każdy w nakładzie 1000 sztuk
No chyba że tym autorytetem jest J.T. Gross, Dyr. Cała, Lebionka, Umińska Keff, Janicka czy kto kolwiek z Żydowskiego Instytutu Historycznego. Ci mają zawsze racje. Im gorzej o Polsce i Polakach tym większy autorytet.
Może warto by stworzyć jakiś osobny dział z przeglądem czasopism? Bo na news to trochę nie pasuje.
(przy okazji, jak już piszę o nowych działach, proponuję też forum, bo w polskim Internecie nie ma żadnego lewicowego forum)
"Może warto by stworzyć jakiś osobny dział z przeglądem czasopism? Bo na news to trochę nie pasuje."
Pomijając absurdalne posty powyższych (Cud i Dupodziej Pracowawca) nie da radę tego zrealizować bo rubryka by sie musiala nazywac: "pisma w ktorych nasi maja swoje chaltury".
ktoś to jeszcze czyta?
Skoro zabrakło Ci inwencji na tytuł posta to podpowiadam:
Sory ale się nie załapałem na chałturę więc pluje jadem.
Ja nie kwestionuje pisma Bez Dogmatu tylko poprawno polityczną selektywną bez dogmatywność redakcji.
To nie ja piszę tylko moja choroba.
było kiedyś znakomitym pismem. Tacy autorzy jak Barbara Stanosz i Andrzej Dominiczak gwarantowali jego wysoki poziom. Odkąd przejęły ten kwartalnik zaciekłe i paranoiczne pseudofeministki niestety trudno bronić tezy, że jest to ostoja wolnej myśli. Bardzo to przykre.
Natomiast trudno mówić o jakichś "chałturach", bo to przecież jedno z tych pism, w których ewentualny profesjonalizm definiowany jest kompetencjami, nie zaś - nieobecnymi przecież - honorariami. Feministki i ich intelektualne pantofle piszą tam społecznie, o ile mi wiadomo.
Hm.. No cóż, rozumiem, że jestem "zaciekłą i paranoiczną pseudofeministką", aczkolwiek przypominam, że jednym z autorów, którzy pisali w piśmie po zmianie redakcji był.. Jarosław Klebaniuk. Mimo wszystko proponuję powstrzymać osobiste uprzedzenia przy dyskusji o sprawach publicznych.
Skądinąd po zmianach, jakie nastąpiły w piśmie ok. 10 lat temu, stało się ono znacznie bardziej lewicowe i w większym stopniu zainteresowane kwestiami ekonomicznymi. Moim zdaniem była to zmiana na lepsze.
określił "Bez dogmatu" jako pismo neoliberalno-stalinowskie.
ale Złodziejowi P., Gejowskiemu i Cudokowi leży wrzodem na tyłku. Dziwny jest ten świat.
Sądząc po epitecie, to niechybnie musiał być ktoś z kręgów towarzyskich Obywatela/Nowych Peryferii. Dla nich neoliberalne jest wszystko co nie sympatyzuje ze "społeczną" koalicją Jarusiów - Kaczora i Gowina.
Jednakże w konfrontacji z np "Le Monde Diplomatique Polska", które wydaje również ta sama oficyna, "Bez Dogmatu" jest mało ciekawe. Panuje nadmierna feminizacja tematyki. Chciałoby się powiedzieć: parytety dla mężczyzn ! Absurdem w ogóle wśród wielu publicystów i publicystek lewicowych jest to, że feminizm traktuje się jako część ogólnego lewicowego schematu. Zapomina się o drugiej stronie problemu. Coraz częstszej dyskryminacji mężczyzn. Pytanie np o to, czy słuszne jest, że ponad 60/5 kończących studia to kobiety, czy nie należałoby zrównoważyć proporcji ? Moim zdaniem, może to odpowiadać za część nierówności w aspekcie finansowym. Nadmiar kobiet z wyższym wykształceniem nie jest przechwytywany przez gospodarkę, a zatrudnianie kobiet jako dodatkowych urzędników. Jest też powodem wzrostu uczuć "korwinowskich" w młodych populacjach mężczyzn. I na koniec, brak harmonii międzypłciowej w dziedzinie wykształcenia obniża również dzietność. Kobieta po skończeniu szkoły i po znalezieniu w końcu pracy może nie być już płodna. Tu oczywiście trzeba jeszcze powiedzieć o nadmiarze wolnego rynku dla przedsiębiorców i niedomaganiu państwa na rzecz zwykłych pracowników, które działa negatywnie na nerwy i płodność obu płci
Kobiety niepłodne przed 30-tką? Mocno przesadziłeś. Choć faktycznie częste jest teraz odkładanie macierzyństwa, a nawet samego małżeństwa. Bardziej skłonne są tak czynić, racz jasna, kobiety lepiej wykształcone. Na całym świecie.
