Jeśli miałbym wskazać jedną osobę, która moim zdaniem robi w Polsce najwięcej dobrego dla lewicy, to właśnie Rafał Woś. Nie dla tego, że jest największym radykałem, ale dlatego, że konsekwentnie odkłamuje neoliberalne mity z pozycji dziennikarza (ekonomicznego!) głównonurtowej gazety. Nie rozprawia w klubokawiarnii o Żiżku, tylko tłumaczy czytelnikom sprawy zupełnie podstawowe, jakich ja nie pamiętam, żeby kiedykolwiek wcześniej pojawiały się w środkach przekazu niezarezerwowanych dla absolutnej niszy. A to jest niezmiernie ważne, bo jak już ludzie nauczą się neoliberalnego języka opisu rzeczywistości (a uczą się go przecież zupełnie bezwiednie, choćby przeglądając strony ekonomiczne większości gazet innych niż DGP), to z pozycji lewicowych nie ma już jak z nimi rozmawiać.
Jeśli Woś przypadkiem to przeczyta, to chciałbym mu podziękować. Chyba przede wszystkim za odwagę, bo przecież w jego środowisku na pewno rzadko spotyka się to z poklaskiem.
Przepraszam za błąd ortograficzny, który się wkradł.
A jednocześnie mile zaskoczył, bo nie sadziłem, że ktoś w formie książkowej może opublikować takie poglądy, jakie ma R Woś. III RP ma zatem także dobre strony, co prawda niewiele ich jest ale jednak...
a wtedy Balcerowicza żółć zaleje i szlag trafi. Jak ten mega sabotażysta (bo chyba nie nieuk) strasznie musi nienawidzić Polski, jeśli zgotował jej taki los..
Kiedy my odrobimy te wszystkie straty, skoro przez ćwierć wieku cofaliśmy się do tyłu? Strach pomyśleć.
Patiomkinowskie państwo, teoretyczne państwo...
Cała nadzieja w młodych, którzy tu zostaną... albo wrócą.
.
"Sądzę, że wkrótce także rządzące Polską elity wyrosną z prostackiego liberalizmu – wątpliwego moralnie i nieefektywnego ekonomicznie."
Nie wyrosną, jeśli ich do tego nie zmusimy. Nic samo z siebie się nie zrobi
Liberalizm można i należy krytykować z pozycji wielu doktryn i ideologii, od socjalistycznych po konserwatywne, od pozycji lewicowych po prawicowe (tzw sojusz ekstremizmów) Ostrze krytyki powinno być wyraźnie wycelowane w "społeczeństwo otwarte" Karla Poppera. Krytyka liberalizmu nie powinna się ograniczać do sfery socjalnej ale tez powinna się skupić ba nie mniej ważnych zagadnieniach jak multi kultu czy tzw "tolerancji". Masowa emigracja niesie ze sobą same szkody bo stwarza rezerwuar taniej siły roboczej co przyczynia się do spatku poziomu życia rdzennej ludności, krytyka nie ma nic wspulnego z rasizmem bo i emigranci są na straconej pozycji i ich ojczyzny, zyskuje tylko kapitał. Tolerancja to zasłona dymna i igrzyska dla ludu, przykład Gender temat odwracający dyskurs publiczny od naprawdę ważnych spraw socjalnych też. Jesteś biedny to i dla "tolerancyjnych" elit przestaje mieć znaczenie z kim sypiasz czy jaki masz kolor skóry...
Mam też pytanie czy możliwa była by odbudowa kraju po wojnie PID rządami liberalnymi? Wątpie bo ci to by nawet grozy by sprywatyzowali.
Balcerowicz jako realizator planu wymyślonego w Ameryce był tylko małym sabotażystą. Wielkim sabotażystą był natomiast ówczesny sejm (celowo z małej litery),który ten plan zaakceptował niemal bez oporów.
Nadzieja może nawet jest w młodych, ale objawi się dopiero wtedy, gdy Korwinowi się zdarzy umrzeć. A tak jeszcze kilka lat guru wolnorynkowców będzie naśladować innego guru Miltona Friedmana. Choć lepiej by było, gdyby znaczna grupa młodych zmądrzała jeszcze przed śmiercią "krula". Wtedy to i nadzieja by była ...
Ale PKB się podwoiło. Oni mają w dupie te miliony bez pracy, chleba i dachu nad głową. Liczy się tylko PKB, które dojarze pomnażają na swoich kontach. Sprawa coraz bardziej dojrzewa do tego, żeby tych wielbicieli PKB wsadzać do stalowych klatek i obwozić po kraju, by ludzie z bliska mogli popatrzeć na tych, którym zawdzięczają swoją biedę.
