Komentarze czytelników portalu lewica.pl Komentarze czytelników portalu lewica.pl

Przejdź do menu

Komentowany tekst

Łukasz Starczewski: List otw. szaraka-lewaka do lewicy antykapitalistycznej

Komentarze czytelników

Dodaj komentarz

Nareszcie, jasno i wyraźnie ..TYLKO RAZEM

Tylko zjednoczeni możemy przeciwstawić się ordynarnym ,aroganckim i bezczelnym "kapitalistom",którzy już bez ograniczeń wprowadzają swoje ostatnie"reformy " kodeksu pracy. Już robotnicy,to wg. nich "roszczeniowcy" którym oprócz harówy nic sie nie należy. Mieszkanie ,...zapomnij. Praca za godziwe wynagrodzenie ?.. a kto powiedział,że musisz żyć jak człowiek w mieszkaniu, z którego nikt nie ma prawa Cię wyrzucić ?? Weź kredyt na lichwiarski procent,to spokorniejesz, i będziesz szczęśliwy, że możesz przez jakiś czas go spłacać,oczywiście długo, ale "przywiązanie do ziemi", już kiedyś było, a teraz tylko obiekt się zmienił. Oczywiście to lokum,długo nie będzie Twoje,bo ciągle jest tylko Banku,ale iluzja też cieszy. Za wszystko musisz zapłacić,bo bycie Człowiekiem kosztuje.Niewolnik współczesny,to sponiewierany psychicznie i ogłupiany medialnie,zepchnięty do rangi konsumenta bylejakości produkowanych ze śmieci i śmieciowej wartości,ale niezbędnej do przeżycia . LUDZIE !!! obudźcie sie z tego letargu niemożności. Daliście sie omamić wspaniałości kolorowych "bubli",które "musicie mieć",a za które płacicie wyczerpującą pracą i świadomością że jesteście NIKIM. Że można Was zwolnić bez przyczyny,nie dać urlopu w "kawałku",nie wypłacić zarobku, wyrzucić z rodziną "na bruk",nie przyjąć "do szpitala", przyjść "o świcie" i zakuć w kajdany.... Jedyne co Wam wolno, to stawić sie przy URNIE oddać głos na tych samych,albo trochę innych, ale z tej samej sitwy"karbowych" którzy pozbawią was reszty praw.

autor: bambosz0, data nadania: 2013-06-17 07:56:26, suma postów tego autora: 1835

CZEKALIŚMY NA TEN APEL

Obyś się nie rozczarował.

Nie piszesz przecież do barbarzyńców? Tych nie wymieniałbyś z nazwiska. Nie wywoływał po imieniu.
Wydaje ci się, że masz przed sobą cywilizowaną, mocno uspołecznioną gromadkę. Tylko rozproszoną.
To właśnie chcesz zmienić.
Uznawane przez ciebie autorytety wypowiedzą się w tej sprawie niebawem. Zapewne w kolejnym panelu. Nie wątpimy, że będą tak snishaditielnyje i zejdą do poziomu lewaka-szaraczka.

Już zeszły. Tylko nie zauważyłeś.

Problem w tym, że zamiast się łączyć grodzą zdobyte tereny. Świat lewaków-barbarzyńców mocno jest poszatkowany. Wiesz o tym.
Dostępu do niego w realu i w internecie bronią Moderatorzy.

Ciesz się, lewaczku-szaraczku, że twój list otwarty został pozytywnie zweryfikowany. Znaczy jest na ten ruch przyzwolenie...

Nastąpi małe przetasowanie.

Na to się nie piszemy. Uwzględnij nasze wotum separatum.
Ty postulujesz kolejny kongres i kolejną koalicję. My mamy cel mniej wzniosły - reanimujemy trupa - ruch komunistyczny.
Jedno z drugim nie musi być sprzeczne. Przynajmniej nie jest w twoim wydaniu. Ale będzie, gdy do gry wejdą wymienione przez ciebie autorytety.
Nazwijmy rzecz po imieniu - będzie to wówczas WROGIE PRZEJĘCIE INICJATYWY,
Na to również jesteśmy przygotowani.

Pierwsze co robi PLANKTON - gdy się skupia - to odgradza od reszty. To już przerabialiśmy.
Znasz krótką historię Porozumienia Lewicy Antykapitalistycznej?
Czy sądzisz, że uznawane przez ciebie autorytety wyciągnęły z tego jakieś wnioski?
Jakie - wkrótce się przekonasz.

BĘDĄ STAWIAĆ NOWE ZASIEKI. Walczyć o każdą nową działkę na ziemi. Innym wydartą z gardła.

Obyśmy się tym razem pomylili.

autor: BB, data nadania: 2013-06-17 11:05:19, suma postów tego autora: 4605

ja tez apelowałem i prosiłem

Takich jak my szaraków oni mają w dupie

autor: red spider 666, data nadania: 2013-06-17 14:44:34, suma postów tego autora: 1549

"Jeden palec można złamać, pięć palców to pięść"

Popieram apel o kongres zjednoczeniowy.
Nie chodzi tu przecież o jedną partię zrzeszającą całą lewicę, ale o wspólny front ludowy wszystkich sił antykapitalistycznych. Życiową koniecznością polskiej lewicy jest wyjście poza dogmatyczne podziały, ambicje personalne oraz konflikty przeszłości. Należy znaleźć to co łączy, a łączy nas wiele - bez względu na to czy ktoś jest komunistą, socjalistą czy anarchistą - syndykalistą.
W hipotetycznej przyszłości, gdy lewica antykapitalistyczna w Polsce stanie się znaczącą siłą polityczną, będzie czas i miejsce na większą samodzielność poszczególnych obozów. Do tego momentu potrzebna nam jest jedność.
W przeciwnym wypadku głos lewicy antykapitalistycznej będzie całkowicie niesłyszalny, jak to ma miejsce dotychczas.

Zjednoczenia sił nie można odkładać na wieczne jutro. Działania trzeba zacząć TERAZ.
Zróbmy w końcu coś RAZEM.
Inaczej pewnego dnia obudzimy się w kraju faszystowskim.
Bo to, że bananowa republika kapitalistyczna w końcu upadnie - to więcej niż pewne.





'Filozofowie rozmaicie tylko interpretowali świat; idzie jednak o to, aby go zmienić.'

autor: dnk, data nadania: 2013-06-17 17:45:22, suma postów tego autora: 329

jutro

Jutro o 17.30 odbędzie się spotkanie, na które zapraszają Polska Partia Pracy i Polska Partia Socjalistyczna na pl. Zbawiciela w Warszawie.

autor: Roger, data nadania: 2013-06-17 22:21:03, suma postów tego autora: 514

...granice kompromisu

?...„lewica.pl”, „Socjalizm Teraz”, „Centrum Informacji Anarchistycznej”, „Le Monde Diplomatique”, „Recykling Idei”, „Przegląd Anarchistyczny”...przepraszam za wyliczankę, ale czasem dobrze jest powiedzieć sobie na głos, wymienić wprost z nazwy portale i periodyki, które są antykapitalistyczne z powodu dojmującej nudy ogarniającej ich bezideowych autoròw, czasem z rozmyślnego planu na bycie na tym świecie gdziekolwiek, lub też dlatego, iż wydaje się ich twòrcom, że się tego nauczyli na wyboistej drodze kształcenia akademickiego... Czas na kompromisy minął z chwilą, gdy krew komunistòw popłynęła z powodu identycznych motywòw dla "ideowych" wyboròw, ròwnie zażartych w swych świętych oburzeniach "antykapitalistów"...

autor: Xyan, data nadania: 2013-06-17 23:34:22, suma postów tego autora: 195

Wymienione autorytety przez autora są WIELKE,

każdy ma talent/talenty, czy to działanie społeczne, lewicowe pisanie czy gadanie, ale autor chyba jest albo okropnie naiwny lub niedoświadczony lub zbyt młody aby na serio wżywać tych ludzi do organizowania ruchu antykapitalistycznego (który, podejrzewam, miał by się zamienić w partię polityczną). Jeszcze 15 lat temu bym była za bo tez byłam młodsza, mniej informowana, naiwna, dziś, bron boże, przecież nic by z tego nie wyszło, tylko niesmak widząc jak taci wielcy przypominają kapryśnych dzieciaków w piaskownicy.

autor: Margo, data nadania: 2013-06-18 11:51:04, suma postów tego autora: 627

PPP poszla z E+ a PPS jest z SLD

Rogerze, PPP poszła z E+ czyli nijak się to ma do apelu o zjednoczenie lewicy antykapitalistyczne. PPS pójdzie najszybciej z SLD. Proponuje wybić sobie pomysły stworzenia tzw. lewicy antykapitalistycznej. To środowisko jest małe i nie ma liderów. Nawet Ikonowicz kreci się wokół Palikota.

autor: Krzysztof Mróź, data nadania: 2013-06-18 17:22:40, suma postów tego autora: 569

środowisko lewicy antykapitalistycznej

jest małe i zapomniałeś dodać tradycyjnie i do Sejmu nie wejdzie więc najlepiej jak się dogada z SLD i to wcześnie to dostanie lepsze miejsca?


Tak jest Krzysztof Mróź.

autor: A.Warzecha, data nadania: 2013-06-19 00:20:01, suma postów tego autora: 2743

W Polsce nie ma środowiska lewicy antykapitalistycznej

A.Warzecha , w Polsce praktycznie nie ma środowiska lewicy antykapitalistycznej. Przypominam, ze Polska Partia Pracy która paliła po proletariacku opony w obronie świata pracy uciekła pod skrzydła Kwaśniewskiego, Palikota i Pawła Piskorskiego. Piotr Ikonowicz gwiazda lewicy antykapitalistycznej kreci się w pobliżu Palikota. To - w mojej ocenie - zakrawa na kabaret a nie faktyczna lewicę antykapitalistyczną.

autor: Krzysztof Mróź, data nadania: 2013-06-19 09:35:05, suma postów tego autora: 569

A dlaczego nie z SLD ?

Czy naprawdę jesteście tak wielcy ,wspaniali i niezłomni w propagowaniu i stosowaniu idei "czysto" lewicowych,że nie możecie iść w sojuszu z innymi partiami o podobnych poglądach?. Niewielkie są między Wami różnice,ale niestety ambicje są ważniejsze, niż Ci o których dobro ,podobno chcecie walczyć.Pracownikowi,któremu odbiera się prawo do życia (wynagrodzenie za pracę,to byt rodziny) jest wszystko jedno ,jaki szyld,niesiecie w pochodzie,ważne są rezultaty działania,które odczuje.50 samodzielnych "kanap" nie ma siły parlamentarnej,bo tylko tam, tworzy sie prawo.A o jakości tego prawa,decyduję wybrani,a nie protestujący.Jeśli jesteście takimi ideowcami jak Wam się wydaje,to stworzycie "Sojusz",a spory o drobiazgi i historycznych już tylko ideologów zostawcie na "po zwycięstwie".

autor: bambosz0, data nadania: 2013-06-19 11:50:52, suma postów tego autora: 1835

.....

Nasi znani liderzy anty kapitalistyczni już nie raz pokazali ze nie umieją razem współpracować, budować większy ruch. Zaś albo ciekamy i może ktoś się pojawi na lewicy, ktoś kto umie mówić przekonywująco, organizować i WSPÓŁPRACOWAC. Ale pewne ze środki medialne oleją taką osobę ale gdyby ktoś tajemnie radykalny dostał się do sejmu przez Palikota czy SLD, okazał się medialny (np. jak Palikot, Kalisz itp) i jego lub jej twarzka pojawiała się i tu i tam aż jeden dzień ta lubiana, medialna osoba by objawiła swoje prawdziwe oblicze, anty kapitalistyczne i przechytrzyła te cholerne rządzące media. No cóż, można zawsze po marzyc.

autor: Margo, data nadania: 2013-06-19 12:05:33, suma postów tego autora: 627

W Polsce prawdziwie antykapitalistyczny

mógłby być tylko ruch antytransformacyjny. Nawet gdyby przylepiło się do niego trochę narodowców to i tak stanowiliby w nim zdecydowaną mniejszość. Powinien od dążyć do kwestionowania legalności potransformacyjnego porządku i przeprowadzenia nowego okrągłego stołu, ale nie z elitami tylko całym narodem. W nowym przejściowym sejmie 2/3 mandatów powinno być podzielonych według zasad opisanych na moim blogu (http://peregalit.wordpress.com) lub pomiędzy delegatów oddolnego ruchu pracowników i mieszkańców (bez partii) a 1/3 obecne partie, tj. postsolidarnościowe oraz SLD, ponieważ uczestniczył on już 2 razy w rządach transformacyjnych, analogicznie jak to było w sejmie kontraktowym. Koalicje według starych zasad nie mogłyby być tworzone, ponieważ w nowym rządzie większość muszą posiadać delegaci pracowników i mieszkańców.

Żadne z wymienionych przez autora podmiotów czy osób nigdy nie kwestionowały transformacji wraz z koniecznością powrotu do punktu wyjścia. Niektóre zresztą z nich aktywnie te "przemiany" wspierały. Przywoływane przez autora słownictwo z PRL-u było i jest przez część z nich wyśmiewane jako tzw. nowomowa.

Ruch antykapitalistyczny, o jakim myśli autor - jako mający organizować masowe demonstracje, akcje sprzeciwu, zakończył się na Zachodzie klapą, najpierw w swej alterglobalistycznej formule, potem jako koalicje czy partie polityczne - przykład NPA we Francji, która nigdy nie przekroczyła progu wyborczego (najpierw 4,9%, ostatnio w koalicji z LO ok. 1%). Wynika to z samej jego istoty, braku określania się poprzez jasną pozytywną alternatywę wobec kapitalizmu.

Same protesty nie przyniosą rezultatów. Nawet masowe demonstracje i kilkudniowe strajki generalne np. w Grecji, czy wcześniej za prezydentury Sarkozy'ego przeciwko wydłużeniu wieku emerytalnego (stare uprawnienia przywrócił częściowo Holland) nie zmieniły polityki antypracowniczej.

Ci, którzy chcą walczyć, nie piszą egzaltowanych przemówień, nie pytają się o koalicje, tylko się organizują i walczą.

autor: RR, data nadania: 2013-06-19 17:20:39, suma postów tego autora: 151

aby zmienić ustrój,trzeba jedności wszystkich pokrzywdzonych przez "transformację"

..to wymaga pracy i konsekwencji. Ważne jest,aby program Lewicy (całej)dotarł do zainteresowanych. Spory powinny dotyczyć wyłącznie programu,jego jakości,a nie przywódców i stopnia ważności poszczególnych Partii.Weźcie to pod rozwagę i przestańcie zwalczać się nawzajem,bo znowu okaże się,że Polskie piekiełko to sprawa najwyższej rangi.

autor: bambosz0, data nadania: 2013-06-19 19:33:50, suma postów tego autora: 1835

Bingo

@W Polsce prawdziwie antykapitalistyczny mógłby być tylko ruch antytransformacyjny.

Ot co, podkreślić i przepisać 1000 razy. Tymczasem i środowisko Piotra Ikonowicza (PPS) była za obaleniem porządku lewicowej Polski Ludowej, nie wspomnę o anarchistach czy tzw. lewicy patriotycznej. Lewicę prosocjalistyczną mogą stworzyć tylko środowiska i ludzie nie związani ani osobiście ani politycznie z ruchem antykomunistycznym.

autor: mlm, data nadania: 2013-06-20 08:22:26, suma postów tego autora: 4284

Słuszna inicjatywa

"W naszej różnorodności potrzeba przede wszystkim jedności - na gruncie konsekwentnej walki z kapitalizmem."

Dobrze gada, w górę dziada!
Ale pewnie wyjdzie jak zawsze czyli nic.

autor: Bartek, data nadania: 2013-06-20 10:24:45, suma postów tego autora: 2550

jenym słowem należy przywrócić cześć i honor budowniczym Polski Ludowej

bez tego nie ma mowy o żadnych pozytywnych zmianach. Oraz pociągnąć do odpowiedzialności ludzi, którzy rozkradli - podkreślam: ROZKRADLI nasz narodowy majątek. Nie należy mylić ich z tymi, którzy dostosowawszy się do realiów potrafili zbudować jakieś firmy i z nich czerpać zyski. Nie każdy, kto ma pieniądze jest szują. I nie każdy biedak jest aniołem. To należy mieć na względzie.

autor: nana, data nadania: 2013-06-20 15:58:57, suma postów tego autora: 4653

Re:

I właśnie dlatego nic się nie uda - w cenie jest niepokalaność, którą, jak wiemy z lekcji religii, najłatwiej zachować nic nie robiąc.

PPP zła bo to, PPS bo tamto, Samoobrona bo owamto, a tymczasem środowiska te organizują dużo antykapitalistów. Ale grunt to samozadowolenie ze świętości za monitorem.

autor: tow.mauzer, data nadania: 2013-06-20 21:40:45, suma postów tego autora: 78

"jednym słowem należy ..."

Nie, nie to trzeba mieć na względzie i nie tak należy to rozumieć. Przeciwnicy transformacji to nie ci, którzy odrzucają z niej tylko to, co dla nich nie jest korzystne, tylko ci, którzy nie zgadzają się z całością lub większością jej reguł. To nie ma być forma działania jednej partii. Nie określa, jak ma być, ponieważ jest to inicjatywy czasowa, która ma doprowadzić do pewnego etapu, ma zmienić warunki prowadzenia walki politycznej. O tym, jak będzie, zdecyduje to, która opcja w ruchu zwycięży: radykalna czy umiarkowana oraz jakie rozwiązanie wybierze zgromadzenie narodu z silną przewagą przedstawicieli ludu, tj. większości o dochodach niskich lub średnich. Jeśli ktoś popiera ten ruch, równocześnie się zgadza, że to społeczeństwo może ocenić i zadecydować o majątkach obywateli powstałych w okresie transformacji, a także z silnym udziałem państwa w majątku narodowym. Jeśli ktoś faktycznie był uczciwy i liczy się dla niego dobro społeczeństwa, nie ma się czego obawiać.

Jeśli "dorabianie się" polega na osiąganiu dobrobytu dzięki pracy tylko własnych rąk lub głowy albo własnych rodzin, to wówczas nie będzie taki dorobek kwestionowany. "Dostosowanie się do realiów" często jednak oznaczało i oznacza współpracę z przedstawicielami partii protransformacyjnych w różnych urzędach czy samorządach, a w każdym razie bycie beneficjentem porządku, które te ugrupowania stanowiły, podczas gdy dla większości były one niekorzystne. Opcja radykalna, za którą ja się opowiadam, oznacza likwidację prywatnej własności środków produkcji, właśnie owych firm. Poza wskazanym wcześniej sensem dorabiania, wszelkie pozostałe bazują na kapitalistycznym wykorzystaniu pracy najemnej. W nowym systemie nie będzie miejsca na powrót takich stosunków na wsi, jak wyśmianych nawet w późnym PRL-u w komedii "Wyjście awaryjne". To właśnie taka zgnilizna doprowadziła do transformacji. Dla wiejskich kobiet, które dorobiły się w transformacji, prowadząc różne firmy będą prowadzone pogadanki reedukacyjne, co to znaczy popierać budownictwo socjalistyczne oraz propagowanie kolektywnych form rolnictwa. Oczywiście nastąpi też zniesienie podwójnego obywatelstwa. Stosunek do SLD już wyraziłem.

autor: RR, data nadania: 2013-06-21 12:00:47, suma postów tego autora: 151

RR

oczywiście, że należy budowniczym Polski Ludowej przywrócić cześć i honor, bo bez tego nic nie da się zbudować. Można to sobie obracać jak się chce, ale nie ma i tak drogi obok.

Należy też w końcu powiedzieć, że nie było żadnej "transformacji", lecz brutalny demontaż naszego państwa na oczach ogłupiałego społeczeństwa.

Konsekwencją tego stało się, iż Polacy nie nawiązują do swoich korzeni, nie budują na wypracowanym już majątku, lecz chcą z powietrza coś tworzyć od zera. Przecież to nielogiczne. I niemożliwe do zrealizowania, jako że z niczego może powstać jedynie nic.

Nie mamy żadnego powodu krytykować PRLu. PRL to ludzie w nim mieszkający. O tym należy pamiętać. Jacy byli ludzie, takie było państwo, zaopatrzenie w towary no i same towary. Jacy byli obywatele, takie były domy, ulice, kiełbasy, sukienki i garnitury, pieluchy dla dzieci i nocniki. Oraz wszystko inne.

Co najważniejsze, gdzie indziej, w innych państwach, też wszystko funkcjonowało identycznie: jacy obywatele, takie państwo. Oni to rozumieją, ale Polacy dali się podejść i obecnie przymuszani są do tego, żeby przepraszali za to, że żyli/żyją. Toż to absurd!

Otrząśnijcie się ludziska z tego amoku. Czas najwyższy. To nie pierwszy sekretarz jeździł na gapę, lecz ty, człowieku i członkowie twojej rodziny czy znajomi. To nie sekretarz POP siedział dłubiąc w nosie całą zmianę, lecz ty albo twoi znajomi czy przyjaciele. Członków partii obowiązywała dyscyplina i przez to byli oni bardziej odpowiedzialni za to, co robią i jak robią.

PRL to ludzie, którzy żyją także i dziś. Zmieniono nazwę naszego kraju. Zniszczono naszą bazę przemysłową i co się dało. Ale my jesteśmy wciąż ci sami. Nasze dzieci zostały zdemoralizowane zachodnią "kulturą", ale wiele się od nas nie różnią, są wszak z naszej krwi.

Każą nam się wypierać naszej przeszłości. W dodatku naszej niesłychanie chlubnej przeszłości. Dlaczego nie wierzymy własnym oczom, własnemu rozumowi, własnym doświadczeniom, lecz ważniejsze jest dla nas to, co mówią nam obcy, nie przyjaźni nam przecież ludzie?

Nie ma żadnej prawdziwej i lepszej opcji niż ta, która byłaby korzystna dla możliwie największej grupy Polaków. Tych z R1a1 haplogrupą.

Nie jest w żadnym stopniu naganne kochanie własnej Ojczyzny, przywiązanie do tradycji i poszanowanie Rodziny. Jest to baza, na jakiej można zbudować dobrze funkcjonujące państwo i tylko takie może zapewnić obywatelom bezpieczeństwo i dobrobyt. Dokładnie w tej kolejności.

