Żądanie wyrażają walkę klas! Interesy klasy robotniczej są ich podstawą. Kwestionują istniejący i niesprawiedliwy ład w bazie. Jej zmiana wywoła niewątpliwie lawinę przeobrażeń także w nadbudowie. Armia pewnie będzie bronić dotychczasowego porządku społeczno ekonomicznego. Dlatego nasze media już po jej stronie się opowiadają. Niestety krew może się polać ale ze świadomością, że podział dóbr będzie sprawiedliwszy!
Przepraszam, ale te same siły wcześniej wołały o demokratyczne wybory, bo przecież wiadomo, że w demokratycznych wyborach zwycięży socjalizm. Idiotów robią więc z siebie czy z egipskich robotników?
taka to i rewolucja, co ciekawe większość ofiar śmiertelnych to zwolennicy prezydenta, czyżby "rewolucjoniści" z bezpieki podgrzewali atmosferę
Jaką siłę reprezentują te organizacje?
Sprzyjam islamistą, bo jednak bardziej niż liberałowie troszczyć się o pracę i chleb dla każdego. W każdym bądź razie nie twierdzą, że każdy jest kowalem swojego losu, więc bez wsparcia innych winien zdychać. A ich bóg mi nie przeszkadza, bo zawsze, jak tego po marksowsku wymaga stosunek bazy do nadbudowy, pierwszeństwo daję pracy i chlebowi. Dlatego życzę islamistą, by odzyskali w Egipcie władzę a potem niech lewica z nimi walczy o jeszcze sprawiedliwszy podział chleba.
http://www.wladzarobotnicza.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=2946:egipt-mursi-odsunity-od-wadzy-adnego-zaufania-do-generaow&catid=73:bliski-wschod&Itemid=56
jest lepiej wyważony.
Można dyskusję zacząć od niego.
Egipscy islamiści popierają islamistów syryjskich (jedni i drudzy są wspierani i sterowani przez reżim saudyjski),pozatym ich rządy polegały głównie na wprowadzaniu szariatu a to,jak się żyje Egipcjanom niewiele ich interesowało.Egiptowi bardzo by się przydał jakiś nowy Naser,który by zbudował nowy,narodowy,całkowicie świecki (ale z poszanowaniem dla islamu,będącego jednym z fundamentów arabskiej tożsamości narodowej) i socjalistyczny Egipt.
podzielam twoją opinię. Egipt wtedy pięknie się rozwijał. Zresztą socjalizm przeobrażał wówczas pozytywnie wiele północnych krajów arabskich. Niestety egoizm i krótkowzroczność Zachodu to wszystko unicestwiła. Nie jest wykluczone, że i tak będziemy musieli za to płacić.
A o czym tu dyskutować ? - Egipcjan jest dziesięć razy więcej niż może wyżywić ich kraj.
Nie produkują nic takiego, co mógłby ktokolwiek kupić w zamian za żywność.
Im jest potrzebny cud, a nie rewolucja ( wszystko jedno -
socjalistyczna czy sunnicka).
Dla Egipcjan są tylko złe prognozy gospodarcze, a te prowadzą prawie zawsze do wojny domowej.
A o co ta wojna ? - nie o dobrobyt, a o przeżycie i to sobie zapamiętajcie dyskutanci BB.
Z cyklu "Jaja jak czerwone berety"
Lato - całą Długą opanowały świtezianki. Ich fiolet i zieleń współgra z czarno-żółtymi wilgami i niebieskimi zimorodkami. Rankiem nie może od nich wydra wzroku oderwać.
Samce kaczki krzyżówki zatraciły barwy godowe. Nawet bocian zastygł na niebie unoszony przez gorące prądy powietrza. Kaczka ze swoimi pięcioma podrostkami i zabłąkane jelonki. Krzyk bażanta.
Codzienna poranna krzątanina ptasiej gawiedzi.
Nic nadzwyczajnego.
Tylko świtezianki urosły, przybrały kolor czerwony.
Do Warszawy rzut beretem.
