są na wolnym rynku największym atutem każdej prywatnej firmy, jednak idee lewicy i "zdobycze świata pracy" robią wszystko aby pracodawcy traktowali pracowników jako zło konieczne. Stąd bieda i bezrobocie.
w związku z czym po przeczytaniu tekstu nasuwa mi się jedna myśl. Otóż: ta Barbara musi być wąsata, moherowa, leniwa, niedomyta, niemobilna, nieelastyczna, niedouczona, niezbyt inteligentna, niezbyt kreatywna, niezaradna życiowo, nieatrakcyjna, niezgrabna, nieuczesana i niefotogeniczna. W dodatku pewnie chodzi w przestarzałych reformach odziedziczonych po swojej moherowej babuleńce, skoro jest taką roszczeniową wichrzycielką. Natomiast dobrodzieje pracodawcy z którymi walczy bez wątpienia są młodzi, zdolni, wykształceni, wybitnie inteligentni, genialnie kreatywni, pachnący, uczesani, eleganccy, wyperfumowani, elastyczni, mobilni, pracowici, zaradni, zgrabni, fotogeniczni i bardziej sexy niż Paris Hilton, Doda Elektroda, wybitna aktorka Anna Nehrebecka w "Ziemi obiecanej", "Rodzinie Połanieckich" i "Janie Serce", Iwona Guzowska w "Barze", ministra Joanna Mucha i wybitna aktorka Anna Mucha razem wzięte. Ponadto bez wątpienia chodzą w nowoczesnych stringach.
Lewica nie powinna posługiwać się prawicowym nazewnictwem (vide: "pracodawca"), a może dobrodziej? Burżuj żyje z cudzej pracy, z definicji jest złodziejem.
a może "pracozaborca"?,bo bierze pracę prawie za darmo. Chociaż, juz kiedyś nazwano takich właśnie złodziei " krwiopijcami"
kapitalizm umożliwia pewne formy zachowania, ale przecież ich nie tworzy. Nie ma takiego cudownego systemu politycznego, który z bydlaka zrobiłby człowieka. O swoje człowieczeństwo każdy musi zadbać sam. Gdyby ludzie byli tacy, jak im się wydaje, że są, to żaden kapitalizm nie byłby ludzkości groźny. Bo by go zwyczajnie nie było.
Dzięki egoizmowi masz każdą złotówkę którą zarobiłaś w dorosłym życiu. Zakładam że wykonujesz pracę która jest dla kogoś przydatna? Czy za daleko zakładam? Nawet jeśli pasożytujesz w jakimś państwowym urzędzie, pieniądze które dostajesz zostały wcześniej wymuszone na produktywnej zdrowej części społeczeństwa której praca jest dla kogoś przydatna, czyli ktoś za nią zapłacił z egoistycznych względów, zanim się do tej wartości dodanej dossałaś poprzez podatek dochodowy.
Wystarczy swojej (tak cennej) pracy nikomu za bezcen nie dawać. W skarpetkę sobie wsadzić, dokarmiać, niech rośnie. Jak ktoś zaoferuje mniej niż milion dolarów to w twarz splunąć, muzyczkę odpalić, jointa skręcić. The sky is the limit.
Pogląd, że "pracownicy są na wolnym rynku największym atutem każdej prywatnej firmy" to tylko teoria. Praktyka jest bardzo często temu przeciwna. Przynajmniej w Polsce.
Pracodawca w Polsce woli wpaść w poważne tarapaty finansowe, nawet zbankrutować niż dobrze zapłacić swojemu pracownikowi.
Pracownik musi się zgodzić na to, ze będzie okradany przez swego "pracodawcę", gdyż inaczej zginie z głodu i z chłodu.
Niejaki Marks napisał, że kapitalista pozbawia robotnika wartości dodatkowej, w związku z czym, wszyscy do dziś powtarzają, że kapitalista OKRADA pracownika.
A to nie jest to samo.
Pomijając już niską wiarygodność samej tezy o źródle owej wartości dodatkowej, proszę zauważyć - co jest alternatywą?
Nie ma kapitalizmu, nie ma produkcji - robotnik umiera śmiercią głodową ( razem z kapitalistą, który gdy nie produkuje, też nie ma za co żyć).
Była światowa próba komunizmu i co się okazało ? - zamienił robotnik prywatnego kapitalistę na kapitalistę państwowego, który skupiając w swym ręku całą produkcję był w jeszcze większym stopniu panem życia i śmierci klasy robotniczej. Robotnik nadal był nędzarzem, a gdy próbował protestować,
trafiał do więzienia albo zgoła do piachu.
