Nauki Ilijcza to nasza odtrutka na sny Balcerowicza!
Firma za mało płaci? Na szczęście żyjemy w wolnym kraju, każdy może sobie wybrać pracodawcę albo samemu nim zostać.
mamy demokrację jak komuś do 1go pieniędzy nie starcza to ma prawo się powiesić.
Będzie 400 zł do przodu.
jak będzie jadł ze smietnika i spal w pracy zaoszczędzi na jedzeniu i mieszkaniu.
Ps.
Opcja ze smietnikiem wyjdzie tylko w większym osrodku w mniejszym nie ma w smieciach jedzenia jadalnego. Na wsi mogą zryc szczaw, mirabelki, chrzan, porobic chlebek z perzu mniam.
Z skąd masz pewność że ci pracownicy palą? Jak to łatwo biedniejszym, mniej zarabiającym kontrolować wydatki, rozliczać czy za rzucać rozrzutność, niegospodarność. Z pustego to i Salomon nie naleje, choć by skały....
Właściciele powinni rzucić palenie, obciąć inne zbytkowne wydatki i podnieść pensje. Najwyżej nie pojadą sobie na luksusowe wakacje, albo nie kupią nowego mercedesa.
Paczka dziennie to właśnie te cztery stówy.
A co do "wyzysku płacowego". Jest Marksowskie pojęcie wyzysku, ale rozumiem że nie tego dotyczy protest. Pracodawca płaci robotnikom tyle, ile ich praca jest warta. Praca to w tym sensie to jedynie składnik kosztów. Jeżeli ktoś uważa że jest niedowartościowany to może albo 1) zmienić zakład pracy 2) zmienić zawód 3) podnieść kwalifikacje bądź własną wydajność i 4) przekonać pracodawcę żeby mu podniósł pensję przy tych samych kwalifikacjach i wydajności.
Żebractwo w centrach handlowych z trudem można podciągnąć pod punkt 4), ale wątpię żeby to było skuteczne.
powinien zamknąć "byznes" na kłódkę. Inaczej jest zwykłym złodziejem. Okrada albo pracownika płacąc mu za mało jak na cywilizacyjne standardy, albo państwo, nie płacąc np. podatków.
Znam firmy, które co rok dają pracownikom podwyżki, bez upominania się o nie. Ale to są firmy niemieckie. Polskie to jedno wielkie dziadostwo i złodziejstwo. Bo "właściciel", często były cinkciarz, badylarz lub sałaciarz pod szyldem: Moja Firma widzi tylko swój interes, a nie ludzi, którzy nań pracują - na niego i dobre imię jego firmy. Nachapać się, nażreć i zniknąć - jak złodziej, a nie przedsiębiorca.
Ty tutaj od zawsze bronisz geszefciarzy i złodziei, nigdy pracownika. Skądś to wyniosłeś, nie wnikam.
A papierosy też ktoś musi kurzyć i wódę żłopać, bo inaczej to teoretyczne państwo już dawno wchłonęły Niemcy.
Niewypłacalni bylibyśmy. A tak jeszcze będziemy istnieć z kilkadziesiąt lat... nawet teoretycznie, na mapie.
.
Brawo OZZIP!!! Więcej takich INICJATYW i AKCJI!
.
W takim razie nie widzę problemu. Niech te panie przeniosą się do firmy niemieckiej.
Jakie mondre bo, przecież firma niemiecka jest tuż za rogiem. Był tu taki neoliberał, nie pamiętam już nicka, ale on się do tego oficjalnie przyznawał.
Niemcy nas jeszcze nie wchłonęły. Poza tym te firmy, które u nas są, mają swoją "pojemność". A nie każda szwaczka może przekwalifikować się na budowlańca, kasjerkę, czy ochroniarza. Ona szyje, zwykle nieźle.
To te złodziejskie firmy powinny albo przestać okradać pracowników, albo zniknąć z rynku. I to się powoli zacznie prostować dzięki takim inicjatywom jak ta, o której jest z newsie.
