Mają więc rację ci, coraz liczniejsi z nas, którzy w ich cyrkach wyborczych nie biorą udziału. Niestety na razie mamy tylko taką możliwość, by mówić nie tym cwaniakom i tym sposobem ich legitymację osłabiać. Doświadczenia greckie i ten tekst boleśnie to potwierdzają.
ale z jakiego punktu widzenia? Wynegocjował fundusze rozwojowe, ma szanse ograniczyć nepotyzm i korupcję i stworzyć w Grecji system podatkowy. I to jest możliwe, choć wyjątkowo trudne. Nierozsądne jest zaś rozliczanie Ciprasa z tego, że nie "zarządził" rewolucji proletariackiej? W Grecji jest sytuacja rewolucyjna? Jeśli tak, to już przedwczoraj Rada Komisarzy Ludowych powinna uwięzić Ciprasa! Żałosne są te wymagania, by w Nikaragui czy Grecji ogłaszać walkę z całym światowym systemem kapitalistycznym.
bez śnieżnobiałego uśmiechu - BEZCENNE :DDDDDD
Rząd grecki wybrał mało oczekiwane i niespodziewane wyjście. Czy dobrze wybrał? Mało prawdopodobne. Moim zdaniem, powinien był od kilku miesięcy drukować drugą walutę i wprowadzić ją tuż po referendum lub niedługo potem, obok euro. W tym sensie jestem zdziwiony, iż rząd Tsiprasa był tak krótkowzroczny. Co więcej, Waroufakis, który wyszedł z rządu również tylko dyskutował. Nie przygotowano się do kłopotów płatniczych, nie pomyślano o walutach alternatywnych tak jak jest to na Kubie. Czekano, aż stanie się bum i w obliczu braku środków płatniczych, powiedziano: Europgrupo, nie mamy kasy, pomóżcie. Referendum zorganizowano tylko dla odwrócenia uwagi, tak to dzisiaj wygląda. Odwrócono uwagę greckich obywateli, aby ci nie stracili zaufania do rządu. Bo wiadomo, że jeśli ludzie są za czymś, a drugiego dnia podejmuje się decyzję sprzeczną z ich oczekiwaniami, to utrata zaufania do rządu czy przewodzącej partii nie jest automatyczna. Ba, osoby zaangażowane w proces jakim było referendum, mogą być teraz w wysokim stopniu po stronie Syrizy, aby tylko podtrzymać swoje zobowiązanie sojuszu z Syrizą podczas referendum. To taki psychologiczny mechanizm. Po rynkowych reformach, gdy Solidarność objęła patronat nad reformą Balcerowicza, robotnicy wykwalifikowani byli jedną z tych grup, która najmocniej, w dużej stopniu nieświadomie i taktycznie, popierała wprowadzenie cięć społecznych wierząc w lepsza przyszłość dla pracowników. Zrobiła to "dla potwierdzenia" swojego poparcia dla Solidarności. Dopiero potem nastąpiła erozja poparcia.
Gdyby Grecja wprowadziła drugą walutę, mogłaby przy dewaluacji względem euro, pozwolić ożywić się popytowi wewnętrznemu przez wzrost płac (zaprojektowany poprzez akty prawne wprowadzające wzrost w sektorze publicznym i wymuszający to również na sektorze prywatnym). Jednocześnie przy dewaluacji, płace malałyby w euro. Dewaluacja miałaby charakter stopniowy, tak aby wydrukować tyle pieniędzy, żeby po zamianie ich przez rząd na euro, na bieżąco spłacać zadłużenie wobec UE, MFW i reszty. W tym celu należałoby zawrzeć porozumienie z EBC o stałej urzędowej stopie deprecjacji i możliwości ingerencji EBC, tak aby spekulacyjne nastroje na rynku nie doprowadziły do a) gwałtownej dewaluacji, skutkującej praktyczną niewypłacalnością w euro lub b) braku walut, w tym zwłaszcza euro, w sytuacji urzędowej kontroli powiązania nowej waluty z euro przy gwałtowności zachowań rynkowych.
