W tym prymitywnym społeczeństwie stereotyp goni stereotyp, a ten tu ukazany nie jest wśród nich jeszcze najgorszy.
A co feminizm na to poradzi, że pomimo sympatii socjalistów do wielu tez feminizmu, i w socjalizmie praktycy i teoretycy byli w ponad 90% mężczyznami ? Jeśli chcemy zrównywać liczbę bohaterek w lekturach szkolnych z liczbą bohaterów, to co np z historią ruchu socjalistycznego ? Marks, Engels, Kautsky, Lenin, Labriola, Gramsci, Kelles-Krauz, Trocki, Stalin, no i jedna Luksemburg - Róża. Gdybyśmy chcieli wyrównać liczbę kobiet w różnych np w historii socjalizmu to musielibyśmy na siłę zapewne pewne kobiety (opracowujące np małe broszurki zamiast grubych książek czy decyzji politycznych) zaliczyć do wielkich teoretyków i praktyków danego nurtu ideowego. Jeśli zastosować by tą propozycję do studiowania dziejów socjalizmów, to połowę mężczyzn należałoby wywalić, a doliczyć pewną liczbę kobiet zapewne o niezbyt dużym dorobku. Niestety, dawniej nie było takiej równości kobiet i mężczyzn jak dziś, więc wyrównywanie historii byłoby zgubne. Ba, korzystając z okazji, chciałbym zaakcentować fakt, że coraz więcej pól jest zdominowanych przez kobiety. Kompromitujące dla wielu krajów europejskich, w tym dla Polski, jest to, że około lub ponad 60% absolwentów studiów stanowią kobiety pomimo wskaźnika inteligencji niższego o 3 punkty procentowe. Kraje rozwinięte prowadzą politykę nierówności płci. Pomimo tego, że to mężczyźni są głównie milionerami, to kobiety mają generalnie wyższy standard życia (odbicie się od dna ułatwia m.in. dobrowolna zarobkowa prostytucja, którą promują wielkomiejskie komercyjne media), dłużej żyją, rzadziej ulegają bezdomności. Obecnie zdominowane przez kobiety instytucje prowadzą zachowawczą politykę, która ze zbliżeniem do socjalizmu nie ma nic wspólnego, patrz nieskuteczne urzędy pracy czy szkoły prowadzące dzieci na msze. Zachęcając do "kariery" główny nurt feminizmu jest również współodpowiedzialny, wraz z nierównościowym neoliberalizmem za zmniejszenie dzietności w społeczeństwach oraz przyspieszenie starzenia się społeczeństwa. Zmuszając kobiety do podjęcia pracy za wszelką cenę, feminizm przyczynił się do większej ogółem liczby bezrobotnych, "a w to graj" kapitalistom, bo mogą bardziej obniżać koszty pracy, skoro oprócz bezrobotnego mężczyzny, na pracę czeka co najmniej jeszcze jedna kobieta. Najlepsze dla kapitalizmu są bezpłodne związki, zwłaszcza zaś kobieta zastępująca przywiązanie do męża ("patriarchalizm") przywiązaniem do szefa ("robię karierę"). Z punktu widzenia głównego nurtu feminizmu i komunizmu bardziej opłaca się robić lody szefowi niż dzieci z mężem. W Niemczech dostrzegła już lewica problem dyskryminacji mężczyzn przez sojusz feministyczno-biznesowy. Czy w Polsce kiedyś tak się stanie ? Zwrócić uwagę należy również na to, jak zdewaluowano pojęcie równości. Dużo się dzisiaj pisze o równości między płciami oraz równości niewielkich grup z większymi grupami, zapomniano zaś zwłaszcza o równości materialnej, w tym także jej względnych formach. Brakuje egalitaryzmu jako całościowego projektu, natomiast najważniejsza ma być wolność. A niby w czym egalite jest gorsza od liberte ? Jak wiadomo równość formalna nie zastępuje wolności realnych, które uzyskuje się z równością materialną. Dużo formalnej wolności to również dużo nierówności, a więc wolność dla wybranych i niewola dla reszty. Jak dla mnie należy skończyć z nadmiernym indywidualizmem i powrócić do teorii kolektywistycznych, społecznych, a więc do rdzenia socjalizmu
Tak się składa, że kobiety "od zawsze" zajmowały się ogniskiem domowym, a mężczyzna "zarabiał na dom". Dla kobiet to było oczywiście wygodne rozwiązanie, co nie znaczy, że nie miały obowiązków (czasem również zawodowych).
A bohaterzy literaccy to na ogół rzeczywiście byli płci męskiej, w końcu to Oni brali udział w powstaniach, rewolucjach, zrywach niepodległościowych (i płacili za to najwyższą cenę). Pomijam już fakt, że to mężczyźni byli naukowcami, wynalazcami, odkrywcami itp.
Cyt: "Lektury powielają stereotypy płciowe, przedstawiają wykrzywiony obraz rzeczywistości, w którym mężczyźni niepodzielnie władają wielkim światem, a kobiety pełnią podrzędne funkcje w domowym zaciszu."
Stereotypy? Czyli rzeczywistość wygląda inaczej?
Magellan, Vasco da Gama, Diaz, Cook, byli kobietami?
Królowie Polski, Szwecji, Francji, władcy Rzymu, byli kobietami?
Kościuszko, Nelson, Napoleon, Żółkiewski, Garibaldi, Grant, Bolivar, byli kobietami?
Faceci rządzą światem i tyle. To nie lektury przedstawiają wykrzywiony obraz rzeczywistości, tylko jego autorka chciałaby go sfałszować.
Na podstawie Waszych wpisów możnaby dojść do konkluzji, iż nie wzięliście sobie czasu na przeczytanie artykułu. W nim bowiem autorka zajmuje się problemem przedstawiania równouprawnienia naszym dzieciom w ich szkolnych książkach. A na podstawie "Raportu", na który się powołuje, jest on właśnie taki, jaki Wy -zresztą słusznie, ale nijak w odniesieniu do intencji artykułu!- przedstawiacie.Chłopcy są "...odważni, nieustraszeni, niepokonani. Ich życie jest pełne przygód i nagłych zwrotów akcji. Nie odczuwają smutku, za to bez trudu się złoszczą i buntują.". Dziewczynki natomiast "... są zazwyczaj postaciami drugiego planu. Stanowią obiekt westchnień głównego bohatera. Docenia się je za wygląd, posłuszeństwo, ofiarność i bierność.".
Jeżeli role chłopców i dziewcząt nadal w większości podręczników będą powieleniem Waszych wizji -Speedway pisze wprost: "Faceci rządzą światem i tyle."-, to nic się nie zmieni. Faceci żądzą światem, gdyż tak ich wychowywano! Obaj zapewne nie zgadzacie się z rolą kobiet np. w niektórych krajach arabskich, chociaż tak daleko wcale nie trzeba szukać, bo czytając Wasze wpisy, nie można się oprzeć wrażeniu, iż taki stan rzeczy uważacie za prawo natury/boskie i niet dyskusji. A to, moi mili, jest wczorajsze!
słusznie Fundacja Punkt Widzenia przygotowała ten raport i w ramach projektu Pochyła „Równia Literacka” lektury szkolne zostały przeanalizowane z wykorzystaniem perspektywy gender.
Bardzo słusznie!
Wyrzucić z lektur "Antka", "Janka Muzykanta" i "Starego człowieka i *może*". Dziewczynki też miały talenty, a nie tylko gęsi pasały! Stara kobieta też mogła chrust z lasu targać, a nie tylko ślepia w morze wgapiać...
Wywalić tego grafomana i syfilityka z jego "Panem Tadeuszem" i "Dziadami"! Telimena i Zosia też na starość dziadówkami zostały jak już ich partnerzy wszystkie powstania przerżnęli...