Ale westy wolałyby, by pracę zawsze wyceniano wg widzimisię jakiegoś cinkciarza, a nie wg należnych cywilizacyjnych norm. By płaca starczała nie tylko na przeżycie, ale i na rozwój oraz godną starość.
.
popełniłeś sprzeczność
"Pracodawca płaci robotnikom tyle, ile ich praca jest warta. Praca to w tym sensie to jedynie składnik kosztów"
pracozłodziej traktując pracę jako koszt nigdy nie zapłaci tyle ile jest ona warta, tym bardziej że wartość pracy należy mierzyć zyskiem, który mu ona przynosi
"Pracozłodziej" widzę robisz postępy, deszcze trochę i będą z Ciebie komunisty. :-)
Nie ma zatem żadnego problemu, by pracownicy doprowadzili do tego, aby owa firma zniknęła z rynku. Jeżeli nie będą przychodzić do pracy, to firmy nie będzie.
W czym zatem znowu problem?
Moje przejaskrawienia to tylko beka z Twoich.
Speedway masz rację hutnicy w wyzyskującej ją hutę powinni zmusić ją do odejścia w rynku przez przejście z epoki żelaza do brązu i masowe zaprzestanie nabywania śrubek.
najpierw trzeba miec te 400 zl zeby przepalic i troche oleju w glowie zeby to zrozumiec =:). Czolem. PS. gdybys pytal co pala, zapytaj przemytnikow...
On całe studia na chlebie z margaryną przetrzymał i żyje.
Żyje i jeszcze posty babole sadzi.
Piszesz: 'pracozłodziej traktując pracę jako koszt nigdy nie zapłaci tyle ile jest ona warta, tym bardziej że wartość pracy należy mierzyć zyskiem, który mu ona przynosi'
Jaki zysk przynosi praca sprzątaczki w firmie x? I jak go wyliczyłeś?
Co się dop...sz nie zaczepiany? Widzę, że masz chyba lekką obsesję na moim punkcie. Pilnuj lepiej swojej połówki willi, bo przyjdą zieloni bolszewicy z "GazWyb" i "KryPolu" i Ci ją odbiorą.
PS Czy Twoimi sąsiadami nie są przypadkiem niejacy Łapotowie?
Głupi ci kapitaliści. Skoro nie przynoszą zysku, to po co je zatrudniają? Chyba z wrodzonej kapitalistom dobroci serca.
to łatwe jest - przestań sprzątać porównaj różnicę
Na poziom zysku składa się praca wielu osób. Praca zarządu, marketingowców, sprzątaczek itd. Jaki jest konkretny wkład każdej z tych osób jest bardzo trudny do policzenia. Jeśli chcielibyście, aby każda miała swój udział w zyskach musicie określić w jakim % one się na niego złożyły. A co jeśli np. marketingowiec, albo sprzątaczka przyczyniła się do tego, że zysk jest mniejszy niż mógłby być? Jak to wyliczyć?
Rozumiem, że jeśli sprzątaczka ma mieć udział w zyskach i jest pensja od nich zależeć, to siłą rzeczy powinna również partycypować w stratach.
Załóżmy, że sprzątaczka wkurzona na swoją śmieciówkę i żebraczą płacę, podłoży sprytnie jakąś skórkę banana, na której wyłoży się jakiś marketingowiec, albo i sam prezio, daj bosh. Albo rozsypie pod biurkiem jakiś gronkowiec lub inny wąglik? Łomatkoboskomarketingowo!!! Taki marketingowiec może złamać se niemoralny kręgosłup, a prezio wylądować w kostnicy!
Lepiej dać normalny udział w zyskach sprzątaczce, a nawet cały etat! Czysto będzie, schludnie, a zysk gwarantowany, bo podparty dobrą, niepołamaną kadrą i - dobrym imieniem firmy*.
[*To "dobre imię firmy" to też jak najbardziej jedno z kapitalistycznych niematerialnych dóbr, przekładających się na zyski firmy. Ale o tym te nasze polskie kapitalistyczne ciule nie mają pojęcia. Ty zresztą też]
.
