na pewno ustroj kolektywizmu gospodarczego. Ten ostatni zostal wyprobowany w Rosji po roku 1918 i od razu poniosł totalne fiasko. Zakłdał on - usciślijmy - przejmowanie przez panstwo wszystkich produktów ludzkiej aktywności gospodarczej. Państwo miało następnie dzielić to wszystko, co przejeło.
Efektem był masowy głód. Lenin i Trocki, uswidamijąc sobie klęskę komunizmu, zastąpili go tzw. NEP-em, czyli skrajnie wolnorynkowym kapitalizmem pod kontrolą partyjnej nomenklatury, która swoją władzę wykorzystywala do korumpowania się kosztem biznesmenów i kupców. NEP okazał się nie do utrzymania, gdyż wzbogacone dzięki niemu warstwy prywatnych wlaścicieli prędzej czy później obaliłyby nomenklaturę. Dlatego władze przeprowadziły terrorystyczną kolektywizację rolnictwa, potem zaś pelną konfiskatę własności. Tak odbudowany kolektywizm przetrwał kilka dekad dzięki wymuszanej szantażem militarnym i dyplomatycznymi obietnicami dostawie żywności, dóbr materialnych i technologii. Przy pierwszej okazji, został zlikwidowany przez swoich nomenklaturowych zarzadców. Trafił do lamusa historii, gdzie wysyłał swych wrogów.
Ale komunizm - to nie tylko zbankrutowany kolektywizm ekonomiczny.
Radosław Sikorski utworzył swoją "strefę zdekomunizowaną" w Chobielinie
"przejmując" od państwa znaczną posiadłość za 1200 dolarów USA. To przedstawiciel nowej wyrosłej na antykomunizmie elity, czy jak kto woli nowej, solidarnościowej nomenklatury. Żeby taka grabież publicznego mienia mogła mieć miejsce, należało przedtem zakwestionować zasady tworzące poprzedni system i uznać państwowy majątek, jaki zgromadzono w PRL (czy jak chcą ultrasi transformacji majątek państwowy w ogóle) jako mienie porzucone, czyli dokładnie w taki sam sposób, w jaki po wojnie traktowano mienie poniemieckie...
A to przecież tylko jedna, pierwsza z brzegu z funkcji fetyszu, któremu na imię "antykomunizm"...
Będzie co analizować za parę dekad, choć mam nadzieję że szybciej to nastąpi i jeszcze ja tego dożyję...
- w tym innym rozumieniu są rządy (wedlug określenia Milovana Dżilasa) "nowej klasy". Tak "klasa", czyli nomenklatura monopartii rządzącej w czasach bloku radzieckiego, wskutek transformacji gospodarczej stracila monopol na wlasnośc gospodarczą. Wbrew pozorom, bylo to dla niej korzystne. Nie obciąża już jej zaspokojenie potrzeb ogółu. Zachowuje natomiast pozostałe monopole nomenklaturowe: opiniotworczy, informacyjny i polityczny. Obraz sytuacji zaciemnia dokooptowanie przez nią - przy okrągłym stole - grupy opozycjonistow z ostatnich dekad PRL (np. T.Mazowieckiego i A.Michnika). Nowa klasa godzi się z pluralizmem pod warunkiem, że bedzie on przez nia kontrolowany. Jeśli ten warunek jest spelniony, to nic jej nie przeszkadza prawica (S.Niesiołowski), partia chadecka cZy endecka (z Giertychem jako liderem). Oczywiscie, prominentni załozyciele nowego systemu rządów nowej klasy powoli, ze względów biologicznych, schodzą na dalszy plan (Cz.Kiszczak). Te ubytki uzupełnia jednak napływ "posiłków", wywodzących się zresztą częstokroć z rodzin i dynastii nowej klasy (por. prezenterzy telewizyjni typu Piotr Kraśko).
Otoz antykomunizm roku 2013 nie zwraca się przeciw abstrakcyjnej utopii kolektywizmu gospodarczego. Nie walczy też z historia. Występuje natomiast przeciw nowej klasie oraz systemowi jej przywilejów, czyli III RP.
Po raz setny to samo, ale trudno, skoro druga strona po raz setny zrównuje stalinizm z komunizmem.
"Pierwsze trzy lata po przewrocie były okresem otwartej i zażartej wojny domowej. Życie gospodarcze pozostawało całkowicie podporządkowane potrzebom frontu. Kultura tułała się po kątach, ale charakteryzował ją śmiały rozmach myśli twórczej,[...] cechowało ją jednak niezwykłe ubóstwo środków. Jest to tak zwany okres "komunizmu wojennego" (1918—1921), który stanowi heroiczną paralelę względem "socjalizmu wojennego" w krajach kapitalistycznych. W tamtych latach zadania gospodarcze rządu radzieckiego sprowadzały się przede wszystkim do tego, by podtrzymywać przemysł zbrojeniowy, a także wykorzystać skromne zapasy pozostałe po czasach dawniejszych na potrzeby wojny i dla uratowania ludności miast przed śmiercią. Komunizm wojenny był w istocie rzeczy systemem reglamentacji spożycia w oblężonej twierdzy" [Trocki, Zdradzona rewolucja"].
Ustanowiona w 1917-1918 demokracja radziecka nie była w stanie, w warunkach wojny światowej a potem domowej, pokonać trudności gospodarczych, których nie spowodowała. Tak więc trudno osądzać na tej podstawie "kolektywizm gospodarczy". Kontrolę robotniczą, będącą reakcją na załamanie się kontroli kapitalistycznej nad gospodarką, przerosła sytuacja, tym samym jedynym SPRAWNYM mechanizmem stał się aparat państwa rewolucyjnego. Oczywistym jest, że w takich warunkach szybko dochodzi do degeneracji biurokratycznej lub militarystycznej, ale pytanie jest o jej głębokość i zakorzenienie społeczne. Do połowy lat 20-tych zakorzenienie to nie było jeszcze nieodwracalne, potrzeba było jedynie woli politycznej. Stąd, od końca 1923 roku walka Trockiego o demokratyzację partii bolszewickiej i związków zawodowych (przez którą trafi stopniowo znaczenie jako polityk), zaś z coraz większą poprawą warunków materialno-gospodarczych pojawia się postulat już nie tylko powrotu do demokracji rad, ale i demokracji rad z pluralizmem partyjnym (początek lat 30tych). Gdy w 1924 roku Trocki wydał "Nauki Października", gdzie napisał że rewolucja dokonała się w imię władzy rad, a nie władzy partii, spotkał go za to atak ze strony coraz silniejszej biurokracji partyjnej (składającej się jak najbardziej z dawnych rewolucjonistów). Zamiast w kółko atakować bolszewików i nie widzieć jakościowych zmian zachodzących w samej partii, warto zastanowić nad społecznymi źródłami degeneracji, a nie pisać w kółko o "totalitarnych planach Lenina i Trockiego". Dlatego też współczesna lewica rewolucyjna, ta odrzucająca stalinizm, zdaje sobie sprawę, że wszelkie ograniczenia demokracji muszą być efektem bardzo jednoznacznej sytuacji zagrożenia, ale najlepiej i tak ich unikać, jak tylko można, a jeżeli nie to jasno dawać do zrozumienia, że to tymczasowy środek i nic poza tym. Inaczej - powolne zwyrodnienie i powtórka z rozrywki, przede wszystkim z upadkiem planowania. Dotyczy to wszystkich projektów radykalnej demokratyzacji, która w pewnym momencie musi wyjść poza ramy państwa kapitalistycznego.
Że bolszewicy popełnili masę błędów (np. zakaz frakcji) - jak najbardziej, ale też nie zrozumie się tych błędów nie widząc całej sytuacji IGNORUJĄC wojnę domową. Warto też pamiętać, że sam Lenin zastrzegał, by nie traktować zapóźnionej gospodarczo i kulturowo Rosji jako wzoru dla innych krajów (poza ideą demokracji rad robotniczych), zaś wszelkie autorytarne środki wynikały "z rosyjskiego jednostkowego kontekstu". Co ciekawe, stalinizm dokonał czegoś zupełnie przeciwnego.
"Komunizm to nie tylko...".
Czyli "komunizmem" to także wszelki kapitalizm neoliberalny, w którym dawni urzędnicy dowolnego upadłego reżimu spełniają jakieś funkcje gospodarcze? W ten sposób zamiast widzieć kapitalizm, z jego stosunkami społecznymi, wyzyskiem i drenażem kulturowym i majątkowym, mamy prostą kalkę na zasadzie "jak złe i sprzeczne z moją ideą, to nie jest to kapitalizm, ale neo-komunizm". Bardzo to proste, tyle tylko że nie jest to nic innego jak próba legitymizacji postaw antykomunistycznych i antylewicowych przez prawicę, osłabiających tym samym wszelką krytykę społeczną.
