najbardziej kretyński pomysł to ja proponuję dyrektywę gwarantującą każdemu mężczyźnie ładną i młodą żonę a każdej kobiecie przystojnego i bogatego męża.
oczywiście neoliberalni ekstremiści zaczną ją ośmieszać
to świetny pomysł
Oczywiście tylko doraźna, ale potrzebna
jw
Są ludzie dla których praca jest ich hobby/pasją. Poza tym np. prowadzenie gospodarstwa domowego, opieka nad dziećmi czy starszymi też jest pracą.
PS Zajrzyj jeszcze do newsa o Hiszpanii.
Sugerujesz, że wszyscy zadowolą się kwotą 700, 1000 czy nawet 1500 zł i nie będą chcieli zarobić więcej? Masz kiepskie zdanie o ludziach. Nie powinno być tak, że ludzie są zmuszeni do ciężkiej, niskopłatnej, pracy, której nie znoszą, w której kierownik/właściciel nimi pomiata, tylko po to, by dzięki niej przeżyli oni i ich dzieci. To ordynarny przymus ekonomiczny, zniewolenie. A gdzie tu wolność, o której tak dużo się mówi?
zanim napisałeś.
Mam znajomych co rzucili dobre posady za 4-5 tysięcy na rękę i rozpoczęli własną działalność, więc tym bardziej posady nisko płatnej nie należy się trzymać za wszelką cenę.
Leopard:
"Tylko jaki frajer będzie się wtedy trudził pracą?"
Zapytaj o to pracujących emerytów/rencistów.
I weź się w końcu za wspieranie prywatnej przedsiębiorczości ;-) Przecież jak wprowadzą taki dochód gwarantowany w wysokości np. 1000 zł, to ludzie pójdą do pracy już za 500 złotych, bo do tego w sumie ten pomysł się sprowadza...
Twoi znajomi opuścili gangi i założyli własne.
Taki pomysł (w obecnych warunkach gospodarki kapitalistycznej) może być sensowny tylko z zastrzeżeniem niekompatybilności "dochodu podstawowego" z jakimkolwiek innym dochodem - czyli albo pracujesz, albo otrzymujesz to świadczenie. W takiej formie byłoby to nie tylko świadczenie pieniężne, "dochód podstawowy" pełniłby także rolę (absolutnej) płacy minimalnej - nikt przecież nie poszedłby do pracy, w której zarobiłby mniej niż wynosiłby "dochód podstawowy", byłby to niezły prztyczek w kapitalistyczne nosy.
Gdyby jednak "dochód podstawowy" mógłby być łączony z innymi dochodami to byłoby dokładnie tak jak piszesz. Gotowość do podjęcia pracy za śmiesznie niskie stawki jest obecnie bardzo widoczna wśród emerytów i rencistów (a czasami także wśród osób pobierających zasiłki dla bezrobotnych). W takiej formie byłby to tylko zakamuflowany sposób na subwencjonowanie prywatnych przedsiębiorstw, po prostu państwa (UE?) przejęłyby na siebie obowiązek wypłacania części wynagrodzenia za pracę. Częściowo ma to już miejsce w niektórych państwach realizujących mocną politykę socjalną ale najczęściej jest to uzależnione od aktywności zawodowej - taki paradoks, osoby pracujące otrzymują pomoc podczas gdy bezrobotni zostają bez centa. Jest w tym jednak pewna logika, kapitalistyczna logika...