Nie ma "radykalnie" czy "umiarkowanie", jest dobrze albo źle. Korzystnie albo niekorzystnie. Mądrze albo głupio. Nie ma co zajmować się myślowymi zawijasami, bowiem wszystko, co ma związek z prawdą i mądrością jest proste a tym samym łatwe do zrozumienia. Zawiłości w tej materii służą wyłącznie do mataczenia i nigdy nie służą ani prawdzie, ani dobru.

Błędem byłoby "rozliczać" ludzi z tego, że chcą żyć. Są bowiem ludzie bardziej zdolni do zorganizowania sobie dobrego życia i są na przeciwnym biegunie ludzie zupełnie do tego niezdolni. Cała sztuka polega na wypośrodkowaniu.

Kto i na podstawie czego ma decydować o majątkach obywateli? Czy pijus i menel, który traci czas na chlanie i żebraninę jest lepszym człowiekiem od biznesmena tylko dlatego, że jest dziadem? Co to ma być za dziwaczna wykładnia sprawiedliwości?

Czas mamy taki, że nie można być "faktycznie uczciwym", bowiem to prawodawstwo decyduje o tym, co za uczciwe uważane jest, a co już nie.
Uważam, że większość ludzi bierze wszystko raczej na zdrowy rozum i dlatego może jakoś funkcjonować. Czy za to mieliby być ukarani?

Dlaczego mieliby się ludzie czegoś obawiać? Kto i na jakiej podstawie uzurpuje sobie prawo do grania roli tego jedynie sprawiedliwego? Życie jest tak wielopłaszczyznowe, istnieje niezliczona ilość okoliczności determinujących zachowanie ludzi, że nie sposób ustalić prawa, które mogło by być całkowicie sprawiedliwe. Nie ma takiej możliwości.

Można wyznaczyć jakąś średnią i przy pomocy odczuć etycznych i moralnych niwelować niedoskonałości. To owszem. Ale nie można wyznaczyć człowieka/ludzi, którzy z całą pewnością mogli by postępować sprawiedliwie. Jest to bowiem całkowicie niemożliwe. Zastępowanie jednej niesprawiedliwości inną niesprawiedliwością i tak daje w efekcie niesprawiedliwość.

Po co więc to całe zamieszanie? żeby tym razem niesprawiedliwość dosięgła kogoś innego? I cały wysiłek w tym celu? Toż to głupota do entej potęgi! Nic nie rozwiąże, żadnych problemów, a jedynie jedne zastąpi innymi. Toż to nie jest warte żadnego zachodu, ponieważ straty z tego wynikłe są zawsze większe niż zyski.

Owszem, ten czy tamten egoista może czuć się usatysfakcjonowany. Ale czy to o to chodzi? Jeżeli o to, więc należy o tym poinformować ludzi już na wstępie, by potem nie było konieczne "tłumienie niezadowolenia społecznego".

Nikt nie jest w stanie dorobić się tylko przy pomocy własnych rąk. A w tym kapitalistycznym systemie to już na pewno nie!

Jak by nie patrzył, to jednak dzięki tym pazernym kapitalistom mogą ludzie w tym pazernym kapitalizmie przeżyć. No bo i jak inaczej? Ludzie chcieli u nas kapitalizmu. Chcieli! Chcieli i już! Konsekwencje były dla nich nieważne. I to się teraz mści na całym naszym Narodzie.

Myślenie kolektywne to jest właściwe podejście. Zastąpione zostało ono jednak myśleniem egoistycznym i jak teraz ludzi przestawić mentalnie na to, że jednak lepiej mieć mało, ale żyć spokojnie? Oni po dobroci nie zechcą, tak jak nikt po dobroci nie zechce oddać czegoś, co przez lata zdobywał.

Jedynie za PRLu, z wkodowanym poczuciem bezpieczeństwa socjalnego, z wkodowanym poczuciem równości wszystkich obywateli mogli ludzie być tak lekkomyślni i pozbywać się lekką ręką wszystkiego. Bowiem nie byli oni w stanie zrozumieć, że gdy wszystko oddadzą, nie będą mieli nic:

nie będzie państwa mogącego zapewniać obywatelom pracę, nie będzie zabezpieczeń socjalnych, nie będzie możliwości odwołania się do kogokolwiek ani od czegokolwiek. Bo system ten obecny tak jest skonstruowany, że wygrywa tylko ten silniejszy, a silny jest ten, kto jest bezwzględny, ponieważ każde współczucie i wyjście naprzeciw osłabia.

Partia PZPR była partią silną na tyle, że mogła wychodzić obywatelom naprzeciw i spełniać ich żądania - słuszne czy nie, to już inna sprawa, w zależności od kąta widzenia - ale teraz nie ma nikogo takiego w naszym kraju. Wszystkich można zgnoić, wszystkich można pogonić i na nikim nie można polegać. Do tego doprowadzili sami Polacy. O tym należy pamiętać.

Dojrzały Naród wybiera sobie przywódcę, mądrego przywódcę, wyposaża go w duże kompetencje i słucha go oraz wspiera. Wtedy państwo może funkcjonować.

U nas nikogo nie interesuje, czy dany "wybraniec narodu" postępuje mądrze czy nie i co kieruje jego postępowaniem, lecz byle łachudra wie sam najlepiej i ponieważ nie jest szefem rządu - nie ma więc żadnych możliwości działania, na wszelki wypadek będzie szkodził i judził gdzie się da. I tak to dzieje się od lat.

Jeżeli więc ktoś krytykuje takiego dajmy na to Tuska, to powinien wiedzieć dobrze, za co go krytykuje, powinien być świadom sytuacji, w jakiej Tusk podejmuje taką właśnie decyzję, powinien zadać sobie trud rozumienia, co kryje się za koniecznością podjęcia takiej właśnie decyzji oraz powinien wiedzieć, jak sam postąpiłby w dokładnie takiej sytuacji, skąd miałby poparcie dla przeprowadzenia innych decyzji i jakie skutki miały by jego decyzje - to znaczy, czy wszyscy byliby z nich zadowoleni.

Jeżeli nie, jeżeli byłaby to znowu zagrywka jedynie pod pewną grupę ludzi, to wszelkie krytykanctwo nie ma żadnych podstaw. Rządzenie to nie gotowanie jajek na miękko, a gdy się nie uda, to się zje na twardo.

Rządzenie to podejmowanie decyzji o daleko idących konsekwencjach, konsekwencjach dla nas wszystkich. Wiemy, że jest źle, bardzo źle. Wiemy, dlaczego jest tak źle, tak bardzo źle. Ale nie mamy pojęcia, dlaczego nie jest możliwe zrobienie tak, by było lepiej. Na tyle uczciwości powinni się Polacy już zdobyć.

Choć niektórym trudno jest to zaakceptować, to jednak tylko bardzo niewiele osób ma potencjał intelektualny mogący sprostać wymogom koniecznym do rządzenia państwem. Ale u nas ludzie czują się do rządzenia wręcz powołani. Na jakiej, na Boga! podstawie?

Szewc musi umieć robić buty, naprawiać je, znać się na skórach, klejach, ćwiekach, gumach, kopytach, prawidłach, musi umieć szyć na maszynie i ręcznie żeby zrobić/naprawić zwykły but.

A tu byle Polak uważa, że do zarządzania krajem nie trzeba żadnego przygotowania, żadnej wiedzy - i woli, żeby raczej wszystko poszło na dno niż zrozumieć, że jest na to zwyczajnie za głupi.

To jest zasadniczą przyczyną, że nie jest możliwa naprawa naszego państwa. Nie zadając sobie trudu poznania sytuacji w kraju, sytuacji za granicą, wzajemnych zależności i wynikających z tego konieczności itd. nie jesteśmy w stanie prawidłowo ocenić sytuacji, nie jesteśmy w stanie właściwie wyartykułować oczekiwań i żądań, nie jesteśmy w stanie działać kolektywnie.

Jedyne co nas łączy, to stadne pobekiwanie ludzkich bezmózgich baranów gnanych na rzeź, konieczność której już dawno zaakceptowaliśmy, lecz chcemy przed niechlubnym końcem trochę popobekiwać.

Nie musi tak przecież być. Świadomość narodowa to rzecz, jaka by mogła nas uchronić przed tą rzezią. Należy jednak przestać myśleć jednostkowo, a zacząć całościowo.

Zaś co do stosunków na wsi, to tworzą je ludzie. Chcą tak to tak tworzą. I co komu do domu jak chałupa nie jego???
Pogadać reedukacyjnie możesz sobie sam do siebie. Przyniesie to z pewnością korzyści dla Ciebie większe niż zaglądanie chłopom do zagród.

Zastanów się nad kwestią wolności i kogo oraz w jakim stopniu ona dotyczy.

To, że ktoś zrobił jakiś film o czymś nie jest żadnym argumentem. Żaden człowiek nie musi, ba! nie powinien być taki, jak sobie to jakiś byle kto wyobraża. Każdy z nas jest unikalnym indywiduum, z właściwymi sobie przywarami, z właściwymi sobie zdolnościami i słabościami. Pchanie łap w cudzy życiorys powinno być karalne. Najlepiej urwaniem głowy tuż przy kolanach - jak to się kiedyś mówiło.

Kolektywne formy rolnictwa są najbardziej rozwinięte w USA. Jeden człowiek przejmuje/przejął farmy drobnych rolników i na paru tysiącach akrów jeździ sobie traktorem. Zatrudnia u siebie parobków, więc kolektyw do roboty jest.

Łapska won od polskich rolników!!! Jest to jeszcze jedyna, ostatnia ostoja jakiejś własności polskiej i należy to wspierać i chronić, a nie ułatwiać przejęcie całości przez unijnych pazerników.


autor: nana, data nadania: 2013-06-21 20:10:39, suma postów tego autora: 4653

Kryzys to za mało. Potrzebna jest katastrofa

Transformacja czyli burżuazyjna kontrrewolucja wywłaszczyła klasę robotniczą i ogół ludzi pracy. Własność socjalistyczna została rozgrabiona, a robotnicy i pracownicy znów stali się najemnymi niewolnikami. Po przejęciu władzy przez klasę robotniczą i sojusznicze warstwy pracownicze kapitaliści-wyzyskiwacze zostaną wywłaszczeni. Proletariat stanie się gospodarzem, który demokratyczne zarządza gospodarką nastawioną na potrzeby społeczne. Będzie to możliwe pod warunkiem wysokiej świadomości klasowej, dojrzałości ideologicznej, organizacji politycznej i determinacji w walce na wszystkich frontach walki klasowej. Szkopuł w tym, że kapitaliści i ich pomagierzy, wykorzystując wszystkie instrumenty dyktatury burżuazji skutecznie rozbroili proletariat ideologicznie, rozbili go organizacyjnie i utrzymują w stanie kompletnej rozsypki. Dziś chyba tylko katastrofa kapitalizmu byłaby w stanie odrodzić robotniczy ruch rewolucyjny. Kryzys, jak widać, to za mało.

autor: Bartek, data nadania: 2013-06-21 23:17:24, suma postów tego autora: 2550

Bartku,

Cytujesz młodego Kochana bez podawania źródła?
Wiesz przynajmniej co to plagiat?
Mamy dość takich przemądrzałych potakiwaczy.

autor: BB, data nadania: 2013-06-22 06:11:13, suma postów tego autora: 4605

SKĄD TA PEWNOŚĆ?

"W Polsce prawdziwie antykapitalistyczny mógłby być tylko ruch antytransformacyjny. Nawet gdyby przylepiło się do niego trochę narodowców to i tak stanowiliby w nim zdecydowaną mniejszość" - pisze RR.

Skąd ta pewność? Po pierwsze, transformacja to pojęcie obejmujące nieco inny obszar tematyczny niż prokapitalizm. Transformacja jako ruch w kierunku zmiany systemu biurokracji postalinowskiej był (jest) popierany przez znaczną część lewicy radykalnej, w tym przez (post)trockistów, nie mówiąc
już o anarchistach różnej maści. Również "narodowcy" byli (są) zainteresowani transformacją systemu PRL w coś innego. Podobnie "szerokie masy" także nie były gotowe oddać życia za PRL. Tak więc, z szumnej deklaracji o masowości ruchu antytransformacyjnego pozostają tylko tzw. sieroty po PRL.

W początkowym okresie transformacji, tzw. radykalna lewica (za nielicznymi wyjątkami, np. spartakusowcy - w Polsce wywodzący się z mezaliansu zachodnich spartakusowców z proreżymowymi niedobitkami organizacji młodzieżowych, czy
GSR - jedyna w Polsce grupka polityczna odrzucająca zarówno system PRL, jak i kierunek zmian jako antyrobotniczy) faktycznie popierała transformację pod hasłami demokratyzacji (na wzór zachodni). Lewica radykalna była wówczas (i
pozostała) nurtem bardzo słabym, nie mającym znaczenia ani możliwości wpływania na procesy polityczne w kraju. Ta część, która była zasilana z Zachodu, przez tamtejsze lewicowe organizacje, a więc stosunkowo najsilniejsza, skupiła się na łapaniu przyczółków w szerokim ruchu Solidarności, usiłując - raczej bezskutecznie - zdobyć wpływ (manipulatorski) na przywódców tego ruchu. Stosowała już wówczas taktykę
wazeliniarstwa w odniesieniu do ludzi wpływowych, co okazało się zresztą jedyną Wunderwaffe ("cudowną bronią"), jaką posiadała zachodnia lewica radykalna, a także strategiczną linią totalnie nieskuteczną w momencie kształtowania się nowych podziałów na szczątkach popeerelowskiego systemu
politycznego.

Nurt narodowy nabrał wówczas rozmachu i był o wiele skuteczniejszy od radykalnej lewicy, która "dzięki" powyższej strategii i taktyce zmazywania podziałów (aby nie dać się wyciąć), zupełnie znikła z polskiego horyzontu politycznego. Dlatego też jedyną "socjalistyczną alternatywą" pozostała SdRP, potem SLD plus jakieś nędzne szczątki, które nie zdołały się przyjąć na polskim gruncie mimo "stuletniej tradycji", jak PPS.

Niezależnie od przewagi liczebnej narodowców, ich siła była więc wyrazem słabości politycznej lewicy, jej braku wyrazistości. Co było skutkiem wyżej opisanych wyborów przedstawicieli polskiej lewicy radykalnej.

W miarę upływu czasu, lewica radykalna w Polsce dążyła do odtworzenia w kraju układu, który, jak się wydawało, dobrze funkcjonował na Zachodzie, gdzie owa lewica miała swoje - wydawałoby się - bezpieczne miejsce jako skrajny dodatek do wtopionych w system, a jakże - kapitalistyczny! Hasłem była walka o radykalizację demokracji, co sprowadzało się do walki o prawa mniejszości różnego typu, od narodowych do seksualnych poprzez kulturowe. W tym bagnie utkwili nie tylko zwolennicy zamiany "realnego socjalizmu" na neutralne światopoglądowo "państwo dobrobytu", ale i polscy spartakusowcy walczący - w ramach zdrowej, wolnokonkurencyjnej rywalizacji z innymi nurtami radykalnolewicowymi - o prawa Romów i Sinti, a także pedofilów.

Dla lewicy radykalnej, skalkowanej z Zachodu, współpraca z narodowcami nie wchodzi w grę, ponieważ te środowiska są uważane za "faszystowskie". Ponieważ radykalnej lewicy brakuje wystarczająco wyrazistych, społeczno-politycznych wyróżników własnej tożsamości politycznej, trudno oczekiwać, że odrzuci ona ten ostatni, który jej pozostał, czyli wrogość do narodowców.

W tym sensie radykalna lewica, która mogłaby podjąć radykalny program społeczny i polityczny, nic nie waży na lewicy. Lewica umiarkowana społecznie i politycznie (np. Piotr Ikonowicz) jest podatna na hasła narodowe. Oczywiście, bez przegięcia szowinistycznego. Problem w tym, że nie
odrzucając kapitalizmu (własności prywatnej środków produkcji), lewica "narodowa" zgadza się na uczestnictwo w międzynarodowej konkurencji o rynki surowcowe i rynki zbytu. A więc - nie jest antykapitalistyczna w istocie, co najwyżej w hasłach.

Ze względu na odpuszczenie sobie przez lewicę radykalną tych kwestii i nie uczynienie z nich głównego wyróżnika, lewica umiarkowana, "narodowa", prokapitalistyczna (uzasadnienie: lepsza efektywność gospodarcza) może
wchodzić na obszary, których lewica radykalna nie jest w stanie zagospodarować i powiedzieć tamtym: "Sprawdzam!" Dlatego też, wraz z przegraną lewicy radykalnej, również i narodowcy mogą bezkarnie stroić się w piórka obrońców pokrzywdzonych przez transformację, czyli w populistyczne
szaty.

To niech się stroją, powiedziałby RR - Niech robią za nas robotę. Rzecz w tym, że w momencie pojawienia się radykalnej lewicy jako jakiejś siły, te nurty instynktownie i automatycznie pokażą prawdziwe oblicze. Bowiem w obliczu "czerwonej zarazy" będą musieli opowiedzieć się za jednoznacznymi liniami politycznymi. Całe zamieszanie z "faszyzmem", populizmem itp. chłamem wynika z faktu, że lewa strona sceny politycznej jest rozmyta.
To, oczywiście, podoba się różnym zwolennikom umiarkowania,
"konstruktywnego podejścia", "ekumenizmu". Ale nie można na tym budować trwałych rozwiązań na przyszłość. Każde wzmocnienie lewicy radykalnej spowoduje powrót sceny
politycznej do swego "naturalnego" kształtu.

I teraz najważniejsze. Radykalna lewica nie jest w stanie zaproponować sensownego wyjścia z powstałego impasu. Natomiast lewica komunistyczna - i owszem. Nie jesteśmy przywiązani do określenia "faszyzm" czy populizm.
Rozpatrujemy te określenia w kontekście, niuansujemy, ponieważ to nie one są naszą ostatnią deską ratunku mającą na celu uratowanie naszej tożsamości politycznej. Nie budujemy swego radykalizmu na odcinaniu się od wyimaginowanego przeciwnika, rzucając się w objęcia burżuazyjnej demokracji
jako jedynego skutecznego obrońcy przed owymi zagrożeniami. Zagrożenia, które bierzemy pod uwagę, są prawdziwe, a nie wyimaginowane. Istnieją faktycznie. Ale mają swoje głębokie przyczyny, których jedną jest słabość skrajnej lewicy. A nie odwrotnie. To nie ich siła jest przyczyną jej słabości.

RR proponuje rozwiązanie dla sytuacji, która jest fałszywą sytuacją, nierzeczywistą. Dlatego jego rozwiązanie jest równie nierealne. Proponuje sojusze tym siłom, które się nie pogodzą, a szacunek sił opiera na myśleniu życzeniowym, a nie faktycznym.

Ale to już temat na osobne opowiadanie.

Dla RR sprawa jest jednak dużo prostsza. Zgodnie z nowolewicową tradycją uważa on, że "lud", o ile tylko nie jest dławiony przez fałszywych reprezentantów, ma świadomość zgodną z własnym interesem grupowym. Rozwiązanie jest więc proste, gdyż każdy wie najlepiej, jaki jest jego interes.

"Ostatecznie więc podział mandatów będzie przedstawiał się
następująco:

1) reprezentacja ludu (I reprezentacja stała) - 2/3 mandatów (obywatele nie należący do II reprezentacji),

2) reprezentacja pozostałych grup obywateli (II reprezentacja stała) - 1/3 mandatów - reprezentacja prywatnych właścicieli, przedsiębiorców, (wyższych) urzędników państwowych i prywatnych (menadżerów) - czerpiący większość dochodów z własności prywatnej lub uzyskujący wysokie wynagrodzenia."

RR opiera swój projekt na przekonaniu, że łatwo wyodrębnić dwie przeciwstawne sobie grupy społeczeństwa, różniące się między sobą głównie poziomem dochodów. Istnieje, co prawda, wyszczególnienie na ludzi czerpiących dochody z własności prywatnej i innych, ale w praktyce, jak pisze RR: "O możliwości głosowania na kandydatów reprezentacji II
decydowałyby zaświadczenia wydane przez Urzędy Skarbowe lub ZUS wyborcom, zgodnie z ich statusem, które należałoby przedłożyć komisjom wyborczym przed głosowaniem."

RR chce sytuacji, w której reprezentanci, zorganizowani w ugrupowania polityczne, musieliby przedstawiać tylko taki program wyborczy, który odpowiadałby poglądom ich wyborców. Jednocześnie powyższe zastrzeżenie dotyczące zaświadczeń z US czy z ZUS ma na celu zapobieżenie głosowaniu przez "lud" na II reprezentację. Na bogatych mają głosować tylko bogaci.
Skoro jest ich mniej, to nie zdobędą przewagi liczebnej w parlamencie.

Powstaje tylko pytanie, dlaczego RR boi się, iż część biednych mogłaby głosować na bogatych. Czy prześladuje go wspomnienie sejmików dawnej Rzeczypospolitej, gdzie szaraczkowa szlachta głosowała na tych arystokratów, którzy zapłacili im więcej?

Trochę trudno uwierzyć w instynkt polityczny "ludu", skoro tak łatwo go skierować na inne tory tylko perspektywą korupcji. Dlaczego nie można wyobrazić sobie sytuacji, w której bogaci korumpują "lud", aby głosował na umiarkowanych przedstawicieli ludu, których polityczne spektrum rozciąga RR dość szeroko, ba, nawet na narodowców?
Nie trzeba głosować na przedstawicieli wielkiego biznesu, aby
przegłosować regulacje dające im daleko idące uprawnienia. Wystarczy do tych celów patriotyczna i populistyczna lewica, dbająca "tylko" o interes narodowy Polaków, w imię lepszego bytu szerokich rzesz społeczeństwa. Nietrudno zgadnąć, że w takim systemie wyborczym, jaki proponuje RR, skrajnie lewicowe ugrupowania miałyby znikomą szansę na zaistnienie. Poglądy skrajne nie mają wielu zwolenników. W polityce poglądy rozkładają się również zgodnie ze statystycznymi prawidłowościami, czyli najwięcej zwolenników mają poglądy
"środka", "umiarkowane", do tego umiarkowane z perspektywy dzisiejszej, czyli stanu, od którego wychodzimy, a nie od stanu istniejącego w wyobraźni RR. W sytuacji, w której elektorat i klasa polityczna II reprezentacji miałaby przewagę wynikającą z faktu, że to oni dysponują środkami
produkcji i potężnym lobbingiem międzynarodowym (o jego sile świadczą bezkarne, publiczne lincze kolejnych "niewygodnych" reżymów na świecie), sytuacja bardzo szybko wróciłaby do "normy", czyli do aktualnej faktycznej przewagi posiadaczy nad nieposiadaczami.
RR abstrahuje bowiem od układu sił na świecie i na scenie krajowej. Jego rozumowanie jest niezakorzenione w rzeczywistości.