Nie ma znaczenia, czy ktoś był w PZPR, czy w NSZZ, czy był TW, czy nie, kapitalizm przeciął tego typu antagonizmy podziałem klasowym, a międzynarodowy kapitał jeszcze sprawę przypieczętował, robiąc interesy z tymi, którzy się pojawili i zapewnili tak pożądane w kapitalizmie zyski i niskie płace. Po stronie PiS, jak i PO, potrafią stać tacy sami kapitaliści, którzy mają mordy pełne frazesów o "wolnej i demokratycznej Polsce", zaś swoich pracowników traktują jak bydło robocze. I co? Oni też są "komuną"?
Etykietka "komuny" to wręcz worek idealny. I tak za "komunę" ONRowcy uważają PO, za to liberałowie uważają PiS. I obie strony mają równie "mocne" argumenty na poparcie swoich tez.
Lewica, w tym lewica patriotyczna, powinna skończyć z popieraniem lub usprawiedliwianiem tego typu bredni (na szczęście proces ten już zachodzi) i nie szukać "komuny" gdzie tylko można. Bo nie jest to wiatr w jej żagle, ale w żagle ultraprawicy. Nie ma co liczyć, że jak zniknie jedna "komuna" (ta wyimaginowana - liberalna i prawdziwa - marksistowska), to nie pojawi się kolejna, PPS-owska, czy "lepperowska".
10/10 !
Durango - ale na spokojnie i bez zbędnych kłótni, bo nie ma po co - powiedz mi proszę, jakie jest zagrożenie i znaczenie w obecnej Polsce ruchów neostalinowskich, dla których wzorcem jest monarchia Kimów, czy reżim Stalina, a jakie jest znaczenie ruchów skrajnej prawicy szowinistycznej, typu ONR, dla której pozytywnym wzorem jest dyktatura konserwatywna i antyrobotnicza? Jaka jest siła mobilizacyjna neostalinistów a jaka skrajnej prawicy? To, że nie jest ona (jeszcze?) tak silna, jak na Węgrzech(MG), czy w Grecji, nie znaczy to, że jest to zjawisko, które można olać i że nie dotknie ono też lewicy patriotycznej. Skrajna prawica rzadko kiedy różnicuje między "lewicą zdradziecką" a socjaldemokracją, która nie zgadza się na bycie jej satelitą lub zagraża jej wpływom.
Niestety, lewica antykapitalistyczna nie ma środków, by skutecznie interweniować w społecznych źródłach ultraprawicy, jaką jest zakorzenienie w środowiskach biedniejszych. Lewica socjalpatriotyczna nie stoi znacznie lepiej, choć ma więcej sukcesów. "Lewica" neoliberalna rzecz jasna się do tego w ogóle nie nadaje, bo dla niej "faszol" to "bezzębny kibol".
PS: Faszyzm nie jest za dobrym słowem na opisanie ONRu.
w Rosji i wcześniejsza wojna światowa nie tłumaczy głodu na terytoriach administrowanych przez władzę radziecką, bo głodu nie było tam, gdzie istniala dyktatura rożnych Kołczaków i Wranglów, ale bez kolektywizmu.
Problemem ZSRR nie był brak demokracji. Osobiście sądzę, ze pod rządami Trockiego byłoby jej bardzo mało, ale nie chcę o to wywoływać sporu. Kwestią zasadniczą była chroniczna nieproduktywność ustroju. Gdyby Trocki, Stalin czy ktokolwiek sobie z nią poradził, historia pewnie wybaczyłaby im brak demokracji i terror.
jest zadaniem dla przyszłych pokoleń.
W tej chwili służy ono jako usprawiedliwienie realnej bierności. Nie jest przypadkiem, ze partie i ruchy antykapitalistyczne - to ciągle ci sami, działający w niewielkich grupkach, ludzie od dwóch dekad.
Kapitalizmy są różne. Bez nowej klasy, jej specyficznej (silnie antyegalitarnej ideologii), jej niejawnych, quasi-mafijnych powiązań itd. polski kapitalizm będzie jakościowo inny i lepszy.
Bierzmy udział w rewolucji, którą można zrobić - zamiast myśleć o tej, ktorej nie będzie.
oczywiście, że nie istnieje żadne zagrożenie w obecnej Polsce ze strony "grupek neostalinowskich". Ale nigdzie nie twierdziłem, że takie zagrożenie istnieje.
w ramach postępu kapitalizmu nasila się walka z rzekomym komunizmem,
nie ma chleba, są więc antykomunistyczne igrzyska
antykomunistów na szkolenia w obozach reedukacji, gdzie dowiedzą się, że komunizm nie taki straszny, jak w opowieściach histeryków
"Jest ONR-u spadkobiercą Partia", jak pisał pewien gej w młodości wychwalający Stalina.
@Porta Nigra to co napisałeś o komunizmie, nie jest żadnym odkryciem dla ludzi lewicy, jest pewnym skrótowym powtórzeniem poglądów przedstawianych w publicystyce antykomunistycznej w zasadzie od roku 1917. Trudno jednak aby przykładać do nich większą wagę, w końcu są one dziełem przeciwników politycznych komunizmu.
Faktycznie dość nieprecyzyjnie się wyraziłem. Skoryguję.
Twoja ironia jest jasna: walczycie z "faszyzmem" 70 lat po upadku nazizmu, a nie chcecie walczyć z "komuną" chociaż ta upadła "niedawno", ergo coś tu nie gra w waszej logice.
Mnie natomiast chodziło o to, by pokazać, że takie postawienie sprawy jest błędne. Jest problem ze skrajną prawicą, natomiast nie ma problemu z recydywą stalinizmu. Nawet w skali europejskiej wygląda to tak, że skrajna prawica w Grecji rośnie w siłę, za to co się dzieje z taką KKE? Traci poparcie we własnych bastionach!
Zgodzę się, że obecne metody zwalczania skrajnej prawicy są nieefektywne, a niekiedy wręcz głupie, niemniej jednak problem istnieje. W przeciwieństwie do potrzeby "walki z komuną".
dla tych, którzy są potomkami towarzysza Rajmunda K. nie ma miejsca w przyszłej Polsce. Nie ma także miejsca dla towarzyszy (a czasami ToWarzyszy) Wolskich, Królów, Krasnodębskich, Kryżych, Łysiaków czy Nowaków.
moja ironia jest jasna, ale ciut inaczej: bzdurne są dzisiaj zarówno antykomunizm, jak i antyfaszyzm jako poczynania z dziedziny bieżącej polityki odnoszącej się do obecnych realiów neoliberalnej III RP.
Co innego natomiast antykomunizm i antyfaszyzm jako wartości moralne i punkty orientacyjne wobec kwestii historycznych - demokratyczna lewica powinna być zarówno antyfaszystowska, jak i antykomunistyczna. Moich "idoli" mordowali, zamykali w więzieniach i delegalizowali zarówno Mussolini, jak i Trocki z Dzierżyńskim, zarówno Hitler, jak i Stalin.
1. Głód był wynikiem "komunizmu wojennego" i przymusowych rekwizycji plus suszy i wszystko, co związane z działaniami wojennymi. Do tego dochodziła jeszcze blokada gospodarcza.
Zwróć uwagę na fakt, że głód był stosunkowo późnym zjawiskiem, wcześniej były niedobory i nieustające próby łatania systemu zaopatrzeniowego (patrz telegramy Lenina o konieczności zapewnienia żywności miastom). Nie objął on całej Rosji radzieckiej, o czym też trzeba pamiętać. Wybuchł z całą mocą, ale kiedy? Już po rozbiciu największych ośrodków "białej" kontry. Jednym słowem, w pewnym momencie niektóre części kraju zwyczajnie nie dały już rady działać w gospodarce wojennej.
Sam Trocki proponował odejście od "komunizmu wojennego" rok przed jego faktycznym zarzuceniem. Dlaczego? Bo wiedział, że to lada chwila się załamie. Wtedy niestety większość uznała, że jeszcze nie czas, "bo wojna"... Tego typu "kolektywizm" musiał się załamać, ale nie świadczy to o tym, że każdy inny także. "Kolektywizm wojenny" jest czysto eksploatatorski, ma za cel wytrzymanie w "oblężonej twierdzy". A przecież w takich warunkach socjalizmu budować nie można!
Produktywność systemu. Trocki dał dość jasną wykładnię, co zrobić, by system państwowej gospodarki usprawnić - czyli trzeba go poddać pod kontrolę rynku konsumenckiego i planowania państwowego opartego na demokracji robotniczej, nie zaś arbitralnego planowania odgórnego i biurokratycznego, nie liczącego się z potrzebami ludności, która nie ma prawa do swojego zdania. Jak to stwierdził (cytuję z pamięci) "problem jakości [...] wypada z ręki biurokracji niczym cień".