ale zanim napiszesz coś głupiego sprawdź termin: DEPOPULACJA
W moim ćwierćmilionowym 'miasteczku' skończyłem jedynie podstawówkę. Z kolei studia, z tytułem mgr, ukończyłem w półmilionowym. Ale gdzie tam takim miastom do podwarsiawskich suburbiów. Polsce (z wyjątkiem paru miast na Śląsku, gł. Bytomia) w najbliższych latach nie grozi dePOpulacja. A nieco mniejsza gęstość zaludnienia wyjdzie nam na dobre.
Czy Twoim sąsiadem nie jest przypadkiem Tow. Kania?
Ale Sierpniowy Zryw Robotników był dla mnie Ważniejszy.
A styropian zastąpił mi ciepłe łóżko w akademiku.
V.C. piszesz: "Kobiety niepłodne przed 30-tką? Mocno przesadziłeś."
Czyżby? Poczytaj
http://parenting.pl/portal/plodnosc-u-kobiet
Cytat z tej strony : "Problemy z płodnością u kobiet są równie częste jak niepłodność męska. Niestety, płodność kobieca zaczyna obniżać się wcześniej niż w przypadku płodności u mężczyzn. Problemy z poczęciem może mieć już kobieta trzydziestoletnia."
A poza tym:
"Głównym czynnikiem w przypadku płodności kobiecej jest wiek. Najwyższa płodność przypada na wiek między dwudziestym a dwudziestym piątym rokiem życia. Z różnych względów, coraz mniej kobiet w tym wieku rodzi dzieci, ta decyzja jest odkładana na później. Po ukończeniu przez kobietę trzydziestego roku życia płodność zaczyna spadać, by w wieku czterdziestu lat sięgnąć zaledwie 5 proc. szans na zapłodnienie w czasie jednego cyklu menstruacyjnego."
Jak więc widać promowanie egoizmu wśród kobiet jest kontrproduktywne społecznie. Jeśli socjalizm to system, w którym ma przede wszystkim korzystać społeczeństwo (socius, socialis = społeczny), to większość lewicowców (którzy najczęściej są lub chcą być socjalistami) powinna być za społecznym rozwiązaniem tego sporu, a nie indywidualistycznym wyborem (bo to liberalne). Ba, z czasem feminizm traci swój równościowy charakter i przekształca się w indywidualistyczny liberalizm gospodarczy dla kobiet, co widać po coraz częstszym przechwytywaniu myśli feministycznej przez kobiece środowiska biznesowe.
Mówisz: "Choć faktycznie częste jest teraz odkładanie macierzyństwa, a nawet samego małżeństwa. Bardziej skłonne są tak czynić, racz jasna, kobiety lepiej wykształcone. Na całym świecie."
I jest to wielka głupota, że ani państwo ani społeczeństwo nad tym nie panuje. Państwo w zamian za danie możliwości bezpłatnej edukacji, z której częściej korzystają kobiety, powinno wymagać od nich (i od ich partnerów) pewnych obowiązków, takich jak spłodzenie potomstwa. Zwłaszcza, jeśli krajowi spada populacja. Jako inne środki wspomagające należy dodać zasiłki rodzinne i socjalne oraz pracę dla każdego poprzez zredukowanie nierówności dochodowych i skrócenie czasu pracy w gospodarce (tak aby mieli ją wszyscy chcący).
P.S. ponadto dodam, że koncepcja "prawa decydowania o własnym brzuchu" jest absurdalna, jeśli kobieta jest w związku z mężczyzną. O aborcji powinien decydować także mężczyzna, który to dziecko spłodził, o ile oczywiście nie zgwałcił lub zostawił tą kobietę. Koncepcja aborcji ze względów społecznych broni się tylko tam, gdzie istnieje połączenie przeludnienia, głodu i bardzo dużego przyrostu naturalnego. W sytuacji depopulacji jedyna rozsądna forma aborcji to aborcja z powodów zdrowotnych matki i dziecka (rodzącej i rodzonego), ze względów zaś kulturowych - z powodu gwałtu.
myślę że troche mylisz sie w swym pojmowaniu rzeczywistości.
