Tak sobie myślę, że autor mocno się rozhasał i całkowicie przeszedł na idealistyczną stronę mocy.Jeżeli świadomie podejmuje się służbę dla armii lub dla wywiadowczych agend państwa, a nie są to ochronki, to do czegoś to dorosłych ludzi zobowiązuje.Przynajmniej do trzymania mordy w kubeł. Zdrajcy bywają użyteczni, jak pewien polski oficer i paru ambasadorów, o "nawróconych" członkach PZPR nie wspominając, ale ani ich nowi mocodawcy ani dawni koledzy sympatii do nich nie żywią, bo kto raz zdradził ten w sprzyjających mu okolicznościach zdradzi ponownie.
Bradley Manning provided the world with evidence of US war crimes. Manning got hold of a video showing the murder, by the US military, of 147 civilians. This massacre took place in the Afghan village of Granai, in 2009.
Unfortunately, Manning gave the video to Wikileaks,
which would appear to be run by the CIA.
Wiki, CIA-Honeypot
i ma na imię Chelsea. Jak już wynosić pod niebiosa - owszem, zgodzę się, zasłużenie - to może przynajmniej uszanować zmianę imienia? Bohaterka to już nie tak cudnie jak bohater?
popieram małgorzatę_annę
do "substancji" tematycznej wątku, Eheu ma całkowitą rację.
Jeśli natomiast, pisząc o "polskim oficerze" ma on na myśli pułkownika Ryszarda Kuklińskiego, to dokonuje on nieuprawnionego rozszerzenia semantycznego pojęcia "zdrady". Polski oficer może "zdradzić" jedynie armię suwerennego państwa polskiego. Pułkownik Kukliński w takiej armii nie służył, a zatem "zdrajcą" nie był.
Nie zmienia to faktu, że miał on świadomość podejmowanego ryzyka i był przygotowany na jego ewentualne wykrycie przez kontrwywiad PRL. Znał konsekwencje gry, którą prowadził.
Nasuwa się jeszcze inna, bardziej trafna analogia. Andriej Sacharow należał do konstruktorów radzieckiej bomby wodorowej. Gdy zmienił poglądy na "dysydenckie", przestał oczywiście pracować dla przemysłu zbrojeniowego ZSRR, ale nie ujawniał informacji niejawnych, pozyskanych w trakcie wykonywania obowiązków zawodowych na jego rzecz.
zmienić imię.
Ale czy równie łatwo jest zmienić genotyp?
Czy Manninga można nazwać zdrajcą? W końcu złamał przysięgę wojskową armii suwerennego państwa; pamiętać jednak warto, że oficerowie biorący udział w zamachu na Hitlera też byli oficerami armii suwerennego państwa i tez złamali przysięgę. I co z tego? Potępimy ich czyn? Nie więc sam fakt zdrady będzie wystarczający do potępienia człowieka i jego czynu. Wszystko rozbija się o przekonania polityczne oceniającego.
Zwolennicy imperialistycznych wojen będą bronic Kuklińskiego a potępiać Manninga i na odwrót, zwolennicy pokoju będą bronic Manninga a potępiać Kuklińskiego, który zdradził nie prowadzącą wojen Polskę socjalistyczną dla agresora nr 1, USA, które już wówczas skompromitowało się agresją i brudną wojną w Wietnamie.
von Stauffenberg i jego współpracownicy byli, oczywiście, bohaterami. Niemniej, trudno nie przyznać, ze zdradzili oni naczelnego dowódcę armii, której byli oficerami.
Na tym, mniej więcej, polega skrajna postać konfliktu tragicznego: czasem, żeby zostać bohaterem - w porządku historii powszechnej - najpierw zostaje się zdrajcą w wymiarze bardziej lokalnym (np. swojego państwa).
Jednakże, Stauffenberg byłby postacią istotną dla tego wątku, gdyby po swoim nieudanym zamachu, zadzwonił on swojego naczelnego dowódcy, którego próbował wysadzić w powietrze i rzekł mniej więcej tak: OK, Adolfie, wiem, że nie zawsze bywam wobec ciebie fair. Ale - kto się czubi, ten się lubi. Nie masz dla mnie misji na w miarę jeszcze bezpiecznym odcinku frontu?
1.
Małgorzata_Anna_Maciejewska, niktyt:
gratuluję zredukowaliście całą kwestię do tego czy to baba czy chłop. Gratulacje- ile cm wam brakuje do gości co "wszystko sprowadzają do dupy" nie będę oceniał.
2.
PN tak się akurat składa że Kukliński żadnych konsekwencji swojego działania nie poniósł a Manning pewnie zgnije w jakimś S. Quentin. Ale pisz dalej jestem ciekawy kiedy to Manning postawił USA przed takim ultimatum: dajta mnie dobrą fuchę na spokojnej misji to skończe z przeciekami. No dawaj.
Tekst jest o Bradley'u, a nie Chelsea, tylko dlatego, że napisano i opublikowano go jeszcze przed ogłoszeniem publicznie tej decyzji samej zainteresowanej.