Demokracja w ZSRR. Sądzę, że gdyby Trocki wygrał i zdołał utrzymać swój kurs (co też nie byłoby pewne) to stopniowo przywracałby mechanizmy demokratyczne. Dlaczego? Bo rozpoczął walkę o to już na przełomie 1923/1924, potem tylko szedł konsekwentnie tą drogą. Można argumentować, że wcześniejszy autorytaryzm zaszedł za daleko - kwestia do dyskusji - natomiast nie wydaje mi się, by ZSRR "musiał" skończyć jako tyrania biurokratyczna (lżejsza lub "bardziej ostra"). Do tego Trocki postawił sprawę prosto: bez "demokracji wytwórców i konsumentów" nie będzie wzrostu jakości usług i towarów. Tak więc, chcąc - nie chcąc, nie było wyjścia dla utrzymania biurokratycznego reżimu. Tego typu poglądu nie sformułował nikt w obozie "komunistycznym", poza nim. Wszyscy ulegli złudzeniu, że biurokracja może organizować wszystkie aspekty życia społecznego, nawet takie umysły, jak Oskar Lange (wtedy z radykalnego skrzydła PPS), czy Maurice Dobb. Kiedy to odkryłem podczas moich studiów nad marksizmem od razu widziałem jakościową (!) różnicę z innymi nurtami lewicy, dążącej do socjalizmu (akcent na moralność grupy/jednostki, że się nie zdegeneruje, albo humanizm zawarty w teorii -> 100% wulgarny idealizm).
2. Dzisiaj.
Lewica antykapitalistyczna nie ma możliwości współpracy z "ruchami społecznymi PiSu". Taka możliwość po prostu nie istnieje. Do tego nie wyobrażam sobie brać udziału w akcji w której organizator mówi: "3 lata temu nie wiedzieliśmy, ale dziś już wiemy. To był zamach", a do tego ciągła walka z mityczną "komuną". Lewica antykapitalistyczna nie ma czego szukać w tego typu prawicowych ruchach. Z mojej strony powiem, że gdyby organizowali to ludzie nie będący albo maniakami albo cynikami wodzącymi za nos swoich zwolenników, to można byłoby się zastanawiać nad poparciem żądań ruchu, który domaga się wyjaśnienia sprawy katastrofy, bo świadczy to o stanie obecnego państwa burżuazyjnego. Ale nie czegoś takiego, jak Solidarni 2010. Nie ma to w sobie nic pozytywnego, przeciwnie, jest to typowe nakręcanie teorii spiskowych.
Czy polski kapitalizm mógłby być inny? Pewnie mógłby, ale niekoniecznie byłby lepszy. "Dekomunizacja" oznacza, jak już raz w dyskusji z tobą pisałem, pozbycie się politycznej konkurencji do koryta, ale nie zmienia to mechanizmów systemowych kapitalizmu. A problem, co nie chcą zauważyć dzisiejszy bojownicy "z komuną", ma charakter nie moralny, ale strukturalny.
Pamiętaj, że Polska zawsze była upośledzona w ramach światowego podziału pracy, choć upośledzenie to było i tak lepsze od sytuacji krajów "Trzeciego Świata" (peryferia wewnątrz centrum, a nie peryferia centrum). Gospodarka etatystyczna, odziedziczona po stalinizmie, była rzecz jasna nieefektywna, choć kilku plusów jej odmówić nie można. W każdym razie jej utrzymanie w tamtym kształcie było niemożliwe. Co zrobiłaby "narodowo-katolicka" prawica? Albo prywatyzacja i drenaż standardów płacowych w dół czyli ostry wolny rynek (przecież takie poglądy wyznawali sami robotnicy i biurokraci związkowi!), albo utrzymywanie biurokratycznego molocha. Gdyby środki produkcji przejęli ludzie "moralnie czyści i bez niewłaściwych powiązań" nic by to nie dało w skali makro. Wiara w to, że "Polak-katolik" jest lepszym pracodawcą od "złego ex-komucha", jest naiwna (celowo przesadzam z przekazem). I jeszcze jedna uwaga. Jak ci kiedyś napisałem na FB, powołując się na Staniszkis, sama ex-nomenklatura była ekonomicznie za słaba, by utrzymać się w walce konkurencyjnej z kapitałem zagranicznym. "Polski kapitał narodowy" także byłby za słaby! A może i słabszy od byłych technokratów PRLu (doświadczenie w zarządzaniu).
Polskie problemy gospodarcze nie mogą zostać rozwiązane na poziomie państwa, muszą być rozwiązane w ramach światowego podziału pracy. A ten, gdyby i nawet "prawica społeczna" doszła do władzy na długi czas i tak byłby pod dyktatem neoliberalizmu i pogarszania położenia "pracy" w stosunku do "kapitału". Sądzę jednak, że prawica narodowo-katolicka i socjalna nie miałaby ochoty na walkę z MFW, zwłaszcza biorąc pod uwagę jej nieustający serwilistyczny stosunek wobec USA. A i ona nigdy nie była jakoś specjalnie wroga wobec wolnego rynku. Co ciekawe, wnioski jakie wysnuł Trocki wobec nieefektywności biurokracji stalinowskiej idealnie pasują do biurokracji etatystycznej "państwa narodowego". Bez demokracji zakładowej i robotniczej na szczeblu zakładów i samego państwa, system taki jest tylko rozsadnikiem marnotrawstwa i korupcji. Patrz, jak się nam ładnie wątki połączyły ;-).
Dlatego też, jeżeli chcemy dokonać realnych i pozytywnych zmian w strukturze gospodarki musimy walczyć z kapitalizmem razem z ruchami społecznymi innych krajów na bazie solidarności pracowniczej. Co wcale nie jest proste biorąc pod uwagę obecny układ sił i dominację ideologiczną liberalizmu i konserwatyzmu. Ale żeby bardziej "racjonalne" było pokładanie wiarę w gościach od teorii spiskowych?
Dobra, dość! Wiem, za długie...
Gdyby to było takie proste... Wiesz, tu nawet nie chodzi o to, by "bronić swoich" (Trocki, Dzierżyński do 1924), bo "od bidy" można iść na łatwiznę i głosić to samo bez "kontrowersyjnych postaci", ale jest pewien problem z takim ocenianiem rewolucji. Nie namawiam, oczywiście, byś (ponownie?) został trockistą, czy komunistą, bo różnica jest nie tylko w "idolach". Ale uważam, że walki wewnątrz lewicy rosyjskiej, czy późniejsza wojna polsko-radziecka, nie powinny być czymś, co powinno rzucać cień na relacje "lewic" dzisiaj. Zwłaszcza, że nikt z nas/was nie jest tymi samymi ludźmi, co uczestnicy tamtych wydarzeń, a więc nie jest obciążonych hipoteką standardowych zarzutów wobec jednej i drugiej strony. Do tego, oba nasze nurty ewoluowały przez XX wiek. Można się oczywiście oburzyć, że "wszystko co złe za Lenina zwalamy na wojnę domową" i wynikającą z tego skrajną polaryzację polityczną i temu pokrewne rzeczy. Jednakże świadczy to też o tym, że nie jest to dla nas wzór, ale sytuacja WYJĄTKOWA, której trzeba unikać jak ognia (np. likwidacja opozycji, autorytaryzm zarządzania). Ocena moralna postaci to jedno, co nie zawsze jest takie jednoznaczne, a co innego ocenia ludzi dzisiejszych. Najbardziej sekciarscy "komuniści" potrafią powiedzieć, że wszelka współpraca z SD jest wykluczona z powodu zabójstwa Luksemburg i Liebknechta, udziału socjaldemokracji zachodniej w różnych wojnach imperialistycznych i kolonialnych etc. Tyle tylko, że wypominanie sobie w ten sposób przewinień "sprzed lat" mija się z celem i może być traktowane raczej jako średnio-merytoryczna kampania zohydzająca. Dla osób związanych z moim nurtem (CWI), który ma to szczęście, że był we władzy takiego Liverpoolu i nie pokazał żadnych totalitarnych inklinacji, socjaldemokracja, nawet powiązana np. z Fundacją Eberta, nie jest tym samym, co sam Ebert, mimo że myślimy o nim tak a nie inaczej. Oczywiście podaję to tylko jako przykład, bo nie ma co teraz gadać o Ebercie.
