Róża Luksemburg jest dziś kreowana na ikonę lewicy. Ostatnio niezbyt zresztą efektywnie.
A wydawałaby się tak dobrym materiałem...
Jeśli jednak popularność Róży Luksemburg nie dorównuje popularności (też nieco już demodee) Che Guevary, to dzieje się tak z powodu osłabionej atrakcyjności lewicy jako takiej we współczesnym dyskursie politycznym.
A posiada Róża dwa atuty, tak nieodzowne, aby ubiegać się o miano ikony nowej lewicy - słuszną płeć i słuszną historię polemiki z Leninem na temat rewolucji w Rosji.
Co więcej, autorytet Róży w tak cenionym przez nową radykalną lewicę świecie grantów naukowych, można budować w oparciu o jej prace o charakterze ekonomicznym, w tym głównie "Akumulację kapitału". Ten autorytet, polegający przede wszystkim na prekursorstwie wobec keynesizmu, stanowi potencjalnie trzeci aspekt ikonografii Róży Luksemburg, trzeci argument za wyniesieniem jej na sztandary nowej radykalnej lewicy.
Nasi rodzimi radykałowie mozolnie budują więc ten wizerunek, m.in. dzięki przypomnieniu pracy prof. T. Kowalika.
Budowanie mitu wymaga jednak kilku zabiegów liftingujących bohaterkę. Do takich zabiegów należy ułatwianie naszej bohaterce gładkiego przenikania do grona zacnych, mieszczańskich, acz lewicowo wrażliwych, ekonomistów XX wieku. W końcu, w mniemaniu nowej radykalnej lewicy, rewolucyjność polega na głoszeniu ewangelii serca na salonach klasy średniej.
Wydawcy książki prof. Kowalika podkreślają to, co z jednej strony przybliża keynesizm (poprzez paralele do Kaleckiego czy Róży) do marksizmu, a co, z drugiej strony, dzięki tej paraleli, służy do nobilitacji ekonomistów mających "zaledwie" marksistowskie wykształcenie.
W związku z tym, w trosce o to, aby czytelnik "lewica.pl" mógł cieszyć się konsumencką możliwością wyboru spośród wielości głosów i opinii na rynku idei i samodzielnie wyrobić sobie zdanie, proponujemy recenzję książki prof. T. Kowalika, napisaną przez innego profesora - Jana Dziewulskiego, najlepszego w Polsce znawcę dorobku Róży Luksemburg. Skądinąd, podobnie, jak Tadeusz Kowalik, już nieżyjącego. Dzięki temu - jak sądzimy - szanse adwersarzy okazują się wyrównane.
Świadomie problematyzujemy odbiór dzieła Róży. Nasi dzielni wydawcy spod znaku "Le Monde Diplomatique" mają bowiem nieznośną skłonność do zagłaskiwania rzeczywistości, tuszowania kantów i doprowadzania do mdłości z powodu serwowania przesładzonej papki, w zbożnym przeświadczeniu, że te niezbyt uczciwe zabiegi posłużą jako droga na skróty do budowy rewolucyjnej lewicy w Polsce, w Europie i na świecie.
My mamy nadzieję, że ludzie na lewicy są mniej prymitywni, niż ci panowie sobie to wyobrażają.
TADEUSZ KOWALIK, "RÓŻA LUKSEMBURG. TEORIA AKUMULACJI I
IMPERIALIZMU" [recenzja pióra prof. Jana Dziewulskiego]
"(...) Wśród wielu problemów, które mogą być przedmiotem sporu, jeden zdaje się mieć
szczególne znaczenie, gdyż w znacznej mierze z góry określa wartość przeprowadzanych badań. Jest
to problem metody.
