To zwyczajne szalbierstwo. Ci, którzy nadal gazetę tą kupują, pewnie o tym nie wiedzą.
czy treści w Trybunie są słuszne czy nie, a jeżeli tak, to czy postawa właściciela znosi ich słuszność?
Coś czuję, że szykuje nam się nowy brednio-serial pt. "Ideowca walczy o prawa pracownicze, czyli gdzie pieniądze są za las?" ;-)
Bardzo interesujące jest to, że niejaki Podolski, jeśli tylko płacił, był osobą godną zaufania. Nie miało znaczenia to, że jego działalność gospodarcza jest mocno wątpliwa z punktu widzenia lewicowej etyki (płatna śmieciowa edukacja). Nie budziło też wątpliwości, że człowiek, który usiłował dostać dostać się do polityki, by ten cel w końcu osiągnąć, może wykorzystać Ideowych Dziennikarzy do promocji własnej osoby i/lub znanej ze swej lewicowej ideowości partii politycznej (SLD).
Dopiero jak nie zapłacił bezpośrednio zainteresowanym okazał się być paskudnym kapitalistą. I to tak obrzydliwym, że z jego winy Etatowa Ideowca po raz kolejny straciła cnotę (-:
Po osiągnięciu niebywałego sukcesu postaci wysłania ludowi pracującemu miast i wsi komunikatu mówiącego o tym, że związki zawodowe są jeszcze gorsze, niż mówi Balcerowicz, bo same nie przestrzegają praw pracowniczych, o które ponoć walczą, teraz mamy kabarecik w postaci publicznej walki o te same prawa z wydawcą lewicowej gazety. Ech, panie, od tej całej lewicy to lepiej się trzymać z daleka, bo to gorsze bagno, niż PO z PSL-em razem wzięte...
Swoją drogą, ludzie znający z doświadczenia warunki panujące w zakładach pracy muszą mogą mieć niezły ubaw, czytając o ciężkim losie Władców Piór, ich heroicznej walce o przetrwanie, tudzież prawa pracownicze dla mas.
Jeśli prezes mi wisi kasę z tytułu niewypłaconego wynagrodzenia, dajmy na to 2 tysiące złotych, a ja, pikietując, narobię mu szkód za 1 złoty to:
a) najpierw prezes mi zwraca kasę, bo byłem pierwszy, a dopiero ja jemu?
b) najpierw kasę zwracam ja prezesowi ja jako Przewodniej Sile Narodu?
jest zawsze w dwie strony.
Dziennikarz, podpisując umowę z wydawcą, podejmuje się zrealizować jego takie czy inne oczekiwania.
P.Podolski zapewne nie podjął się finansowania Dziennika Trybuna na tzw. piękne oczy. Przypuszczam, że zrobił to na prośbę Leszka Millera.
Czego po Dzienniku Trybuna spodziewał się Miller? Zapewne integrowania i mobilizowania tzw. twardego elektoratu SLD.
Elektorat ten liczy ok. miliona ludzi. Przypuśćmy, że tylko co dwudziesty z nich kupowałby Dziennik Trybunę. Wowczas gazeta mogłaby spokojnie się samofinansować. I na odwrót, jeśli nawet co dwudziesty stały wyborca Sojuszu nie kupował Dziennika Trybuny, to nie da się powiedzieć, iż tytuł spełniał postawione mu zadania tj. integrował blisko związaną z SLD część elektoratu.
W tym momencie, p. Podolski zakomunikował przypuszczalnie szefowej zespołu Dziennika Trybuna, p. Wołk-Łaniewskiej, że jeśli kierowana przez nią grupa chce nadal przedstawiać swoją ofertę publicystyczną, złożoną z materiałów o banderowcach na kijowskim Majdanie i nowej partii Piotra Ikonowicza, to nie zamierza on jej w tym przeszkadzać, ale nie może już zaoferować wsparcia finansowego.
Jego stanowisko można uznać za uczciwe. Aczkolwiek, nastąpiło tu przypuszczalnie (skądinąd znamy naświetlenie sytuacji tylko ze strony dziennikarzy uważających się za skrzywdzonych) naruszenie pewnych reguł formalnoprawnych.
Niemniej, dziennikarz - to pracownik najemny, wykonujący zadania postawione mu przez właściciela pisma. Kto tych zadań nie realizuje, nie jest dziennikarzem, a zatem trudno mu oczekiwać na wynagradzanie z tego właśnie tytułu.
czytują też osoby krytycznie nastawione wobec SLD, z prostego powodu, dobre artykuły, wywiady z ludźmi lewicy z poza SLD,no i to jedyny lewicowy dziennik.
że red. Zychowicz takich problemów nie miał służąc obozowi nomenklaturowo-służbowemu. Spełniał bowiem oczekiwania Leszka wzorowo (choćby broniąc heroicznie bohaterów afery Rywina).