Liberałowie - ci powojenni - byli pod wpływem myśli Keynesa, a więc prywatyzacja nie była im w głowie. A gdyby nawet była, to strach przed ZSRR i klasa robotnicza ich od tego powstrzymywał. Ówcześni liberałowie gospodarczy, czyli (lepsza nazwa) wolnorynkowcy byli w słabszych partiach konserwatywnych (bo te mocniejsze musiały się ścigać z socjaldemokratami o elektorat). By the way, wolnorynkowe reformy zaczęli wprowadzać konserwatyści Reagan i Tchatcher.
Odnośnie twojej krytyki tolerancji i tym podobnych spraw, to jej zwolennikami byli również socjaliści utopijni, większość marksistów czy interwencjonistyczni liberałowie w rodzaju Keynesa. Wszyscy oni albo wolnego rynku nie chcieli, albo go chcieli znacząco zmodyfikować, aby służył tez biedniejszych (choćby to tylko wzrost popytu w społeczeństwie miało na celu).
Tak więc wniosek jest taki. "Społeczeństwo otwarte" powinno być dogłębnie przeanalizowane w celu wybrania co lepszych kąsków, a globalizację itp. należy rzucić na pożarcie ośmiornicom. Odnośnie migracji - winna istnieć ona w takich proporcjach, aby nie psuła ona rynku pracy w krajach-dawcach i krajach-biorcach. Pełne zatrudnienie mogłoby zlikwidować jej patologie, bo głównie z tego powodu one istnieją, a nie z powodu braku zakazów. Migracja mogłaby też być wskazana na tereny wyludniające się (np. rozwój przemysłu lub poprawa rolnictwa tam, gdzie ludność leci na łeb) lub niedostatecznie zasiedlone np. z doliny Gangesu na południową Syberię czy do Azji Środkowej. Oczywiście, w pierwszej fazie trzeba rozwinąć tam przemysł i ulepszyć rolnictwo (zbiorniki retencyjne, elektrownie, sadzenie drzewnych pasów przeciw wiatrowi).
Nie jestem przeciwko tolerancji tylko elitom które ją wybiurczo traktują tak samo jak prawa człowieka, instrumentalnie. Przykład, ostatnio przez państwa zachodnie (USA UE) krytykowały Ugandę za politykę wobec LGBT (by było jasno nie popieram penalizacji homoseksualizmu) jednocześnie bombardowały Irak, Afganistan czy Libię. Lub wyzysk w krajach III Świata, przykład Bangladesz i tragedia która pogrzebała ok 1000 osób a ile miało tam firm odzieżowych swoje szwalnie oczywiście też z tolerancyjnego lberalnego Zachodu. Czy ten wyzysk to nie rasizm szowinizm gorszy od tego spod krzyża celtyckiego?
Żyjemy w świecie słów. Wystarczy znaleźć nowy i dobrze brzmiący termin, który będąc wytrychem zastępuje klucz. Prowadząc rozwalanie komuny nad Wołga wprowadzono bardziej adekwatny temat – prychwatyzacja. Nikt tam nie dał się nabrać na pomysły budowania drugiej Boliwii, reprywatyzacji i transformacji. Po prostu, jawnie, rozdano udziały załogom i natychmiast je odkupiono. Wybrańcy dostali na dziendobry po kilkadziesiąt akcji i przejęli majatek lege artis. U nas potrzebne były naukowe teorie i rozwazania. Zamiast plątać się między naukowcami, warto wrócić do opublikowanych wypowiedzi Mazowieckiego, Kuronia, Michnika, Kuczyńskiego, jak to oni pojmowali gospodarkę, pochwalić naszego orła prywatyzacji, który za 10% opylał państwowy majątek obcym pod bankowa gwarancję, ale od polskiego kapitalisty żądał cashu. Kto wydał w obce ręce banki i dał wgląd zagranicznym doradcom finansowym w stan prywatyzowanego majątku? Cała ta przepięknie zakamuflowana walka z inflacją i obrona dolara, wypompowanego za granicę, jako sztandar polityki ekonomicznej ex sekretarza KU PZPR i kolejne wpychanie pieniędzy polskiego podatnika przez OFE w ręce obcego kapitału to kolejna ściema. A my tu poważnie dyskutujemy. No to przypomnijmy lewicy, skąd Marks brał kapitał, żeby napisać „Kapitał”
Szczytem finezji jest wskazywanie, że stan wojenny dał impuls do reform, osłabiając ruch związkowy. Zwolennikom tej tezy polecam analizę postawy i sposobu skorumpowania działaczy związkowych w zlikwidowanych już zakładach, gigantach, gdzie do ostatniego dnia siedzieli w radach nadzorczych i za kasę niebagatelna, wydawali zgody na kolejne zwolnienia pracowników, dołączając do nowej finansowej plutokracji. To dopiero liberalny syndykalizm.
