od skrajności, do skrajności ? w czym jedna lepsza od drugiej ?..Myślę,ze wiaderko wody zaaplikowane studentkom,pomoże bardziej nie biorącym udziału w "targowisku seksualizmu" ,niż Tym,które zdecydowały sie na wycenę uczelnianych "macho".Sam fakt organizacji takiego szmirowatego widowiska na poważnej (kiedyś) uczelni daje obraz ogólnej degrengolady. Wpisywanie sie do "obozu obrońców" tego cyrku,tez nie napawa optymizmem,bo czasami lepiej wcześniej i nawet ostrzej zareagować,bo uświadomienie Tym młodym Kobietom ich prawa do bycia wolnym od dominacji męskiej Człowiekiem ,nie jest do przecenienia. Najlepiej widać to nawet na tym Lewicowym Forum,, jak trudno zdawałoby sie światłym(?)dyskutantom pojąć odwieczny problem Polskich Kobiet.
Cały ten szum jest żenujący, lewica nie powinna sobie dać narzucić powrotu do wiktoriańskiej moralności.
"Zadaniem feministek (i feministów) jest więc je uświadomić, przekonać, pomóc dokonać zmiany na lepsze."
przypomina mi to kwestię uświadamiania klasy robotniczej, czy przekonywania się środowiska lgbt do słuszności postulatów jego działaczy
"Odbywają się wyłącznie wybory miss, podczas gdy nie ma podobnej imprezy polegającej na ocenie urody mężczyzn - utyskują Autorki i Autorzy. Czy to oznacza, że pretensje mają nie o przedmiotowe traktowanie ludzi, lecz o to, że to kobiety są sprowadzane (lub same się sprowadzają) do roli obiektów seksualnych, a mężczyźni nie?"
IMO chodzi raczej o to, że jest to powszechnie akceptowany przykład traktowania świata i społeczeństwa jako zdobyczy i własności heteryka - pokazy miss są jeszcze jedną formą parady zwycięstwa, pochodu narodów imperium brytyjskiego
pies prosi, jeśli nagrodę trzymać w powietrzu wystarczająco długo, pies jest szczęśliwy, że o nagrodę prosić może. właściciel nigdy nie prosi psa o nic, pies nie ma dla niego żadnej nagrody, nic nie może mu dać, bo wszystkie jego jakości, włącznie z utajonymi należą do właściciela i tak - zastąp psa rzędem kobiet i każ im robić sztuczki - niech tańczą, chodzą, dadzą głos nawet, a dostaniesz w pełni akceptowany konkurs słodkich i pociesznych panienek
dlatego wybory mistera powstały długo po wyborach miss i cieszą się mniejszym powodzeniem - wspólnota heteryków-myśliwych-zdobywców nie poniża się do bycia ocenianym
to nie mężczyźni nosili gorsety, nie obwiązywali sobie stóp jak chinki, nie okaleczają się, żeby nie odczuwać przyjemności z seksu, nie zasłaniają sobie twarzy, kiedy się ożenią, nie malują sobie twarzy, żeby lepiej wyglądać, nie rozbierają się, żeby jurorzy im samochód dali...
A myślałem, że nic, co wyłamywałoby się ze schematu myślenia w stylu Wróblewskiej, na lewicowym portalu nie mogłoby się ukazać.
nie chce wpadać w gatunkizm, bo na psach znam się tak sobie, ale Twój przykład w stosunku do dajmy na to kotów jest zupełnie bezpodstawny. Czyli psy są głupie i bez charakteru, a koty nie? :)
a poważnie - bardzo się cieszę, że wreszcie przeczytałem tu jakiś rozsądny tekst. O backlashu wczesniej nie słyszałem, taki nieuk genderowy ze mnie. Teraz wiem jak określać działania zwolenników tęczowej dyktatury :)
Bill Maher powiedział kiedyś, że jednym z głównych zarzutów stawianych mu przez republikanów jest, że uważa amerykanów za idiotów - powiedział, że tak, uważa amerykanów za idiotów, ale równocześnie nie chce, żeby nimi byli
tak "lewica" chrzani nam.