A teraz jedna taka uwaga. Stwierdzanie, jak w sytuacji kryzysu zadłużeniowego powinna zachowywać się "lewica", a jak "prawica" jest dziwne. Są to bowiem pojęcia tak ogólne, że odnośnie polityki spłaty zadłużenia nie znajdują zastosowania. Prawicowy wolnorynkowy rząd w potrzasku może zgadzać się na cięcia i program kredytodawców, prawicowy rząd nacjonalistyczny w imię suwerenności państwa może odmówić spłaty kredytowej, jeśli państwo czy naród mają być suwerenne. Jeden rząd lewicowy może antykapitalistycznie uznać, iż nie będzie spłacał wyzyskiwaczy spod znaku kapitalistycznej finansjery, drugi rząd lewicowy powie, że długi jednak trzeba spłacać, bo plan reform socjalnych czy przyszłe reformy mogą zostać zaprzepaszczone, wobec czego nie rezygnując z ogólnej strategii, przejściowo należy taktycznie długi spłacać. Zresztą liczba motywacji jest nieograniczona po stronie rządów w tym zakresie i może zostać wykorzystana do jakiejkolwiek polityki.
Należy pamiętać, iż Syriza przejęła głównie elektorat PASOK. Nie jest to zatem radykalny elektorat, jak w przypadku Złotego Świtu czy KKE, choć jest to elektorat w wyniku kryzysu zradykalizowany. On PASOK-owi już raczej nie uwierzy. Partia ta przeszła do historii, a czy pozostanie przy Syrizie, to zależy od dalszego programu austerity oraz od polityki przywrócenia wzrostu gospodarczego i wzrostu zatrudnienia.
Obserwujmy Grecję i baczmy na rozwój sytuacji. Może być ona różna. Jeśli powstanie pakiet inwestycyjny przewyższający wydatki na spłatę zadłużenia, jeśli nastąpi szybki i trwały wzrost zatrudnienia, to będziemy Syrizie bić brawo, jeżeli zaś nie - będziemy ją potępiać. Straciłem w tej chwili zaufanie do Syrizy, głównie z powodu jej krótkoterminowej polityki, chaotycznego i nieskutecznego kunktatorstwa oraz braku odwagi do wprowadzenia choćby drugiej waluty (stanowisko pośrednie między rezygnacją z euro a jego utrzymywaniem). To nie znaczy jednak, że przechodzę do jej ostrej krytyki. W tej chwili wydaje mi się ona partią obojętną. A jak będzie dalej ? To zależy od tego, jaka politykę będzie prowadzić w Grecji - przede wszystkim zaś od polityki redukcji bezrobocia i polityki społecznej, która zrównoważy choćby prywatyzację, która zapewne wkrótce nastąpi. Dzięki temu jednak, że Grecy umieją dobrze udawać, istnieje szansa, iż będzie to "pseudo-prywatyzacja", a jej ujemne skutki zostaną wyrównane i przekroczone odważną polityką planowania gospodarczego. Tego jednak Tsipras prawdopodobnie nie zrobi, a więc Syriza potrzebuje nowego przywódcy !
Jak można mniemać, że przejście na drachmę ożywi popyt wewnętrzny? Wprowadzenie drachmy oznacza zraz po jej pojawieniu się drastyczną dewaluację i proszę wskazać przesłankę/ przesłanki, że stałoby się inaczej.Skąd pomysł, że dewaluacja byłaby stopniowa? Może Mario Draghi by to gwarantował? A może Warufakis miałby wprowadzić monopol handlu zagranicznego? Trojka po wprowadzeniu drachmy miałaby jeszcze mniej skrupułów i po ogłoszeniu niewypłacalności Grecji robiłaby cokolwiek zapragnie przy minimalnych kosztach.
https://www.facebook.com/roberto.alberto.908/posts/10153060978997825
Ludzie głosowali na nich, żeby powiedzieli NIE bankierom, a ci sprzedali ich jak gdyby nigdy nic. Czyżby tylko komuniści potrafili powiedzieć NIE kapitalistom?