Rozwalenie dobrych zakładów to niedoceniona zasługa twórcy i obrońcy popiwku, wprowadzonego jeszcze w stanie wojennym. Faktycznie preferował załogi strajkujące w latach 1980/81 i mało wydajne, bo tam można było osiagnąc dynamikę. Pracujący solidnie, jak zwykle wyszli na zero. Do końca PRL-u nie dało się zlikwidować tego pomysłu. Szukanie drugiego etapu reformy zapoczątkował sam generał Jaruzelski, który na jednej z narad usłyszał z ust ówczesnego sekretarza KC Mariana Woźniaka, że wstąpiliśmy w drugi etap. Następnego dnia cały Wydział Ekonomiczny KC szukał odpowiedzi, na czym ten etap polega. Nie ma złudzeń co do reformowalności poprzedniego systemu, ale też nie ma co ukrywać, że pierwsze cztery lata transformacji to potężny skok na kasę i rozdawanie za bezcen narodowego majątku. Skandalem jest, że nie zaczęto od restytucji mienia utraconego w czasie wojny i po wojnie. Sprytnie odwleczono ten proces w czasie, narażając obecne pokolenie Polaków na ogromne koszty, a Polskę stawiając pod moralnym pręgierzem. I to jest dziś kluczowy problem, a nie za ile ocalił Domy Towarowe Centrum niezatapialny uzdrowiciel polskiego biznesu, którym wbrew pozorom, nie jest krytykowany LB. Zgadnij, kto to?
Ach tak, przecież światem rządzą etatystyczne dinozaury w rodzaju Francji czy Rosji, a nie USA.
tak jak profesorowi L. Balcerowiczowi ...
nadal wydaje się, że USA jest reżyserem Świata i rządzi
nadal ekonomią oraz gospodarką Świata ... ?
Oj naiwny, naiwny jako gołąbeczka ...
se zaśpiewaj Ty oraz inni którzy tak myślą.
Pozdrawiam.
JJC
Dziękuję za tekst! Więcej takich wywiadów, innymi słowy więcej o bazie, mniej o nadbudowie. A z czasem lewica, znów stanie się bardziej wiarygodna. Oby.
http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,35612,17190257,Gdansk__Nielegalna_eksmisja_Romow___Teren_opuscili.html#BoxSlotI3img
"o wszystko prawda, natomiast Romowie teren opuścili dobrowolnie, co sami potwierdzili [...]"
No tak bo jak kogos komornik nie wytarga po ziemi ani jak komus piesek pałą nie machnie to żadna eksmisja.
*Wprowadzając stan wojenny, gen. Wojciech Jaruzelski uderzył w ruch związkowy, uciął głowę skrzydłu socjalnemu, torując drogę liberalizmowi, wprowadził reżim na kształt reżimu Augusta Pinocheta w Chile.*
Boki zrywać! Wygląda na to, że autor jest propagatorem mitu, że neoliberalizm w Polsce to dzieło Jaruzelskiego. Porównanie z reżimem Pinocheta w Chile zasługuje żeby autorowi powiedzieć: Puk! Puk!
Jaruzelski z determinacją poszukiwał trzeciej drogi (stąd działalność Rakowskiego, Messnera i Wilczka), bo droga socjalistyczna nie była już możliwa. A ojców neoliberalizmu w Polsce trzeba szukać pomiędzy tymi, którzy czołobitnie do niego jeździli po wskazówki z wyrazami szacunku i ryngrafami.
Marks popierał i był za liberalizmem przeciw patry-feudalnej reakcji reakcji i w czasach słabości ruchu socjalistyczno-rewolucyjnego. Dziś jest analogiczna sytuacja - (zaledwie na powrót, po szalonych eksperymentach leninizmu) kadra komunistyczna popiera liberalizm przeciw naporowi faszystowskiej, nacjonalistycznej i socjaldemokratycznej (lewicowej) reakcji i w pierwszej kolejności w opozycji właśnie do niej starają się odbudować ruch (w opozycji do kapitalistycznych złudzeń ludowych faszyzmu i socjaldemokratyzmu). Komuniści wiedzą - jak Marks - że liberalizm to historycznie strategiczno-postępowy "przyjaciel i sprzymierzeniec" rewolucji, socjalizmu i komunizmu - zarówno w tym, co bezpośrednio pozytywne jak i negatywne...