Książka T. Kowalika dotyczy fragmentu historii myśli ekonomicznej. W naukach
historycznych w ogóle, a w historii myśli społecznej w szczególności, głównym niebezpieczeństwem
metodologicznym jest prezentyzm. Polega on – jak wiadomo – na rozpatrywaniu i ocenianiu zjawisk
z przeszłości z punktu widzenia nie tych warunków, w których one miały miejsce, lecz warunków
dnia dzisiejszego. Prezentyzm nie pozwala, m.in. zrozumieć i prawidłowo ocenić rozwoju myśli
społecznej. Teorie najznakomitszych dawnych myślicieli porównane z dzisiejszym stanem wiedzy
okazują się zwykle w świetle tej metody nieważnymi ogniwami w łańcuchu poznania, lecz ubogimi,
pełnymi najróżniejszych braków i błędów, niedojrzałymi koncepcjami, niewartymi w istocie
głębszego zainteresowania. Otóż, naszym zdaniem, zastosowana przez T. Kowalika metoda
badawcza zawarła – zwłaszcza w I części studium – element prezentyzmu w tak znacznym stopniu,
że zaciążyło to bardzo poważnie na przebiegu i wynikach dociekań.
Metoda autora monografii jest tu bardzo prosta i polega na zestawieniu i mniej lub bardziej
mechanicznym porównaniu badanej teorii z teorią uznaną za szczytowe osiągnięcie w danej
dziedzinie. W wypadku teorii akumulacji kapitału R. Luksemburg owym wzorem i miarą
(„naturalnym punktem odniesienia”) jest w książce – jak wiemy – teoria dynamiki gospodarki
kapitalistycznej M. Kaleckiego. Kalecki bowiem – zdaniem T. Kowalika – „rozwiązał problemy, nad
którymi biedziła się z takim uporem R. Luksemburg, Kalecki jest drugim bohaterem tej monografii
– podkreśla jej autor już we wstępie (s. 8).
Cóż w tym jednak złego – może zapytać Czytelnik. Czyżby recenzent uważał, że teoria
Kaleckiego jest niesłuszna?
Teoria ta jest niewątpliwie bardzo cenna. Mimo to nie może ona – naszym zdaniem – pełnić
tej roli, jaką wyznaczył jej autor studium o R. Luksemburg. Aby to wyjaśnić, przypatrzmy się w
pierwszym rzędzie bliżej działaniom badawczym, jakie uruchomiła przyjęta przez T. Kowalika
metoda oraz efektom tych działań.
Zestawiając badaną teorię z teorią „wzorcową” T. Kowalik stwierdza przede wszystkim, że R.
Luksemburg na wiele lat przed M. Kaleckim dostrzegła problem akumulacji, wynikający z
niedostatecznej dynamiki efektywnego popytu w kapitalizmie. Proponuje wysoko ocenić za to jej
teorię – w czym się z nim oczywiście solidaryzujemy.
Poza tą jedną sprawa nic więcej jednak nie zgadza się w porównywanych teoriach. Wszystko
zaś, co jest inaczej niż u M. Kaleckiego, pozostaje dla T. Kowalika – mimo wysiłków w celu
wyjaśnienia sobie sprawy – zagmatwane, nieprecyzyjne, niezrozumiałe. I tak, „w najwyższym
stopniu niejasny” okazuje się dla niego – jak pamiętamy – już sposób ujęcia problemu akumulacji
przez R. Luksemburg. Przekonany o jego niewłaściwości, T. Kowalik poszukuje przyczyn
„zbłądzenia” ekonomistki w samym punkcie wyjścia. Niezrozumiały jest dla niego następnie cały
bieg myśli autorki 'Akumulacji'. Sam się zresztą do tego przyznaje aprobując pogląd J. Robinson
(która notabene podobną co on metodą próbowała zbadać w swoim czasie teorię R. Luksemburg, z
tym że oczywiście za wzorzec przyjęła teorię Keynesa), iż wywód R. Luksemburg „płynie wartko,
niosąc w swych nurtach splątaną masę przykładów historycznych, a myśli wyłaniają się i giną na
przemian w sposób oszałamiający” (s. 24, podkreślenie nasze – J.D.) Jedną z tych myśli, które
oszołomiły autora studium, było – jak pamiętamy – pojawienie się w teorii R. Luksemburg czynnika
czasu (por. s. 57).