>>pracozłodziej traktując pracę jako koszt nigdy nie zapłaci tyle ile jest ona warta, tym bardziej że wartość pracy należy mierzyć zyskiem, który mu ona przynosi
co jeżeli nie ma zysków a są straty? pracownik powinien dostać ujemną wypłatę, czyli zapłacić pracodawcy? czy nagle magicznie praca już nie jest warta tyle co zysk?
Co w sytuacji gdy firma zainwestuje, kupi wydajniejsze maszyny, bedzie produkować i sprzedawać wiecej przy tym samym wkładzie pracy pracowników - czy wtedy pracownik ma dostawać więcej?
i wiedząc, że płaciłeś swoim ukraińskim lub białoruskim sprzątaczkom ok. 5 złociszy, to ja się nie dziwię twojej frustracji. Te sprzątaczki wypucowały ci chałupę od piwnic po strych (firemkę pewnie w ramach prywatnego bonusa, licząc na bosh wie co), a nie dostały nawet uśmiechu, ino 3 złotych premii. Potem cię obgadały. Się ciesz, że kręgosłup masz cały) (*_*)
Szanuj sprzątaczki, kwak! Wejdziesz na parter - pachnie melisą i rumiankiem. Na piętro - walerianą i kozieradką, a na strych - lubczykiem i oregano... Ino za te ingrediencje zapłać!
Praca w domu i firmie obok, poparta dobrym nastrojem i seksem na strychu - to jest to czego potrzebują nasze firmy! I kwaki tyż!!!
.
skoncentrujcie się to może coś zrozumienie
uwaga pierwsza: kwakowi juz napisałem że jeśli chce poznac wartość pracy sprzątaczki to niech się jej pozbędzie i zobaczy różnicę - jedyne co w odpowiedzi potrafił to powtórzyć pytanie
uwaga druga: ludzie o poglądach kwaka, dobrodzieja czy rebela mają to do siebie, że nie widzą problemu z ustaleniem wartości wykonywanej pracy gdy bronią płac niskich i zaniżonych, pisza wprost że płacone jest tyle ile praca jest warta, ale równocześnie (i tu się chłopaki musicie skoncentrować, żeby zobaczyć sprzeczność jaką popełniacie) odmawiają ważności pojęciu wartości pracy gdy mowa o konieczności dostosowania wartości wypłaty do chociażby poziomu przyzwoitości - szczególnie gdy robotnicy są zatrudnieni przez firmy przynoszące ich pracą astronomiczne zyski wlaścicielom
ciąg dalszy odpowiedzi: wartość pracy dostarczonej pracozłodziejowi jest zawsze dodatnia, zakładając oczywiście że spełniła oczekiwania pracozłodzieja - (skoncentrujcie sie jeszcze raz i przeczytajcie co następuje po kilka razy) robotnik nie ponosi odpowiedzialności za jakość pracy pracozłodzieja, nawet jesli nie potrafi on skutecznie zamienić pracy innych w swój zysk - tak samo elektrownia nie płaci za prąd który dostarczyła, jeśli klient elektrowni ponosi straty
dalej: wydajność pracy robotnika podniesiona dzięki wprowadzeniu w użycie nowych, bardej wydajnych narzędzi produkcji jest wyższą wydajnością pracy robotnika - w przeciwnym wypadku poziom płacy byłby niezmienny od epoki kamienia łupanego, jeśli nie dłużej
bo to on zainwestował w firmę, więc kupił też te wydajniejsze maszyny, teraz produkuje na nich i sprzedaje więcej, dlatego jego wkład pracy może pozostać ten sam, bo on i tak zaiwaniał ponad siły.
Proste? Proste dla każdego dziecka, ale nie dla tępego pracozdziercy...
.
Własnie dzisiaj kupiłem irobota roombe. Sprzątaczek już nie mam. Chciały za dużo, wiec je zwolniłem. Sprzątam sam.
To była nominacja do tytułu Trola Roku.
jak firma przynosi straty to sie firme zamyka, a zdzierca na poczatke laduje na bezrobociu, chyba nie sadzisz zeby pracownik doplacal do interesu zdziercy, jak to sie obecnie dzieje w 90% polskich firm ?