Wszyscy którzy brali udział w tym niecodziennym evencie byli zadowoleni: studentki, organizatorzy, wreszcie publika.
Larum podniosły osoby które jak rozumiem nie brały udziału w wydarzeniu, ewentualnie udały się tam świadomie.
Przypomina mi to sytuację gdy pewien muzyk rockowy drąc biblię na scenie wywołał spazmy oburzenia jakiś posłów i organizacji pozarządowych. Że uczucia religijne, że wolność musi mieć swoje ograniczenia i że sztuka nie może przekraczać immanentnych granic.
Wszyscy byli zgodni: koncert był imprezą zamkniętą, nikt nie został zmuszony do przyjścia a więc przestępstwa nie ma.
Tym razem jest podobnie: oczywiście na obrazku wygląda to żenująco, podkopuje autorytet uczelni i kłóci się z elementarnymi zasadami dobrego smaku. Karą powinien być ostracyzm, nic więcej.
no dobrze, ale jak to zmieniło twoje życie?
Analiza krzywd współuczestników jest niebezpieczna bo to prosta droga do wolności, państwa minimalnego oraz wolnego rynku. Czy jeżeli oferujesz super produkt lub usługę za którą ludzie chcą dobrowolnie płacić dużo kasy i na tym zarabiasz to kogoś krzywdzisz? Oczywiście nie, ale jakie by wtedy było usprawiedliwienie dla kar za pracę/przedsiębiorczość/uzdolnienia w postaci np podatku dochodowego?
Właściwym punktem widzenia lewicowca powinna być ogólnikowe rozważanie co jest lepsze/sprawiedliwe/właściwe dla jakiegoś mglistego abstrakcyjnego bytu jak np "społeczeństwo" albo "kobiety". Wtedy się podajesz za przedstawiciela "prawdziwych" interesów tegoż społeczeństwa lub kobiet i wtedy możesz już regulować i opodatkowywać do woli. Dokładnie to samo robiły religie od tysięcy lat. Wymyślasz sobie mglisty abtrakcyjny byt o nazwie Bóg i podajesz się za jego przedstawiciela, wtedy możesz szmacić ludzi jak sobie chcesz.
podatek nie jest karą
Jasne, podatki nie są karą i nie powodują bezrobocia. Wiemy, wiemy, dzięki temu w EU nie ma bezrobocia.
Tak tylko dziwnym trafem płaci się podatki tylko wtedy gdy się pracuje/konsumuje. I płaci się ich tym więcej im więcej się pracuje/konsumuje. Ale to oczywiście zupełny przypadek :) I zupełnie nie ma związku z tym że jest kryzys na rynku pracy i konsumpcji. Ku świetlanej przyszłości towarzysze!
nie mam zwyczaju dyskutować ani o faktach, ani o sprawach oczywistych
podatek nie jest karą
dziękuję i do widzenia
Jak coś wygląda jak gówno, śmierdzi jak gówno i smakuje jak gówno to jest to gówno, niezależnie ile na to gówno położysz gównianej filozofii wyjaśniającej jakie to z tego gówna smaczne ciasteczko.
Skoro coś ma mechanizm jak kara i skutek jak kara to jest karą, niezależnie od propagandy elit rządzących od tysięcy lat wyzyskującej masy przy pomocy pożytecznych idiotów jak ty. Dyskusja to w ogóle nie jest twoja specjalność, nie taką masz funkcję w służbie Bogu, a przepraszam, Społeczeństwu.