Jeśli rozumowanie autorki Akumulacji pokrywa się z rozumowaniem M. Kaleckiego na
pewnym odcinku, T. Kowalikowi braknie właściwego dalszego ciągu. Oskarża on wówczas z reguły
R. Luksemburg o niekonsekwencję (niedoprowadzenie myśli do logicznego końca). Niezgodność
terminologii R. Luksemburg (nb. tradycyjnie marksistowskiej) z terminologią M. Kaleckiego
wywołuje natomiast oskarżenie ekonomistki o brak precyzji (niejednoznaczność terminologiczną).
W teorii M. Kaleckiego punktem wyjścia do rozwiązania problemu zależności między
popytem globalnym a akumulacją kapitału są w określony sposób przekształcone schematy
marksistowskie. Dla T. Kowalika jest to jedyny możliwy sposób ściśle naukowego ujęcia
zagadnienia; stąd nic dziwnego, że a) próbę R. Luksemburg innego przekształcenia tych schematów
uznaje on za całkowicie chybioną; b) w ogóle nie dostrzega innej, oryginalnej konstrukcji
teoretycznej Luksemburg: modelu „trzech stosów” (odgrywającego, naszym zdaniem, kluczową rolę
w jej teorii).
Wystarczy chyba tych przykładów dla zorientowania się w ogromnej jałowości metody
zastosowanej przez T. Kowalika. Jednakże jej zasadnicza nieprawidłowość polega na czym innym.
Na tym mianowicie, że autor studium porównuje dwie teorie nie tylko w różny sposób
„artykułujące” rzeczywistość (różne modele), lecz przede wszystkim – co leży też u podstaw
pierwszej różnicy – dotyczące różnej rzeczywistości, tzn. różnych etapów rozwoju kapitalizmu.
Ogromna różnica między kapitalizmem z początku naszego wieku – kiedy powstawała teoria
R. Luksemburg – a kapitalizmem z lat trzydziestych – kiedy powstawała teoria M. Kaleckiego –
przejawiła się, m.in. w zmianie stopnia wykorzystania zdolności wytwórczych. Stąd wynika
zasadnicza różnica w założeniach i bezpośrednich celach badawczych obu teorii: R. Luksemburg
założyła stosunkowo wysokie wykorzystanie zdolności wytwórczych przez kapitalizm i szukała
czynników, które pomimo właściwej systemowi tendencji do nienadążania efektywnego popytu za
produkcją stan taki i dość wysoką stopę wzrostu mu (wówczas) zapewniały; M. Kalecki przyjął
natomiast w swej teorii wysoce niepełne wykorzystanie tych zdolności i szukał czynników
pozwalających to wykorzystanie i stopę wzrostu podnieść. Obaj ekonomiści wykryli zasadniczo te
same czynniki dynamizacji gospodarki kapitalistycznej (przy czym R. Luksemburg o przeszło dwa
dziesięciolecia wcześniej; ogólnie biorąc chodziło o dodatkowy popyt). Czynniki te jednak inaczej
musiały działać w warunkach pełnego, a inaczej w warunkach niepełnego wykorzystania zdolności
wytwórczych i w tym też zwłaszcza zakresie musiały się różnić obie teorie.
T. Kowalik jako ekonomista wie przecież o różnicy etapów, ale jako historyk myśli
ekonomicznej nie wyciąga stąd żadnych wniosków. W rezultacie – jak widzieliśmy – posuwa się on
w stosunku do teorii R. Luksemburg aż do dziwnego bardzo zarzutu, że nie odzwierciedliła ona
zjawisk, które ujęła teoria M. Kaleckiego, ale których w początku stulecia w ogóle jeszcze nie było (jak
np. organizacja własnego sektora gospodarczego przez państwo).
