gdyby p. Brzeska zginęła za PRLu, odzew społeczny byłby bez porównania większy - 20 lat po wprowadzeniu kapitalizmu spokój
takich spraw były setki, jeśli nie tysiące.
Nalezy tu wymienić przede wszystkim zaplanowane skrytobojstwa, o których decyzje podejmowano często na najwyższych szczeblach władzy (zamach na ks. J.Popiełuszkę. Po drugie, władze PRL prowadziły terror doraźny wobec uczestników protestow czy strajków, które zazwyczaj byly krwawo tłumione.
Ale jest rownież do dziś nieustalona liczba ofiar doktryny ideologicznej, zgodnie z ktora milicja, nie mowiac juz o sluzbie bezpieczeństwa, stanowila "zbrojne ramie proletariatu" oraz "bijące serce partii robotniczej". Siły represyjne, poddane takiej deifikacji, nie mogly, oczywiscie, popelnić bledu, a tym bardziej przestepstwa. Ujawnianie przestepstw struktur policyjnych uważano za jedną z najpotworniejszych zbrodni przeciwko Ustrojowi Postępu. Nie bylo też mowy o skazaniu milicjanta czy funkcjonariusza SB przez sąd, ktory w realnym socjalizmie byl przecież "pięścia klasy robotniczej do tłumienia oporu obalonych wyzyskiwaczy", a skoro (patrz wyżej"), to przecież klasa robotnicza nie moglaby podnieść pięści na swoje bijace serce!?
W praktyce oznaczalo to, ze funkcjonariusz sił milicyjnych, pelniąc swą misję "zbrojnej obrony podstaw socjalizmu", mógł sobie pozwolić na wszystko. Do przypadkowego zatrzymanego czy nawet spokojnego przechodnia stosowal on słowa poety: Jednostka zerem, jednostka bzdurą". Nic więc dziwnego, że - oparta na stosunkowo dorywczych i niepełnych informacjach - KOR-owska "Biała Księga" systematycznego lamanie prawa przez MO dokumentuje szereg wstrząsających zbrodni popelnionych przez te struktury.
Za Polski socjalistycznej p. Brzeska po prostu by nie zginęła, zajmowałaby się swoją rodziną, czymkolwiek, ale nie obroną lokatorów, wtedy zwykłych ludzi nie wyrzucano na bruk. To jest zdobycz demokratycznej opozycji o którą wcześniej walczyli też tzw. żołnierze wyklęci.
To była jedna z najgorszyach ostatnio zbrodni władzy/kapitału (zresztą to teraz to samo) i zupełnie nieistotne jest spieranie jak bandziory, którzy tego dokonali się nazywali, czy "ludowi" czy "obywatelscy", czy "młodzi, przedsiębiorcy, wykształceni".
Pod wiadomością związaną z tym mordem (i skandalicznym skazaniu człowieka, który chciał mord upamiętnić) można by zachować powagę, a nie bez sensu, idiotycznie spierać się tysięczny raz czy bandyci z kościoła świętego banknotu są lepsi czy gorsi niż bandyci, którzy zawłaszczyli sobie sierp i młot. Wszyscy oni są tacy sami i niechby ich w końcu gniew ludu dosięgnął.
Chociaż niestety ostatnio coraz mniej w to wierzę.
Strasburg!
Pozdrawiam!
ab.
można ujawniać problematyczne wypadki umorzenia sledztwa i o nich dyskutować. Jest też - patrz jeden z wpisow wyżej - droga do Strasburga.
W PRL, tymczasem procedury wymiaru sprawiedliwości byly niedostępne dla opinii publicznej. W maju 1977, KOR nie odważyl sie wprost sformułowac przypuszczeń, że Stanislawa Pyjasa zamordowano z inspiracji SB. KOR-owcy i tak trafili wtedy do aresztu, ale gdyby zaatakowali "bijące serce partii", groziłyby im znacznie wyzsze wyroki.
Niezgoda z "ludową wladza sądowniczą" nie wchodziła w grę. A teraz? Można się nie zgadzać, mozna nawet - krzykliwie i demagogicznie, bez refleksji i argumentów, bez empirycznej wiedzy, co i jak sie stało, ot tak po prostu, żeby zwrocić na siebie uwagę - ferować własne wyroki.
Co nie znaczy, ze teraz jest dobrze. Ale nie tak, jak w ponurej i w minimalnym nawet stopniu nierozliczonej przeszlości.
daj se siana
za rzeczową polemikę.