Zostawić Słowackiego z jego "Balladyną", bo to o kobietach jest. Balladyna to taka współczesna korporacyjna women, która po trupach osiąga cele.
"Treny" Jana z Czarnolasu też zostawić, bo przecudnie szlochał nad ukochaną i utalentowaną Orszulą!
Przywrócić do łask Konopnicką, Zapolską z "Panią Dulską", Orzeszkową, Nałkowską, Dąbrowską oraz koniecznie Rodziewiczównę i Mniszkównę! Tym bardziej, że wiele spośród nich spełnia jedynie słuszne współcześnie - jasne i niejasne - kryteria "gender".
Jako lekturę nadobowiązkową wprowadzić "ości" Karpowicza gdzie autor-gej zauroczony jest naszą sztandarową feministką, która gwałci go w realu, w podzięce za uwiecznienie w literaturze...
O tych różnych Zolach, Tołstojach i Hemingwayach nie będę pisać, bo to takie badziewie...
(*_*)
Władza mężczyzn nie jest skutkiem wychowania. Ludzie nalewa do ssaków, a samce mają przede wszystkim większe rozmiary ciała, w tym mięśni i mózgu. A kto jest większy, ten rządzi. Można oczywiście nieco niwelować różnice damsko-męskie, co się obecnie czyni, ale natury nie oszukamy. Można zmniejszać proporcje i słusznie. Jednak nie powinien to być cel absolutny. Bo pamiętajmy, im więcej kobiet na stanowiskach kierowniczych, tym bardziej dochodzi do wielkich nierówności społecznych, tym razem w gronie kobiet (różnice dochodów są przeważnie wyższe wśród mężczyzn)
Skąd to przypuszczenie o tym, że kobiety zmusza się do studiowania oraz dyskryminuje mężczyzn przy przyjęciu na studia? Jeżeli chodzi o to Polska nie prowadzi akurat żadnej polityki wyrownywania szans przy przyjęciu na studia ze względu na płeć. Czy uważasz, że powinno się wprowadzić odpowiednia ochronę mężczyzn? Dlaczego? Żeby udowodnić korzyść społeczną takiego rozwiązania, trzeba by było udowodnić, że mężczyźni są grupą dyskryminowaną społecznie i stąd ich gorsze wyniki. Np. punkty za pochodzenie robotniczo- chłopskie w PRL przyznawano wychodząć z założenia, że dzieci z takich rodzin mają większe trudności z pokonaniem bariery egzaminów wstępnych, niz dzieci inteligenckie. Stąd wniosek, że wyniki egzaminów nie dokońca odzwierciedlają predyspozycje kandydatów, a raczej rozwastwienienie kapitału społecznego. Dlatego w swietle tego wprowadzenie tych punktów było zasadne i korzystnie społecznie. Wprowadzjąc takie strojenie udawało się skuteczniej wyłapywać najitelnigentniejsze i najlepsze jednostki.
Wprowadzanie preferencji według widzimisie (nie wobec grup, które nie są społecznie dyskryminowane) ma efekt przeciwny. Jest społecznie szkodliwe.
NP. nie wiem czy wiesz ale punkty preferencyjne dla mężczyzn w PRL były. Minowicie w latach 70 wszyscy niewiedzieć czemu marzyli o sudiach medycznych i na te studia było 50% miejsc męskich i 50% miejsc kobiecych. W efekcie mężczyzna niezależnie od pochodzenia musiał po prostu zdać (bo chyba na to, żeby przyjmować mężczyn, którzy egzamin całkiem oblali uczelnie na szczęście się nie zgodziły), natomiast kobieta musiała zdać na same piątki, lub ewentualnie piątki i czwórki+ pochodzenie. I to właściwie było społecznie groźne. Bo jest to zawód obdażony dużą odpowiedzialnością i wobec tego przyjmowanie kandydatów, którzy ledwie są w stanie spełnić wymagania, a odrzucanie ewidentnie lepszych jest nieodpowiedzialne wobec ich przyszłych pacjentów. (Swoją drogą jeżeli są średnio o te 3 punkty procentowe inteligentniejsi, to nic chyba nie stało na przeszkodzie, żeby ten egzamin średnio lepiej zdali i nie potrzebowali żadnej ochrony.) Ewentualna zasadności ochrony mężczyzn (jendak nie tak dużej) przy przyjęciu na studia przy tak ewidentnie gorszych wynikach można by uzasadnić, jeśli prawdziwa by była teza, że zyjemy w społeczniestwie matriarchalnym, wrogo do mężczyzn nastawionym, systematycznie pozbawiającym ich pewności siebie i wiary we własne możliwości i wpływa to na to, że uzyskują wyniki poniżej możliwości. Wydaje mi się, że raczej teza dokładnie przeciwna jest prawdziwa.
Odnośnie tej dzietności. Już nawet przyjmując roboczo, że ta dzietność to jest jakaś wartość której społeczenstwo polskie potrzebuje i jest w stanie zapewnić pracę większej populacji (Założenie wyłącznie robocze, bo jak narazie to część społeczeństwa esportuje się jako tania siła robocza do Wielkiej Brytani) to dlaczego praca zawodowa kobiet miałaby tu przeszkadzać. Na moim skromnym przykładzie. Posiadnie dziecka, to jest dla mnie mniej więcej około 1.5 miesiąca urlopu dla mnie- tożto jak dłuższe chorobowe, następnie tata ma 3 lata urlopu ojcowskiego, po których na szczęscie, bo pracuje w niemieckiej firmie ma gwarantowany powrót do pracy. Taki gwarantowany powrót do pracy to jest właśnie, to czego ludzie potrzebują. Czyli gwarancji zatrudnienia, mieszkania, stabilizacji. Nikt przy zdrowych zmysłach nie ryzykuje wpadnięcia z rynku pracy, jeśli ma inną możliwość, bo musi zapewnić swoim dzieciom utrzymanie. A pomysł, że się to rozwiąże zamykając kobiety w domu, może odpowiada jakimś Twoim fantazjom (oby!) erotycznym, ale to jest jedyna jego wartość jaka mi przychodzi do głowy.
No tak, rzeczywiście. Patriarchalizm to mit. Trzeba by lektury dostosować do rzeczywistości, w której nie ma żadnej dyskryminacji płciowej. Zresztą nigdy nie było.
IM WIĘCEJ KOBIET NA STANOWISKACH KIEROWNICZYCH, tym bardziej dochodzi DO WIELKICH NIERÓWNOŚCI SPOŁECZNYCH, tym razem w gronie kobiet"...
Możesz mi to, tomaszu_ryszu, przełożyć z polskiego na nasze (z męskiego na kobiece), bo i mózg mam mniejszy i gabaryty nieszczególne.
Tylko najpierw odstaw procenty i promile.
.
w literaturze polecanej małolatom, doszłam do wniosku, że powinno się tąż literaturę w ogóle usunąć z programów szkolnych w zakresie języka ojczystego. Czytać tylko prasę wszelaką, portale przeróżne i reklamy. Tak co by umiejętność czytania nie zanikła, zniknie natomiast problem dyskryminacji i faworyzowanie płci...
Wszystkie problemy społeczne, ekonomiczne, płciowe i inne mają w powyższych mediach odbicie jak w soczewce.
A jak można przepięknie i dogłębnie gramatykę, ortografię, styl i inne nieuctwo pismaków studiować!
Rzecz do przemyślenia dla jakiegoś think tanku lub innej fundacji.
.
się do niej feministek, gejów, ekooszołomów i reszty dziwaków. Jak namówić bezrobotnego do głosowania na lewicę, skoro do głosowania namawia feministka, która go wqrwia, gej którego się brzydzi czy ekooszołom, który chce podnieść mu rachunki za energie? Łączy ich tylko jedno - wszyscy wymienieni mają w d***pie sytuację ekonomiczną bezrobotnego.
pieniądze publiczne przeprowadzone?