"Jak coś wygląda jak gówno, śmierdzi jak gówno i smakuje jak gówno to jest to gówno, niezależnie ile na to gówno położysz gównianej filozofii wyjaśniającej jakie to z tego gówna smaczne ciasteczko."
no nie wiem, to może być jeszcze szkoła austriacka
W szkole austriackiej zrezygnowano z Boga/Społeczeństwa których to samozwańczy przedstawiciele szmacą ludzkość od zarania dziejów. W szkole austriackiej istnieje tylko człowiek, tzw zasada indywidualizmu metodologicznego.
Ale rzeczywiście, z punktu widzenia reszty szkół i religii człowiek to gówno, a najważniejsze są Bóg/Społeczeństwo więc szkoła austriacka wygląda wam na gówno.
"zasada indywidualizmu metodologicznego"
"niezależnie ile na to gówno położysz gównianej filozofii wyjaśniającej jakie to z tego gówna smaczne ciasteczko"
No właśnie dla mnie osobiście to czego chce człowiek to nie jest gówno, więc i indywidualizm nie wydaje mi się gówniany. Ale o gustach się nie rozmawia prawda.
można wyróżnić kilkanaście takich charakterystycznych dla tego zespołu zaburzeń. Tutaj opiszę tylko kilka.
1. Podejrzliwość
w przekonaniu paranoika i neoliberała, nic nie jest takie, jakie się ludziom wydaje. Wciąż szuka ukrytych znaczeń, sygnałów wskazujących na obecność wrogów (socjalistów), o których wie, że go otaczają i tłamszą. Skrupulatnie wychwytuje oznaki "potwierdzające" jego hipotezę o spisku socjalistów przeciwko "wolnym ludziom". Nie przyjmuje do wiadomości najbardziej niezbitych dowodów podważających jego przekonania, lecz uważa je za oszustwo umyślnie spreparowane po to, by uśpić jego czujność. Jest zbyt mądry i sprytny, by dało się go "oszukać". Fakty, które w sposób oczywisty przeczą jego wizji świata, świadczą tylko o przebiegłości i złych zamiarach socjalistów.
Prowadzi poszukiwania jak naukowiec, ale między naukowcem a paranoikiem i neoliberałem jest fundamentalna różnica. Naukowiec stara się wyjaśnić to, co zaobserwował. Sprawdza swe hipotezy i jest gotów od nich odstąpić, jeśli materiał badawczy nie potwierdzi ich. Neoliberał przeciwnie, z góry zna "prawdę" i szuka jej potwierdzenia. Przyjmuje ustalone przez siebie i innych neoliberałów wnioski i szuka dowodów potwierdzających. Nie dąży do potwierdzenia lub obalenia hipotezy. Wie bowiem, że jeśli bardzo się postara, znajdzie dowody, które potwierdzą jego podejrzenia lub przekonania. Z tego powodu neoliberalne szkoły ekonomiczne kwestionują empiryzm i statystykę, jako metody weryfikacji hipotez. Statystyka jest dobra tylko wtedy, gdy potwierdza ich tezy. Stąd neoliberał jak paranoik w swej interpretacji odsiewa fakty, które nie pasują do jego urojeń. We wszystkich zdarzeniach i wypowiedziach dopatruje się ukrytych treści i "prawdziwych znaczeń". Tak na przykład neoliberał odbiera podatki jako karę, formę znęcania się, kradzieży, a nie jako publiczną zbiórkę pieniędzy na ważne społecznie cele.
Paranoik neoliberalny przedsiębiorca, który dwa dni z rzędu zobaczy pracownika w ubikacji, nabiera przekonania, że jest najwyraźniej okradany przez pracownika z czasu, który zakontraktował. Jeśli zaś pracownik kiwnie do kogoś głową, to będzie to dowód na istnienie sieci złodziejskich współpracowników i obserwatorów.
Neoliberał nie toleruje dwuznaczności. Kategoryzuje wszystko w kategoriach albo/albo, dobre/złe - dobry wolny rynek / wrogi socjalizm. Neoliberał z upodobaniem kolekcjonuje fakty i filozoficzne rozważania, ale takie, które pasują do skonstruowanego przez niego systemu przekonań.