Fakt, że bolszewicy działali w zupełnie innych warunkach niż później Stalin, Hitler i Mussolini, każe mi nie zrównywać ich działań z totalitaryzmem. Jasne, że dla sympatyków socjaldemokracji "czerwony terror" jest bezdyskusyjnie negatywny, dla mnie jednak wynikał z logiki wojny i zagrożenia: albo jesteś za albo przeciw, albo my wygramy albo zginiemy ("biali" nie różnicowali socjaldemokratów od komunistów). Nie jest to przecież żaden środek godny wychwalania i program na przyszłość. Ale pojawia się proste pytanie: czy bolszewicy mieli prawo stosować przemoc w warunkach wojny, blokady gospodarczej, także wobec lewicy, by obronić władzę rad? "Co robić" w pewnych, bardzo skrajnych warunkach, kiedy mamy do wyboru albo rewolucję albo kontrę (która wprost nakazywała np. wieszanie WSZYSTKICH robotników, patrz Krasnow, Kaledin)? I to też jest pytanie o moralność postępowania, które wcale nie ułatwia szufladkowania ludzi. Pokazuję teraz pewien moralny relatywizm historyczny, ale nie nihilizm i cynizm. Nie znalazłem solidnych podstaw, by uznać że projektem bolszewickim od początku było państwo jednopartyjnej dyktatury. Świadczy o tym te pół roku, gdy Lenin liczył jeszcze na uniknięcie wojny domowej. Oczywiście nie wszystko szło prawidłowo, były przypadki lokalnego zamordyzmu ze strony bolszewików, ale nie znalazłem dowodów, że była to zalecana polityka kierownictwa. Musimy pamiętać o tym, że mówimy o kraju bardzo zacofanym, zarówno kulturowo, jak i gospodarczo, co też od początku rzutowało na wszystkie działania demokratyzujące. Masz pełne prawo nie zgadzać się z moją, powyższą, oceną rewolucji radzieckiej, ale chcę pokazać dlaczego druga strona nie wyrzeka się "złych idoli", choć mogłaby. Chcę pokazać, że nawet przy "negatywnej" ocenie moralnej sprawa ta nadal nie jest prosta i trzeba mieć świadomość, że druga strona, patrząc inaczej na te wydarzenia, nie jest z miejsca zgrają apologetów bandytyzmu, marzących "by wyrzynać, gwałcić i zniewalać".
Dla mnie, Alternatywa Socjalistyczna i podobne jej organizacje, mimo "idoli" nie planują wprowadzenia reżimu policyjnego, zdławienia demokracji pracowniczej i ustanowienia władzy biurokratycznej (argument ekonomiczny i systemowy podałem w dyskusji z Portą-ABCD). Taki ONR jawnie głosi apologię skrajnie prawicowej dyktatury i z tego go należy rozliczać. Że rewolucja rosyjska uległa degeneracji to fakt bezsporny, jest spór o to, kiedy do niej doszło, ale nawet jeżeli przesuwamy to wydarzenie z 10 lat do przodu lub do tyłu, nie ma większego sensu robić z tego probierza na dzisiaj. Dlatego "moralny antykomunizm" nie uważam za tak konieczny dla lewicy, jak antyfaszyzm. Antystalinizm prędzej, bowiem nie ma możliwości dokonania zrelatywizowania jego działań i pokazania ich WYJĄTKOWEGO i TYMCZASOWEGO charakteru w związku ze skrajnie trudną sytuacją wewnątrzną. Miał on tak dobre warunki do rozwoju demokracji, że nic tylko demokratyzować, a zrobił coś zupełnie przeciwnego i to w skali świata, a nie jednego kraju.
Jak mówiłem, nie chodzi o przekonanie do zmiany postawy wobec wydarzeń.
Jest klasycznym przykładem kogoś, kto uwierzył w propagandowy projekt, o którym pisze Ost w "Klęsce solidarności" polegający na tworzeniu parasola ochronnego nad wolnorynkowymi reformami poprzez odwracanie uwagi społeczeństwa walką z "salonem" i "pozostałościami dawnego systemu". Gdyby pójść logiką Piotra Nigra, to moglibyśmy powiedzieć, że mamy dziś w Polsce feudalizm, bo przedstawiciele dawnych rodów szlacheckich pełnią wiele ważnych stanowisk, zasiadają w parlamencie itp. "Dawna nomenklatura" to wygodny przeciwnik. Można na nią zrzucać różne rzeczy, a jak zabraknie bezpośredniej nomenklatury, to na jej dzieci, członków rodzin itp. Zawsze ktoś taki się znajdzie, a dzięki temu istota systemu zostaje nietknięta. Media i korporacje są w tym myśleniu złe nie dlatego, że kieruje nimi wyłącznie pieniądz, ale dlatego, że w kierownictwie zasiada pan X lub Y, który był w PZPR.
Jedno jednak przeoczył i nie napisał, że komunizm jest mądrą,bo sprawiedliwą ideą, której oni się boją, ponieważ pozbawiłaby ich niezasłużonych przywilejów. Dlatego nią straszą nie tylko siebie ale także tych, których życie uczynić mogłaby lepszym, bo godniejszym.
w dzisiejszej Polsce jest postawą absurdalną, a to z dwoch powodów. Po pierwsze, partii faszystowskiej nigdy u nas nie było. A gdyby nawet była, to żadna neofaszystowska nomenklatura nie odgrywa znaczącej roli w życiu publicznym.
Co innego - z nomenklaturą dawnej partii (pseudo)komunistycznej o nazwie PZPR. A tym samym - z antykomunizmem (w pewnym swoistym sensie). Glównym problemem nie jest nawet to, że ona funkcjonuje w gospodarce, mediach i polityce. Aczkolwiek, w krajach, które z transformacją po roku 1989 dały sobie radę lepiej niż my, nomenklaturze zakazano aktywności publicznej i gospodarczej. Głównym problemem jest monopol tej nowej klasy. Podam przykład. Aby inwestować, trzeba mieć kapitał, a w PRL nikt go nie miał. Kapitały na poczatek zdobyli ci, ktorzy w porę (przed zalegalizowaniem wymiany złotówek na dolary) zalozyli kantory. A zrobili to tylko ci, którzy wiedzieli, kiedy Sejm uchwali ustawę o wymienialności złotówki i zdażyli zalatwić sobie koncesje (gdzie? U przełożonych z nomenklatury, oczywiście). I tak to poszło.
Kontraargumentując, można powiedzieć, ze Kiszczak i Jaruzelski, a także ich partnerzy z Magdalenki (np. Mazowiecki) są powoli eliminowani z życia publicznego przez wiek. Pojawiają się tez nowe, aktywne postacie, ktore z dumą mowią, ze z nomenklaturą nie mają nic wspólnego, bo ich jeszcze na świecie nie było. Owszem. Nie dodaja tylko, że zostaly dokooptowane. Po to, by służyć nomenklaturze, która - na przykład - przez jakiś czas rządziła SLD za pośrednictwem juniorów, Napieralskiego i Olejniczaka. General Czempiński oglosił, że był pomyslodawcą Platformy Obywatelskiej. Miała ona zastapić oslabiony "rywinaliami" SLD w roli gwaranta interesów imperium korupcyjnego.
Zasada ta dziala i w gospodarce. Do atrakcyjnej posady w korporacji trzeba mieć rekomendację. Aby prowadzić działalność gospodarczą, niezbędne są kredyt i koncesja. Przyda się tez promocja. Jednym, drugim, trzecim i czwartym (rekomendacją, kredytem, koncesją i promocją) dysponuje nowa klasa.
Jeżeli "Cisza" weźmie pod uwage wyżej wskazane czynniki, to przestanie sie dziwić, dlaczego antykomunizm (wymierzony - powtarzam - w nową klasę, a nie Manifest komunistyczny, Lenina, Trockiego, Mao, Castro czy nawet przeszłość PRL-owska) odrodził sie w pokoleniu osiemnastolatków. Oni już wiedzą, ze nie kupią mieszkania, bo nowa klasa nie da im na nie zarobić.
Czym byłby komunizm bez terroru ?
Nie było takiego ustroju i nigdy nie powstanie, bo jest sprzeczny z wrodzoną ludziom potrzebą rywalizacji.
Rywalizacja jest zaprogramowana w naszym DNA i ani zwierzęta ani ludzie nie uciekną od niej.
To ona jest jedyną przyczyną, że nie żyjemy nadal w hordach, że stworzyliśmy społeczeństwa , kulturę i technikę, a teraz próbujemy zrozumieć samych siebie.
Od cech wrodzonych nie uciekniemy.
Stalin próbował wychować "człowieka radzieckiego" a wychował kreaturę pozbawioną godności i inicjatywy, bezmyślnego i zrezygnowanego niewolnika.
A tu słychać głosy nawołujące do recydywy.
Posłuchajcie , pożal się Boże, komuniści, głosów więźniów tego systemy a nie jakiś Ciszewskich czy Bartków, którzy ten ustrój tak wyidealizowali, że przypomina niebiański a był prawdziwym piekłem dla uwięzionych w nim ludzi.