1.
Lewica nie dzieli ludzi na lepszych i gorszych. Szczególnie chyba zaś, choć to już moje bardziej osobiste zdanie, nie powinna tego czynić w oparciu o kryterium tak liche, jak formalne wykształcenie.
2.
Byłbym poza tym bardzo ostrożny w próbach jakiejkolwiek gloryfikacji studentów (co jakby wyziera z twej wypowiedzi). Nie należy bowiem zapominać, że stanowili oni jedną z grup najbardziej zajadle atakujących POLSKĘ LUDOWĄ (i to bynajmniej nie z lewicowych pozycji). O ich zaś poglądach po kontrrewolucji 1989 roku, skrajnie prokapitalistycznych i neoliberlanych, nie ma w ogóle potrzeby przypominać.
3.
Celem lewicy nie jest przesunięcie biednych lecz "zdolnych" w górę tzw. drabiny społecznej. Takie coś to i liberalizm postuluje (choć niekoniecznie realizuje). Nie tylko nie służy ono sprawie socjalizmu, ale wręcz odwrotnie - w najoczywistszy sposób uwiarygadnia i wzmacnia System.
4.
Przy okazji. Staraj się nie używać na lewicowym portalu określeń typu "rynek pracy" (ewentualnie opatruj je cudzysłowem lub "tzw").
Nie przypuszczam, aby kobiety zmuszano do studiowania. Po prostu kobiety wybierają się na studia znacznie częściej niż mężczyźni. Dyskryminacja mężczyzn polega natomiast nie na utrudnianiu im przyjęcia na studia, ale na fakcie dyskryminacji statystycznej. Dlaczego jedna płeć ma formalnie osiągać statystyczną przewagę pod kątem wykształcenia, skoro nie ma żadnych po temu danych, aby inteligencja 50% ludzi (kobiet) stanowiła 60% ogólnej inteligencji ludzkiej ? Moim zdaniem należy wprowadzić parytety co do liczby studentów, tak jak obecnie czyni się to w polityce. Bo jeśli politycznie mamy niedoreprezentowane kobiety, to pod względem formalnego wykształcenia mężczyźni. Pamiętajmy też o tym, że zbytnie różnice pod tym względem przyczyniają się do zmniejszania dzietności w społeczeństwie, które tego potrzebuje. Zresztą, dobrze byłoby mieć rząd, który kazałby ludziom w pewnym wieku szybko decydować się na ślub i dzieci. Może niektórym wydaje się to totalitaryzmem, ale ja wolę taki totalitaryzm niż rządy rosnącej grupy starców. W celu wyrównania sytuacji nas studiach metodą nieparytetową proponuję dwa egzaminy na przyjęcie do studia: egzamin z wiedzy oraz egzamin z rozumowania (bliski testom IQ, ale bardziej złożony). Jeżeli w takich sytuacjach kobiety nadal będą mieć ogromną przewagę, zamilknę. Tak czy owak, wydaje się, że te różnice IQ nie są wychwytywane w procesie przyjmowania na studia z uwagi na większą umiejętność tworzenia przeciętnie przez kobiety bardziej "estetycznych" zdań (tekstów) i pamięciowego trybu uczenia się. Badanie trybów rozumowania mogłoby doprowadzić do bardziej wyrównanych proporcji kandydatów.
Żyjemy w społeczeństwie matriarchalnym, wrogo do mężczyzn nastawionym, jeśli chodzi o niektóre sfery. Przede wszystkim należy tu wskazać na feminizację szkolnictwa. Dominacja kobiet w nauczycielstwie sprawia, że dzieli się klasy na mądre dziewczynki i niegrzecznych chłopców. Zbytnia feminizacja szkół może powodować więc niepewność siebie wielu chłopców, a potem rezygnację do pójścia do szkół wyższych, brak odpowiednich kandydatek do wspólnego życia, następnie alkoholizm i bardzo wysoki wskaźnik samobójstw wśród polskich mężczyzn. To samo odnośnie przyznawania dzieci przez sądy mężczyznom. Proporcja jest tu rażąca i wynosi mniej niż 9:1 dla kobiet.
Odnośnie demografii, dlaczego ma ona być przede wszystkim podporządkowana jakkolwiek rozumianemu zapewnieniu pracy ? Ludzie mogą chcieć mieć dzieci z innych powodów niż przewidywanie tylko, by stały się one jakąś siłą najemną w przyszłości. Dla mnie postulat wyższej dzietności nie wynika z "troski" o brak rak do pracy, bo moim zdaniem nic takiego nie nastąpi, tylko z uwarunkowań geopolitycznych, strukturalnych i "emocjonalnych". Innymi słowy: Polsce trzeba obecnie wyższej dzietności (lub imigracji młodych ludzi z biedniejszych krajów) po to, aby Polska nie pozostawała gorsza na tle innych krajów pod względem starości demograficznej, by młodzi wykrzesywali w niej swe siły, by struktura społeczna była zrównoważona (podobna ilość najmłodszych, jak i najstarszych), by nie musieliśmy się wstydzić, że mamy najgorszą demografię, aby w końcu miał kto protestować przeciwko wyzyskiwaczom i przeprowadzał prospołeczne zmiany. Bo nie oszukujmy się, protestują przeciwko czemu głównie osoby w młodym i średnim wieku, a osoby najstarsze są na to po prostu zdrowotnie za słabe. Eksport Polaków do Wielkiej Brytanii i innych krajów należy zrównoważyć importem nie-Polaków do Polski. Będzie to budzić opory, no ale trudno. Od władz rządowych, samorządowych należałoby zaś oczekiwać wprowadzenia zasady pracy "od ręki". To poprawiłoby sytuację społeczną, gospodarczą i demograficzną. Powinien się też rząd zająć opóźnianiem w zawieraniu małżeństw i płodzeniu potomstwa, należy ostro zainterweniować i wprowadzić środki do tego przymuszające. Dobrowolność zachowań czasami nie wystarcza.
Hyjdziu, chyba nie chcesz, żeby nierówności dochodowe między kobietami były większe niż obecnie, no nie ? No to jak nie chcesz, to mnie popierasz w tym, żeby polityka równości płci miała polegać głównie na równości liczby kobiet i mężczyzn wśród milionerów lub wśród wysokopłatnych stanowisk urzędowych ?
Dziwi mnie jedno, dlaczego bezrobotnemu ma przeszkadzać gej z definicji? Jak ktoś jest bezrobotnym obracającym się wśród kibolki, to owszem mu to przeszkadza. No, ale jeśli bezrobotny jest na przykład po studiach i rzeczywistość postrzega w sposób dość złożony, to do cholery - w czym mu ma przeszkadzać gej ? No chyba, że jest to gej-celebryta zarabiający kokosy, to i owszem - powody materialne się tu kłaniają.
Kwestia teraz feministek. Jeśli byłoby ich mnóstwo w rządzie, przy którym jest duże bezrobocie, to owszem, może to bezrobotnego wkurzać, że te feministki troszczą się o siebie, a nie o bezrobotnych. Ale skoro feministki to przeważnie publicystki i skoro większość z nich nie afirmuje - o ile mi wiadomo - polityki zaciskania pasa wobec bezrobotnych - to z jakiego powodu mają być one kimś, wobec kogo niechętny będzie bezrobotny lub bezrobotna. Bezrobotny mężczyzna może odgrywać się wprawdzie na feministkach, jako tych, które proponują ideologię, która jest asertywna wobec mężczyzn. Na pewno z uwagi na swą niewielką atrakcyjność u kobiet podczas bezrobocia taki bezrobotny mężczyzna będzie poszkodowany. Jednak to bardziej wina kapitalistycznych elit- rządów i przedsiębiorców - które nie chcą uporać się z bezrobociem.