że to się tak kończy. Aż mi się nie chce wierzyć, że w takich okolicznościach. Jako czytelnik staram się na ten konflikt patrzeć obiektywnie i rozumieć argument o "ratowaniu tytułu" osób, które pozostały. Z drugiej strony niewypłacanie wynagrodzeń jest skandaliczne. W takim razie zapewnienia Wydawcy w październiku, że opóźnieniom wypłat winni są sami dziennikarze, bo nie dostarczyli dodatkowych dokumentów, albo oddają teksty z opóźnieniem, to była ściema?
Przyznaję. Kupuję DT dokładnie na tej zasadzie - na bezrybiu i rak ryba.
Próbowałem czytać "Dziennik Trybuna", ale to nie gazeta, tylko jakaś parodia gazety. I profil ideowy nie ma tu nic do rzeczy. Wygląda toto jak gazetka reklamowa z supermarketu, tyle że na papierze ściernym. Publicystyka i wywiady jeszcze w miarę OK, za to samodzielnie "wyprodukowanych" treści informacyjnych tyle co kot napłakał (dominuje znany z Internetu schemat karmienia się i przeżuwania tego, co już trafiło do obiegu). Szczyt żenady stanowią memy internetowe (nie gdzieś na ostatniej stronie, ale na drugiej).
W ciągu dnia znajduję czas na przeczytanie co najwyżej jednego dziennika. Wolę niekoniecznie lewicową "Gazetę Wyborczą" (a w ostateczności nawet "Rzepę"), aby dowiedzieć się czegoś więcej niż z papki od "zarządców kontentu". Zależy mi choćby na porządnym dziennikarstwie śledczym albo tekstach korespondentów zagranicznych.
Nie mam oczywiście nic przeciwko formule publicystyka + wywiady. Ale od tego są tygodniki/miesięczniki/kwartalniki albo portale internetowe. Czemu służy porywanie się na papierowy dziennik, który przy obecnym stanie rynku medialnego i tak nie da rady przetrwać?
komentarz o Rywinaliach w Dziś, to pismo sprzedające kilka tysięcy egzemplarzy (sporo jak na miesięcznik) i samo- finansujące się dzięki wsparciu biznesmena z rodziny MFR płaciło 100 zł.
O ile wiem, w/w redaktor nie kłócił się o wysokość tej sumy, gdyż współpracę z dziennikarzem klasy MFR uważał za kształcącą i przez to niejako się samowynagradzającą.
A same komentarze? Były trafne, gdy idzie o manipulacje spółki Agora wokół Rywinaliów.
Pod tym względem, mogą zapewne być pożyteczną lekturą. Należy jednak skorzystać także z innego źródła. Na niedawnej konferencji PiS o korupcji i biedzie, J.Kaczyński przedstawił wnikliwą charakterystykę korupcyjnego kapitalizmu III RP, gdzie znalazła się również brawurowa analiza Rywinaliów jako gry pomiędzy beneficjentami III RP oraz ich "kooptantem", niegyś zasłużonym działaczem opozycji, Adamem Michnikiem.
Przez dwadzieścia lat pracy na budowach, zawsze musiałem napiepszać podolszczaków, bo nie chcieli wypłacać zarobionych pieniedzy albo obcinali pensje. Złodzieje z budów są jaskrawym przykładem na bezkarność i bezprawie, a jak wiadomo sprawy cisgna się latami i na to licza tacy jak właściciel edusadowych szkółek. Zdrajców z Trybuny posadzić na trybunale i wypiepszyć do Ojdyra, bo tam wolontariat jest normą.Nową trybunę przestałem cztać jak odszedł red, Gadzinowski, który pierwszy zbuntował się przeciwko wyzyskowi.
jeśli się robi dziennik informacyjny i chce mieć dobre newsy to trzeba wykupić dostęp do serwisów agencyjnych, zatrudnić korespondentów, tłumaczyć korespondencję uznanych zagranicznych korespondentów itp. Myślisz, że właściciel, który oszczędza na kilkuset zł wierszówki w ogóle godził się na takie "nadmierne" wydatki?
Dobrze, ze taka demonstracja sie odbyla. Zle, ze na lewicy pojawiaja sie glosy w obronie tej gazety i lamistrajkow. To pokazuje upadek lewicy w kraju, jest gorzej niz zle.
Nie, od początku nie spodziewałem się po "Dzienniku Trybuna" wysokiego poziomu. Domyślam się, że część dziennikarzy i współpracowników chciała to robić porządnie. Ale wciskanie na rynek prasowy kolejnego dziennika, podczas gdy wszystkie papierowe gazety przechodzą trudny okres, od początku wyglądało na zupełnie poroniony pomysł (albo potencjalny szwindel).