Ruszam z kopyta.
CZERWONE ŚWITEZIANKI
Daleko nie uszedłem. Jakiś babsztyl z "Braci Briggsów" zarzucił mi, że pluję na jego psa. Wzywającą do rękoczynów mamuśkę - ze stekiem wyzwisk na ustach pod moim adresem - wsparł "Siwy". Rodzinka zawłaszczyła już połowę chodnika, stawiając na niej żółto-białe pachołki.
Splunąłem bynajmniej nie na psa i przeszedłem na drugą stronę. To nie pierwsza słowna utarczka z rozjuszoną staruszką. Poprzednio poszło o puszkę. Zgniotłem ją i podniosłem. Ona "widziała", że rzuciłem.
Po przeciwnej suka ma cieczkę. Musiałem więc zaprzyjaźnić się z kudłatym towarzystwem. Nieco rozdrażnionym. Nieporównywalnie jednak mniej niż te z przeciwka.
W życiu czasem trzeba lawirować.
Jeśli mam wybór zawsze wybieram zwierzęta.
W tym dniu najwyraźniej mi nie szło. Na korki nie znalazłem sposobu. Tym bardziej na kierowcę, który zjechał na pobocze, by porozmawiać przez telefon. Na "Wileńskim" zmiana warty i kolejne pogaduszki trzech przyjaciół z zajezdni.
Dwie przesiadki. Oczekiwanie na kolejny autobus i tramwaj na Banacha.
Letni rozkład jazdy.
I tak spóźniłem się na umówione spotkanie. Kolega bez mojej eskorty doprowadzony został do logopedy. Przybyłem, gdy on był już wraz żoną w gabinecie.
Żar nasilał się. Po wizycie u lekarza wzięliśmy taksówkę. Po powrocie stwierdziłem, że aluminiowy wózek inwalidzki złamał się w bagażniku. Kierowca na uwagę, że źle go układa odparł samochód wytrzyma. No i wytrzymał.
Tego było już za wiele.
Przemilczałem sprawę. Wyjdzie bokiem przy okazji.
W INTERNECIE JAK W REALU
Nasz portal obsiadli nieproszeni goście: "Czasowo zablokowany został dostęp do logowania do systemu CMS z uwagi na masowe próby logowania do CMS przez nieuprawnione roboty".
Na pozostałych też nie lepiej. Albo bany, cenzura i niekończące się oczekiwanie na moderację, albo maniakalni prześladowcy. Ogólnie rzecz biorąc - brak przyzwolenia na zasadniczą dyskusję.
Automatyczna moderacja dawno została wyłączona. Każdy grodzi "swój kawałek podłogi" i stawia zasieki. Nastawia się na ekumeniczne towarzystwo wzajemnej adorację.
Problem można uogólnić: "każda kolejna generacja internetu prowadzi do coraz większej fragmentacji. Fora były bardziej sfragmentyzowane niż usenet. Blogi były bardziej sfragmentyzowane niż fora. Na fejsie jest już fragmentacja totalna. Co oczywiście ma wpływ na jakość dyskusji - bo różni ludzie, którzy może i mieliby na dany temat coś do powiedzenia, mijają się na różnych fanpejdżach i wallach" - twierdzi airborell.
I ma rację.
Wtóruje mu na swoim blogu Wojtek Orowiecki:
Najważniejszy problem, o który w końcu rozwali się każde blogowanie.
"To polityka moderacyjna. Albo dopuścimy każdego - i będziemy w końcu mieć zwykłą farmę linków. Albo będziemy pielić ogródek z chwastów - i dostaniemy towarzystwo wzajemnej adoracji.
Jedna albo druga pułapka dopadnie nas i tak. Choćby po śmierci, gdy wszystko zarośnie farmą linków, a nie przekażemy w testamencie hasła rodzinie, żeby wszystko wykasowała w cholerę.