"Na poziom zysku składa się praca wielu osób. Praca zarządu, marketingowców, sprzątaczek itd. "
Akurat największy udział w zysku mają pracownicy produkcji i obsługi produkcji, handlu itp. (sprzątanie itp. itd.) akurat zarząd to pasożytuje na tej pracy.
Dlaczego ja niby dostaję poniżej 7 zł (dużo poniżej) za 1 h (co sugeruje że jestem niskowalifikowany wybitnie) a za "ludzika" jak ja na posterunku firma kasuje ok. 18-20 zł? No bo koszty ma właśnie zasrany "zarząd" który nawet nie wie skąd i od kogo idą na nich pieniądze (po prawdzie ich to nie obchodzi).
To przecież w teorii "założył bym firmę" w której pracował bym sam i bym kosił te 18-20 zł (minus amortyzacja ze 2-3 zł) tak tylko że w branży w której pracuje trzeba mieć pozwolenie MSWiA na prowadzenie działalności, a rynek jest tak skurwiony że zamiast wziąść lokalną inicjatywę 5-6 młodych i starszych ludzi to oni wolą zlecić to "profesjonalistą" którzy zatrudniają tylko: studentów poniżej 26 roku, emerytów, rencistów i byłych mundurowych.
To nie ma nic wspólnego z wolnym rynkiem Adama Smitha. Więc co to socjalizm jest? Nie to jest kapitalizm w czystej formie pozbawionej idealistycznej otoczki Smitha.
"Akurat największy udział w zysku mają pracownicy produkcji i obsługi produkcji, handlu itp. (sprzątanie itp. itd.) akurat zarząd to pasożytuje na tej pracy."
To nie jest takie proste. Zysk to przychody minus koszty. Kosztem są m.in wszystkie wynagrodzenia, w tym zarządu. Tak więc im niższe płace tym niższe koszty. I przy zachowaniu takiego samego poziomu przychodów wyższy zysk.
Oprócz kosztów na zysk mają również wpływ przychody. A te w dużej mierze nie zależą od pracowników, ale np. od pogody (patrz spadek sprzedaży piwa w czasie zimnego lata), usytuowania firmy, innych konkurencyjnych firm, otoczenia politycznego (patrz embargo na jabłka).
Tak więc pracownicy produkcji mają stosunkowo niewielki wpływ na poziom zysku.
Nie wiem dlaczego uważasz, że zarząd pasożytuje na pracownikach. Tak nie jest. W otoczeniu konkurencyjnym, produkcja to najmniejszy problem. Obecnie wyprodukować możemy praktycznie wszystko. Problemem jest natomiast sprzedaż i takie umiejscowienie firmy na rynku aby zagwarantować jej funkcjonowanie (zysk), np. kiedyś zarząd Kodaka przespał rewolucję technologiczną i z potentata na rynku fotograficznym stał się małą nieznaczącą firmą.
Jedna błędna decyzja zarządu może skończyć się katastrofą dla firmy. Jedna wizjonerska decyzja to sukces na lata. To że apple przynosi takie zyski, to zasługa chińczyków, którzy składają iphona, ale tych którzy spowodowali, że ludzie chcą płacić po 3 tys. za telefon tej firmy.
"To nie ma nic wspólnego z wolnym rynkiem Adama Smitha. Więc co to socjalizm jest? Nie to jest kapitalizm w czystej formie pozbawionej idealistycznej otoczki Smitha."
I tu się zgadzamy. Tyle tylko, że te pozwolenia wydaje państwo. Państwo na koncesjach zarabia, dlatego ich nie zlikwiduje. Pieniądze państwu są potrzebne aby przekupywać wyborców. Cześć firm bardzo chętnie przytuli się do państwa, bo państwo może ich uczynić w jakiejś dziedzinie monopolistami, patrz Krauze, który był przyjacielem Kwaśniewskiego i zinformatyzował praktycznie wszystkie najważniejsze instytucje państwowe.
Dlatego trzeba przywrócić prawdziwy kapitalizm. Trzeba ograniczyć państwo do roli stróża nocnego.
