jakie przyświecały komunistom, znów nas nie porwą. Może ten przywódca angielskiej lewicy jest takim zaczynem? Chciałbym...
Ciekawy tekst i wiele ocen podobnych do moich. Mam jednak nieco inną ocenę polityków państw wyszehradzkich w świetle kryzysu imigracyjnego jak i być może ocenę całego problemu uchodźców.
Również nie zgodzę się z potraktowaniem zwycięstwa wyborczego PIS jako wygaszenie istniejących niby nadziei na poważny dyskurs *o realnych problemach ekonomicznych*.
Myślę, że to niepoważne stanowisko. Żadnych nadziei na zmianę polityki ekonomicznej nie było w tamtym układzie sił i być nie mogło. Stąd zwycięstwo opcji opowiadających się za zmianą w ogóle.
W tym długim tekście brakuje jednak kilku zdań na temat przyczyn zapaści lewicy na świecie, także w Polsce, jeśli autor ma lewicowy światopogląd i pozytywne mniemanie o roli lewicy na świecie. Może napisał to w innym tekście, albo jeszcze napisze. Ciekawe.
Burza z piorunami, trzęsienie ziemi, oberwanie chmury, gradobicie... i bicie piany.
Horror ogląda się nieźle, do czasu kiedy widz nie dostrzeże zbyt wielu paszkwilanckich wstawek, ale i peanów na wyrost, nieprzystających do gatunku.
To takie trendy nabijać się z "nędznych wyszehradzkich skurwysynów Dzikiego Wschodu Unii", mimo że między wierszami zdiagnozowało się dlaczego te peryferyjne kurduple nie chcą dać zarżnąć się banksterom: francuskiemu alfonsowi, wyspiarskiemu kamerdynerowi i enerdowskiemu wypłoszowi, któremu po klimakterium zachciało się Nobelka więc szeroko rozpostarła cycate chrześcijańskie ramiona, by przygarnąć miliony rozbitków. Kiedy Nobelek adoptowany został przez bandę czworga, nie wiedzieć czemu zwaną tunezyjskim kwartetem, coś zaczęło trzeszczeć w merkelim biustonoszu, więc wypłosz rozpoczął prastary Drang nach Osten.
Ale przecież Ty to wiesz, skąd więc te "wyszehradzkie skurwysyny???!!!
Aaa!!! bo teraz jesteś laburzystą u Cobryna!!! Tego młodzieniaszka, który wysadzi kapitalizm z siodła, a banksterom da kopa w rzyć?
"Jeżeli Labour pod przywództwem Corbyna udałoby się za kilka lat dojść do władzy, byłby to przełom polityczny na skalę Europy"
bo
"Wielka Brytania jest jedną z kluczowych gospodarek nie tylko Unii Europejskiej; nie tylko nie jest w podobny sposób zależna od obcego kapitału, ale też jest kapitału jednym z głównych eksporterów; posiada suwerenną kontrolę nad własną, cieszącą się międzynarodową wiarygodnością walutą, co daje jej ogromne pole manewru w zakresie polityki gospodarczej".
A wszystko to ta "Wielka Brytania", imperium nad którym nie zachodziło słońce, osiągnęła własną pracą, pomysłowością, staraniem, cierpliwością... nie wyrzynając milionów, lecz płacąc im godziwie za swój dobrobyt. Szczególnie ta "cieszącą się międzynarodową wiarygodnością waluta" godna jest polecenia takim śmiesznym kraikom jak Portugalia, Hiszpania, zerżnięta Grecja... i nawet Czarnogóra, która ma ojro, chociaż do Ojrolandu dopiero startuje.
Ale przecież pisałeś dlaczego wciągano dziadów do Unii i wciskano im euro!!! To taka duma, że Brytyjczycy nie dali się zerżnąć, ale zerżnęli??? Cwańsi byli, a może Elizabeth wolała klejnoty koronne niż nie garść ojro???
Więc chyba musi się udać SocjalEuropa pod sztandarem GB i przywództwem Cobryna!!! Jeśli banksterzy pozwolą na inwazję funta...