Szczególną psychologikę, jaką kieruje się paranoik, nazwano paleologiką ze względu na jej prymitywną naturę. Jest to logika dziecka i człowieka prymitywnego, próbującego odnaleźć sens w czymś, co znaczenia nie posiada. Działa według zasady odkrytej i nazwanej przez Eilharda Von Domarusa, który prowadził systematyczne badania nad urojeniami schizofreników paranoidalnych. Podczas gdy normalny człowiek uznaje identyczność tylko wtedy, gdy dwa obiekty są identyczne, osobie rozumującej w sposób paleologiczny wystarczy identyczność właściwości. Dwie rzeczy posiadające jakąkolwiek wspólną cechę mogą być w myśl tej logiki uznane za takie same. Kiedy mały chłopczyk, podbiega na ulicy do obcego mężczyzny i woła "Tatusiu!" - rozumuje zgodnie z zasadami paleologiki: "Tatuś nosi spodnie, ten pan nosi spodnie, a więc ten pan jest tatusiem". Paranoiczka, która roi sobie, że jest Maryją Panną, posługuje się tą samą wypaczoną logiką: "Jestem dziewicą, Maria Panna była dziewicą, a więc jestem Maryją Panną".
Podobnie neoliberał odbiera i interpretuje rzeczywistość. Gdy jakieś państwo ma dużo urzędników, to jest to na pewno państwo socjalistyczne. Na nic zdadzą się fakty, że w państwach demokracji ludowej liczba urzędników była mniejsza, niż w wielu kapitalistycznych państwach wolnorynkowych. Na podobnej zasadzie paleologiki uznają faszyzm za odmianę socjalizmu, choć jak wiadomo ten ostatni opierał się na fundamentalnie odmiennych zasadach. Występowanie podatku dochodowego i jego wysokie stawki mają być oznaką państwa socjalistycznego, choć znów taka socjalistyczna Polska w okresie PRL zlikwidowała podatek dochodowy od zatrudnionych w sektorze uspołecznionym. Dla neoliberała, który przecież jest paranoikiem, takie fakty nie są istotne, co najwyżej budzą złość i pogardę w kierunku tego, który je wypomina.
Neoliberał uparcie twierdzi, że skoro firma jego przynosi wysokie dochody, to jest to wyłącznie jego zasługa. To on jest tak doskonały, zaradny, że „rynek docenia jego umiejętności i sowicie wynagradza”. Jest on dobry moralnie, bo „przysparza dobra kupującym”. To nic, że sukces firmy zawdzięcza tak naprawdę pracownikom i ich umiejętnościom, które sobie przypisuje. Neoliberał uważa siebie za „sól tej ziemi”, za zbawcę, łaskawcę, chlebodawcę.
Paleologika przenika całą filozofię i "naukę" neoliberałów. Jeśli bowiem gdzieś zdarzyło się tak, że obniżce podatków towarzyszyło następnie ożywienie gospodarcze, to wg nich oznacza, że za każdym razem i w każdych warunkach podatki powinny być obniżane, a nawet znoszone. Argumenty przeczące tym tezom, wyniesione z badań empirycznych, które ukazały, że nawet ponad stuletni brak podatków nie skutkuje wysokim poziomem rozwoju gospodarczego oczywiście są tylko dowodem przebiegłości i "propagandy" wrogów, tj. socjalistów. Nieodłączną więc cechą rozumowania zarówno paranoika jak i neoliberała jest sztywność (nieelastyczność) schematów i przekonań.