"To nie jest takie proste. Zysk to przychody minus koszty. Kosztem są m.in wszystkie wynagrodzenia, w tym zarządu. Tak więc im niższe płace tym niższe koszty. I przy zachowaniu takiego samego poziomu przychodów wyższy zysk."
Pensje w zarządzie 10 tys. zł
Pensje na produkcji 1,5 tys. zł.
To żeby był większy zysk trzeba pozabierać temu zarządowi jak mówię.
"Tak więc pracownicy produkcji mają stosunkowo niewielki wpływ na poziom zysku."
Jak odejdą na dzień od taśmy to okazuje się że mają wpływ. Decydujący bo inaczej nie będzie produktu i koniuktury, marketing i popyt mogą być dopiero co drugorzędne.
"Jedna błędna decyzja zarządu może skończyć się katastrofą dla firmy. Jedna wizjonerska decyzja to sukces na lata. "
Owoce "wizjonerskiej decyzji" konsumuje górne 10% zatrudnionych w firmie. Błędne decyzje dotyczą 80%.
Dlaczego jak spada sprzedaż Netii to nie zwalnia się zarządu czy marketingu tylko gówniarzy na słuchawkach?
" Trzeba ograniczyć państwo do roli stróża nocnego. "
A rolę państwa przejmą korporacje i kliki. Nie dziekuje.
Pensje w zarządzie 10 tys. zł
Pensje na produkcji 1,5 tys. zł.
Zarząd to większa odpowiedzialność i wyższe wymagania co do kompetencji. Człowieka z Zarządu trudniej jest zastąpić, tego na produkcji stosunkowo łatwo. Stąd różnica w zarobkach.
"Jak odejdą na dzień od taśmy to okazuje się że mają wpływ. Decydujący bo inaczej nie będzie produktu i koniuktury, marketing i popyt mogą być dopiero co drugorzędne."
Jak odejdą, to nie będzie produkcji, i być może w ogóle zysku nie będzie. Ale jak napisałem chodzi o POZIOM ZYSKU. Ilość wyprodukowanych towarów nie przekład się na poziom zysków. Obecnie w górnictwie im więcej górnicy fedrują węgla tym większe straty ponosi kopalnia.
"Owoce "wizjonerskiej decyzji" konsumuje górne 10% zatrudnionych w firmie. Błędne decyzje dotyczą 80%."
Przecież dzięki wizjonerskim decyzjom pracownicy maja pracę. Dzięki temu, że kiedyś WW nie zlikwidował audi i stwierdził, że będzie to marka premium, dzisiaj robotnicy w zakładach audi mogą spać spokojnie.
A rolę państwa przejmą korporacje i kliki. Nie dziekuje.
Już wole, aby samochody produkowały korporacje niż państwo. Do dentysty państwowego nie chodzę od lat. Jak dobrze pamiętamy państwo nawet jogurty produkowało w dwóch smakach, a papier toaletowy zawsze był szary.
>>wartość pracy dostarczonej pracozłodziejowi jest zawsze dodatnia, zakładając oczywiście że spełniła oczekiwania pracozłodzieja - (skoncentrujcie sie jeszcze raz i przeczytajcie co następuje po kilka razy) robotnik nie ponosi odpowiedzialności za jakość pracy pracozłodzieja, nawet jesli nie potrafi on skutecznie zamienić pracy innych w swój zysk
skoro robotnik nie ponosi odpowiedzialności, to z jakiej racji ma mieć udział w zyskach?
>>tak samo elektrownia nie płaci za prąd który dostarczyła, jeśli klient elektrowni ponosi straty
A jak klient ma zyski to elektrownia ma udział w tych zyskach? to jakiś nowy standard biznesowy?
>>dalej: wydajność pracy robotnika podniesiona dzięki wprowadzeniu w użycie nowych, bardej wydajnych narzędzi produkcji jest wyższą wydajnością pracy robotnika - w przeciwnym wypadku poziom płacy byłby niezmienny od epoki kamienia łupanego, jeśli nie dłużej
ale wydajność wzrosła dzięki inwestycji w maszyny, czytaj dzięki kapitałowi. Pracownik wkłada tyle samo pracy/wysiłku co poprzednio. Czemu więc on ma dostać premię za wzrost wydajności spowodowany czymś zupełnie innym?