Z całym szacunkiem dla Pyjasa (ze względu na jego śmierć), ale powiedz mi, dlaczego z rąk milicji zginął Pyjas, a nie np. mój ojciec (z grubsza w tym samym czasie studiujący)? Zresztą nie odpowiadaj. Powiem ci. Otóż dlatego, że dla mojego ojca studia były okresem nauki, nie zaś infantylnego politykowania czy innej tego typu "działalności".
I w ogóle nie pojmuję, jak można porównywać śmierć osoby walczącej o prawo do mieszkania, jedno z elementarnych praw ludzkich, z śmiercią osób (nawet jeśli tragiczną) DE FACTO, choć pewnie nieświadomie, walczących o pozbawienie ludzi w/w prawa.
Z całym naleznym szacunkiem, nie znam Twego ojca, a zatem pozwalam sobie przenieść dyskusję na inny przykład.
Zapytam więc, dlaczego w tzw. okresie stalinowskim zginął Witold Pilecki, a nie np. moj dziadek. Dlatego, ze kiedy do tego drugiego przyszli funkcjonariusze organow nazywanych "bijacym sercem" i "stalową pięścią" partii robotniczej i powiedzieli, że albo wycofa się z dzialalnosci niepodległościowej, albo trafi na Rakowiecka, dziadek po pewnych wahaniach uległ ich ultimatum,. Pilecki, jak wiadomo, najpierw poszedł na ochotnika do Auschwitz, a potem, też na ochotnika, wrócił z Zachodu do kraju organizować konspirację.
Mój dziadek przeżył, Pilecki - nie. Z drugiej strony, Pilecki jest bohaterem, a mój dziadek - jest nim conajwyżej w mniejszym stopniu.
że mylisz się, sądząc, ze w PRL istniało jakoweś prawo do mieszkania. Po pierwsze, na mieszkanie, które zapewniać miała władza ludowa, czekało się przez dekady. Po drugie, mieszkania z tamtego okresu nie spełniały europejskich kryteriów dla...cel więziennych.
Istniały wówczas dwa charakterystyczne powiedzenia.
_ Kiedy ma się szanse na mieszkanie? Po stuletnim stażu walki o idee Wielkiego Października.
Najwieksze marzenie obywatela PRL? Mieszkać w amerykanskim slumsie.
Ostatnia ekshumacja potwierdziła wyniki śledztwa z 1977. Przeprosiliście już prof. Marka?
Wiadomość o makabrycznym mordzie (plus kuriozalnym wyroku dla P.C.), a tu przekomarzanki jednych z drugimi: "komuna dobra, nie, komuna zła, wtedy też zabijali, wtedy nie zabijali" itp. Tysięczny raz nic nie wnosząca dyskusja na głupi temat nawet w pod taką wiadomością. Żenujące to jest.
Chyba jednak tutaj można mieć tylko szacunek dla śmierci tej "elity", "ojców narodu" itp, dla śmierci "zwykłych ludzi" już nie.
Nic nie mówię o żadnym okresie oczekiwania na mieszkanie w PRL (teraz słyszymy już o dekadach, za jakiś czas pewnie będą to wieki), lecz o tym, że w Polsce Ludowej nie wyrzucano ludzi z mieszkań. Taka jest prawda, choćby zwolennicy tzw. wolnej Polski zapluli się z nienawiści.
Parafrazując kabaret Pod Egidą:
Przeprosicie? Przeprosimy!
Ino pierw sie rozliczymy!
Wyrzucano, i to jak!
Na przykład, Jaruzelski wprowadził prawo, zgodnie z którym obywatel PRL, któremu pozwolono na wyjazd zagraniczny i ktory nie wrocil w terminie, tracił nieodwracalnie mieszkanie.
Poza tym, sądy z byle powodu orzekały przepadek mienia (w tym mieszkania).
Mało tego. Ponieważ mieszkanie rzadko kiedy, jeśli w ogóle było własnoscią lokatora, władza ludowa, reprezentowana przez prezesa spółdzielni mieszkaniowej, w każdej chwili mogą zabrać mieszkanie na Mokotowie i dać je np. w Ząbkach albo w Białołęce.
