Panie Duda, gdyby w/w "związek zawodowy" nigdy nie powstał, to ten świat naprawdę byłby lepszy.
A znaczyć będą niewiele, dopóki środki produkcji będą prywatne.
CISZA!. Prezydent nie wystapil z przemowa. Premier zaszyl sie gdzies, niewiadomo gdzie. Wszyscy przy korycie wladzy doznali zbiorowej amnezji, czy jak ?.
"Historia powtarza się tyle razy, ile tylko potrafi".
Nie dziwi mnie, że w obecnej sytuacji skacowany establishment woli chować się wraz ze szczurami po kątach niż przypominać o swoim istnieniu. Rozumiem też, że teza mlm o szkodliwości "S" jest zaproszeniem do ożywionej dyskusji, nie pozbawionej elementów kontrowersyjnych, o generalnej szkodliwości buntów społecznych - takich jak powstanie Spartakusa i Rewolucja Francuska - albowiem zalecana nam chrześcijańska pokora i tylko pokora jest motorem dziejów i przeobrażeń..
Jakieś trupiki były w sierpniu? Widziałem tylko jakiś fajowy długopis. Władza robotnicza dogadywała się z władzą jak polepszyć byt, a mniej pracowac. Tam, tam chodziło o wolność osobistą, albo warunki życia. O coś, to krew się lała.
powstania,wojny,bunty, to tylko wyzbywanie się najbardziej niezadowolonych,a po ich przejściu w niebyt,władzę przejmują najbardziej "zaradni i bezwzględni",którzy po krótkim okresie ogólnej euforii z powodu zwycięstwa jednej ze stron,dzielą sie łupami ze zwycięscami.Naród jest ZAWSZE przegrany.
@Eheu, jeśli już bawimy się w historyczne porównania to powstanie "Solidarności" bardziej pasowałoby porównać do powstania w Wandei.
Ja nie uważam, że naród jest zawsze przegrany. Gdyby tak było nie byłoby postępu społecznego, a on jednak ma miejsce. Ludzie w sumie korzystają z tego w dalszej perspektywie. Socjalizm jako idea i jako realny po rewolucji zmienił w dużym stopniu sposób myślenia wielu milionów ludzi jak i ich realną sytuację. Dzisiaj konserwatywnej prawicy np. w Polsce trudno jest przywrócić stosunki społeczne z okresu dzikiego kapitalizmu czego najlepszym przejawem są liczne strajki oraz protesty, a także planowane teraz akcje protestacyjne związków zawodowych.
Bez protestów, buntów, powstań i rewolucji przeciw tyranii klasy rządzącej i wyzyskującej bylibyśmy chyba w dużo gorszej sytuacji jako zwykli ludzie pracy.
Natomiast zgadzam się, że same rewolucje, powstania, przewroty nie czynią natychmiast pożądanych zmian społecznych, czynią zwykle zniszczenie i nieszczęście.
Jak tam Solidarność się ma jako przybudówka PiSu?
jako przybudowka PiS nijak się ma, bo nia nie jest.
Piotr Duda - jak mi się wydaje - ciagle waha sie miedzy taktycznym sojuszem z PiS oraz utopią "oddolnego ruchu przeciwko klasie politycznej". Tę ostatnią podrzucaja mu Napoleonowie bez armii, ktorzy liczą że dojadą do wymarzonej wladzy na plecach zwiazkowców. Kogo tam nie ma!? Zwolennicy jednomandatowych okręgow wyborczych, czyli sieroty po starym programie Platformy, jednoosobowi rzecznicy oprzeroznych opcji jedynie slusznych itd.
Duda chyba juz jednak rozumie, że bez obalenia Tuskorządu nic nie będzie. Tym samym bedzie więc zapewne taktycznie współpracowal z opozycją (jeśli nie ze strukturami partyjnymi PiS, to z klubami Gazety Polskiej).
Sytuację komplikuje fakt, ze program PiS nie może sprowadzac sie do rewindykacji zwiazkowych (choć w rozsądnej mierze powinien je uwzględniać).
Będzie więc trudno. Można tylko liczyć, ze zarowno do PiS, jak i do "S" juz dotarlo, że bez sensownie obmyślanej współpracy obydwie te formacje doplyna jedynie ma mieliznę wiecznej opozycji.
doświadczenia i analizy tego co się zdarzyło i jak to się stało, czas już najwyższy na wnioski i działanie.
Jednak nie jest problemem nr 1 obalenie *Tuskorządu*, tylko antycypacja tego co będzie potem oraz stworzenie potrzebnej opcji rozwojowej.
