Cisza, ogarnij się z tymi "antypracowniczymi narodowcami" bo któryś raz to słyszę.
Antyestablishment powinien trzymać się z grubsza razem a nie wyręczać gazwyb i salon w bratobójczym mordobiciu.
Pozdroviny
JohREd
że lepiej, że to wszystko miało miejsce (nawet ze swoimi wszystkimi wadami i np. żenującą postawą Broniarza) niż jakby w ogóle się nie odbyło.
Oczywiste jest, że związki zawodowe nie są jednorodną organizacją bojową. Nie mają też za naczelne zadanie obalania władzy i nie są do tego strukturalnie przygotowane. O tym jest szerokie przytoczenie tekstu pewnego wieloletniego związkowca, jakie dąłem na swoim blogu: http://staniflor.blogspot.com/2013/09/znalezione-w-realu-czyli-zwiazkowiec-o.html
Podobnie określenie dalszej drogi nie jest tak jasne i oczywiste jak to sugeruje tekst. W Grecji co i rusz wybuchaja strajki generalne i co? Zanim się wystrzeli z najgrubszej armaty trzeba pokazać ludziom schron i cel burzenia. O tym pisałem - nie tylko na blogu, ale i do wielu związków - w komentarzach:
http://staniflor.blogspot.com/2013/09/o-samorzadna-inicjatywe-bezposredniej.html
http://staniflor.blogspot.com/2013/09/po-mojemu-czyli-pierwsze-mysli-po.html
http://staniflor.blogspot.com/2013/09/znalezione-w-realu-czyli-jeszcze-po.html
http://staniflor.blogspot.com/2013/09/znalezione-w-internecie-i-w-realu-czyli.html
Natomiast o znaczeniu udziału lewicy pracowniczej, "czerwonej" w tym największym od lat 80-tych proteście świata pracy na polską skalę - pisałem już przed "marszem 200 tysięcy": http://staniflor.blogspot.com/2013/09/po-mojemu-czyli-o-udziale-czerwonych-w.html
Ogólnie - moja myśl jest taka, że strajk generalny jest bronią ostateczną i to na dodatek obosieczną. Dlatego sięgnięcie po tę broń powinno być poprzedzone tworzeniem struktur samorządnej Rzeczypospolitej, komitetów wyborczych bezpartyjnego ruchu pracowniczo-patriotycznego, zwoływaniem regionalnych obrad parlamentu obywatelskiego. Celem powinno być trwałe przekształcenie struktur państwowych poprzez zastąpienie Senatu - Izbą Samorządowo-Gospodarczą opartą na radach pracowniczych o poszerzonych kompetencjach, a wspieranych przez lokalne międzyzwiązkowe komitety protestacyjno-strajkowe. A ostatecznie - wprowadzenie pracowniczej demokracji bezpośredniej. Wydaje mi się, że warto o tym rozmawiać ze związkowcami i na lewicy "czerwonej", pracowniczej.
Myślę podobnie. Do tego jednak, co już napisałeś, dodałbym, że celem lewicy powinna być zmiana form własności, że prywatna nie powinna być przez nią traktowana jak święta krowa. Z tą krową wszak nie będzie Polski samorządnej, będzie taka, jaka jest, nawet po ewentualnym strajku generalnym, bo o stosunkach społecznych decydują stosunki produkcji a o nich formy własności.
W raporcie Ciszy jedno jest pocieszające, mianowicie to, że uznanie dla protestów nie oderwało go od ziemi. To dobrze wróży jego przeszłej działalności.
Same mądre uwagi znajduję w tekście sprzed dwu tygodni. Blok antykapitalistyczny nie wzywał do strajku generalnego teraz tylko głosił, że Czas na strajk generalny. Tak dalej być nie może, organizujmy się.
Jest tylko jeden duży problem. Wszystkie związki zawodowe nienawidzą samorządów pracowniczych. Zamysł jest niewykonalny.
Uważam, że w trakcie realizacji projektu samorządnej rzecypospolitej pracujących w socjalnej Europie ojczyzn lewica pracownicza podczas debat parlamentu obywatelskiego może poddać pod referendum ludowe złamanie przewagi własności prywatnej i ogłoszenie reindustrializacji Polski poprzez rózne formy uspołecznienia własności przedsiębiorstw. Realizacja zależałaby od tego, czy klasy pracownicze zostałyby wystarczająco przekonane przez lewicę "pracowniczą". No i oczywiście, czy ewentualny bezpartyjny ruch pracowniczo-patriotyczny potrafiłby przejąć władzę i decyzje referendum wprowadzić w życie. uważam jednak, że trzeba stawiać na koncepty pozytywne, a nie tylko negatywne, czyli strajki itp. Zreszta sam strajk powszechny poparty wcześniejszymi obradami parlamentu obywatelskiego całego społeczeństwa (np. w debatach regionalnych) - miałby zupełnie inna legitymizację, jako akt nieposłusazeństwa publicznego niz jako tylko akcja związków zawodowych. Zwłaszcza, gdyby go poprzedił udział komitetów wyborczych bezpartyjnego ruchu pracowniczo-patriotycznego w wyborach samorządowych i przejęcie władzy w - przynajmniej - cześci z nich. Wtedy za strajkującymi załogami stanęłyby całe społeczności lokalne i ich samorządy.
W każdym bądź razie na pysk przed świętą krową nie padasz. I to daje nadzieję, że będzie nas coraz więcej, dzięki czemu będziemy zmieniać świat także w drodze referendum, podkreślam także, bo nie sądzę aby to wystarczyło.