Dokładnie! W tym kraju życia zwykłych ludzi się nie szanuje. Człowiek spalił się przed kancelarią premiera, bo nie mógł znieść nędzy - gdzie indziej byłaby to główna wiadomość, powód do kampanii społecznych i działań polityków. Tymczasem zabity przez system (bo to system go zamordował) został podsumowany kilkoma notkami i kilkunastosekundowym materiałem w TV, bo media zajmują teraz tarcia w PO lub wypowiedzi Kaczyńskiego.
Akurat media opozycji patriotycznej (np. Gazeta Polska Codziennie) bardzo uważnie i obszernie zajmują się tematem samospaleń w imię protestu przeciw warunkom życia.
Absurdem byłoby jednak oczekiwać, że skupią się one wyłącznie na takich indywidualnych protestach, które nie mają szansy zmienić sytuacji w kraju.
A kiedy zmiana może nastąpić? Tylko wówczas, gdy jedyna realnie istniejąca siła opozycyjna odsunie od władzy obecną koalicję rządzącą.
Wątpliwe wydaje mi się także spostrzeżenie, iż media "na świecie" interesują się głównie "zwykłymi ludźmi", a tylko w Polsce ich tematem jest rywalizacja pomiędzy włada a opozycją. Czy media brytyjskie np. ignorują tamtejszych konserwatystów i labourzystów?
Można dodać, że "zwykłymi ludźmi" systematycznie zajmują się tabloidy. I to w podwojnym sensie. Pisza o zwykłych rodzinach, w których dochodzi do takich czy innych konfliktów, przedstawiają reakcje ludzi na częściowe zamkniecie warszawskiej linii metra, podwyżkę cen biletów itd. Ale przede wszystkim tabloid mruga do czytelników: inni wam dają ideologiczne "bzdety", a my - jedynie tematy, które obchodzą "zwykłych ludzi". Sądząc z nakładu i sprzedaży tabloidów, to - obojętne, niestety czy na szczęście - prawda.
I wreszcie, nie byłoby transformacji ustrowej w jej znanej nam postaci, III RP ani wieloletnich rzadów Platformy, gdyby nie popierała ich znaczaca większość "zwykłych ludzi".
spostrzeżenia o micie "zwykłego człowieka" i potrzebie polityki: przypominam sobie, że ze sprawą p. Jolanty Brzeskiej zetknąłem się po raz pierwszy chyba na FB, gdzie dyskutanci ze środowisk anarchistycznych tę sprawę podnosili, chociaż córka zmarłej, p. Magdalena Brzeska, dawała do zrozumienia, że niezbyt jej to odpowiada.
Później sprawą zajęły się poważne media opozycyjne. Ich publikacje na ten temat skłaniają do przypuszczeń, że mogą tu wchodzić w grę matactwa prokuratury, a także przestępcze działanie tej czy innej kliki beneficjentów III RP.
Jeżeli uda się doprowadzić do odsunięcia od władzy PO, to warto będzie pomyśleć o weryfikacji wszystkich podejrzanie łatwych umorzeń śledztwa w sprawach, gdzie wchodziło w grę podejrzenie o politycznie lub biznesowo motywowane zabójstwo. Oczywiście, prawda zostanie ujawniona tylko pod warunkiem, że obecny rząd upadnie.
Większość opinii publicznej (czy się nam to podoba czy nie) skłonna jest wierzyć tylko tzw. twardym dowodom, popartym autorytetem prokuratury czy sądu. A twardych dowodów nie rzuci się na stół dopóty, dopóki prokuraturę kontroluje partia zainteresowana ukrywaniem niewygodnych dla niej faktów.
Dlatego mieć pretensje do mediów, ze interesuja sie one polityka na szczeblu krajowym - to w istocie mówić: nie, w istocie wcale nie chcemy wyjaśnienia problematycznych samobójstw ani umorzeń śledztwa.
Trudno też będzie mieć żal do mediów, że (gdy ukrywane dziś fakty zaczną wychodzić na jaw) prawdopodobnie zainteresują się one powodami śmierci (i ukrywania prawdy o niej) takich ludzi niezupełnie "zwykłych", jak Lepper czy gen. Petelicki.
Opinia publiczna ma bowiem prawo wiedzieć, jak upadały demokratycznie powołane rządy, dlaczego dochodziło do skrócenia kadencji parlamentu z niewygodnym dla beneficjentów III RP składem, czemu wreszcie nie otrzymaliśmy wyjaśnienia żadnej znaczącej afery, począwszy od FOZZ, a służby specjalne, wykraczając poza swe statutowe uprawnienia, działały równocześnie za hermetyczną kurtyną.
też mnie to wtedy uderzyło jak to oglądałem.
