W zeszłym roku w mediach toczyła się dyskusja na temat bezdomnych koczujących na dworcu kolejowym Poznań Główny. Sprawa została rozwiązana przez wzmożenie kontroli – prywatna firma ochroniarska stanęła na wysokości zadania i stanowczo rozwiązano problem.
Teraz każda osoba przebywająca na terenie dworca i połączonego z nim centrum handlowego jest zmuszana okazać dowód słuszności przebywania na jego terenie. Takim dowodem jest bilet kolejowy lub autobusowy. Poznaniacy odetchnęli z ulgą – wreszcie wszyscy traktowani są równo. Żaden bezdomny nie może już bezpodstawnie przebywać na terenie dworca – sprawiedliwości stało się zadość i wszystkim porządnym mieszkańcom miasta poprawił się humor.
Tego roku okazuje się, że problemem mieszkańców Poznania nie są wysokie ceny biletów MPK czy też niewydolna infrastruktura transportu miejskiego, lecz obecność osób bezdomnych okupujących tramwaje i autobusy. Jak w artykule z dnia 05.12.2014 donosi Gazeta Wyborcza: „(…) Nadchodzi ta pora roku, gdy bezdomnych w autobusach i tramwajach jest więcej. W pojazdach znajdują dla siebie ogrzewalnię. Nie podoba się to innym pasażerom, którzy skarżą się, że przez bezdomnych w autobusach i tramwajach niemiło pachnie. Dlatego postanowiliśmy coś w tej sprawie zdziałać – mówi Iwona Gajdzińska z MPK”.
Czujni pracownicy MPK oraz Straż Miejska, wykazując się troską o los mieszkańców, będą starać się zaradzić problemom dotykającym prawych obywateli miasta. Mieszkańcy Poznania każdego dnia są bowiem narażeni nie tylko na nieprzyjemny zapach i zaduch, ale także na widok upadku moralnego i materialnego osób bezdomnych. Podróżując do pracy, nie tylko zatykać trzeba nos, ale także zakrywać oczy. Straż miejska na pewno upora się z problemem niechcianych pasażerów i wszystko wróci do normy. Ze wspomnianego artykułu dowiadujemy się, że „(…) zespoły złożone z przedstawicieli straży miejskiej i nadzoru ruchu MPK będą odwiedzać dworce autobusowe, jeździć na tych liniach, którymi najczęściej poruszają się bezdomni (…)”.
Mieszkańcy Poznania mogą mieć nadzieję, że problem codziennej męki, jaką jest podróż w towarzystwie śmierdzących bezdomnych, w końcu zostanie rozwiązany.
Musimy pamiętać, że schroniska oraz hostele dla osób bezdomnych w Poznaniu zimą są zawsze przepełnione. Biorąc pod uwagę fakt, że w większości tego typu placówek obowiązuje rejonizacja, osoby bezdomne spoza terenu Poznania w ogóle nie mogą zostać przyjęte. Oznacza to, że bezdomny formalnie np. z Konina, przebywając w Poznaniu, traci prawo do korzystania z możliwości wsparcia osób dotkniętych bezdomnością.
Pozostaje jednak pytanie – gdzie mają szukać schronienia bezdomni przepędzani z tramwajów, autobusów, dworców i klatek schodowych? Powinni zejść do kanałów? Wydaje się, że takie rozwiązanie będzie najlepsze dla miasta. Z widoku znikną ludzie, którzy generalnie wzbudzają niechęć i wprowadzają w zły nastrój. Władze miasta nie będą musiały wydawać pieniędzy na dodatkowe patrole straży miejskiej – co również oznacza, że strażnicy będą mogli zająć się dbaniem o dobro porządnych obywateli. No i w końcu zniknąłby swąd opanowujący autobusy i tramwaje. Bezdomni mogliby stworzyć swojego rodzaju podziemne miasto – najlepiej z własną infrastrukturą.
W rozwiązywaniu problemów bezdomności powinniśmy bowiem stosować dobre, sprawdzone metody – zamiatania problemu pod dywan.
http://www.rozbrat.org/publicystyka/kontrola-spoeczna/4234-pozna-mierdzce-miasto
schronienia w Warszawie m.in w okolicach mostów Siekierkowskiego i Łazienkowskiego prawie w centrum Warszawy przy jednym z bazarów, na Pradze w jednym z parków przy dworcu mniej niż 1 km od PKiN. W nieużywanym wejściu metra śpią w śpiworach, to samo przy otworach wentylacyjnych metra.*
Tłumy pod Caritasem na ul. Miodowej i miejskich wigiliach dla biednych.
W Święta bardziej chce się płakać niż radować. Dzieciątko Jezus w dzisiejszej Polsce zamarzło by w reklamówce gdzieś w altance śmieciowej.
Ps.
Jednocześnie TVN nadaje reklame Orange w treści: "Dla ciężko pracujących właścicieli małego biznesu do kawy ciasteczko..."
* Nie podaje celowo precyzyjnych lokalizacji bo nie widzę powodu a co więcej można by ułatwić likwidację tych ośrodków, bowiem polityka społeczna obecnie polega że ludzi się rozpędza a te tektury, dykty i cały ich majątek wywozi na wysypisko.
świąteczny nastrój, katolicki kraj, wygłodniała zżarłam kupione frytki i kukurydze w zatłoczonym KFC na Placu Ratuszowym. Dwóch bezdomnych (zadbanych bo dość czyści, żadnych przykrych zapachów) liczyli swoje drobne no i stali w kolejce aby kupić sobie jedzenie. Niestety, młoda dziewczyna odmówiła im sprzedaży kubełka, nie słyszałam co dokładnie powiedziała. Panowie smutny ale tez zdziwieni tak stali, nie wiedząc co zrobić, poprosili jakiegoś młodego człowieku w tej samej kolejce ale im ostatecznie nie kupił. Potem wyszedł młody pracownik i rozmawiał z panami, niestety, nie słyszałam jak tłumaczył im odmówienie kupienia kurczaczka. Wyszli na dwór, poprosili młodego dość głupio wyglądającego żołnierzyka aby im kupił towar, niestety żołnierzyk głupio się uśmiechnął i poszedł w swoją stronę. Jak wychodziłam dalej tam byli, spytałam co chcą kupić, kupiłam im XL kubełek gratis. Smutne, przygnębiające i ponizające.
Nie mylić z homofobią.
Na propagowanie praw człowieka w Białorusi czy na misje stabilizacyjne w Iraku oczywiście pieniądze są. Jeszcze doszła banderowska Ukraina. Cot tam bieda i bezrobocie czy bezdonność, wszag najważniejsze są społeczeństwo obywatelskie i wolny rynek... Że nada.