I zrozumcie raz na zawsze, że komunizmu w Polsce NIGDY NIE BYŁO - były próby jego wprowadzenia zakończone porażką
już 1956 r, a po tym okresie w Polsce rozwinął się ustrój autorytarny o lekko lewicowym zabarwieniu, który z komunizmem radzieckim czy chińskim miał jedynie wspólną retorykę i nic ponad to.
Człowiek deklaruje pragnienie równości, ale nie jest zdolny zaakceptować ani mentalnie ani materialnie jej skutków i dlatego taka ideologia, choć dla wyzyskiwanych
atrakcyjna, nie może udać się w praktyce.
Starajmy się zreformować społeczeństwo w taki sposób, by stosunki społeczne były zgodne z naszymi wrodzonymi predyspozycjami, bo w przeciwnym wypadku, znowu wywalczymy wspólnie władzę jakimś Stalinom czy Hitlerom.
Jednym słowem, system który istniał w krajach zależnego kapitalizmu "od zawsze", czyli bazujący na przywilejach i dostępach do stanowisk, jest dzisiaj walką z "komuną", a nie z kapitalizmem, choć jak byk mamy kapitalistyczne stosunki społeczne. "Nową klasę" kapitalistyczną, składającą się z byłych opozycjonistów i technokratów PRL, należy zwalczać poprzez odniesienie do już nieistniejącej biurokracji stalinowskiej, a nie lewicowej koncepcji walki klas.
"Walczę z 'komuną', bo nie mam mieszkania, dobrej pracy, szef mnie poniża... Nie, nie, kapitalizm jest dobry, tylko musi zostać poddany etyce chrześcijańskiej, a to wymaga likwidacji 'lewackich' monopoli! To 'komuna' jest ta zła!". Groteska! Nie trzeba mówić, co takie utożsamianie "komuny" z wadami kapitalizmu oznacza dla percepcji lewicy w społeczeństwie. Kolejna bardzo wygodna metoda likwidacji krytyki "z lewa".
Sam komunizm to idea równości, a więc tego by nie mieć dostępu do stanowisk dzięki "wujkowi". Kapitalizm takich zasad nie posiada, liczy się zysk i efektywność, a reszta to dostosowanie do otoczenia. Mamy w kapitalizmie zasadę dziedziczenia, którą komunizm zawsze chciał ograniczyć.
Tak więc zwalczając "zło" kapitalizmu za pomocą odniesienia do antykomunizmu popełniamy semantyczne nadużycie. Ale za tym nadużyciem stoją poważne interesy biznesowe i polityczne. Jest to wręcz modelowy przykład tego, co Marks nazwał ideologią, czyli zaciemnianiem realnych stosunków społecznych.
Antyfaszyzm. Faszyzm rzeczywiście nie jest dobrym słowem, ale jest w Polsce problem z rozwojem postaw skrajnie prawicowych i autorytarnych, który z reguły "lewicowa" krytyka antyfaszyzmu ignoruje.
"Starajmy się zreformować społeczeństwo w taki sposób, by stosunki społeczne były zgodne z naszymi wrodzonymi predyspozycjami"!
"Rywalizacja leży w naturze ludzkiej".
Brakuje jeszcze: niech żyje darwinizm społeczny i brutalny kapitalizm!
lecz drugie pokolenie kamieni na szaniec?
Drogi PN, w dniu wiadomej rocznicy mógłbyś ludzi nie rozśmieszać. Są granice...
Tyle, że kwestie, które poruszasz to perspektywa jednej ze stron konfliktu we współczesnej Polsce. Że ktoś tam na górze siedzi, bo jego rodzina czy koledzy siedzieli... Nie ma to nic wspólnego z walką o zmianę systemu. Co mi z ustroju, w którym górne miejsca nie będą zajmować koledzy czy przyjaciele elit PRL, a zajmą tylko i wyłącznie zwolennicy PiS. Czy stworzą system zasiłków dla każdego,kto nie pracuje lub maksymalną ilość miejsc pracy? Dzisiejsze elity to synteza różnych ludzi - poczawszy od byłych pzpr-owskich aparatczyków, przez większych działaczy Solidarności, przez różnego autoramentu biznesmentów po potomków bogatych rodzin z II RP,które odzyskali pałace czy kamienice. Wszyscy ci ludzie praktycznie są przeciw socjalizmowi, nawet jesli niektórzy teoretycznie jakieś drobne pozostałości z niego biorą (są to jednak tak rzadkie przypadki, że można mieć trudności z ich wymienieniem).
Darwinizm społeczny nie spadł z nieba - ma dobrze udokumentowany podstawy biologiczne tyle,że we wnioskach poszedł o wiele za daleko.
Różni natchnieni komuniści wymachują tym darwinizmem niczym maczugą nie dostrzegając, że najwyrazistsze jej ucieleśnienie znalazł on w w Związku Radzieckim i Chinach.
To nie gdzie indziej jak w komunizmie, nowa kasta władców stosowała tę ideologię wobec zdominowanego społeczeństwa, przyjmując jedynie inny, klasowy punkt odniesienia.
I wówczas zamiast brutalnego kapitalizmu powstaje jeszcze brutalniejszy komunizm.
A miał być raj - tyle, że aniołów do tego raju brakło.
Trzeba jasno określić do czego się dąży i pokazać jakimi mechanizmami społecznymi trzeba się posłużyć, by te cele osiągnąć, bo w przeciwnym wypadku wychodzi się na nieuka, który jest zbyt leniwy, by uczyć się z doświadczeń przodków
a nie szlachetnym rewolucjonistą.
problem w tym, że ty w ogóle nie walczysz z kapitalizmem. Piszesz czasem interesujące eseje o historii Zwiazku Radzieckiego i ruchu komunistycznego.
Mnie natomiast interesuje realna zmiana sytuacji w Polsce. A ją może przynieść tylko istotna korekta kapitalizmu, majaca za warunek odsuniecie od wladzy "nowej klasy".
Komunistyczna Młodzież Polski nie jest taka wirtualna jak pisze cisza, stanowczo przesadza. Co do Stalina oraz KRLD, zdemonizowani przez dzisiejszych historyków i polityków, osobiście chwałę KMP za pokazanie innej strony medalu. Słuchając międzynarodowe źródła słyszę ze wielu, odważnych ludzi kwestionuje tą często absurdalną demonizację Stalina i KRLD, zaś KMP nie jest osamotniona. Co do większości Polaków, opętanych chorobą anty komunizmu (czy może lepiej to nazwać chorobę bezmyślności którą dali sobie wpoić przez te lata) to chyba tylko czas i pogarszające warunki życia może ich wylecieć, bo nie wszyscy się zwrócą do prawicy.
A co tak Cisza się przejmuje anty komunizmem, przecież to stu procentowy Polski anarchista, jak tylko pamiętał zawsze był anty komunistą.
Ciszewskiego i wszystkie istotne posty, ale po tej pracy wiem niewiele więcej niż przedtem.
Wiadomo, że hasło walki z komuną wynika z pewnego obłędu wynikającego z utraty świadomości po *terapii szokowej* i jej skutkach, chronicznych resentymentów do czasów realnego socjalizmu, komunizmu wojennego, systemu totalitarnego. Coś podobnego dotyczy także hasła walki z faszyzmem, chociaż realnie, pewien problem z faszyzującymi grupami młodocianych istnieje, ale nie ma komuny, celu ich ataków.
To są mity tworzone w celach politycznych. Istnienie komunistycznego układu i konieczność walki z nim, oraz rzekomo wkraczający faszyzm służy dojściu lub utrzymaniu władzy, aktywizacji politycznej lub dzieleniu społeczeństwa, podsuwaniu mu zastępczych wrogów w celu jego osłabienia i jako zasłona dymna dla praktyki neoliberalnego kapitalizmu tworzącego sukcesywnie niesprawiedliwy, nieznośny dla większości system ucisku.
Faktem jest, że utrzymywanie mitu komunizmu i konieczności antykomunizmu opłaca się elitom władzy w społeczeństwie ludzi politycznie zagubionych, którym rzeczywistość przedstawiana jest w kontekście historycznym, do czego służy tzw polityka historyczna.
Ciszewski to wszystko przeanalizował i ciekawie opisał tylko, że istotnych pytań nie ubyło.
Najważniejsze z nich to jak ma się zachować lewica ?
Czy zwalczać antykomunizm ?
Czy można odkłamać socjalizm ?
Czy droga parlamentarna daje jeszcze jakąś nadzieję ?
Czy nie lepiej współtworzyć ruch oburzonych w celu wymuszania demokracji i koniecznych zmian ?
Wydaje się, że systemu społecznego nie można wskuteczny trwale zmienić, można go tylko zmieniać.
@adrem63 nie możesz dowiedzieć się niczego istotnego kiedy anarchista próbuje być recenzentem powagi bądź nie powagi komunizmu, a prawicowiec udaje arbitra w ocenie porażki bądź sukcesu komunizmu.