Akt takiej rozpaczy streszczony w dziesięć sekund, a później 20 minut przepychanek i dogryzanek politykierów. "Bo to ważniejsze przecież".
ja wyjechałam za granicę i nie wróciłam w terminie. Grubo ponad 10 lat. Ani żadnego mieszkania nie straciłam, ani zameldowania ani w ogóle nic.
A potem to nawet mogliśmy to mieszkanie kupić za niewielką kwotę - na własność.
Z moich zagranicznych znajomych wiele osób tak też zrobiło.
W czarnej bramie czarne koty świecą czarnymi oczami rozprzestrzeniając czarne światło - wszystko to za dnia białego, słonecznego. Od czegoż jest ta czarna brama? Czy też dokąd prowadzi? - pewnikiem do pomroczności czarnej.
Źle było ludziom w PRLu, gdy na decydenckie stanowiska dostały się osoby działające na rzecz obcych państw, czyli V kolumna, wroga Polsce i Polakom. Podawały się one za Polaków, ale działały przeciw naszej Ojczyźnie i przeciw naszym Rodakom. Władze postępowały w stosunku do nich zbyt łagodnie. Stąd dzisiejsza nędza.
Gdyby władze PRLu stosowały represje takie, jak to się obecnie twierdzi, to ani nie byłoby żadnej opozycji, ani dywersanci nie mogli by tak beztrosko niszczyć kraju i gnębić ludzi. A żadne kuronie nie spijały by koniaczków zagranicznych dostarczanych przez kościelnych emisariuszy, przewożących bez problemu w tamtych czasach walizki pełne pieniędzy na działalność wywrotową. Za dolce można było poszpanować, ale za dolce nie dało się normalnie żyć. Czy więc wwożone były także fałszywe złotówki drukowane za granicą, mające przyspieszyć inflację i upadek naszej gospodarki?
Milicja była zawsze bardzo uprzejma w stosunku do ludzi. Milicjanci podchodząc w celu wylegitymowania mówili najpierw "dzień dobry" a potem coś w rodzaju "obywatelu, proszę okazać dokumenty". Nie było żadnego napadania ludzi, żadnego prewencyjnego kucia w kajdany czy ładowania do suki i szantażu, że gdy się zatrzymany przyzna, to będzie mógł iść do domu i kara będzie niewielka. Tak właśnie odbywa się to dziś. Nie ma "dzień dobry", nie ma "obywatelu", nie ma "proszę" ani tym bardziej "dziękuję".
Kto żył w PRLu ten wie, że piszę prawdę.
Więzień było o wiele mniej, ludzi w więzieniach ułamek tego, co dziś. To jest niezbity dowód, że władza traktowała ludzi według obowiązującego prawa, które dawało obywatelowi ochronę, a nie służyło do jego gnębienia.
W czarnej bramie czarny kot puszcza czarne bąki. Wszystko tak dobrze widoczne, jak prawdziwe...
jeszcze w 1980r ludziom było do śmiechu, jeszcze nie otwarły się przed nimi czarne bramy (łacińskie, kościelne).
Jeszcze umieliśmy się bawić i stać nas było na to. Nieprawdą jest, że nie można było robić politycznych żartów, bo było wręcz przeciwnie!
Dowodem tego jest choćby poniższy film pod linkiem
https://www.youtube.com/watch?v=PfcMpDh7EyY
czy ktoś z tamtejszej widowni bał się, że go z domu wyrzucą? Nie, nie bał się, ponieważ każdy miał prawo do mieszkania.
Czy ktoś z tamtejszej widowni bał się, że straci pracę? Nie, nie bał się, ponieważ pracę gwarantowała mu Konstytucja PRLu!
Czy ktoś z tamtej widowni znał głód, czy grzebał w śmietnikach w poszukiwaniu jedzenia? Nie, nie znał głodu i nie musiał szukać jedzenia na śmietniku, ponieważ zarobki nawet te najniższe gwarantowały podstawowe utrzymanie.
Wystarczy pogonić z czarnej bramy czarnego kota, wpuścić trochę światła przypomnienia do mózgu i otworzy się przed ludźmi szansa na lepsze jutro.
sprawy? Sad wydal zaoczny nakaz zaplaty?