Przecież jakość naszego życia nie od niego zależy lecz od nas samych jak uczą wolnorynkowcy.
Ordynacja wyborcza to jest podstawa.
Nie wybieramy do Sejmu naszych przedstawicieli a towarzyszy jednej z warszawskich central partyjnych.
Nie mamy żadnego wpływu na posłów, Konstyucja wyraźnie to mówi że posłów nie wiążą instrukcje wyborców.
Ci rządzący są coraz bardziej aroganccy, coraz bardziej wyalienowani od społeczeństwa.
Jestem za tym by jak najszybciej zakończyć ten totalitaryzm partyjny, zmienić Konstytucję i ordynację wyborczą tak, by wreszcie w Polsce była demokracja przedstawicielska.
Prezydent RP, pomimo że wybierał Go cały Naród, nie widzi że w Polsce jest źle, że brakuje pieniędzy na służbę zdrowia, naukę, bezpieczeństwo wewnętrzne, wszystkie pieniądze przeznaczyłby na zakup (przeważanie amerykańskiego) złomu wojennego. Na co to komu, oprócz paru zdziecinniałych starców, którzy lubią się bawić takim sprzęcikiem?, kupić im plastikowe zabawki niech się bawią, wtedy nikogo nie skrzywdzą.
i to razem z PN itp. Dziwny jest ten świat.
Jakość naszego życia od nas samych zależy. Ale nie z powodu wolnego rynku, ale na przekór niemu, kiedy się od niego uzalezniamy. Wolny rynek to władza silnie ekonomicznych nad słabymi. Kwestionując kapitalizm i protestując przeciwko kapitalizmu (skutecznie), silimy się na zwiększenie wpływu nas samych na nasze życie. Stojąc biernie, rzeczywiście rezygnujemy z odpowiedniej jakości życia.
Np. taka Polska Partia Pracy mogłaby mieć wtedy od 2 do 4 posłów (regularnie otrzymuje 0,5-1% głosów w poszczególnych wyborach).
No chyba, ze ktoś wynajdzie coś na Hankę po referendum jako zemsta za przegraną, ale poczekamy, to zobaczymy ...
Kaktusnadłoni:
"Jestem za tym by jak najszybciej zakończyć ten totalitaryzm partyjny, zmienić Konstytucję i ordynację wyborczą tak, by wreszcie w Polsce była demokracja przedstawicielska.
[...]
Prezydent RP, pomimo że wybierał Go cały Naród, nie widzi że w Polsce jest źle, że brakuje pieniędzy na służbę zdrowia, naukę, bezpieczeństwo wewnętrzne, wszystkie pieniądze przeznaczyłby na zakup (przeważanie amerykańskiego) złomu wojennego."
A jaka jest ta słuszna ordynacja wyborcza, która sprawi, że prezydentowi odechciałoby się wydawać pieniądze na zakup "złomu wojennego"?
Napisałem, jak uczą wolnorynkowcy. Ja zaś do nich się nie zaliczazam
Misiu, połączyłeś dwa wątki i z tego wyciągnąłeś nielogiczne, choć słuszne pytanie. To pytanie u Ciebie wypływa ze złośliwej chęci odbicia piłeczki w innym kierunku.
Po kolei, w totalitaryzmie partyjnym, gdzie obywatel jest obywatelem tylko z nazwy, tak z resztą jak ta cała farbowana demokracja. Ludziom się wydaje, a mendja to systematycznie utwierdzają że oni nic nie mogą. Prezydent RP jest wybrany w dobrej ordynacji, nie wiem tylko czy wyborcy mają pełne prawa wyborcze. Nie wiem czy jakaś grupa inicjatywna może złożyć wniosek o odwołanie Prezydenta RP, tego nie słyszałem. Jak nie ma takiej grupy nacisku, to prezydent może jeszcze więcej pieniędzy przeznaczać na niepotrzebne nikomu poza garstką żołnierzyków i amerykańskim biznesem to żelaztwo.