>>Oczywiście, Pracozdzierco, że pracownik ma dostawać więcej. bo to on zainwestował w firmę, więc kupił też te wydajniejsze maszyny,
Coś ci sie pokićkało, mylisz pracownika z inwestorem.
@dyzma
>>DobrodziejuZdzierco jak firma przynosi straty to sie firme zamyka,
ach te złote myśli polskiej lewicy, musze gdzieś to zapisywać
>chyba nie sadzisz zeby pracownik doplacal do interesu zdziercy,
zaraz, to do zysku ma prawo, ale od udziału w stratach jest wolny? a z jakiej racji?
A pomijając wszystko inne- debile ci z tego trend fashion, zamiast przenieść wytwórczość do jakiegoś bangladeszu czy wietnamu, to ci debile chcieli dawać prace rodakom. To ich nauczy.
za twoją logiką, jeśli pracodawca nie potrafi wykonać, lub nie wykonuje pracy swojego robotnika, to nie ma prawa czerpać z niej zysku
kolejnym przykładem ideologicznej atomizacji stosunków jest argument o braku ponoszenia odpowiedzialności pracownika za sukces/straty firmy
proponuję zapoznać się z pojęciem "team work"
"wydajność wzrosła dzięki inwestycji w maszyny, czytaj dzięki kapitałowi. "
który zostal nagromadzony uprzednią pracą zespołu jako całości
oczywiście że elektrownia może sobie zażyczyc większego udziału w zyskach poprzez podniesienie ceny prądu
koszt pracy jest jedynym kosztem, który pracodawca może sobie w sumie sam ustalać, wszystkie inne koszty musi ponosić bez szemrania
>>za twoją logiką, jeśli pracodawca nie potrafi wykonać, lub nie wykonuje pracy swojego robotnika, to nie ma prawa czerpać z niej zysku
w jaki sposób wynika to z mojej logiki? No i jeśli nie ma prawa czerpać zysku z pracy robotnika, to chyba także w przypadku straty (która jest de facto ujemnym zyskiem) nie ma prawa w niej antycypować i całą stratę powinni pokryć robotnicy, prawda?
>który zostal nagromadzony uprzednią pracą zespołu jako całości
przedsiębiorca wziął pożyczkę/dostał spadek/wygrał w lotto i kupił nowe maszyny. Kapitał nie został nagromadzony uprzednią pracą "zespołu". Rozumiem że w tym wypadku zespół traci prawo do zysku?
>oczywiście że elektrownia może sobie zażyczyc większego udziału w zyskach poprzez podniesienie ceny prądu
chyba coś ci sie pomyliło nikitusiu. Elektrownia dostarcza przedsiębiory prąd po określonej cenie. Jeśli przedsiebiorca zużył megawatogodzine energii, to płaci za nią wedle umowy. I nie ma znaczenia czy dzieki tej energii wyprodukował usługi/produkty na których zyskał 10 PLN, 10000 PLN czy miał strate- płaci tyle samo. Udział w zyskach oznaczałby że elektrownia dostaje zapłate zależną od zysków przedsiebiorcy.
>koszt pracy jest jedynym kosztem, który pracodawca może sobie w sumie sam ustalać, wszystkie inne koszty musi ponosić bez szemrania
i ma sie to nijak do udziału w zyskach.
"w jaki sposób wynika to z mojej logiki?"
proste - w zatomizowanych stosunkach pracy (a tylko przez ich atomizację możecie bronić niskich i zaniżanych płac) robotnik nie ma prawa do udziału w zyskach bo nie ma nic wspólnego z pracą pracodawcy i jej ostatecznym wynikiem, tak samo pracodawca nie ma prawa przywłaszczać pracy robotnika - jest ona jego prywatnym zatomizowanym zyskiem, tym bardziej, że żadna ze stron w waszej teorii nie ponosi odpowiedzialności za pozostałe strony
" to chyba także w przypadku straty (która jest de facto ujemnym zyskiem) nie ma prawa w niej antycypować"
widze że kolejny raz muszę ci tu napisać, że jeśli pracodawca zamówił i otrzymał pracę, to ma ona wartość dodatnią - w stosunkach zatomizowanych ignorujecie fakt, że w stratach pracodawcy robotnicy partycypują dokładnie w taki sam sposób jak i pracodawca - wliczając ostateczność, jaką jest szukanie nowego zajęcia
"Elektrownia dostarcza przedsiębiory prąd po określonej cenie."