Nie da się niczym zastąpić gospodarki opartej na pieniądzu i zysku, z którego realizowane są rożne nieprodukcyjne cele społeczne jak lecznictwo czy szkolnictwo.
Nasz, i ogólnoświatowy , problem polega na tym, że kapitalizm wymknął się spod społecznej kontroli ( tzn. parlamentarnej) i realizuje swe egoistyczne cele nie oglądając się na resztę ludzkości.
To trzeba bezwarunkowo zmienić i sprowadzić dochody wielkich korporacji ( poprzez odpowiednie podatki) do społecznie akceptowanych rozmiarów a nie szukać innych rozwiązań, bo po prostu ich nie ma !
No tak trzeba pracować aby żyć, choć ewentualnie jeszcze w twoim systemie możesz okraść innych poprzez podatki.
Nic tylko podwyższać podatki aby jeszcze mniej się opłacało pracować i zatrudniać. Poczekamy aż bezrobocie wśród młodych dojdzie do 90%, wtedy może ktoś zajarzy.
Marks nie dał nigdy satysfakcjonującej odpowiedzi (próbował w ostatnim III tomie Kapitału, ale tylko się zamotał) dlaczego zyski w branżach pracochłonnych nie są wyższe od zysków w branżach kapitałochłonnych. Przecież skoro jest wyzysk pracowników, to im więcej pracowników tym większy powinien być zysk, bo maszyny wyzyskać się nie da? A tu planeta Ziemia nie chce się marksizmu dostosować, przeciętna stopa zysku jest taka sama niezależnie od pracochłonności branży, i to się od XIX wieku nie zmienia ani na jotę.
"Pracodawca w Polsce woli wpaść w poważne tarapaty finansowe, nawet zbankrutować niż dobrze zapłacić swojemu pracownikowi."
A jaka jest definicja "dobrze zaplacic". Napewno pomiedzy definicja pracownika (i lewicy) a definicja pracodawcy jest kolosalna przepasc.
I co za roznica "dobrze zaplacic" wg definicji pracownika czy od razu zbankrutowac co pracownika wcale nie obchodzi.
Najwyzej skomentuje: wolal zbankrutowac niz mi dobrze zaplacic
Moja znajoma pracowała w jednym z salonów samochodowych w Radomiu. Pensja zasadnicza była taka sobie ale mieli co miesiąc wypłacane premie motywacyjne zależne od sprzedaży. Zespół był świetny, dobrze zgrany, tryskał energią i pomysłami. Wprowadzali konkursy, karty klienta, dni otwarte. Szło im dobrze, zarabiali po 4000-5000 zł na rękę, co jak na warunki radomskie oznaczało bardzo dobre pensje.
I nagle szefo, właściciel kilku salonów samochodowych, stwierdził, że pracownicy u niego za dużo zarabiają. Po czym obciął im drastycznie wysokość premii za sprzedaż. Atmosfera w zespole zaczęła się psuć, entuzjazm opadł. Manager zespołu nie mógł się pogodzić z decyzją szefa i zapowiedział odejście. Szef wpadł w szał i powiedział, że zwalniać może tylko on, ale nie pracownik sam z siebie. I że ów manager pracy w żadnym innym salonie w Radomiu (u konkurencji również) nie znajdzie. I nie znalazł, bo szef zrobił z niego złodzieja.
Na miejsce starego managera przyszedł nowy, którego szef kazał wyszkolić. Pracownicy mieli wyszkolić przydupasa szefa, żeby za dwa miesiące nimi zarządzał. Atmosfera była beznadziejna, pełna podejrzliwości, w efekcie kolejnych dwoje pracowników odeszło. Sprzedaż poleciała na łeb, na szyję, mimo że kryzys jeszcze nie nadszedł.
Polskie zarządzanie? Polish joke!
Roszczeniowiec przychodzi na gotowe świetnie płatne miejsce pracy stworzone dzięki super zarządzaniu przez genialne szefostwo. Kto by tak nie chciał. Sam roszczeniowiec oczywiście nigdy w sytuacji szefa nie był, więc krytykować mu przychodzi łatwo. I pewnie nawet ma rację. Roszczeniowiec zawsze ma rację, tylko miejsca pracy muszą tworzyć ci co racji nigdy nie mają, w dodatku ryzykując często całym swoim majątkiem. Roszczeniowiec niczym nie ryzykuje, kasę kasuje dopóki się da i pluje. Za dużo pracodawcy zarobią, roszczeniowiec splunie. Za mało pracodawcy zarobią, roszczeniowiec splunie. Bo wesołe jest życie roszczeniowca.