Ale RR wydaje się, że właśnie jego system jest realistyczny. Dzieli to złudzenie z wieloma innymi genialnymi w swej prostocie rozwiązaniami, proponowanymi przez licznych autorów piszących przed nim i roztopionych w nicości, ponieważ pozorny realizm proponowanych rozwiązań okazał się totalnym brakiem realizmu w kategoriach politycznych. RR łudzi się, że jego system jest realistyczny, ponieważ wykazał się skłonnością do takich ustępstw na rzecz uznania kapitalistycznych faktów dokonanych, które ocierają się o postawę totalnej kapitulacji: "Opisany system jest efektywny,
realny i na tyle demokratyczny, na ile może nim być w systemie kapitalistycznym."

Na gruncie kapitalizmu, system ten zostanie z łatwością i bardzo szybko skorumpowany. Jednocześnie jego demokratyczność jest nader wątpliwa, skoro rezultat jest z góry narzucony. No ale to problem demokracji burżuazyjnej, można powiedzieć. Gorzej, że RR jest w swym autorytaryzmie niekonsekwentny i nie przewiduje certyfikatów US czy ZUS-u dla elektoratu "ludu". Można sobie wyobrazić sytuację, w której naturalny elektorat warstw uprzywilejowanych zdecyduje się głosować na przedstawicieli "ludu", a nie tracić głosy głosując na "swoich". Takim zawsze lepiej być tam, gdzie zapadają decyzje polityczne, gdzie można wpływać na ewolucję poglądów...

Procesy społeczne to nie pozbawione dynamiki, niezmienne relacje, ale zmieniające się w sposób zaskakujący zjawiska.

Uprzywilejowani będą więc głosowali na najbardziej umiarkowanych przedstawicieli "ludu" przejmując tym samym kontrolę nad rozwijaniem się świadomości "ludu" w odpowiednim dla siebie kierunku. Nie będą musieli przegłosować "ludu". Sam lud siebie przegłosuje w systemie proponowanym przez RR.

"Tylko odwzorowanie populacji poprzez podział na grupy interesów może odwzorować w sposób zupełny i adekwatny społeczeństwo uwzględniając jego dynamikę i faktyczne wybory określonego drogi gospodarczej."

Pomijając gramatyczną bełkotliwość tego zdania, można postawić zarzut jego autorowi, że nie uwzględnia on dynamicznego charakteru grup interesu i rozumienia owego interesu w czasie. Ale nie można wymagać zbyt wiele od RR.
c.d.n.

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
22 czerwca 2013 r.

autor: EB, data nadania: 2013-06-22 07:45:55, suma postów tego autora: 856

Podaj źródło BB

"Cytujesz młodego Kochana bez podawania źródła?
Wiesz przynajmniej co to plagiat?"

Proszę o podanie źródła.

autor: Bartek, data nadania: 2013-06-22 15:16:20, suma postów tego autora: 2550

Analiza "trudności" Bratkowskiego-Balcerek

w zrozumieniu i popieraniu ruchu antytransformacyjnego - polemika z zarzutami w poście pt. "SKĄD TA PEWNOŚĆ?"

"Skąd ta pewność?"

Z obserwacji radykalnie lewicowych społecznościowych mediów oraz doświadczeń ruchu socjalistycznego w Polsce.
W PRL-u władze współpracowały z działaczami organizacji PAX - tworzonych przez działaczy przedwojennej FALANGI. Polska Partia Pracy powstała utworzyli działacze m.in. KPN-Ojczyzna i NOP-u. Nie mieli oni żadnego dominującego wpływu ani na politykę partii w PRL-u, ani w PPP. W Polsce jest grupa zwolenników socjalizmu i równocześnie państwa, łącząc go z patriotyzmem, akceptująca realne konsekwencje budownictwa socjalistycznego w odróżnieniu od tzw. radykalnej lewicy z jej mitologią socjalistycznej Europy, socjalistycznymi Norwegiami, Szwajcariami itd.

"Po pierwsze, transformacja to pojęcie obejmujące nieco inny obszar tematyczny niż prokapitalizm."

Transformacja to pojęcie obejmujące ten sam obszar tematyczny co prokapitalizm.

"Również "narodowcy" byli (są) zainteresowani transformacją systemu PRL w coś innego."

Jeśli "transformacja" oznacza dla nich socjalizm w jednym kraju bez patologii, brak przyzwolenia na odradzanie się struktur kapitalistycznych, skompromitowanych elit, czyli gruntowną reformę PRL, wówczas ruch antytransformacyjny jest dla nich otwarty. W przeciwnym razie nie mają czego w nim szukać, ponieważ wszystko "coś innego" nie jest niczym innym, tylko takim czy innym kapitalizmem. "TRANSFORMACJA" W NAZWIE TEGO RUCHU OZNACZA REALNE ZMIANY, KTÓRE ZASZŁY PO 1989 ROKU.

"Podobnie "szerokie masy" także nie były gotowe oddać życia za PRL."

To niech oddają je za kapitalizm, III, IV i n-tą RP, zdychając na śmietniku jako "sieroty transformacji".

"Dla lewicy radykalnej, skalkowanej z Zachodu...", "W tym sensie radykalna lewica..."

Opcja radykalna, o której wspomniałem w poprzednim wpisie, nie ma nic wspólnego z obecną tzw. radykalną lewicą w Polsce. Ta opcja dotyczy środowiska samego nurtu antytransformacyjnego. W szczególności może w ogóle nie nastąpić polaryzacja wewnątrz niego. Jednak wszelkie ruchy społeczno-polityczne tym się charakteryzują, że są szerszą inicjatywą, a nie zwykłą akcją jednej partii i tym, że muszą być otwarte na zewnętrzne środowiska, organizacje, które nie są partiami. I często tak bywa, choć nie jest to reguła, że w miarę wzrostu znaczenia takiego zrzeszenia mogą pojawić się różnice polityczne skutkujące wyodrębnieniem się frakcji czy partii politycznych. Działalność w takiej formule jest w polskich realiach celowa, ponieważ partie, które są przeciwne transformacji, nie istnieją albo mają bardzo małe poparcie i liczebność, a zwolennicy tego kierunku niekoniecznie mogą być przekonani do działania w partyjnej formule.

Lewica radykalna z cytatu, nie jest żadnym przeciwnikiem transformacji. Jest ona tylko naiwnym, infantylnym oponentem jej skutków oraz w równie bezmyślny sposób różnic w przywilejach socjalnych pracowników "starej" i "nowej" Europy. Jej metoda polityczna to pokazowe demonstracje, strajki, które mają doprowadzić m.in. do ustawodawstwa niwelującego te rozbieżności, głównie jednak w zakresie wolności indywidualnych oraz próby dostania się do parlamentów bazujących na liberalizmie politycznym. Liberalna demokracja nie jest przez nią kwestionowana. Obecni ich liderzy to osoby u schyłku swojej kariery politycznej albo (lub też w przyszłości) ich młodociani lub rodzinni sukcesorzy bez większego doświadczenia politycznego.

"RR opiera swój projekt na przekonaniu, że łatwo wyodrębnić dwie przeciwstawne sobie grupy społeczeństwa, różniące się między sobą głównie poziomem dochodów."
"O możliwości głosowania na kandydatów reprezentacji II decydowałyby zaświadczenia wydane przez Urzędy Skarbowe lub ZUS wyborcom, zgodnie z ich statusem, które należałoby przedłożyć komisjom wyborczym przed głosowaniem."

Na takie rozwiązanie zdecydowałem się ze względów czysto technicznych prawnych, prawnych (na marginesie ostatnią wersję opisuje ten wpis (1); komisje już dysponują potrzebnymi informacjami, nie są potrzebne zaświadczenia). Najprościej byłoby wymienić różne grupy kapitalistów i zakwalifikować ich do puli mniejszości, następnie wyliczyć explicite rozliczne grupy proletariatu, po to, by zakwalifikować je do drugiej puli większościowej. Taki sposób nosiłby znamiona arbitralności. Poza tym skąd wiadomo, że w ten sposób zostałyby uwzględnione wszystkie grupy ludności? Nie można z góry pozbawiać jakiejś grupy ludności prawa wyborczego tylko dlatego, że nie pasuje ona do pewnej ustalonej z góry kategorii osób. Jedynym sensownym rozwiązaniem jest tutaj wysokość dochodu. Nie jest to rozwiązanie w pełni adekwatne, ale takie są koszty używania prawa. Nigdy nie będzie prawa doskonałego. W każdym ustawodawstwie i każdym ustroju. Jest to również istotne w kontekście małego uczestnictwa w wyborach i właśnie wspieraniu absencji w obecnym systemie przez moją doktrynę (bo nie należy głosować we współczesnym systemie liberalnej, manipulatorskiej i kontrolowanej reprezentacji, ale należy głosować w systemie realnej, stałej reprezentacji). Zbyt skomplikowany system, zbyt wiele kryteriów podziału zniechęcałoby wyborców przed głosowaniem, a od strony technicznej mogłoby być niewykonalne.

"RR chce sytuacji, w której reprezentanci, zorganizowani w ugrupowania polityczne, musieliby przedstawiać tylko taki program wyborczy, który odpowiadałby poglądom ich wyborców."
"Na bogatych mają głosować tylko bogaci."

"Który odpowiadałby..." nie POGLĄDOM, lecz INTERESOM ich wyborców. Temu ma właśnie służyć proponowany system. Każda reforma poprzedniego porządku, tym bardziej, jeśli ma to być zmiana istotna musi opierać się na pewnej idei, być z nią spójna i konsekwentna, może odbiegać od niej tylko w nieistotnych wyjątkach. Idea reprezentacji stoi na jak najbardziej marksistowskim gruncie, że klasy i warstwy panujące tworzą programy polityczne, które reprezentują ich własne interesy polityczne. Cała liberalna demokracja jest skonstruowana na stwarzaniu złudzenia, że tak nie jest i bezkarnym oszukiwaniu wyborców, nieponoszeniu żadnych konsekwencji za niespełnione obietnice i programy. Gdyby pozwolić głosować przedstawicielom ludu na kandydatów mieszczaństwa, z powrotem zacząłby kwitnąć proceder kupczenia głosami, składania pustych obietnic, a nade wszystko rodziłoby to fałszywe przeświadczenie wśród szerokich mas ludu, że nie potrafi on sam artykułować i działać na rzecz własnych interesów; że do tego potrzebne są burżuazyjne elity, które najlepiej wiedzą, co dla niego jest dobre. Na ostatek bardzo istotna kwestia konsekwencji. Skoro wyborcy ludowi mogą decydować o reprezentantach mieszczaństwa, to na jakiej podstawie mieliby być pozbawieni takiego prawa wyborcy mieszczańscy? Tak więc im też należałoby przyznać analogiczne prawo. Skoro uzyskaliby je, no to należałoby zgodzić się na ich wpływ na partie ludowe, a najlepiej na powoływania lub kształtowanie ich wedle życzeń burżuazji. Jeśli każdy może głosować na taką partię, jaką sobie życzy, to jest to powrót do liberalnej reprezentacji, ustalania struktury społecznej wedle "widzimisię", tak naprawdę kreowanego przez burżuazyjne media. Nie miałoby to nic wspólnego z istotą proponowanej reformy i jej celami politycznymi. W realnej demokracji delegaci są reprezentantami realnych grup społecznych, a nie anonimowych wyborców, a więc wszystkich, czyli nikogo, a tak naprawdę stojącego za nimi panującego mieszczaństwa.


"Dlaczego nie można wyobrazić sobie sytuacji, w której bogaci korumpują "lud"...?"

Najpierw polemista użalał się nad tym, że nie pozwalam głosować ludowi na przedstawicieli bogatych, teraz straszy, że w proponowanym przez mnie systemie bogaci będą korumpować "lud".

Większość dalszych, tym podobnych zarzutów wynika ze swobodnej i fałszywej interpretacji Bratkowskiego, co zostało już wcześniej wyjaśnione.

"'Tylko odwzorowanie populacji poprzez podział na grupy interesów może odwzorować w sposób zupełny i adekwatny społeczeństwo uwzględniając jego dynamikę i faktyczne wybory określonego drogi gospodarczej.' Pomijając gramatyczną bełkotliwość tego zdania... "

To zdanie zostało wyjęte z kontekstu artykułu, gdzie zostało użyte. Podpisuję się pod nim w zestawieniu z innymi moimi tezami, które w nim zawarłem(2) oraz wcześniejszymi artykułami o demokracji(3), do których nawiązuje. Oczywiście gwiazda polskiej literatury pięknej wychwycił błąd, przez który jest ono bełkotliwe. Śpieszę więc z wyjaśnieniem, że chodzi o poważny błąd gramatyczny, istotnie utrudniający interpretację i rodzący poważną niejednoznaczność. Zamiast "określonego" winno być "określonej" (drogi gospodarczej). Jak wobec tego mają się ci biedni Anglosasi, którzy muszą sobie radzić bez deklinacji. Nie do pomyślenia!

To zdanie jest zamieszczone we wcześniejszym tekście opisującym projekt proponowanego systemu przedstawicielstwa. Rozdział mandatów pomiędzy różne ugrupowania polityczne w sejmie o tyle pozwala formułować prawdziwe zdania o społeczeństwie, o ile odpowiada podziałom społeczeństwa wedle faktycznych interesów grup, które w nim występują i możliwości ich realizacji. W ten sposób identyfikuje społeczeństwo w odróżnieniu od podziału np. według płci, tj. po 50%, ponieważ wtedy taki podział jest odpowiedni dla m.in. Polski, ale jest niewystarczający, ponieważ wiele innych społeczeństw też ma taki sam stosunek płci, ale są to zupełnie różne społeczeństwa. Najważniejsza jest jednak różnica w stosunku do demokracji liberalnej, w której podział na ugrupowania dokonuje się na podstawie rozkładu przekonań politycznych w społeczeństwie, wyobrażeń, mniemań o możliwym sprawstwie danej partii w realizacji osobistego interesu wyborcy. Podział ten jest kreowany w przeważającej mierze przez burżuazyjne media. Można więc powiedzieć, że jest odbiciem ich siły. Nie odwzorowuje społeczeństwa, ponieważ po pierwsze, rozkład preferencji politycznych w liberalnych demokracjach może być bardzo podobny w różnych krajach, po drugie, ze względu na manipulatorska rolę wspomnianych mediów. Liberalna demokracja nie odwzorowuje więc społeczeństwa, posłowie nie są jego reprezentacją. W proponowanym, alternatywnym systemie stała większościowa reprezentacja odzwierciedla faktyczny udział ludu w społeczeństwie, umożliwia sprawowanie mu władzy. Wybory bez dominacji burżuazyjnych mediów sprzyjają ustalaniu się preferencji po rozpoznaniu swego faktycznego interesu klasowego. Nie ma pełnej gwarancji, bo jest to oczywiście system przejściowy, a nie docelowy.

Dynamikę uwzględniają reguły funkcjonowania partii w ramach reprezentacji stałych(1) oraz różne warianty tego systemu opisane wcześniej na blogu(5). W krajach wysoko rozwiniętych i bardzo bogatych może się zdarzyć, że tradycyjny proletariat może stanowić mniejszość takiego społeczeństwa, a ono samo czerpie większość swych dochodów ze źródeł zewnętrznych. Wówczas bardziej adekwatny będzie tam system z równolicznymi reprezentacjami.

"...można postawić zarzut jego autorowi, że nie uwzględnia on dynamicznego charakteru grup interesu i rozumienia owego interesu w czasie".

Życzę szczęścia Bratkowskiemu i spółce w ustanowieniu systemu wyborczego, który będzie się zmieniał w czasie, w trakcie wyborów!


Na marginesie przeczulenia na punkcie poprawnej polszczyzny radzę zwrócić uwagę też na własne wpadki, na swojej stronce i na pl.indymedia.org. Nie spotkałem się z takim zwrotem jak "tuszowanie kantów", chociaż słyszałem o "tuszowaniu błędów".

Swego czasu proponowałem na blogu wprost współpracę w redagowaniu tekstów. Nie było chętnych. W tym zakresie współpraca oraz wszelkich niepolitycznych sprawach byłaby możliwa. Nie jestem geniuszem ortografii i gramatyki języka polskiego. Z moich doświadczeń wynika, że osoby, które przywiązują szczególnie dużą wagę do poprawności językowej zwykle nie mają zbyt wiele do zaproponowania.

------------------------------------------

No dobrze. Dokonajmy teraz podsumowania.

Wykazałem bezzasadność wszystkich istotnych zarzutów. Jak wiele razy poprzednio (nie mówiąc o tym, że wiele takich okazji sobie odpuściłem, ponieważ dementując jedną bzdurę, nie mam zamiaru zbijać 10 nowych, pisząc opasłe tomiska przy zerowej reakcji strony przeciwnej). Czy pan Bratkowski przyznał się do swoich błędów, przeprosił? A może teraz okaże ów gest? Przeprosił za swoje oszczerstwo, bezpodstawne szeregowanie mnie po stronie jakichś sekt trockistowskich, do których mu blisko? Przeprosił za kalumnie również wiele innych osób na lewica.pl, Forum LBC, w Indymediach i gdzie tam bądź jeszcze? Odniósł się do krytyki jego "opcji" politycznej, którą przedstawiłem na blogu(4)? Nigdy to nie miało miejsca i śmiem wątpić, że kiedykolwiek się to wydarzy.

A co pan Bratkowski ma sam do zaproponowania?

Był taki czas w jego działalności, że sprowadzała się ona po prostu do hurrarewolucyjnych nawoływań. Później polegała ona rojeniach bycia jakąś organizacją polityczną i dążenia do "zjednoczenia" z innymi grupkami czy nawet partiami w "partię robotniczą", oczywiście z należnym dla siebie miejscem i nieograniczonym prawem krytyki pozostałych osób tej takiej formacji. Jestem ciekawy, czy ma on w ogóle pojęcie, jakie wymogi prawne trzeba spełnić, aby założyć partię polityczną. Najśmieszniejsze w tych próbach jest to, że nawet "zjednoczeniowe" próby nawiązania kontaktów odbywały się w formie personalnych ataków i bezpodstawnych zarzutów. Oczywiście za takie działania ów "podmiot" nie zamierza ponosić żadnej odpowiedzialności.
Nie ma najmniejszych szans na współpracę z taką osobą, nawet gdyby posiadała skądinąd cenną wiedzę i umiejętności, a których to właśnie przymiotów pan BB nie posiada.

Teksty "duetu" to niemal w 100% krytyki personalne, kalumnie za które "autorzy" nie ponoszą żadnej odpowiedzialności. W swoich krytykach prawie nigdy nie podaje odsyłaczy do stron, w których jego (ich?) poglądy zostały skrytykowane, ani nazw witryn, na których je umieszczone.

W kraju, który chroni prawo do dobrego imienia, bez względu na poglądy, jakie ktoś wyznaje, wszystkie te kalumnie zakończyłyby się w sądzie. Takie pozwy mogłyby złożyć dziesiątki, jak nie setki osób, które pan BB (a może też pani EB?) obraził na różnych forach, portalach, w szczególności lewica.pl. Specyficzne warunki systemowe wymagają zaniechania takich działań.

Tak długo jak nie będzie przyznania się do wszystkich wykazanych wcześniej i obecnie błędów, głupot, dezinterpretacji, złej woli, bezpodstawnych zarzutów, oszczerstw, tak nie może być dyskusji z panem BB (wyklucza to m.in. mój pogląd: że nie jestem za swobodnym, nieograniczonym dostępem do ważnych społecznie i politycznie mediów osobom, które nie ponoszą odpowiedzialności za swoje słowo (6)). Jasne jest, że nigdy nie był, nie jest i nie będzie przeciwnikiem transformacji, ponieważ dzięki niej może robić, to co robi.

Odnoszę się tylko do tych kwestii, których bardziej szczegółowe wyjaśnienia mogą być pomocne dla mniej obeznanych z moimi tekstami czytelników. Optymalną ich recepcję i przygotowanie do nich umożliwia zapoznanie się przynajmniej z najważniejszymi wpisami na moim blogu i bieżące ich śledzenie.

Tak więc życzę p. BB dobrej zabawy w szlifowanie naszego ojczystego języka, w zaskakujących porównaniach, prowokacyjnych tytułach, ba nawet rymach we własnych wypowiedziach (tak, tak!!!), w kolejnych odcinkach "JAJ JAK CZERWONE BERETY", "TUSZOWANIU KANTÓW" i jakich tam jeszcze koniecznie dużą LITERĄ! (albo małą, to dopiero będą jaja!!!).

----------------------

Źródła:

(1) http://peregalit.wordpress.com/2013/06/06/walka-absolutna-cz-v-miejsce-socjalegalitarnej-doktryny-i-jej-medium/

(2) http://peregalit.wordpress.com/2012/01/28/finalna-preferowana-wersja-systemu-reprezentacji-stalych-oraz-zamkniecie-kwestii-reformy-systemu-wyborczego/

(3) http://peregalit.wordpress.com/2012/05/06/o-stosunku-do-demokracji-proste-odpowiedzi-cz-i-czy-wspolczesne-demokracje-wolnego-swiata-sa-demokracjami/

(4) http://peregalit.wordpress.com/2012/09/29/bioegalitarny-komunizm-w-kompleksowym-ujeciu-cz-i-3/

(5) http://peregalit.wordpress.com/category/zagadnienia/polityczno-filozoficzne/demokracja/demokracja-realna/

(6) http://peregalit.wordpress.com/2013/03/29/kluczowe-dziedziny-polityki-w-programach-lewicy/
pkt 6, ostatnie zdanie

autor: RR, data nadania: 2013-06-22 22:43:30, suma postów tego autora: 151

Bartku,

Oto twoje źródełko:

"By poważnie wstrząsnąć Polską Ludową wystarczyła seria strajków robotniczych. PRL zatrząsł się w posadach w momencie, w którym podniesione zostały ceny żywności i załamał się rozwój polityki konsumpcjonizmu. Dzisiaj własność w żaden sposób nie jest już w rękach robotników. Strajki nie tylko w żaden sposób nie budzą już lęku w rządzących tak jak budziły go w Polsce Ludowej. Ale też fizycznie nie są w stanie nastąpić, ponieważ panowanie i kontrola kapitału zdusiły ruch robotniczy do tego stopnia, że przy obecnych warunkach tylko katastrofa gospodarcza porównywalna do wielkiego kryzysu lub wojna mogłyby obudzić pracowników do tego stopnia, aby obecny ustrój zaczął się chociaż trochę bać."
Tymoteusz Kochan "Wolność czy własność?",lewica.pl.

autor: BB, data nadania: 2013-06-23 11:30:51, suma postów tego autora: 4605

MŁODY CZŁOWIEKU, O PRZEPRASZAM, ANONIMIE

Bulgoczesz, jak butelka opadająca na dno.

