Komentarze czytelników portalu lewica.pl Komentarze czytelników portalu lewica.pl

Przejdź do menu

Komentowany tekst

Paweł Jaworski: Tego nie powie socjaldemokracja

Komentarze czytelników

Dodaj komentarz

Kim jest autor Paweł Jaworski?

Dziennikarz politolog?
Wg .mnie w warunkach polskich powstanie partii Razem to sukces ale to moja prywatna opinia.

autor: Antyliberał, data nadania: 2016-04-22 10:36:23, suma postów tego autora: 1302

MYŚLENIE LEWICOWE NA ROZDROŻU

Szlachetny w intencji „socjalistycznego myślenia”, ale pamflet propagandowy nie do trawienia. Nie tylko dlatego, że myli multum pojęć filozoficznych i politycznych dotyczących kapitalizmu i zrozumienia nie do przezwyciężenia antagonizmów sprzeczności jego społecznoekonomicznego systemu, lecz ponieważ nie pada w całym wywodzie ani jednego argumentu, który na gruncie materializmu dialektycznego stawiał kropki nad „i” odnośnie zniewolenia polskiego społeczeństwa przez kapitalizm w polskim wydaniu. Kapitalizm peryferii neokolonialnej. Bo, jakże inaczej rozumieć idee socjalizmu jako konieczności dziejowej, już konkretnie w Europie i w samej Polsce?!. Krytyka kapitalizmu skandynawskiego przy okazyjnej krytyce „socjaldemokracji” w Polsce, cokolwiek ona by znaczyła, bardziej niż populistyczna to wielce manipulacyjna w świetle materializmu historycznego. Teza jakoby walka o socjalizmie nabierze realizmu tylko wskutek swego rodzaju kryzysu kapitalizmu na miarę zniszczeń jakiejś wojny nuklearnej jest wręcz karygodna. Przy tym wszystkim całkowicie mylna ocena natury i politycznej sytuacji lewicy w Polsce wynikająca, jak widać, z nieznajomości jej realiów i wstecznej ewolucji ideowej. Ale nie tylko rzecz o lewicy. Niezrozumienie charakteru i pozytywnej społecznoekonomicznej roli prawicy w PiS-owskiej chadeckiej obecnej ewolucji uniemożliwia trafną ocenę sytuacji politycznej w Polsce na tle rozpadającej się neofaszystowskiej konstrukcji UE - finansjeryzacja gospodarki to jednoznaczny znak tej dekonstrukcji - pod dyktatem imperializmu euroatlantyckiego. W sumie ten niespójny myślowo artykuł to wywód prowadzący debatę o kapitalizmie i socjalizmie w Polsce na odpływające tory myślenia. To właśnie teoretyczny i poznawczy stan myślenia na polskiej lewicy. Przy takim stanie rzeczy trudno, żeby jakikolwiek nurt polityczny mógłby się ugruntować w Polsce jako autentyczna, wiarygodna i trafiająca do społeczeństwa alternatywa socjalistyczna. Prędzej trafi do świadomości społeczeństwa w swojej potężnej aktualności dla Europy i Polski Manifest Komunistyczny Marksa i Engelsa. Proszę wydrukować go w tysiącach egzemplarzach i kolportować przez cały kraj. Debata o zrozumieniu stanu zniewolenia Polski i polskiego społeczeństwa, a zatem o konieczności socjalizmu nabierze wówczas znaczenia i siły.

autor: RCA, data nadania: 2016-04-22 11:05:01, suma postów tego autora: 37

Ten wywód zasługuje na lewicowe uznanie.

Przyznaje on wszak, że bez dominacji społecznej własności, w szczególności zaś środków produkcji, lewicowość zamiera, co jest pewne jak to, że jutro znów będzie dzień. Dobrze więc, że na tym portalu znów pojawił się tekst, który nie baja o socjaldemokratycznej lewicowości. Po prostu bez marksizmu - leninizmu jej zwyczajnie nie ma!

autor: steff, data nadania: 2016-04-22 12:42:00, suma postów tego autora: 6626

POLSKA LEWICA NA ROZDROŻU ...

Szlachetny w intencji socjalistycznego myślenia, ale pamflet propagandowy nie do trawienia. Nie tylko dlatego, że myli multum pojęć filozoficznych i politycznych dotyczących kapitalizmu i zrozumienia nie do przezwyciężenia antagonizmów sprzeczności społecznoekonomicznych systemu, lecz ponieważ nie pada w całym wywodzie ani jednego argumentu, który na gruncie materializmu dialektycznego stawiał kropki nad i, odnośnie do zniewolenia polskiego społeczeństwa przez kapitalizm w polskim wydaniu. Kapitalizm peryferii neokolonialnej. Bo, jakże inaczej rozumieć idee socjalizmu jako konieczności dziejowej, już konkretnie w Europie i w samej Polsce?!. Krytyka kapitalizmu skandynawskiego przy okazyjnej krytyce socjaldemokracji w Polsce, cokolwiek ta socjaldemokracja by znaczyła, bardziej niż populistyczna to wielce manipulacyjna w świetle materializmu historycznego. Teza jakoby walka o socjalizmie nabierze realizmu tylko wskutek swego rodzaju kryzysu kapitalizmu na miarę zniszczeń jakiejś wojny nuklearnej jest wręcz karygodna. Przy tym wszystkim całkowicie mylna ocena natury i politycznej sytuacji lewicy w Polsce wynikająca, jak widać, z nieznajomości jej realiów i wstecznej ewolucji ideowej. Ale nie tylko rzecz o lewicy. Niezrozumienie charakteru i pozytywnej społecznoekonomicznej roli prawicy w PiS-owskiej chadeckiej obecnej ewolucji uniemożliwia trafną ocenę sytuacji politycznej w Polsce na tle rozpadającej się neofaszystowskiej konstrukcji UE - finansjeryzacja gospodarki to jednoznaczny znak tej dekonstrukcji - pod dyktatem imperializmu euroatlantyckiego.

W sumie ten niespójny myślowo artykuł to wywód prowadzący debatę o kapitalizmie i socjalizmie w Polsce na odpływające tory myślenia. To właśnie teoretyczny i poznawczy stan myślenia na polskiej lewicy. Przy takim stanie rzeczy trudno, żeby jakikolwiek nurt polityczny mógłby się ugruntować w Polsce jako autentyczna, wiarygodna i trafiająca do społeczeństwa alternatywa socjalistyczna. Prędzej trafi do świadomości społeczeństwa w swojej potężnej aktualności dla Europy i Polski Manifest Komunistyczny Marksa i Engelsa. Proszę wydrukować go w tysiącach egzemplarzach i kolportować przez cały kraj. Debata o zrozumieniu stanu zniewolenia Polski i polskiego społeczeństwa, a zatem o konieczności socjalizmu nabierze wówczas znaczenia i siły.

autor: RCA, data nadania: 2016-04-22 14:25:47, suma postów tego autora: 37

@

"Ściganie się z prawicą na antykomunizm tylko ją uwiarygodnia i przynosi skutki przeciwne do zamierzonych. Jest to już dawno sprawdzona reguła – im bardziej lewicowcy odżegnują się od komunizmu, tym bardziej zajadle rozochocona prawica oskarża ich o komunizm, bo ucieczka ofiary zawsze zachęca drapieżnika do pogoni".

Kliniczny przykład powyższego to lewicowo.pl

autor: lemski, data nadania: 2016-04-23 13:13:43, suma postów tego autora: 368

Kapitalizm musi zostać zniszczony

Naszym celem jest upaństwowienie gospodarki i demokratyczny zarząd nad nią. Gospodarka należy do państwa, państwo do obywateli - robotników i pracowników. Wszyscy pracują dla wspólnego dobra. To jest socjalizm.
Idea jest jasna i prosta. Problem polega na tym, że trudno wcielić ją w życie, bo robotnicy i pracownicy są korumpowani materialnie i ogłupiani ideologicznie przez swoich wyzyskiwaczy - kapitalistów zwanych przedsiębiorcami, lub pracodawcami. Do tego co bardziej przedsiębiorczy proletariusze zmieniają klasę stając się kapitalistami, albo zajmują uprzywilejowane pozycje kapo w szeregach robotników i pracowników. W rezultacie robotnicy i pracownicy to masa bierna i uległa. Kapitalista to pan i władca, który w dodatku otoczony jest bandą lokajów i pomagierów od wyciskania robotników i pracowników, jak cytryny. Kto ma odebrać im władzę? Taki spacyfikowany i karny proletariat? Zapomnijmy.
Co zrobić, żeby obudzić proletariat?
Wnosić świadomość klasową, oświecać? Proletariat posłucha kaznodziejów i nawróci się na socjalizm? Bardzo wątpię.
Kapitalizm musi się zawalić. Wtedy jest szansa na przebudzenie proletariatu. Do tego czasu żadne kadzenie nic nie pomoże, proletariat będzie jadł z ręki burżuazji.

autor: Bartek, data nadania: 2016-04-23 16:15:57, suma postów tego autora: 2550

strasznie długi tekst

Myślałem, że ja pisuję rozwlekle i bez treści, ale widzę, że niektórzy mają większy talent w tym zakresie ode mnie. Gdyby tak wycisnąć tekst jak gąbkę, to by z niego zostały trzy, cztery zdania konkretnej treści....

Napiszę to, co przy okazji pisałem pod innymi tekstami czy komentarzami na fb o stanie lewicy. Wydaje mi się, że stało się coś koszmarnie złego z lewicowymi społecznikami. Do wszelkiej działalności, zwłaszcza tak ambitnej, jak naprawa kraju czy świata, potrzebne są środki finansowe. Tymczasem lewicowcy posiadający firmy i duży majątek niezmiernie rzadko finansują przedsięwzięcia lewicowe. Dla mnie bardzo wymowna była reakcja Urbana na zadane pytanie dziennikarza, czy będzie wspierać materialnie lewicę rewolucyjną. Odpowiedział, że to jego pieniądze i nikomu nic do tego. I tak działa większość ludzi sukcesu w biznesie. Nawet nie dają płatnych ogłoszeń w prasie lewicowej. W ten sposób kolejne massmedia lewicowe po prostu upadają. Bez własnych mediów i własnych uczelni, będących kuźnią lewicowych talentów, raczej nie ma szans na przebicie się do świadomości społecznej. Nawet portale takie jak ten, nie funkcjonują, bo redakcja po prostu się emocjonalnie wypaliła i ma to w nosie. Zupełnie inaczej jest u korwinistów czy onrowców. Tam byle jaki portalik dostaje dziesiątki tysięcy złotych wpłat od setek darczyńców.

Tak więc zaangażowanie, także finansowe czy oddanie kawałka swego czasu, to jest podstawa działalności.

Co do samej diagnozy społecznej i propozycji wyjścia z impasu. Uważam, że najpierw trzeba zrobić porządne badania socjologiczne. Sprawdzić, które elementy myśli i wartości lewicowych są obecne w społeczeństwie i na co jest jeszcze zgoda. Jakie elementy programu mogłyby przyciągnąć potencjalnie lewicowych ludzi, a co skrajnie ich odrzuca i zniechęca. Bez takich badań, na które oczywiście ktoś musi wyłożyć kasę albo je samemu przeprowadzić, wszelkie "diagnozy" i "rozwiązania" będą strzelaniem na oślep. Czy powrót do idei zmiany własności środków produkcji po doświadczeniach bloku wschodniego jest jeszcze możliwy? Ja nie wiem. Może w innej postaci. Może tzw. dochód gwarantowany dla wszystkich byłby takim pierwszym wstępem do rewizji, w nowej niemarksowskiej odsłonie, neoliberalnego prawa własności. Większość ludzi w Polsce, przynajmniej mam takie wrażenie, na hasło "marks" reaguje jak na rzygowiny. Trzeba by sporo się nagimnastykować intelektualnie, aby kogokolwiek nawet tylko niezdecydowanego, nie mówiąc już o przeciwnikach, przekonać do idei marksowskich.





autor: Thor, data nadania: 2016-04-23 18:16:41, suma postów tego autora: 990

Polemika z autorem

Autor pisze, że wbrew wielu złudnym nadziejom pokładanym w kolejnej umiarkowanej partii, przed lewicą w Polsce nie ma żadnej przyszłości, o ile nie nastąpi radykalny zwrot antykapitalistyczny. Teza ta jest odważna, jednak wydaje mi się jednostronna. Jednostronna, ponieważ autor mówi, że w Polsce nie wypaliła żadna umiarkowana lewica. Zgoda. Ale trzeba od razu dodać, że nie wypaliła m.in. dlatego, że nie miała żadnego tarczy, bastionu, którą można byłoby nazwać lewicą radykalną, ideologiczną, nie mówiąc już o skrajnej lewicy. Skoro nie miał kto bronić tego, co lewicowe, to post-biurokratyczna, pragmatyczna, post-komunistyczna socjaldemokracja polska szła na rękę wszędzie, gdzie się dało, kierując się zawsze do centrum, czyli zawsze na prawo.

Zdaniem autora, niezbyt dobrze wyszło Partii Razem ściganie się z Komitetem Obrony Demokracji na polu walki o porządek konstytucyjny, naprawdę zagrożonym przez „faszyzm” Jarosława Kaczyńskiego. Nie wyszło m.in. z uwagi na prostą kalkulację sił i środków. KOD ma bowiem oparcie w ludziach z pewnych dorobkiem politycznym i finansowym, a Razem, to za przeproszeniem, jeszcze nawet nie dorobkiewicze.
Pisze autor, że po raz kolejny lewica czuje się zmuszona odpuścić sprawy gospodarcze, a zająć się światopoglądowymi. Moim zdaniem lewica nie powinna odpuszczać spraw gospodarczych, ale – bądźmy szczerzy – bez szerszej ideologii, pomysłów światopoglądowych i innych pomysłów dotyczących funkcjonowania społeczeństwa – lewica nie będzie, tym, czym powinna być. A była i powinna być zarówno twórcą większej sprawiedliwości społecznej i równości, jak i postępu społecznego, co często niestety wchodzi ze sobą w kolizję.
To, że lewicy społecznej nie czeka żadna przyszłość, jeżeli nie odważy się jednoznacznie zakwestionować kapitalizmu, samo w sobie nic nie mówi. Lewica tak powinna nie tylko mocniej krzyczeć „precz z kapitalizmem”, ale i prowadzić pracowników, bezrobotnych czy innych ludzi do buntu przeciw nierównościom i stojących za nimi nielicznymi elitami. Tylko przydałaby się lepsza organizacja, ale i pomysł jak to urządzić finansowo, by taki ruch potężniał.