Ależ ja nie twierdzę, że wśród 30-latek nigdy nie zdarzają się przypadki niepłodności. Lecz na tej samej zasadzie można udowodnić, że rodzić mogą nawet 70-latki: http://www.edziecko.pl/rodzice/56,79353,11791250,Rodzily_majac_70_lat___poznaj_najstarsze_matki_swiata.html
Niestety, to nie moja wina, że urodziłem zbyt późno. Mojej matce nie można zrzucić, że zdecydowała się na dziecko zbyt późno. Miała wtedy 22 lata. Gdybym urodził się choć parę lat wcześniej, to może załapałbym się jeszcze na samiutką końcówkę PRL-u i zapisał np. do NZS, a koledzy potem wkręciliby mnie do rządu? ;)
Wybacz, że zapomniałem o Twojej, zapewne niezwykle pięknej opozycyjnej karcie życia i domagałem się od Ciebie nazwy organizacji, w której - jak twierdzisz - działałeś na rzecz robotników. Czy to była tzw. pierwsza czy druga "S"?
Najłatwiej kpić tym którzy nic nie robią dla Proletariatu !!
Z reguły z nikogo nie kpię. W przeciwieństwie do Ciebie. A kpiny z mojej rzekomej małomiasteczkowości i prowincjonalności należą do lajtowych w Twoim repertuarze. Ostatnio zacząłeś też drwić z mojego wykształcenia, co w przypadku kogoś, kto nie ma nawet tytułu licencjata wydaje się szczególnie osobliwe.
Zadałem proste pytanie. A może już nie pamiętasz, która to była "S"? Przecież to było tak dawno.
Załóżmy, że kiedyś walczyłeś. A teraz gdzie tak strasznie walczysz?
Ty masz tytuł (m. jak może, g. jak gó..., r. jak robić)
a ja wykształcenie.
Nie kupiłem dyplomu na targu. Przez 5 lat męczyłem się na ciężkim kierunku, który nie był moim wymarzonym, ale który dawał większe szanse na zdobycie potem etatu.
Rozumiem, że chodzi Ci bardziej o tzw. doświadczenie życiowe. Faktycznie, nie walczyłem w "S" i nie mieszkam w willi.
Ty i Twoi koledzy z "S" wywalczyli nam 'take Polske', w której mój ojciec był przez dwa lata bezrobotny, a ja w 'ciepłym' akademiku musiałem żywić się chlebem z margaryną i zupkami w proszku.
Jednak w przeciwieństwie do Ciebie jestem w stanie odpowiedzieć na proste pytanie, zwłaszcza zadane mi po raz drugi.
tj. nie po to walczyłem o Wolną Polskę aby się tym chwalić na forach internetowych ale po to abyś Ty mógł zażerać margarynę BEZ CHOLESTEROLU !!! z chlebem (pewno jeszcze świeżym i z ziarnami słonecznika !!!
Być może to właśnie mnie zawdzięczasz swoją sprawność seksualną bo jednym z Naszych haseł było:
Jedz margarynę a będziesz miał ptaszynę jak sprężynę !!!
Przypominam Ci, że nie każdy miał tak dobrze w młodości jak Ty. Poseł Niesiołowski żarł szczaw z nasypu a Powstańcy:
Wiem, że kawa i suchary, wiem, że zupa plujka z jęczmienia to były podstawowe dania powstańczej gastronomii, ale prócz sucharów i jęczmienia coś bezglutenowego musieli przecież jeść. Trzeba nam szczegółowych przepisów na zupę plujkę, żeby można było w domu dla przyjaciół ugotować, może nawet w telewizji śniadaniowej któryś ze znamienitych kucharzy czy tancerzy mógłby powstańczą plujkę przyrządzić. Chcemy oddawać hołd powstańcom, to jedzmy zupy plujki!
http://wyborcza.pl/duzyformat/1,139944,16397116,Powstancy_i_gangsterzy__czyli_wojna_na_klocki__VARGA_.html#TRrelSST
To skąd wiem o Twojej działalności, jeśli nie z tego forum? Chwaliłeś się nią nie raz. Po niezwykle dowcipnym haśle domyślam się w jakiej organizacji działałeś: w Pomarańczowej Alternatywie.