Teksty z cyklu "Jaja jak czerwone berety" są podpisane moim imieniem i nazwiskiem. Pozostałe wymienione przez ciebie, w tym polemika z obmierzłym anonimem, czy wstęp do fragmentu artykułu prof. Jana Dziewulskiego zatytułowany "Tuszowanie kantów" są dziełem Ewy Balcerek. Mój podpis pod polemiką z RR - nie zdradzam tajemnic alkowy - to tylko parafka.

Skoro jednak przywołujesz moje nazwisko tyle razy, swoje kryjąc gdzieś na zadupiu, odpowiem we własnym imieniu.

POCAŁUJ MNIE GDZIEŚ.

P.S.: Po rozpadzie ZSRR układ geopolityczny, który determinował decyzje Piaseckiego już nie istnieje.

autor: BB, data nadania: 2013-06-23 16:07:02, suma postów tego autora: 4605

Niech ci będzie BB

Dziękuję za podanie źródełka. Opinia z artykułu Kochana faktycznie ta sama. Niech ci będzie.
Jak rozumiem nie podzielasz jej?

autor: Bartek, data nadania: 2013-06-23 22:31:32, suma postów tego autora: 2550

BeB, jesteś lekkomyślny, bo on Cię pocałuje :))))))))))))

.

autor: nana, data nadania: 2013-06-24 09:45:41, suma postów tego autora: 4653

NANO, PODEJMĘ WYZWANIE

WYZWANIE

(z cyklu "Jaja jak czerwone berety")

Rano wydałem 340 butelek po piwie. Dwóm wątłym bezrobotnym potrzebne były aż 4 podejścia. W zamian dostałem 5 kajzerek i parę pustych puszek. Z czekolady zrezygnowałem - za gorąco. Zresztą - co mi Zawadzka?

Resztę zebrałem sam. Jakieś 30 kilo. Jeszcze 10 i na ten miesiąc starczy.
Wczoraj na przystanku na pl. Dzierżyńskiego (obecnie Bankowy) widziałem schludnie ubraną inwalidkę, która dzielnie zgniatała puszki po napojach. Poza kulą u nogi miała wózek na zakupy, dwie plastykowe torby i jednorazowe rękawiczki. Nie przejmowała się zgrzytaniem puszek. Unikała tylko spojrzeń ludzi. Ci gapili się w osłupieniu. Zbaraniałem.

W centrum Warszawy tylko menele mogą sobie na coś takiego pozwolić. Przy tym często są legitymowani przez straż miejską i policję. Staram się więc nie rzucać w oczy.
Oczywiście zdarzało mi się widzieć eleganckie staruszki, a nawet podstarzałych jajogłowych zbierających puszki. Ale zawsze robili to dyskretnie, nie wyzywająco.

Czaiła się taka na przystanku autobusowym, a później chap puszkę do eleganckiej torebki. Czasem zawijała ją nawet w papierową chusteczkę. Dla odmiany jajogłowy po owinięciu w gazetę wkładał ją do opasłej teczki, pamiętającej lepsze czasy. Przyłapana wzrokiem przepraszała, że żyje lub odchodziła pośpiesznie.
Litowałem się - szpanersko podając jej puszkę, po którą ona nie śmiała sięgnąć publicznie.
CZAS TO PIENIĄDZ.

Dla odmiany zawodowiec specjalnie się nie certoli. Śpieszy się - konkurencja. Torby na rowerze wiszą ostentacyjnie. Niektórzy dziennie zbierają tyle co ja w tydzień. Mam zatem w branży perspektywy. Przedtem musiałbym nabyć jednak rower. Jeden mi się nawet spodobał – Peugeota. Cena 9 tys. z hakiem w promocji. Można go obejrzeć za szybą w salonie na tymże placu, tylko po przeciwnej stronie.

Innego nie chcę. Taki mam kaprys. Można sobie pomarzyć. To nic nie kosztuje. Gdy mieliśmy jeszcze samochód żona czasem zatrzymywała się, gdy zauważyłem puszki na poboczu.
Ten jednak sposób zbierania wydaje się zbyt odległy i kosztowny. Teraz zbieram przy okazji. Przyśpieszam, gdy zbliża się koniec miesiąca. Wówczas konkuruję z najlepszymi.
Z tym, że oni oddają po 4.30, a ja po 3 złote. Za kilo! Tak mi wygodniej. Gdy był samochód można było odwieść towar do dowolnego skupu.

W końcu to nie takie ważne - przynajmniej w moim przypadku. W pewnym sensie to szkoła przetrwania. WIEM JAKIE MAM REZERWY. Matka zawsze siedziała w długach po uszy. Staram się nie zadłużać. Żona też się stara. Ekonomistka. Wiążemy koniec z końcem. Przy moich i jej wydatkach to drugi Cud nad Wisłą.

Nic dziwnego, że cudownie się czuję.

Za drzewem w Miejskim Parku kumpel zostawił mi trzydzieści parę puszek. Zebrał je, gdy wszyscy już spali. Po pracy. Pracuje na trzy zmiany. Do tego bierze godziny nadliczbowe. Ma dom, żonę i dorastającego syna na utrzymaniu. Stać go jeszcze na przysłowiowe piwko w parku. Inni piją "Parkowe" - po dwie setki. Żyć nie umierać.

Emeryt sączący codziennie swoje piwko to istny burżuj. A jeśli zapali papierosa - zazdroszczą. Mam paru takich znajomków. Emerytura tysiąc i drugi tysiąc za stróżowanie. Nawet córce można pomóc. Tylko te chemioterapie ocierają się o żałobę.

Będzie kogo żałować. Nie jednemu żal PRL-u. Nawet prywaciarzom. No choćby szewcom i cholewkarzom. Ich złote czasy minęły. Nawet ci od pierza cienko dziś przędzą. Jak zawsze zdarzają się wyjątki. Praca fizyczna w Zakładzie Komunalnym w Markach nobilituje. Sąsiad kupił kolejny samochód - rok przed emeryturą. Więcej nie kupi. Jego żona wciąż jeszcze się para pracą nakładczą. Ktoś inny prowadzi skup złomu lub sklepik spożywczo-przemysłowy, tyrając od świtu do nocy.

Dziękuję, że mi się powiodło.

Nie mam nawet komu zazdrościć i czego lub kogo żałować. Dla przykładu Podwójny Przewodniczący zrzekł się przy okazji 1 Maja stołka przewodniczącego Polskiej Partii Pracy. Najwyraźniej jednak żałuje, skoro pisze listy do Kongresu Lewicy podpisując się jako były. A przecież jest jeszcze przewodniczącym "Sierpnia 80". Guzowi wystarcza, że jest szefem OPZZ, a Ziętek ma na tym punkcie jakiś uraz. Mógłby przecież list otwarty podpisać jako przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego i tak byłby wysłuchany.

Kto go zniewolił? Czyż nie Zbigniew M. Kowalewski? A może Jerzy Urban swoimi "JAJAMI KOBYŁY"?

Swoją drogą zastanawiam się komu należy się pierwszeństwo. Jak to jest, że gdy Kowalewski poruszał sprawę umów śmieciowych na łamach pism OPZZ, to było to nic w porównaniu z ogrywaniem tego tematu w "Sierpniu 80"? Dla Ziętka to sprawa kluczowa. Wystarczy zajrzeć do jego wywiadu. Zamieścił go "Przegląd".
A klucze trzyma Gerwazy.

Nie będę kluczyć. Klucze to nie cugle. Dwóch pętaków zapisało właśnie Polską Partię Pracy do Zespołu Politycznego Europa Plus. Jesienią Zjazd PPP "podejmie w tej sprawie ostateczną decyzję". To nie moje słowa. To oficjalny komunikat.
"W imieniu PPP zrobili to Patryk Kosela i Łukasz Ługowski".

I tak to PPP wychodząc z jednego "zacnego grona' wchodzi do drugiego.
Ku uciesze (post)trockistów i reszty gawiedzi.

Najlepsze, że wchodzą oni tam po to "aby przekonywać do swoich racji".

P.S.: Przykład PPP, na który powołuje się RR, jak widać i słychać, też jest trafiony i zatopiony.
Oj, gdybym tak w tym gronie uderzył workiem puszek o stół.
Byłoby to wyzwanie godne komunisty?

23 czerwca 2013 r.
Włodek Bratkowski

autor: BB, data nadania: 2013-06-24 10:14:19, suma postów tego autora: 4605

BB

Dla scislosci: "JAJA KOBYLY" byly Moczara a nie Urbana

Ja jako byly partyzant

autor: Rebel2, data nadania: 2013-06-24 14:33:55, suma postów tego autora: 3910

Kryzys to za mało. Potrzebna jest katastrofa?

Kiedy nastąpi otrzeźwienie?

"Zrozumienie roli klasy robotniczej oznacza tylko tyle, że rozwiązaniem prowadzącym do uniknięcia owego "fatalizmu" historycznego jest wyzwolenie klasy, która zajmuje w systemie tryumfującego społeczeństwa burżuazyjnego najniższą pozycję."

Żeby tylko sami zainteresowani to zrozumieli. Możemy mówić o znaczącym regresie w tej kwestii i nawet kryzys kapitalizmu widoczny gołym okiem jakoś nie pomaga. Klasa robotnicza nie może powrócić na rewolucyjne tory, dając się wodzić całej pstrokaciźnie partii burżuazyjnych. Ruch komunistyczny nie może się odbudować po kontrrewolucji i rozbiciu ZSRR, ale odpływ zaczął się znacznie wcześniej.

Czy to tylko kwestia rewolucyjnego kierownictwa? A może nawet najlepsze kierownictwo w obecnych warunkach regresu świadomości klasowej nic by tu nie pomogło?
Czy musi dojść do katastrofy społecznej, kompletnego krachu kapitalizmu, żeby rewolucyjny program komunistyczny znalazł odpowiedni grunt i zyskał poparcie klasy robotniczej?
Czy bez takiej katastrofy burżuazja będzie w nieskończoność mydlić oczy klasie robotniczej, a komuniści będą walić grochem o ścianę?
Czy klasa robotnicza będzie pokornie podążać, jak stado owiec, za burżuazją, dopóki kompletny krach kapitalizmu wręcz nie wymusi zmiany sposobu produkcji?
Komuniści będą szczekać, a karawana kapitalizmu i imperializmu będzie iść w najlepsze, dopóki nie wpadnie w przepaść?
Dopiero wtedy przyjdzie otrzeźwienie klasy robotniczej i wyzwolenie z burżuazyjnej mentalność, którą przesiąkła klasa robotnicza?
autor: Bartek, data nadania: 2012-05-08 21:33:57

http://www.lewica.pl/forum/index.php?fuse=messages.26438


Upłynął kolejny rok kryzysu i dalej cisza. Cisza przed burzą?

autor: Bartek, data nadania: 2013-06-24 18:48:56, suma postów tego autora: 2550

Rebelku,

Tu masz reklamę książki Urbana:
http://www.youtube.com/watch?v=mWJitg-qjGw

autor: BB, data nadania: 2013-06-24 20:30:57, suma postów tego autora: 4605

... jeszcze w sprawie

rzekomego odparcia moich argumentów z PAX-em i PPP.

No nie pozostaje mi nic innego tylko zacytować nagłówek jednego z komentarzy autorstwa W.B.:

"TOWARZYSZE, JA WAS SŁYSZĘ"

Źródło: http://pl.indymedia.org/pl/2013/05/56406.shtml?comments=true

Radzę udać się do specjalisty, bo później może być za późno.

autor: RR, data nadania: 2013-06-24 21:09:09, suma postów tego autora: 151

O TO POPROŚ NANĘ

..., bo coś ją te sprawy intrygują.



Takiej odpowiedzi na mój post należało się spodziewać. Przy okazji wyszło wieloletnie oszustwo. Teksty podpisywane imieniem i nazwiskiem dwóch publicystów są faktycznie autorstwa jednej osoby, którą druga tylko "parafowała". To też zapewne jakaś nowa forma twórczości. I zarazem kolejna próbka talentu świadcząca o "logiczności" tych pisarzy literatury pięknej. Skoro to sama pani Balcerek pisała tę polemikę i ona jest autorką "Tuszowania kantów", to tym bardziej bezpodstawne są jej językowe zarzuty pod moim adresem, gdy tymczasem Bratkowskiego wychodzi na odwrót.

(Na marginesie:

"Bulgoczesz, jak butelka opadająca na dno."(...)
"Pozostałe wymienione przez ciebie ... są dziełem Ewy Balcerek". Mój podpis pod polemiką z RR - nie zdradzam tajemnic alkowy - to tylko parafka."

odpowiadam więc, że ciekawy jestem, gdzie to w wymienionym "dziele" zostało zaznaczone? Moje porady pisarskie, w tym dotyczące wspomnianego cyklu odnoszą się co całego zespołu, niezależnie od tego, jaką akurat "twórczość" preferuje każdy z publicystów.)

Jest to również kolejny powód, dowodzący słuszności mojego występowania pod anonimowym nickiem. Teraz chociażby właśnie dlatego, że nie wiadomo, kto pisał wszystkie poprzednie teksty podpisywane podwójnym nazwiskiem. Już dawno temu wydało mi się to nieprawdopodobne, ponieważ dzieła sygnowane nazwiskami dwóch czy więcej osób są rzadkością i najczęściej są to obszerniejsze teksty. Tutaj występują krótkie artykuliki, nierzadko nawet kilku-zdaniowe i dość szybko po sobie następujące. Brakowałoby czasu na ich wspólne tworzenie. Teraz ostatecznie wyjaśniło się na czym, polegało to "wspólne" tworzenie sygnowane podwójnymi podpisami.

Bez względu na to, kto był autorem tych tekstów, a kto je tylko "parafował" obciąża to każdego z wymienionych publicystów, podważa ich wiarygodność (i któż to może w ogóle sprawdzić? Jest to kolejny dowód na to, jak nie istotne w takich dyskusjach jest podawanie personaliów, ważna jest natomiast konsekwentne pisanie jednej i tej samej osoby pod daną nazwą czy symbolem).

CELOWOŚĆ WYSTĘPOWANIA POD NICKIEM W PRZYPADKU PREZENTACJI NOWYCH DOKTRYN, REPREZENTOWANIA INNEJ NIŻ TRADYCYJNE ŚRODOWISK SPOŁECZNYCH I PROWADZENIA MERYTORYCZNYCH DYSKUSJI JEST JAK NAJBARDZIEJ UZASADNIONA.

Wcześniej już rozwiałem wątpliwości Bratkowskiego czy Balcerek w sprawie mojej osoby, które mogłyby mieć jakikolwiek wpływ na to reprezentowanie(1). Nie byłem i nie jestem osobą partyjną, nie byłem i nie jestem osobą publiczną, nie jestem członkiem żadnej organizacji, jestem osobą bezrobotną. Jestem osobą w średnim wieku, taką informację można uzyskać pośrednio z lektury moich wpisów. Poprzednio dość długo figurowała na moim blogu. Usunąłem ją, ponieważ jest nieistotna dla dyskusji kwestii merytorycznych, kto wie, może pojawi się na profilu społecznościowym. Podaję to jeszcze raz, ponieważ stanowi to "istotny" problem dla Bratkowskiego (a może też i Balcerek). Jestem osobą, którą on nie zna, nigdy wcześniej nie nawiązaliśmy ze sobą znajomości. Podanie moich danych nie ma żadnego znaczenia dla słuszności czy niesłuszności dyskutowanych kwestii i przytaczanych argumentów. Nawet gdybym okazał się inną osobą, to i tak żadna, hipotetyczna nawet kompromitacja by go nie dotknęła, ponieważ może zawsze skorzystać z prostego alibi, że jego opinie wynikały z przyjęcia za prawdziwe tych danych, które na swój temat podałem.

ŻĄDANIE OD OSÓB WYSTĘPUJĄCYCH POD NICKAMI UJAWNIENIA WŁASNEJ TOŻSAMOŚCI JEST POZA SZCZEGÓLNYMI WARUNKAMI, KTÓRE TUTAJ NIE MAJĄ ZASTOSOWANIA, BEZZASADNE I NIEODPOWIEDZIALNE, TAK SAMO, JAK WARUNKOWANIE SWOJEGO MORALNEGO POSTĘPOWANIA (A TYM BARDZIEJ BYCIA USPRAWIEDLIWIONYM ZE SWOJEJ NIEMORALNOŚCI, GŁUPOTY I KOMPROMITACJI) KONIECZNOŚCIĄ PODAWANIA SWOICH DANYCH OSOBOWYCH PRZEZ DYSKUTANTÓW.

Jest ono usprawiedliwione tylko podszywaniem się anonimów pod jakieś znane osoby. Ja nie identyfikowałem się nigdy z żadną, konkretną, realną osobą, żadnym nazwiskiem, pisząc pod swoim nickiem.

Jest nieodpowiedzialne, jeśli jest adresowane do działaczy skrajnych organizacji lewicowych, ponieważ ma lub może mieć prowokacyjny charakter.

Takie żądania w kontekście innych wypowiedzi wyraźnie wskazują na uwarunkowania środowiskowe polemisty (czy polemistów). Jest ono charakterystyczne dla ludności wiejskiej i jej patriarchalnych stosunków. Drugorzędne jest tam to, co ktoś głosi, tylko to, kto głosi, jakie jest jego miejsce w wiejskiej hierarchii społecznej.

Tutaj jest ono dodatkowo współbieżne ze znanym zjawiskiem, degeneracji moralnej, zeszmaceniem się osób wiejskiego pochodzenia, które przeniosły się do miasta, zwłaszcza do dużych miast lub zamieszkujących ich peryferia i mających styczność z wiejskim środowiskiem. Jest to znane socjologiczne zjawisko, w potocznej świadomości opisywane określeniem "z dziada pan", które znalazło odbicie w takich arcydziełach jak "7 samurajów" czy "7 wspaniałych", gdzie jednak ów gminny bohater dokonuje na koniec czegoś wielkiego. W rzeczywistości najczęściej jest pozbawione chwalebnego końca. Jego mechanizm jest dość prosty. Na wsi daje się jeszcze zauważyć pewnego rodzaju rytuał postępowania wynikający z tradycji i religijności katolickiej. Opiera się na hipokryzji, dzięki czemu nie uchodzi jawnie dokonywać pewnych uczynków, a także na wierze niektórych mieszkańców, że pewnych występków inne osoby, zwłaszcza cieszący się autorytetem, nie popełniają. Jeśli tacy wieśniacy nagle na dość długo znajdą się w mieście, wówczas odkrywają, że są mieszczuchy, którzy wcale się tymi ograniczeniami nie przejmują i dobrze się mają (mogą to być w szczególności osoby, które niedawno przeniosły się do miasta lub mieszkają w nim od niewielu pokoleń). Niektórym palma odbija tak mocno, że dochodzą do przekonania, że żadne moralne zachowania nie istnieją, wszystko to bzdura. Respekt czują jedynie przed prawem karnym i siłą silniejszych od siebie. Swoje zło przestają kierować tylko wobec tych, którzy ich skrzywdzili, lecz wobec wszystkich pozostałych. Tak właśnie rodzą się z "dziada panowie". Sprzyja temu wbrew happyendowym filmikom opłacalność zła we wszelkich liberalnych, w tym transformacyjnych kloakach. Z takimi umiastowiającymi się wieśniakami spotkałem się również na studiach. Z uczciwymi ludźmi wiejskiego pochodzenia miałem do czynienia wtedy, gdy mieszkali na wsi i nie zamierzali się przenosić. W prawie 100% przypadków zmiany środowiska zamieszkiwania, z którymi się spotkałem, występował opisany przez mnie schemat. Postawy z "dziada panów" nie są więc dla mnie zaskoczeniem.

Nie dziwi więc mnie solidarność, jaka się zawiązała po moim tekście pomiędzy Bratkowskim i znaną grafomanką Naną, biznesłumen zza wody czy zachodnich rubieży pouczających rodaków, jaki to piękny był PRL, podczas gdy ona tak ten kraj kochała, że postanowiła wyjechać i wyjść za mąż za bauera. Jej post w reakcji na moją odpowiedź jest jednocześnie próbką tradycyjnej parafiańskiej obłudy zmieszanej z gnojem moralnym charakterystycznym dla całej potransformacyjnej elity nowobogackich.

Oprócz opisanego zeszmacenia się wielu wieśniaków i wieśniaczek w dobie transformacji zauważyłem też nowe zjawisko niedoświadczane przez mnie w PRL-u. Jest to degeneracja ludzi starszych, ich agresywne zachowania. O ile wcześniej kładziono nacisk, by na starość zachowywać się z godnością i skromnością, teraz modna jest jego odwrotność, w myśl zasady, że "na starość to już wszystko wypada". Stąd biorą się używający słownictwa z magla staruszkowie i babcie, nieuprzejmi w sklepach i bezczelni w internecie. Nie generalizuję, nie jest to jeszcze zjawisko powszechne, ale wcześniej się z nim w ogóle nie spotykałem. To właśnie kolejne cudowne "dziecko" potransformacyjnej wolności.

Reasumując ostatnie oświadczenie Bratkowskiego, nieistotne czy w imieniu własnym, czy też "zespołu" to definitywny dowód kompromitacji. Próby wydobycia się z opresji przez zwalanie winy na anonimowość, czy prymitywne próby dyskredytowania dyskutanta z uwagi na jego (domniemany) młody wiek, odwracania uwagi internautów anegdotami, śmiesznostkami są już doprawdy żałosne.