Te wyszehradzkie skurwysyny przynajmniej pokazują Deutsche Mutti i Ojro Kanclerin w jednym, że mają resztki godności. Niektórych to śmieszy, bo to wygląda jak odganianie się wyżła od kundelków, ale do czasu...
Kończę, mimo że w niezłym przecież tekście widzę inne kurioza, ale... ciśnienie mi na trzysta skoczyło.
.
Tekst niezwykle emocjonalny i przez to poruszający. Szkoda tylko, że autor daje się ponosić owym emocjom kosztem chłodniejszej nieco analizy i użyteczności płynącej z wyciągania wniosków z doświadczeń.
1. Zagadnienie intencji w konstrukcji UE: Unia jest przedłużeniem prób integracji krajów wysokorozwiniętych w sytuacji zimnowojennej rywalizacji kapitalizmu z obozem realnego socjalizmu. Jeżeli emanacja zachodniej tzw. nowej radykalnej lewicy w Polsce żywiła się złudzeniami, że UE jest projektem wykraczającym poza konflikt praca-kapitał, projektem nastawionym na radykalizację postulatów demokratycznych i podobne banialuki, to w ciągu minionych dziesięciu lat entuzjazm jej nieco przygasł w obliczu smutnej prawdy, że okazała się ona beznadziejnym interpretatorem procesu społecznego i historycznego;
2. "Antygermanizm" - postrzeganie wcielenia zła w rządzie niemieckim kierującym się "odwieczną" żądzą ekspansjonizmu jest modne, jako że przenosi refleksję nad istotą problemu na bezpieczne (dla kapitału) tory analizy prowadzonej w kategoriach narodowych. Co ustawia lewicę jako lustrzane odbicie prawicowych nacjonalistów i skutecznie odsyła w niebyt zbyt groźną analizę klasową.
Takie myślenie kręci się bezcelowo w wąskich granicach pomstowania na Szwabów i Ruskich, zamiast wysunąć myślenie w zupełnie innych kategoriach.
3. Niechęć do dostrzegania w tzw. Arabskiej Wiośnie elementu tego samego procesu, który w skali globalnej ma prowadzić do zastąpienia jałowego ładu świata bipolarnego (bez)ładem utrzymującym panowanie kapitału w jego najbardziej odrażającej, imperialnej i finansowej postaci. Wyobrażenie, że - na tle takiej zażartej walki o utrzymanie ładu kapitalistycznego - jest możliwe klecenie gdzieś na boku, bez konfrontacji z siłami sprawczymi procesów, jakichś utopii demokracji na samej arenie owej walki, jest przejawem narkotycznego odlotu. I nie ma tu wytłumaczenia, że wszyscy dali się omamić. Bo na tym portalu, parę lat temu, było widać, że nie wszyscy.
4. Nieumiejętność dostrzeżenia, że taki właśnie sposób myślenia bezalternatywnego leży u podstaw "greckiego upokorzenia". "Grecki" opór rządu Syrizy został złamany bez walki, a pozostałe partie europejskie, ponoć radykalnie lewicowe, nie potrafiły zareagować. Liczenie na to, że taka, np. Podemos zachowa się skuteczniej - jest podawane w wątpliwość nawet przez samego Autora.
Zgoda co do jednego - w zastanych warunkach nie ma szansy na skuteczny opór. Ale te warunki to kapitalizm, a nie przypadkowe okoliczności. Również do obiektywnych warunków uniemożliwiających zmianę stosunku sił należy niesamodzielny, uzależniony od kapitalistycznego sponsoringu poprzez instytucje państwa, sposób myślenia tzw. nowej radykalnej lewicy.