2. Ksobność.
Jedną z głównych cech paranoicznego myślenia jest przekonanie, że sam paranoik lub jego grupa stanowi obiekt złowrogich zamysłów. Neoliberał jest przekonany, że gdy wprowadza się nowy próg podatkowy, to jemu bezpośrednio wredni socjaliści wyrządzają krzywdę, choć w rzeczywistości on sam tego progu dochodowego nie osiąga i to zagadnienie go nie dotyczy. Bo on bierze i odnosi do siebie działania nie mające z nim nic wspólnego. Wierzy bowiem, że jest on i jemu podobni przedmiotem intensywnego złowrogiego zainteresowania socjalistów. Świat neoliberała zaludniają wrogowie (socjaliści) a on sam stanowi środek ich uwagi. Neoliberał tworzy w swej głowie to, co psychiatria nazywa pseudośrodowiskiem paranoicznym. Owe pseudośrodowisko to wyimaginowana organizacja składająca się z realnych oraz będących wytworem fantazji osób, które w wyobrażeniu neoliberała zjednoczyły się by działać przeciwko wolnościowcom i jemu samemu. W przekonaniu neoliberała więc funkcjonują potężne związki zawodowe i macki socjalistycznych partii politycznych, które robią wszystko przeciwko biednym przedsiębiorcom i wolnorynkowcom. To przekonanie oczywiście jest iluzoryczne, gdy zestawimy fakty, np. że w takiej Polsce tylko 10% ogółu pracowników przynależy do związków zawodowych, że w parlamencie nie ma żadnej partii socjalistycznej etc.
Ale właśnie na tym polega urojenie neoliberała. Niewinne przepisy chroniące ofiary przed oszustwem są dla neoliberała oznaką funkcjonowania zorganizowanej bandy socjalistów spiskującej przeciwko wolności gospodarowania.
3. Urojenia wielkościowe i/lub prześladowcze
Aroganckie przekonanie o nieomylności siebie i swojej szkoły ekonomicznej jest następnym składnikiem paranoi. Neoliberał, podobnie jak paranoik, jest pewien swoich racji, nie dopuszcza żadnej różnicy zdań. Zna on bowiem całą prawdę i żywi swego rodzaju pogardę dla głupców, którzy mają odmienne zdanie. Paranoik nie znosi więc krytyki i jej nie przyjmuje. Krytyka jest dla niego co najwyżej dowodem, że jest prześladowany.
4. Wrogość.
Pierwszą cechą, jaka rzuca się w oczy w zetknięciu z paranoikiem jest wrogie nastawienie do świata, do społeczeństwa. Podobnie neoliberał uważa, że społeczeństwo jako wspólnota nie istnieje. Istnieje tylko jednostka i jej (egoistyczne) potrzeby. Paradoksalnie neoliberał, jak i paranoik jest niezwykle wrażliwy na oznaki lekceważenia, kłótliwy, nastawiony roszczeniowo i obronnie. Elementem jego postawy obronnej jest nieustanna gotowość do atakowania socjalistów. Przy neoliberale trzeba nieustannie stąpąć na paluszkach, żeby go nie sprowokować i nie narazić się na cios. Widać to po komunikatach, które dają takie organizacje jak BCC czy Lewiatan. Urlop macierzyński? To na pewno pogorszy działalność firm i uderzy w samych zainteresowanych tymi urlopami. Neoliberał i paranoik ma w sobie niezgłębione pokłady nienawiści, przez co ma przemożną potrzebę mściwości. Gdy więc parlament wprowadza prawo propracownicze, neoliberał mając władzę ekonomiczną w sposób celowy doprowadza do dewaluacji pozycji pracownika. W konsekwencji w jego paranoicznym umyśle dokonuje się samospełniające się proroctwo - "parlament wprowadził urlop i pogorszyło to sytuację pracowników".