Dzisiejsza klasa polityczna w ciągu całego okresu transformacji nie wykazała się ani chęcią, ani zdolnością do wprowadzenia zmian w kierunku wspólnego dobra, będąc tylko bezwolnym narzędziem w rękach kapitału i chyba w całości nadaje się do wymiany.
Czy ten naród potrafi wygenerować nową lepszą klasę polityczną ? Oto jest pytanie.
"Czy ten naród potrafi wygenerować nową lepszą klasę polityczną ? Oto jest pytanie."
Jak dotąd odpowiedź brzmi nie. Upłynęło 20 lat i nic! Robotnicy i ogół ludzi pracy nie odbudowali swojej partii.
I nie zanosi się na to. Wygląda na to, że ciągnięcie się za partiami kapitalistów (od prawej do lewej strony burżuazyjnej sceny politycznej) będzie trwało dalej.
Nie zmieni tego żaden strajk. Zmiana może w ogóle zacząć się dopiero, gdy powstanie partia robotników i sojuszników z warstw pracowniczych. Nie ma mowy o powstaniu takiej partii, choćby nawet zachowawczej - socjaldemokratycznej. Pokazuje to doświadczenie PPP. Robotnicy i pracownicy preferują PO, PiS, SLD, albo Palikota. A skoro tak to otrzymują zasłużone lanie. Kiedy wreszcie wyciągną z tego wnioski? Gdzie podziała się robotnicza bojowość? Oto jest pytanie.
"klasy politycznej".
To termin z leksyki propagandy oficjalnej. Władzy bardzo odpowiada, jeśli niezadowolenie społeczne bije we wszystkich "politykow" (bo to dokladnie tak samo, jak by nie biło w nikogo). Ciekawe, że język profesorski zbiega się tu z menelskim żargonem. Wyrafinowane demaskacje "klasy politycznej" komunikują to samo, co uliczna, knajpiana "mądrość", zgodnie z ktorą "wszyscy kradną, bo to przecież takie same k...".
Nietrafny jest rownież postulat zastąpienia walki politycznej przez oderwaną debatę programową (nad globalizacją, złem kapitalizmu, płynną nowoczesnoscią itd.) Żadnego programu nie zrealizuje się bez objęcia władzy przez siły, ktore chcą programów dla rozwoju suwerennej Polski, a nie jedynie zachowania - na każdych warunkach - monopolu na wpływy oraz płynących z niego korzyści.
"Klasa polityczna" jest fikcją. Od roku 1989, świat polskiej polityki dzieli się na rzeczników i beneficjentów, z jednej strony, oraz, z drugiej - przeciwników rozwiazań przyjetych przy Okragłym Stole. Zgodnie z nimi, zasadnicze mechanizmy władzy, propagandy, kultury i gospodarki nalezą do nomenklatury dawnej monopartii oraz kadry służących im sluzb specjalnych. Grono to może być rozszerzane jedynie przez kooptację (na ktorej to zasadzie, na przykład, SLD musial ustapić pola PO, a nieco wcześniej koteria Bronislawa Geremka została zluzowana świeższymi siłami z kręgow trojmiejskiego KLD). Opisaną zasadę należy przekreślić, jeżeli kraj ma odżyć.
Zwolenników i oponentów modelu okrąglostołowego nie da się połaczyć w jednym wspólnym zbiorze. Czy bowiem mialoby sens wrzucić arszenik i penicylinę do jednego worka z etykietą "substancje chemiczne". Z punktu widzenia delikweenta, który zażyć ma jedną z tych "substancji" - żadnego.
I podobnie, architekci i konserwatorzy Okrągłego Stołu są o tyle (nie)podobni do sprawców jego oby już rychłej wywrotki, o ile krzesło zwykłe przypomina krzesło elektryczne.
dystansuje się od "roboli".
http://praca.wp.pl/title,PiS-nie-wezmie-udzialu-w-manifestacji-zwiazkow-zawodowych-14-wrzesnia,wid,15945421,wiadomosc.html
Że na manifestację 14 jadą z naszej kopalni wszystkie związki zawodowe czyli "S" oraz OPZZtowskie ZZG i nasza "Przeróbka". Jedziemy razem wspólnie wynajętymi autokarami. Będzie więc szansa napomknąć, że pewien czynownik wykłapał że: "Sytuację komplikuje fakt, ze program PiS nie może sprowadzac sie do rewindykacji zwiazkowych (choć w rozsądnej mierze powinien je uwzględniać)." Po prostu związkowcy dowiedzą się wcześniej, że ktoś z góry zakłada, że nas w chuja zrobi. Zapewne zainteresuje to Dudę. Chociaż facet wydaje się na tyle przytomny, że na zjeździe PiS ostrzegł szanowne grono przed podobnymi kombinacjami.
zakazał oficjalnie brania udziału w najbliższej demonstracji "S" i innych ZZ oraz odciął się od Dudy.