Szukanie tutaj drugiego dna wynika albo ze złej woli, albo z niezrozumienia tego, że celowo dbamy o niezmienianie tekstów publikowanych wcześniej. Bo byłby to przejaw manipulacji.
został skazany na karę śmierci przez sąd PRL. Trudno tego nie uznać za dość poważną konsekwencję jego działalności.
W III RP, ta kara wcale nie została anulowana. Pojawiły się wprawdzie takie postulaty, lecz majnstrim opiniotwórczy na ogół przyznał rację swoim "niezawodnym autorytetom", Wojciechowi ("Polskiemu Patriocie" - cytując Adama Michnika - "o wielkim chrześcijańskim sercu") Jaruzelskiemu i Czesławowi ("Człowiekowi Honoru" - źródło to samo) Kiszczakowi, którzy opowiadali się za utrzymaniem tego wyroku.
Sytuacja Kuklińskiego zmieniła się dopiero po ultimatum USA, uzależniającym pozytywną reakcję na starania Polski o przyjęcie do NATO od rewizji procesu Kuklińskiego.
Można dodać, ze w USA w dość tajemniczych okolicznościach zginęło dwóch synów Ryszarda Kuklińskiego.
Nie da się zatem obronić poglądu, ze R. Kukliński "nie poniósł konsekwencji" swoich wyborów i działań.
zasadniczo dotyczy Manninga.
Nikt nie rodzi sie żołnierzem - zauważyl slusznie autor niezlej momentami radzieckiej powieści o II wojnie światowej, Konstanty Simonow.
W USA, na dodatek, nikt nie zostaje zołnierzem z obowiązku. W kraju tym istnieje ochotnicza armia zawodowa.
Żołnierze tej armii zobowiązują sie do przestrzegania zasady ochrony informacji niejawnych.
Przypuśćmy teraz, że amerykański żołnierz natrafia podczas swojej służby na przejawy - niedopuszczalnych, jego zdaniem - działań armii USA.
Wówczas ma taki wybór. Albo występuje z moralnie juz przez niego nieakceptowanej armii i wtedy ma przed sobą wolna drogę. Może nawet działać w ruchu pacyfistycznym (ale bez wykorzystywania informacji niejawnych, które pozyskał w trakcie służby.
Albo też - druga możliwość - upublicznia informacje niejawne. Decyduje się wtedy na akt obywatelskiego nieposłuszeństwa. Jednakże, akty tego typu w naturalny sposób pociagają za sobą karę zgodna z obowiązującym prawem. Podejmujac je, należy się z tym liczyć.
Przyzwyczailiśmy się już chyba do obrotowych sojuszy i towarzyszącej im zmienności ocen, uważanych za każdym wierzgnięciem dziejów za jedynie słuszne. Dlatego nawet orwellowska argumentacja nie robi na nikim specjalnego wrażenia, bo przecież najzdrowiej mieć to wszystko w d..
że tekst powstał wcześniej - redakcja może przecież dodać na wstępie komentarz uaktualniający, co robiła wielokrotnie i wtedy jakoś nie była to "manipulacja". Jeśli tego nie robi, to powstaje przypuszczenie, że nie uważa tej sprawy za ważną, że ją po prostu ignoruje.
Poza tym oczywiście zwrócenie uwagi na jakiś aspekt sprawy nie oznacza, że się ją do tego "sprowadza" - to elementarna kwestia analizy argumentacji. Poza tym nie wiem, o jakich "cm" pisze A. Warzecha. Jakby co - nie, nie posiadam tego organu, który mężczyźni mierzą w cm i która to miara tak wiele znaczy w ich życiu :P (przynajmniej dla niektórych)
A co do meritum: nie ma sensu porównywać Chelsea Manning i Kuklińskiego, bo to zupełnie inne sprawy. Manning nie zdradziła planów wojskowych, szczegółów dotyczących uzbrojenia, baz itp. tylko zbrodnie wojenne. Jej celem nie było przejście na drugą (silniejszą) stronę w starciu dwóch potęg militarnych, ale ujawnienie zbrodni na niewinnych ludziach. Pokazanie, że "emisariusze demokracji" to zdegenerowane typy, dla których wojna jest grą komputerową, a cywile nie są ludźmi tylko celami w tej grze.
mamy się do niego zwracać "wasza cesarska wysokość"? No litości...
wlasciwie Manning wstąpił do armii USA?
Czy nie mógł dowiedzieć sie wcześniej, ze armii tej zdarzają się operacje, które niekoniecznie trzeba ale można zakwalifikować jako zbrodnie wojenne?
A jeśli idzie o jego decyzję upublicznienia informacji niejawnych, to ruzumiem, ze można ją pochwalać - podobnie, jak można pochwalać wiele innych przejawow obywatelskiego nieposluszeństwa.
Rzecz w tym, iż dla teoretyków i praktyków obywatelskiego nieposluszeństwa (D.H.Thoreau, Arendt) zawsze było oczywiste, że akt takiego nieposluszeństwa pociąga za sobą karę. Thoreau, na przykład, siedzial w wiezieniu za odmowę - wtedy obowiazkowej - sluzby w armii podczas wojny USA-Meksyk, ktorą uwazal za niesprawiedliwą.