Konio Konak kadzi Komorowskiemu Chili czego się nie robi aby uratować Polskę przed PiSem:
http://youtu.be/tsu4OV0noe4
W Korei Północnej nie mają nawet margaryny !!!
Do KRL-D się nie wybieram. Co Ty ciągle z tą margaryną? Musiałem jeść chleb z margaryną lub masłem roślinnym, bo nie było mnie stać na masło. I nie pieprz mi tu, że sztucznie utwardzona margaryna zapychająca żyły tłuszczami trans jest zdrowsza.
Alternatywa już nieżywa, ale była żywa i ruchliwa za Twojej młodości, kiedy to walczyłeś o moją sprawność seksualną. Czy mam rozumieć, że walczysz o robotników jeszcze obecnie?
Jesteś bardzo chaotyczny. Walczyłeś o robotników, o mnie czy o sprawność seksualną? Nie jestem robotnikiem, ale wywodzę się z rodziny robotniczej. Nie wiem, gdzie miałbym, zwłaszcza za czasów PRL nasiąknąć drobnomieszczańskimi zwyczajami?
Ty: margaryna vs. masło roślinne
Ja: ocet vs. sól
Bzdura na kółkach. I przeżyłeś? Niemożliwe. Byłeś wytrzymalszy od Jezusa, który pościł tylko 40 dni, żywiąc się szarańczą i miodem.
W stołecznych sklepach był tylko ocet i sól? Pewnie codziennie dochodziło do rozruchów głodowych? Te głupie miejskie legendy możesz opowiadać przedszkolakom. Ja urodziłem się w latach 70. i sporo pamiętam. Moja mama była w latach 80. kasjerką w zwyczajnym, osiedlowym sklepie spożywczym PSS "Społem". Nieraz do niej przychodziłem i oglądałem pełne półki.
Społem tj. nic w sklepie nie ma bo za późno wstołem.
Ja przychodziłem do sklepu po szkole. Widocznie Ty spałeś w dzień, bo całymi nocami spiskowałeś przeciwko władzom PRL.
A spożycie mięsa w 1980r. było wyższe niż 1994. Zajrzyj sobie do Rocznika statystycznego.
Nie mówiąc już o czasach Bitwy Pod Grunwaldem.
1980 a 1994 to zupełnie inna epoka.
Zmieniła się struktura zatrudnienia&styl życia.
Ze społeczeństwa industrialnego gdzie potrzebna była tężyzna fizyczna przeszliśmy do społeczeństwa usługowego.
Nałożyły też się na to różnego typu trendy i mody na zdrowy tryb życia tj. jak jesteś gruby i żresz golonkę albo inszy chleb ze smalcem toś biedny. Na sałatki wegetariańskie, kiełki fasoli mun czy inszy vege badziew stać tylko bogatych. I nie chodzi tu tylko o bogactwo finansowe ale o tzw. kapitał kulturowy tj. nabity bęben chlebem ze smalcem jest po prostu wsiowy lub 250.000 miasteczkowy. Płaski brzuch wymaga pracy&wyrzeczeń i to on jest symbolem sukcesu społecznego a nie pęto kiełbasy w brudnej łapie.
Ty weź się ogarnij&czasem pomyśl zanim napiszesz.
W ciągu niespełna 5 lat III RP takie szalone zmiany? Ja nie porównuję 1980 do 2014r. I jeszcze weź pod uwagę, że w 1980r. pół Polski całymi tygodniami strajkowało. Zakłady mięsne i transport pewnie też. Twoi koledzy z "S" strajkowali przeciwko niedoborom na rynku de facto sami je wywołując.
W 1994r. w Polsce nie było jeszcze hipsterów, wegetarian - garstka, a na bazarach handlowano jeszcze z osławionych "szczęk". Jeśli ćwierćmilionowe miasto to "miasteczko", to w Polsce mamy zaledwie 12 miast, a ostatnie z nich to Gdynia. "Miasteczkami" są zatem np. stolice województw: Kielce czy Rzeszów.
Skoro jesteś takim miłośnikiem wielkich aglomeracji, a jednocześnie tradycjonalistą - polecam Mexico City.