W Konstytucji jest zapisane że Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej stoi na straży niepodzielności terytorium. Ja nie wiem czy amerykańska baza jest pod polską jurysdykcją czy tak jak w większości na terenie eksterytorialnym. Ogłupiacze w wielkim zachwycie pisały o amerykańskich chłopcach na terenie Polski, ale nie przeczytałem nigdzie jaki status ma taka baza.
Najpierw przekonajmy Naród że jest już u siebie w domu i to ON, nie najęci ludzie do rządzenia, ma rację. Jak na razie to ci najęci rządzą, a my tylko pokornie za to płacimy.
Kaktusie, nielogiczne pytanie nie może być słuszne, ale mniejsza o to. Ważne jest to, że to Ty sam najpierw sobie ponarzekałeś, jak to masz już w zwyczaju, na złą ordynację wyborczą, potem pochwaliłeś, że zgodnie z tą dobrą wybiera się prezydenta, a to tylko po to, żeby całość skwitować stwierdzeniem, że w tym wypadku nawet i ta właściwa nie pomaga. Jak widać wola ludu w starciu z interesami kapitału ma małe znaczenie i to jest problem, a nie jakiego rodzaju taniec przy urnie będzie się odbywał...
nie ma aż takiego znaczenia, jakie się jej przypisuje. Jeśli większość wyborców pójdzie po rozum do głowy, to zmieni kraj i przy złej ordynacji. A Polska akurat ordynację wyborczą (mieszaną, proporcjonalno-większościową) ma całkiem niezłą. Należałoby tylko odejść od flirtu z poronioną koncepcją jednomandatowych okręgów (osławionych JOW-ów) w wyborach do Senatu.
Ordynacja wyborcza bez progu wyłania rozproszkowany Sejm, nad którym w praktyce pełną kontrolę ma ośrodek władzy wykonawczej.
Taki właśnie Sejm mieliśmy w latach 1991-3. Były w nim reprezentowane aż dwie partie "przyjaciół piwa". I partia Korwina-Mikke. Realną władzę miała kancelaria prezydenta Wałęsy. W końcu Wałęsa rozpędził Sejm, licząc że następny będzie wobec niego jeszcze bardziej dyspozycyjny.
Nie zauważył, że wybory odbędą się według nowej, bardziej sensownej, właśnie proporcjonalno-większościowej ordynacji. Wpływy Wałęsy w Sejmie stopniały. Władza przeszła do partii (czy najrozsądniej - to inna kwestia) przez większość wyborców.
Majstrowanie przy obecnej ordynacji może tylko ograniczyć wpływ społeczeństwa na rządzenie krajem.
mające obecnie poparciw granicach bledu statystycznego okręgów sondażowych czy wskaźnika przypadkowych pomyłek głosujacych wyborców (0,5%-3%) mają przed sobą jedną drogę: starać się, zeby z tego minimum zrobiło się 10%. Albo - jeszcze lepiej - 30-40%.
Jaki sens ma wprowadzenie do Sejmu najwyżej kilku posłów? Stworzą oni nawet nie klub, tylko - koło, ktorego możliwości udziału w debacie czy inicjatywy ustawodawczej będą bardzo ograniczone.
Parlamenty pracują we współczesnej demokracji pod rządzącą większość. A w krajach postkomunistycznych, stosowanie tej reguły w praktyce dochodzi już do absurdalnej skrajności. Nawet ustawy zgłasZane przez klub opozycyjny z trudem przebijają sie na debatę plenarną i rzadko kiedy przechodzą fazę pierwszego czytania (czyli upadają bez wstępnej chociażby obróbki w komisji).
A małe kluby mogą zgłaszać ustawy. Tylko, że nie wchodzą one pod obrady. Albo - są z góry przegrane w głosowaniach.
Dla wyborców płynie stąd nauka, żeby nie rozpraszać i nie marnować głosów.
A politycy i działacze społeczni powinni zaprzestać wiązania nadziei ze zmianą ordynacji wyborczej. Bo taka zmiana mogłaby jedynie umocnić już istniejące patologie.