Nie wątpliwie, tak jak podkreślam odnośnie do daleko idącej zdrady żywotnych interesów ludu greckiego dokonanej przez A. Tsiprasa, Premiera rządu i lidera lewicowej partii Syrizy, polska lewica zdaje się myśleć o lekcji grania na politycznych skrzypcach: trzymać instrument, tak jak należy, lewą ręką, by zagrać na nim prawą.
Jesteśmy świadkami jednego z najbardziej dotkliwych ciosów, który jakakolwiek mianująca się lewica na świecie zadała własnemu ludowi, ruchom społecznym i klasie pracowniczej w walce o emancypacji spod jarzma kapitału, a środowiska tzw, lewicowe w Polsce milczą. Gdzie są deklaracje krytyczne wobec wolty Syrizy w Grecji, gdzie oświadczenia i manifestacje solidarności z ludem i klasą pracowniczą Grecji w obliczu otwartej wojny euroatlantyckiej władzy finansowej?!
W 1989 r. te same siły popełniły gwałt na Polsce przy pomocy polskich sprzedanych reprezentantów post-”komunistycznych” i post-solidarnościowych sił politycznych. Opozycja lewicowa walcząca przeciwko tzw. przez siebie „totalitaryzmowi PRL-u” bez żadnej wizji, ani organizacji, ani pozytywnego programu politycznego walnie się przyczyniła do wprowadzenia systemu kapitalistycznego, z którym dzisiaj udaje walczyć. „Nie wiedzieliśmy”, opowiadają dzisiaj mnie w rozmowach i debatach, „lewicowi kombatanci” z tamtych lat. Te same łzy krokodyla, które co niektórzy prawicowi „opozycjoniści kombatanci” wylewają dzisiaj na łamach niektórych mainstreamowych mediów. „Byliśmy głupi”.
A dziś? Dziś AD 2015 r., w pełnym doświadczeniu stanu neokolonii Polski, do którego doprowadziła neoliberalna transformacja ustrojowa spod znaku tej samej Troiki, polska lewica udaje, że nic nie wie lub jest za głupia, aby cokolwiek rozumieć z tego, co się dzieje z Grecją. Przy jawnej bezpardonowej agresji UE kapitału - Europy do której drzwi gorliwie walnęły również środowiska lewicowe w Polsce - przeciwko Grecji, hasło „Polacy nic się nie stało” pomalowane jest niemalże na wszystkich lewicowych sztandarach. Wyborcze lato zajmuje umysły w składaniu sobie listy zakupów politycznych. Partie i partyjki, ruchy społeczne o tożsamości lewicowej czy „zjednoczenie lewicowe” nie podnoszą głosu, aby głośno powiedzieć NIE władzy Unii euroatlantyckiej, aby powiedzieć „precz ręce od Grecji”! Albowiem to te samy łapy, które trzymają Polskę w stanie zniewolenia.
Komu nominalne auto mianowane lewice chcą wcisnąć kit o utożsamianiu się z interesami klasy pracującej i większości wykluczonej przez polski kapitalizm społeczeństwa?
Potępić i zwalczać władzę kapitału nad pracą, burżuazji nad klasą pracowniczą, kapitalizmu nad społeczeństwem to być albo nie być lewicą. Dla postępowej rewolucji demokratycznej, przezwyciężającej ten system opresji i regresu społecznego, nie ma alternatywy. Nie, o ile zrównoważony rozwój ekonomiczny i społeczny ma stanowić o kulturowych bytach narodowych i przetrwaniu samej ziemi. To wyzwanie zmiany epoki, epoki ustroju kapitalistycznego. Wszelka myśląca inaczej lewica to fałszerstwo ideowe, z którego rodzą się zdrady, takie, jak ta popełniona przez lidera Syrizy i grające na skrzypcach politycznych nurty lewicowo-podobne.