----------------------------------------------

(1) ODPOWIEDŹ REDAKTOROM PORTALU DYKTATURA.INFO NA KLUCZOWE PYTANIE ZADANE W ICH KOMENTARZU
(komentarz pod wpisem: Uzasadnienie wprowadzenia zasad wykorzystania treści):

http://peregalit.wordpress.com/2011/09/10/uzasadnienie-wprowadzenia-zasad-dostepu/

autor: RR, data nadania: 2013-06-24 22:25:36, suma postów tego autora: 151

ZGODA

Niektórym palma odbija.

autor: BB, data nadania: 2013-06-24 23:00:33, suma postów tego autora: 4605

" Po rozpadzie ZSRR układ geopolityczny, który determinował decyzje Piaseckiego już nie istnieje. "

- trzeźwo zauważają pp BB.
Byłoby dobrze, gdyby zrozumieli jeszcze, że ta zmiana dotyczy także innych okoliczności związanych ze światowym komunizmem.
Komunizm stał na bagnetach, a gdy ich brakło wszelkie rojenie o światowej jego recydywie, to mrzonki.
Ale te bagnety uwierały w d... wszystkich, nie tylko niewolników nazywanych "klasą robotniczą", i dlatego trzeba rzeczywiście czekać aż ten obecny zdegenerowany kapitalizm,
pod ciężarem własnych sprzeczności, nie zacznie się zmieniać.
Zamiana obecnej , neoliberalnej, elity na rewolucyjną, doprowadzi nieuchronnie do jakiejś nowej postaci stalinizmu.
A tego przecież pp BB nie chcą, prawda ?

Jak słusznie zauważa pani Nana, żeby ludziom dać, trzeba to najpierw wyprodukować, a nie ukraść bogaczom.
Nie dlatego, że to niemoralne, ale dlatego, że bezskuteczne - bo te ich pieniądze są coś warte jedynie w warunkach równowagi społecznej i natychmiast staną się bezwartościową makulaturą lub jeszcze gorzej - wyparują z kont, zostaną unicestwione, wraz z likwidacją obecnego systemu bankowego.
Nie muszę nawet tego udowadniać - Rosja Radziecka zagarnęła majątki "wrogów ludu" ale ten lud nie stał się przez to bogatszy, a przeciwnie - klęski głodu były straszliwsze niż za caratu.

Więc tak naprawdę nie walczą pp BB o poprawę poziomu życia ludzi pracy, a o władzę, wierząc w to, że obecny niedostatek na świecie spowodowany jest zagarnięciem przez kapitał, jakiejś mitycznej wartości dodatkowej.
A jak mówi stare przysłowie:
"lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć".

autor: tarak, data nadania: 2013-06-24 23:11:12, suma postów tego autora: 3238

"El pueblo unido jamas sera vencido."

Towarzysze, jak zawsze się kłócicie, dzielicie włos na czworo.
A nam trzeba - pomimo wszystkich różnic między nami; tych niezliczonych, skrojonych na polskie podwórko nędz filozofii, krytyk programu gotajskiego czy renegatów Kautskich - uderzyć pięścią w stół i powiedzieć:

Wspólny front albo śmierć (nasza)!

Nie chodzi tu bynajmniej o jedną partię, tylko o szeroki ruch społeczny, który zjednoczy się wokół jednego zasadniczego punktu - antykapitalizmu.
Polski ruch robotniczy jest bowiem w tak głębokiej d*** (najgłębszej w historii całego światowego ruchu robotniczego) , że musi zbudować wspólną Arkę, w której na czas antykapitalistycznej powodzi schronią się lewacy wszystkich odmian.
By nie było wątpliwości, nie mam na myśli wspólnego programu partyjnego, który by pogodził ze sobą anarchistów, socjalistów i komunistów - bo to jest szkodliwa utopia. Postuluje o wspólną platformę, która pomimo sporych różnic między poszczególnymi opcjami, potrafiłaby zrobić coś razem.
Co konkretnie? Otóż to:
Wspólne manifestacje antykapitalistyczne, wspólny komitet obrony robotników, wspólne konferencję, wspólny portal opiniotwórczy, w którym każda antykapitalistyczna opcja będzie miała swój głos ( taka antykapitalistyczna Krytyka Polityczna), wspólne wydawnictwo książkowe, wspólne radio internetowe...

Czas na uwydatnianie odrębności i polityczną walkę między sobą nadejdzie, gdy odbijemy się od totalnego dna, w którym obecnie się znajdujemy.
Na razie musimy się zjednoczyć przeciwko wspólnemu, potężniejszemu od nas po tysiąckroć , wrogowi.
Kto tego nie zrozumie, ten może być pewien, że jego idee w tym kraju przez najbliższe stulecie pozostaną warte tyle co zeszłoroczny śnieg.

autor: dnk, data nadania: 2013-06-25 01:35:35, suma postów tego autora: 329

Rewolucyjny ruch robotniczy w Polsce sięgnął dna

Wszystko się zgadza dnk, ale jakoś do porozumienia na lewicy wciąż daleko. A przecież można wypracować jakieś minimum, które pokazałoby kierunek, alternatywę. Tego jako sympatyk rewolucyjnego ruchu robotniczego oczekuję po lewicowych działaczach. Masy potrzebują awangardy, bo bez niej będą wlec się za partiami burżuazyjnymi, albo w ogóle odsuną się od życia politycznego, jak to ma miejsce dzisiaj.
Dziś trzeba iść razem przeciw dyktaturze burżuazji.
Wygląda na to, że poza istotnymi różnicami ideologicznymi i taktycznymi na przeszkodzie staje także czynnik ludzki - charakter, osobowość naszych "rewolucjonistów". Tacy nigdy nie stworzą awangardy. Co najwyżej kilkuosobową grupę wzajemnej adoracji, która heroicznie walczy z inną taką samą grupą. Rewolucyjny ruch robotniczy w Polsce sięgnął dna i nie widać obecnie nikogo kto mógłby to zmienić.

autor: Bartek, data nadania: 2013-06-25 09:19:53, suma postów tego autora: 2550

TEORIA ODBICIA (c.d. polemiki z RR)

W zdaniu: "Tylko odwzorowanie populacji poprzez podział na grupy interesów może odwzorować w sposób zupełny i adekwatny społeczeństwo uwzględniając jego dynamikę i faktyczne wybory określonego drogi gospodarczej" nie podoba mi się nie tyle pomylenie rodzaju (droga może być określona, a nie określony) - bo to jest tylko widomy znak roztargnienia - co bełkot
zaczynający się już od pierwszego, a dokładniej od drugiego słowa "odwzorowanie populacji - może odwzorować - społeczeństwo".
Zdanie to lepiej brzmiałoby chyba w następującym sformułowaniu: "Tylko dzięki przyjęciu podziału na grupy interesów można odwzorować w sposób zupełny i adekwatny
strukturę społeczeństwa...", niezależnie od tego, czy zgadzałabym się jego treścią, czy też nie.

Rok 1990 był nie tylko rokiem początku transformacji w gospodarce i polityce, ale też owa transformacja znalazła swe odzwierciedlenie w transformacji języka. Całe społeczeństwo nagle zostało pozbawione pewności co do prawidłowości wszelkich dotychczasowych narzędzi, którymi posługiwało się w
codziennym życiu, w tym także języka potocznego. Język stał się podejrzany jak wszystko inne. Nowe zjawiska i rzeczy bardzo gwałtownie pojawiające się na horyzoncie naszych wrażeń wymagały nowych nazw. Przejmowano je z angielskiego jako z języka, który pełni funkcję lingua franca naszych
czasów. Obywatele byłego "demoludu" przestali być pewni, np., czy stare, poczciwe "maszerowanie" jest poprawne gramatycznie. W końcu rzeczownik brzmi "marsz", a więc słowo pochodne powinno brzmieć jakoś "marszowanie", zwłaszcza że pobrzmiewa jakoś podobnie do "marching" (autentyczny przykład).
Kto by pamiętał, że w języku polskim słowa pochodne tworzy się
głównie w oparciu o czasownik. A ten brzmi "maszerować", a nie "marszować".
Ale może to niepoprawne... politycznie?

Przykłady można by mnożyć. W dodatku język polski ulega gwałtownej ewolucji w kierunku porzucenia fleksyjności. Przez przypadki odmienia się... przypadkowo. Podobno jest to objaw rozwoju języka. Przodek angielszczyzny również był niegdyś językiem fleksyjnym; łacina była fleksyjna, zaś język
włoski już nie. Można boleć nad tymi zmianami lub cieszyć się nimi.

Z naszego punktu widzenia istotne jest, aby język giętki... Aby myśli były wyrażane w sposób adekwatny do treści. Często proszę W.B. o przetłumaczenie mi z polskiego na nasze zdań, które czytam w rodzimym internecie.
Autentycznie, nie rozumiem, co autor miał na myśli. Można posługiwać się intuicją i taka jest zwyczajowa procedura w naszych czasach. Uważam, że optymalnie jest, kiedy intuicja zgadza się z efektem gramatycznego rozbioru zdania. A te
wektory mają dziś tendencję do rozchodzenia się w sposób, który sugeruje, że ich następne spotkanie nastąpi w nieskończoności.
Jeśli ktoś posługuje się po mistrzowsku intuicyjnym pisaniem, to jest artystą. Jego tekst nie poddaje się rozbiorowi gramatycznemu, ale odczucie efektywnie manipuluje naszymi zmysłami. Niestety, daleko nie wszyscy autorzy internetowi są artystami. I nie zawsze chodzi o przekaz artystyczny,
intuicyjny. Dobrze, jeśli sens zdań poddaje się rozbiorowi logicznemu znaczenia. I tyle.


RR uważa, że przynależność do grupy społecznej automatycznie określa świadomość społeczną i klasową jednostki. Oczywiście, obiektywnie. W praktyce może być różnie, dlatego na wszelki wypadek RR nie daje robotnikowi możliwości zagłosowania na prywatnego przedsiębiorcę. Ani też odwrotnie, co podniosłam w mojej recenzyjce "genialnych pomysłów" RR. Jak na razie,
wszystko idealnie odzwierciedla logikę Józefa Stalina. Tak samo rozumowały elity biurokratyczne, choćby w PRL. Gomułka sądził, że może nadużywać cierpliwości robotników, ponieważ powinni oni być wdzięczni władzy ludowej za zlikwidowanie bezrobocia. Niestety, pokolenie powojenne nie miało już
bezpośredniego, osobistego doświadczenia z bezrobociem i było raczej podatne na konsumpcyjny styl życia, podpatrzony na Zachodzie i zmitologizowany w PRL w sposób nieprawdopodobny, czyli - niekoniecznie podobny do oryginalnej podstawy.

Co śmieszniejsze, fałszywe wyobrażenie na temat robotników rodem z biurokracji PRL-owskiej i iluzji Władysława Gomułki, stało się hasłem rozpoznawczym starych i młodych (post)stalinowców okresu potransformacyjnego. Jak jasno można wydedukować, RR należy do podgatunku tej wdzięcznej gromadki.
Jego system, poza różnymi ozdobnikami, które mają sprawiać wrażenie odpowiedzi na wyzwania współczesności, w swojej najgłębszej istocie odzwierciedla poststalinowski rdzeń, czyli niezdolność do myślenia dialektycznego, chwytającego dynamikę procesów społecznych, i preferowanie rozwiązań autorytarnych (biurokratyczne formy ograniczania opornych na
kontrolę ludzkich zachowań).
Ponieważ, jak wiemy z historii, biurokratyczny wariant socjalizmu realnego zweryfikował się negatywnie, nie ma powodu, aby sądzić, że jego epigońska mutacja może osiągnąć lepszy wynik. Zwłaszcza, że - w przeciwieństwie do swego pierwowzoru - to poststalinowskie rozwiązanie jest proponowane w czasach, kiedy nie istnieją obiektywne przesłanki, które na kilka dziesięcioleci powojennych wytworzyły iluzję funkcjonalności systemu stalinowskiego. I nie chodzi tu tylko o kryzys kapitalizmu, ponieważ akurat
po wojnie (i dzięki wojnie) światowy kapitalizm wyszedł z kryzysu.

Rozwiązanie mające szansę na powodzenie musi uwzględniać
doświadczenia przeszłości. Możliwe są dwa rozwiązania: populistyczne, czyli grające na przetrwanie systemu kapitalistycznego z różnymi mechanizmami łagodzenia
największych bolączek w stopniu, na jaki pozwala niezrównoważona gospodarka światowa i rozchwiany system społeczny będący jej wynikiem, albo komunizm jako system znoszący antagonizm wyrażający się w jednoczesnym społecznym
sposobie produkcji i prywatnym sposobie zawłaszczania produktu. Stalinizm jest natomiast odmianą populizmu wynikającego z przerostu praktycyzmu nad ideą kierunkową.

Spory ideologiczne, które usiłują zbagatelizować i znieść różni nawiedzeni typu RR, są wyrazem troski o żywotność idei kierunkowej i mają w związku z tym znaczenie zasadnicze. Różne rozwiązania praktyczne muszą być testowane z tego punktu widzenia i są tak testowane. Często różnice między
opcjami są niewidoczne dla ludzi, którzy mają wzgląd wyłącznie na kwestie praktyczne.
Tego typu oszołomy wyobrażają sobie, że rozwiązały sporne kwestie ideologiczne prostym posunięciem - usunięciem ideologii z pola swego widzenia. Proponują więc rozwiązania, które odcinają grubą kreską "przedawnione' spory i zaczynają od zera, sądząc, w swej megalomanii, że świat zaczyna się od nich, od ich arbitralnej decyzji: "od dziś przekreślam spory między komunistami a anarchistami", na przykład. Popadają więc
w populistyczne frazesy o "ludziach dobrej woli" i temu podobne pierdoły godne może papieży, ale nie ludzi lewicy. Nie widzą klas, ale postrzegają grupy interesu, zamazując ostrość konfliktu antagonistycznego. Jednocześnie,
arbitralnie, woluntarystycznie, stwarzają ostre bariery biurokratyczne tam, gdzie uprzednio zanegowali istnienie podziałów klasowych (por. opis systemu wyborczego u RR). Im łagodniejsza wizja podziałów społecznych, tym ostrzejsze podziały wykreowane biurokratycznie.
W wyniku tego sposobu rozumowania, nawiedzeni typu RR nie są słuchani przez strony konfliktu, co rodzi w nich frustracje i drażliwość na swoim punkcie. Tacy nawiedzeni zdarzają się nie tylko w internecie. Są oni upierdliwymi wędrowcami uczęszczającymi na wszelkiego typu spotkania: lewicy czy
prawicy - wszystko jedno, skoro ich genialne systemy negują wszelkie podziały, które nie zostały zaakceptowane przez ich przegrzane nadmiernym wysiłkiem umysły. Robią frekwencję, więc daje się im prawo do wypowiedzi - w końcu lewica
antyautorytarna zobowiązuje. Jednocześnie oddają oni organizatorom takich otwartych spotkań kolosalną przysługę - legitymizują ich autorytarne skądinąd zapędy do traktowania wszystkich wypowiadających się jak owych oszołomów. Skutkuje to ograniczaniem wypowiedzi pozostałych uczestników dyskusji z sali do jakichś 3-5 minut ("bo oszołomy mówią nie na
temat"). W ten wdzięczny sposób blokowana jest dyskusja merytoryczna.

W internecie nawiedzeni są traktowani najczęściej jak powietrze. Od czasu do czasu dają jednak niepowtarzalną okazję do odbicia się od dna, które zazwyczaj posiada jeszcze grubą warstwę mułu, od którego - jak wiadomo - bardzo trudno się odbić.

autor: EB, data nadania: 2013-06-25 14:07:42, suma postów tego autora: 856

ŚWIEŻY POWIEW POWIETRZA

Twoje przemyślenia, taraku, mają pewną niezbywalną wartość. W zatęchłej atmosferze - od biedy - mogą nawet czasem ujść za świeży powiew powietrza. To, że zioniesz antykomunizmem nie robi na nas najmniejszego wrażenia. Liczy się ukierunkowanie twojej manii prześladowcze. Nie przypadkiem wybrałeś BB, a nie jakichś tam antykapitalistów.

Możemy cię wreszcie pochwalić - to dobry wybór. Zwłaszcza, że i ty nas chwalisz za trzeźwe spojrzenie.

Spróbuj jednak nie upajać się zanadto antykomunizmem. Taki pijany opój bezbronny jest jak dziecko. Może nawet zachłysnąć czymkolwiek.

To ci się właśnie przydarzyło.

Piszesz: "komunizm stał na bagnetach".
Rozumiemy, że chodzi ci o Związek Radziecki, czy jak wolisz Sowiecki, i cały układ państw satelickich.

Nie ma wielkiego znaczenia, że teraz tak nie jest. To przecież oczywiste dla każdego. Ważne, że nie zawsze tak było. A mimo wszystko komunizm mógł wybić się z niebytu. I wybił się nie małym kosztem.

Tym razem staramy się te koszty zminimalizować. Ale to nie zależy tylko od nas. Nie będę opisywać całej gammy zależności. Niemniej zapewniam ciebie, że i tym razem WYJDZIEMY Z POLITYCZNEGO NIEBYTU JAKO PARTIA KOMUNISTYCZNA.
Masz na to nasze słowo.

Nie przeszkodzisz nam w tym, choć nie wiem jak byś się starał. A nawet na przekór własnym staraniom - pomagasz uporać się z "ziomalami". Takimi jak lewaczek-szaraczek, Bartek, dnk czy RR.

Za to dziękujemy.

autor: BB, data nadania: 2013-06-26 11:39:51, suma postów tego autora: 4605

dnk

A dlaczego nie telewizja? Kiedyś Józef Pinior na nią pieniądze zbierał. Wówczas grał w jednej drużynie ze Zjednoczonym sekretariatem IV Międzynarodówki. Pewnie je przechował u jakiegoś biskupa. A teraz chętnie zwróci antykapitalistom.
Przestań, chłopie, bredzić.

autor: BB, data nadania: 2013-06-26 11:56:34, suma postów tego autora: 4605

Duecie Bebe

Nie napisałem telewizja, bo jest to na chwilę obecną pomysł całkiem utopijny.
Ale wspólna konferencja, manifestacja, internetowe radio czy internetowy portal opiniotwórczy, choć nie łatwe w organizacji, to jednak jak najbardziej w zasięgu możliwości.

Jedno jest pewne - nie zorganizują tego nigdy ludzie tacy jak wy.
Błędni rycerze krytykujący wszystko i wszystkich dookoła, z portalem o ilości pięciu stałych czytelników, z czego dwoje to oni sami, bredzący o zbudowaniu masowej partii robotniczej...

autor: dnk, data nadania: 2013-06-26 16:48:26, suma postów tego autora: 329

To dopiero będzie PARTIA!

"Niemniej zapewniam ciebie, że i tym razem WYJDZIEMY Z POLITYCZNEGO NIEBYTU JAKO PARTIA KOMUNISTYCZNA.
Masz na to nasze słowo."

To będzie pewnie dwu osobowa partia. O ile nie dojdzie do rozłamu.

autor: Bartek, data nadania: 2013-06-26 17:07:52, suma postów tego autora: 2550

W SPRAWIE "TEORII ODBICIA"

Wobec braku merytorycznych argumentów, nieskuteczności chwytów "ad persona" pozostaje słabym dyskutantom łapanie za słówka, inwektywy, zabieranie czasu innym prelegentom(!) czy metoda etykietkowa. Nareszcie w ostatnim z tekstów POZA JEDNYM WYJĄTKIEM nie mamy do czynienia z jej rewelacyjnymi odczytaniami mojego tekstu. O tym, że były one zupełnie bezpodstawne nie ma żadnego śladu, pomimo uzyskania wyczerpujących wyjaśnień. Doczekałem się nowych określeń: "nawiedzony", "oszołom" i łaskawie mającego mnie udobruchać "poststalinisty" a nie posttrockisty.

Pierwsze część artykułu autorki to ględzenie, użalanie się nad upadkiem języka ojczystego z zawoalowaną sugestią, jakobym był również odpowiedzialny za ten stan rzeczy. Tutaj mogę tylko stwierdzić, że rzeczona publicystką czy jej polityczny partner nie są dla mnie żadnymi autorytetami w tej sprawie. Mógłbym łatwo wyszukać ich gafy w tej materii. Swoje uwagi niech autorka zachowa dla siebie, skoro gustuje w twórczości literackiej.


Autorka stwierdza, że "RR uważa, że przynależność do grupy społecznej automatycznie określa świadomość społeczną i klasową jednostki".
Gdyby tak było, nie zgłaszałbym projektu innego systemu wyborczego. Wystarczałaby liberalna demokracja, bo i tak wyborcy z najniższych klas głosowaliby na partię wyrażającą najlepiej w programie ich interesy, a przynajmniej nie na tą, która reprezentuje interesy głównej klasy przeciwnej. Żeby uzasadnić tę jawnie absurdalną interpretację, Balcerek ucieka się do następującej sofisterii: zmiana fałszywego poglądu na prawdziwy, dzięki przewidywaniu absurdalności tego fałszywego w konfrontacji z rzeczywistością.

"Oczywiście, obiektywnie. W praktyce może być różnie, dlatego na wszelki wypadek RR nie daje robotnikowi możliwości zagłosowania na prywatnego przedsiębiorcę."

Dlatego więc wybrałem system, który przeczy wierze w to odbicie, ponieważ "domyśliłem się", że w praktyce będzie odwrotnie. Na tej zasadzie wszystkich ludzi poza Balcerek (no i może Bratkowskim) można uznać za idiotów. Nie mogą oni po prostu sądzić, że 2 + 2 jest 4, tylko wcześniej wszyscy uważali, że 2 + 2 równa się 5, a dopiero przewidywanie, że w praktyce może być 4, ostatecznie skłania ich do uznania, że 2 plus 2 równa się 4. Wszystkim można dzięki temu imputować największą bzdurę. Ludzie nie mogą po prostu mieć już na początku prawdziwych poglądów na jakiś temat. Wszystkim można przypisać fałszywy, lecz tylko zmieniony na prawdziwy pod wpływem przewidywań jego negatywnej weryfikacji w konfrontacji z rzeczywistością.