Wg pracownika zawsze zarabia on za mało, niezależnie ile by nie zarabiał. Np w 2009 roku strajkował personel hiszpańskich linii lotniczych Iberia mimo że zarabiali 50 tyś euro rocznie:
http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/190824,Zarabiaja-50-tysiecy-euro-rocznie-ale-strajkuja
No, w 2009 jeszcze widać w Hiszpanii żyli ideami państwa dobrobytu na full hahaha.
Twoje wywody o roszczeniowcu nijak pasują do historii przedstawionej przeze mnie we wcześniejszym komentarzu.
Insza inszość, że w Polsce często osobę, która nie chce pracować za darmo lub za półdarmo, przedstawia się jako roszczeniowca. Zjawisko pracy za darmo, bez względu na własne portfolio, jest w naszym kraju na tyle rozpowszechnione, że na facebooku istnieje już kilka grup skupiających ludzi, którzy ogłaszają, iż nie pracują za darmo.
Ale ta praca za darmo to zazwyczaj tzw. "dni próbne". Dobrodzieje pracodawcy muszą sprawdzić, czy dany kandydat... tfu... roszczeniowiec nadaje się na dane stanowisko w ich prywatnym folwarku;). Zazwyczaj sprawdzają w ten sposób po 15 osób w miesiącu, po czym okazuje się, że żaden roszczeniowiec się nie nadaje. I mają rację. Banda roszczeniowców zamiast się uczyć za młodu, wolała chlanie win marki wino na wagarach. Niech więc teraz buduje za free drugoirlandzki "dobrobyt".
Osoba która nie chce pracować za darmo lub za półdarmo to nie jest roszczeniowiec, jest to po prostu osoba która nie jest zainteresowana wolontariatem. Mówisz że na facebooku są grupy ludzi których łączy to że nie chcą pracować w wolontariacie? Ciekawe.
Roszczeniowiec to jest osoba która chce pracować za więcej niż ktokolwiek chce jej za tą pracę dać, czyli za więcej niż jej praca jest dla kogokolwiek warta.
To nie wina tego pracodawcy że praca tych ludzi jest tak mało warta że zgadzają się na jego warunki. Ja bym winę raczej widział w państwie karzącym przedsiębiorców i pracowników przy pomocy horrendalnych podatków za tworzenie i utrzymanie miejsc pracy. Ale jakiś socjalista zdajsie udowodnił że wysokie podatki i regulacje wcale nie tworzą bezrobocia i biedy, wręcz przeciwnie, dzięki czemu w EU nie mamy bezrobocia i biedy.
Teoretycznie znowu masz rację. W praktyce w wielu branżach jest tak, że ktoś, kto na starcie oczekuje jasnych reguł gry, oczekuje więcej niż ktokolwiek chce dać. Czyli jest roszczeniowcem.
Śmieciowe umowy, praca na czarno, niepłacony ZUS... Gdzie te horrendalne koszty pracy i regulacje?
Nie mówiłem nic o kosztach pracy. Dzięki śmieciowym umowom, pracy na czarno i niepłaconemu ZUSowi pracownicy dostają więcej na rękę bo są mniej okradani przez państwo, ale ja mówię raczej o CITach, PITach, VATach i ZUSach płaconych przez samych przedsiębiorców jako surowe kary za to że ośmielili się stworzyć firmę i miejsca pracy w ogóle.
Pamiętaj pracownik przychodzi na gotowe, ale ktoś musi mieć ochotę aby ryzykować swoim majątkiem aby mu to miejsce pracy stworzyć. Surowe za to kary skutecznie od tego odstraszają, za czym idzie bieda i bezrobocie wśród klasy robotniczej.
bo są mniej okradani przez państwo..."
jliber - jak na liberastę z prawdziwego zdarzenia przystało - żyje w świecie własnych fantazji i urojeń. Zmień chłopie dilera;)
No chyba że porównasz zarobki na czarno z zarobkami które roszczeniowiec by chciał dostać tylko nikt mu nie chce w prawdziwym świecie tyle dać, czyli zarobkami które by dostał w świecie fantazji i urojeń.
To są wszystko argumenty z książek.
Pracujący na umowach śmieciowych (ze studencinami poniżej 26-go roku życia i emerytami włącznie) i na czarno z reguły zarabiają marne grosze, nawet poniżej wynagrodzenia minimalnego, a w przypadku umów "na gębę" robią za free nawet przez kilka miesięcy. Osoby, które w wyniku restrukturyzacji swojego miejsca pracy przeszły z umów o pracę na śmieciówki traciły na tym nawet kilka tysięcy PLN netto miesięcznie, nie wspominając już o braku ewidencjonowania czasu pracy na śmieciówkach a w związku z tym róznież o utracie prawa do premii za nadgodziny. Tak więc wsadź sobie swoje lyberastyczne teoryjki głęboko w zad.