Nasz ukochany PN chyba dostanie ostrej schizy, a w każdym razie "biez wodki etawo nie razbieriot" (nie wiem czy dobrze napisałem, z ruskiego zawsze miałem słabą tróję).
Ależ tzw. klasa polityczna vel establishment - od eurodeputowanych, przez senatorów i posłów po przaśnych samorządowców - jest z krwi i kości naszą narodową emanacją. Bo jeśli tzw. klasa ciągnie się na smyczy wielkiego kapitału, to przy tej samej smyczy wlecze się z mordą przy ziemi, otępiałe i nieustannie złaknione konsumpcji społeczeństwo obywatelskie nowej generacji..
...my przejrzeliśmy na oczy i pierwsze co zobaczyliśmy to naszą rękę w nocniku.
W 1980 roku miałem 26 lat, i rodzinę na utrzymaniu. Pamiętam jednak o co nam chodziło. Pomimo że urodziłem się w tym systemie, to jednak przeszkadzała mi arogancja towarzyszy, to nie były nasze władze tylko ONI.
Potem był stan wojenny, następnie Magdalenka, Okrągły Stół i pierwsze prawie że wolne wybory. Tamte wybory nie były wcale wolne, ale wmawiali nam i nam się wydawało że są wolne. Zdjęcie z Wałęsą i szansa w górę.
Człowiekowi się stopniowo oczy otwierały, ale ONI byli szybsi. Tak naprawdę nie było i nie ma w Polsce wolnych wyborów. Poprzez wolne wybory rozumiem że mieszkańcy w okręgu zgłaszają kandydatów, z pośród nich wybierają swoich przedstawicieli, a ci przedstawiciele reprezentują swoich wyborców.
W Magdalence dogadały się trzy siły, i wszyscy uzyskali to co chcieli, jedni bezpieczeństwo po transformacji drudzy bogactwo i władzę ukrytą, ci trzeci władzę pozorną. Ci, którzy byli siłą sprawczą zmian, zafascynowani władzą (pozorną) zapomnieli po co tam są i kogo reprezentują.
Władza pozorna, czyli taka zależna od innych. Mało lub wcale nie słucha tych którymi rządzi, by sprostać wymaganiom tych od których jest zależna. Stąd przymus przynależności do OFE, by obcy kapitał mógł mieć dobry i pewny zysk, stąd również arogancja w podwyższaniu wieku emerytalnego i niezwracanie uwagi na postulaty dużych grup społecznych w różnych sprawach.
Reasumując, po transformacji niektórym się udało, wzrosło ich bogactwo i znaczenie, ale przerażającej większości się znacznie pogorszyło. Krótko mówiąc bezrobocie, umowy śmieciowe, gorszy dostęp do służby zdrowia i szerszy dostęp do śmietników.
i wypiął się na Dudę. Ale jeżeli to zrobisz, staniesz tam gdzie ZOMO.
Piękny widok :)
z działaczami klubów Gazety Polskiej, J.Kaczyński stwierdził, że jego partia popiera postulaty demonstracji związkowej i nie ma nic przeciwko udziałowi w niej swoich członków.
To chyba oczywiste, że władze panstwowe mogą być dla związków zawodowych jedynie w rozsądnych granicach otwartym partnerem, a nie - skrzynką pocztową. Oczywiście, oboz patriotyczny po wygraniu wyborów móglby przyjąc żałożenie, iż spelni w ciemno każdy postulat związkowy. I co by się wtedy stało? Następne wybory wygrałby, z większością konstytucyjną, Korwin-Mikke.
Nie jestem ani związkowcem ani dzialaczem PiS, tak więc mogę ocenić zupelnie obiektywnie. Związki potrzebują obozu patriotycznego i jego rządów jak przyslowiowa kania dżdżu. Dopiero z nim bowiem będą mogly prowadzić negocjacje. A Tuskorząd je ignoruje.