5. Na koniec - wynikający z powyżej wskazanych słabości lewicy optymizm w odniesieniu do „roli jednostki”: w tym wypadku Jeremy'ego Corbyna. Autor pisze, że wstąpił do Labour Party w celu poparcia Corbyna. I faktycznie, nie był on odosobniony. Jak donosi brytyjskie pismo „Class Struggle”, na które powołuje się francuskie „Lutte de Classe”: „... Uwagę mediów przykuł nagły przypływ nowych członków partii w tym tylko celu, aby wziąć udział w wyborze przywódcy. To zjawisko wynikało z nowego systemu wprowadzonego w 2014 roku w jawnym celu rozmycia głosów pracowniczych, afiliowanych w partii za pośrednictwem związków zawodowych, po to, aby wykazać pojawiający się dystans partii względem ludzi pracy. ... nowy system pociągał za sobą po raz pierwszy to, że każdy głos indywidualny miał tę samą wagę. Co więcej, tworzył nową kategorię członków tzw. Tymczasowych, którzy mogli otrzymać legitymacje za skromną sumę 3 funtów (4,50 euro) w celu uzyskania możliwości uczestnictwa w wyborze szefa partii. Jednocześnie, członkowie organizacji afiliowanych zachowywali prawo uczestnictwa w głosowaniu, ale musieli zgłosić taką chęć.
Przeciwnicy Corbyna szybko oskarżyli 'infiltrujących' ze skrajnej lewicy o kupno za 3 funty legitymacji po to, aby wzmocnić Corbyna. Pewien dziennikarz prawicowy, Toby Young, zaczął nawet apelować do konserwatystów, aby ci weszli do partii i zagłosowali na Corbyna i w ten sposób 'skazali wreszcie Labour Party na parlamentarny niebyt'!
Sytuacja stała się farsowa, kiedy aparat partyjny interweniował pozbawiając, początkowo, 260 nowych członków prawa głosu. Wśród tych 260 osób znaleźli się w jednym worku Zieloni, aktywiści skrajnej lewicy, ale także lider związku urzędników, Mark Serwatka, oraz osobistości 'lewicowych poglądów', takie jak reżyser Ken Loach, ale także wspomniany już Toby Young. Ostatecznie, pod koniec kampanii, 56 000 osób (19% spośród 610 753 członków z takiego czy innego tytułu) zostało pozbawionych prawa głosu.
W rezultacie, 251 416 głosów oddanych na Corbyna stanowiło przytłaczającą większość (59,5%). ...
Corbyn ... wygrałby nawet bez poparcia członków tymczasowych, chociaż 83,8% spośród nich głosowało właśnie na niego. ... To było bezprecedensowe zwycięstwo w historii partii.
Niemniej, pośród członków afiliowanych (głównie poprzez kanały związkowe), 55% wstrzymało się od głosu, podczas gdy wśród członków pełnoprawnych wstrzymujących się było 19%, a wśród członków tymczasowych – 8%. Główną przyczyną tego wstrzymania się od głosu było zapewne zamieszanie, jakie posiały same aparaty związkowe.
Wśród najważniejszych związków, kierownictwo GMB nie dało żadnych wskazówek z powodu sprzeciwu Corbyna wobec wskrzeszenia programu budowy łodzi podwodnych z wyposażeniem nuklearnym Trident – kwestia nienegocjowalna dla związkowców zdecydowanych bronić tego programu generującego olbrzymie koszty, pod pretekstem ochrony miejsc pracy. Ze swej strony, kierownictwo Unison oraz trzech związków kolejowych i jednego komunikacyjnego CWU nawoływały do głosowania na Corbyna, podobnie jak kierownictwo Unite z jego 1,4 mln członków. Poza zbuntowaną częścią aparatu Unite: np. sekretarz sekcji lotniczej i konstrukcji statków wysłał mejl do członków z wyjaśnieniem, że komitet krajowy sekcji (NISC) zdecydował o oddaniu głosów na Burnhama; ze swej strony, dwóch członków kierownictwa Unite wysłało smsy i mejle do niektórych związkowców nakłaniając ich do głosowania na Burnhama ze względu na jego 'ekonomiczną wiarygodność'.
Jak by nie było, zwycięstwo Corbyna zostało dobrze przyjęte przez licznych, szeregowych ludzi pracy, a to z powodu jego konsekwentnego oporu wobec polityki zaciskania pasa. Ale wyciągać z tego wniosek, że oczekują oni po nim wiele, a w szczególności jakiejś rzeczywistej zmiany polityki partyjnej, to całkiem inna śpiewka. W końcu ten Londyńczyk o posturze drobnomieszczanina, jakim jest Corbyn, nie ma nic z osobistości o wymiarze krajowym, zaś jego radykalne wypowiedzi, szczególnie na tematy międzynarodowe, nie mogą być brzmieć zbyt przekonująco w uszach ludzi pracy, którzy od dawna już stracili złudzenia na temat Labour Party.