O działaczach Partii Razem pisze autor, że gdyby mieli ambitniejsze zamiary, to potrafiliby się zmierzyć z naiwnością i stereotypowym myśleniem własnego środowiska. Problem jednak w tym, że środowisko Partii Razem jest zdominowane raczej przez wąską grupę wiekową, a to utrudnia myślenie w szerszych kategoriach i korzystanie z różnego typu doświadczeń pokoleniowych. Natomiast szkoda, iż za cel działalności nie upatrują oni głębokiej przemiany rzeczywistości społecznej, jednak wynika to z ogólnego kryzysu ideologii lewicowych od lat 80., w szczególności zaś w Polsce. Świeżym powiewem niekonserwatywnej polityki był Palikot, który do swojej amorficznej zbieraniny posłów (podobny w tym do Kukiza) wprowadził kilku ludzi o „nowolewicowych” poglądach, jednocześnie w sferze gospodarczej skacząc od post-neoliberalizmu (w celu kuszenia młodych liberałów gospodarczych) do polityki budowy fabryk przez państwo (w celu budowy wrażenia awangardowości swojego programu politycznego). Jednak nie zbudował on nic trwałego, polegając na działaniach marketingowych, a jego posłowie rozpierzchli się między PO, PSL i SLD pragmatycznie dostosowując się do typowego repertuaru polskiej polityki sejmowej.
Zgodzę się z autorem, że jest za dużo „polityki miłości” w wykonaniu Razem, jak na partię z małym poparciem, funkcjonującą poza parlamentem, na obrzeżach dyskursu politycznego. Dzisiaj w warunkach dyktowania podziału sceny politycznej przez PiS na PiS i resztę, szansą dla partii Razem, by zyskać masowe poparcie jest soczysty antykonserwatyzm i antynacjonalizm przy jednoczesnym ewokowaniu kwestii socjalnych (najlepiej zaostrzonych i alternatywnie brzmiących w stosunku do propozycji PiS), tak aby zbudować sobie trwałe poparcie. Luminarze Partii Razem muszą przedstawić się jako najbardziej radykalni krytycy wizji państwa PiS. Ten bowiem będzie mieć masowe poparcie, kto zostanie uznany za najbardziej skuteczny i efektowny anty-PiS. Muszą oni na tym polu pobić Platformę i Nowoczesną, jednocześnie nie stając z nimi w jednym szeregu, chyba że przesuwając ich w cień. Najlepiej dla polskiej lewicy, a dobrze dla Partii Razem, byłoby, gdyby zaczerpnęła ona do swojego programu, nieco starych tez socjalistycznych, łącząc je w pomysłowy sposób ze swoim programem „skandynawskim” i owijając to nutą radykalnego liberalizmu światopoglądowego (jednak bez ostentacyjnie antyklerykalnego oblicza). Gdyby jeszcze Partia Razem postarała się o „bojówki” przeciwne korwinowcom, narodowcom i kukizowcom, w mig wytworzyłoby to korzystny dla polskiej lewicy klimat społeczny. A jest to jeden z nielicznym sposobów na przekształcenie obecnego podziału: quasi-elitarny liberalizm i socjalno-nacjonalistyczny konserwatyzm. Nawet jeśli ostatecznie na Razem lub podobną lewicową partię, głosowaliby bardziej przedstawiciele warstw średnich niż „prawicowi” robotnicy, to uzyskując kiedyś władze, można byłoby wprowadzić takie posunięcia, które podbudowałyby dumę i godność zwykłego pracownika, i stopniowo przesuwały jego poglądy z prawa na lewo.
Autor wskazuje na to, że my socjaliści, chcąc działać dla ludzi, występujemy faktycznie przeciwko społeczeństwu. Tak, musimy działać przeciwko społeczeństwu, które przejęło kapitalistyczne idee w wielu dziedzinach życia, choć nie wszystkich. Dlatego partia socjalistyczna po wygranych wyborach (lub po zdobyciu w szczęśliwy sposób władzy siłą) powinna na jakiś czas zrezygnować z instytucji wyborów takich, jakie znamy. Teraz pokuszę się pewnego rodzaju wizję. Z powodu małej popularności idei socjalistycznych i podobnych w Polsce trzeba będzie początkowo narzucić „parytety mandatów” dla partii konserwatywno-nacjonalistycznych i liberalno-gospodarczych. Na przykład tego typu partiom przyznawałoby się w sejmie 3-4 razy mniej mandatów przy podobnym poparciu jak dla socjalistów, a przy likwidacji progów wyborczych mandaty przyznałoby się również partiom o znikomym poparciu społecznym, jak komuniści czy anarchiści (powstałaby jedna z nielicznych na świecie Partii Anarchistycznych ;-)), dając im np. 10 razy więcej mandatów niż partiom mikro-nacjonalistycznym. W kolejnych wyborach, alternatywne podmioty społeczne stopniowo przyciągałyby swoją obecnością w mediach rzesze społeczne. Należałoby mieć oczywiście przemyślany sposób przeprowadzenia tego rodzaju zmian.

autor: tomasz_rysz, data nadania: 2016-04-24 13:21:25, suma postów tego autora: 1727

@tomasz_rysz

Czy pan zdaje sobie sprawę z tego co pisze?

" Tak, musimy działać przeciwko społeczeństwu, które przejęło kapitalistyczne idee w wielu dziedzinach życia, choć nie wszystkich. Dlatego partia socjalistyczna po wygranych wyborach (lub po zdobyciu w szczęśliwy sposób władzy siłą) powinna na jakiś czas zrezygnować z instytucji wyborów takich, jakie znamy. "

toż to nic innego jak powtórka z "rozrywki" tj. stalinizmu. Zdobywanie władzy siłą? Zniesienie wyborów demokratycznych? Przeciez właśnie z powodu podeptania wartości demokratycznych, zamknięcia ust przeciwnikom, wprowadzenia dyktatury "jedynie słusznej wizji ustroju" ludzie znienawidzili idee socjalistyczne. Co to ma wspólnego z Marksem, który był demokratą i nie postulował przejęcia siłą władzy.

Ja rozumiem, że ktoś może być tak głęboko sfrustrowany obecną sytuacją, że poddaje się fantazjowaniu o zamykaniu przeciwników politycznych, narzuceniu swej woli społeczeństwu czy nawet wybiciu przeciwników (jak u PIS czy ONR). Ale wdrażanie takich pomysłów w życie to jest ISIS. Z doświadczenia życiowego mojego wiem, że nie da się ludzi uszczęśliwić na siłę. Bo nawet ewidentne gesty przyjazne i przyspożone im korzyści będą odbierać jako akty wrogie.

Nota bene, jakakolwiek organizacja polityczna, która będzie głosić zmianę ustroju i władzy przez działania zbrojne, zostanie zinwigilowana przez służby specjalne i zdelegalizowana sądownie, a członkowie uwięzieni.

autor: Thor, data nadania: 2016-04-24 21:43:22, suma postów tego autora: 990

CO ROBIĆ, KIEDY NIE WIADOMO, CO ROBIĆ?

Na lewicowych stronach internetowych i portalach aż roi się od różnorodnych analiz wskazujących przyczyny kryzysu polskiej (i nie tylko polskiej) lewicy oraz od różnorodnych recept i gotowych przepisów na uzdrowienie chorego, lewicowego organizmu. Mimo tego, że autorzy szczerze starają się ze wszystkich sił wykrzesać z siebie najdoskonalsze manifesty, padają one niczym przysłowiowe perły przed przysłowiowe wieprze, przyduszone mniej lub bardziej trafną krytyką o oderwanie od rzeczywistości.
Dlaczego tak się dzieje?
Wszak na lewicy wiadomo nie od dziś i jest to aksjomat wiedzy lewicowej, że kapitalizm posiada wady. Nie ma już, co prawda, pełnej zgody na określenie charakteru i zakresu owych wad. Na lewicy istnieje szerokie spektrum poglądów na ten temat - od przyjmowania, że kapitalizm jako taki jest w porzo, tylko doskwiera nam jego neoliberalna postać, będąca niefortunnym powrotem do starego, nieetycznego jeszcze, bo prymitywnego, XIX-wiecznego kapitalizmu, aż po antykapitalistyczny pogląd, że kapitalizm jako taki jest niereformowalny i jedynym lekiem jest zniesienie kapitalizmu raz na zawsze, niezależnie od postaci, jaką przyjmuje.
Można przy tym zauważyć, że nie jest to sytuacja nowa.
Istnienie tak skrajnie różniących się poglądów politycznych w odniesieniu do kapitalizmu i społeczeństwa burżuazyjnego nie jest wynikiem rozwoju gospodarczego Zachodu po II wojnie światowej, ani tym bardziej po powstaniu tzw. państw dobrobytu, ale istniało od początku krystalizowania się "socjalistycznej utopii". Można rzec, że spór o to, jak rozwiązać problem niesprawiedliwości społecznej, jaką generuje społeczeństwo burżuazyjne, jest wręcz cechą immanentną politycznemu zjawisku lewicy.
Jeśli to zrozumiemy, to - wydaje się - zniknie powód do niepotrzebnej irytacji ze strony szczerych krytyków kapitalizmu usiłujących przekonać zwolenników opcji socjaldemokratycznej do postawy antykapitalistycznej. Oczywiście, czym innym jest przekonywanie nieprzygotowanych politycznie zwolenników przeciwnej opcji, a czym innym płonna nadzieja na to, że świadomi swej tradycji socjaldemokratycznej liderzy owej opcji zostaną kiedykolwiek przekonani i zrezygnują z propagandy na jej rzecz. Propagandy, która - w przeciwieństwie do propagandy antykapitalistycznej - cieszy się odpryskiem wpływu, jaki zapewnia przynależność do idei klasy panującej.
Drugim elementem utrudniającym przebicie się idei antykapitalistycznej jest obiektywne zjawisko zanikania historycznej tendencji ku społeczeństwu bezklasowemu ze względu na rozbicie i rozproszenie historycznego nośnika owej misji dziejowej, jakim była klasa robotnicza.
Dopóki istniała klasa robotnicza, były podstawy, aby budować organizację na bazie jej obiektywnego interesu klasowego, jakim było zniesienie kapitalizmu. Dowodem wprost na związanie idei społeczeństwa bezklasowego (komunizmu) z klasą robotniczą jest dzisiejszy stan ideologiczny i organizacyjny lewicy, która jako bazę społeczną ma warstwy i grupy społeczne niezainteresowane żywotnie przejściem do nowego ustroju społeczno-ekonomicznego.
Stan lewicy w Polsce i na świecie jest najlepszym, bo praktycznym do bólu dowodem na trafność konkretno-historycznej analizy Karola Marksa i jego wniosku o dziejowej roli klasy robotniczej. Nie wystarczy sama świadomość, którą posiada część intelektualnej elity lewicowej, o konieczności zniesienia prywatnej własności środków produkcji, ponieważ nie sposób oprzeć nowego typu własności na kompetencjach zawodowych współczesnych, rozproszonych dostawców usług różnego typu, których nie spaja żadne poczucie wspólnoty wykreowane w trakcie praktycznego brania w posiadanie środków produkcji mających znaczenie z punktu widzenia całego społeczeństwa.
Stopień rozwoju współczesnych sił wytwórczych i globalizacja przejawiająca się w zorganizowaniu życia społecznego dowolnego miejsca na Ziemi wedle sztampy narzuconej przez przodujące gospodarki świata, wykluczają realność anarchistycznych pomysłów na tworzenie lokalnych wspólnot typu "nasza chata z kraja", zaś stworzenie z owych wspólnot lokalnych sieci globalnej, zastępującej współczesną sieć, napotyka na takie same niechęci ze strony samodzielnych, najważniejszych usługodawców, którzy nie mają żadnego interesu, aby poddawać się siermiężnemu ustrojowi lokalnego rynku zamiast korzystać z dobrodziejstwa globalnego marketingu i płynącej stąd możliwości odcinania kuponów od swej twórczości.
Opór, na jaki skarży się większość lewicowych analityków, płynie ze strony tego właśnie społeczeństwa, które lewica chciałaby uszczęśliwić. W praktyce anarchiści, poza anarchistami-komunistami, nawet nie odczuwają potrzeby ograniczania się do miana lewicy, twierdząc, że przekraczają w swojej praktyce (i teorii) nieaktualne już, staromodne podziały na lewicę i prawicę. Zupełnie, jakby już żyli w społeczeństwie, które lewica dopiero usiłuje budować. Z ich punktu widzenia należy żyć tak, jak by już się żyło we właściwym czasie i miejscu. Jest to, mniej więcej, taktyka wzorowana na dziecku, które zamyka oczy, kiedy się boi, i od razu robi się mu raźniej.
Istnieje powiedzenie, że właściwie zadane pytanie to więcej niż połowa odpowiedzi. Wydaje się, że bezradność widoczna na lewicy wynika głównie z faktu nieumiejętności zadania właściwego pytania. Pozostałe elementy analiz porywają trafnością drobnych spostrzeżeń i obserwacji. Jednocześnie nic nie wnoszących do skutecznego rozwiązania postawionego problemu.
Pierwszym więc elementem marksistowskiej analizy powinno być opisanie we właściwych kategoriach aktualnej sytuacji gospodarczo-politycznej, w jakiej przyszło nam żyć i działać. Elementy obu analiz istnieją, ale nie ma umiejętności połączenia ich w taki sposób, aby rezultat dał nam efektywne wskazówki praktycznego działania. Po pierwsze, z faktu, że żyjemy w formacji globalnej, wynika wniosek, że nasze rozumowanie powinniśmy prowadzić w kategoriach globalnych, a nie dawać się podtapiać się w rodzimym bagnie, tak aby było patriotyczniej i lokalniej.
Co to wszystko oznacza w praktyce?
Przede wszystkim, oznacza to, że formacja marksistowska, którą reprezentujemy jako skrajne w stosunku do socjaldemokracji skrzydło na lewicy, nie powinna się rozmywać w istniejącym spektrum lewicowych koncepcji. Niby zrozumiałe, ale w praktyce sprawa okazuje się nie tak oczywista, jak by się wydawało. Tutaj interesująca kwestia wyłania się w łonie samego, wydawałoby się najbardziej marksistowsko-leninowskiego nurtu. Tropiony i odrzucany na przeciwległy biegun lewicowego spektrum nurt socjaldemokratyczny okazuje się tkwić w samym jądrze bieguna skrajnie lewicowego - w poststalinizmie. Podobnie wpływy i naleciałości socjaldemokratyczne odradzają się we wpływach zachodniej tzw. nowej radykalnej lewicy. Nie wystarczy tu zwykłe odrzucenie wątków socjaldemokratycznych, potrzebne jest przewartościowanie historycznych: społecznych i ekonomicznych podstaw patologicznej ewolucji koncepcji społeczeństwa nie opartego na wyzysku w swoje przeciwieństwo.
Jeżeli martwimy się zastojem dominującym w polskim grajdołku, to wydaje się, iż jest to typowy objaw uśpienia czujności przed burzą. W skali globalnej zbiera się potężny kataklizm o sile tsunami, z którego może się wyłonić najbardziej skrajna postać formacji społecznej, aby tylko była ona w stanie zaproponować światu i ludzkości trwanie. Nawet jeśli nie mamy pod ręką hegemona walki o społeczeństwo bezklasowe, marksiści powinni się orientować na globalną klasę robotniczą i jej rolę w narastającym konflikcie.
Motywem przewodnim w polemice z panującym dyskursem narzuconym przez ideologię grupy panującej z nadania rodzimego i obcego kapitału powinna być odmowa udziału w proimperialistycznej awanturze mającej na celu dążenie władz Polski do zapewnienia sobie udziału w przewidywanych łupach wojennych jako pomysłu na stabilizację gospodarczą kraju. Chodzi o sprawę istotniejszą niż tylko taktyka gospodarcza. Chodzi o zasadę - jaka działalność jest podstawą dobrobytu społecznego? Twierdzenie, że wartość dodatkowa może pochodzić z cyrkulacji handlowej i z pracy nieprodukcyjnej leży u podłoża chwiejności lewicy co do możliwości popierania tego typu polityki władz jako wyraz pragmatyzmu nie przeczącego teorii.
Jeżeli chcemy, aby lewicowa, marksistowska, dyskusja stała się atrakcyjna dla szerokiej publiczności, musi ona wnosić coś nowego i świeżego w obecny klimat. Nie możemy pozwolić na to, aby wyrwane elementy teorii marksistowskiej służyły jak "bezpańskie" gadżety do podnoszenia medialnej oryginalności dyskutantów najczęściej nie mających nic wspólnego z marksizmem. Paradoksalnie można rzec, że audytorium jest gotowe na słuchanie o marksizmie z tego względu, że jest to "owoc zakazany". Świadczy o tym powszechność używania jako epitetów takich nazw, jak "bolszewizm" czy "komunizm". Wbrew intencjom używających ich, świadczy to o potencjale emocjonalnym tkwiącym w tych określeniach. Pokazanie, że marksizm, komunizm, bolszewizm są pojęciami mającymi zupełnie inną treść niż przypisywana im przez media, jest oczywiście trudne, ze względu na brak dostępu do mediów. Niemniej, ciekawość byłaby tu zapewniona ze strony sporej części audytorium.
Nie zrobią tego ci, którzy mają dziś na lewicy największe parcie na szkło i jednocześnie możliwość pewnej realizacji tego "parcia". Dlatego też, szansą dla lewicy marksistowskiej byłoby wygranie dyskursu z lewicą socjaldemokratyczną i antykomunistyczną. Co zresztą staje się dziś mniej lub bardziej uświadamianą potrzebą młodego pokolenia radykalnej lewicy. Jeszcze bardziej spektakularnym osiągnięciem byłoby wygranie sporu z prawicą. Obie formacje mają uszy zamknięte na takie dyskusje ze względu na zadowolenie z obecnej sytuacji. Zadowolenie to nie jest zbytnio stabilne, tak więc chęć dyskusji może się pojawić. Należy się przygotować na taką sytuację.
Temu celowi zresztą powinno służyć reanimowane właśnie Stowarzyszenie Marksistów Polskich, w którym pluralizm poglądów powinien pozostać zachowany, ponieważ nie istnieje żadna inna płaszczyzna instytucjonalna, na której ma szansę zostać przeprowadzona owa dyskusja merytoryczna w łonie lewicy, prowadząca do skrystalizowania polskiego nurtu marksizmu, zdolnego do podjęcia podobnej dyskusji z prawicą.