Ekolodzy, czyli jak się wyrażasz "ekooszołomy". Dlaczego bezrobotni mają być przeciwko im? Rozumiem, gdyby tak było w jakimś zagłębiu przemysłowym, gdzie głównym pracodawcą jest jakiś trujący zakład przemysłowy, pod którym strajkują ekolodzy żądający jego zamknięcia. Wtedy zwalniany pracownik mógłby powiedzieć, a ci to "eko-oszołomy", chcą nas powywalać. Tak się jednak składa, że eko-oszołomami nazywają ekologów głównie zarządzający takimi trującymi zakładami oraz (przede wszystkim) korwinowska gimbaza/kuce, więc ja się tu pytam po leninowsku : KTO KOGO ?
Problemem natomiast ekologicznej ideologii jest to, że w przypadku energii odnawialnej powstają ALBO NIELICZNE MIEJSCA PRACY ALBO W OGÓLE ICH BRAK, TAK WIĘC PO RAZ KOLEJNY NA INNOWACJACH ZARABIAJĄ NIELICZNI, A LICZNI TRACĄ (zamykane "brudne" zakłady dające liczne zatrudnienie) i tu jest rzeczywiście pies pogrzebany dla pracowników i bezrobotnych.
Nie zauważyłeś jednak Stirlitzu, że poza publicystyczną lewicą (którą tu opisałeś jako związek feministek, gejów i ekologów) istnieje jeszcze tak zwana parlamentarna lewica, zwana na ogół socjaldemokracją. I bezrobotni mają ją w d.pie, ale z powodów innych niż wymienione przez Ciebie. Socjaldemokracja (poza krajami skandynawskimi) pozwala bowiem rozkwitać kapitalizmowi, nie przeciwstawia się planom oszczędnościowym, upodabnia swa politykę gospodarczą do neoliberalnej. Jest to polityka, której BEZROBOTNI NIE MOGĄ POPIERAĆ i słusznie. A to, że w wielu krajach udzielają poparcia NACJONALISTOM wynika z tego, że zawiedli inni aktorzy sceny politycznej (w tym formalnie prospołeczni), jest konflikt na rynku pracy między krajanami a imigrantami (to na Zachodzie) oraz z tego powodu, że przynajmniej werbalnie obiecują oni bardziej prospołeczne hasła niż tzw. mainstream.
"Gwoździem do trumny lewicy było przyklejenie
się do niej feministek, gejów, ekooszołomów i reszty dziwaków" (Stirlitz 2014-10-13 21:37:02).
-----
Dokładnie tak. Z tym że raczej nie "przyklejenie się". Określenie takie wskazywać bowiem może na jakąś mało istotną uboczną działalność, tymczasem jest to główny nurt - całkiem świadoma swych antylewicowych celów drobnomieszczańska V kolumna.
Tmasz Rysz (odsłona druga- mój poprzedni post był odpowiedzią na pierwszą wypowiedź) i speedway.
No oczywiście, że mężczyźni są silniejsi. Jakaś przyczyna tej dyskryminacji historycznej gorszej sytuacji kobiet być musi, to chyba wszystkim nam wiadomo. Jest również przyczyna tegoż, że ona ustępuje. I nie jest nią feminizm, bo feminizm, to walka w zakresie nadbudowy, a materialną przyczyną, która ja umożliwia jest postęp technologiczny, który powoduje, że siła fizyczna powoli przestaje odgrywać decydującą rolę w coraz większości dziedzin.
Natomiast inteligencją ludzie w zależności od płci raczej się nie różnią, lub wydaje się, że jeśli się różnią, to różnica ta jest średnio na korzyść kobiet -jako plastycznego przykładu na zilustrowanie tej tezy można by użyć Twojego stwierdzenia Tomaszu o wielkości mózgu (wg niej np uczelnie powinny otwierać przewody doktorskie wyłącznie osobnikom powyżej metra 70 i z dużym rozmiarem maski gazowej :)), ale to ma żadną wartość statystyczną, więc odwołam się do czego innego. W krajach bloku wschodniego, które usiłowały wprowadzić edukację równościową, faktycznie okazało się że lepsze wyniki średnio uzyskują kobiety. Wydaje mi się, że ten wynik przeraził i zaskoczył samych rządzących oficjeli, bo usiłowano to trochę temperować. W PRL, jak pisałam powyżej w NRD sprytniej, bo już wprowadzając parytet 50% na %50 już przy dopuszczaniu do matury. Tu znowu odrzucano dziewczynki z lepszymi wynikami na korzyść chłopców ze zdecydowanie gorszymi.
Oczywiście po wiekach dyskryminacji sytuacja od razu się nie zmieni i w dalszym ciągu społeczeństwo jest kobietą wrogie i istnieje silna reakcja (czy jak niektórzy wolą nie-wiedzieć czemu mówić "backlash") przeciw ich emancypacji, jednak właśnie ponieważ w miarę rozwoju techniki twarda, materialna przyczyna gorszej pozycji kobiet coraz bardziej ustępuje, a dyskryminacja istnieje już coraz bardziej tylko w warstwie nadbudowy.
Dlatego kwestią czasu jest jej pokonanie, tym bardziej, że chyba kobiety jednak średnio mają tu jednak przewagę inteligencji, to masę krytyczną przekroczy się tym szybciej (podkreślam średnio- czyli w populacji zdarzają się i wyjątkowo tępe kobiety i wyjątkowo inteligentni mężczyźni). Co oczywiście nie znaczy, że nie należy walczyć, ze środkami pozbawiającymi kobiety, wiary w siebie, temperującymi je i opóźniającymi ten proces, bo na jego opóźnieniu społeczeństwo traci.
Czy to było za publiczne pieniądze robione badanie? Bo jak tak to skandal jak za prywatne to banda idiotów coś chce bełkotać.
Ps.
Wygra Polska!
Owszem, postęp technologiczny powoduje, że siła fizyczna ma mniejsze znaczenie w coraz większej liczbie dziedzin. Jednak zwróć uwagę, że mężczyźni nieporównanie częściej korzystają z wytworów techniki niż kobiety. A zatem nierównowaga męsko-kobieca odtwarza się w nowych formach.
Jeśli zaś chodzi o większość badań nad inteligencją płci, to w wieku 14 lat dziewczyny mają przewagę pod względem inteligencji względem chłopców, w wieku 18 lat jest często ona podobna (a wtedy odbywa się większość badań inteligencji) i w życiu dorosłym mniej więcej od 25 roku życia mężczyźni posiadają przewagę około 3 punktów nad kobietami. Prawdopodobnie jest to spowodowane wolniejszym, lecz dłuższym, wzrostem poziomu wiedzy u mężczyzn. Być może ten wzrost we wczesnej dorosłości u mężczyzn przy zatrzymaniu go u kobiet wynika z dwóch faktów, jak mi się wydaje: najwyższa płodność kobiet w wieku 18-25 lat, która nastawia kobiety na cele reprodukcyjne, bez względu na to, czy są one w tym czasie realizowane czy nie. Upominanie się organizmu o funkcje rozrodcze skutkuje szybszym ustaleniem się generalnego poziomu IQ u kobiet we wcześniejszym okresie w porównaniu z mężczyznami. Męska płodność, jak powszechnie wiadomo, średnio statystycznie ma wymiar dłuższy, wobec czego wydaje się, że nacisk organizmu na ograniczenia w dalszym rozwoju inteligencji jest mniejszy. Ponadto braki w werbalnym IQ u mężczyzn względem kobiet są uzupełniane u mężczyzn wyższym poziomem ryzyka prowadzącym u nich do większej przedsiębiorczości i przestępczości jednocześnie. "Kombinowanie" i przeczesywanie większych połaci terenu powoduje wzrost inteligencji typu logiczno-matematycznego i przestrzennego.