Adrem pisze Czy nie lepiej współtworzyć ruch oburzonych w celu wymuszania demokracji i koniecznych zmian ? Właśnie to robi zagranica przez wiele lat, w Polsce się próbuje ale nie ma zbyt dużo chętnych. Jestem z tym zagranicznym ruchem związana ale niestety, od pewnego czasu muszę się zmuszać aby uwierzyć ze nam się uda. Kiedy było mniej problemów ekonomicznych to ludzie więcej się interesowali zmianami, byli bardziej odważni, teraz gdy tyle się dzieje coraz mniej odwagi, chętnych, chyba dlatego ze naprawdę ludzie zaczynają się bać o swoją rodzinę, prace, jako tako godne życie. Jak będzie gorzej zdadzą sobie sprawę ze nie maja dużo do stracenia (i dlatego teraz politycy będą zaostrzać kary itp. aby ich odchęcić, odstraszyć od działania). Niestety, wielu pójdzie w stronę prawicy ale myślę ze radykalna lewica tez zdobędzie dużo ludzi, wtedy to nawet komunizm może stać się bardzo popularny, jakoś historia lubi się powtarzać.
Twoja teoria ciągłości władzy i neokomunizmu nie jest dopracowana :), popracuj jeszcze nad nią.
Przede wszystkim powinieneś jakoś uwzględnić fakt, że nastąpiło złamanie paktu pomiędzy komunistami (byłymi) i nową, chciwą władzy grupą politycznych arywistów, w wyniku czego zmieniła się GTW, a kolejne rządy Mazowieckiego, Olszewskiego, Pawlaka, Suchockiej trwające od września 89 do września 93 to dość długi okres w czasie którego nowa elita miała szanse się wykazać i zdobyć zaufanie wyborców.
No właśnie, po drugie zapomniałeś, że nastąpiło coś istotnego, mianowicie demokratyczne wolne wybory, w których *neokomuniści* nie mieliby szans, gdyby ich ustrojowi następcy liberałowie nie skompromitowali się doszczętnie.
Po trzecie, najważniejsze, zapominasz ( razem z Milovanem Dżilasem) o tym o czym warto pamiętać, że człowiek nie jest tym kim był tylko tym kim jest faktycznie. Bo ci którzy byli nazywani komunistami w rzeczywistości w dużej części już od dłuszego czasu transformowali się na liberałów, czcicieli wolnego rynku lub po prostu w bezideowych miłośników kapitału. Etykietowanie tych ludzi nawet jako *neokomuna* jest błędem sugeruje bowiem jakieś ideologiczne powiązania których nie ma.
Różnica pomiędzy komuną a neokomuną jest podobna jak między liberalizmem, a neoliberalizmem czyli jak między krzesłem, a krzesłem elektrycznym, czego młodzi ludzie dzisiaj zwykle nie potrafią zrozumieć. Ty zdajesz się te różnice zacierać.
Ten kto w jakikolwiek sposób wskazuje na wyimaginowaną, importowaną z historii komunę jako na wroga społeczeństwa dzisiaj ten albo nic nie rozumie, albo sam manipuluje chcąć odwrócić uwagę wyborców od tego co faktycznie się dzieje, od parszywych skutków neoliberalnego kapitalizmu.
mylisz złamanie paktu z klotnią w rodzinie.
Oczywiście, usuniecie Kiszczaka i Siwickiego z rządu Mazowieckiego, wcześniej samo powstanie tego rządu zamiast koalicji "konstruktywnej opozycji" i "reformatorow z PZPR" z premierem Geremkiem, odpędzenie SLD od władzy przez AW"S" a z drugiej strony - wzięcie prezydentury przez Kwasniewskiego, poźniej zaś calej wladzy przez SLD (w roku 2001) było burzą. Ale burzą w szklance wody. Kruk krukowi oka nie wykole. Awantury SLD (dawnych reformatorów pezetperowskich") z Unią Demokratyczną (Wolności) czy spacyfikowaną AW"S" toczyły się w ramach nieformalnego consensusu, który wyznaczało zachowanie pozycji i przywilejów nowej klasy.
>Ludzie nieco starsi, wychowani w PRL też ambiwalentnie oceniają ten system. Nie ma więc jasnej odpowiedzi na temat oceny spuścizny PRL.
>Czy znając te wszystkie fakty można się dziwić, że zwykły człowiek nie ma ochoty powrotu do nieboszczki?
Po tym Twoim tekście widać sukces neoliberalnej propagandy, która stara się wpoić ludziom, że domaganie się godnych człowieka warunków życia, co czyni lewica, to żądanie powrotu do PRL lub nazywają to populizmem. Nie warto przyjmować tej narracji.
Przeżyłem prawie cały PRL, byłem jego przekonanym, aktywnym współuczestnikiem. Ja także nie tęsknię do PRL, a zwłaszcza do czasów niedostatków materialnych, zaopatrzeniowych, pewnego ograniczenia wolności i *urawniłowki*, ale dzisiaj wobec tego co się dzieje, twierdzę, że podstawy ustrojowe, cele jak i dążenia władz w kierunku polepszenia bytu społeczeństwa były dużo lepsze niż dzisiaj.
Mało tego, dzisiaj już średnio rozgarnięty człowiek w tym systemie widzi pogorszenie sytuacji życiowej większości ludzi, a swoją klęskę w przyszłości. Młodzi ludzie nie zwykli myśleć o przyszłości, bo to jeszcze daleko i *nie ma się co przejmować*, bo jakoś to będzie. Mogę Cię zapewnić, że warto się przejmować, bo nadejdzie jeszcze trudniejszy czas i to szybciej niż się spodziewasz.
Kapitalizm z ludzką twarzą się kończy. W Niemczech od paru dziesiątków lat znacząco spadają dochody niższych grup społecznych, bogaci się tylko warstwa górna, ogranicza się pomoc socjalną, a i tak rosną długi publliczne którymi obciąża się społeczeństwo. W Szwecji jest chyba podobnie, bezrobocie wzrosło to zwiastun niższych płac i gorszych warunków socjalnych. Wchodzimy w okres gdy masa krytyczna długów publicznych została osiągnięta i dalej już tylko permanentny kryzys lub zmiana systemu.
Teraz skompromitował się neoliberalny kapitalizm, a ludzie myślący szukają wyjścia z tej pułapki.
lecz kiedy jej nima samotnyś jak pies* :).
@Porta Nigra, o jakiej rodzinie mówisz, bo wygląda to na wielką rodzinę obywateli PRL do której należeli także znani i lubiani bracia biźniacy.
Stryj Jarek z bratem także zasiadali przecież przy stole na salonach. A dzięki demokratycznym wyborom wszyscy mieli swoją wielką szansę. Ciekawe dlaczego dzisiaj stryjek Jarek snuje opowieść o złym duchu w rodzinie:) zamiast przygotować wiarygodny program przemian społeczno gospodarczych dający ludziom nadzieję na odwrót w stronę lepszych czasów (niekoniecznie do PRL:), jeśli uważa, że jemu należy się dziedzictwo po komunie :). Ja to wiem, ale ciekawe czy Ty także wiesz ?
Mówiąc nieco poważniej, jestem prawie pewny, że to nie są sprawy rodzinne, czy duchowe.
O wiele bardziej prawdopodobne jest, że to sprawa biznesowa, a w biznesie jak wiadomo nie ma zmiłuj się :).
Burżuje dziś są górą, bo nawet robotnicy i pracownicy krzyczą "precz z komuną". Trzeba im wybaczyć, bo nie wiedzą co czynią. Codziennie przechodzą pranie mózgu i ostrą tresurę. Co komuniści mogą przeciwstawić sile rażenia burżuazyjnych środków masowego ściemniania?
Ale jeszcze komunizm nie zginął póki my żyjemy. Jutro należy do nas.
co sądzisz o negocjacjach z terrorystami?
Kaczyńscy uważali, że z przedstawicielami dyktatury należy (transparentnie) rozmawiać, dopóki mają oni broń i przynajmniej teoretyczną możliwość wezwania na pomoc Wielkiego Brata. Natychmiast, gdy Nowa Klasa straciła wewnętrzene i zewnętrzne narzędzia szantażowania niezależnych ruchów społecznych, wezwali do demontażu pozycji i przywilejow Nowej Klasy, jak również do jej moralnego i prawnego rozliczenia.
Swoja obecność w polityce oficjalnej wykorzystali do konsekwentnego podważania pozycji Nowej Klasy (w roku 1989 zablokowanie rządu Geremka, w roku 1990 - obalenie rządu Mazowieckiego, później - konsekwentne budowanie opozycji wolnej od kompromisów z Nową Klasą).