Lud grecki, którego 62% powiedział NIE władzy kapitału euroatlantyckiego w donośnym krzyku, sięgający 80% wśród młodzieży i klas popularnych, zapewne się nie podda. Walka o Grecję społeczną jest otwarta. Trwa.
https://www.facebook.com/roberto.alberto.908/posts/10153069696742825
Ja tam się nie znam na polityce, więc może mi wyjaśnisz - po grzyba było to referendum - i poreferendalna propagandowa euforia - skoro dosłownie parę dni później zgodzili się na "porozumienie" na znacznie GORSZYCH warunkach?
Grecy-Społeczeństwo staną przed murem bogatszych o "pomocowe miliardy" banki i konsorcja finansowe a sami jako nowi niewolnicy będą poszukiwać pracy w "eurolandzie" zostawiając starych i niesamodzielnych obywateli w Ojczyźnie która o podatkach od Imigrantów może od razu zapomnieć .
że Grek udaje Polaka.
(Wdzięczność altstettinerowi za wywołanie tematu sytuacji rewolucyjnej.)
Jakie jej elementy mamy? Mamy zapaść gospodarczą kraju, mamy doły, które nie chcą, i górę, która nie może dłużej ciągnąć wózka, mamy "rewolucyjną" partię u władzy, która zdobyła w referendum mandat na każdą "awanturę polityczną", w tym na Grexit. Czego więcej chcieć?
Oczywiście, każdy z tych elementów ma charakter umowny. Bo ani to żadna partia rewolucyjna, ani też entuzjazm ludu nie jest w stanie przetrwać nienaruszony w obliczu zmasowanej riposty kapitału. Przede wszystkim jednak mamy fakt oczywisty - w pozostałych krajach Europy nie istnieją partie rewolucyjne, które byłyby zdolne do zmobilizowania swoich zwolenników do poparcia walki ludu Grecji (maksimum, na jakie mogła się ta lewica zdobyć, to protesty Die Linke). A bez tego, bez mobilizacji w celu skutecznego zablokowania retorsji wobec gospodarki greckiej, nie ma szans na powodzenie polityki antykapitalistycznej ani w Grecji, ani gdziekolwiek.
A takie postulowane poparcie dla walki Greków nieuchronnie doprowadziłoby do wybuchu nastrojów rewolucyjnych w pozostałych krajach. Co groziłoby rozsadzeniem pluralistycznych partii antykapitalistycznych w Europie (oczywiście tych, które jeszcze nie zmarły śmiercią naturalną, a także różnych inicjatyw oddolnych typu Podemos).
Mamy sytuację, w której, w wyniku narastania przewidywanego od dawna kryzysu kapitalizmu, świadomość społeczna ludzi radykalizuje się w tempie przekraczającym możliwe tempo dostosowania się do tej tendencji organizacji lewicowych.
Słabość sytuacji rewolucyjnej leży więc po stronie rewolucyjnych organizacji, a konkretnie - w ich braku.
Przez całe dziesięciolecia lewica radykalna na Zachodzie budowała swoją strategię na walce ze "starą" lewicą rewolucyjną. Opierała się ona na fałszywym założeniu o przeżyciu się konfliktu między klasą robotniczą a burżuazją, o obumarciu tradycyjnej klasy robotniczej, i na nie mniej fałszywym założeniu, że w społeczeństwie postindustrialnym i postkapitalistycznym metodą walki ma być radykalizacja żądań demokratyzacji życia społecznego.
Efekty mamy w postaci naiwnej wiary negocjatorów ze strony greckiej, że w dyskusji z przedstawicielami Eurogrupy odniosą błyskotliwe zwycięstwo w walce na argumenty naukowe. Wystarczy poczytać zwierzenia kombatantów przegranej sprawy - Warufakisa czy Kuwelakisa.
Na bazie wspólnoty zrodzonej z owej walki o demokratyzację różnych segmentów rzeczywistości społecznej, organizacje rewolucyjne przekształciły się w formacje o szerokim, nieklasowym i w wyniku tego - eklektycznym światopoglądzie.