Mówisz wszystko na bierząco wymyślasz? :)
Opisałeś realne warunki wynagrodzenia które ktoś tym osobom jest skłonny zaoferować. Tłumaczę, jak porównujesz je do choćby płacy minimalnej, to porównujesz je do świata fantazji, bo skoro się na robotę na czarno godzą, to znaczy że nikt im niczego lepszego nie proponuje, więc gdyby nie ta ucieczka przed państwem to by siedzieli na bezrobociu jak 60% hiszpańskiej młodzieży obecnie, dzięki temu całemu waszemu państwu dobrobytu.
Ludzie godzą się na pracę na czarno, bo w jakiś sposób muszą zdobyć środki na utrzymanie, a realia są jakie są (co nie znaczy, że są to zdrowe realia, a tym bardziej nie znaczy, że ich praca jest tylko tyle warta - jest to tylko i wyłącznie widzimisię pracozdzierców). Istnieje ciche przyzwolenie na nielegalne zatrudnianie ze strony państwa, instytucje których zadaniem jest zwalczanie takich praktyk są mało skuteczne i skorumpowane. Burżujów z reguły stać na łapówy dla kontrolerów PIP, wyzyskiwanych pracowników nie. A zgodnie z waszą poronioną doktryną im państwo mniej się wtrąca w relacje pracownik-burżuj, tym lepiej dla pracownika. Praktyka pokazuje że jest odwrotnie, ale ty i tobie podobni tego nie dostrzegają (bądź udają, że tego nie widzą). A więc szkoda czasu na jakąkolwiek polemikę z ludźmi twojego pokroju, bo jesteście albo bezczelni albo ociężali umysłowo.
Zdobywanie środków na utrzymanie to definicja pracy w ogóle, nie bardzo rozumiem jak ta definicja tłumaczy istnienie pracy na czarno bardziej niż tej na biało.
Ludzie wybierają najlepiej płatną pracę im oferowaną, więc na pracę na czarno godzą się bo nikt im nie oferuje na biało, ewentualnie bo wolą zarabiać więcej netto, no chyba że zakładasz że również oni są ociężali umysłowo i wybierają na czarno zamiast na biało przy tym samym netto. Praktyki te można oczywiście zwalczać zwiększając bezrobocie. Nie da się prościej.
O jakim wyborze ty pierdolisz? Wyborze wśród ofert pracy? Na jakim świecie żyjesz? Bo w pięknym kraju nad Wisłą na planecie Ziemi na pewno nie. Byłeś kiedyś na popegeerowskiej wsi zabitej dechami? Ludzie w wielu przypadkach pracują na czarno, bo nie mają alternatywy a do gara coś trzeba włożyć. Chyba że za alternatywę uznać samobójstwo. Pisząc o takim samym netto w przypadku pracy legalnej i na czarno sam zaprzeczasz tezie, jakoby mniejsze obciążenia ze strony państwa dla ochłapodawców były korzystne dla pracowników. A teza o wyższych zarobkach w pracy na czarno niż w legalnej to już jakiś totalny odlot. Zdecydowana większość pracujących na czarno zarabia marne grosze, a wielu (cynicznie mamionych przez pracozdziercę rychłym podpisaniem umowy) dopiero po kilku miesiącach otrzymuje jakąkolwiek papier (kiedy PIP łaskawie zdecyduje się interweniować) i jakiekolwiek wynagrodzenie. Podsumowując - jesteś zwyczajnym durniem. Zresztą nie ja pierwszy i pewnie nie ostatni na tym forum ci to uświadamiam. To moja ostatnia odpowiedź na twój post.
PS. Jest skuteczny sposób na zaprzestanie takich praktyk - wywłaszczenie kapitalistów i inwestycje państwa w przemysł. Wówczas każdy zdolny do pracy obywatel w wieku produkcyjnym znajdzie legalne zatrudnienie i zarobek pozwalający nawet na coroczne wczasy oraz oszczędności.
Wybór jest mizerny to prawda. Bo kto ma niby ten wybór oferować skoro za oferowanie tego wyboru karzecie przedsiębiorców CITami, PITami, ZUSami, VATami i rzeszami prześladowczych urzędasów? Już nie mówiąc o nazywaniu ich ochłapodawcami jakby coś niemoralnego robili. A no to masz skutek. Na czarno są wyższe zarobki od braku zarobków, prościej się nie da. Wywłaszczenie kapitalistów to zminimalizowanie tego wyboru do jednego kapitalisty. Skutek taki że praca owszem jest, tyle że niewolnicza, bo za pensje już w ogóle niczego nie można kupić oprócz octu.