Brak poczucia bezpieczeństwa skłaniają neoliberała do domagania się coraz większych przywilejów dla siebie, do wymuszania dowodów lojalności od pracowników i władzy. Jego wrogie nastawienie, głęboko zakorzeniona podejrzliwość i nieufność oraz wynikające z tych cech zachowania utrudniają mu utrzymywanie partnerskich stosunków z podwładnymi i współpracownikami. Nieustannie pała gniewem z powodu rzekomej niesprawiedliwości, jakiej doznał w tym zorganizowanym przez socjalistów świecie. Wszędzie naokoło wyczuwa wrogość, przekonany, że otaczają go socjaliści zdecydowani, by go dopaść. Przeciwstawia się tym wyimaginowanym wrogom, prowokując nieprzychylne i obronne reakcje otoczenia, co tylko utwierdza go w swojej paranoi.
5. Lęk przed zależnością
Neoliberał, niczym zwinięta sprężyna, jest wciąż w stanie gotowości. Przygotowany na niespodziewane okoliczności, które mogą stanowić zamach na jego wolną wolę i niezależność. "Nie dam sobą kierować ani się ograniczać" brzmi jego psychologiczne credo. Nie toleruje poddania się zewnętrznym naciskom lub autorytetowi. Nieustannie bada otoczenie, aby jakaś siła wyższa lub inni ludzie nie podjęli prób narzucenia mu swej woli, reguł. Jak na ironię, zarówno paranoik jak i neoliberał często naraża się na niebezpieczeństwo powodowany pragnieniem zapewnienia sobie absolutnej wolności od innych i kontroli.
Nikt nie może być w stu procentach niezależny, jak nie może być absolutnie wolny. Żeby żyć w społeczeństwie, trzeba się podporządkować i przystosować do woli innych i godzić z pewnym stopniem ograniczenia wolności. Neoliberał nie umie tolerować takiej niedoskonałości, ani akceptować kompromisów. Jest w stanie nieustannej wojny z prawdziwymi (stworzonymi przez swoje zachowanie) wrogami lub wyimaginowanym przeciwnikami, którzy chcą nad nim zapanować i odebrać mu niezależność i wolność.
6. Projekcja
Projekcja polega na tym, że przypisuje się własne wewnętrzne stany emocjonalne, własne motywy innym. Projekcja jest aberracja względnie normalnego poczucia wstydu. Jest to podstawowy mechanizm podtrzymywania paranoi. Neoliberałowie również nie są wolni od projekcji paranoicznej.
Neoliberałowie krzywdzą ludzi, z którymi się stykają lub na których mają wpływ. Na przykład sprzeciwiają się, zabraniają świadczenia pomocy materialnej (zwłaszcza zorganizowanej) potrzebującym, bo rzekomo to rozleniwia tych potrzebujących, niszczy doskonałe mechanizmy rynkowe, okrada osoby zaradne z ich własnych pieniędzy.
Neoliberał uważa, że to on sam wypracowuje w firmie cały dochód, a zatrudnionym pracownikom "daje" łaskawie wynagrodzenie. Uważa, że pracownik, zwłaszcza o niskich kwalifikacjach, nie zasługuje na godne wynagrodzenie, ani przynależny z racji praw człowieka - wypoczynek. Neoliberał pracodawca gardzi swoimi pracownikami i ten sposób znajduje uzasadnienie dla niskich na poziomie wyzysku płac. Neoliberałowie więc krzywdzą ludzi, ale jednocześnie w zderzeniu z działaniami obronnymi, np. organizowaniem się pracowników w związki zawodowe, występowanie do sądu czy wprowadzenie ustaw chroniących prawa pracownicze mają poczucie bycia krzywdzonym. Sami krzywdzą, ale uważają, że to im dzieje się krzywda.
7. Myślenie urojeniowe.
Urojenia - fałszywe przekonania, podtrzymywane wbrew oczywistym faktom - reprezentują utrwaloną, skrystalizowaną skrajność projekcyjnego myślenia.
Wiele przykładów zostało już tu wcześniej podane. Można by podać trzy razy tyle innych przykładów. Przekonanie o "horrendalnie wysokim" ZUSie, przekonanie o wysokich podatkach, przekonanie o złowrogich przepisach, przekonanie o nadmiernym "socjalu", przekonanie o nadmiernych prawach pracowniczych to tylko nieliczne przykłady błędnych paranoicznych przekonań składających się na cały zespół zwany paranoją, a na którą cierpią neoliberałowie.