Tak więc, można powiedzieć, że w sytuacji obiektywnie zmierzającej ku rewolucyjnej, mamy do czynienia z porażająco nieadekwatnym poziomem czynnika subiektywnego.
Co dało się zauważyć na przykładzie Grecji.
I nie chodzi tu o to, że Cipras nie podjął ryzyka, które wprost mu narzuciły masy społeczne, ale o to, że Cipras - toutes proportions gardees - czuł intuicyjnie, że jest w takiej sytuacji jak Lenin, w 1917 r. Lenin poszedł za nastrojami rewolucyjnymi mas, a rewolucja rosyjska została zdradzona przez ówczesnych odpowiedników dzisiejszych radykałów. Cipras nie popełnił "błędu" Lenina, ponieważ zapewne doskonale wiedział, jak sam by postąpił, gdyby taka sytuacja zdarzyła się w innym zadłużonym kraju. Postawa wynika z zasad doktrynalnych formacji - nie ma tu żadnego zaskoczenia.
Można też dodać, że - zgodnie z krytyką tzw. nowej radykalnej lewicy wobec licznych (w ich mniemaniu) błędów Lenina - Grecja nie nadaje się na kraj przewrotu rewolucyjnego, ponieważ nie jest przodującym wysokorozwiniętym krajem kapitalistycznym. Może i jest w tym momencie najsłabszym ogniwem, ale cóż - radykałowie nie dadzą się wpędzić w upowszechnienie nędzy.
Pluralizm partii rzekomo antykapitalistycznych wyklucza możliwość reakcji prostej i jednoznacznej w sytuacji wymagającej takiej właśnie decyzji. Zawsze zwycięża wówczas asekuranctwo.
Inicjowanie rewolucji antykapitalistycznej w sytuacji takiego przygotowania kadr i chaosu ideologicznego na lewicy radykalnej byłoby faktycznie samobójstwem.
Samobójstwem było jednak już samo sięganie po władzę przez rzekomych radykałów w sytuacji gospodarczej, takiej jak w Grecji. Branie władzy tylko po to, aby realizować program rządu burżuazyjnego, jest samobójstwem politycznym greckiej, i nie tylko greckiej, tzw. nowej radykalnej lewicy.
Żeby było jasne, jesteśmy ostatnimi, którzy by się tym zamartwiali.
19 lipca 2015 r.
Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
Dwaj Grecy na budowie rzucaja monete.
- Jak wypadnie reszka, gramy w karty - mowi jeden.
- Jak wypadnie orzel, idziemy na piwo - dodaje drugi.
- A jak stanie na sztorc?
- Trudno, pech to pech, wtedy zabieramy się do roboty......
nie wiem, po co była euforia. Cipras zgodził się na te warunki w zamian za fundusze, o których nie było mowy wcześniej. Jeśli je wykorzysta i jeśli potrafi przebudować aparat państwowy a nie ograniczy się tylko do wymiany kolesiów z Nowej Demokracji i PASOK-u na kolesi z Syrizy - to ma szanse wygrać.
Jeśli skorzystałby z opcji "wolimy drachmę", to byłaby to konfrontacja na ostro, a pamiętaj o tym, że Grecja tylko nie ma wolnego kapitału,ale też nie produkuje żadnych lekarstw. Wtedy, pod naciskiem trojki, po zdemolowaniu budżetu, na życzenie Merkel to Warufakis lub Cipras musieliby zgłosić jakiegoś jej liberalnego człowieka zaufania na premier,a aby tylko dostać lekarstwa. Realia bolo, realia.
"tomasz rysz odleciał"
Nie odleciałem. Opisałem sytuację, w której liczba euro jest taka sama, zaś drukuje się dodatkowo nową walutę. Krótkoterminowo przyczynia to się do ożywienia popytu wewnętrznego z powodu większej ilości pieniądza w obiegu. Oczywiście dalszy rozwój wypadków zależy od wielu innych czynników.