PiS zorganizowal konferencje tematyczne wokół chyba już wszystkich znaczących kwestii spoleczno-gospodarczych. Przeczytaj i wyraź swoją opinię krytyczną, jeśli uznasz, że coś jest niedostatecznie rozważone.
w której połowa członków to byłe komuchy. Klin klinem?
w rządzie AWS ministrem sprawiedliwości - nieudolnym jak wszyscy poprzednicy i następcy zresztą - był niejaki śp. Lech Kaczyński. To tylko kolaboracja czy PN użyje mocniejszego słowa?
Lech Kaczyński był "nieudolnym ministrem sprawiedliwości"?
Odpowiedź daje tu chłodna analiza jego biografii.
W pierwszej dekadzie III RP, polityk ten był dość skutecznie dyskredytowany przez media, w których monopolem dysponowala Nowa Klasa. Dlatego prZed pierwszą turą wyborów prezydenckich z roku 1995 nie uzyskał większego poparcia i się z nich wycofał.
Dzialania na rzecz jakościowego zwiększenia bezpieczeństwa obywateli, ktore podejmował jako minister sprawiedliwości, był jednak na tyle skuteczne, że szybko stał się znakiem firmowym swojego ugrupowania politycznego i wygrał wybory prezydenckie z roku 2005.
A czy do rządu AW"S" należało wchodzić? Nielatwe pytanie! AW"S" tworzyło nie tylko kierownictwo z M.Krzaklewskim, które po wygranych wyborach parlamentarnych zarzuciło swój program rozprawy z Nową Klasą. W zapleczu tej formacji były miliony popierające wspomniany program. Należało więc, po pierwsze, budować alternatywne wobec AW"S" struktury opozycji patriotycznej, po drugie - wskazywać na błędy i zaniechania ekipy Krzaklewskiego i Buzka, po trzecie wreszcie - wykorzystywać możliwości zrobienia czegoś konstruktywnego dla kraju w istniejących realiach politycznych. Dwaj liderzy obozu patriotycznego uporali się z węzłem gordyjskim tych zdań całkiem efektywnie.
>Kaczyńscy (…) Natychmiast, gdy Nowa Klasa straciła wewnętrzene i zewnętrzne narzędzia szantażowania niezależnych ruchów społecznych, wezwali do demontażu pozycji i przywilejow Nowej Klasy, jak również do jej moralnego i prawnego rozliczenia.
Kaczyński politycznie to doktryna dwóch wrogów wzbogacona teraz jeszcze o trzeciego :). Nie sadzę, żeby to było roztropne, z wielu względów.
Nowa Klasa jak ją nazywasz to dość enigmatyczne pojęcie. Mógłbyś zapewne podać parę przykładów, ale jako szersze zjawisko funkcjonuje to jako dziesiątki albo i setki tysięcy ludzi, którzy awansowali społecznie w PRL, zdobyli porządne wykształcenie, pozycje zawodowe, stanowiska i mieli spore osiągnięcia w czasie długoletniej pracy zawodowej.
Te pozycje zaczęli atakować *nowi głodni* chcący zmiany. Do tego celu trzeba było wywołać falę antykomunizmu i to się częściowo udało, tylko że skutki owego *demontażu* i zmiany były fatalne. Najlepiej to widać było w czasie rządów AWS, ale i wcześniej, bo oprócz parcia na stołki trzeba mieć również kompetencje, a tych nie było.
Business as usual.
To wszystko nie opiera się na rzeczywistej walce z komuną (bo jej nie ma) to wszysko jest biznesem politycznym, parciem na stołki, niczym innym.
Jedno pytanie. Czy uważasz, że pożałowania godne rządy liberałów w okresie transformacji i po niej to działania
*Nowej Klasy* ?
To co przedstawia dzisiaj Kaczyński w zakresie programu gospodarczego świadczy o wielkim jego zagubieniu. Zwoływanie konferencji z udziałem ludzi o różnych przekonaniach i sposobach myślenia, a nawet wartościach, dowodzi, że w dziedzinie gospodarczej Kaczyński jest kompletnie nieświadomym aktorem, tabula rasa, aczkolwiek chciałby...
Nie bez kozery zapytałem Ciebie dlaczego Kaczyński zamiast wikłać się w w wojnę smoleńską i przeciw *komunie* nie spowoduje opracowania spójnego, ambitnego, ale realnego programu gospodarczego, dającego ludziom nadzieję, że dzięki ich ciężkiej pracy będzie można odwrócić fatalny w skutkach bieg wydarzeń społeczno gospodarczych spowodowanych przez realizowanie założeń neoliberalnego kapitalizmu.
Tego programu on nie ma, bo musiałby to być program lewicowy. I tutaj leży pies pogrzebany. Kaczyński już zaczął taki program jakby zarysowywać (3 miliony mieszkań dla potrzebującycj rodzin, przebił chyba nawet Gierka:) dzięki czemu dostał władzę, ale potem okazało się ,że to obiecanki, a jedynym programem gospodarczym została pani Zyta Gilowska, która znacząco obniżyła podatki bogatszym, korzystając z dobrego okresu wzrostu gosp. w Europie i na świecie. Tak więc widać, że i na tym polu Kaczyński wygląda na błędnego rycerza.
Reasumując, to nie są sprawy złych duchów w rodzinie. To nie jest choroba komunizmu. Ta choroba nazywa się impotencja czyli niezdolność elit do wytyczenia społeczeństwu właściwych rozwiązań społeczno gospodarczyć i scalenia we wspólnym celu. To również niemoc w stosunku do realnej władzy systemu finansowego.
W tej sytuacji poparcie Kaczyńskiego jest nieracjonalne. Nie ma mądrych, trzeba jeszcze czekać i protestować przeciwko temu co jest. Nadejdzie czas zmian potrzebnych.
i komunistami w III RP, jest równie skuteczna,jak walka z krokodylami.. Ani ich nie było w PRL (jeśli,to nieliczne jednostki),ani nie ma też w jaśnie III RP. Krokodyle w PRL i III RP są,ale tylko w ZOO i tam można je oglądać i straszyć nimi niegrzeczne dzieci. Komuniści to takie straszydło które jest równie realne,jak te krokodyle na ulicach np.Warszawy ,a moc sprawczą mają równie wielką,szczególnie w naszym ustawodawstwie i wpływie na ekonomiczną sytuację przeciętnego Polaka..ale dobrze mieć jakieś wytłumaczenie swej bezsilności, więc wypadło na "komuchów".
to dopiero kapitalny zarzut!
Kaczyński zaprasza ekonomistow o "rożnych przekonaniach i sposobach myślenia".
Rzeczywiscie, to skandal:)
Przecież sytuacja jest taka, ze nie ma wzorów do skopiowania. Ani realnego socjalizmu, ani państwa opiekuńczego już nie ma. Mogły one mieć swoje sympatyczne cechy, ale gdyby były doskonałe, to by zapewne nie upadły. Europa nam drogi nie wskaże, bo sama przezywa chroniczny już kryzys i marginalizuje się już nie tylko w stosunku do Ameryki, lecz i wobec Dalekiego Wschodu.
Zamiast plakać nad rozlanym mlekiem, musimy pogodzić jakosciowy wzrost produktywności (mierzonej niekoniecznie tylko ortodoksyjnymi kryteriami typu PKB) z solidarnością społeczną.
I włąsnie dlatego opozycja patriotyczna zaprasza na konferencje tematyczne ekonomistów "o różnych przekonaniach i sposobach myslenia".
- to nie mit z publicystyki jej mediów ("setki tysięcy", które były jakoś tam aktywne w PRL), ale stosunkowo niewielkie liczebnie i odwrotnie proporcjonalnie wpływowe grupy, które w PRL dysponowały narzędziami kontroli nad informacją, propagandą, gospodarką i polityką, zaś po roku 1989 zachowały je w zmienionej postaci. Oczywiście, "po drodze" do chwili obecnej odświeżały się przez reprodukcję pokoleniową i kooptację. Do nich trzeba się dobrać. Nie do sekretarza POP w szkole podstawowej im. Marcelego Nowotki.
Witam.
Ciekawy tekst Cisza.
Małe sprostowanie: KMP-PMP nie jest organizacją wirtualną i na naszej stronie nie zajmujemy się wcale bezmyślnym wychwalaniem "wodzów", ani wypaczeń socjalizmu.
Owszem, bronić ich będziemy przed imperialistyczną interwencją i atakami antykomunistów, ale nikomu w ciemno pokłonów bić nie zamierzamy.
Co do naszej rzekomej "wirtualności":
http://postep.org/test1/forum/viewthread.php?thread_id=15
Robotnicze i rewolucyjne pozdro!