Aktualna awantura wokół Polski prowadzi do wyjścia liberalnych demokratów na szersze wody, co może służyć podtrzymywaniu koncepcji Unii Europejskiej mimo jej faktycznego kryzysu. Sytuacja jest skomplikowana, ponieważ wielu lewicowców uważa, że w zaistniałej sytuacji należy popierać względnie postępowe siły prounijne, aby nie dopuścić do rządów faszyzujących populistów. Jednocześnie, kiedy jak nie w tej sytuacji, walczyć o perspektywy społecznych grup wyzyskiwanych przez kapitał, którego nie chcą znieść ani obrońcy liberalnej demokracji, ani prawicowi populiści.
Jeśli jednak chcieć działać perspektywicznie, nie oglądając się na bieżące kalkulacje, należałoby podjąć bezpardonową, ideologiczną walkę z konkurencją na lewicy nie zważając na zarzuty o rozbijaniu jedności w sytuacji zagrożenia populistycznym "faszyzmem".
Ta taktyka wymaga jednak pewności co do przyjętych założeń i zaufania do analizy bieżącej sytuacji. Musi się ona opierać na przestudiowaniu obecnego stanu świadomości rewolucyjnej działaczy przyznających się do nurtu robotniczego. Mamy stale przed oczami to, co się dzieje na polskiej scenie radykalnej lewicy, dostrzegamy inicjatywy, których powodzenie lub niepowodzenie świadczy o poziomie fali świadomościowej.
Przedstawiliśmy kilka punktów wartych podjęcia w ramach takiej dyskusji. Chodzi o punkty istotne dla lewicy, która chce coś zrobić w sensie faktycznym. A to wymaga decyzji i odwagi Lenina. Wymaga oparcia się nie tylko na choćby najbardziej błyskotliwej analizie stanu bieżącego, ale i na oparciu tej analizy na fundamencie teoretycznym. O ile z analizy bieżącej wychodzi nam pragmatyczna gra na konkretnych nastrojach masowych, to fundament teoretyczny jawi się współcześnie jako igranie z iskrą, z której może rozgorzeć prawdziwy płomień. Właśnie teoria kieruje nas na tory bardziej radykalnej refleksji nad działaniem niż to wynikałoby z analizy stanu bieżącego. Dlatego w okresach chaosu i rozbicia, teoria stanowi drogowskaz, ale jednocześnie wydaje się czymś przerażającym, bo nieodwołalnym w swym radykalizmie. W okresach przypływu fali rewolucyjnej zaś ta sama teoria wydaje się bladym odbiciem radykalizmu wkurzonych mas. Świadomość złudności naszej optyki powinna nas ośmielać do podejmowania wyzwania myślowego, teoretycznego.
Rzeczywistość, napięta niczym strzała w łuku, tylko czeka na moment zwolnienia. Żyjemy w czasach, kiedy dawne elity nie potrafią już utrzymać dotychczasowego ładu i muszą uciekać się do eskalacji wojen, aby zapewnić trwanie swego panowania.
Nam jako rewolucyjnej lewicy - z grubsza i hasłowo - nie pozostaje nic innego, jak odzyskanie (otrzepanie z kurzu) teorii marksizmu i zorganizowanie rządu światowego, a raczej - zgodnie z naszymi zasadami - rady delegatów reprezentujących interesy ludu pracującego pod przewodnictwem klasy robotniczej. Należy potraktować grupy marksistowskie w poszczególnych krajach jako krajowe oddziały jednej organizacji, jednej międzynarodówki. W zalewie szczątkowych międzynarodówek, które już dawno utraciły swój profil ideowy, należy pokusić się o stworzenie międzynarodówki zbudowanej na bazie dyskusji o sprawach, które historycznie narosły w ciągu ostatnich stu lat i nie zostały poddane konsekwentnej dyskusji, ponieważ brakowało teorii stojącej w opozycji. Nie brakowało zaś teorii tłumaczących i usprawiedliwiających faktyczne "działactwo".

W imieniu Grupy Samorządności Robotniczej
Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
24 kwietnia 2016 r.

autor: BB, data nadania: 2016-04-24 22:40:04, suma postów tego autora: 4605

Prosta sprawa

Robotnicy i pracownicy popierają partię, która reprezentuje ich interesy - partię komunistyczną. To jest nasza proletariacka partia. Za nią idą solidarnie wszyscy robotnicy i pracownicy, a kto za nią nie idzie temu chwd, bo zdrajca i pachołek wyzyskiwaczy.

autor: Bartek, data nadania: 2016-04-25 15:16:55, suma postów tego autora: 2550

No dobrze, panie BB, napisałeś doskonały plan na zagładę kilku miliardów ludzi.

Może w pewnym przewrotnym sensie jest to plan słuszny, bo jest nas na Ziemi o kilka miliardów za dużo.
Ale poważnie.
Nikt w naszym kręgu kulturowym, gdzie jest jakie takie zrozumienie idei komunistycznych, nie przyłączy się do takiej rewolucji, bo wszyscy pamiętają jeszcze opłakane skutki pierwszego eksperymentu.

Można wszakże próbować zmobilizować do walki mahometan, hinduistów czy np.dżinistów, ale chyba nawet Pan nie ma wątpliwości, że po ewentualnej wygranej (!), to co powstanie w niczym nie będzie przypominało komunizmu ( vide Pol Pot).

Więc pisz sobie takie głupotki, panie BB, ale nie miej nadziei,
że znajdziesz zwolenników.

autor: tarak, data nadania: 2016-04-25 22:13:27, suma postów tego autora: 3283

Światowa Republika Rad

To na początek. W perspektywie Komuna Ziemia.

Na dłuższą metę sprawa wygląda tak - komunizm, albo zagłada.
Prymitywny kapitalizm musi zostać zastąpiony socjalizmem. Tu już nie idzie o sprawiedliwość, równość, ani żadną inną szczytną ideę, ale o zachowanie życia na Ziemi. Kapitalizm to prosta droga do zagłady. Jedynym ocaleniem jest komunizm.
Dziś brzmi to katastroficznie, ale na dłuższą metę tak będzie - komunizm, albo zagłada. Sprawa jest otwarta.

autor: Bartek, data nadania: 2016-04-26 09:24:17, suma postów tego autora: 2550

A dlaczego taraku Pol Pot a nie PRL czy ZSRR?

Ten pierwszy eksperyment, jak nazywasz PRL czy ZSRR, ludzie dobrze wspominają. Zaglądnij choćby na facebooka, to się przekonasz, że tamte czasy w ich pamięci zapisały się dobrze a jednocześnie ludzie psioczą na to, co dzieje się teraz. I trudno się temu dziwić. Bezrobocie, niedojadania a przecież miliony każdego roku po prostu z głodu umierają, w pełni to niezadowolenie usprawiedliwiają. Nie fruwaj zatem lecz chodź, to będziesz bliżej rzeczywistości. Nie musisz też się martwić o zwolenników BB. Zatroszcz się o swoich, bo ich zastępy, jak zapewne już się orientujesz się, ostro kurczą!

autor: steff, data nadania: 2016-04-26 11:10:27, suma postów tego autora: 6626

Autor pisze:

*Wbrew wielu złudnym nadziejom pokładanym w kolejnej umiarkowanej partii, przed lewicą w Polsce nie ma żadnej przyszłości, o ile nie nastąpi radykalny zwrot antykapitalistyczny.*

Powyższa teza jest dość ryzykowna, mocno pachnie myśleniem życzeniowym, nie ma na to żadnych dowodów, a dotychczasowy rozwój wypadków pokazuje raczej, że lewicy (jaka ona by nie była) już podziękowano, przynajmniej na jakiś czas, gdy nie będzie już innych opcji, a lewica polska okrzepnie i zaproponuje realne zmiany.

Wyskakiwanie dzisiaj w Polsce z antykapitalizmem jako programem partii i rychłym uspołecznieniem środków produkcji według recept marksologów spowoduje raczej wśród ludzi znaczące puk, puk w czoło niż entuzjazm. Zwykli ludzie nie są wprawdzie analitykami politycznym, ale mają swoją intuicję i wiedzą, że tego nie da się zrobić w określonym ramami jednego pokolenia czasie. Pomijam już brak przekonania co do użyteczności społeczno ekonomicznej powszechnego uspołecznienia środków produkcji.

Droga na skróty zwykle prowadzi na manowce, a dojście do celu często przedłuża się.
Lewicy radzę radykalnie racjonalny realizm.

autor: Adrem63, data nadania: 2016-04-26 14:32:55, suma postów tego autora: 2307

Panie Steff

Ile razy mam tłumaczyć, że istniała przepaść miedzy deklarowanymi celami komunizmu a realną praktyką.

W PRLu komunizmu nigdy nie było, pisałem o tym wielokrotnie - to był lekko lewicowy autorytaryzm i dlatego tak dobrze zapisał się w pamięci rodaków.
Próby wprowadzenia w Polsce komunizmu w latach 1948-56 (A.Werblan)
zakończyły się fiaskiem.
Co innego Rosja bolszewicka i ten eksperyment ostatecznie zohydził ideę komunistyczną.
Przykład Pol Pota dotyczy innej sprawy, czego najwyraźniej Pan nie zrozumiał.

autor: tarak, data nadania: 2016-04-26 18:59:13, suma postów tego autora: 3283

Ależ taraku

Ludzie radzieccy podobnie tęsknią za Związkiem Radzieckim jak Polacy za PRL-m. Sfruń jednak na ziemię i rozejrzyj się. A Pol Pot to jednak mniejsze zbrodnie niż te miliony, które kapitalizm każdego roku tu i teraz zabija głodem. Śmierć jest śmiercią bez względu na przyczyny. Tu nie ma niczego, czego nie można by rozumieć, chyba że jesteś jakimś wyjątkiem....

autor: steff, data nadania: 2016-04-26 20:34:34, suma postów tego autora: 6626

Rak prawicowego oportunizmu

"Próby wprowadzenia w Polsce komunizmu w latach 1948-56 zakończyły się fiaskiem."

To prawda. Od początku Polskę Ludową przeżerał prawicowy oportunizm. Nawet w latach 1948-1956, a co dopiero później. Na początku to było odchylenie, a później stało się kontrrewolucyjnym kursem realizowanym konsekwentnie przez kolejne ekipy, aż do zniszczenia Polski Ludowej i przywrócenia kapitalizmu.

autor: Bartek, data nadania: 2016-04-26 21:21:28, suma postów tego autora: 2550

FAŁSZYWA NA WSKROŚ SWIADOMOŚĆ

Lewicy "podziękowano", ponieważ nie miała konkurencyjnego w stosunku do prawicy programu, a nie dlatego, że występowała z hasłami antykapitalistycznymi Bo (poza nielicznymi, chlubnymi wyjątkami) nie występowała. Zajmowała się raczej entuzjastycznym popieraniem haseł "demokratyzacji" (oraz feminizmem i prawami mniejszości), wykazując się przy okazji nieprawdopodobnym debilizmem politycznym. Ten debilizm polegał na przyjmowaniu za dobrą monetę dobrodziejstwa "bezprzymiotnikowej" demokracji, nie bacząc na fakt, że ta burżuazyjna demokracja buduje się na fundamencie niepohamowanej ofensywy ideologicznej i materialnej kapitalizmu.

Natomiast ówczesne kierownictwo partyjne podjęło się z własnej inicjatywy budownictwa kapitalizmu, pragnąc tym samym przyklepać swoje interesy związane z uwłaszczaniem się nomenklatury.

Tak więc kalka tzw. nowej radykalnej lewicy w Polsce oraz dryfująca na pozycje burżuazji kompradorskiej partyjna nomenklatura z socjaldemokratycznym obliczem szły ręka w rękę w dziele tworzenia od podstaw kapitalizmu (pardon - demokracji!) w kraju. W jak najbardziej pragmatycznym interesie nomenklatury partyjnej przekształcającej się w burżuazję kompradorską było zohydzanie socjalizmu, zaś popłuczyny lewicy radykalnej uznały, że mogą coś ugrać na wygrywaniu wyścigu z prawicą o laur prawdziwego krzewiciela bezprzymiotnikowej wolności i demokracji, czyli faktycznie - wolności i demokracji burżuazyjnej.

Zabawa trwa nadal. Obecnie, kiedy krytyka pozornej, fasadowej demokracji, manipulującej "prostym obywatelem" jest podnoszona przez PiS, można tylko się uśmiać obserwując, jak to i pozostałe narzędzia analizy i hasła lewicy przejmują prawicowi populiści, wykorzystując je nawet nie tyle przeciwko lewicy - ta jest dla nich już trupem, nad którym nie warto się zatrzymywać - ale przeciwko "fasadowej demokracji" centro-prawicy.

A tzw. lewica polska nadal uważa, że hasła lewicy są niepopularne i nie mają szansy wśród "ludu". Faktycznie nie mają szansy w aspirujących do miana klasy średniej grupach społecznych. Bazę ruchu robotniczego przejęła prawica. Lewica zaś dostosowuje się do bazy zastępczej. Stąd ewolucja ideowa.

Twierdzenie, że trzeba pokoleń, aby hasła lewicy przebiły się do świadomości jest myśleniem zaklinowanym w traumie przełomu lat 80 i 90 ub. wieku. Jeżeli nie odzyskamy własnych haseł, to będziemy świadkami tego, jak historyczna konieczność toruje sobie drogę na ślepo. I już widzimy, że bez zorganizowanej świadomości klasowej to zadanie będzie realizowane poprzez niepotrzebne wojny i zbędne cierpienia.

Praktycznie jest wszystko, czego lewica potrzebuje dla swego działania. Brak tylko (i aż) lewicowej organizacji klasowej.

autor: EB, data nadania: 2016-04-27 06:58:52, suma postów tego autora: 856

Dyskusja z Panem, to trochę jak rozmowa z dzieckiem, panie Steff...

...bo nie pamięta Pan tego wszystkiego, co już dawniej na ten temat powiedziano i napisano na tym forum.
Albo może pamięta ale udaje Greka.

Przecież to nie kto inny jak zachwyceni rzekomo PRLem Polacy w pierwszych po wyzwoleniu wolnych wyborach zagłosowali przeciwko państwu socjalnemu realizowanemu ( lepiej lub gorzej) właśnie przez autokratów w PRLu. I nie dopominali się bynajmniej radykalnego komunizmu ale kapitalizmu, który obiecywał lepsze samochody i powszechny dobrobyt.
I nadal w wyborach odrzucają partie lewicowe, jedyne które mogłyby poprawić poziom życia biednych mas, oddając im po kilka nic nie znaczących głosów.
Ocknij się wreszcie panie Steff - Polacy nie chcą nawet socjaldemokratów u władzy a na radykalnych komunistów co najwyżej popukają się w czoło, jak słusznie zauważył pan Adrem63.
Można by ich wprawdzie siłą zmusić do pokochania komunizmu, tak jak to było za czasów Lenina i spółki, ale nie ma już ZSRR , który mógłby zrealizować to Pańskie marzenie.
Dla takich jak Pan fanatyków to duży kłopot.

autor: tarak, data nadania: 2016-04-27 12:21:58, suma postów tego autora: 3283

A ja tyle ci tłumaczyłem taraku, że ludzie chcą równości a ty wciąż swoje...

I dlatego rządzi dziś PiS a nie socjaldemokracja, która nie chciała rozliczać prywatyzacyjnych złodziei lecz przeciwnie ich wspierała. A PiS to obiecał i dlatego rządzi. Ale nie tylko to obiecał lecz także równiejszy podział czyli właśnie to, za co ludzie dobrze wspominają to rzekomo wstrętne PRL. Nie rezygnuj jednak ze swoich przekonań i ocen, to na podcieranie dupy prezesa niewątpliwie zasłużysz! Bo jako socjaldemokracie niestety tylko to ci zostanie!

autor: steff, data nadania: 2016-04-28 11:18:53, suma postów tego autora: 6626

I KTO TU KOMU ZARZUCA ZDZIECINNIENIE?

Wedle taraka Polacy zagłosowali "przeciwko państwu socjalnemu" i przeciwko komunizmowi, głosując jednocześnie na obiecane lepsze samochody i powszechny dobrobyt.

Skoro Polacy głosowali na jeszcze bardziej radykalne duby smalone w odróżnieniu od nie-radykalnych dub smalonych państwa socjalnego w PRL-u, to znaczy, że głosowali na bardziej radykalny komunizm niż "komunizm" PRL-u. W ten sposób:

pierwsza teza taraka została obalona niczym pół litra na czterech.

Jeżeli Polacy "nadal w wyborach odrzucają partie lewicowe, jedyne które mogłyby poprawić poziom życia biednych mas", to znaczy, że tarak posługuje się oksymoronem. Te wskazane "partie lewicowe" są ostatnimi, które chciałyby i "mogły poprawić poziom życia biednych mas". Te partie składają się z takich jak tarak czy adrem realistów, którzy odrzucają duby smalone. Głosując przeciw takiej lewicy i na populistów, Polacy nadal głosują na radykalne duby smalone, więc:

teza taraka, że "Polacy nie chcą nawet socjaldemokratów u władzy a na radykalnych komunistów co najwyżej popukają się w czoło" jest empirycznie, pozytywnie zweryfikowana jedynie w pierwszej jej części. Druga część pozostaje życzeniowym myśleniem taraka, który - jako prawowierny socjaldemokrata - nie chce lepszych samochodów i powszechnego dobrobytu dla mas, ponieważ jest tych mas za dużo o kilka miliardów.

Trzecia teza o konieczności zmuszania Polaków do pokochania dub smalonych obala się sama - Polacy wszak kochają duby smalone...

autor: EB, data nadania: 2016-04-28 11:46:49, suma postów tego autora: 856

Robotnik już nie jest proletariuszem

"Brak tylko (i aż) lewicowej organizacji klasowej."