Z kolei nawet bardzo ostrożna moderacja nie uratuje nas przed towarzystwem wzajemnej adoracji, bo tworzy się za sprawą naturalnej socjodynamiki. Grupa zupełnie obcych sobie ludzi po pewnym czasie wytwarza jakiś idiolekt - żarciki i aluzje zrozumiałe tylko dla wybrańców.
Internetowe dyskusje przenoszą się z blogów do społecznościówek. Szumne słowo, 'dyskusje', jak już pisałem, to raczej lajkowanie słitfoci, ale taka jest logika kapitalizmu.
System nie chce, żebyśmy o czymś gadali, chce nas paczkować w grafy, żeby lepiej targetować reklamy. Lajkowanie zdjęć kotków wydajniej spełnia tę funkcję od internetowych pogaduszek" ("Gdzież są niegdysiejsze blogi").
Jakby to było zaskakujące system podtrzymuje nieomal całe lewackie getto.
Przydałby się jakiś taran.
CHOĆBY CZERWONE ŚWITEZIANKI.
Włodek Bratkowski
Napisałeś: "Im potrzebny cud a nie rewolucja". Więc powinni się modlić a nie walczyć o poprawę swego bytu? Tak zawsze głodnych nauczali ci, którzy pękali od nadmiaru... Czyżbyś do nich należał?
Zbyt dosłownie potraktowałeś, panie Steff, moje słowa.
Egipcjanom modlitwa pomoże tyle samo co rewolucja.
Przez ostatnie dziesięciolecia ( przynajmniej od 1980 roku,
bo takie mam pod ręką dane demograficzne ) ich przyrost naturalny wynosił 2,5 do 2,1 %. czyli w przybliżeniu wzrósł od czasów Nasera z ok.45 mln do obecnych 85 mln.
Wzrost PKB od początku lat 90 w okolicach zera.
Nie będę tu całych statystyk przytaczał, bo każdy może to sobie przeczytać w Sieci, jeśli już nie ma gdzie indziej.
Problemy, z którymi borykają się Egipcjanie, są zapowiedzią nieszczęść, które niedługo będą udziałem większości krajów świata i to w warunkach wyczerpywania się zasobów ropy i wody.
Więc z kim chcą walczyć Egipcjanie ? i o co ?
Czy są tak potężni militarnie, by wzorem swych przodków z
VI - X wieku zaatakować i podbić nowe terytoria, by w ten sposób zlikwidować swój problem demograficzny?
To niewykonalne .
To, co się obecnie w Egipcie dzieje, to próba pacyfikacji społeczeństwa, która nie może się udać, bo liczba obywateli dawno przekroczyła możliwości ekonomiczne państwa.
Wyjście jest jedno: trzeba sprawiedliwiej dzielić to, co jest. I ludzie muszą się do tego przygotowywać. W Europie też. Trzeba zapomnieć o apartamentowcach, gdy brakuje paru metrów dachu nad głową dla każdego, o kawiorach i innych przysmakach, gdy brakuje kromki chleba itd, itd. I do tego właściwie sprowadza się cały problem. A poza tym pełna zgoda.
Wzrost demograficzny oraz wyczerpanie bogactw naturalnych będą coraz bardziej wymuszać zmianę sposobu produkcji. Kapitalizm jako system nieracjonalny, anarchiczny i anachroniczny będzie potęgował problemy społeczne. Zastąpienie go socjalizmem może stać się koniecznością, żeby uniknąć katastrofy humanitarnej.
...ale głodnych ludzi to nie nakarmi.
Pisałem tu o tym wielokrotnie - jeśli zburzymy te apartamentowce, to biedakom nic z tego nie przybędzie,
bo gdyby te pieniądze przeznaczyć na powszechną konsumpcję,
to nastąpi gigantyczna inflacja, która jedynie obniży i tak niską stopę życiową mas.
Tajemnica powodzenia tkwi w produkcji dóbr powszechnie poszukiwanych, a ta jest ograniczona ze względu na ograniczone zasoby surowcowe naszej Ziemi.
I na tym polega tragizm sytuacji Egiptu (a niedługo także innych krajów świata).