robotnik dostarcza pracę cpo określonej cenie
"Jeśli przedsiebiorca zużył megawatogodzine energii, to płaci za nią wedle umowy."
przedsiębiorca płaci za pracę wedle umowy
"I nie ma znaczenia czy dzieki tej energii wyprodukował usługi/produkty na których zyskał 10 PLN, 10000 PLN czy miał strate- płaci tyle samo."
i nie ma znaczenia, czy zamienił jego pracę w swój zysk, za pracę placi tyle samo
"Udział w zyskach oznaczałby że elektrownia dostaje zapłate zależną od zysków przedsiebiorcy."
definicja udziału w zyskach jest jedną z możliwości - udział w zyskach nie musi być procentowy, ani wprost proporcjonalny, może się zmieniać od jednej zmiany ceny prądu do drugiej
"i ma sie to nijak do udziału w zyskach."
wiara twoja jest tak głeboka jak i bezrozumna
>>proste - w zatomizowanych stosunkach pracy (a tylko przez ich atomizację możecie bronić niskich i zaniżanych płac) robotnik nie ma prawa do udziału w zyskach bo nie ma nic wspólnego z pracą pracodawcy i jej ostatecznym wynikiem [...]
alez to nie jest moja logika, tylko jakaś twoja wydumana teoria i dziwaczne uzasadnienie.
>>widze że kolejny raz muszę ci tu napisać, że jeśli pracodawca zamówił i otrzymał pracę, to ma ona wartość dodatnią - w stosunkach zatomizowanych ignorujecie fakt, że w stratach pracodawcy robotnicy partycypują dokładnie w taki sam sposób jak i pracodawca
Po pierwsze- przeczysz sam sobie. Raz wartość pracy jest odzwierciedlona zyskiem ("tym bardziej że wartość pracy należy mierzyć zyskiem, który mu ona przynosi"), a raz że zawsz ma wartość dodaną. To która wersja jest prawdziwa? bo w przypadku straty pracodawcy te dwa zdania są w sprzeczności.
Po drugie- to jest absolutnie nieprawda że pracownicy partycypują w ten sam sposób. Jeśli jakaś firma w danym kwartale miesiąc po miesiącu przynosiła straty, to pracownicy dostają wynagrodzenie tak samo jak gdy firma przynosiła zyski, a przedsiebiorca ma tylko stratę która musi pokryć. Jaka to jest partycypacja w stratach?
Mówisz o skrajnym przypadku gdy firma upada, ale i tu nie ma żadnej równości- owszem pracownicy jak i przedsiębiorca tracą prace. Tylko czy za długi spółki komornik bedzie pukał do drzwi pracowników? czy właściciela (zakładając że firma ma charakter nieograniczonej odpowiedzialności, jak wiekszość firm w Polsce)
>robotnik dostarcza pracę cpo określonej cenie
>przedsiębiorca płaci za pracę wedle umowy
>i nie ma znaczenia, czy zamienił jego pracę w swój zysk, za pracę placi tyle samo
Brawo, innymi słowy udowodniłeś że praktycznie każdy pracownik w Polsce ma udział w zyskach firmy w której pracuje. Ciekawy pogląd.
wszystkie koszty są pokrywane zyskiem, jakbyś księgowości nie prowadził - cała kasa pochodzi od klientów, możezs sobie ja dzielic na male kupki i i nazywać różnie, ale źródło i pochodzenie każdego grosza jest jedno
resztę pomijam bo nie chce mi się dzielic włosa na czworo
odpisze po 11.01 przepraszam.