Natomiast obóz patriotyczny zapewne dalby sobie radę i bez związków. Ale po co? Patriotyczny ruch społeczny, poniekąd jak pierwsza "S" integruje rewindykacje narodowe, polityczne, prawne, kulturowe, ale także ekonomiczne, czyli zwiazkowe. Nie mowiąc już o tym, ze współtwórcą ruchu związkowego w Polsce był Lech Kaczyński. Dla prawie każdego sympatyka obozu patriotycznego, popieranie "S" jest oczywistością. Szkoda byłoby ten kapitał społeczny zmarnotrawić.
Nie ma i nie było jakiegoś *modelu okrągłostołowego*. Jeśli ktoś o czymś takim marzył to te marzenia szybko wybito mu z głowy w trakcie normalnego we współczesnym kapitalizmie wyścigu szczurów. Obudzone w procesie transformacji demony chciwości na władzę i kapitał, zadziałały skutecznie tasując aktorów sceny politycznej nie według zasad jakiegoś domniemanego modelu lecz całkiem prozaiczne według takich cech jak inteligencja, pazerność na władzę, zdecydowanie, umiejętności manipulacji ludźmi (inaczej zwana charyzmą), brak skrupułów i być może nawet przekonanie o własnej nieomylności. Owe demony sprawiły jednocześnie wyłączenie aktywności takich cech i wartości u polityków jak honor, dobro wspólne, sprawiedliwość. O miłości bliźniego lepiej nie mówić.
Klasą polityczną IIIRP nazywam ludzi, którzy w tym okresie byli aktywni na scenie politycznej, zdobywali i pełnili władzę, pełnili w zw z tym, z politycznego namaszczenia, różne funkcje w aparacie władzy w różnych dziedzinach życia społecznego, mieli istotny wpływ na kształt życia społecznego w Polsce po 89.
Jeśli ktoś twierdzi, że czegoś takiego nie ma to wchodzi w spór czysto semantyczny nie mający nic wspólnego z rzeczywistością.
Fakt, że o tej klasie panuje dość zgodna opinia w szerokich warstwach społecznych, w tym także, być może, knajacko knajpianej, nie jest argumentem przeciw słuszności tej opinii. Tak, z drugiej strony jest także wiele głosów spośród uznanych autorytetów, mających podobne zdanie (np. prof. Wolniewicz, filozof: *Elita to ci wokół koryta* w książce *O Polsce i życiu*). Rzeczywiście to ciekawa jednomyślność.
Warto przypomnieć, że kształtu naszej rzeczywistości nadali nie tylko ludzie postkomunistycznej proweniencji, ale głównie ludzie, którzy komunistyczną władzę obalali lub odmawiali współpracy, nowa elita polityczna, zapłodniona ideologią rozwiniętego kapitalizmu.
Linia podziału przebiega według ideologii i wyznawanych wartości, a nie według jakichś tajemnych układów. Po jednej stronie jest *bogaćmy się*, jest pazerność na władzę i kapitał (a po nas choćby potop), a po drugiej stronie jest demokracja bez przymiotników i ciężka praca dla wspólnego dobra. Ponieważ po drugiej stronie nie widać licznych zastępów rycerzy, może najwyżej paru don Kichotów to nic dziwnego, że o elitach mówi się jak o jednolitym ciele, tak jak prof. Wolniewicz.
Kanciarski układ okrągłego stołu polegał wyłącznie na tym, że zdecydowano o przyszłym systemie społecznym nie pytając społeczeństwa o zgodę.
to też prawda co piszesz. Innymi słowy jaki naród takie elity.
Tylko w takim razie i obalenie *tuskorządu* psu na buty się zda.
Pytanie więc czy najpierw musi się uszlachetnić naród, społeczeństwo, żeby wygenerować szlachetne elity, czy obecne elity mogą wpłynąć na uszlachetnienie społeczeństwa i dalszą poprawę losu czy raczej zdegenerować go bardziej jeszcze ?
Do 11-go pewnie jeszcze 10 razy zmieni zdanie, a hofman będzie za każdym razem je uzasadniał. Co te psychotropy z nim robią...
"Nie jestem ani związkowcem ani dzialaczem PiS, tak więc mogę ocenić zupelnie obiektywnie."
Zgniłem xD
http://wyborcza.pl/1,75478,14543359,Kaczynski__Nalezy_wymusic_podniesienie_plac__Np__przez.html
wg PiS związkowcy mają księżycowe postulaty. Nie dziwi więc, że kiedy "współczesny Reagan" rządził, gospodarkę oddał w ręce Gilowskiej.
Lech Kaczyński, to ten sam co z Kiszczakiem katował wątrobę w Magdalence?