Dlaczego kobiety trafiają obecnie na studia częściej. Dlatego, ponieważ osoby przeciętnie inteligentnie stanowią obecnie coraz większą liczbę studentów, a wśród kobiet jest ich więcej niż u mężczyzn. U mężczyzn większa jest liczba zarówno osób intelektualnie "upośledzonych", jak i "wybitnych". U kobiet obydwa odsetki są mniejsze, dlatego mniej noblistek i bezdomnych wśród płci żeńskiej.
Proszę Cię również o podanie źródła przypuszczeń, że "chyba kobiety jednak średnio mają tu jednak przewagę inteligencji". Ja ze swojej strony posiłkowałem się źródłami:
http://personal.lse.ac.uk/Kanazawa/pdfs/PAID2011.pdf,
http://intelligence.martinsewell.com/SexDifferencesInIntelligence.pdf,
http://www.uam.es/personal_pdi/psicologia/pei/download/Lynn2004.pdf, http://www.uned.es/personal/rosuna/resources/papers/Nyborg%20sex%20differences.pdf (w tym ostatnim o wpływie wielkości mózgu w stosunku do rozmiarów ciała, masy)
tomciu-ryszu.
Ale widać te nadprogramowe 3 punkty IQ uciskają cię tak mocno w dekiel, że musisz dać im ujście.
Kiedy przeczytałam, że:
"Powinien się też rząd zająć OPÓŹNIENIEM w ZAWIERANIU MAŁŻEŃSTW i PŁODZENIU POTOMSTWA, należy ostro zainterweniować i wprowadzić ŚRODKI do tego PRZYMUSZAJĄCE. Dobrowolność zachowań czasami nie wystarcza",
to zrozumiałam, że proponujesz "bykowe" i zmodyfikowane Lebensborn (niem. Lebensborn eingetragener Verein - pol. Żródło Życia). Tylko jak np. traktować te 5-7-10% populacji homoseksualnej, która z racji "bożego" wybryku dzieci chcieć nie chce i nie może. Napiętnować ustawą szczegółową? Stworzyć domy schadzek dla banderowców " i "Matek-Polek"? Albo wprowadzić in vitro jako antidotum na kurczącą się POLSKĄ populację?
To NAZIZM w czystej postaci, tomciu.
Wpis z 2014-10-15 09:43:18 traktujący o "inteligencji" kobiet i mężczyzn to prawdziwy CYMESIK.
..."braki w werbalnym IQ u mężczyzn względem kobiet są uzupełniane u mężczyzn wyższym poziomem ryzyka prowadzącym u nich do większej przedsiębiorczości i przestępczości jednocześnie. "Kombinowanie" i przeczesywanie większych połaci terenu powoduje wzrost inteligencji typu logiczno-matematycznego i przestrzennego.
Ta "inteligencja typu logiczno-matematycznego i przestrzennego" nazywa się po prostu "inteligencją przestępczą", co widać w zakładach karnych. "Tylko" 3 punkty IQ przewagi na kobitkami przekłada się na to, że AŻ ok. 80% populacji męskiej siedzi w kiblu. Plus testosteron, którego natura poskąpiła kobietom, na szczęście.
Czysty SZOWINIZM. Żadnego zrozumienia dla przeróżnych uwarunkowań, gł. historycznych i antropologicznych.
.
Warzecha, co się tak dopytujesz? Za naszą kasiorę te badania, nawet jeśli za unijną. Zapłaci i tak to "teoretyczne państwo". Z ODSETKAMI.
.
"mężczyźni nieporównanie częściej korzystają z wytworów techniki niż kobiety".
Jakoś z pralki, odkurzacza, lodówki i in. nie potrafią korzystać. Może mam pecha, ale większość tych "techników" to głąby techniczne.
Stereotypy i mizoginizm.
.
Tomasz napisał: "[...]to w wieku 14 lat dziewczyny mają przewagę pod względem inteligencji względem chłopców, w wieku 18 lat jest często ona podobna"
W podlinkowanych badaniach nie znalazłem (choć przeglądałem je pobieżnie) stwierdzeń zgodnych z powyższym cytatem. Tylko w jednym dokumencie znalazłem przewagę dziewczynek i to nie w wieku 14 a 7-11 lat. Inne analizy wskazują na przewagę chłopców także w tym przedziale wiekowym, choć są i takie, które do 14 roku życia nie znajdują różnic.
Kiedy u nas?
http://www.defence24.pl/news_norwegia-wprowadza-pobor-dla-kobiet
Uśredniłem te wyniki, tam było powołanie na kilku autorów. ponadto tam gdzie jest 18 lat ma być w rzeczywistości 16 lat - errata
Ma być PRZYSPIESZANIE zamiast OPÓŹNIANIA. W tekście zaszła pomyłka. Rząd powinien naciskać młodych aby się spieszyli z zakładaniem rodziny
Punkty IQ mnie nie uciskają, ale muszę dać im ujście, bo temat jest bardzo ciekawy.
Skoro wielu homoseksualistów też chce mieć dzieci, ja im tego w ramach własnej doktryny politycznej, nie odmówię. Jak widać, wielu homoseksualistów ma ten sam cel życiowy, co heteroseksualiści.
Nie sądzę aby było 10% homoseksualistów, ale myślę, że 1% może się uznawać za przedstawicieli tej orientacji. Tak było w brytyjskich sondażach, a populacje ludzkie w zachowaniach bywają bardzo podobne.
Nazizm kazał wojakom chodzić do domu schadzek i płodzenia.
A ja proponuję, aby państwo pilnowało, aby maksymalna liczba płodnych kobiet w wieku 25 lat i mężczyzn dajmy na to 27-28 lat miała za sobą już co najmniej jedno dziecko. Planowanie gospodarcze było skuteczne w podnoszeniu poziomu życia za komuny, to i teraz "planowanie rozrodcze" może nas wyprowadzić z bagna starzejącego się społeczeństwa.
Niestety jak wszystkie zachowania są dobrowolne, to pogłębiają się nierówności i niektóre problemy społeczne. Państwo ma arsenały (środki interwencji), z których może korzystać. Nakazy są jednym z tych środków. Wiadomo, że nie wkłada się wszystkich jaj do jednego koszyka. Więc jeśli ulgi czy zasiłki rodzinne nie zadziałają dostatecznie, to trzeba sięgnąć po instrumenty twardsze.
Odnośnie przestępczości, słyszałaś może o takim powiedzeniu: " przestępca to przedsiębiorca bez kapitału". Poza tym, nie trzeba być geniuszem, by zauważyć, że przedsiębiorczość i przestępczość zawsze się przenikały. W obydwu dominują mężczyźni, za co odpowiada testosteron i pewna odmiana inteligencji "kombinatoryjnej". Ja nie jestem tu mizoginem, ja tylko syntetyzuję wnioski z badań empirycznych z minionych 50 lat.
Powiedziałem: mężczyźni nieporównanie częściej korzystają z wytworów techniki. nie powiedziałem, aby kobiety z tych wytworów nie korzystały. Ta przewaga nie zaznacza się na tyle w warunkach domowych, gdzie obie płcie w dużej mierze korzystają z odrębnych lub tych samych urządzeń w podobnym stopniu, ale w pracy produkcyjnej. Proszę mi udowodnić, że więcej kobiet (w porównaniu z liczbą mężczyzn) pracuje na maszynach lub je naprawia ?
Czy przypadkiem nie po to, by udowodnić swoje tezy, albo i stworzyć własne teorie?
Nawet jeżeli badania, które pobieżnie przejrzał mostro są miarodajne, to tym "gorzej dla badań". Bowiem dowodzą one, że to szkoła, dom, społeczeństwo i media wtłaczają dziewczynki w pewne role nie pozwalając im rozwijać różnych obszarów swojego mózgu i zainteresowań oraz ograniczając przeróżne możliwości poznawcze. Im dalej, tym gorzej. Coraz więcej "blondynek", no nie, tomaszu_ryszu?
