Bez zmiany form własności niewiele się uda. Klasycy marksizmu mieli rację. Półśrodki zawsze doprowadzają do punktu wyjścia, doświadczenia uzdrowicieli / poprawiaczy / potwierdzają.
Syriza sama już zaczęła prywatyzować, dla Greków jest stracona, jedyne na co może się przydać to popsuje trochę krwi w tym gnijącym brukselskim molochu, zrywając naciągane "wspólne" stanowisko wobec Rosji.
wprawdzie Grecja jest trzymana za portki przez niemiecki rząd i banki, ale pewne pole manewrowania ma. Tymi polami są:
- psychiczne wykształcanie w społeczeństwie greckim i europejskim mobilizacji poparcia dla posunięć greckiego rządu
- lekkie łagodzenie w werbalnej formie postulatów Troiki przy rzeczywistym lokalnie odejściu od wielu punktów programu; przede wszystkim nacisk na zwiększanie zatrudnienia i (choćby powolny) wzrost płac
- aby zapewnić ów wzrost płac i zwiększenie zatrudnienia trzeba ruszyć z centralnym i regionalnym planowaniem wysokiego wzrostu produkcji (przede wszystkim na wewnętrzne potrzeby gospodarki, bo kto z litości kupi greckie eksportowane produkty ? - zresztą w eksporcie rządzi zasada "centrum" kupuje tanio od peryferii z tanią siłą roboczą), aby wzrost popytu i produkcji był równoległy - inaczej inflacja płac wywoła inflację cen
- skoro Grecja nie może wprowadzić drachmy jako drugiej waluty należy stworzyć wrażenie, że zdecentralizowane regiony wprowadzają własne regionalne waluty, a dzięki tym dodatkowym wykreowanym środkom można ruszyć z ożywieniem rynku wewnętrznym poprzez inwestycje publiczne, umocnionym kontrolowanymi przez władze planami dynamizowania gospodarki
>kto z litości kupi greckie eksportowane produkty ?
My z Żoną kupujemy regularnie. Nie z litości.
Ok, kupujecie greckie produkty, ale przyrost eksportu musi być dynamiczny przez długi okres. Jeśli korporacje zagraniczne nie zainwestują w Grecji z powodu taniej siły roboczej, to nie będzie na to szans. Łatwiej jest swój rozwój oprzeć na rynku wewnętrznym i wtedy nie dać się zepchnąć do roli taniego kraju manufaktur, albowiem rozwój oparty na eksporcie ma swoje plusy (zwłaszcza w zdyscyplinowanych społeczeństwach, jak wschodnioazjatyckie), jednak w większości przypadków bywa proeksportowy rozwój pozorny, bo wzrost produkcji na zewnątrz bywa utrzymywany wieloletnia stagnacją płac (przykład niemiecki). W Grecji turystyka niejako zastępuje eksport, jednak tu nie ma zbyt wiele miejsca na rozwój - Grecja jest wręcz opanowana przez turystykę. Potrzebny jest rozwój przemysłu (by zmniejszyć uzależnienie tego kraju od importu niemal wszystkiego), unowocześnienie rolnictwa, budowa pracochłonnej infrastruktury (by wchłonąć bezrobocie).
Rozwój Grecji przy śródziemnomorskich uwarunkowaniach (słońce i kultura nie sprzyjają tam rozwojowi typu "pracusia-eksportera", do wydajności nie zachęca też bezrobocie) będzie skuteczny wtedy, gdy spowoduje wewnętrzne odrodzenie gospodarcze. Tak było w latach 1950-1973, w czasie nazywanym "greckim cudem gospodarczym", kiedy Grecja w świecie kapitalistycznym ustępowała tylko Japonii:
http://en.wikipedia.org/wiki/Greek_economic_miracle
albo świadomie wprowadziła w błąd wyborców, albo wyszła z fałszywego założenia, że w strefie euro można prowadzić samodzielną, prospołeczną politykę. Doświadczenie jej rządów pokazuje jasno - nie można. Pozostając w strefie euro, wszystkie te "mobilizacje" można sobie wsadzić w buty.
Niezależną od matematyki i ekonomii. O dziwo okazało się, że to trudne. Znowu spisek wielkiego kapitału :( PS. W ramach solidarności z Grecją, co tydzień kupuję Greckie oliwki i ser Feta. A nie cierpię oliwek. #truestory
Autor nawołuje do poparcia Syrizy w Europie, tylko że jej obraz dla ludzi o poglądach lewicowych jest niejasny. Ktoś znany w Niemczech określił to jako słowem *halbstark* po Polsku mówiło się żartem *słabosilny* co oznacza zuchwałe wyzywające zachowanie, ale bez silnych podstaw, prezentowane często przez buntującą się młodzież. Ot poszumi, poszumi i spoważnieje.
Chciałbym żeby to było mylne przekonanie. Być może Syriza sama poważnie nie spodziewała się zwycięstwa w wyborach i nie miała przygotowanego scenariusza powyborczego, teraz musi improwizować mając na karku *trojkę*, Niemców i upływający czas. Sytuacja jest stresująca dlatego dochodzi do różnych ekscesów politycznych.
Nie wiem czy dla przywódców Syrizy i ich nacjonalistycznych partnerów w rządzie jest jasne w jakiej sytuacji znalazła się Grecja. Jeśli tak to wiedzą, że ten kraj stoi na rozwidleniu dróg, jedna droga to zgoda na rolę niewolnika, wiecznego płatnika, bez nadziei na wyjście z tej przykrej sytuacji, z wszystkimi jej antyludzkimi konsekwencjami.
Druga to ogłoszenie niewypłacalności, wyjście ze strefy euro, powrót do drachmy i rozwijanie gospodarki w oparciu o własną walutę, nacjonalizację banków i nowy system podatkowy.
Syriza dzisiaj jest jak ta dziewica: I bym chciała i się boję.
Albo hańba i zdrada lewicowych ideałów z szybkim odejściem w polityczny niebyt, albo podjęcie ryzyka i ogromnej pracy do której nie wiem czy znajdzie się odpowiednia liczba zdecydowanych działaczy.
A Niemcy, Francuzi i inni mogą ratować swoje banki, które się na Grecji przespekulowały, bez pośrednictwa Grecji (jeśli ich podatnicy pokornie się na to zgadzają).
znowu pomylił portale. Zwolenników tezy, że racjonalne jest permanentne dławienie gospodarki prowadzące do nieustającej recesji i zaciąganie coraz to nowych, niemożliwych do spłaty kredytów w celu ratowania zachodnich banków prędzej znajdzie na gazeta.pl.
Prawdziwa lewica nie uznaje kapitalistycznych wynalazków, takich jak arytmetyka. Składam samokrytykę.
odszCHEpieniec
tyle ma wspólnego z arytmetyką, co "CHErwona wolność" z Che Guevarą...
Bo nie można i podcierać i zwalczać. Tak robił Janukowicz. Słuchał Zachodu i jednocześnie sprzyjał Rosji. I przegrał. Czy to samo czeka Syrize. Prawdopodobnie, chyba że będzie wierna sama sobie. Bo na razie nie jest.