Postaram się wrzucić jutro na FML dłuższy tekst na ten temat.
Skoro Wydawcy nie było stać w maju na taką inwestycję (dostęp do serwisów agencyjnych, korespondentów, tłumaczenia korespondencji itd.), to znaczy, że nie zakładał stworzenia wysokonakładowego dziennika informacyjnego i budowania marki. Chciał wydawać gazetę niskim kosztem. I odbiło się to na jakości, wizerunku i warunkach pracy. To znaczy, że pomysł był bez sensu, a on sam jest żadnym przedsiębiorcą. Afera z DT zaszkodziła tylko wizerunkowi całej lewicy. Może dobrze, że media głównego nurtu nie pasjonowały się zbytnio tą sprawą.
mam nic przeciwko walce o wypłatę wierszówek.
Są jednak pewne ciekawe analogie.
Biznesmen Hajdarowicz przeprowadza czystkę w redakcjach Rzeczpospolitej i Uważam Rze. Czyni to na polecenie rządu Tuska, z którego rzecznikiem, Pawłem Grasiem, jest blisko zaprzyjaźniony.
Czy dziennikarze walczący dziś z wydawcą Dziennika. Trybuna zaprotestowali przeciw takiemu terrorystycznemu kneblowaniu i uciszaniu kolegów z innej opcji? Czy - a, niestety, tak właśnie było - zareagowali kpinami z "fanów Jarka-świrka", którzy nareszcie będą zmuszeni zamilknąć.
Zespoły dziennikarskie, ktore Hajdarowicz chciał rozpędzić, nie poddały się. Założyły nowe tytuły. A czytelniczy target poszedł za nimi.
I tak właśnie powinien postąpić dawny zespół Dziennika.Trybuna. PrZeszkoda była jedna: brakowało targetu.
Nikt nie odpowiedział na moje rzeczowe pytania, a PN bredzi jak dawniej.
że bałwochwalcze wobec obozu nomenklaturowo-służbowego artykuły Zynia w rzeczywistości były... antycypacją poparcia dla Jarosława! :D
indolentnej krytyce jest niezawodna skrzynka z przydatnymi narzędziami. Jak się nazywa? Biblio.
W biblio znajdą się tysiące szyderczych wobec SLD publikacji ulubionego autora "bola". Nie znajdzie się natomiast ani jeden bałwochwalczy.
Z drugiej zaś strony, komentarze tego autora, publikowanego w latach 2005-7 w Dziś, nakłuwały szpilką balony propagandy o rzekomo autorytarnym i policyjnym państwie PiS.
Co tu dłużej strzępić język?
Do biblio!
były w "Dziś"? Tak podejrzewałem, że "tego dla wrażliwego Cimoszewicza było za wiele" to było szyderstwo.
"Dziś, to pismo sprzedające kilka tysięcy egzemplarzy (sporo jak na miesięcznik) i samo- finansujące się dzięki wsparciu biznesmena z rodziny MFR"
Urban to biznesmen i to jeszcze z rodziny Rakowskiego?
że znany "antysystemowy" publicysta JZ publikował w Dziś obok takich tuzów walki z salonem jak Kociołek czy Oleksy. Słynął również z tekstów w Forum Klubowym, które wcale nie było pismem finansowanym przez klub parlamentarny SLD. Doprawdy niezłomny i niepokorny publicysta. Nie trzeba mu nawet już wypominać tekstu o "Fenomenie Cimoszewicza" wpisującego się w kampanię wyborczą WC kandydującego na stołek prezydenta.
przestał finansować Dziś.
Przyczyniło się do tego niezależne stanowisko pisma wobec afery Rywina.
współpracy z Dziś zachęciła podobno publicystę JZ stała obecność na łamach tego miesięcznika niezależnego działacza i dziennikarza, Remigiusza Okraski, który był tam zresztą w licznym towarzystwie postaci równie co najmniej niezależnych.
W Dzienniku Trybuna można publikować i jeszcze kłócić się o nienależne (bo niewypracowane wskutek deficytu pisma) wierszówki.
W Dziś nie można było publikować.
Czego to warte?
w 15 minut, w których Zyniu nieudolnie się tłumaczy z kolaboracji z organem obozu nomenklaturowo-służbowego... Aż miło patrzeć jak nasz milusiński się pogrąża.:)
Urbana do dalszego finansowania Dziś zniechęcił "niezależny" stosunek pisma do afery Rywina. Stosunek ten, jak rozumiem, objawiał się w publikacjach Zynia. Wychodzi na to, że Zyniu może wpisać do CV pracę dla "Goebbelsa stanu wojennego".
w poście z 2014-02-14 18:40:52 pierwszego sortu. :D
przez nikogo nie było uważane za organ kogokolwiek. I zreszta nie miało takiego charakteru.