Dzięki :-)
>Kaczyński zaprasza ekonomistow o "rożnych przekonaniach i sposobach myślenia".Rzeczywiscie, to skandal:)
To nie zarzut tylko stwierdzenie faktu potwierdzającego, że PIS także w dziedzinie polityki gospodarczo ekonomicznej nie ma kogoś kto miałby jakąś wizję naprawy tego co zepsuto przez ostatnie dwadzieścia cztery lata, a właściwie 34, przynajmniej w kierunkach, założeniach i zarysach.
Kto się wielu pyta ten otrzymuje wiele odpowiedzi z którymi nie będzie i tak wiedział co zrobić. Samemu trzeba także posiadać pewną intuicję gospodarczą. Kaczyński nie wie nawet czy trzeba odrzucić doradztwo kapłanów neoliberalnego kościoła kapitału, chyba w ogóle wie czym jest neoliberalizm realny. Przydałyby mu się rekolekcje z neoliberalizmu. Jest tekst pod tym tytułem Jana Rylewa na forum Racjonalisty.
Naturalnie są na lewicy ekonomiści którzy mogliby stworzyć taki program, ale przecież to komuna, układ, więc nie uchodzi. Tak więc Kaczyński ginie tutaj od broni którą sam ukuł :).
Pozostaje mu więc robienie szumu medialnego wokół tej sprawy, sprawiającego wrażenie że coś się robi, bo już sam jest pewnie przekonany, że *nie da się* i potrzebna pomoc opatrzności bożej :).
>nie ma wzorów do skopiowania (x) gdyby były doskonałe, to by zapewne nie upadły
W rzeczywistości nie ma rzeczy doskonałych w ogóle,
a przyczyny upadku bywają złożone.
>Zamiast plakać nad rozlanym mlekiem, musimy pogodzić jakosciowy wzrost produktywności (mierzonej niekoniecznie tylko ortodoksyjnymi kryteriami typu PKB) z solidarnością społeczną.
:)))Czy to z przemówienia średniego Gomułki ?
To był podstawowy problem gospodarki PRL.
Stara (Nowa) Klasa rzeczywiście dobrze obsiadła wszelkiego rodzaju stołki i synekury. Natomiast Nowi Głodni natychmiast po zmianie zaczęli atakować wszelkie pozycje pod hasłem tkm. Nie wszędzie im się to udało. Częściej padał ofiarą *sekretarz POP w szkole podstawowej im Marcelego Nowotki* niż rektor szkoły wyższej.
Nowi Głodni wymachiwali maczugą *komuny* na oślep domagając się odpowiedzialności zbiorowej zamiast stworzyć racjonalny zestaw kryteriów. Ale odpowiedzialności zbiorowej w cywilizowanych krajach nie ma tak i w Polsce część kompetentnych i zdolnych ludzi pozostała na stanowiskach, albo nawet awansowała.
Problem polega na tym, że ludziom tej Starej (Nowej) Klasy nie można niczego zarzucić poza *on należał*, nielicznym zarzuca się, że współpracowali z SB, co w większości także okazywało się śmieszne, albo wręcz przekłamane. Ci którzy naprawdę szkodzili innym zdążyli wyjechać do innych krajów gdzie otrzymali azyl.
to jest jakiś żart? :):)
"Rewolucyjne" "grafitti" na osiedlu i zdjęcie dwóch osób pod jakimś pomnikiem to jest prawdziwa niewirtualna obecna działalność?
Jak w ogóle możecie takie ośmieszanie lewicowości porówywać do prawdziwej (nawet jak nie zawsze wystarczająco radykalnej czy skutecznej) działalaności związków, anarchistów, KSS czy jeszcze wielu innych?
to jednak musi być jakiś żart.
Najlepsze są dwie narysowne litery (T i odwrócnoe Ć) i hasło typu "chwała bohaterom z UB" czy coś takiego na bloku w Starachowicach.
Z pewnością wielu ludziom zmieniło się dzięki temu na lepsze, a system aż zadrżał.
Chociaż... w drugim komentarzu opisałeś bardzo trafnie sposób, w jaki działa w naszym kraju Opus Dei czyli katolickie GRU. Tak, to było bardzo trafne.
Getzz, żartem jest przekonanie, że system drży kiedy ludziom dzieje się lepiej. Stąd elit nie przeraża wasza filantropijna działalność, a przeraża widmo komunizmu.
Jeden mural oddający cześć lewicowcom poległym z rąk prawicy (patrz: chwała bohaterom UB) razi bardziej niż rozdane przez was 1000 zupek dla bezdomnych.
no i właśnie, zaczynamy się zgadzać.
Zwiększenie produktywności było podstawowym problemem PRL. W szerszej skali, było ono również podstawowym problemem europejskich państw socjalnych, rozwijających się imponująco na tle krajów realnego socjalizmu, ale marginalizowanych i wyprzedzanych przez USA i Daleki Wschód.
Ustroje, które nie rozwiązują stojących przed nimi problemów, upadają. Realny socjalizm, mniej produktywny, upadł bardziej gwałtownie. Ale europejskie państwo socjalne go nie zastapiło, tylko samo się zdezintegrowało w swoich ośrodkach zachodnioeuropejskich.
My nie możemy powielać błędów ustrojów upadłych. Dlatego opozycja patriotyczna musi pytać Żyżyńskiego o nierówność i jej społeczne konsekwencje, ale musi rownież pytać Wiplera i Gilowska (wiem, że dla ciebie - to para smoków zionących ogniem), bez ktorych nierówność można zwalczać tylko metodą egalitarnego podziału niedoboru, której w Polsce nikt już nie zaakceptuje.
Na czas kryzysu - podkreśla lider opozycji - trzeba będzie siegnąc do głębokich kieszeni podatkowych.
Ale może w przyszłości trzeba będzie wprowadzić ulgi podatkowe dla biznesmenów inwestujących w dziedzinie, ktorej rozwoj okaże się kwestia szczególnie palącą?
Bląd popełniają nie ci, ktorzy szukają rozwiązań metodą niedogmatyczną, ale fani prostych haseł, którym wydaje się wystarczy powtarzać w kółko: Podnieść podatki! lub, na odwrot, "Obniżyć podatki", żeby mieć panaceum na problemy kraju.
...pytać Wiplera i Gilowska o metody zwiększenia produktywności...
Trzeba jednak wiedzieć dokładnie na czym polegały błędy,
a co było sukcesem. Jeśli ktoś mówi tylko o błędach ten zdradza tylko swoją orientację ideologiczną.
W szeregach PIS brak kogoś kto mógłby wytyczyć drogę dla gospodarki polskiej w sytuacji gdy *mleko się wylało*. Chociaż słychać rozsądne głosy np. prof Hryniewicz, (nie jest ekonomistką) lub prof. Oręziak, ale podejrzewam, że te głosy w przypadku dojścia do władzy zostaną zagłuszone i podporządkowane głosom *rynków* czy ich lobbystów jakich w tym ugrupowaniu nie brakuje.
W tej sytuacji trudno wiązać nadzieję z *opozycją patriotyczną*
przyznał, że PiS "obszedł SLD z lewa" pod względem wlaśnie społeczno-ekonimicznym i że SLD na tym pole już nie może się z piS-em ścigać.
Podzielam ten pogląd.
zależy kiedy to powiedział i w jakim kontekście. Ja także w tym wątku powiedziałem, że Kaczyński przebił nawet Gierka pod względem społeczno ekonomicznym, obiecując 3 miliony mieszkań.
W ostatnim programie już nie jest tak szczodry, bo obiecuje tylko pomoc rodzinom w osiągnięciu mieszkań nie podając na czym ta pomoc będzie polegała. Może na gwarancjach państwa na udzielane kredyty ? Gwarantowany zysk dla banków zachęciłby je do kredytowania, a chętnych znajdzie się wielu, którzy zgodzą się na kupno sobie mieszkania w zamian za kupno jeszcze jednego do dwóch mieszkań dla banku.
W sumie to nie jest ważne co i kto powiedział. Ważne jest zaufanie, tego zdaje się brakuje. Pozostanie zatem, albo nie wziąć udziału w wyborach, albo głosować na zło mniejsze.
że pan miłuje swoich podanych i troszcz się o nich a oni odwzajemniają mu to swoją pracowitością i szacunkiem. Lewicowość w tym duchu realizowały już niektóre dwory w ubiegłych wiekach. Czy ona dziś może wystarczyć nawet "smoleńskiej lewicy"? Wątpię. SLD nie ma się więc czego obawiać. Musi tylko po swojemu skręcić ostro w lewo!
chyba sam nie wierzysz w to co sugerujesz.
Prawda, Cisza?
W stoasunku do programu PiS wykazujesz krytycyzm, który z nadmiaru szukania dziury w całym staje się irracjonalny, a jednocześnie podtrzymujesz tak absurdalny stereotyp, jak "zło mniejsze". Mniejsze wobec czego?!