Na Zachodzie całe dziesięciolecia istniały silne partie komunistyczne i co? Klepały do znudzenia o socjalizmie, oświecały ciemne masy, wnosiły świadomość klasową do głów robotników i co to dało? Komuniści wypruwali sobie flaki, żeby zaagitować robotników i szło to marnie, ale byle prawicowy populista pierdnie, a już robotnicy garną się do niego i gorąco popierają. Jak to wyjaśnić, że klasa robotnicza jest odporna na idee komunizmu (zgodne z jej interesem klasowym), za to bardzo podatna na idee konserwatywne i reakcyjne? Nie powinno być odwrotnie?
Jak długo można działać przeciw własnemu interesowi? Do końca świata i jeden dzień dłużej? Komuniści tak dostosowywali swój program do robotników, którzy przestali być proletariuszami, a stali drobnomieszczaństwem i arystokracją wśród robotników świata, że doszli do "eurokomunizmu" czyli socjaldemokracji, a następnie kompletnie zniknęli. Robotnicy olali ich. Wolą prawicowych populistów.
Robotnikom, którzy przyjęli drobnomieszczański styl życia, drobnomieszczańską ideologię i kulturę i osiągnęli drobnomieszczański dobrobyt w ramach kapitalizmu socjalizm nie jest potrzebny do szczęścia. I nie potrzebna jest im żadna partia lewicowa. Potwierdzają to kolejne wybory.
Klasa robotnicza nie jest już proletariatem. Nie będzie się bić o socjalizm, bo nie przymiera głodem w kapitalizmie i do stracenia ma coś więcej niż kajdany - swój drobnomieszczański dostatek.

autor: Bartek, data nadania: 2016-04-28 23:50:01, suma postów tego autora: 2550

Jesteś EB takim "smutnym żołnierzem", z piosenki Bułata Okudżawy i jeszcze innych do tego zachęcasz.

A przecież musisz wiedzieć, że "...słodkich pierniczków dla wszystkich nie starczy i tak...".

Całkiem kto inny w razie czego zdobędzie ten wór pierniczków i na pewno nie będzie to komunista.

Więc nie namawiaj innych do rewolucji, bo albo wystawiasz sobie złe świadectwo moralności albo ujawniasz brak inteligencji.

autor: tarak, data nadania: 2016-04-29 01:30:16, suma postów tego autora: 3283

Z tym podcieraniem czegoś tam prezesowi, to grubo przedobrzyłeś, panie Steff, ujawniłeś bowiem ...

...że w twoim środowisku uchodzi coś takiego za powód do dumy, wyjątkowe wyróżnienie, o czym warto wspomnieć w publicznie.
Znasz się na tym, bo niezawodnie często dostępowałeś takiego zaszczytu i dlatego za usługi dla prezesa taką a nie inną nagrodę dla mnie przewidziałeś.
Ale to sprawą intymna i nie powinieneś się z tym aż tak obnosić.

autor: tarak, data nadania: 2016-04-29 02:02:50, suma postów tego autora: 3283

Nie wiem czy zauważyliście

że poza jakimiś dużymi oświadczeniami-artykułami nie ma tutaj żadnej dyskusji, tylko argumenty ad personam względem dyskutantów. Jeżeli tak wygląda dyskusja na lewicy, to mogę założyć, że dopiero wnuki, które przyjdą po nas być może będą w stanie stworzyć jakąkolwiek lewicę :)

autor: Thor, data nadania: 2016-04-29 10:04:45, suma postów tego autora: 990

tarak

Cieszę się, że do mnie przyłączysz, że pokornie podporządkujesz się woli mas. Niestety, dyskrecji zapewnić ci nie mogę. Głowa do góry! Damy redę!

autor: steff, data nadania: 2016-04-29 11:39:56, suma postów tego autora: 6626

Duby smalone

po pół litra na czterech to świadczy o słabej główce. Gdy tezy interlokutora obalają się same to może być znak, że trzeba zacząć trzeźwieć.
Ludzie nie głosowali na bardziej radykalny komunizm niż ten z PRL, bo nikt nie wiedział i nie wie jak on miałby wyglądać. Głosowali na to co usłyszeli w czasie przerwy śniadaniowej w fabryce od kolegi co był w RFN, albo na imieninach u cioci, która tam była w odwiedziny u rodziny. Kapitalizm pięknie reklamował się także w czasie Targów Poznańskich, gdzie rozdawano odpowiednie kolorowe broszury w dużym nakładzie.
W końcu doszło do tego, że cały *We people* pragnął kapitalizmu *jak jarmużu bedłki*.
Dzisiaj chcą już tylko, żeby można było jakoś godnie żyć.
Wiara w komunizm u EB powoduje jednocześnie dogmatyczny sposób myślenia, a ten chociaż ułatwia szybkie wyciąganie wniosków, nie przybliża jednak do prawdy.

*****
Błogosławieni wierzący, do nich bowiem należy wiekuisty świat ułudy.

autor: Adrem63, data nadania: 2016-04-29 14:03:02, suma postów tego autora: 2307

Thor,

rzadko teraz tutaj bywasz więc nie wiesz, że na kwestie poruszane przez autora odbyło się już tutaj multum dyskusji i padło wiele argumentów. Jesteśmy towarzystwem w którym każdy mniej więcej wie co ten drugi ma do powiedzenia. Gdy wszystkie argumenty już padły i nie doczekały uznania adwersarza pozostają już tylko ćwiczenia z erystyki i zabawa w dotykanie.
Ja także żałuję, że tak się dzieje, bo podziały na lewicy to rzeczywiście godne pożałowania zjawisko ze znanymi skutkami

autor: Adrem63, data nadania: 2016-04-29 14:05:47, suma postów tego autora: 2307

Nie ma Pan czego żałować, panie Adrem63, z komunistami nikt nigdy nie dojdzie do porozumienia.

A to dlatego, że nie odróżniają realnego świata, w którym kłębią się najróżniejsze interesy, od wyimaginowanego świata fikcji urządzonego ( in spe) przez komunistów.
Nie ma , nigdy nie było i nigdy nie będzie klasy robotniczej z identycznymi potrzebami - są jedynie ludzie których potrzeby i oczekiwania zmieniają się wraz ze zmianami zachodzącymi w społeczeństwie w którym żyją.
I te potrzeby będą inne w Europie a inne w Bangladeszu, co przekłada się na inne rozwiązania polityczne.

I dlatego ci, co planują ogólnoświatową rewolucję
wydeptaną przez Lenina metodą wojskowego zamachu stanu, w warunkach przewidywanego zamętu wywołanego światowym kryzysem ekonomicznym, muszą budzić jedynie współczucie.
Komuniści ani nie mają takiego wojska jak Lenin ani też ewentualny przeciwnik nie jest dziś tak bezbronny jak Rząd Tymczasowy. Gdyby tacy np.BB wyciągnęli wnioski z prób wywołania rewolucji w Niemczech przez Liebknechta i sposobu w jaki rozprawił się nim przeciwnik, to nie wzywali by biednych naiwnych idealistów do akcji propagandowej skierowanej przeciwko establishmentowi - on nie pozwoli się rozstrzelać a raczej sam skorzysta z tej możliwości.
Neokomuniści to durnie i więcej zaszkodzą ruchowi lewicowemu niż mu pomogą - pisałem o tym wielokrotnie i nadal podtrzymuję tę opinię.
Więc niech idą swą drogą do samounicestwienia - ich wybór!

autor: tarak, data nadania: 2016-04-30 00:11:41, suma postów tego autora: 3283

NO TO, JEŚLI CHCECIE NA POWAŻNIE...

Adrema łączy z Bartkiem głęboka pogarda dla motłochu/robotników, który/którzy "głosowali" za kapitalizmem z ciemnoty, nie mając pojęcia o tym, na co głosują. Różni ich propozycja za czym ciemny lud powinien głosować: za socjaldemokracją, która uważa, że kapitalistyczna zasada wynagradzania czynników produkcji, konserwująca wyzysk robotników, jest zasadą słuszną lub za PRL-owskim "komunizmem", który zasadę wyzysku robotników opierał na "fizjokratycznej" zasadzie opodatkowania bezpośrednich wytwórców wartości dodatkowej. Co było podyktowane konkretno-historycznymi okolicznościami, ale przez biurokrację wykorzystane jako uzasadnienie przedłużania wyzysku klasy robotniczej w interesie tejże biurokracji przekształcającej się w kompradorską burżuazję via socjaldemokratyczna mutacja.

Obie te strategie, które interes ekonomiczny klas uzależnionych od władzy biurokratycznej (czy burżuazyjnej) i stanowiących tejże władzy ideologiczną opokę, oparte na bezpośrednim wyzysku robotników, sami robotnicy mają głęboko gdzieś.

Centro-prawicowa socjaldemokracja współczesna, popłuczyny po dawnej socjaldemokracji opierającej się na wpływach w klasie robotniczej, otwarcie deklaruje swoje poparcie dla kapitalistycznych przedsiębiorców, przez co zajmuje pozycję wrogą wobec swej niegdysiejszej bazy. "Komuniści" natomiast demonstracyjnie obnoszą się ze swoim stetryczałym, niemal 30-letnim resentymentem wobec klasy robotniczej, demonstrując swoją niezdolność do zrozumienia historii ruchu robotniczego. Co wynika zapewne z niezdolności do zdystansowania się wobec biurokratycznej (stalinowskiej) wersji owej historii.

W efekcie, prawicowy populizm znajduje wspólny język z resztkami klasy robotniczej, wzmacniając ów sojusz dzięki operowaniu narodową symboliką, która - z braku identyfikacji z uświadamianymi wartościami klasowymi - daje robotnikom brakujące poczucie wartości i godności ludzkiej, nieważne, że oparte na fałszywej i nietrwałej przesłance. Ważne natomiast, że agresywność populistów odzwierciedla poczucie frustracji wynikającej z bezradności robotników wobec bezpośrednich przeciwników klasowych. Aktywność oparta na pobudkach intuicyjnych daje duże możliwości manipulacji.

Odzyskanie robotników dla sprawy jest wciąż realne pod warunkiem głębokiej zmiany świadomościowej nie tyle robotników, co zadufanych w sobie i bezideowych pseudolewicowców.

autor: EB, data nadania: 2016-04-30 19:09:44, suma postów tego autora: 856

EB

widzę, że ty jak jakiś sekciarz promujesz tzw. ekskluzywizm polityczny ("tylko u nas jest prawda i racja" - reszta to udawacze lewicowi lub pseudolewica). ale zostawiam to bez głębszego komentarza.

chciałem się ciebie zapytać o coś innego. teoretycy socjalizmu i komunizmu z XIX wieku stworzyli jakąs ogólnikową wizję, filozofię, jak dany ustrój i gospodarka miaąłby działać. Ale praktycy i pragmatycy, którzy stanęli przed wyzwaniem wcielenia idei w życie np. Oskar Lange, poszli drogą, która ziściła się np. PRLu. Ale ty ten PRL najwyraźniej potępiłeś.

W związku z tym zapytuję, gdzie mogę przeczytać fachowe i konkretne opracowania, w których pokazane jest, jak miałoby dzialać przedsiębiorstwo w twoim ustroju. Jaka byłaby księgowość, rachunkowość. Jak w gospodarce narodowej koordynowano by całość życia gospodarczego.

Pytanie zasadne, ponieważ odrzuciłeś tzw. "biurokrację". Tymczasem z praktyki ekonomii ale i testów psychologicznych równiez wynika, że tzw. systemy pionowe, hierarchiczne są bardziej wydajne informacyjnie, skuteczniejsze w działaniu, niż systemy poziome, w których wszyscy są równi i mają równe prawa do decydowania w przedsiębiorstwie. W tym drugim wypadku często dochodzi do paraliżu decyzyjnego z powodu wewnętrznej kłótni i sprzecznych dążeń równych partnerów. Jeżeli nie byłoby tzw. biurokracji a więc służby cywilnej, to w jaki sposób miałoby realizować się planowanie i sterowanie gospodarcze ogólnospołeczne w tym inwestycje w biednych, zacofanych obszarach kraju? Jak zbierać podatki lub inne środki, zrzutki, fundusze na wspólne ogólnospołeczne cele?

Proszę o odpowiedź, jeśli nie tutaj, to o podanie linka do publikacji, w której zgrabnie i w sposób matematyczny ujęto twój model.



autor: Thor, data nadania: 2016-04-30 20:57:27, suma postów tego autora: 990

Miało być poważnie a są, jak zwykle u pani EB, brednie.

Bo co można pomyśleć o dyskutancie, który ze śmiertelną powagą pisze coś takiego:
"... lub za PRL-owskim "komunizmem", który zasadę wyzysku robotników opierał na "fizjokratycznej" zasadzie opodatkowania bezpośrednich wytwórców wartości dodatkowej."

Jaka wartość dodatkowa? - to był u Marksa konstrukt filozoficzny a nie jakaś konkretna wielkość. I to na dodatek wadliwie skonstruowany.
Jest i była zawsze wartość dodana, o czym EB doskonale wie, bo napisała na ten temat sążnisty artykuł, ale nie waha się używać dla doraźnej korzyści, pojęcia ideologicznego, bo z wartości dodatkowej wynika u Marksa wyzysk klasy robotniczej.
Więc pominąć to pojecie, to uznać że żadnego wyzysku nie ma a dochód robotniczy kształtuje się wprost proporcjonalnie do możliwości całej gospodarki narodowej.
Jest jedynie niesprawiedliwy podział wartości dodanej i to jest przedmiotem troski socjaldemokratów.
Trzeba więc inaczej rozłożyć podatki, a z nich sfinansować usługi publiczne na odpowiednio przyzwoitym poziomie a nie zaraz niszczyć, poprzez rewolucję, źródła tych podatków.
Nie mówiąc już o tym, że prędzej dojdzie do wojny nuklearnej, po której nie będzie już komu robić rewolucji, niż do rewolucji proletariackiej, która rzekomo odmieni świat na lepsze.
To jest taka zasadnicza rozbieżność między socjaldemokratami a komunistami, że żadnego punktu wspólnego nie widać.
Komuniści, jak się teraz okazuje, chcą walczyć o godność świata pracy!- i kto to głosi? Czy nie ci sami, co wymyślili gułagi (Lenin)? - jasne że ci sami, tyle tylko, że właśnie naciągnęli na swój wilczy łeb owczą skórkę i mają nadzieję, że wszyscy rozpoznają w nich ofiarnego baranka.

autor: tarak, data nadania: 2016-04-30 22:13:05, suma postów tego autora: 3283

tarak

wartość dodatkowa ma swój sens ekonomiczny, zarówno marksowski jak i kapitalistyczny, choć te dwa nurty ekonomiczne inaczej to pojęcie definiują.

ale mówienie o tym, że robotnik w socjalistycznym PRLu był wyzyskiwany jak u kapitalisty to jest jakiś rodzaj iluzji, ułudy, żeby nie powiedzieć mocniej - urojenia. to ten sam poziom absurdu co mówienie, że socjalizm prlowski to taki faszyzm (prof. Szaff) czy że był to kapitalizm państwowy.
pracownik najemny w PRLu był na piedestale i cały system gospodarczy był nastawiony na jego potrzeby, nawet kosztem efektywności, kosztem rentowności (przedsiębiorstwa na stratach byle by dać zatrudnienie), wysoki udział płac w PKB, do tego opłacane w całości przez przedsiębiorstwo składki na fundusze społeczne, podział zysku przedsiębiorstwa na część na inwestycje, część wpłaty budżetowej i część pracowniczą, z której finansowano czy to pracownicze mieszkania zakładowe, czy ośrodki wczasowe czy kolonie dla dzieci itd. To była codzienność, ale od czasu do czasu mieliśmy tragiczne epizodyczne wydarzenia typu Poznań, Gdynia, Gdańsk, Bygdoszcz, Katowice (Wujek). Jeśli ktoś tego nie dostrzegał wtedy i nie dostrzega obecnie (zwłaszcza obecnie) to po prostu jest zaślepiony ideologicznie.

a co do łagrów. może coś mylę, a zsyłki na Sybir to już robiła carska Rosja dużo wcześniej niż Lenin.

autor: Thor, data nadania: 2016-05-01 08:30:15, suma postów tego autora: 990

CIĘŻKIE GRANIE

Twe imię, Thornie, robi wrażenie. Lubię ciężkie granie i ciężki skandynawski rock, choć nie przepadam za komiksami. Za nim E.B. odpowie na twe przyciężkie pytania wybacz, że wrócę do twej wcześniejszej opinii, wysyłając na przeciw Tobie i twej prześmiewczej drużynie naszą lekką jazdę, której najwyraźniej ustępujesz pola. Bowiem nie trawisz dużych tekstów, które w dyskusji jak zwykły tchórz, sprytny lis czy zakuty łeb (do wyboru) omijasz wielkim łukiem.