Było odbierano jako prywatne przedsięwzięcie dość popularnego i szanowanego, także w kręgach dawnej opozycji antykomunistycznej, MFR.
z czego sie usprawiedliwiać i tłumaczyć?
Z bycia niezależnym publicystą, ktory zazwyczaj miał coś do powiedzenia, a w dodatku nigdy nie narzekał, a już na pewno publicznie, że wierszówki mu nie zapłacili?
beczki, a na dokładkę ad rem.
Dziennik Trybuna wychodzi. Profilu ani poziomu nie zmienił.
Jak to świadczy o akcji protestu i bojkotu wobec wydawcy gazety?
szef Płatnych Zdrajców Pachołków Rosji był "dość popularny i szanowany, także w kręgach dawnej opozycji antykomunistycznej"? Zaraz się dowiemy, że ówczesny sponsor Zynia, "Goebbels stanu wojennego", też.
w SLD-owskim szmatławcu "niezależnie" promował kandydaturę Cimoszewicza.
był poniekąd wychowawcą ludzi o poglądach krytycznych wobec PRL.
Posiadał też liczne zwiazki towarzyskie, jak rownież polityczne z ludźmi opozycji antykomunistycznej.
Jeden ale - myślę - wymowny przykład.
W sierpniu 1980, MFR ostrzega Kuronia - via sekretarz redakcji Polityki, Dariusz Fikus i zaprzyjaxniona z nim dzialaczka KOR, Anka Kowalska - że resort w najbliższym czasie zwinie KOR-owców. Wkroczenie SB do mieszkania Kuronia następuje akurat w momencie, kiedy Kowalska daje mu kartke od Rakowskiego. Kuroń w ostatniej chwili tę kartkę... zjada.
Incydent opisany obszernie w drugim tomie autobiografii Kuronia pt. Czas gwiezdny.
zatem się dziwić, ze na łamach Dziś pojawiali się np. czołowy działacz KOR, Henryk Wujec, oraz ekonomiczny ekspert "S", Tadeusz Kowalik.
że MFR był protoplastą obozu patriotycznego. Podobnie jak jego towarzysz i sponsor, który też "posiadał liczne zwiazki towarzyskie, jak rownież polityczne z ludźmi opozycji antykomunistycznej" - Jerzy Urban.
ale gdy ludzie zrobią tam drugie Ateny, chyba straci humor.
którego rządy dały burżujom totalną swobodę gospodarczą. Popierał Millera, gdy ten wprowadzał liniowy VAT dla przedsiębiorców. Stał się wyznawcą Kaczora, gdy ten obniżał podatki krezusom.
Dziwne? Ho ho ho, wcale nie takie dziwne!
obniżał podatki krezusom?
A mnie się wydaje, że obniżył je wszystkim, którzy coś robią oprócz ścigania "Zynia" po forach internetowych.
Najwyzszy czas zeby skonczyc z hochsztaplerami, ktorzy przez podszywanie sie pod "lewice" albo probuja sie profilowac, albo chca zrobic na tym jakis interes. Okres tzw. "komunizmu" stworzyl cala bande aparatczykow, ktorzy z idealami lewicowymi nie mieli nigdy i nie maja nic wspolnego. Ludzie ci weszli w biurokracje oraz znalezli sie w organizacji, ktora posiadala wladze. Pozniej weszli do SLD, gdzie nie powinni sie znalezc. Dzisiaj "lewica' nie potrzebuje tego typu hochsztaplerow i ujawniajac ich musi natychmiast z takimi ludzmi sie rozstac. Oczywiscie, ze jest zapotrzebowanie na prase lewicowa. Sam niniejszy portal posiada swoja wysoka jakosc, ktora trudno znalezc w portalach informacyjnych w jezyku polskim.Bycie lewicowcem to przede wszystkim bycie czlowiekiem uczciwym i odpowiedzialnym. W Polsce sa to wartosci niepopularne, gdyz najlepiej powodzi sie kretaczom.Nawet w Kosciele tego rodzaju wartosci staly sie rzadkoscia, a roznej masci kretacze nadaja ton. Jesli lewica w Polsce sie wreszcie zweryfikuje, stworzy fundament oparty na ludziach przyzwoitych, to zadna sila nie stanie jej na przeszkodzie, aby zdobyc wladze i zaprowadzic odpowiednie porzadki. Kaczynski zdaje sobie sprawe z tego i dlatego probuje populistycznie szermowac haslami lewicy, chcac oglupic wyborcow - jest to jednak niebezpieczny pajac i dlatego nalezy go powstrzymac i zdemaskowac.W normalnym spoleczenstwie intelektualisci lewicowi i jednostki mogace spelniac funkcje przywodcow zawsze sa nieliczni, ale gdy sa rzetelni moga porwac za soba masy i dokonac zmian.