Cała filozofia neoliberalna jest efektem paranoi. Neoliberał chroni się przed niemożliwą do zniesienia rzeczywistością, konstruując rzeczywistość zastępczą, czyli wizję doskonałego państwa wolnorynkowego. Jest ona pocieszeniem dla zranionego ego. Potrzeba podtrzymywania pozytywnego wyobrażenia o sobie wyjaśnia, dlaczego tak kurczowo neoliberał trzyma się przekonania, że jest obiektem spisku socjalistów, obiektem prześladowania. Choć można by się spodziewać, że z ulgą przyjąłby wiadomość o nieistnieniu spisku, w rzeczywistości to go przygnębia. Pozbawia go to bowiem poczucia swej własnej ważności, zaradności. Socjaliści go gnębią, bo on jest zaradny. Gdyby więc go nie gnębili, znaczyłoby że nie jest wart uwagi, nie jest dostatecznie ważny.
A uczelnia z tradycjami tym bardziej. Zadaniem uczelni jest kształcenie przyszłej inteligencji, a nie organizowanie imprez na żenująco niskim poziomie. Tego rodzaju wybory są sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. Jest to jeden wielki kicz i jeden wielki absurd, bo nie ma obiektywnych kryteriów oceny ludzkiej urody. Za niedługo uniwerki będą wydawać własne "świerszczyki" jako foldery reklamowe. Na tego rodzaju rozrywkę jest miejsce w nocnych klubach bądź w komercyjnych telewizjach. Oczywiście jeżeli w grę nie wchodzi przymuszanie kogokolwiek do uczestniczenia w czymś takim, bo w przeciwnym wypadku mamy do czynienia z przestępstwem. Niech więc profesorki i studenciaki udają się w swoim wolnym czasie do tego rodzaju przybytków bądź niech se zamontują "talerze" za oknami swoich domów i wykupią odpowiednie pakiety telewizorniowe, jeżeli mają ochotę pooglądać "gołe baby" i pooceniać sobie ich wdzięki.
również organizować juwenaliów w obecnej postaci, na której studenci chleją i się prostytuują w kiblach...
szkodliwe zachowania, nierząd i wyzysk. Czy było po co walczyć z "komuną"? Nie było po co. Polacy żyli spokojnie w swojej "siermiężnej" ojczyźnie dopóki mąciciele z Zachodu nie powiedzieli im, jak to Polacy mają źle. Teraz mają tysiąc razy gorzej ale przecież mącicielom o to chodziło, żeby Polaków podejść i oszukać.
Żeby nie dać się oszukać trzeba być cwańszym niż oszust. Spokojni, w zasadzie uczciwi Polacy nawet do głów nie dopuszczali, że ktoś może być do tego stopnia wyrachowany i bezwzględny, co Zachód, wmawiający ludziom posiadanie przez nich wolności i demokracji wbrew istniejącym faktom.
Zostaliśmy ukarani za naiwność, za łatwowierność. Z drugiej strony wcale nie jest mi żal, że to nie my jesteśmy wyzyskiwaczami i oszustami. W dalszym ciągu uważam, że jednak lepiej być ofiarą niż sprawcą.
Na uniwerkach nie będzie dziwacznych orgii, gdy młodzież nie zechce w nich uczestniczyć. Poza tym są one wygodnym bacikiem na żaków, którym można w razie co wypomnieć to czy tamto i tym samym uczynić ich "dyspozycyjnymi".
Rozprzężenie moralne młodzieży osłabia cały naród, który musi wypracować potem ich "błędy młodości".
Jak zawsze, rozwiązaniem jest podwyższenie świadomości ludzi, w tym wypadku młodzieży.
Jednym słowem - "bawią się".