"Wprowadzenie drachmy oznacza zraz po jej pojawieniu się drastyczną dewaluację i proszę wskazać przesłankę/ przesłanki, że stałoby się inaczej.Skąd pomysł, że dewaluacja byłaby stopniowa? Może Mario Draghi by to gwarantował?"
Nie oznacza drastycznej dewaluacji. Wszystko zależy od reżimu walutowego, jaki się ustanowi tj formy wymienialności i systemu kursowego. Na początek można wprowadzić stały kurs walutowy. Natomiast gdy nastąpią przesłanki spekulacji na czarnym rynku, wtedy można wprowadzić dewaluację kroczącą, tak aby uprzecić rynkowe załamanie się kursu. Projekt stopniowej dewaluacji jest mój, autorski. Sytuacja nie ma nic wspólnego z gwarancjami Draghiego, ale z ewentualnymi negocjacjami.
"A może Warufakis miałby wprowadzić monopol handlu zagranicznego? "
Różne kroki mogłyby zostać podjęte. Po obniżeniu poziomu życia w Grecji o 25% lepiej chwytać się czegokolwiek niż nic nie robić. Alternatywy są, choć oczywiście ryzykowne
właściwie wykorzysta fundusze - na spłatę kolejnych kredytów. Nie ma też zagrożenia obsadzenia stanowisk "kolesiami" z Syrizy - paru z nich właśnie wywalił z rządu, bo są przeciw polityce cięć pod dyktando troiki.
P.S. Rozumiem, że lekarstwa produkuje się tylko w strefie euro?
Mówiąc z grubsza, przewałka bankierów jest taka: każdy udzielony kredyt powoduje wielokrotny wzrost strumienia finansowego ze względu na wytwarzanie, opartych na pierwotnych gwarancjach wynikających z aktywów gospodarki realnej, papierów pochodnych. Ten wirtualny strumień pieniędzy służy do udzielania dalszych pożyczek nie opartych już na niczym realnym. Udzielanie pożyczek nie kosztuje więc nic bankierów. Ale oprocentowanie dla dłużnika jest zabójcze. Każda kolejna pożyczka generuje nowe papiery pochodne. I zabawa trwa w najlepsze. Wiadomo, kto wygrywa w tak utworzonej piramidzie - ten, kto ma wpływ na czas i miejsce nieuchronnego jej załamania. A kto ma na to wpływ? Bankierzy. Dzięki pożyczkom, które są udzielane z pieniędzy wirtualnych, w sytuacji załamania finansowego, banki przejmują jak najbardziej realne aktywa gospodarki. I o to tu chodzi, o nic więcej. Cała reszta to mydlenie oczu.
Mamy tego przykład dziś w Grecji. Cały czas chodziło o wpędzenie gospodarki greckiej w sytuację, w której będzie można za psi grosz przejąć bogactwo narodowe.
Czyżby europejska lewica radykalna o tym nie wiedziała? Nie miała jasnego i jakże krytycznego poglądu na system bankowy? Czy Cipras i spółka (sami fachowcy) mogli czuć się zaskoczeni?
Nie żartujmy.
Wywinięcie bankierom numeru z odmową spłaty i przedstawienie alternatywy wywołałoby zamieszanie i sprawiłoby, że to europejski, a może i światowy system finansowy znalazłby się w kłopotliwej sytuacji w miejscu i w czasie NIE wybranym przez samych spekulantów.
Na to przecież odpowiedzialni socjaldemokraci z Syrizy nie mogli narażać systemu kapitalistycznego!
Takie załamanie uderzyłoby w burżuazję innych krajów zadłużonych. Rutynowe zagranie polegające na przerzuceniu kosztów tego na społeczeństwo, a szczególnie na te jego warstwy, które są pozbawione praw własności, mogłoby nie udać się z tego powodu, że postawione pod ścianą społeczeństwo mogłoby się zradykalizować i postawić na radykalną lewicę (wreszcie nie na radykalną prawicę), wzniecając - nie daj, Boże - jakąś lokalną rewolucję.