Przyznasz, że to Twoja ocena:
"Nie wiem czy zauważyliście, że poza jakimiś dużymi oświadczeniami-artykułami nie ma tutaj żadnej dyskusji, tylko argumenty ad personam względem dyskutantów. Jeżeli tak wygląda dyskusja na lewicy, to mogę założyć, że dopiero wnuki, które przyjdą po nas być może będą w stanie stworzyć jakąkolwiek lewicę :)"

A oto korespondencja z pola walki świadcząca o kondycji różnych odłamów radykalnej lewicy:

NOWA BEZPŁODNA INICJATYWA

Tuż przed 1 Maja otrzymaliśmy, zapewne w majowym prezencie, Deklarację ideową nowopowstałej Partii Socjaliści http://partiasocjalisci.pl/. No, może "powstałej" to zbyt dużo powiedziane, skoro mamy dopiero do czynienia z 19-osobową grupą inicjatywną, niemniej rozumiemy determinację owej grupy jako zapowiedź nieuchronnego sukcesu owej inicjatywy.
Sukcesu, trudno nie zauważyć, niezwykle trudnego, skoro dotychczasowe, nie mniej zdeterminowane inicjatywy, wychodzące ze środowisk wcale nie mniej rokujących nadzieje, szybko siadały wedle powiedzenia: "z dużej chmury mały deszcz". Wydaje się, że zasadniczym powodem tego kręcenia się w kołowrocie niemożności jest brak pomysłu na zaproponowanie czegoś politycznie autentycznego i świeżego. Trudno jednak owym grupom wysunąć propozycję czegoś, co by wychodziło poza ograniczenia ideologiczne współczesnej radykalnej lewicy, skoro światopoglądowo ta lewica tkwi po uszy w bagnie samoograniczającej się wizji świata.
Niestety, tak jest i w przypadku najnowszej inicjatywy.

Przezwyciężanie barier świadomościowych lewicy jest zadaniem żmudnym i długotrwałym, choć nie beznadziejnym. Dowodzi tego fakt, że w wyniku uporczywej pracy propagandowej naszej maleńkiej komórki doktrynalnych doktrynerów udało się (po kilkunastu latach) przezwyciężyć wszechogarniające i paraliżujące radykalną lewicę przekonanie, że jej radykalizm zasadza się na ogrywaniu kwestii obyczajowych w ramach postulatu (burżuazyjnej) radykalnej demokracji. Obecnie radykalna lewica, przerażona (ale i zbudowana) własnym radykalizmem, postuluje już nawet antykapitalizm (w odróżnieniu od anty(alter)globalizmu lat słusznie minionych).
Wszystkie wady i zalety kondycji radykalno-lewicowej powtarza i powiela Deklaracja ideowa grupy inicjatywnej "Partii Socjaliści". Aby nie pozostawać gołosłownym, przyjrzyjmy się bliżej postulatom owej Deklaracji. Oczywiście, zdajemy sobie sprawę z tego, że inicjatorzy zapewne częściowo wysunęliby postulaty dalej idące, ale ze względu na zastaną świadomość swego politycznego targetu musieli pewne wątki łagodzić i pozbawiać jadowitego ostrza. Podobnie, jak 99% radykalnej lewicy, inicjatorzy Partii Socjaliści celują w 99% społeczeństwa. Z tej prostej zależności wynika efekt końcowy - równanie w dół. Podniesienie radykalizmu postulatów o 1% skutkowałoby obniżeniem o 90% zasięgu rażenia ideowego.
Stąd mamy, co mamy.
A co mamy?
Pierwszą rzeczą, jaka rzuca się w oczy przy czytaniu ww. Deklaracji jest to, że nie ma w niej najmniejszej ambicji wyjścia poza ojczyźniane opłotki. Deklaracja obraca się w chocholim kręgu spraw polskich, zupełnie jak gdyby te sprawy mogły zostać rozstrzygnięte na rodzimym podwórku, rodzimymi siłami, w ramach jakiejś gospodarczej i politycznej autarkii wymarzonej przez inicjatorów nowej partii.
Puste i hasłowe odwołania (w dwóch końcowych akapitach Deklaracji) do kontekstu międzynarodowego są wręcz śmieszne. Szczególnie zabawnie brzmią deklaracje na temat integracji ekonomicznej w ramach Unii Europejskiej z postulatami "wzajemnej pomocy i wyrównywania poziomów życia...", i brakiem zgody na "kapitalistyczny mechanizm tworzenia przez bogate kraje ‘podręcznych kolonii’ i źródeł taniej siły roboczej". Jakże nie zgodzić się z tymi nader słusznymi postulatami?
Trudno jednak nie zauważyć, że mają one nikłą szansę realizacji, szczególnie w warunkach postulowania natychmiastowego polepszania warunków życia w Polsce (i - odpowiednio - we wszystkich krajach UE, jeśli socjaliści dojdą do władzy). Tak się jakoś dziwnie składa, że w warunkach kryzysu kapitalistycznego i braku możliwości przerzucania kosztów owego kryzysu na otoczenie niekapitalistyczne (półperyferie), kraje dotąd należące do Centrum zaczynają walczyć między sobą o podział resztek niegdysiejszego, wspólnego dobrobytu.
Tu wracamy do krajowych opłotków. Autorom Deklaracji, podobnie jak dziesiątkom wcześniejszych grup inicjatywnych, wydaje się, że dokonując redystrybucji dochodów na rzecz społeczeństwa uda się zlikwidować wszelkie bolączki. Część poprzedników liczyła w tej kwestii na Unię Europejską właśnie, na jej moc rozszerzania państwa socjalnego na kraje nowoprzyjęte, czyli na Europę Środkowo-Wschodnią. Już wówczas były to nadzieje płonne, ale na początku lat 2000-ych iluzje te miały jako takie, choć zanikające, oparcie w rzeczywistości. Obecnie trudno mieć złudzenia co do tego, że UE to drugie wcielenie Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej. Autorzy Deklaracji trafnie charakteryzują faktyczny charakter owej Unii, która zawsze była "kapitalistycznym mechanizmem tworzenia przez bogate kraje ‘podręcznych kolonii’ i źródeł taniej siły roboczej", tyle że wcześniej, dzięki temu mechanizmowi była w stanie zapewniać swoim społeczeństwom pożądany poziom życia. Wpuszczenie przez Unię do wewnątrz nowych "podręcznych kolonii i źródeł taniej siły roboczej" okazało się, co prawda, pomysłem na chwilę politycznie efektywnym, ale jednocześnie spowodowało perturbacje skutkujące fiaskiem ekonomicznym. Potwierdza tę tezę fakt, że dziś UE nie jest wcale skłonna powtórzyć manewru wpuszczając do siebie Ukrainę. Tym razem postanowiono zdyskontować profity polityczne bez ponoszenia kosztów ekonomicznych, jak to miało miejsce w przypadku Polski.
Autorzy Deklaracji mają więc tym bardziej pokusę, aby nie zajmować się w tekście sprawami międzynarodowymi. Wszak chwila obecna skłania co bardziej realistycznie myślących do zasklepiania się w ramach własnego podwórka, traktując zewnętrze jako - w najlepszym razie - coś neutralnego, jeśli nie wrogiego. Sytuacja obiektywna sprzyja znakomicie nacjonalistycznym fobiom, prawicowemu i populistycznemu izolacjonizmowi nacechowanemu podejrzliwością i wrogością, w przeciwieństwie do wręcz hippisowskiego optymizmu lewicy z początku lat 90-tych. Utrudnia to odwoływanie się do lewicowej solidarności w skali międzynarodowej i tym tłumaczy brak pewności, z jakim radykalna lewica podejmuje, a raczej unika podejmowania tego tematu.
Posługując się kategorią "Polski", "społeczeństwa", "ojczyzny" itp. (co wynika z przyjęcia stanowiska 99% społeczeństwa), autorzy określają się wobec równie niezróżnicowanej kategorii "Unii Europejskiej", nie gmatwając się w jakieś scholastyczne analizy różnorodności klasowo-warstwowej owych bytów.
Jednym słowem, w obecnych czasach, ograniczanie się do postulowania dobrobytu (możliwego - zdaniem autorów) w ramach interakcji między "ojczyzną" a UE jest postulowaniem zwiększenia wyzysku i politycznego zniewalania świata poza UE. Tym pachnie niefrasobliwe przekonanie autorów o możliwości polepszenia warunków bytu Polaków w ramach UE.
Abstrahowanie od kontekstu międzynarodowego (poza deklaratywnym i sloganowym, dwuakapitowym zapisem pod koniec Deklaracji) jest tym dziwniejsze, że akurat na arenie międzynarodowej dzieje się bardzo dużo, zaś Polska w tej rozgrywce zajmuje trudno przeoczalną pozycję strategiczną (geograficznie i politycznie), choć pokrętnie wasalną i skrajnie nieodpowiedzialną w odniesieniu do pokoju międzynarodowego rolę. Enigmatyczne stwierdzenie, że Partia Socjaliści jest za: "międzynarodowym systemem bezpieczeństwa i obrony, ale przeciwko zamienianiu wojskowej współpracy na agresywne bloki wojskowe, które siłą, łamiąc prawo międzynarodowe, stają się narzędziami imperialistycznej polityki podboju...", nie załatwia sprawy.
Postulowanie „międzynarodowego systemu bezpieczeństwa i obrony" (czyli - realnie: NATO) przy jednoczesnym odrzucaniu "agresywnych bloków wojskowych" (charakterystyczne: w liczbie mnogiej, co zapewne obejmuje obie (a może i trzy?) strony imperialistycznego konfliktu, zapewne z poczucia taktu nie wymienione z nazwy), prowadzi do dezorientacji targetu politycznego, co do faktycznych intencji autorów Deklaracji. Nieco precyzji wprowadza dopowiedzenie, że chodzi o tych potencjalnych agresorów, którzy "łamią prawo międzynarodowe": skoro NATO nie łamie prawa z definicji, więc można domniemywać, że chodzi tu o Rosję i, ewentualnie, ISIS. Oczywiście, żartujemy tu sobie, ale ujęcie zawarte w Deklaracji jest żenujące. Jak można było dopuścić do takiej dwuznaczności w tekście grupy pretendującej do wiodącej roli na polskiej radykalnej lewicy - nie sposób zrozumieć. To znaczy - sposób, ale niezbyt chlubnie świadczący o autorach, których ambicje polityczne niniejszym skutecznie zniweczył zgniły kompromis i parcie na media społecznościowe.
Inną, kompromitującą sprawą jest też sprzeciw wobec armii zawodowej w takim ujęciu, w jakim to stawiają autorzy Deklaracji. Jaką formę sprzeciwu wobec armii zawodowej mogą nasi inicjatorzy zaproponować? Oczywiście, dość bezpieczną i realistyczną - nie wstępowanie w szeregi armii zawodowej, co oszczędza ryzyka związanego z paleniem książeczki poborowej, więc nie odstraszy ewentualnych chętnych od wstępowania w szeregi partii. Jednocześnie brak jakiegokolwiek odniesienia do "społecznych" inicjatyw obywatelskich, popieranych przez władze, takich jak reaktywowane, reakcyjne, ale obywatelskie z krwi i kości wszechpolskiej - choć pod patronatem, ale komu na lewicy przeszkadza patronat? - kółka strzeleckie, harcerstwo jako oddziały paramilitarne, różne grupki i bojówki paramilitarne tworzone przez skrajną prawicę do walki z lewicą. Jeżeli partia zamierza całe odium zrzucać na armię zawodową, tworzoną głównie z synów upośledzonych ekonomicznie grup społecznych, to może to nie okazać się najlepszym wyborem politycznym. I w tym względzie Deklaracja razi skrajnie bezrefleksyjnym podejściem do tematu.
Rozumiemy, że Deklaracja to nie miejsce na zawiłe analizy, ale na proste hasła, zrozumiałe wszem i wobec. Niemniej rzucane hasła są wynikiem analizy i świadczą o tej analizie. Na pewno nie są przypadkowe względem owej analizy, ani nie powinny stać z nią w sprzeczności.
Jeśli już mówimy o sprzeczności, czy o sprzeciwie, to zauważmy, że Deklaracja podziela wraz z innymi, pozbawionymi sukcesu inicjatywami, pewną wewnętrzną sprzeczność. Na wstępie owe deklaracje zazwyczaj zarysowują dramatyczny obraz sytuacji, w jakiej znajduje się kraj i jego obywatele, 99% owych obywateli. Nie szczędzą mocnych słów rządzącym, odrzucają "fałszywy obraz demokracji kapitalistycznej", obnażają kapitalizm jako "system totalnej niesprawiedliwości... polegającej na wyzysku...", rządy "kapitalistycznej dyktatury"; jako cel stawiają "odzyskanie suwerenności Polski i wyzwolenie jej spod dominacji struktur wielkiego kapitału imperialistycznych mocarstw" - jednym słowem tworzą wizję absolutnego Zła stojącego naprzeciw sił absolutnego Dobra, czyli grają na najwyższym C nastrojów społecznych... po czym proponują współpracę "wszystkim organizacjom pozarządowym" (które jakimś dziwnym trafem mogą w totalitarnym państwie Zła absolutnego spokojnie pracować, a nawet otrzymywać dofinansowanie) oraz "zwykłym ludziom", którzy dzięki samoorganizacji "na poziomie państwa, lokalnej społeczności i zakładu pracy" będą brali aktywniejszy udział "we wszelkich procesach decyzyjnych", bo na razie im się nie chce. Z Deklaracji nie wynika, że partia nastawia się na bój na śmierć i życie o owe instytucje, a tylko to, że chce owe instytucje (istniejące) pobudzić do lepszego i sprawniejszego działania. Wszystko w ramach państwa prawa (kapitalistycznego). Zapewne wystarczy to, że na straży owego prawa będzie stał Trybunał Konstytucyjny. To po jakiego grzyba partia z "radykalnym" programem? Nie wystarczyłoby, koledzy, włączyć się w działalność NGO-sów? W końcu program ekonomiczny, zawarty w Deklaracji nie zawiera niczego, co nie mogłoby się znaleźć w celach i dążeniach obrońców przyrody czy propagatorów idei koprodukcji w zakresie świadczenia usług w obszarze edukacji przedszkolnej (ekonomii społecznej).
Autorzy słusznie podnoszą kwestię zniszczenia krajowej gospodarki "dzięki" transformacji, co sprowadziło Polskę do "roli protektoratu zachodniego kapitału" i pozbawiło ją "własnego przemysłu i suwerenności ekonomicznej w zakresie niespotykanym od czasów rozbiorów". Akurat okres rozbiorów, poza zaborem austriackim, przyniósł pewne, choć kruche, uprzemysłowienie kraju, a w zaborze rosyjskim dawał polskim przedsiębiorcom trudną szansę ekspansji gospodarczej na wschodnie rynki zbytu i zbudowania potęgi ekonomicznej (na co zwracała uwagę R. Luksemburg) i który to potencjał nie został wykorzystany z oczywistych względów "patriotycznych"; ale to temat na inne opowiadanie. Trudno nie zauważyć, że owa transformacyjna "racjonalizacja" polskiego potencjału gospodarczego wynikała z kalkulacji planistycznych prowadzonych przez socjalną Unię Europejską, która pozostaje obiektem niespełnionych nadziei radykalnej lewicy. Międzynarodowy podział pracy jest wymogiem owocnej współpracy wielu podmiotów i zawsze wywołuje kontrowersje i sprzeczności interesów. Niemniej fakt braku reagowania radykalnej lewicy na likwidację przemysłu prowadzoną przez bardziej umiarkowaną lewicę był spowodowany doktrynalnym przekonaniem o tym, że działalność pozaprodukcyjna równie skutecznie przynosi wartość dodatkową, co działalność produkcyjna. A przy okazji jest bardziej proekologiczna. Tymczasem ta pierwsza przynosi co najwyżej - w przypadku kraju dominującego - możliwość przechwytywania większej części wartości dodatkowej. Stwarzanie dźwigni przechwytywania wartości dodatkowej na rynku międzynarodowym jest uzależnione od siły politycznej kraju, więc w w przypadku kraju, takiego jak Polska, może to dłuższą chwilę potrwać. Akurat w tym przypadku sukces zależy nie od absolutnego poziomu rozwoju, ale od relatywnego poziomu rozwoju w stosunku do konkurentów.
Argumentacja zawarta w Deklaracji za przedstawianiem stanu gospodarczego Polski jako stanu upadku opiera się na fakcie masowej migracji zarobkowej młodych Polaków "w tym świetnie wykształconych". W myśleniu autorów dominuje wciąż identyfikacja z organizmem narodowym jako całością, niezróżnicowaną klasowo, ponieważ nie uwzględnia faktu wykluczenia edukacyjnego, które również dotyka nieegalitarnie społeczeństwo polskie i nie tylko. Z Deklaracji bije poczucie odpowiedzialności za ów wspólny organizm, autorzy stawiają się na miejscu dzisiejszych rządzących, wskazując raczej, co należałoby zmienić w stylu rządzenia, niż co należałoby zmienić w stylu walki o prawa wyzyskiwanych, aby ta walka była skuteczna.
Nie jest ważne, że demokracja pozostaje fasadowa, a wszelkie mechanizmy demokratyczne w założeniu stają się w ramach państwa burżuazyjnego swymi przeciwieństwami. Autorzy deklarują, że gdyby mechanizmy te wreszcie zadziałały dobrze (co zapewne gwarantuje udział we władzy przedstawicieli partii - "jedynym sposobem na wyjście z kryzysu jest radykalna zmiana polityki społecznej i gospodarczej państwa"), to przezwyciężono by większość problemów, przed którymi stoją dziś ludzie pracy w Polsce. Tak się jakoś dziwnie składa, że władza burżuazji kompradorskiej trwa w najlepsze, niczym nie zagrożona, a snucie marzeń o tym, co by było, gdyby tej władzy nie było, udaje się naszej radykalnej lewicy najlepiej.
Ile czasu jeszcze trzeba radykalnej lewicy, aby zrozumiała, że inicjatywy polityczne nie polegają na tworzeniu utopii i snuciu marzeń, ale na propozycji, w jaki sposób zrealizować stawiane sobie cele? Może to być wspólna modlitwa przed URM-em albo kazanie na Górze Oliwnej o możliwościach transferu nadgranicznego w wykonaniu wielbłądów i bogaczy, działanie w związkach zawodowych albo w towarzystwach edukacyjnych. I tak wydaje się, że w naszej epoce najbardziej wywrotowe znaczenie mają słowa. Tym bardziej należy dbać o to, aby nie wprowadzały one większego chaosu niż już istniejący w naszych głowach. Największą wagę przywiązujmy do tego, aby słowa odzwierciedlały precyzyjnie myśl i, przede wszystkim, aby nie zakłamywały myśli. Bo przecież na początku było Słowo, a Słowo stało się ciałem.