To kolejny przykład "interpretacji" marksistowskich Balcerek. Kiedyś były niezwykle "śmiałe" przewidywania, co ich adwersarze mieli na myśli uzasadniane odwoływaniem się do psychoanalizy.

Dalszy ciąg to już zwykłe podciąganie pod stereotypy. Najbardziej nawet absurdalne, ale możliwe dzięki przyjęciu tej fałszywej tezy.
Zostałem powiązany z gomułkowszczyzną, dzięki przyjęciu przez autorkę, że taki związek pomiędzy przynależnością do danego środowiska a zgodną z nim świadomością klasową był również uznawany przez elity rządzące z tego okresu historycznego. Pomijam tutaj dyskusję z zasadnością przypisania takich poglądów tym postacią historycznym, choć wydaje mi się to wątpliwe. Gdyby tak było zwalczałyby one wówczas propagandy zachodniej, grup opozycyjnych wewnątrz kraju, nie rozwijałyby formacji odpowiedzialnych za utrzymanie porządku.

Powód natomiast przypisania mi poststalinizmu przez autorkę jest bardzo prosty. Jako "luksemburgo-trockistka" jest gorącą zwolenniczką wielopartyjności, "wolnościowego" ustalania wyniku politycznego w myśl zasad liberalnej demokracji (stąd np. w poprzednim poście "Skąd ta pewność" obiekcje, że jednak ten mój system nie jest demokratyczny, chociaż cały projekt i artykuły źródłowe zawierają krytykę demokratyczność systemu liberalnego). Nie do pomyślenia jest system, który tę złudną wolność odbiera. Nawet w nowym, socjalistycznym państwie robotniczym musi istnieć wielopartyjność i możliwość swobodnego wyboru partii. Jednak w takim wariancie ów system może być trwały tylko wtedy, gdy będzie obowiązywała imputowana mi teza. Tak więc to luksemburgizm i trockizm wymaga dla swojej spójności przyjęcia tej tezy a nie kierunek, który ja reprezentuje.

Główna, faktyczny warunek imputowania mi poststalinizmu, tj. "odrzucenie" tej wolnościowej legitymacji władzy robotniczej jest oczywiście w moim przypadku spełniony, bo jak odrzucam konieczność czynienia zadość takim "wolnościowych" kryteriów w nowym ustroju. Ale jest niewystarczający. Nawet w pełni świadomi politycznie trockiści i luksemburgiści muszą znaleźć jeszcze inne powody - tj. popieranie konkretnych, stalinowskich rozwiązań. Ale tutaj ich nie ma. Dlatego ucieka się to przypisywanie mi fałszywej tezy, pomimo tego, że jest raczej znamienna dla kierunków, której blisko autorce. Jest to potrzebne, ponieważ takiego "wolnościowego" ustalania struktury społecznej nie akceptują też konserwatyści. W sukurs przychodzi swoiście interpretowana gomułkowszczyzna. I już jest sprawa załatwiona (pomijam tutaj wątpliwość znalezionych powiązań).

Na koniec stałem się zabierającym głos innym uczestnikom, pozostawiającym im 3-5 minut na wypowiedź. No, przynajmniej pod tym względem internet rozstrzyga całkowicie tę kwestię. Ja nigdy nie brałem udziału w żadnej, publicznej dyskusji na tematy polityczne. Za to Bratkowski i Balcerek często i to od wielu lat. Nakocili niezliczoną ilość swoich postów, długich czy krótkich, beztreściwych, ale często bezpodstawnie obrażających innych. Tak więc ich uwagi mają w pełni zastosowanie do nich samych. Podobnie jak tupeciarstwo i inne cechy wynikające z opisanych wcześniej przez mnie zjawisk socjologicznych.

autor: RR, data nadania: 2013-06-26 20:53:11, suma postów tego autora: 151

Wspólne manifestacje ...

Dnk:

Jeśli chodzi o organizację broniącą praw pracowniczych, prawo do pracy i praw socjalnych (np. pod nazwą: Komitet Obrony Pracy i Praw Socjalnych), to mogłyby ją powołać organizację związkowe, lokatorskie itp raczej jako stowarzyszenie z ewentualnymi przedstawicielami partii politycznych jako obserwatorami. Jeśli masz na myśli jakieś porozumienie ponadpartyjne, to główny szkopuł tkwi w tym, że jego elementów składowych - partii właściwie nie ma, a te które działają w tym kierunku są na tyle słabe, że samo to połączenie nie stworzy z nich ruchu politycznego. Bardziej realistyczna jest więc pierwsza alternatywa.

autor: RR, data nadania: 2013-06-26 21:52:28, suma postów tego autora: 151

"Tym razem staramy się te koszty zminimalizować. " - piszą ppBB

I w tym tkwi istota sprawy - w kosztach ludzkich dramatów, niesprawiedliwych wyroków bezmyślnego totalitarnego państwa.
Nic nie mam do samej idei komunistycznej- wprost przeciwnie.
W młodości czynnie uczestniczyłem w jej wdrażaniu.
Aż zrozumiałem, że to trud daremny, bo ludzie nie są lalkami, które można przestawić w dowolne miejsce nie rujnując im życia dosłownie i w przenośni.
A życie to nie gra komputerowa- nie da się go powtórzyć.
W deklaracjach komunizm miał właśnie uczynić ludzi lepszymi,
wyrozumiałymi dla innych i pełnych empatii- a co wynikało z tych wysiłków ?
Nie będę po raz trzechsetny przypominał o tym, jak dramatycznie rozeszła się idea komunistyczna z praktyką dnia codziennego w tych państwach, które same uważały się za komunistyczne.
Polska na szczęście do tych krajów nie zalicza się, bo po krótkim stosunkowo okresie, porzuciła praktykę stosowaną w Rosji Radzieckiej, co wyszło Polakom na dobre, bo PRL, realizując politykę "lewicowo-zdroworozsądkową", nie dopuściła się nigdy takich zbrodni jak ZSRR czy CHRL.
Może właśnie dzięki ludziom takim jak ja, dla których socjalizm nie jest pustym sloganem a próbą pogodzenia wody z ogniem, tj interesu osobistego obywateli z możliwościami ekonomicznymi państwa.
W tym celu należało odrzucić w praktyce internacjonalizm robotniczy i dyktaturę proletariatu rozumiejąc, że to nie robotnicy są właśnie awangardą społeczeństwa a inteligencja i nie oportunizm ideologiczny powinien decydować o kadrach a fachowość.
Dla takich zawziętych komunistów jak ppBB, to herezja,
bo nie potrafią zrozumieć, że "bliższa ciału koszula"
i taki internacjonalizm nie jest możliwy w praktyce a
dyktatura proletariatu zawsze poprowadzi do zbrodni.
Nie będę tu wymieniał wielu innych błędów doktrynalnych,
które ppBB powinni dostrzegać jak na dłoni a nie dostrzegają.
Więc robię to za nich od jakiegoś czasu i to nie dlatego że "zionę nienawiścią", ale dlatego, by ewentualni czytelnicy nie mieli wrażenia, że przedstawiane przez pp BB argumenty
są jakąś ugruntowaną naukowo wiedzą, z której można czerpać w organizowaniu się środowisk lewicowych.
Bo komunizm to nie lewicowość - to fałszywka !


autor: tarak, data nadania: 2013-06-26 23:22:46, suma postów tego autora: 3238

Spieracie się w sumie wszyscy o słowa

a ja wam napiszę, że prosty człowiek
ma w poważaniu jak nazwiemy optymalny system dla niego
i ma to w 4 literach.
Tak samo też sądzą niektórzy ludzie wykształceni rozumiejący Świat i Człowieka w nim uwikłanego.

Nie jest ważne czy system ma nazwę:

a) kapitalizm
b) socjalizm

Ważne by był to system pro publico bono :) tzw. system dla zwykłego człowieka zapewniający mu bezpieczeństwo socjalne i rozwój intelektualny.

Powtórzę za mądrymi Chińczykami ..... nie ważne jaką sierść
ma kot ważne by łowił myszy.

W tym świetle komentujący tu EB, BB, RR i inni to epigoni
Starego świata, który przeminął i nie wróci już :(.

Pozdrawiam

jacekx marksista chrześcijański
z SLD

autor: jacekx, data nadania: 2013-06-27 12:57:36, suma postów tego autora: 3088

jackux

odpowiem ci cytatem z Psów:
Jeszcze tu, kurwa, wrócimy!

autor: Bartek, data nadania: 2013-06-27 14:34:31, suma postów tego autora: 2550

PRZEMYŚL SPRAWĘ

Znowu dnk pomyliłeś nas z kimś innym.
Masowe partie robotnicze to nie nasza działka. Jeśli już to WZGLĘDNIE MASOWA, taka jak przedwojenna KPP.
Tym razem pomyliłeś nas z (post)trockistami.

Zresztą nigdy nas nie rozumiałeś. Oto dowód:
"BB, Pełna zgoda, należy przełamać sztuczne podziały i połączyć siły. Tylko razem możemy coś osiągnąć. Pozdrawiam.
autor: dnk, data nadania: 2013-05-08 21:47:41"

Najwyraźniej pomyliłeś nas wówczas z ekumenicznym Bartkiem.

Nawet młody Kochan w odpowiedzi na apel lewaka-szaraka zauważa, że nie wszystkie podziały są sztuczne. Inaczej stawia sprawę.
Weż pod uwagę, że może to ty nie masz racji.

autor: BB, data nadania: 2013-06-27 20:43:52, suma postów tego autora: 4605

Z CZEGO, BARTKU, KPISZ?

Przecież KPP(bis) już istnieje? To, że nie jest to partia na miarę naszych marzeń i potrzeb, to już inna sprawa.
Ale i to można zmienić.

autor: BB, data nadania: 2013-06-27 20:53:48, suma postów tego autora: 4605

taraku,

Kiedy ty z młodzieńczym zapałem wdrażałeś idee, zwane przez ciebie komunistycznymi, nasi ideowi protoplaści i przodkowie siedzieli w stalinowskich łagrach. Ewentualnie gnili już w ziemi.
Wybacz, że zmarwychwstaliśmy.

autor: BB, data nadania: 2013-06-27 20:59:45, suma postów tego autora: 4605

Odpowiem Ci Bartku jeszcze prościej ......

A my Wam nie pozwolimy ...... wrócić :)
i nas jest więcej niż Was :)

Nec Herkules contra plures

lub jak wolisz żartobliwie

a) i Herkules dupa, kiedy ludzi kupa,
b) i Herkules ciele, kiedy wrogów wiele,
c) i Herkules nie pomoże kiedy ludzi całe morze,

d) dosłownie łac. nawet Herkules nie pomoże przeciw wielkiej liczebności

Wybierz wersję która Ci pasuje :)

Pozdrawiam Bartka epigona Pol Pota.

jacekx marksista chrześcijański
z SLD

autor: jacekx, data nadania: 2013-06-27 21:01:32, suma postów tego autora: 3088

CHOĆ Z MARTWYCH WSTALIŚMY

Rozumiem, Jackux, że nas z sympatią nie witasz.
Nie oczekujemy tego od was.

autor: BB, data nadania: 2013-06-27 21:05:47, suma postów tego autora: 4605

BB nie zawłaszczaj Międzynarodówki ......

Bo to Pieśń Robociarska ......

czy dostojnie mówiąc

Pieśń Robotnicza ......

a dziś staje się

Pieśnią Ludzi Pracy Najemnej ......

jacekx marksista chrześcijański
z SLD

autor: jacekx, data nadania: 2013-06-27 21:49:49, suma postów tego autora: 3088

To smutne co piszesz o swych przodkach, panie BB, ( ale chyba raczej ideowych ?)...

...no, ale to oni sami sobie tę trumnę zmajstrowali i jeszcze pomogli stalinowcom wciągnąć do grobu miliony innych naiwnych idealistów i całkiem przypadkowe ofiary.
Bo trzeba pamiętać o starym przysłowiu, że: " gdy się z diabłem tańcuje, to diabeł w tańcu prowadzi" i bynajmniej nie chodzi tu o pojedynczą osobę Stalina.
Tak jak Rewolucja Francuska musiała wyłonić jakiegoś Bonapartego, tak Wielka Rewolucja Październikowa musiała
zakończyć się stalinizmem i gdyby nie było Stalina, byłby jakiś inny dzierżymorda.
Więc gdy już udało się ppBB zmartwychwstać, to niech raczej wyciągną jakąś naukę z historii a nie wyciosują sobie
zgrabnej trumienki, naśladując pomordowanych na własne życzenie ideowych przodków.

autor: tarak, data nadania: 2013-06-27 22:55:04, suma postów tego autora: 3238

NIKT NAS POD NIEBIOSA NIE WYNOSI

(z cyklu "Jaja jak czerwone berety")

Matko Boska, ja cię kręcę. Wszystkiego bym się spodziewał. Ale nie tego, że jakiś szanujący się lewak-anonim o wdzięcznym imieniu RR będzie się powoływał na działaczy przedwojennej Falangi.
Ale skoro oszczerstwem jest błędne zakwalifikowanie RR po stronie sekt trockistowskich, do których mi według niego blisko...

Dlaczego nie jest pochwałą, skoro mi blisko?
Po prostu łatwo się było pomylić.

Według RR "nie przeprosiłem za kalumnie wiele innych osób na lewica.pl, Forum LBC, w Indymediach i gdzie tam bądź jeszcze". Za to oni, choć nie mieli za co, tyle razy mnie przepraszali. Nadstawiali drugi policzek.
RR policzył wszystkie.

Ba, jeszcze pytali, jak RR, co mam do zaproponowania? Nie zważając na nic. A był taki czas w mojej działalności - co mi właśnie RR uświadomił - że sprowadzała się ona po prostu do hurrarewolucyjnych nawoływań. Później polegała na rojeniach bycia jakąś organizacją polityczną i dążeniu do "zjednoczenia" z innymi grupkami czy nawet partiami w "partię robotniczą", oczywiście, z należnym dla siebie miejscem i nieograniczonym prawem krytyki pozostałych osób tej formacji. Tak zapewne RR rozumie postulowane przez nas prawo do votum separatum.

Przy tym trzeba pamiętać, że nie wiedziałem nigdy, jakie prawne wymogi trzeba spełnić, aby założyć partię polityczną. Nawet "zjednoczeniowe" próby nawiązania kontaktów odbywały się w formie personalnych ataków i bezpodstawnych zarzutów. Oczywiście, za takie działania nigdy nie zamierzałem ponosić żadnej odpowiedzialności.
Tak przynajmniej sądzi RR.

I przyłącza się do ostracyzmu towarzyskiego i politycznego ogłoszonego przez Człowieka-Instytucję, Zbigniewa Marcina Kowalewskiego przed laty. Tym razem nie będę cytował ZMK, zacytuję RR:

"Nie ma najmniejszych szans na współpracę z taką osobą, nawet gdyby posiadała skądinąd cenną wiedzę i umiejętności, a których to właśnie przymiotów pan BB nie posiada. Teksty 'duetu' to niemal w 100% krytyki personalne, kalumnie za które 'autorzy' nie ponoszą żadnej odpowiedzialności. W swoich krytykach prawie nigdy nie podaje odsyłaczy do stron, w których jego (ich?) poglądy zostały skrytykowane, ani nazw witryn, na których je umieszczono.
W kraju, który chroni prawo do dobrego imienia, bez względu na poglądy, jakie ktoś wyznaje, wszystkie te kalumnie zakończyłyby się w sądzie. Takie pozwy mogłyby złożyć dziesiątki, jak nie setki osób, które pan BB (a może też pani EB?) obraził na różnych forach, portalach, w szczególności lewica.pl. Specyficzne warunki systemowe wymagają zaniechania takich działań.
Tak długo, jak nie będzie przyznania się do wszystkich wykazanych wcześniej i obecnie błędów, głupot, dezinterpretacji, złej woli, bezpodstawnych zarzutów, oszczerstw, tak nie może być dyskusji z panem BB (wyklucza to m.in. mój pogląd: że nie jestem za swobodnym, nieograniczonym dostępem do ważnych społecznie i politycznie mediów osobom, które nie ponoszą odpowiedzialności za swoje słowo). Jasne jest, że nigdy nie był, nie jest i nie będzie przeciwnikiem transformacji, ponieważ dzięki niej może robić, to co robi."

PRZYZNAJĘ SIĘ BEZ BICIA.

Ale to nie koniec.
"Przy okazji wyszło wieloletnie oszustwo. Teksty podpisywane imieniem i nazwiskiem dwóch publicystów są faktycznie autorstwa jednej osoby, którą druga tylko 'parafowała' " - orzekł RR.

Dlatego anonimowy nick RR ma prawo sponiewierać nie tylko nasze nazwiska, ale i przodków, oczywiście swoje nazwisko pozostawiając w ukryciu. Co też czyni.
Chwała mu za to!

Reasumując, skompromitowałem się w oczach RR podpisując się pod polemiką z nim obok żony. Ba, śmiałem wysłać ten wpis na lewica.pl pod autorskim nickiem EB. To zapewne fakt bez znaczenia. Przynajmniej dla RR. Ten przecież z góry wiedział, że za polemiką z nim stoi W.B., a ściślej - UB.
Dlatego też rozprawił się z kim trzeba.

W seksistowskiej kulturze, w której wychowany został RR, tą osobą zawsze jest mężczyzna.

Za nasze teksty nikt nas pod niebiosa nie wynosi.

Włodek Bratkowski
27 czerwca 2013 r.

autor: BB, data nadania: 2013-06-27 23:01:02, suma postów tego autora: 4605

Puknij się pseudochrześcijański pseudomarksisto

jackux. Za każdym razem przypisujesz mi poparcie dla Pol Pota. Czy możesz powiedzieć na jakiej podstawie? Czy to po chrześcijańsku mówić fałszywe świadectwo przeciw bliźniemu swemu?
Czy byłoby fair, gdybym określił cię mianem epigona inkwizycji i przypisał poparcie dla palenia ludzi na stosie?
Zastanów się nad sobą.

Chcesz zdyskredytować komunizm jako rzekomo ze swej natury zbrodniczy. Komunizm to Pol Pot. Na tej samej zasadzie można zdyskredytować chrześcijaństwo. Chrześcijaństwo to inkwizycja, krucjaty, chrystianizacja ogniem i mieczem oraz wojny religijne. Morze krwi przelane przez chrześcijan. Chrześcijaństwo to bestialski terror. Jesteś epigonem tej zbrodniczej religii?

autor: Bartek, data nadania: 2013-06-28 10:07:08, suma postów tego autora: 2550

Dnk, Bartek

Dnk:

Twoje żądania przedstawione T. Kochanowi brzmią sensownie. Odpowiedzi na postawione przez ciebie pytanie nie oczekuj. To właśnie on liczy, żeby ktoś podawał mu gotowce. I to receptę na jakąś socjaldemokratyczną partię. Jeśli jesteś komunistą, nigdy z nim nie znajdziesz wspólnego języka.

W nawiązaniu do udzielonej ci wcześniej odpowiedzi w sprawie formy organizacyjnej omawianego ruchu:

Ruch obrony praw pracowniczych (w tym robotniczych), gwarancji prawa pracy dla bezrobotnych i praw socjalnych może przerodzić się w faktyczny ruch antykapitalistyczny, o ile potrafi zmobilizować ogromne siły społeczne i skuteczne środki oporu. A więc nie każdy jego przejaw działalności ma dla mnie właściwy wymiar antykapitalistyczny. Tak się właśnie składa, że tylko walka przeciwko istotnym ustawom, wprowadzonym w okresie transformacji oraz samym jego systemem politycznym może dokonać najwyższej mobilizacji. Stąd dla mnie działalność antykapitalistyczna musi przeciwstawiać się transformacji. Wspomniana organizacja ma nie wprost, a tylko potencjalnie antykapitalistyczny charakter.

Bartek i Dnk:

Pomimo różnicy poglądów radzę wam dać sobie spokój z bebeuszym Kochanem. Nie ma sensu się nim zajmować tylko dla tego, że jest hołubiony przez snobów, marzących o akademickiej karierze. Liczenie na jego komunistyczną ewolucję to czysta mrzonka. Największe szanse na realizację wskazanych celów daje działalność w organizacji związkowej i silnej organizacji o komunistycznym charakterze.

autor: RR, data nadania: 2013-06-28 13:48:11, suma postów tego autora: 151

Wpadka pana taraka

"' Po rozpadzie ZSRR układ geopolityczny, który determinował decyzje Piaseckiego już nie istnieje.'
- trzeźwo zauważają pp BB." - stwierdza p. tarak.

I ma rację, tylko to w żaden sposób nie przeczy mojej argumentacji, bo nie dotyczy mojego sposobu przedstawienie tej sprawy.

Sęk w tym, że p. tarak widzi to przez okulary, którymi pp. B. i B. przesłonili oryginalny obraz i moje wyjaśnienia. Tak by było, gdybym sugerował jakiś zjednoczenie z ruchem narodowym, który niedawno powstał z docelową grupą przeciwników transformacji, do których było adresowane przesłanie.

Ja natomiast stwierdziłem w tekście, który zainicjował dyskusję, co następuje:

"Nawet gdyby przylepiło się do niego trochę narodowców to i tak stanowiliby w nim zdecydowaną mniejszość.",

a następnie:

"Przeciwnicy transformacji to nie ci, którzy odrzucają z niej tylko to, co dla nich nie jest korzystne, tylko ci, którzy nie zgadzają się z całością lub większością jej reguł."

Po błędnej interpretacji tego fragmentu przez p. Balcerek wyjaśniłem dokładniej, co miałem na myśli:

"W Polsce jest grupa zwolenników socjalizmu i równocześnie państwa, łącząc go z patriotyzmem, akceptująca realne konsekwencje budownictwa socjalistycznego", podając przykład takich grup w PRL-u i PPP i stwierdzając o ich działaczach, że "nie mieli oni żadnego dominującego wpływu ani na politykę partii w PRL-u, ani w PPP".

To wszystko znaczy ni mniej, ni więcej, tylko tyle, że będą to grupki mniejszościowe w tym ruchu i to im z góry zostaną przedstawione jego reguły, do których będą musieli się dostosować, jeśli będą chcieli w nim pozostać. To one same będą chciały w nim uczestniczyć. Nie oni będą więc go kształtować. Jest to sytuacja analogiczna do tej, jaka zaistniała po II wojnie światowej, gdzie współpraca z nową władzą ludową była jedynym sposobem ocalenia resztek własnego bytu politycznego przez te ugrupowania.

