ale w Polsce przydałyby się takie konflikty, bo z powodu "oburzenia", które przeszłoby przez media, ludzie zareagowaliby zwiększoną frekwencją wyborczą. Gdyby spór był silny na wielu polach i frontach, wiedzielibyśmy, kto za pracownikami, a kto nie, kto światopoglądowy liberał, a kto konserwatysta; kto regionalista, a kto nacjonalista.
Gdyby jakiekolwiek przeciwne sobie bojówki spaliły siedziby kilku partii, w kraju odbywały się rozliczne strajki i demonstracje (obojętne przeciwko komu), a w dodatku zginęliby ludzie, to w dobie demokracji medialnej, miałoby to pozytywny wydźwięk obywatelski w sensie uczestnictwa w akcie wyborczym.
Bo kiedy społeczeństwo śpi i nie protestuje, niewidzialna władza rynku coraz bardziej zagarnia cicho to, co wypracowane przez licznych.
Potrzebna jest sytuacja, w których zarysuje się wyraźna ostrość podziałów politycznych, nie tylko wizerunkowo-historycznych (jak do tej pory), nie tylko w układzie lud - władza (układ), bo to już przerabialiśmy, ale przede wszystkim w aspekcie społeczno-gospodarczym (klasowym) i swiatopoglądowym