W imieniu Grupy Samorządności Robotniczej
Włodek Bratkowski
30 kwietnia 2016 r.

autor: BB, data nadania: 2016-05-01 09:13:29, suma postów tego autora: 4605

Twórca historii czy klasa specjalnej troski?

"Odzyskanie robotników dla sprawy jest wciąż realne pod warunkiem głębokiej zmiany świadomościowej nie tyle robotników, co zadufanych w sobie i bezideowych pseudolewicowców."

Jasne. Nawalają drobnoburżuazyjni intelektualiści, a nie proletariusze.
Kto daje ciała? Drobnoburżuazyjni intelektualiści, którzy mają na koncie niemalże same błędy, a proletariat jest poza krytyką. Drobnomieszczańscy intelektualiści to durnie, który nie potrafi poprowadzić proletariatu do rewolucji, socjalizmu i komunizmu. To ich wina, bo przecież nie świętego proletariatu! Drobnomieszczańscy intelektualiści źle to, źle tamto, wszystko źle, nie rozumieją, nie potrafią, prowadzą święty proletariat na manowce. Proletariat jest bez winy. Całe zło pochodzi od drobnomieszczańskich intelektualistów. Proletariat jest dziewiczo czysty. Proletariat jest jak dziecko zagubione we mgle. Proletariat wymaga opieki i specjalnej troski ze strony drobnomieszczańskich intelektualistów, a ci jak już wiemy dają ciała, nawalają na całej linii. To przez nich proletariat wciąż jest zakuty w kajdany najemnego niewolnictwa. To oni ponoszą za wszystko odpowiedzialność. Przecież nie proletariat, który jest bezmyślną masą niezdolną do samodzielnego myślenia i działania. Tak widzi sprawę EB, która ma robotników za kompletnych idiotów. Ci idioci nie ponoszą za nic odpowiedzialności, bo są idiotami. Nie można przecież wymagać od idiotów. Dla idiotów trzeba być wyrozumiałym. Jeśli dobrze pokierować tymi idiotami to można zrobić rewolucję, zbudować socjalizm. Rzecz w tym, że "kierownicy" to cymbały i stąd problem. Jak będą mądrzy "kierownicy" to święty proletariat zrobi rewolucję.

autor: Bartek, data nadania: 2016-05-01 09:17:58, suma postów tego autora: 2550

Prawda jak zwykle leży po środku

Winą robotników jest karygodne lenistwo intelektualne, które kieruje ich w objęcia prawicowych i para-lewicowych populistów. Natomiast winą nominalnej inteligencji jest obrzydliwy konformizm, który nie pozwala jej podważyć fundamentów systemu III RP.

Zbierając wszystko cuzamen do kupy, co jakiś czas rodzi się kolejna kanapa, która ogranicza się do zdecydowanie drugorzędnej redystrybucji. Twory tego typu wychodzą z kuriozalnego założenia, że socjal jest lekiem na wszystko, a rozwiązania znane z państw kapitalistycznego centrum mogą zostać powtórzone w dowolnym miejscu na ziemi.

Słabość takich inicjatyw, skutkująca przejęciem elektoratu przez skrajną prawicę, bierze się z... braku odpowiedniego zaplecza intelektualnego i zaniechania edukacji własnych odbiorców.

Żadna z powstałych w minionych latach partii, organizacji, związków itp. nie odważyła się złamać tabu mówiąc, iż względny dostatek w ramach kapitalizmu zawsze wynika z przerzucania kosztów przez stale kurczące się centrum na peryferia oraz, co szczególnie istotne, zagrożenia dominującej pozycji kapitału.

Ponieważ współcześnie nie istnieje konkurencyjny blok socjalistyczny, z obawy przed którym kapitał chętnie ustanowi hojny socjal i opodatkuje się do granic możliwości, oby tylko nie pożegnać się z własnością, oraz zaostrzająca się walka o podział dóbr i rynków wypycha z grona uprzywilejowanych kolejne gospodarki, to formuła reformizmu musiała ulec definitywnemu wyczerpaniu.

Brak solidnej analizy stosunków społeczno-ekonomicznych otaczającej rzeczywistości musi równać się wypełnieniu braków wiarą, że wystarczy zdobyć określoną liczbę miejsc w Sejmie, aby raptem nastało państwo powszechnego dobrobytu. Jednak ono nie tylko się nie zbliża, ale przede wszystkim oddala się coraz szybciej. Porażka socjaldemokracji zaowocowała wzrostem popularności również myślących życzeniowo nacjonalistów. Doskonale widać to w państwach o najbogatszych tradycjach reformistycznych, jak np. Szwecja czy Francja.

Powstawanie kolejnych systemowych lewic w Polsce wydaje się śmieszne w obliczu całkowitego bankructwa myśli socjaldemokratycznej na Zachodzie. Co więcej, pod względem naiwności stawia na równi z korwinistami (sic!), którzy żyją iluzją możliwości zasilenia top 1% w myśl bajki pt. "od pucybuta do milionera". Skoro nawet potężna dotąd Francja dostaje po tyłku i powoli wypada z centrum, co uniemożliwia jej utrzymywanie zdobyczy socjalnych, to jakim cudem Polska miałaby tego dokonać w tych samych kapitalistycznych ramach?!

Bez socjalizmu nie da rady! Tylko kto odważy się powiedzieć to publicznie?

autor: fauxpas, data nadania: 2016-05-01 15:29:03, suma postów tego autora: 24

Wielka szkoda, że

Partia Socjaliści pominęła w Deklaracji konieczność renacjonalizacji zrabowanego podczas transformacji majątku publicznego oraz tworzenia pierwszych zrębów gospodarki planowej. W chwili obecnej wygląda tylko na porządną socjaldemokrację, która gdzieś kiedyś chce zamienić kapitalizm na bliżej nieokreślony socjalizm.

Ogólnie zabrakło dokładnego wyjaśnienia, czym właściwie ma być ten socjalizm. To bardzo ważne w sytuacji, gdy wszechobecna prawica utożsamia z nim wszystko to, co jej się nie podoba. W konsekwencji prosty człowiek ma wodę zamiast mózgu i rzuca pustymi hasłami na wszystkie strony.

autor: fauxpas, data nadania: 2016-05-01 15:37:24, suma postów tego autora: 24

Na poważnie nie da się, ale przestaje być zabawnie.

>Adrema łączy z Bartkiem głęboka pogarda dla motłochu/robotników, który/którzy "głosowali" za kapitalizmem z ciemnoty, nie mając pojęcia o tym, na co głosują.

EB potwierdza tutaj, że nie ma problemu ze stawianiem tez bez należytej refleksji o ich związek z prawdą. Tutaj kompletne pudło EB.
To że ktoś wyraża się z sarkazmem o transformacji ustrojowej w Polsce wcale nie musi oznaczać pogardy dla robotników czy nawet dla mas, które stanowiły główny napór zmian.
Ja sam mam korzenie robotniczo chłopskie i nawet dzisiaj w grupie moich najbliższych i przyjaciół są robotnicy. Szanuję ludzi pracy, nie tylko robotników, bo tak mnie wychowano w rodzinie i w PRLowskiej *komunie*. Także sam nie unikałem pracy fizycznej.
W ogóle w moich stosunkach z ludźmi staram się bardzo oszczędnie gospodarować pogardą.
To, że nie wyrażam się apoteozą o tzw klasie robotniczej jako o potencjale rewolucyjnych zmian jest pewnie dla EB przyczynkiem do uznawania mnie za wroga klasowego, ale moje stanowisko wynika raczej ze sceptycyzmu pochodzącego z życiowego doświadczenia.

Poza tym uważam, że robotnicy w dzisiejszych warunkach społecznych europejskich nie sięgają w swoich marzeniach komunizmu choćby im go pięknie malowano, a świadomość społeczna tej grupy nie wykracza poza walkę o lepsze płace oraz warunki pracy poprzez ruch związkowy. I nie ma w tym żadnej pogardy to tylko zwykła percepcja rzeczywistości.

Pogarda natomiast może wynikać z dogmatycznego myślenia przyjmującego za aksjomat zdolność klasy robotniczej do rozwinięcia aktywnej świadomości antykapitalistycznej i ruchu rewolucyjnego w obecnych warunkach społecznych. Gdy tak się nie dzieje - pogarda związana z rozczarowaniem - pogarda całkowicie chybiona. Ale to już nie moja działka.

*****
Ideologie są piękne chociaż także niedoskonałe, ale ich odwzorowanie w rzeczywistości jest zwykle już tylko ich karykaturą.

autor: Adrem63, data nadania: 2016-05-01 16:20:00, suma postów tego autora: 2307

Komu bije dzwon?

Prawdziwie antykapitalistyczną natomiast może i powinna stać się klasa średnia wraz z elitarną grupą awangardy inteligenckiej o lewicowym światopoglądzie. Te grupy bowiem są w stanie zrozumieć rodzaj i istotę współczesnego wyzysku kapitalistycznego i jego rolę dla przyszłych pokoleń, oraz ocenić właściwie rodzaj i treść stosunków społecznych, które zmutowany kapitalizm stwarza. Te grupy mogą wpłynąć na zmianę świadomości społecznej większości zdolnej do wprowadzenia istotnych zmian na świecie. To naturalnie droga dłuższa i także niepewna, ale innej drogi racjonalnej nie ma.

autor: Adrem63, data nadania: 2016-05-01 17:15:28, suma postów tego autora: 2307

@

EB prezentuje skrajnie paternalistyczny stosunek do klasy robotniczej, tak naprawdę odzierający ją z podmiotowości i zdolności do bycia odpowiedzialnym. Krytyczne spojrzenie Bartka paradoksalnie bardziej służy odbudowaniu godności robotników niż niepoważne bajki o pogubionych nieuświadomionych.
Złorzeczenie na "stalinowską biurokracje" nic tu nie zmienia. Każdy odpowiedzialny robotnik polski wolałby tysiąckrotnie PRL-owski "wyzysk" od dobrodziejstw kapitalizmu.

autor: lemski, data nadania: 2016-05-01 19:40:28, suma postów tego autora: 368

CIEKAWE PYTANIA

Zacznijmy od pierwszego, zasygnalizowanego problemu: "... teoretycy socjalizmu i komunizmu z XIX wieku stworzyli jakąś ogólnikową wizję, filozofię, jak dany ustrój i gospodarka miałby działać. Ale praktycy i pragmatycy, którzy stanęli przed wyzwaniem wcielenia idei w życie np. Oskar Lange, poszli drogą, która ziściła się np. PRL-u. Ale ty ten PRL najwyraźniej potępiłeś."

- w założeniu klasyków marksizmu, nowy ustrój społeczny powinien zostać wywalczony w krajach wysokorozwiniętego kapitalizmu. Nie ma więc problemu zupełnie innego sposobu organizacji sposobu produkcji, a za to powstaje problem politycznego zabezpieczenia interesu klasy bezpośrednich wytwórców. Podobnie, jak parlament jest strażnikiem interesu klasy burżuazji jako całości (nierzadko wbrew partykularnemu interesowi poszczególnych kapitalistów), należy tak zorganizować władzę polityczną, aby stała na straży interesu klasy robotniczej jako całości;

- jest to pierwszy okres - okres przejściowy - określany mianem socjalistycznego, po którym dopiero nastąpić powinno przejście do społeczeństwa bezklasowego. Nawyki utrwalone w okresie przejściowym spowodują, że pewne zachowania społeczne odzyskają swoją naturalną postać relacji międzyludzkich, nie obarczonych piętnem rywalizacji wynikającej ze sztucznego deficytu zasobów;

- innym warunkiem takiego postulowanego procesu przejścia do społeczeństwa socjalistycznego jest zwycięstwo tego systemu w skali globalnej. Znaczenie tego warunku wynika z faktu, że gospodarka kapitalistyczna, ze względu na swój dynamizm, który odróżnia ją od wszystkich pozostałych systemów ekonomicznych, w konfrontacji z niekapitalistycznym otoczeniem, biernie reagującym na zewnętrzne bodźce, bezwzględnie niszczy to otoczenie, ponieważ zwyczajnie potrzebuje każdej ilości paliwa dla podtrzymania swej dynamiki;

- to, że system gospodarczy wydaje nam się skomplikowany, nie wynika z istoty samego systemu, ale z kapitalistycznego "opakowania". Można się tu posłużyć analogią ze znanymi nam usługami na rynku kapitalistycznym, które powinny przybliżyć istotę sprawy. Np. skomplikowany system pakietów usług telekomunikacyjnych nie wynika z przyczyn technicznych, ale z tworzenia całkowicie absurdalnych pakietów wzajemnie powiązanych usług, czego celem jest uzasadnienie pobierania odpowiednio wysokiej ceny za owe usługi, sprawiając jednocześnie wrażenie, że cena zależy od swobodnego wyboru preferowanego zestawu usług przez konsumenta. Tymczasem naturalne byłoby obniżanie ceny usług bez wiązania ich w pakiety. Podobnie skomplikowany system finansowy jest skomplikowany przez tworzenie zupełnie niepotrzebnych z punktu widzenia funkcjonowania realnej gospodarki rodzajów papierów wartościowych i ich pochodnych. Celem jest uzasadnienie wyciągania pieniędzy z naiwnych "inwestorów" oraz szantażowanie całych gospodarek narodowych. Sprzedawanie ryzyka znowu powiązanego w odpowiednio przygotowane pakiety jest tworzeniem pieniędzy z niczego, czyli z zakładów bukmacherskich, i nie wynika z procesów technologicznych produkcji.
Bez owych sztuczek gospodarka jest prosta, a mechanizm zarządzania nią jest faktycznie możliwy do opanowania przez kucharkę;

- jak wiadomo, historia poszła inna drogą, a ustrój przejściowy pojawił się w kraju bynajmniej nie przodującym gospodarczo i nie opanował całego globu. Opanował jednak na tyle sporą jego część, że trochę trwało zanim dał się pochłonąć dynamizmowi gospodarki kapitalistycznej;

- jednak w wyniku rejterady przywódców robotniczych w krajach rozwiniętych w obliczu sytuacji rewolucyjnej, stary system narzucił rywalizację na zasadach kapitalistycznych. I teraz przechodzimy do najciekawszej kwestii. Lenin rozumiał istotę tego problemu. Dla odsunięcia groźby natychmiastowego wchłonięcia przez światowy kapitał trzeba było się cofnąć o krok (NEP), a jednocześnie wzmocnić polityczną część programu - panowanie klasowe klasy robotniczej w sojuszu z chłopstwem. Był to trudniejszy program działania niż zakładany przez Marksa, ale nie pozbawiony szans. Tymczasem teoretycy socjalistyczni (tu rozumiemy termin "socjalizm" jako przeciwstawny pojęciu "komunizm") wychodzili z założenia o tym, że gospodarka socjalistyczna nie różni się jakościowo od kapitalistycznej - gospodarka jest wszak neutralna politycznie! Dlatego wdali się (Lange, Kalecki) w konstruowanie modeli gospodarki socjalistycznej, które przyjmowały to założenie o technicznym jedynie problemie rozwiązywania skomplikowanych układów równań. Problem polityczny został tu rozwiązany także w sposób formalistyczny - uznając, że Partia realizuje dyktaturę klasy robotniczej. Rozwiązania teoretyków socjalistycznych miały swoje korzenie w praktycznym rozwiązaniu przyjętym po śmierci Lenina przez stalinowską biurokrację - Kraj Rad stanowił bowiem punkt odniesienia dla teoretyków socjalizmu. Podobnie w kwestii politycznej - po wymordowaniu przez aparat Stalina działaczy komunistycznych - socjaliści powojenni przyjęli rozwiązanie stalinowskie, które stanowiło parodię postulatu dyktatury proletariatu, proponowanego przez Lenina. Zamiast zabezpieczenia interesu klasy robotniczej, mieliśmy podjęcie rywalizacji gospodarczej na warunkach kapitalizmu oraz ubezwłasnowolnienie klasy bezpośrednich wytwórców, uzasadnione... koniecznością podjęcia beznadziejnej rywalizacji z kapitalizmem;