Ryszard Kuklinski nie probowal przejść na drugą (silniejszą) stronę ani nie zdradzal planów wojennych, bo tak mu sie podobało.
Po pierwsze, kiedy nawiazywal on współprace z CIA - i to gdzie, w Wietnamie, skąd Amerykanie mieli się niedlugo wycofać - wydawalo sie, iż Stany Zjednoczone przegrywają z ZSRR na wszystkich frontach zimnej, a czasem i gorącej (Wietnam) wojny.
Akurat "zbrodni wojennych" armii ZSRR i jej sojuszników ujawnić nie musiał, bo byly one powszechnie znane (skadinąd na zasadzie: "swiat sie dowiedział, nic nie powiedział")
Do jego decyzji skloniło go poznanie radzieckich planów wojny w Europie.
ZSRR mial zaatakować całą siłą konwencjonalną, ktorej wojska amerykanskie na naszxym kontynencie nie bylyby w stanie sie przeciwstawić. Zeby wykonać zobowiązania sojusznicze, Amerykanie musieliby zatem użyć broni nuklerarnej - przynajmniej taktycznego zasiegu. I na to ZSRR po swojemu sie przygotował. W jego sztabie generalnym obliczono, iż zalogi czolgów, nawet po napromieniowaniu, beda w stanie przejechac wyznaczone kilkaset kilometrów, zanim zejdą śmiertelnie.
Jakie cele Amerykanie by zaatakowali? Jasne, ze linie zaopatrzenia i przerzutu wojsk radzieckich, które - i tu mamy kluczowy punkt - znajdowały sie głównie w Polsce. Głównymi ofiarami wojny byliby polscy cywile.
Ruyszard Kukliński doszedl więc do wniosku, że jedyna szansą na uratowanie Polaków przed skutkami wojny nuklearnej jest takie oslabienie strony radzieckiej - dostarczaniem wywiadowi USA informacji niejawnych - aby ZSRR zrezygnował z planowanej wojny.
Swoj cel osiągnął, choć - oczywiście - nie tylko on miał wpływ na bieg wydarzeń. W roku 1984, kierownictwo radzieckie ostatecznie uznało, iż wojna z USA jest nie do wygrania. Dwa lata później zaczęla sie pierestrojka. A po dalszych pięciu latach, w Puszczy Białowieskiej zlikwidowano ZSRR.
to wszystko co napisałeś można tylko jednym, bredzisz kochanie skwitować
za rzeczową replikę.
porta
do twoich "komentarzy" odnieść się rzeczowo nie da - tak jak nie da się poważnie traktować tekstów nany, leu, weasta, rebela, cudaka, czy taraka (jeśli jakieś trolla pominąłem, to przepraszam)
weast
a ty kiedy zacząłeś twierdzić, że jesteś mężczyzną?
O kimś takim jak Pan najczęściej mówi się, że jak się już nauczył czytać, to i pewnie kiedyś zrozumie co czyta.
A ponieważ jest Pan ciągle na tym pierwszym etapie i nie robi postępu w drugim, to ma Pan poważny problem!
i co, lepiej ci sie zrobilo? :)
za niegodnych dyskusji uznałeś mniej więcej połowę stałych komentatorów. Wyrażających zresztą bardzo odmienne poglądy.
Ale to nie koniec. Zauważyłem, że niedawno dość agresywnie zaatakowałeś użytkownika - o nader ortodoksyjnie lewicowych poglądach - który jedynie zadał pytanie rzeczowe (o uściśloną liczbę strat w wojnie domowej w Hiszpanii).
Jeżeli tak "dyskutujesz" na forum, gdzie sympatyków lewicy (w tym - lewicy obyczajowej) jest na pewno więcej niż w społeczeństwie ze świata realnego, to jak zamierzasz przekonywać do swoich poglądów takich ludzi, z którymi się stykasz w firmie, w życiu towarzyskim, sklepie, lokalu rozrywkowym itd.?
czy to moja wina że portal przyciągnął tylu wariatów?
ci wszyscy co ich wymieniłem, wliczając ciebie - zniechęcają normalnych ludzi do pisania wartościowych komentarzy
Czy Pańskie przesadne zainteresowanie odmiennościami seksualnymi wystarcza do takiego samochwalstwa ?
Myślę, że dla większości komentatorów jest Pan osóbką o pokręconej osobowości, bez żadnych poglądów politycznych.
Nic Pan nie czyta, bo gdyby, to nie wpadałby Pan nieustannie w konflikty z innymi, rozumiejąc, że to różnorodność poglądów jest podstawą rozwoju, a nie dziecinne negowanie ich doświadczeń.
Tupie Pan nóżką, zupełnie jak rozkapryszone dziecko.
A tu nie ma mamusi, co wysłucha i przytuli!
ty science-fiction pisz, komentarze :)
Ale to już przesada.
Pa, chłopaku!
jeśli tak "dyskutujesz" z lewicowym majnstrimowcem "tarakiem", to jakie masz szanse przekonać w świecie realnym wyborców SLD czy sympatyków Europy Plus? O zwolennikach PO już nie mówię.