Krytyk-recenzent może się spotkać z zarzutem, że nawet jeśli wykazał wadliwie metody
zastosowanej przez autora pracy i osiągniętych przezeń wyników, to jednak nie wskazał wariantu
pozytywnego. Można jednak wskazać tego rodzaju próby. Podjęte zostały one, np. w artykułach M.
Mieszczankowskiego (Wokół teorii ekonomicznej R. Luksemburg, „Ekonomista” 1969 nr 4 i Spory
ideologiczne wokół Róży Luksemburg – dyskusja, „Z Pola Walki” nr 1, 1971) oraz niżej podpisanego
(O rzeczywistej treści i walorach naukowych teorii akumulacji kapitału R. Luksemburg,
„Ekonomista” nr 1, 1970) i W kwestii sposobu porównywania teorii ekonomicznych R. Luksemburg i
M. Kaleckiego, „Ekonomista” nr 6, 1970).
W artykule O rzeczywistej treści... przedmiotem badania jest przede wszystkim sama teoria
R. Luksemburg, a dopiero potem jej stosunek do innych teorii. Wyjaśnione są tam m.in.: tak bardzo
niejasny i niezrozumiały dla T. Kowalika sposób ujęcia podstawowego problemu przez R.
Luksemburg; stanowiący jej główną konstrukcję teoretyczną model, w ramach którego ekonomistka
ta w pełni logicznie i konsekwentnie rozwija swe rozumowanie (i w którym istotną rolę odgrywa,
m.in. właśnie czynnik czasu); faktyczna rola środowiska niekapitalistycznego w jej teorii itd.
Zaproponowana w tym artykule ocena 'Akumulacji kapitału' jest też odpowiednio bogatsza od
zaproponowanej przez T. Kowalika. Wyjaśnia ona – jak się wydaje – dlaczego przy całej swojej
specyfice teoria R. Luksemburg jest ważnym i do dziś cennym ogniwem w rozwoju marksistowskiej
myśli ekonomicznej – mimo i bynajmniej nie przeciw teorii M. Kaleckiego.
W sumie ocena książki T. Kowalika wypada dwoiście. Z jednej bowiem strony autorowi nie
powiodło się zupełnie w kluczowym problemie odczytania, interpretacji i w rezultacie oceny teorii
akumulacji kapitału R. Luksemburg. Z drugiej jednak, T. Kowalik potrafił przekonująco uzasadnić
sensowność i słuszność głównej idei 'Akumulacji kapitału'. Trafnie też odkreślił on pierwszeństwo R.
Luksemburg w wysunięciu szeregu innych ważnych problemów wysokorozwiniętego kapitalizmu (a
nawet socjalizmu).
Bardzo interesujące wyniki osiągnął ponadto T. Kowalik wszędzie tam (dotyczy to głównie
drugiej części studium), gdzie poniechał skompromitowanej jeszcze w latach 50. metody
ahistorycznych i mechanicznych porównań. O niewątpliwie dużej wadze recenzowanej książki
decydują te zwłaszcza jej fragmenty, w których autor bardzo przekonująco polemizuje z krytykami
'Akumulacji kapitału' negującymi zasadę efektywnego popytu, w tym z krytykami tzw.
luksemburgizmu. Cenne – choć nie bezdyskusyjne – są też jego rozważania nad poglądami
klasyków marksizmu-leninizmu i cała warstwa walki przeciw uproszczonym i zdogmatyzowanych
ich interpretacjom. Okazało się więc, że nawet bardzo ograniczona realizacja pierwszego z celów
pracy wystarczyła dla osiągnięcia w pewnym zakresie drugiego celu: studium T. Kowalika ogólnie
biorąc sprzyjać może rewizji rozpowszechnionego jeszcze negatywnego stosunku do R. Luksemburg
jako teoretyka."