Bratkowski sformułował swoją odkrywczą myśl jako kontrargument dla tylko PRZEWIDYWANEJ możliwości przyłączenia się do ruchu małej grupki narodowców po tych wszystkich wcześniejszych tekstach i przytoczonych wyjaśnieniach.

W tym przypadku komentator stał się mimowolną ofiarą frywolnych i wybiórczych interpretacji pp. B. i B., z reguły niekorzystnych dla ich adwersarzy oraz zupełnego ignorowania przez nich niepasujących do nich innych stwierdzeń, dodatkowych wyjaśnień przez nich krytykowanych w tych kwestiach.

Tak więc nawet w tej jednej sprawie nie zyskali pp. BB swego "punkciku".

autor: RR, data nadania: 2013-06-28 13:51:19, suma postów tego autora: 151

Cieszy mnie ta dyskusja

Pokazuje bowiem, jak bardzo robaczywe lewactwo ogłupiało na swych posadkach. Jak bardzo straciło instynkt samozachowawczy.

Jak to jest możliwe, że prawicowe PiS reprezentuje najsłabszych?. Ze głosuje na nich?
I to będac pokoleniem PRL-u?

Najwyraźniej mają lepsze pojęcie o potrzebach społecznych, niż towarzysze. A może mają odwagę by coś zrobić?

Najzabawniejsze jednak jest to, że towarzysze z palikotową osobliwą trzódką do reszty zrazili do siebie świat ludzi pracy. A właściwie wywołali u nich uczucie obrzydzenia.

Musi więc wygrać PiS. Chociażby po to, by lewica która to przeżyje odzyskała instynkt samozachowawczy. I zaczęła reprezentować ludzi z dołów społecznych, a nie jak to ma miejsce obecnie , jedynie czerwonych hrabiów.


Czekam więc na rzeźników z PiS jak na zmiłowanie.

autor: dzeus, data nadania: 2013-06-28 14:33:52, suma postów tego autora: 1046

TO TWOJE PRYSZCZE, TARAKU

Widzę, że były pryszczaty przedkłada nad logikę skrajny determinizm - musiało.
Nic nie musiało. To był zbieg okoliczności, efekt konkretnego układu sił i różnych kalkulacji. Również twoich, pryszczaty.

Ma się rozumieć ty nie zawiniłeś. Na to zawsze byłeś za głupi. Decydowali inni. Pryszczaty tylko przykleił się do partii rządzącej.

O ile pamiętam to była PPR, a później PZPR.

Wybacz, stary pryszczu, ale moi rodzice do tych partii nie należeli. Na PZPR po rehabilitacji dziadka na krótko załapała się babcia. Robiła za weterankę ruchu robotniczego (o co ojciec mój miał do niej słuszne pretensje). Choć była tylko drugą żoną zawodowego rewolucjonisty. Działaczką ruchu robotniczego nigdy nie była. Pierwsza - owszem, ale działała przede wszystkim w ruchu spółdzielczym z ramienia PPS.

Dziadka zrehabilitowano dopiero po staraniach najbliższej rodziny. Bynajmniej nie wniosek KPZR czy PZPR. Rodzina wróciła z zesłania jako jedna z ostatnich. Ma się rozumieć nie w komplecie. Represjonowano zaś ją jako jedną z pierwszych - w 1933.

Kolejna fala represji wobec polskich komunistów to lata 1937-1938. W 1938 rozwiązano KPP i kazano o tej partii wszystkim zapomnieć. Wspominano jedynie błędy luksemburgizmu i propagowano uproszczoną wizję świata rodem z "Krótkiego kursu historii KPZR" i tym podobne brednie.

To właśnie na nie się załapałeś.

Na czele PPR pod portretem Stalina stanęli towarzysze z kolejnego rzutu, realiści, bezwzględni karierowicze lub ci co grali na przeczekanie. Preferujący postawy dostosowawcze. Niektórzy z nich otwarcie wyrzekli się swoich współtowarzyszy. Nie wiem co mieli w głębi serca. Czy to ważne?

Dostosowałeś się do nich. Możesz mieć za to pretensję tylko do nich i do siebie.

A teraz za własne winy obarczasz tych niedostosowanych.
Szczyt bezczelności.

Pamiętaj, stary pryszczu, zawsze jest wybór, choć czasem jakże trudny.
Czasem właściwym wyborem jest samobójstwo.
ZNAK OSTRZEGAWCZY DLA CAŁEJ PARTII.

Winić należy tych co go zlekceważyli.
Każdemu według zasług.

Moja babcia, ojciec i jego starsza siostra te lata spędzili na zesłaniu w Kazachstanie, w internatach i łagrach. Dopiero po śmierci Stalina przestał obowiązywać rodziny zesłanych komunistów zakaz osiedlania się w miastach.

Do Polski wróciliśmy w 1959 r.
Winisz nas za swoje pryszczate wybory i lata?

To twoje pryszcze, taraku.

autor: BB, data nadania: 2013-06-28 15:35:39, suma postów tego autora: 4605

Panie Bratkowski,

oczywiście, jedyną rzeczą, na jaką pana stać, to przyznanie się do własnych opinii i zarzutów pod czyimś adresem. Na nic innego zresztą nie liczę. Choć pięknie by było nie widzieć od razu pańskich, czy małżonki komentarzy wszędzie tam, gdziekolwiek tylko pojawiają się moje. Próbuje się pan usprawiedliwiać faktycznym lub domniemanym złym postępowaniem innych względem własnej osoby. Tak, jak w zarysowanej poprzednio przeze mnie sylwetce określonego typu osobowego. To, oczywiście daje panu prawo dowolnego "dookreślania" wszystkich innych występujących anonimowo, bogu ducha winnych, najczęściej w sposób dla nich krzywdzący oraz do dowolnych interpretacji ich wypowiedzi? Daruję sobie przytaczanie linków i wypowiedzi, które miałby unaocznić opisywane przez mnie cechy pana opcji politycznej, w tym próby nawiązywania współpracy. Czytelnicy bez trudu znajdą to chociaż w komentarzach z ostatnich dwóch miesięcy na lewica.pl. Ten portal jest zresztą istną kopalnią pańskich wynurzeń. Jeśli wynikają one z kłopotów z pamięcią, zalecam stosowną terapię. Jeśli są to trwałe zaniki, to odradzam prowadzenie polemik, ponieważ słyszałem, że ta przypadłość jest nieuleczalna.

Niech się pan nie ośmiesza z tym swoim wyjaśnieniem podwójnego podpisywania. Liczył pan zapewne, że internauci sami się tego domyślą, kto jest kto. Jakoś panu nie przeszkadzało, że zawsze używali liczby mnogiej na określanie poglądów pana żony.

Zaletą internetu jest m.in. to, że każdy może pisać pod pseudonimem i każdy jest równo traktowany bez względu na to, czy identyfikuje się swoim prawdziwym imieniem i nazwiskiem czy tylko tym pseudonimem. Stąd właśnie określone reguły dla autoryzowanych nimi wypowiedzi oraz możliwość ich moderowania bez rozróżniania ich na odsłaniające i ukrywające tożsamość loginy. Ta zasada umożliwia traktowania wszystkich bez uprzedzeń, tylko na podstawie danych, które podają, ich spójności i zgodności z danymi empirycznymi, a nie dodatkowo zewnętrznych opinii innych osób (najczęściej nieweryfikowalnych), o ile sama osoba nie zgodzi się na wykorzystanie takich informacji. Największą wartość ma to dla dyskusji nad określonym poglądem czy teorią, abstrahując od tego, czy w ogóle i kto konkretnie je uznaje.

Jest to kwestia prywatna, czy ktoś, chce występować pod identyfikującą go (w realu) nazwą. Skłaniają do tego najczęściej spodziewane korzyści w realu, ale może też czasem obracać się to przeciw danej osobie. W każdym przypadku za tę decyzję ponosi odpowiedzialność tylko dana jednostka. W realu może liczyć dzięki temu na pewne przywileje, w świecie wirtualnym nie przysługują i nie powinny przysługiwać.

Jeśli pan Bratkowski sądzi, że przez podawanie swoich prawdziwych danych wychodzi gorzej na tym, niż występując pod pseudonimem, to niech publikuje tylko anonimowo i nie podpisuje swoimi prawdziwymi danymi żadnych oświadczeń czy tekstów.

autor: RR, data nadania: 2013-06-28 15:51:02, suma postów tego autora: 151

"Prawda jest zawsze konkretna"

BB - wybacz moje ataki ad-personam. Musimy nauczyć się ze sobą rozmawiać, to tyczy się każdego.
W ramach rekompensaty muszę przyznać, że robicie bardzo dobrą robotę z SKFM i digitalizacją tekstów.

Nie jestem zwolennikiem ekumenizmu, nie chcę łączyć się w jedną partię z anarchistami czy nawet socjalistami, ale stworzyć wspólny front, gdyż samodzielnie jesteśmy wszyscy w Polsce bardzo słabi.
Wy uważacie to za nierealne - ok, wasze prawo.


RR - Myślę, że ogólny problem lewicy marksistowskiej na całym świecie to brak porządnej ekonomiczno-statystyczno-matematycznej analizy systemu socjalistycznego.
Za dużo mamy filozofów, literatów, kulturoznawców, a za mało ekonomii i matematyki.
Jeśli lewica marksistowska chce coś osiągnąć, musi mieć konkretny pozytywny program. Aby go osiągnąć należy najpierw przeanalizować jakie mechanizmy były skuteczne a jakie nieskuteczne w krajach tzw. realnego socjalizmu.
Nie możemy powtarzać tych samych błędów.

Nie obwiniał bym tutaj Kochana, że nie przeprowadził takiej gruntownej analizy. Ja też jej nie przeprowadziłem, ani Ty, ani BB, ani tak na prawdę nikt na świecie. (były próby, ale wszystkie są albo naznaczone piętnem radzieckiej cenzury, albo sekciarskie albo zbyt powierzchowne, by traktować je poważnie).
Gdybyśmy tak mogli wskrzesić Karola Marksa i poprosić go o ekonomiczne przeanalizowanie realnego socjalizmu...
Niestety nie możemy i musimy zdać się na własne siły.


Jackux - chrześcijański marksisto z SLD - na jakiej podstawie twierdzisz, że Bartek jest epigonem Pol Pota?
To jawne oszczerstwo nie mające nic wspólnego z prawdą.
Nie widziałem w ani jednym komentarzu Bartka, aby wyrażał poparcie dla tego antymarksistowskiego utopisty-rasisty obalonego przez komunistyczne wojska Wietnamu...

autor: dnk, data nadania: 2013-06-28 16:01:09, suma postów tego autora: 329

BEZ JAJ

dnk, SKFM i diagitalizacja tekstów to działka Piotra Strębskiego> Możesz mu osobiście pogratulować dobrej roboty. Nasze pośrednictwo jest w tym przypadku zbędne.

Do ataków ad-personam jesteśmy przyzwyczajeni. Sami odwzajemniamy się pięknym za nadobne. Ba, nie zamierzamy z tego rezygnować, zwłaszcza że inni mają nad nami instytucjonalną przewagę. Jako ludzie-instytucje mają również swoje koterie, szabelki. A te niczym nie wiążą sobie rąk.

Niemniej we wszystkich sporach dobrze by było gdyby chodziło o meritum. Tu się pewnie zgadzamy.

W praktyce rzecz się komplikuje. Ponieważ źle rozpoznajesz sytuację. Nie jesteśmy przeciwnikami działań jednolitofrontowych. Ba, od lat opowiadamy się za chociażby namiastką jednolitego frontu robotniczego.
Wystarczy poszperać w archiwach dyktatury.info. Polecamy dyskusję wokół formowanego w 2002 r. Frontu Lewicy, ewentualnie materiały dotyczące Porozumienia Lewicy Antykapitalistycznej z 2003-2004 r.

Mieliśmy oczywiście w tych kwestiach inne stanowisko niż grupa inicjatywna. Nie mamy jednak kłopotów z wyartykułowaniem własnego zdania. W sprawie projektu deklaracji programowej PLA złożyliśmy stosowne uwagi w proponowanym terminie. Nie zostały nawet publicznie rozpatrzone. Pozostały również bez odpowiedzi. Chyba, że za taką odpowiedź uznasz odrzucenie naszego akcesu do Porozumienia Lewicy Antykapitalistycznej i niepopuszczenie nas do dyskusji programowej.
Pod hasłem, że będziemy tylko przeszkadzać. To słowa Piotra Ikonowicza.

Wróćmy jednak do obecnej dyskusji. Zwracasz się do RR jako marksista do marksisty. Tymczasem on jednoznacznie odciął się od marksizmu. Nie bierzesz tego pod uwagę?
To jakiś nowy marksistowski autorytet, kolejne wskrzeszenie Marksa?

Bez jaj.

autor: BB, data nadania: 2013-06-28 19:32:20, suma postów tego autora: 4605

Wspólny front przeciw wspólnemu wrogowi

W obliczu miażdżącej przewagi wroga klasowego lewica rewolucyjna powinna się zjednoczyć. Nie chodzi o zatarcie różnic ideologicznych i politycznych, ale o wspólny front przeciw wspólnemu wrogowi. To powinien być priorytet. Jedność nie wyklucza wcale różnorodności. Obecnie rewolucyjna lewica jest w głębokiej defensywie, a nawet rozsypce. Rozkład osiągnął niemalże ostatnie możliwe stadium. Dalej jest już tylko całkowita likwidacja. Burżuazja jest tak bezpieczna i bezkarna, że odbiera klasie robotniczej i ogółowi ludzi pracy nawet elementarne zdobycze świata pracy. W tym czasie rewolucyjna lewica zajmuje się wewnętrzną walką, jakby po jej rozstrzygnięciu rozprawa z burżuazją miała być już tylko dopełnieniem formalności. Jeden lewicowiec topi drugiego w łyżce wody, a wróg klasowy ma ubaw i pewnie nie może się temu nadziwić. To zwykła głupota czy wręcz utrata instynktu samozachowawczego?
Kiedy nadejdzie otrzeźwienie? A może potrzebna jest wymiana pokoleniowa?
Ruch rewolucyjny jest na dnie i zamiast próbować się od niego odbić "rewolucjoniści" wolą wzajemnie wciągać się w muł i pogrążać jeszcze bardziej. Jak długo jeszcze? Do czego to ma doprowadzić? Chyba tylko do ostatecznej samolikwidacji.
Potrzebny jest wspólny front wszystkich antykapitalistów. Celem doraźnym jest poprawienie położenia klasy robotniczej i warstw pracowniczych, a ostatecznym zmiana stosunków społecznych. Uzgodnienie kierunku i pryncypiów ponad podziałami jest możliwe i staje się dziś konieczne.

autor: Bartek, data nadania: 2013-06-28 20:35:06, suma postów tego autora: 2550

TO TYLKO KWESTIA CZASU

Nie masz chyba za grosz poczucia humoru. Sama formuła literacka cyklu "Jaja jak czerwone berety" wyklucza twoją interpretację tekstu "NIKT NAS POD NIEBIOSA NIE WYNOSI".
Nie próbuję się przed nikim usprawiedliwiać. Jedynię kpię z ciebie w żywe oczy.
Nie ma "bogu ducha winnych". A jeśli ktoś taki się pojawi, to nie ma to żadnego znaczenia. Scenę polityczną na radykalnej lewicy od lat zajmują konkurujące ze sobą o wpływy grupy. To z nich wywodzą się tzw. charyzmatyczni liderzy.

Wymieńmy najważniejsze dwie koterie: Zbigniewa M. Kowalewskiego i Piotra Ikonowicza oraz sekty: Pracownicza Demokracja (dawniej Solidarność Socjalistyczna) - siostrzana organizacja brytyjskiej SWP, Alternatywa Socjalistyczna (dawniej GPR) - polska grupa związana z CWI oraz odpryski Nurtu Lewicy Rewolucyjnej, byłej polskiej sekcji IV Międzynarodówki, polscy sympatycy francuskiej Nowej Partii Antykapitalistycznej - choćby redakcja "Dalej!", ale również sam Zbigniew M. Kowalewski, a nawet Piotr Ikonowicz, który z tą formacją był przez lata związany jeszcze od czasów PPS-RD, oczywiście z przerwami.
Pozostałe grupki na radykalnej (nie anarchistycznej) lewicy są względem nich satelitarne (KPP(bis) i "Władza Rad") lub skutecznie zmarginalizowane ("Dyktatura Proletariatu" - dawniej GSR oraz maoiści i spartakusowcy).
Również anarchiści wchodzący w strefy wpływów wyżej wymienionych koterii często grają na nie - nie zawsze świadomie. Czasem są po prostu instrumentalnie wykorzystywane.

W takich okolicznościach ostracyzm towarzyski i polityczny nie jest dziełem przypadku, lecz zasługą. Przynajmniej od 2002 r. próbujemy podważyć ten układ trwający w różnych konfiguracjach. Na razie bezskutecznie.

Dziś po marginalizacji francuskiej NPA już widać, że to tylko kwestia czasu.

ZASŁUŻYLIŚMY SOBIE NA OSTRACYZM TOWARZYSKI I POLITYCZNY.
Możemy się tym tylko szczycić.

Do tego ostracyzmu, jak wiadomo, przyłączył się RR.
W tej sytuacji możemy sobie darować dalszą dyskusję z obmierzłym anonimem.

autor: BB, data nadania: 2013-06-28 20:50:30, suma postów tego autora: 4605

Pozwolisz, Bartku,

że zostaniemy przy swoim zdaniu. Prezentowany przez ciebie ekumenizm nie da się obronić. Podziel się zatem z kimś innym swoimi mądrościami. My pozostaniemy przy - jak to ty to ujmujesz - głupocie?

autor: BB, data nadania: 2013-06-29 12:51:17, suma postów tego autora: 4605

Konkret

dnk
Wspomniany przez BB Piotr Strębski nie tylko zamieszcza marksistowskie teksty na stronie SKFM, ale jest także inicjatorem Polskiej grupy koordynacyjnej Światowej Federacji Związków Zawodowych

Polska grupa koordynacyjna Światowej Federacji Związków Zawodowych (WFTU) ma za cel upowszechniać informacje o działaniach klasowego ruchu związkowego i o walkach toczonych przez świadomy klasowo ruch robotniczy.
Służymy swoją wiedzą i doświadczeniem, by przełamać historyczny impas, w jakim znalazł się ruch robotniczy, i by odbudować w Polsce klasową partię robotniczą, która poprowadzi do walki o obalenie systemu najemnego niewolnictwa pracy.
Nie siedzimy w kieszeniach pracodawców, władz politycznych, korporacji czy różnej maści fundacji, NGO-sów i sponsorów. Nie boimy się nikomu podpaść, nadepnąć na czyjś odcisk czy naruszyć czyjeś interesy; nie żebrzemy o pieniądze i o "składki wspierające". W przeciwieństwie do biurokratów związkowych, wijących sobie przytulne gniazdka, udających działalność, z gębami pełnymi frazesów o "pracownikach" i o "prawach" - my jesteśmy zwyczajnie wiarygodni.
http://wftu.org.pl/

To już jest konkret.

autor: Bartek, data nadania: 2013-06-29 15:16:00, suma postów tego autora: 2550

Dnk

Problemy krajów tzw. realnego socjalizmu nie wynikały z braku porządnej ekonomiczno-statystyczno-matematycznej analizy systemu socjalistycznego.

Po pierwsze, metody statystyczne są charakterystyczne dla gospodarki rynkowej, tj. kapitalistycznej. Tam właśnie można szacować ryzyko ekonomiczne, spodziewane stopy zysku głównie na poziomie większych przedsiębiorstw. Modele makroekonomiczne dla tej gospodarki mają ograniczone, krótkookresowe zastosowania, czego chociażby dowodzi obecny kryzys od 2008 roku, którego "nie przewidziały" nawet bardzo zaawansowane ówczesne modele. Częściowa możliwość sterowania procesami makroekonomicznymi (i tym samym większa użyteczność takich modeli) wynika z interwencjonizmu państwowego, który został w dobie neoliberalizmu w dużym stopniu zarzucony. Metody statyczne w ustroju socjalistycznym mają głównie zastosowania w badaniach demograficznych i dopiero później mogą być wykorzystane w planowaniu gospodarczym. Nie wydaje się celowe czy nawet możliwe tworzenie takich modeli, ponieważ jest zbyt wiele czynników i niewiadomych, by można było otrzymać jakieś wartościowe prognozy; wykorzystanie tej wiedzy umożliwia planowa polityka społeczno-ekonomiczna bazującą na najbardziej aktualnych danych. Główne zasady gospodarki socjalistycznej to zaspakajanie potrzeb społecznych i redystrybucja zgodnie z wkładem własnej pracy pracowników, koniecznym utrzymaniem sfery pozaprodukcyjnej oraz potrzebami rozwoju, co dokonuje się w formie wieloletniego planowania. Matematyczną teorią, która ma zastosowanie w optymalnym doborze środków do maksymalizacji funkcji celu, jest programowanie liniowe.

Pod drugie, nie mitologizujmy przyczyn upadku tych gospodarek w ubiegłym wieku. Były nimi przede wszystkim błędy w zarządzaniu, wola elit rządzących i dość dużej części społeczeństwa dokonania restauracji kapitalizmu oraz niekorzystny kontekst całego okresu funkcjonowania tej gospodarki (niedysponowanie wszystkimi światowymi zasobami w związku objęciem przez te raczkujące systemy socjalistyczne małej części powierzchni ziemskiego globu, słaby początkowy potencjał gospodarczy w porównaniu z wysoko rozwiniętymi państwami kapitalistycznymi, bezpośredni wpływ skutków 2 wojen światowych, funkcjonowanie tych państw w warunkach walki politycznej, ideologicznej, ekonomicznej a peryferyjnie także militarnej z systemem kapitalistycznym).

autor: RR, data nadania: 2013-06-29 18:37:54, suma postów tego autora: 151

Drogi Bartku,

podaruj sobie szumne przemówienie z apelami o jedność czy zjednoczenie. Mnóstwo ich w młodości wysłuchałem. Skończyło się jak wiadomo.