- krytyka biurokracji wynika nie z problematyki teorii organizacji przedsiębiorstwa, ale z problematyki politycznej. Mam nadzieję, że w świetle tego, co zostało powiedziane wyżej, jest to jasne. Hierarchiczna organizacja procesu produkcji - nazywana biurokracją w potocznym znaczeniu - jest, pod pewnymi warunkami, racjonalną organizacją produkcji. Nie tu leży problem zniewolenia wytwórców. Biurokracja w sensie, w jakim jest używana w krytyce marksistowskiej, jest systemem władzy sprawowanej przez aparat partyjny poza kontrolą klasy robotniczej, której interesom owa partia w teorii ma służyć.
Ponieważ biurokracja w tym znaczeniu nie jest samodzielną klasą (w teorii istnieją na ten temat rozbieżności opinii), której interes grupowy jednak uległ pewnemu usamodzielnieniu w konflikcie z interesem klasy robotniczej, "naturalnym" nurtem ewolucji tej grupy społecznej jest dążenie do zabezpieczenia swego interesu poprzez oparcie się na burżuazji, która weźmie w swoje ręce naturalną dla siebie odpowiedzialność za pacyfikację walki robotników;

- scenariusz ten dopełnił się ćwierć wieku temu. Sprawa nie polega na tym, czy ten czy ów potępia, czy nie potępia PRL, ZSRR... Mierzenie tych systemów miarką burżuazyjnych "państw dobrobytu" mija się z istotą problemu, choć może mieć znaczenie propagandowe. Ale my tu przecież nie uprawiamy propagandy, tylko usiłujemy zrozumieć, co się stało, aby nie popełniać tych samych błędów w nieskończoność, nieprawdaż?

autor: EB, data nadania: 2016-05-01 20:46:14, suma postów tego autora: 856

Czy ktoś z was

analizował i porównywał programy wyborcze partii lewicowych po 1989 roku?


W mojej opinii w Polsce po 1989 r. mieliśmy u władzy (rząd, parlament) tylko centrolewicę, która niemal całkowicie zaprzedała się kapitałowi. Słynne zdanie pana Millera, że biznes nie ma żadnych zobowiązań społecznych jest jakby kwintesencją tego programu "centrolewicowego". W 2005 roku na wybory analizowałem dla grup lewicowych program SLD. Na ponad 100 stron programu, tylko pół strony poświęcono kwestion pracowniczym, w tym 3/4 dotyczyło osób niepełnosprawnych. Rozwiązania w duchu liberałów klasycznych. O sprawiedliwym podziale dochodu narodowego na poziomie przedsiębiorstw czy państwa nie było mowy, za to pojawiły się hasła LGBT. W takich warunkach, mi jako chrześcijańskiemu lewicowcowi oraz wolontariuszowi-terapeucie osób wyrosłych w rodzinach dysfunkcyjnych z taką lewicą (z takimi postulatami) jest nie po drodze. W zasadzie taka lewica to nieco zmodyfikowany centrowy kapitalistyczny PSL czy PO.

Lewica moim zdaniem winna wrócić do korzeni. A więc aktywność gospodarcza państwa klub samorządów/gmin conajmniej tam gdzie prywatny kapitał i rynek po prostu zawiódł i wytworzył społeczne i gospodarcze liczne problemy. Ochrona i wsparcie pracowników najemnych w stosunkach pracy. To moim zdaniem powinna być oś lewicowego programu, a nie jakiś odprysk. A więc potrzebna nam lewica na lewo od SLD o ile SLD w ogóle można określić jako partię lewicową, ale to jest jakby odrębny problem.

Cały dyskurs publiczny i w mediach został skrzywiony w kierunku ultraneoliberałów i libertarian. A przecież te dwie grupy to odpowiedniki anarchistów i komunistów po drugiej stronie (wg klasyfikacji Oskara Lange). Samo SLD gdyby nie postulaty tzw. obyczajowe byłby partią prawicową z takim programem gospodarczym. Nota bene PO też podnosiło postulaty obyczajowe podobne do SLD. Nie ma raczej miejsca w Polsce na dwie partie typu PO.

Czy ktoś z was potrafi wskazać jakaś główną różnicę w kwestii podejścia do gospodarki, pracowników i obyczajowości między PO a SLD? A czy są jakieś zasadnicze różnice między partią Razem a SLD lub PO? Nie pytam się o "założenia ideowe", stosunek do PRL i jego postekip w III RP czy wiek działaczy, ale o programy partyjne, konkretne ZASADNICZE, a nie drugorzędne postulaty.


Tak w ogóle to pozdrawiam w dniu Święta Pracy.

autor: Thor, data nadania: 2016-05-01 23:56:55, suma postów tego autora: 990

co do wartości dodatkowej - pan Thor

Myli się Pan co do tego - wartość dodatkowa nie ma swego sensu ekonomicznego, wystarczy wyobrazić sobie sytuację, gdy kapitalista zatrudniający robotników i płacący im dniówkę, nie sprzeda wyprodukowanych przez nich towarów i splajtuje.
Kapitalista zamiast przyrostu kapitału, ma stratę, mimo że przecież zapłacił robotnikom tylko część z wypracowanej wartości a resztę ( czyli wartość dodatkową) - zawłaszczył.
Czyli to nie wartość dodatkowa powiększa kapitał a wiele innych czynników, o których Marks nie wspomina.
Można tu wprawdzie argumentować, że dzięki zawłaszczonej wartości dodatkowej kapitalista zmniejszył swoją stratę, ale sam Marks nigdzie o takiej możliwości nie wspomina, bo też byłaby to teza karkołomna z punktu widzenia marksizmu, bo przyczyną ubytku kapitału w tym przykładzie jest tu brak popytu, co wykracza poza spekulacje marksistowskie.

Inna część tej samej marksistowskiej definicji wartości dodatkowej określa płacę robotniczą jako absolutne minimum pozwalające robotnikowi przetrwać biologicznie.
Jeśli tak, to kto kupował te wszystkie towary z tysięcy fabryk rodzącego się kapitalizmu?- Duch Święty?
Nie, to klasa robotnicza miała spore nadwyżki dochodów pochodzących z pracy nad owo niezbędne minimum egzystencji i wydawała je na wyroby przemysłowe, tak samo jak jest i teraz.
Bo zsumowane płace pracownicze muszą być adekwatne co wysokości do dochodu narodowego - jeśli są zbyt niskie, powodują brak popytu i zamieranie gospodarki, jeśli zbyt wysokie - prowadzą do inflacji, która "pożera" cały dochód co także szkodzi gospodarce narodowej.


Jeśli chodzi o gułagi, to dokonałem pewnego skrótu myślowego , bo obozy koncentracyjne, których twórcą na terenie Rosji był Lenin w 1918 roku, przekształciły się w gułagi dopiero po jego śmierci .
Zesłanie w carskiej Rosji to było coś całkiem innego niż obóz koncentracyjny - to był nakaz osiedlenia się w odludnych rejonach kraju, gdzie zesłaniec prowadził normalne życie tubylca różniące się tym, że nie mógł samodzielnie opuścić miejsca zesłania.
Chyba że uciekł - wielu zesłańców z łatwością uciekało z zesłania a wśród nich także Lenin.
Tu też trzeba odróżnić zesłanie od katorgi, co istotnie przypominało nieco gułag.

autor: tarak, data nadania: 2016-05-02 00:34:52, suma postów tego autora: 3283

UCZYĆ SIĘ, UCZYĆ I JESZCZE RAZ UCZYĆ SIĘ!

"To że ktoś wyraża się z sarkazmem o transformacji ustrojowej w Polsce wcale nie musi oznaczać pogardy dla robotników czy nawet dla mas, które stanowiły główny napór zmian."

To się, adrem, wyrażaj z sarkazmem o Balcerowiczu, a nie o robotnikach. Czy ktoś ci tego broni?

Po drugie, nie przeinaczaj faktów. "Główny napór zmian" w wykonaniu mas (robotniczych) to po prostu zwykłe łgarstwo, nie poparte nawet analizami rodem z IPN.

W stanie wojennym "masy" zostały spacyfikowane, a Solidarność - co przyznają nawet prawicowcy - była cieniem dawnego związku, nie mającym praktycznie żadnego zakorzenienia w bazie. Jeżeli z masami utożsamiasz odgórne porozumienie między kierownictwem PZPR a liderami tzw. opozycji demokratycznej poszerzonej o jawnie prawicowe i nacjonalistyczne nurty, które w okresie I Solidarności dopiero walczyły o wpływy w dołach związkowych, to powinieneś zadbać o swoje zdrowie psychiczne. W zwycięstwie bardzo pomógł im stan wojenny, który był faktycznie skierowany przeciwko prorobotniczej, lewicowej opozycji głoszącej hasła całkowicie przeciwstawne obranemu przez kierownictwo PZPR kierunkowi prokapitalistycznych zmian.

Jeśli choć trochę orientujesz się w tym, jak zastąpiono twoje ulubione przecież hasła społecznej gospodarki rynkowej szokową transformacją Sachsa-Balcerowicza, to twoje wypowiedzi świadczą albo o nieumiejętności kojarzenia faktów, albo o złej woli. Nikt żadnych mas nie pytał o zdanie i żadna faktyczna Solidarność zbudowana na załogach przedsiębiorstw nie stanowiła oparcia dla tych zmian. No, chyba że uważasz, że za całą klasę robotniczą robił Lech Wałęsa - ale to już twój problem.

"Ja sam mam korzenie robotniczo chłopskie i nawet dzisiaj w grupie moich najbliższych i przyjaciół są robotnicy." - Wałęsa ma jeszcze bardziej korzenie robotniczo-chłopskie, więc podaj sobie z nim rękę.

"To, że nie wyrażam się apoteozą o tzw klasie robotniczej jako o potencjale rewolucyjnych zmian jest pewnie dla EB przyczynkiem do uznawania mnie za wroga klasowego, ale moje stanowisko wynika raczej ze sceptycyzmu pochodzącego z życiowego doświadczenia." - wrogiem klasowym dla klasy robotniczej jest klasa kapitalistów, a nie drobnomieszczaństwo. Przykro mi, jeśli czujesz się nieco zlekceważony.

Jeżeli natomiast swoje doświadczenie życiowe traktujesz jako odzwierciedlające doświadczenie życiowe mas pracujących, to lepiej ode mnie wytłumaczysz Bartkowi dlaczego (jako chłop i robotnik z ducha i krwi) traktujesz komunizm jak zarazę. Zrobisz dobry uczynek, bo chłopina wciąż nie może tego zrozumieć, skoro PRL tyle dobrodziejstw niewdzięcznemu robolowi przysporzył. Za durnia cię ma, czy co?

"Poza tym uważam, że robotnicy w dzisiejszych warunkach społecznych europejskich nie sięgają w swoich marzeniach komunizmu choćby im go pięknie malowano, a świadomość społeczna tej grupy nie wykracza poza walkę o lepsze płace oraz warunki pracy poprzez ruch związkowy. I nie ma w tym żadnej pogardy to tylko zwykła percepcja rzeczywistości." - z ust to Leninowi (i jego spadkobiercom) wyjąłeś, obalając tym samym tezę o pogardliwym czy paternalistycznym stosunku komunistów do klasy robotniczej. Sam stwierdziłeś, że nie ma w tym żadnej pogardy.

"Pogarda natomiast może wynikać z dogmatycznego myślenia przyjmującego za aksjomat zdolność klasy robotniczej do rozwinięcia aktywnej świadomości antykapitalistycznej i ruchu rewolucyjnego w obecnych warunkach społecznych. Gdy tak się nie dzieje - pogarda związana z rozczarowaniem - pogarda całkowicie chybiona. Ale to już nie moja działka." - to się chyba odnosi do Bartka, bo wypisz-wymaluj streszcza jego frustracje i zawiedzione nadzieje. Akurat teza o spontanicznych narodzinach świadomości antykapitalistycznej, czytaj: klasowej, pasuje do zupełnie innych nurtów lewicy niż nurt komunistyczny (co stawia Bartka poza tym nurtem). Pasuje natomiast do takich bardziej demokratycznych z natury i wolnościowych formacji. Więc trafiłeś jak kulą w płot.

"Prawdziwie antykapitalistyczną natomiast może i powinna stać się klasa średnia wraz z elitarną grupą awangardy inteligenckiej o lewicowym światopoglądzie. Te grupy bowiem są w stanie zrozumieć rodzaj i istotę współczesnego wyzysku kapitalistycznego i jego rolę dla przyszłych pokoleń, oraz ocenić właściwie rodzaj i treść stosunków społecznych, które zmutowany kapitalizm stwarza. Te grupy mogą wpłynąć na zmianę świadomości społecznej większości zdolnej do wprowadzenia istotnych zmian na świecie." - i słusznie powiedziane! Na tych właśnie grupach spoczywa więc ZASADNICZA ODPOWIEDZIALNOŚĆ za charakter walki politycznej, za budzenie świadomości klasowej (tłumaczenie istoty wyzysku itp., itd.) A nie na klasie robotniczej spontanicznie zdolnej jedynie do wytworzenia świadomości trade-unionistycznej.

Co było do udowodnienia. Dziękujemy za współpracę. A Bartka sadzamy w oślej ławce - niech milczy i się uczy!

autor: EB, data nadania: 2016-05-02 09:11:54, suma postów tego autora: 856

Też pozdrawiam Ad vocem...

Tak w ogóle to pozdrawiam w dniu Święta Pracy.
autor: Thor, data nadania: 2016-05-01 23:56:55, suma postów tego autora: 973


Jako marksista chrześcijański Ja jacekx
sympatyk Teologii Wyzwolenia 3 jej nurtu o marksistowskich korzeniach uważam...

Jest światełko w tunelu ... dla kapitalizmu, jeśli uda się do niego powrócić z ślepej ścieżki feudalizmu korporacyjnego.

Tym światełkiem są Chińskie eksperymenty gospodarcze z kapitalizmem państwowym.

Tam Kapitał Państwowy w sposób zadziwiającym stał się motorem rozwoju Chin...
nowego mocarstwa ekonomicznego współczesnego Świata.

autor: jacekx, data nadania: 2016-05-02 10:13:42, suma postów tego autora: 3088

Myślę też , że pasuje do tej dyskusji w komentarzach

tekst mój który opublikowano tu w innej dyskusji...

dlatego sugeruję jego zacytowanie.


Fragmenty listu do Intelektualnego Przyjaciela...

To to co obecnie króluje w Świecie to nie kapitalizm...to system ekonomiczny który się zdegenerował.

Ten system już parę lat wstecz określiłem - myślę słusznie
nazwą...Feudalizmu Bankowo-Korporacyjnego

a dziś określił bym jako Feudalizm Korporacyjny
...

Korporacje podzieliłbym na na:
a) gospodarcze
b) bankowe
c) religijne - Wielkie Światowe Kościoły;

Potwierdzeniem przekształcenia się współczesnego kapitalizmu moim zdaniem
w ekonomiczny system Feudalizmu Korporacyjnego są prace bankowych oraz gospodarczych korporacji amerykańskich i europejskich nad umową TIIP.

TIIP (Transatlantyckie Porozumienie Handlowo-Inwestycyjne)
http://siecobywatelska.pl/stanowisko-w-sprawie-negocjowania-tiip/

Przykro ale należy stwierdzić, że obecny system ekonomiczny może poprowadzić Ludzkość na dwie niebezpieczne ścieżki:
a) szybkiej zagłady - konflikty z użyciem broni termojądrowej,
b) wegetacji gatunku Homo Sapiens do czasu gdy nasza gwiazda Słońce ewoluuje do Gwiazdy Nowej.
To moja wizja współczesnej Apokalipsy ale pragmatyczna i możliwa.

Komentarz do fragmentów dlaczego władzy korporacji należy mówić nie...