Bo rodzimy się tabula rasa. Potem następuje segregacja czyli przystosowywanie do założonych ról społecznych.
.
Tomaszu,
W swoich komentarzach, nieodmiennie myślisz skutek z przyczyną, co prowadzi Cię do tautologii.
Tzn. w skrócie z faktu, że kobiety są dyskryminowane w wielu dziedzinach, wynika ich mniejszy udział
wnosisz o ich mniejszych predyspozycjach w tym kierunku i tym samym koło się zamyka. (przykład liczba noblistek, kobiet w zawodach technicznych -choć z zawodami technicznymi tu jest pewna wariacja, ale żeby nie brnąć w dygresję pominę- itp wiele przytaczanych argumentów można sprowadzić do tego wspólnego mianownika):
Czyli można to sprowadzić do takiego schematu:
1. Nie chcemy X, do zbioru Y, bo X raczej gorzej się nadaje
2. W wyniku 1 mamy mniej Xów w zbiorze Y
3. Na podstawie 2 wnioskujemy, że 1.
Ale z tym mniejsza, bo przeczytałam zadanie domowe tzn. źródła, to objętości czaszki, wybaczysz, pozwoliłam sobie pominąć.
Zaczynając od góry:
1. tylko abstrakt i w sumie wystarczy. W abstrakcie czytamy: "A meta-study of 26 articles that measure male and female IQ (see table below) was performed. Only studies of adults (or late teens) are included, and where a paper distinguishes between
g and IQ, it is g that is included. Using a weighted mean (weighted by recency,citations per year and journal impact factor) of the differences in g gives a male
advantage of about 2 IQ points."
Rzut oka na "table below" pokazuje że wszystko na ten temat. Aż 8 z 26 podanych artykułów ma tego samego autora (Lynn) i wszystkie artykuły tegoż autora podają przewagę mężczyzn nad kobietami. Większość pozostałych tego nie stwierdza. Bóg raczy wiedzieć jak autor abstraktu wyliczył tę średnią 2 pkt, gdy wyniki samego Lynna mają wariację około 8 punktów procentowych - zapewne głownie tego z impact factor :).Ciekawe, więc które wyniki Lynn pozamieszczał na liście filadelfiskiej. A i na pytanie jaki to ma sens ipmact factor pewnie też jest najlepszą odpowiedzią. Już za sam ten artykuł Lynnowi cytowania skoczyły :)
2. Artykuł rzeczonego Lynna. (I już wiemy, że to ten z listy filadelfijskiej :). )
W tabeli na stronie 488 podaje wyniki uczonych z różnych krajów. Tu przykładowo badania z Polski podają przewagę kobiet konsekwentnie we wszystkich kategoriach wiekowych. Badania z islandzkie z kolei trend przeciwny do sugerowanego w dywagacjach (przewagę chłopców w młodszych latach i dużą przewagę (prawie 7 pkt procentowych) dziewczynek w starszym. Na szczęście Lynna urwały się na 15 roku życia, bo już nie wiadomo jakby dalej dowodził.(powyżej tego roku skandynawskich w ogóle nie zamieszcza) Poza wspomnianą Islandią nie ma krajów skandynawskich (jest jeszcze Dania z przewagą dziewczynek, ale tylko jeden wynik, więc nie można prześledzić trendu). Poza Polską praktycznie nie ma krajów bloku wschodniego (Czech, NRD, Słowacji), czyli krajów które wprowadzały przynajmniej na pewnym etapie równościową edukację. (Przez równościową, rozumiem nie tyle nakierowaną na równość płci, ale równość w sensie socjalistycznym kształcenie, które przynajmniej w założeniu miało nie powielać kapitału społecznego, ale dawać równe szanse). Kraje gdzie badania wskazują przewagę mężczyzn, to nie tylko kraje patriarchalne, ale przede wszystkim również o dużym rozwarstwieniu społecznym - kraje gdzie dziedziczy się tak zwany "kapitał społeczny", elita się reprodukuje, a awans międzyklasowy jest mało możliwy. Czyli innymi słowy krajów gdzie to, kto jest inteligentny, a kto nie i jakie funkcje społeczne się dziedziczy się po tym z jakiej rodziny pochodzi. Mechanizm dotyczy to oczywiście głównie klas społecznych, ale rykoszetem uderza też w inne stereotypy. Kraje, które ten mechanizm usiłowały redukować wykazują przewagę kobiet. Ale Lynnowi jakoś nic tu nie dzwoni. Zresztą wydaje się, że badania dobrał pod tezę, ale trzeba przyznać, że źródło dobrał na tyle rzetelnie, że już jakiś trend można prześledzić.
Wątków do których chciałam się odnieść w Twoich postach jest wiele, a mój post robi się za długi, co powoduje, że po pierwsze nikt nie przeczyta, a po drugie czas mi się kończy, wiec cd. jutro.
Pozdrawiam
Kolejny dowód na to, że język polski stworzyli mizoginiczni naziści.
Pie....nie kotka za pomocą młotka. Jest feministycznie: kotek to samiec - twój wróg. Przy okazji gratuluję bezrozumu tym, co wierzą, że gimbaza czytuje lektury :P
lapidarnie ale niestety prawdziwe to ująłeś. Lektury obowiązkowe zawsze były uważane za nudne,niepotrzebne i dla tego wymyślono "bryki".Moda na czytanie co jakiś czas (coraz dłuższy) powraca,ale odwieczne "co autor chciał powiedzieć" zabija chęci do czytania u większości,a to że główny bohater to głównie "płeć męska,jest uzasadniona trudnieniem się pisarstwem właśnie tej płci.Kobiety nie miały czasu,możliwości wyrażania swych poglądów,a więc i prezentowania swej twórczości, chyba że były tak jak E. Orzeszkowa która
wbrew swemu środowisku poczynała sobie w bardzo męski sposób.Z czasem te proporcje się zmieniły ale długo trzeba było na to czekać.
W zestawieniu źródeł było wiele badań autorstwa lub współautorstwa Lynna. To może być problem, bo dobrze byłoby, gdyby badania były bardziej zróżnicowane ze względu na osoby dokonujące badań.
Inny problem, dlaczego w tak wielu badaniach wychodzi 0 jako różnica. To stwarza wrażenie, ze za wynik podano to, co było pierwotnym założeniem niektórych badań, czyli założenie o równości IQ mężczyzn i kobiet. bardzo to estetycznie wygląda i równościowo, ale wydaje mi się, że miarodajne badanie zawsze wykaże jakieś drobne różnice, choćby to było 0,01 czy -0,012 lub nawet mniej, bez względu, czy korzyść z zestawienia przypada kobietom czy mężczyznom. Bardziej uwierzyłbym w wiarygodność wyników tych badań, które wskazują czyste 0, gdyby coś po przecinku po tym zerze było, a tak pozostaje wrażenie dobierania takiej próby lub ustalaniu składu pytań, aby badanie tych różnic nie wykazywało. Jednocześnie dziwnie wygląda również wynik badań Nyborga. Myślę, ze wynik IQ o 8 punktów wyższy w przypadku mężczyzn w porównaniu z kobietami, może być spowodowany wyborem pytań do testu (np. małą pulą zadań werbalnych, a bardzo wysoką pulą zadań związanych z przestrzennością).
Wynik dziewczynek, wyższy niż chłopców w wielu przypadkach, może rzeczywiście wynikać z polityki nastawionej na usuwanie dyskryminujących kobiety barier, jednak przypomnę, to co mówiłem wcześniej. Zauważam, że ewentualne przewagi maleją średnio na niekorzyść kobiet, gdy są one one dorosłe, a przecież nie powinno tak być, skoro kobiety obecnie dłużej edukują się od mężczyzn w krajach rozwiniętych (nie ma dyskryminacji edukacyjnej na niekorzyść kobiet). Tłumaczyłem to i tłumaczę biologiczną reakcją organizmu kobiety, które domaga się spełnienia funkcji rozrodczych i dzieje się to nawet wtedy, gdy kobieta podejmuje decyzję o swojej bezdzietności.