Na to przecież odpowiedzialni socjaldemokraci z Syrizy nie mogli narażać systemu kapitalistycznego!
No tak, pomarzyć wolno... Tyle, że akurat zabrakło takiej partii... która podjęłaby ryzyko wywrócenia systemu kapitalistycznego w jego sercu. Z ryzykiem, a jakże! Ale przecież tzw. nowa radykalna lewica, jak pies na uwięzi, tylko czeka od lat na nadarzającą się okazję - w pełnej gotowości! Przynajmniej, jeśli wierzyć jej zapewnieniom...
Niektóre interpretacje zachowania ekipy Ciprasa zwracają uwagę na to, że argumentacja, która mogła trafić do lidera Syrizy odwoływała się do jego poczucia zagrożenia ofensywą faszyzmu (prawicowego populizmu) w Europie, w razie załamania demokracji burżuazyjnej w Grecji. Na pierwszy rzut oka, ta argumentacja wygląda przekonująco, skoro populistyczna prawica prze do przodu jak parowóz. Ale tylko na pierwszy rzut oka. Godne zachowanie Ciprasa dawałoby szansę (tylko i aż) zneutralizowania podłoża popularności partii prawicowo-populistycznych dzięki przejęciu inicjatywy przez lewicę. Ale to nakładałoby na tęże ogromne obowiązki i nie mniejsze ryzyko.
W powszechnym mniemaniu rzucanie wyzwania całemu światowemu systemowi kapitalistycznemu przez nieprzygotowane do tego siły lewicy, jest żałosne.
Leninowi wydawało się, że siły lewicy były przygotowane, kiedy dawał sygnał do rewolucji światowej. Partie lewicy były wówczas silne masowym poparciem. A jednak w powszechnym mniemaniu Lenin też okazał się żałosny.
Co mu wypominali różni zwolennicy spontaneizmu mas, o ileż bardziej odpowiedzialni od takiego Lenina. Czyżby Cipras i tzw. nowa radykalna lewica to nie są dzisiejsi zwolennicy spontaneizmu i bezpośredniej demokracji oddolnej? Dziś, kiedy ponad 60% społeczeństwa poparło spontanicznie partię deklarującą obronę przed wyzyskiem ze strony marnego 1%?
Radykalna lewica, o dwie głowy przewyższająca populistyczną prawicę intelektualnie, powinna była bez trudu przejąć poparcie mas dotychczas tumanionych skutecznie przez ową prawicę głoszącą - bez skrupułów i demagogicznie - zapożyczone hasła socjalne. Czyżby Cipras miał wątpliwości co do tego, czy uda się jego ekipie wygrać dyskusję na argumenty z prawicą?
Nie miał wątpliwości co do tego, że wygra walkę na argumenty z negocjatorami z Eurogrupy. Tyle, że eurobiurokraci nie podjęli dyskusji merytorycznej.
Niemniej przed publicznością złożoną z grup upośledzonych społecznie radykałowie z Syrizy mogliby bez trudu, korzystając z pozycji państwowej, przygnieść prawicę, której trudno byłoby uchylić się od debaty.
Tymczasem oddali przywództwo nad masami walkowerem.
Pogrzebali nieśmiało rodzące się zaufanie mas do lewicy, wypychając je w objęcia lekko spoconej ze strachu populistycznej prawicy.
I kto tu jest żałosny?
Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
26 lipca 2015 r.
co by napisał, gdyby nie stare peerelowskie dowcipy. Musiałby korzystać z tych co w Jueseju opowiadają o Murzynach. sorry, Afroamerykanach.
Zrownales gnebionych potomkow niewolnikow z prl-owskimi nierobami i obibokami
A fe rasisto
o przedstawicielach umęczonego pod Ponckim Komuchem narodu co to Solidarność z siebie wydał. Czytajcie i zapamiętajcie.