...
Nie miało większego znaczenia, że program gospodarczy Corbyna ... jest faktycznie wariacją na temat keynesizmu, zgodnie z którym państwo powinno interweniować, aby stymulować gospodarkę kapitalistyczną czerpiąc ze środków publicznych. Bowiem mimo swych wąskich ograniczeń taka polityka jest uważana od dawna za zbyt 'radykalną' przez kierownictwo laburzystowskie, zaś politycy odwołujący się do niego nie trafiają się zbyt często.
W pewnym sensie, fala, która wyniosła Corbyna na czoło Labour Party, jest odbiciem – na skrajnej lewicy – zjawiska, które pozwoliło skrajnej prawicy, UKIP-owi, wyjść z cienia; czy partii nacjonalistycznej SNP zaistnieć w Szkocji. Każdy z tych trzech nurtów odzwierciedla, na swój sposób, rozczarowanie części elektoratu narastającym i coraz wyraźniejszym serwilizmem klasy politycznej wobec burżuazji. Nie chodzi tu więc o narastanie nastrojów politycznych wśród elektoratu ludowego.
Mimo to, w tej mierze, w jakiej stanowi on opozycję wobec polityk propracodawczych prowadzonych tak przez konserwatystów, jak i przez laburzystów, zwrot ku Corbynowi wywołał gwałtowną, wrogą reakcję zarówno mediów, jak i klasy politycznej. Jego działania i deklaracje są prześwietlane w celu znalezienia najmniejszego uchybienia, powodując nieustający strumień nieprzychylnych komentarzy dotyczących tego, czy odśpiewał on hymn państwowy, skłonił się przed królową czy też jakiego koloru był przypięty przezeń mak w Dniu Pamięci.
Ale najbardziej paraliżująca jest dla Corbyna wrogość przejawiająca się w jego własnych szeregach; wrogość większości posłów czy komitetu wykonawczego, którzy sytuują się na prawym skrzydle partii. Albowiem w ich oczach, mimo masowego napływu nowych członków w celu poparcia dla Corbyna, ten wybór pozostaje katastrofą. ...
Część deputowanych, którzy patronowali wyborowi Corbyna, gryzie sobie palce. Faktycznie, zdecydowali się na to po to, aby zneutralizować Andy Burnhama, który, z powodu początkowego poparcia licznych organizacji związkowych, wydawał się kandydatem najbardziej lewicowym. Pchając Corbyna do walki, mieli nadzieję, że odbierze on głosy Burnhamowi z korzyścią dla kandydata bardziej mieszczącego się w tradycji blairowskiej. ...
W każdym razie, Corbyn pozostaje izolowany we własnej partii. Kiedy tworzył 'gabinet cieni', jedynym spośród rywali, który przyjął proponowane w nim stanowisko, był Burnham (minister spraw wewnętrznych), a większość spośród tych, którzy zgodzili się wreszcie na udział w tym gabinecie, byli mu otwarcie wrodzy. ...”
Wydaje się więc, że powodów do przesadnego optymizmu nie ma. Wciąż brakuje koncepcji, która pozwoliłaby lewicy wyjść z pata, oraz siły, która potrafiłaby stawić opór tradycyjnemu rozmyciu radykalnych nastrojów mas.
...i niestety niewesoła prawda...I pomyśleć,że po doświadczeniach PRL-owskich "cały Naród " sam z radością wstąpił do gorszego gatunku (bardziej cwanego) Euro-Kołchozu,aby wybudować wreszcie dobre (w teorii) drogi dla Niemców w wypasionych samochodach by mogli doglądać swego pozostawionego pod przymusem mienia.
Ostudziłaś mnie i jednocześnie odebrałaś mi nadzieje ale niem wątpliwości, że rzeczywistość tego wymagała.