I last but not least, odwołuję się tu (w postulacie o większej proporcjonalności kobiet i mężczyzn na studiach) do definicji socjalizmu opartej na dwóch podstawach. Pierwszy postulat to egalitaryzm czyli nastawienie na równość, dlatego uważam aby liczba kobiet i mężczyzn na studiach była sobie możliwie równa (w stosunku do dochodów i wysiłku w pracy wielkich mas ludzkich również postuluje równość). Drugi postulat, to powiązanie znaczenia danego słowa z bytem, który istnieje, a więc słowa "socjalizm" ze słowem "społeczeństwo". Dla mnie oznacza to, że socjalizm ma być tym, czego chce społeczeństwo (socius, socialis = społeczny), a nie tym, czego chcą poszczególne jednostki czy grupy (oprócz ich maksymalnego możliwego zrównania). Zatem harmonia społeczna jest ważniejsza niż żądania pewnych grup. Idąc dalej, oznacza to, ze w ramach takiej harmonii - prowadzi się działania w krajach słabo-dzietnych do wzrostu dzietności społeczeństwa, a w krajach nadmiernie dzietnych do ograniczenia przyrostu naturalnego, w krajach przeludnionych - do emigracji, a w krajach niedoludnionych - do imigracji. Proszę przez to zauważyć, że są to naturalne postulaty racjonalizmu obiektywnego, holistycznego i społecznego, nie zaś indywidualistyczny racjonalizm oparty na wąskich egoistycznych interesach.
polega tylko na tym że niektóre kobiety mimo że mają mniejszą masę mięśniową i siłę niż faceci chytają to samo i targają po marketach za mniej niż część facetów.
Tego nie trzeba szukać w lekturach szkolnych. Jak ktoś rozpatruje wyzysk w kategoriach literackich i podobnych pokazuje że liczy nie na wyzwolenie tylko albo liczy na dobrą katedrę na uczelni prywatnej albo po prostu pieprzy i za parę lat się do tego nie przyzna.
Pozdro!
Akapit 1 i drugi:
1.Wybór tak znacznej procentowo liczby prac tego samego autora, którego wyniki mają uzasadniać postawioną w abstrakcie tezę i wyciąganie na ich podstawie wniosków statystycznych sugeruje w najlepszym wypadku nieudolność metodologiczną, w najgorszym tendencyjność, ale w obu przypadkach podważa całą zasadność owego wywodu.
2. To survej prezentuje wyniki wyłącznie z zerem (co tym bardziej potwierdza moje wnioski o nim wyrażne w 1) skolei już nawet Lynn w swoim artykule do którego się odwołujesz podaje autorów, którzy uzyskiwali wyniki na korzyść kobiet, o czym pisałam w poprzednim wpisie.
3."Inny problem, dlaczego w tak wielu badaniach wychodzi 0 jako różnica. To stwarza wrażenie, ze za wynik podano to, co było pierwotnym założeniem niektórych badań, czyli założenie o równości IQ mężczyzn i kobiet. (..)bardzo to estetycznie wygląda i równościowo, ale wydaje mi się, że miarodajne badanie zawsze wykaże jakieś drobne różnice, choćby to było 0,01 czy -0,012 lub nawet mniej, bez względu, czy korzyść z zestawienia przypada kobietom czy mężczyznom"
Twierdzenie moim zdaniem zupełnie nie zasadne. Róznice 0.01, czy 0.02 należy poprawnie zinterpretować jako zero, nie dlatego, że wygląda to równośćiowo, tylko dlatego, że wtedy raczej poruszamy się w paśmie szumu. A nie należy wyciągać wnisków z szumu tylko z pomiaru. niemniej jednak patrz 2 uzyskiwano również zdecydowane wyniki na korzyść kobiet.
Akapit 3
1."Zauważam, że ewentualne przewagi maleją średnio na niekorzyść kobiet, gdy są one one dorosłe, a przecież nie powinno tak być, skoro kobiety obecnie dłużej edukują się od mężczyzn w krajach rozwiniętych"
A tego już zupełnie nie rozumiem. Co to ma do rzeczy czy kobiety się dłużej edukują, niż mężczyźni, chyba nie zakładamy aż takiej nierzetelności w wyborze próby statystycznej, że wybiera się do testów przedstawicieli obu płci o różnym poziomie wykształcenia i możliwościach rozwoju?
2."Tłumaczyłem to i tłumaczę biologiczną reakcją organizmu kobiety, które domaga się spełnienia funkcji rozrodczych i dzieje się to nawet wtedy, gdy kobieta podejmuje decyzję o swojej bezdzietności."
No to tak to sobie tłumaczysz, ale co to ma do rzeczy. To raczej dość wątpliwa teza.
3. "(nie ma dyskryminacji edukacyjnej na niekorzyść kobiet)."
Ależ jest i nie tylko edukacyjna, ale ogólnie społeczna.
Zresztą sam przynajmniej o jednym jej aspekcie o niej wspominasz. Jak zauważyłeś od kobiet ogólnie wymaga się większej tak zwanej "grzeczności" i jest to wymaganie nie tyle edukacyjne, co ogólnie społeczne. Chłopcom pozostawia się więcej wolności, a nawet wręcz wymaga się pwenej postawy kontestacyjnej.
Na inteligencję składają się zasadniczo 2 czynniki tzn. pewne wrodzone predyspozycje oraz możliwość jej rozwoju trenowania umysłu w określonym kierunku. (zresztą trening to jest dobra analogia podobnie jak z predyspozycjami fizycznymi, ludzie mają ogólnie niejako wrodzoną pewna sprawność fizyczną, ale wpływa na nią trening. Dlatego z samej wrodzonej żywotnośći nikt nie osiąga wynników sportowych).
Dlatego predyspozycje można badać u dzieci, potem zwiększa się wpływ czynnika społecznego i ogólnie warunków, które inteligencję kształtują (choć faktycznie badania u małych dzieci mniej więcej poniżej 10 nie dokońca sa miarodajne, bo potem rozwijają się również inne umysłu- myślenie abskrakcyjne- zdolność dostrzegania wzorców i wnioskowania).
Genralnie tak zwana "grzeczność" nie sprzyja rozwojowi inteligencji, gdyż wymusza bezwzględnie chęć spełnienia wymagań, uniknięcia błedów za wszelką, co z kolei zmusza raczej do sięganie do rozwiązań sprawdzonych, niż poszukiwanie własnych. Unikanie błędów nie pozwala wyciwiczyć sposobów ich rozwiazywania i przezwyciężania oraz wreszcie utrudnia zrozumienie samego zagadnienia zasady zrozumia jej z innej perspektywy (przez właśnie dostrzeżenie dlaczego takie rozwiazanie nie pasuje). To powoduje, że umysł się nie ćwiczy. Jenakowoż moim zdaniem kompensuje to jednak w dużej mierze pewna statystyczna wieksza wrodzona inteligencja kobiet. Inaczej, to powinna byc zasadniczo bardziej katastrofa.
Z drugie strony faktycznie kobiety bardziej ćwiczą zdolności dyplomatyczne (tzw. Twoją inteligencję werbalną), żeby jakoś wywalczyć sobie pewna dozę wolności wobec tak skonstruwanych wobec nich społecznych wymagań.