Dobrze, załóżmy ze wedłóg twej własnej definicji, jak pracownik otrzymuje pensje to jest to udział w zyskach. Niech i tak będzie.
Jak jest zatem z tą wartością pracy- czy zawsze jest dodatnia, czy zawsze wynika z zysku firmy?
czy kapitalista w okresie w którym jego praca nie przyniosła zysku, tylko stratę wycenia swoją własna pracę poniżej zera i odstawia jedzenie aż do czasu gdy zacznie znowu przynosić dochód?
>czy kapitalista w okresie w którym jego praca nie przyniosła zysku, tylko stratę wycenia swoją własna pracę poniżej zera i odstawia jedzenie aż do czasu gdy zacznie znowu przynosić dochód?
może sobie wycenić swoją prace nawet i na miliard dolarów, co z tego skoro strate pokryć musi albo ogłosić bankructwo.
A wracając do pytania:
Jak jest zatem z tą wartością pracy- czy zawsze jest dodatnia, czy zawsze wynika z zysku firmy?
pierwszy akapit: zakład pracy jest z natury spółdzielnią, która w kapitalizmie jest maskowana stosunkami własności
odpowiedź na pytanie powtarzam: wartość pracy jest zawsze dodatnia i wprost proporcjonalna do poziomu zysków
badania naukowe wykazały, że kadra pracownicza ma zwyczaj strajkować w momencie śmierci głodowej, więc wypłacanie im wynagrodzen w momencie gdy firma ponosi straty jest koniecznością
to najwięksi wyzyskiwacze na pracownikach, choć często wynika to z wyzysku większych przedsiębiorstw nad mniejszymi
w zasadzie powinno się ustawowo zniechęcać do powstawania firm, zatrudniających poniżej 10 pracowników; takie firmy mogą pracownikowi co najwyżej zaproponować płacę minimalną (jeśli nie jesteś z rodziny); w innych przypadkach zaś umowę - zlecenie poniżej płacy minimalnej, no bo jak wiemy, płaca minimalna wcale nie jest minimalna, z wyjątkiem tylko tych, co to umowę o prace mają - tzw.rodzynków
>>pierwszy akapit: zakład pracy jest z natury spółdzielnią, która w kapitalizmie jest maskowana stosunkami własności
w spółdzielni spółdzielcy solidarnie odpowiadają za straty, tj. ponoszą ich część.
>>odpowiedź na pytanie powtarzam: wartość pracy jest zawsze dodatnia i wprost proporcjonalna do poziomu zysków
Co więc w przypadku gdy zyski są ujemne? Czy wartość pracy jest dodatnia? czy proporcjonalna do zysków, tj. ujemna?
>badania naukowe wykazały, że kadra pracownicza ma zwyczaj strajkować w momencie śmierci głodowej, więc wypłacanie im wynagrodzen w momencie gdy firma ponosi straty jest koniecznością
no ale wtedy ich dostają pieniądze mimo że wartość ich pracy jest ujemna. Pytanie zatem kto powinien pokryć tę różnicę wartości?
>w zasadzie powinno się ustawowo zniechęcać do powstawania firm, zatrudniających poniżej 10 pracowników;
innymi słowy powinno się w praktyce zakazać powstawania 99% nowych firm. Czyli dla pracowników lepiej jest gdy pracodawców jest mniej, kontrolują oni większe częsci rynku i łatwiej mogą zawiązywać kartele? To masz na myśli?
odpisuje ostatni raz i wracam do ciekawszych zajęć niż pisanie w kółko tej samej rzeczy innymi słowami, żebyś zrozumiał - a nie mam czasu ani ochoty karmić cię małymi łyczkami
odpowiedzi na powtarzane w kółko pytania napisałem juz wcześniej, pomyślisz, załapiesz
tymczasem darz bór
no napisałęś wcześniej, tyle że przeczys sam sobie. Albo wartośc pracy jest zawsze dodatnia albo zależna od zysków. To zupełnie różne podejścia.
No ale pomyśl, pomędrkuj, moze sie wyleczysz z lewicowych teorii dzięki temu ćwiczeniu