A teraz poważnie:

Musisz sobie to zapamiętać, chociaż nie jestem działaczem politycznym i nie posiadam obecnie warunków, aby taką działalność polityczną prowadzić, to nawet gdyby taka możliwość kiedykolwiek stanęła przede mną, nigdy nie będę tworzył żadnych wspólnych frontów z Bratkowskim czy Balcerek, podobnie z wróżkami, jasnowidzami, pacjentami oddziałów zamkniętych itp itd. Cały mój ciąg opublikowanych tekstów w komentarzem pod tym artykułem w sposób dostatecznie jasno wykazuje tego powody. Jeśli nie załapałeś, to trudno, twoja sprawa. Jeśli więc piszesz "My tu jeszcze wrócimy" i masz też na myśli tę parę, mogę tylko rzec jak w innym serialu: "Nie ze mną te numery...".

Pomocne mogą być tutaj też powiedzenia:

"Stado baranów pod przywództwem jednego lwa może zwyciężyć. Stado lwów pod przywództwem jednego barana zwykle przegrywa."

I jak trzeźwo zauważa pan tarak:

"Lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć".

autor: RR, data nadania: 2013-06-29 20:36:06, suma postów tego autora: 151

Panowie BB, RR, Bartek i inni

nie tędy droga ...... jesteście w większości epigonami skrajnego komunizmu
a nikt o zdrowych zmysłach go nie reanimuje :).....
i programy Wam tu nie pomogą .....
Dlaczego nawiązuję do PolPota?
Bo on wyrósł ze skrajnego komunizmu i do czego doprowadził?


Po owocach, po owocach ich poznacie ......


Nie przyszło Wam nigdy do głowy, że pierwsi chrześcijanie
do których się odwołuję byli podobni w swych działaniach do Gandhiego (jestem też zafascynowany Teologią Wyzwolenia, ale mówię nie realizacji jej założeń siłą)
.

Zacytuję tu z netu wyjaśnienia na temat zasady Gandhiego nie przeciwstawiania się złu siłą
>>>>>>>>>

Koncepcja niestosowania przemocy (ahimsa) i biernego oporu posiada długą historię w religii hinduskiej czy buddyjskiej. Gandhi wyjaśnił swoja filozofię i sposób życia w swojej autobiografii Historia moich zmagań z prawdą.

Stwierdził w niej mianowicie: Czy jest jakaś różnica dla pomordowanych, sierot i bezdomnych, gdy szalona destrukcja bywa ukrywana pod nazwą totalitaryzmu czy świętym imieniem wolności i demokracji?
Zasada oko za oko uczyniłaby wkrótce cały świat ślepym, Jest wiele powodów, dla których jestem przygotowany na śmierć, ale nie ma żadnego, dla którego gotów byłbym zabić.

>>>>>>>>>>>>>>>> koniec cytatu

Stąd moje negatywny stosunek do epigonów komunizmu.

Pozdrawiam.

jacekx marksista chrześcijański
z SLD


autor: jacekx, data nadania: 2013-06-29 23:37:09, suma postów tego autora: 3088

KOMUNIZM TO NIE HOLLYWOOD

(w sprawie programu)

O tym, że nie jest możliwy wspólny program wszystkich sił pretendujących do miana lewicy, wie sam Tymoteusz Kochan: "2) W liście wymienieni zostali anarchiści, antykomuniści, socjaliści, marksiści, miłośnicy kapitalizmu z ludzką twarzą etc... wspólny program tych grup nie jest osiągalny. Nawet w ramach lewicy (i na samym portalu lewica.pl) podziały są tak głębokie, że trudno marzyć nawet o wspólnym programie i działaniu. Godzenie SLD i najemników tej partii z liberałami, antykomunistami, antypaństwowcami, socjalistami, marksistami, anarchistami? Tego nie da się zrobić." Jednocześnie jednak stwierdza, że: "3) Problemem lewicy nie jest wcale jej niewydolność organizacyjna (jak niesłusznie wielu sądzi), lecz niewydolność programowa i brak pozytywnego programu."
Sprzeczność wewnętrzna? Nie, raczej realizm polityczny. Brakuje go wielu.

Czy Kochan może mieć wspólny program z takimi, jak chociażby Zygmunt Bauman, który w wykładzie na Uniwersytecie wrocławskim mówił o korzeniach ruchu robotniczego nie zająknąwszy się ani razu o Marksie? Nawet w kontekście polemicznym. Nie unikając skądinąd odwołania do znaczenia "socjalizmu realnego" dla stworzenia wizji alternatywy dla kapitalizmu. Cóż to oznacza tak naprawdę? Otóż ni mniej, ni więcej, jak to, że Baumanowi bliżej do stalinizmu, którego był zresztą aktywnym budowniczym w Polsce, niż do marksizmu. A przecież Kochan - w przeciwieństwie do Baumana - akceptuje PRL.
Co oznacza akceptowalne dziedzictwo stalinizmu w odniesieniu do Baumana? To mianowicie, że stalinizm jest w jego oczach, podobnie jak w oczach licznych poststalinistów nowej generacji symbolem pragmatyzmu i skuteczności, niezależnie od wartościowania faktycznej, historycznej zawartości owych terminów.
Róznica między stalinowcami a leninowcami zawiera się w różnicy w ocenie. Skuteczność stalinizmu jest kwestionowana w optyce leninistów, ponieważ sprowadza się ona do efektywności w narzuceniu i utrzymaniu panowania nad społeczeństwem mimo wrogości otoczenia. To jest powód, dla którego współcześni staliniści otaczają kultem Stalina. Kryterium skuteczności z punktu widzenia bolszewików-leninowców jest przemiana społeczeństwa, realizacja postulatu uspołecznienia własności, na którym to podłożu może odbywać się rozwój kulturowy proletariatu miejskiego i wiejskiego.

Są to paradoksy, które zdarzają się nieraz w naszej rzeczywistości. Wskazują one na wagę dyskusji ideologicznej i ustanowienia wyraźnych linii podziału, jeśli chcemy na poważnie potraktować nasze własne deklaracje o przyjmowaniu na siebie odpowiedzialności za niełatwą historię ruchu robotniczego, a jednocześnie o tym, że wyciągamy lekcje z doświadczeń przeszłości. Zawsze wybieraliśmy trudniejszą drogę do celu, nie dając się skusić różnym przebieżkom na skróty. Tylko przyjmując odpowiedzialność mamy prawo do radykalnego formułowania ocen wobec różnych mniej lub bardziej zaangażowanych poputczików.
Pustka czy chaos na lewicy, brak zagospodarowania opuszczonego miejsca przez posttrockistów (bynajmniej nie z braku chęci) i kompromitacja socjaldemokracji rodzą więc nieoczekiwaną sytuację: tworzy się grunt dla poststalinizmu. Analogicznie do faktu, że w sytuacji kryzysu tworzy się grunt dla populizmu. Nie oznacza to, że należy poddawać się nastrojom popychającym do prostackich i łatwych wyborów. Pokusa wykorzystania zmiennych wszakże nastrojów mas jest wielka. Znamy jednak cenę, jaką przychodzi nam płacić za takie chwile słabości. Jest to dodatkowy argument za prowadzeniem polemik przez cały czas, a nie odkładanie ich na mityczny czas, kiedy to osiągniemy happy end. Komunizm to nie Hollywood.

Co więcej, wydaje się, że dyskusja doktrynalna jest najlepszym sposbem na stałą weryfikację tego, czy ruch nie idzie w kierunku zadowalania się czystą władzą stającą się celem samym w sobie.
Nie widzimy innej możliwości wprowadzania "rewolucyjnej czujności" w wersji wolnej od autorytarnego aspektu. Co jest praktycznym wskazaniem na realne gwarancje tego, co postulujemy, czyli uniknięcia degeneracji ruchu. Każde inne rozwiązanie poza swobodną dyskusją bez tabu jest tylko mydleniem oczu.

W pewnym sensie sytuacja jest korzystna. Ponownie, po latach, mamy do czynienia z sytuacją, kiedy ścierać mogą się nurty w ruchu robotniczym, nurty sprowadzone do rozmiarów umożliwiających stronom względnie równe szanse, czyli umozliwiające w ogóle dyskusję. Stalinizm stracił instytucjonalną przewagę, co umożliwia jego wartościowanie. Jednocześnie, nieefektywność posttrockizmu, która sprowokowała to odrodzenie stalinizmu w formie poststalinizmu, sprawiła, że również posttrockizm stał się podatny na krytyczną analizę z pozycji marksistowskich i nie stalinowskich.
Niechęć do krytycyzmu i dyskusji na temat poststalinizmu jest tylko bratem-bliźniakiem niechęci do krytycznego podejścia do nurtów posttrockistowskich w okresie wcześniejszym, kiedy to w latach 80-tych i 90-tych wydawało się większości na radykalnej lewicy, że posttrockizm nie ma alternatywy. Było to błędne mniemanie, podobnie jak dziś błędem jest sądzić, że poststalinizm nie ma alternatywy komunistycznej.

Postulat zjednoczenia lewicy rewolucyjnej wokół myśli programowej w duchu ekumenicznym oznacza tylko to, że mielibyśmy się godzić na gówniany program, niezdolny do zaproponowania tym, których chcielibyśmy zmobilizować do działania, niczego, co miałoby przewagę w atrakcyjności nad umiarkowanym reformizmem myśli mieszczańskiej. Wspólny mianownik musiałby bowiem zostać ustawiony na bardzo niskim poziomie, aby każdy wielbłąd mógł przejść przez to ucho igielne. To chyba logiczne.
Oznacza to, że jedność można by osiągnąć za cenę jakości programu. A niska jakość programowa jest gwarancją kompromitacji w oczach "targetu". Czyli - jedność za wszelką cenę jest grą niewartą świeczki.

Inną drogą jest opowiedzenie się za programem bez zwracania uwagi na jego zawartość, a kierując się wyłącznie "charyzmą" ewentualnego lidera. Proponenci takiego rozwiązania przyjmują za rzecz oczywistą to, że to osoba lidera jest gwarancją powodzenia programu. Czyli przyjmują optykę ugrupowania wodzowskiego. Ten model zachowania został jednak skutecznie skompromitowany już wielokrotnie przez różnorakich "charyzmatycznych wodzów".

Pozostaje droga trudniejsza - walka o zwycięstwo najlepszej myśli programowej.
Wbrew temu, co usiłują nam wmówić, nie jest to droga do wyniszczania się nawzajem. Dyskusja merytoryczna jest skutecznym sposobem unikania wzajemnego tępienia się w sytuacji prawdziwej walki. Pozorna jedność oznacza tylko to, że każda z grup składających się na pozornie jednolity ruch będzie uważała pozostałe za narzędzie do tryumfu własnej linii programowej za pomocą udawanego konsensusu. I wróci - jak mawiał Marks - całe to stare gówno. Cały ten szajs.
(C.D.N.)


Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
29 czerwca 2013 r.

autor: EB, data nadania: 2013-06-30 06:24:45, suma postów tego autora: 856

Nie przypuszczałem, że to powiem, ale tym razem ppBB mają rację - takie ...

...zjednoczenie od Sasa do Lasa jest bez sensu.
I rację też ma w tym, że lewicy rewolucyjnej brak programu,
więc nie wiadomo czego miałoby dotyczyć to porozumienie.
Ale problem jest o wiele poważniejszy niż sądzą ppBB.
Nie wypracowano nigdzie pozytywnego programu gospodarczego alternatywnego do kapitalizmu.
Bo przecież powrót do gospodarki państwowej połączonej z wywłaszczeniem prywatnych środków produkcji poprowadziłoby
do tych samych "błędów i wypaczeń", które już znamy i od których ppBB tak demonstracyjnie się dystansują.
A jak nie ma programu ekonomicznego - to nie ma o czym mówić i cały ten słowotok, niby to komunistyczny, jest skierowany do niedobitków stalinizmu, którzy i tak z komunizmu rozumieją tyle, że przeciwnika trzeba unicestwić a potem upaństwowić gospodarkę i jakoś to będzie.
Nie będzie!
Nie boleję nad tym, bo uważam, że nie da się wypracować
rewolucyjnego programu ekonomicznego akceptowanego przez wystarczająco dużą siłę społeczną, by pokojowo przejąc władzę.
Jeśliby jednak zrezygnować z drogi demokratycznej i siłą przejąc władzę ( ale to jest jałowe rozważanie, bo takich sił nie ma), to powrócimy na znaną ścieżkę likwidowania wroga klasowego z ( wszystkimi tego konsekwencjami).
Państwo BB obiecują że "tym razem ofiary będą ograniczone",
co jest śmieszną deklaracją, bo kto inny zaczyna rewolucje a kto inny ją kończy o czym znając podobno historię ruchu robotniczego powinni wiedzieć.
Ale oni takie ostrzeżenie nazywają "skrajnym determinizmem"
dając wyraz przekonaniu, że tym razem historia potoczy się inaczej.
Ale mylą się!
W najlepszym razie zamienią współczesną elitę na "rewolucyjną" i zaczną budować obozy reedukacyjne.
A to w dzisiejszych czasach rozwiniętej świadomości społecznej to księżycowa utopia - więc cały ten ruch mający na celu zjednoczenie lewicy rewolucyjnej to" bajki z tysiąca i jednej nocy".

autor: tarak, data nadania: 2013-06-30 22:36:07, suma postów tego autora: 3238

Tu cię boli

"Bo przecież powrót do gospodarki państwowej połączonej z wywłaszczeniem prywatnych środków produkcji poprowadziłoby
do tych samych "błędów i wypaczeń", które już znamy i od których ppBB tak demonstracyjnie się dystansują."

Na jakiej podstawie tak twierdzisz? Sam bóg ci to powiedział?

autor: Bartek, data nadania: 2013-07-01 08:28:14, suma postów tego autora: 2550

W odpowiedzi ppBB o moich pryszczach i młodości durnej

Zdziwisz się panie BB, ale jestem ślicznym starszym panem w nieokreślonym wieku, z siwą czupryną a ostatniego pryszcza widziałem u siebie jakieś sześćdziesiąt lat temu.
Więc to pewnie swoje pryszcze mi tak hojnie przypisujesz.

Bierz przykład ze mnie - nie piszę, że jesteś kulawy ( do wyboru: garbaty, łysy, bezzębny i.t.p.) bo mnie to nic nie obchodzi. Więc zachowuj się jak przystało na polemistę a nie komunistycznego agitatora, którzy tak właśnie próbowali deprecjonować przeciwników.

Co do mojej młodości i głupich wyborów to masz trochę racji - gdy ma się dwadzieścia lat, krytycyzm wobec autorytetów jest słaby - co innego gdy się jest starym koniem , takim jak ty, panie BB, i nadal tkwi urojonej rzeczywistości politycznej. Wszystko wokół ciebie się zmieniło, wraz z ludźmi, a pan BB nadal wierzy, że drogą do poprawy poziomu życia ludzi pracy jest upaństwowienie gospodarki i pozbycie się wrogów klasowych. To jest obsesja, a nie polityczny światopogląd i dobrze ci radzę panie BB, weź to pod uwagę.

autor: tarak, data nadania: 2013-07-01 10:34:55, suma postów tego autora: 3238

"Na jakiej podstawie tak twierdzisz? Sam bóg ci to powiedział? " - dopytuje się pan Bartek

Wiem, że to jest zaczepka a nie pytanie ale odpowiem - bóg nie ma tu nic do rzeczy , to nasze, ludzkie cechy popchną nas do tego. Chyba nie śledzi Pan uważnie dyskusji na forum, ale jakiś czas temu odbyła się taka o naszej, homo sapiens sapiens, naturze, gdzie wskazując na badanie psychologów, biologów i socjologów przedstawiłem powody dla, których sprawy muszą potoczyć się podobnie. Bo to, czy się tak potoczą czy nie nie zależy od naszej dobrej woli ale od procesów społecznych, którym podlegamy i których nie da się zmienić poprzez zadekretowanie, bo ludzie to nie tabula rasa.

A co do boga - skoro uważasz panie Barku za możliwe, że bóg gada z ludźmi, to rozważ potrzebę skonsultowania się ze specjalistą, bo objaw zdrowia to to nie jest.

autor: tarak, data nadania: 2013-07-01 10:48:09, suma postów tego autora: 3238

Nie Bartek prawo liczb ...... to piszący o niku Tarak


chyba ma na myśli :).

Społeczeństwa są zbyt wykształcone i znają historię

co powoduje, że komunizm, jako nawet bardzo szlachetna z założenia ideologia nie zdobędzie poparcia mas ......

a do restauracji komunizmu choćby w wydaniu leninowskim
potrzebne są masy.

Choć nie zawsze zgadzam się i niech mi on wybaczy za określenie z Panem Tarakiem (jest ono grzecznościowe) zgadzam się z treścią jego postu całkowicie.


Pozdrawiam.

jacekx marksista chrześcijański
z SLD

autor: jacekx, data nadania: 2013-07-01 13:07:09, suma postów tego autora: 3088

PRYSZCZACI

http://pl.wikipedia.org/wiki/Pryszczaci
http://wspolczesnosc.klp.pl/a-9328.html

autor: BB, data nadania: 2013-07-01 13:38:49, suma postów tego autora: 4605

Dogmaty taraka

Taraku ciągle z uporem maniaka klepiesz swoje naturalistyczne pacierze. Te bzdury pełnią funkcję apologetyczną: komunizm jest niemożliwy z przyczyn biologicznych. Kapitalizm jest wieczny.
Tak stwierdzili "naukowcy".
Jacy naukowcy? Zwykli oszuści, którzy dostają pieniądze od burżujów. Ich zadaniem jest wciskać klasie robotniczej i pracownikom kit, co skutecznie robią.

autor: Bartek, data nadania: 2013-07-01 14:25:39, suma postów tego autora: 2550

Uważam będąc w podobnych latach jak Pan

z taką różnicą, że siwizna do końca jeszcze nie zwyciężyła :)
, że jest coś bardziej strawnego na Świecie niż polska wersja kapitalizmu :(.

Nawet pogardzany przez Pana PRL jest tu górą.
Dlatego też wstąpiłem do SLD, choć jak na obecną chwilę
to kot, który musi nauczyć się łowić myszy .......

Tu nawiązuję do chińskiego sposobu modernizacji państwa oraz poprawy warunków socjalnych życia obywateli.

Pozdrawiam dziś już późno i niektórzy starsi Panowie, co nie cierpią jeszcze na bezsenność szykują się na spoczynek
Jeżeli więc między nami nastąpi jakaś polemika to może jutro.


jacekx marksista chrześcijański
z SLD

autor: jacekx, data nadania: 2013-07-01 23:22:13, suma postów tego autora: 3088

errata - Uważam będąc w podobnych latach tak jak Pan Tarak

z taką różnicą, że siwizna do końca jeszcze nie zwyciężyła :)
, że jest coś bardziej strawnego na Świecie niż polska wersja kapitalizmu :(.

jacekx marksista chrześcijański
Z SLD

autor: jacekx, data nadania: 2013-07-02 14:37:24, suma postów tego autora: 3088

panie BB

Pryszczatych, o których wspominasz, umieszcza się cudzysłów więc powinieneś napisać "pryszczaty" a napisałeś pryszczaty i w ten sposób ujawniłeś całkiem inną intencję.

autor: tarak, data nadania: 2013-07-05 15:12:09, suma postów tego autora: 3238

panie Bartku

Jest cała gałąź nauki zajmująca się tym problemem.
Wcześniej nazywała się socjobiologią a obecnie, po pewnych modyfikacjach, psychologią ewolucyjną.
Jeśli dotychczas nie miałeś czasu zapoznać się z wynikami
interdyscyplinarnych badań w tym zakresie, to zrób to przy najbliższej okazji a przekonasz się, że sprawy nie są tak proste jak mniemasz.
Są dwie możliwe postawy: wiem i mimo to zamierzam zmienić świat albo nie wiem i nic mnie to nie obchodzi, bo i tak nie wierzę, że uda mi się cokolwiek zmienić .
Nie wiem do której grupy Pana zakwalifikować.
Ale odpowiedź jest ważniejsza dla Pana niż dla mnie.

autor: tarak, data nadania: 2013-07-05 15:27:13, suma postów tego autora: 3238

WYBACZ, TARAKU,

Cudzysłów ci się nie należy. Jesteś marnym literatem.

autor: BB, data nadania: 2013-07-08 11:10:24, suma postów tego autora: 4605

Cóż BB, EB i Bartek .....

pluć tylko potraficie i nienawiść szerzyć w tym
ujawniacie naturę skrajnych ideologów ......

Czyli gdybyście jakimś cudem doszli do władzy
to dyskutować
i przekonywać mas do swoich celów nie będziecie.

Bo WY wówczas nowi Panowie

lepiej wiecie, co dobre dla innych
a historia ludzkości pokazała, że tacy Panowie
kończą jako tyrani.

Więc mówię Wam NIE.
Pewnie Pan Tarak dołączy się do tego Nie a także inni
rozsądni lewicowcy.

Pozdrawiam.

jacekx marksista chrześcijański
z SLD

autor: jacekx, data nadania: 2013-07-09 15:50:32, suma postów tego autora: 3088

"Pewnie Pan Tarak dołączy się do tego Nie a także inni rozsądni lewicowcy."

Jasne , panie Jackux, przecież od kilku lat nie robię tu nic innego.
Pozdrawiam.

autor: tarak, data nadania: 2013-07-09 23:21:22, suma postów tego autora: 3238

"WYBACZ, TARAKU, Cudzysłów ci się nie należy.'

Tak, czy inaczej, panie BB, wychodzi z ciebie stalinowiec,
czemu tak energicznie zaprzeczasz.
Tak co treści twoich przemyśleń ( deklarowałeś niedawno zamiar wprowadzenia dyktatury proletariatu) jak i co formy,
bo starasz się osłabić moje argumenty starymi dobrymi metodami ( tzn.personalnym atakiem na przeciwnika).
Ale, jak widzisz, nic sobie z tego nie robię, bo gdy nazywasz mnie pryszczatym z zamiarem pozbawienia wiarygodności , ujawniasz cała swoja słabość merytoryczną.
I jeszcze jedno - nie po to występuję tu incognito, by pierwszy lepszy smarkacz mógł mnie obrazić.
To, to nawet i ty , panie BB, rozumiesz ( chyba?).

autor: tarak, data nadania: 2013-07-09 23:33:19, suma postów tego autora: 3238

Dodaj komentarz