Choć uczciwie trzeba przyznać, że "niegrzeczność", również może mieć swoje negatywne skutki, bo zbyt duża kontestacja może prowadzić do ignorancji, w ogóle nie podchodzenia do rozwiązywania stawianych zadań i wymagań, co może być w skutkach nawet bardziej fatalne, dlatego faktycznie we wczesnych etapach edukacji, to może się na chłopcach jeszcze fatalniej odbijać - tzn. całkowitym wykluczeniem niektórych z nich już na wczesnych etapch, wykluczniem równiez nieodpowiadjącym ich wrodzonym predyspozycjom). Społeczna struktura wymusza taką tendencję, że na pierwszych etapach całkowicie i bezwzględnie odcina część chłopców, natomiast jeślli uda im się przetrwać przez ten etap, wówczas ten mechanizm przechyla szalę na korzyść mężczyzn, kosztem kobiet.
Podsumowując "grzeczność" wymusza mierność, ale jednak dostosowanie na niezbyt imponującym poziomie, "niegrzeczność" niesie ze sobą ryzyko całkowitego wykluczenia. Patriarchat genralnie uprzeywilejowuje mężczyzn, ale to obusieczny miecz, również nie do końca dla nich korzystny.
Ps. odnośnie socjalizmu i rozrodczości nie do końca rozumiem Twój wywód akrat prace umysłowe w odróżnieniu od fizycznych można spokojnie wykonywać w ciąży. Potem spokojnie obowiązki rodzicielskie mogą dzielić obie płcie. Natomiast rozrodczość ogólnie zmiejsza ogólna niepewność jutra i niemożliwość zapewnienia sobie oraz dzieciom godziwych warunków bytowych.
Odpisałam Ci pod newsem "Męskość i kobiecość w lekturach".
Przepraszam, że tak póżno, ale przez pewnien czas nie miałam możliwości. Ale właśnie zauważyłam, że ten news jeszcze nie całkiem wypadł. Jeśli jeszcze masz ochotę zapraszam do dyskusji.
Szukałem, szukałem i znalazłem. Dziękuję za przypomnienie o odpowiedzi w innym artykule.
Moim zdaniem konsekwencja to konsekwencja, jeśli większość badań podaje wynik dwa miejsca po przecinku, to nawet wyniki bliskie zeru winny ten schemat powielać. Jest to ważne dla komplementarności i porównywalnej szczegółowości tych pytań. Poza tym, gdyby nawet 0 opisano jako 0.01, to i tak miałbym zastrzeżenia co do modelu, ponieważ zawsze wynik w postaci 0 będzie wzbudzał kontrowersje z uwagi na to, że jest to liczba tak okrągła i neutralna, że pod nią tworzy się próby statystyczne. Inaczej mówiąc wynik w postaci 0 sugeruje pożądany rezultat w postaci równości płci, jednak nie mówi on nic istotnego na temat nierówności, jakie chcielibyśmy przebadać m.in. pod kątem różnic między kobietami a mężczyznami.
Mówiąc o pogarszaniu się wyników testów IQ po kobiet 18 roku życia (względem mężczyzn) chciałem tylko wskazać na to, że dłuższy okres edukacji nie pomaga kobietom w takim stopniu na uzyskanie ogólnego wyniku testu (i jego kierunku), jakiego należałoby oczekiwać. Skoro kobiety nieco dłużej przeciętnie się edukują niż mężczyźni, to należałoby oczekiwać, że różnice pomiędzy nimi a mężczyznami prowadziłyby albo do przewagi, albo do zmniejszenia niekorzystnej na rzecz kobiet różnicy. Tymczasem większość tych badań takiego zjawiska nie odnotowuje.
Moje biologiczne tłumaczenie tego zjawiska jest jakąś hipotezą. Nie sądzę, aby dłuższa edukacja kobiet prowadziła do a)zwiększenia się różnicy między IQ mężczyzn i kobiet, gdy wyniki IQ kobiet są gorsze lub b) zmniejszenia się przewagi kobiet nad mężczyznami bądź zamiany wyższego IQ kobiet na mniejsze (od męskiego) po wejściu w okres dorosłości. A skoro racjonalnie rzecz edukacja nie może pogarszać wyników testowych kobiet, to prawdopodobnie wpływ ten ma charakter biologiczny np. hormonalny. Może jest to wątpliwa teza, ale proszę ją udowodnić.
Jeszcze raz powtórzę: nie ma edukacyjnej dyskryminacji kobiet (może za wyjątkiem nominacji profesorskich).Co zaś do dyskryminacji społecznej kobiet, to owszem pewne jej przejawy występują w wielu dziedzinach. W wielu dziedzinach liczne są również przypadki dyskryminacji mężczyzn (prawo do opieki nad dzieckiem lub jego spotykania, gorsze traktowanie bezdomnych mężczyzn w stosunku do bezdomnych kobiet w społeczeństwie i przez instytucje opiekuńcze).
Kwestia tak zwanej grzeczności. Nie wiązałbym jej z inteligencją. Dlaczego ? Są grzeczni chłopcy (głównie tzw. kujony) i są niegrzeczni chłopcy o zdecydowanie chyba większych różnicach na poziomie inteligencji (to znaczy są w tej grupie zarówno ludzie bystrzy intelektualnie, jak i mający słabe wyniki). Część z nich swoją przebojowością i niegrzecznością nadrabia mniejszy wskaźnik inteligencji. Stają się przestępcami lub przedsiębiorcami i jeśli osiągają sukces, to bywa, że niektóre z ich dzieci cechują się wysokimi walorami umysłu (efekt stworzenia im dobrego otoczenia + "lepsza" część genów). Grzeczni chłopcy są natomiast w życiu bardzo często nauczycielami czy naukowcami czyli ludźmi generalnie o raczej wysokim IQ. Są też często specjalistami w jakiejś dziedzinie.
Niegrzeczność chyba bardziej decyduje o pozycji materialnej niż inteligencji. Stąd oczywiście równica w zarobkach mężczyzn i kobiet,która przede wszystkim występuje na tak zwanych stanowiskach kierowniczych, nie zaś gdzieś w społecznych dołach. Popatrzmy tez na społeczeństwa Azji Wschodniej - grzeczni, posłuszni hierarchii, karni i zdyscyplinowani Azjaci mają IQ większe niż wolnościowi i indywidualistyczni Europejczycy czy postrzegani jako frywolni południowcy czy Afrykańczycy.
Tak więc to nie grzeczność przeszkadza rozwojowi inteligencji, ale raczej konkurencji ekonomicznej. Stosunkowo słabsi intelektualnie zachodni Europejczycy mocniej skolonizowali świat opierając się zarówno na żądzy bogactwa jak i na chęci poszerzania indywidualnej wolności niż zdyscyplinowani i posłuszni Azjaci, choć ci potrafią wewnątrz, u siebie i bez kolonizacji dokonywać wzrostu poziomu życia w skali kilku dekad, o którym innym rejonom świata się nie śniło.
Grzeczność nie oznacza więc mierności, choć w bardziej zindywidualizowanych społeczeństwach, takich jak społeczeństwa europejskie, amerykańskie czy latynoskie bywa kłopotliwa, jeśli walczymy o bogactwa materialne. W Azji Wschodniej grzeczność została wpisana w mechanizm szybkiego rozwoju, aczkolwiek kosztem sztywnych i hierarchicznych struktur zdominowanych przez mężczyzn. Jednak wszystkie warstwy społeczne są mimo wielu innych nierówności ciągnięte w górę. Jeszcze inne są społeczeństwa, takie jak indyjskie, arabskie czy afrykańskie. W przykładzie indyjskim docenia się bardzo grzeczność, podobnie jak w Azji Wschodniej. W krajach islamskich musisz być posłuszny władzom religijnym, jednak masz prawo do ekspresji swej agresji, zwłaszcza jeśli władza łamie przykazania boskie (zdaniem naczelnych duchownych) lub jeśli czynią to niewierni. Tak więc na świecie jest różnie i czasem podobne efekty danym grupom i jednostkom daje zarówno "śródziemnomorska" buntowniczość tamtejszych związków zawodowych, jak i azjatycka polityka kłaniania się przełożonemu.