„Wprost” wskazuje Człowieka Roku już po raz 25. Tytuł trafia w ręce osób, które w minionym roku wywarły największy wpływ na życie społeczne, polityczne, gospodarcze w Polsce.
Tytułem Człowieka Roku „Wprost” zostali uhonorowani m.in.: Leszek Balcerowicz, Aleksander Kwaśniewski, Jacek Kuroń, Lech Wałęsa, Wisława Szymborska, Jerzy Buzek, Leszek Miller, Wiktor Juszczenko, Zbigniew Ziobro, Donald Tusk, Bronisław Komorowski, Angela Merkel.
W ubiegłym tygodniu Kaczyński został uhonorowany nagrodą Człowieka Roku „Gazety Polskiej”.
http://www.fakt.pl/politycy/jaroslaw-kaczynski-czlowiekiem-roku-wprost-,artykuly,608007.html
najgorsze jest to, że także ci, którzy analizują krytycznie, też nie mają adekwatnego programu. Ten dopiero musi powstać w bólach i po setkach bolesnych porażek i rozczarowań. Niemniej, sytuacja obiektywna dojrzewa. Nie ma co upadać na duchu czy popadać w euforię. Tylko od nas zależy, czy dorośniemy do wymagań sytuacji.
Jest nas na świecie stanowczo za dużo i nic nas nie uratuje przed "kanibalizmem" jeśli nie powstrzymamy dalszego rozrodu ponad możliwości Ziemi.Kopaliny niedługo się skończą, żywienie się "śmieciami" zaraz po nich też .Kraje w ropę bogate też zaczynają oszczędzać na pracownikach bo polityka wykańczania Rosji doprowadzi w rezultacie do kryzysu także sprawców zamieszania,a nam przy okazji rośnie średnia krajowa płaca ale spada ta najniższa bo kupujemy mniej za więcej oczywiście te najpotrzebniejsze do egzystencji artykuły. O ośmiorniczkach nikt rozsądny z tych dołów nie marzy więc od razu uprzedzam zwolenników twardego kapitalizmu ,że chodzi o przeżycie do następnej wypłaty za najdłuższy (godzinowo) miesiąc pracy w "cywilizowanym świecie".
Ale przecież ponoć cierpimy na uwiąd starczy i któż będzie za parę lat pracował na nasze emerytury? Prorocy ginącej cywilizacji Białego Człowieka wołają na puszczy: "Mnóżmy się!" Bo przecież zaleją nas Arabowie i Afrykańczycy, nie wspominając już o Chińczykach!
O tym, że rodzić będziemy przyszłą armię bezrobotnych, o tym "geniusze" od demografii nie pomyśleli. O tym, że "zalew" przedstawicielami "obcych" cywilizacji jest "normalnym" przejawem walki o byt, a przy okazji, ilustruje mądrość Ewolucji, która objawia się tym, że walkę o byt wygrywać mają ponoć ci, którzy mniej skutecznie dewastują środowisko - o tym, z kolei, zapomniał tarak, liczący na głowice jądrowe w walce o byt z uchodźcami.
Tyle, że problem jest jeszcze bardziej złożony. Kapitalizm nie jest systemem, który by się przejmował długofalowymi prognozami. Warunkiem wolności jednostki jest pełen spontan. Niewidzialna ręka rynku załatwi wszystko sama, żeby tylko homo sovieticus się nie wpieprzał.
System kapitalistyczny powoduje, że dowolna liczba mieszkańców globu może być, z jednej strony, za duża - bo wyczerpują się zasoby; a z drugiej - za mała, bo tylko dynamika wzrostu i idąca za tym eksploatacja wszystkiego, włącznie z armią roboczą, utrzymuje przy życiu ten system.
NIE MA ON ŻADNEJ SZANSY PRZETRWANIA W WARUNKACH ZWOLNIENIA TEMPA EKSPLOATACJI ZASOBÓW ZIEMSKICH. Bo nie będzie wystarczającej stopy zwrotu od kapitału, która by mogła motywować burżuja do wysiłku produkcyjnego rękami robola.
nagradza kolejną (... - autocenzura) systemu?