Bo ich celem jest i ich Byt oraz rozwój...niestety nie uwzględniają one interesów społeczności, państw a nawet Ludzkości...
Przypomina to trochę tkankę rakową w naszym ludzkim organizmie.
autor: jacekx, data nadania: 2016-04-28 11:14:28, suma postów tego autora: 2919


Pozdrawiam w Triduum Świąt Pracy w RP

1 Maja - Święto Pracy
2 Maja - Święto Flagi RP
3 Maja - Święto Konstytucji RP

autor: jacekx, data nadania: 2016-05-02 10:36:27, suma postów tego autora: 3088

@

@"Główny napór zmian" w wykonaniu mas (robotniczych) to po prostu zwykłe łgarstwo, nie poparte nawet analizami rodem z IPN.

Gdyby nie napór mas nie byłoby żadnych zmian. No chyba, że w "marksizmie" "EB" procesy społeczne ustala się w zaciszu gabinetów niezależnie od woli tychże mas. Oczywiście reakcyjny napór mas (dodatkowo zaprawiony antykomunistycznym polskim katolicyzmem) nie usprawiedliwia elit PZPR z kapitulacji przed "Solidarnością", ale tak samo nie usprawiedliwia mas.

@stan wojenny, który był faktycznie skierowany przeciwko prorobotniczej, lewicowej opozycji

"Lewicowa" Solidarność realna była mniej więcej w takim stopniu jak "rewolucje proletariackie" w Libii, Egipcie i Syrii. W Polsce pro-robotnicza lewica kończyła się w latach 1956-68, w 1980 istniała już tylko jako urojenie pseudolewicowych główek, urojenie to powstało wyłącznie jako alibi dla ich antykomunizmu, ale kogo to obchodzi?

autor: lemski, data nadania: 2016-05-02 11:57:49, suma postów tego autora: 368

Uczymy się na błędach.

>To się, adrem, wyrażaj z sarkazmem o Balcerowiczu, a nie o robotnikach. Czy ktoś ci tego broni?
O Balcerowiczu to ja się wyrażam tak jak o szkodniku i sarkazm tutaj mi nie jest potrzebny.
Wyraziłem się tak nie o robotnikach tylko ogólnie o masach które poparły zmianę transformacyjną i dały społeczne przyzwolenie na *reformy* dla Balcerowicza and Co.
Czy ty EB masz problem z czytaniem ze zrozumieniem, czy celowo przekręcasz znaczenie moich wypowiedzi ?

>Po drugie, nie przeinaczaj faktów. "Główny napór zmian" w wykonaniu mas (robotniczych) to po prostu zwykłe łgarstwo, nie poparte nawet analizami rodem z IPN.
Po pierwsze masy nie muszą oznaczać mas robotniczych jak sobie założyłaś.
Żadne *analizy* nie zmienią faktów, że te *masy* to 10mln członków ruchu Solidarność do tego ich rodziny i sympatycy nawet wśród członków PZPR. Wychodzi na to, że była to przekonana duża większość społeczeństwa. Nie da się rządzić społeczeństwem, ludźmi z opornikiem w głowie.

>Jeżeli z masami utożsamiasz odgórne porozumienie między kierownictwem PZPR a liderami tzw. opozycji demokratycznej poszerzonej o jawnie prawicowe i nacjonalistyczne nurty, które w okresie I Solidarności dopiero walczyły o wpływy w dołach związkowych, to powinieneś zadbać o swoje zdrowie psychiczne
Zadbaj lepiej o swoje zdrowie psychiczne,
masy to masy a porozumienie jest inną kategorią. Postaraj się nie mylić takich rzeczy, bo wprowadzasz chaos, być może bez niego nie potrafisz dyskutować, ale to twój problem.
Ukrytej tezy, że masy nie chciały kapitalizmu nie da się udowodnić, a porozumienie zawarli ich przedstawiciele za przyzwoleniem owych mas, któremu dały wyraz choćby w w pierwszych wolnych wyborach.

>Jeżeli natomiast swoje doświadczenie życiowe traktujesz jako odzwierciedlające doświadczenie życiowe mas pracujących, to lepiej ode mnie wytłumaczysz Bartkowi dlaczego (jako chłop i robotnik z ducha i krwi) traktujesz komunizm jak zarazę.
Po pierwsze nie traktuję komunizmu *jak zarazę*, tylko jak coś wymyślonego hasłowo bez wnikania w szczegóły, coś czego nigdy nie było. Więc jeśli mam kupić to w ciemno, to pytam za jaką cenę i ile można stracić ?
Po drugie, może lepiej sama wytłumacz racjonalnie dlaczego powinniśmy kupować komunizm i za ile. No i przekonaj, że to nie jest fałszywka lub wydmuszka.

Szczerze mówiąc, co do frustracji spowodowanej zawodem wobec klasy robotniczej postrzeganej jako potencjalny zbawca ludzkości to bardziej ją tobie przypisywałem niż Bartkowi. Jeśli jest inaczej to chyba nastąpiła jakaś zmiana w twoim rozumieniu politycznej roli klasy robotniczej, albo ja źle ciebie zrozumiałem kiedyś.

autor: Adrem63, data nadania: 2016-05-02 13:15:27, suma postów tego autora: 2307

Klasa robotnicza to stado baranów?

"A nie na klasie robotniczej spontanicznie zdolnej jedynie do wytworzenia świadomości trade-unionistycznej."

Skoro tak stwierdził Lenin to już jest prawda na wieki wieków, niezależnie od tego, że poziom intelektualny i kulturalny klasy robotniczej podniósł się od tego czasu wielokrotnie, przybyło też kilkadziesiąt lat doświadczeń walk klasowych. Lenin rzekł, więc jest to nienaruszalny dogmat religijny, ponadczasowy, ponadhistoryczny. To metafizyka. Proletariusz Lenina to analfabeta ze wsi. Dziś robotnik nie tylko czyta i pisze, ale jego styl życia i poziom materialny nie odbiega istotnie od drobnomieszczaństwa. Niby dlaczego ten drobnomieszczanin ma być nośnikiem proletariackiej świadomości klasowej? Bo robotnik jest za głupi? Nic nie zrozumie dopóki drobnomieszczanin mu nie wyjaśni, jak dziecku? A co dziś ten drobnomieszczanin jest mądrzejszy od robotnika? Za Lenina miał nad nim - analfabetą ze wsi - przewagę wykształcenia i mógł go oświecać. Dziś to się zmieniło. Twierdzenie Lenina było prawdziwe wtedy, dziś już jest nieaktualne. Chyba, że założymy, że robotnik to idiota trwale niezdolny do samodzielnego myślenia i działania i że jest to prawda ponadczasowa, ponadhistoryczna. Zawsze i wszędzie i na wieki wieków klasa robotnicza nie potrafi wyjść poza świadomość trade-unionistyczną bez pomocy takich mędrców, jak EB. Jeśli tak to znaczy, że klasa robotnicza nie jest podmiotem, a jedynie przedmiotem. To nie suweren, twórca historii, a jedynie stado baranów podlegających tresurze. EB ich wytresuje, bo jest jedynym mądrym treserem w odróżnieniu od reszty durnych treserów. Problem lewicy polega na tym, że treserzy są durniami i nie potrafią odpowiednio tresować stada baranów. Tylko EB wie jak tresować klasę robotniczą i bezskutecznie usiłuje przekonać innych treserów. Nie będzie przekonywać robotników, nie tedy droga. Trzeba zebrać treserów i z nimi przystąpić do działania. Zebranie ekipy to główna trudność, bo sama tresura to nie problem. Wystarczy zebrać ekipę. Tak widzi sprawę EB. Przeczy temu doświadczenie historyczne. Klasa robotnicza olała tych drobnoburżuazyjnych mędrców od wnoszenia świadomości klasowej - patrz historia rucha komunistycznego na Zachodzie. Dlaczego? Przecież tak dobrze oświecali klasę robotniczą przez kilkadziesiąt lat! Klasa robotnicza została zintegrowana z kapitalizmem, materialnie i ideologicznie-kulturalnie, przestała być proletariatem - spauperyzowaną masą głodnych analfabetów w łachmanach - a stała klasą nieźle wykształconą, żyjącą we względnym, drobnomieszczańskim dobrobycie. Wygląda na to, że dopóki nie nastąpi reproletaryzacja klasa robotnicza będzie olewała mędrców od wnoszenia świadomości klasowej. Dopóki burżuazja może kupować sobie pokój społeczny, gasić walkę klas żadne kadzenie komunistycznych kaznodziejów nic nie pomoże. Klasa robotnicza przehandlowała rewolucję za drobnomieszczański dobrobyt i olewa komunistów, którzy kadzą jej o historycznej misji proletariatu.

Podsumowanie.
Nie w tym rzecz, czy robotnicy są w stanie wznieść się ponad świadomość trade-unionistyczną samodzielnie, czy też z pomocą drobnomieszczańskich mędrców. Mniejsza o to. Rzecz w tym, że porzucili rewolucyjne sztandary za ochłapy z burżuazyjnego stołu. Za burżuazyjne złoto (płaca, socjal) sprzedali rewolucję, socjalizm i komunizm.
Taka zdemoralizowana i skorumpowana klasa robotnicza nie tylko nie jest klasą rewolucyjną, ale jest klasowym kolaborantem burżuazji i stanowi społeczną podporę kapitalizmu.

autor: Bartek, data nadania: 2016-05-02 13:20:21, suma postów tego autora: 2550

Ciekawe pytania i dyrdymały za odpowiedź

Pani EB wymyśliła:
"- w założeniu klasyków marksizmu, nowy ustrój społeczny powinien zostać wywalczony w krajach wysokorozwiniętego kapitalizmu. Nie ma więc problemu zupełnie innego sposobu organizacji sposobu produkcji, a za to powstaje problem politycznego zabezpieczenia interesu klasy bezpośrednich wytwórców."

Co to oznacza?
Najważniejsze jest to, że w komunizmie pieniądz pozostaje nadal ekwiwalentnym narzędziem wymiany towarów i usług.
Ale tu się rodzi pytanie : czy ma to być pieniądz oparty na złocie czy pieniądz fiducjarny.
Jeśli w zamyśle jest ten pierwszy model, to jest już przesądzone, że komunizm nie wyjdzie nigdy z kryzysu, bo złota na świecie jest o wiele za mało, by prowadzić jakiekolwiek inwestycje a ponadto dochodzi zjawisko tezauryzacji ( czyli uciekania kapitału z rynku do skarbców).
Jeśli to będzie pieniądz papierowy, to musi istnieć mechanizm wyceny jego wartości względem innych walut i niezbędna będzie tu giełda .
W przeciwnym wypadku będzie tak jak w ZSSR, gdzie w obiegu był
rubel, a zboże ZSSR kupował w Ameryce za dolary uzyskiwane ze sprzedaży złota.
Jeśli struktura gospodarki komunistycznej ma być podobna do poprzedzającego go kapitalizmu, to produkcja musi być podporządkowana efektywności a to powoduje, że za pracę robotnicy dostaną pensje adekwatne do dochodowości firmy w której pracują a nie wg potrzeb, jak to uważa się o komunizmie.

Jeśli gospodarka komunistyczna ma niczym nie różnić się od kapitalistycznej pod względem organizacji, to muszą istnieć
zarządy poszczególnych firm a wraz z nimi struktura społeczna z tego wynikająca. Początkowo pierwotną burżuazję zastąpią nowe kadry ideologicznie związane z Partią Komunistyczną, które następnie przeistoczą się w tzw. nomenklaturę, czyli poprzednią elitę zastąpi nowa, komunistyczna a pozycja robotnika w przedsiębiorstwie nie ulegnie zmianie.
Tego, co z taka odrazą odrzuca EB, czyli struktury biurokratycznej, nie da się uniknąć, chyba że tę nomenklaturę co pół roku zastąpi rotacyjne nowa ale wtedy z efektywnością można się pożegnać na zawsze.

Krótko mówiąc, dla robotnika zamiana kapitalizmu na komunizm
może nie być dostrzegalna.
Wg pani EB, oczywiście!

autor: tarak, data nadania: 2016-05-02 17:34:13, suma postów tego autora: 3283

Tarak

krótko i na temat:

wartość dodatkowa w ujęciu współczesnego socjalizmu mówiąc współczesnymi pojęciami to po prostu część wartości dodanej przypadającej na jednego pracownika, którą przedsiębiorca zatrzymuje dla siebie

a mówiąc starym językiem i terminami jest to ta wartość produktu, wytwarzana przez robotnika,która była przywłaszczana przez kapitalistę bez wypłaty ekwiwalentu

ale w ujęciu ekonomii kapitalistycznej ujęta była ona trochę inaczej np. u Ricardo (zysk, renta, procent), a współcześnie np. w finansach czy bankowości jeszcze jest inaczej ujmowana.

odnośnie tego, kto kupował nadwyżki towarów. kupowały kolonie poprzez tzw. faktorie handlowe.... one miały monopol terytorialny i kolonie miały obowiązek upować. często np.patrz Akty nawigacyjne Anglii, kolonie nie mogły wytwarzać konkurencyjnych produktów względem macierzy.
a poza tym robotnicy byli zmuszeni kupować towary w komunach fabrycznych, czyli sklepach prowadzonych przez własciciela manufaktury, w której byli zatrudnieni. Na przykład zmuszano do wykupu gorzałki. W ten sposób w Polsce ropoczął się masowy alkoholizm.

tak więc ten kapitalizm "wolnokonkurencyjny" i z "dobrowolną transakcją" to tylko na papierze był. w rzeyczistości od początku był to rozbójniczy system.

autor: Thor, data nadania: 2016-05-02 18:58:35, suma postów tego autora: 990

Panie Thor

Krótko i na temat:

"wartość dodatkowa w ujęciu współczesnego socjalizmu mówiąc współczesnymi pojęciami to po prostu część wartości dodanej przypadającej na jednego pracownika, którą przedsiębiorca zatrzymuje dla siebie"

No, to krótko: KTÓRA?

autor: tarak, data nadania: 2016-05-02 20:50:53, suma postów tego autora: 3283

tarak

nie rozumiem twego pytania. poza tym nie interesują mnie specjalnie dyskusje na temat definicji jakiegoś terminu. to jest strata czasu, gdy ktoś chce szukać dziury w całym. robi się jałowy spór.

autor: Thor, data nadania: 2016-05-02 22:43:14, suma postów tego autora: 990

DROBNA UWAGA

Thor, akurat w kwestii teorii wartości podążanie tropem ekonomii burżuazyjnej, w której analizę prowadzi się na poziomie mikro- (w skali jednostkowej), jest jałowe. Współcześnie istnieje tendencja do utożsamiania wartości dodatkowej z dodaną, co wynika z odrzucania rozróżnienia na pracę produkcyjną i nieprodukcyjną. To, z kolei, wynika z przemian, jakie zaszły w gospodarce krajów rozwiniętych, w których wzrosło niepomiernie znaczenie sektora usług kosztem produkcji.
Ale wracając do rzeczy, spróbuję to wyjaśnić maksymalnie przejrzyście:

na koszt całkowity produktu składają się: koszty maszyn, koszty surowców, koszty siły roboczej oraz zysk przedsiębiorcy.

Koszty te możemy pogrupować następująco:

1) wedle ekonomii burżuazyjnej: koszty trwałe (= koszt maszyn), koszty obrotowe (= koszt surowców i usług + koszt płac) oraz zysk;

2) podział u Marksa: koszt stały (= koszt maszyn + koszt surowców i usług), koszt zmienny (= koszt płac) i wartość dodatkowa (= zysk);

3) u Marksa istnieje jeszcze kategoria wartości nowowytworzonej, na którą składają się: koszt płac + zysk.

Definicja wartości dodanej: różnica między utargiem danego przedsiębiorstwa a jego zakupami materiałów i usług od innych przedsiębiorców.

Czyli: od kosztu całkowitego (= cena) odejmujemy koszt surowców i usług. Zostaje nam koszt płac + zysk.

Definicja zysku: to, co pozostaje po sprzedaży produktu, po zapłaceniu innych kosztów czynników produkcji (płac, procentów, rent).

W obu przypadkach abstrahujemy od kosztów maszyn (amortyzacja), ponieważ ta pozycja "znosi się", gdyż znajduje się po obu stronach naszego równania porównującego wartość dodaną i wartość dodatkową.

Czyli wartość dodana to suma płac i zysków, natomiast wartość dodatkowa (= zysk) to wartość nowowytworzona (płace + zysk) minus płace.

Z tego wynika, że wartość dodana to synonim Marksowskiej kategorii wartości nowowytworzonej, a nie wartości dodatkowej.

autor: EB, data nadania: 2016-05-03 07:44:51, suma postów tego autora: 856

P.S.

Na pytanie taraka o to, która to część wartości dodanej jest zachowywana przez przedsiębiorcę, odpowiedź brzmi: zysk.

autor: EB, data nadania: 2016-05-03 07:48:24, suma postów tego autora: 856

Adrem,

"Szczerze mówiąc, co do frustracji spowodowanej zawodem wobec klasy robotniczej postrzeganej jako potencjalny zbawca ludzkości to bardziej ją tobie przypisywałem niż Bartkowi. Jeśli jest inaczej to chyba nastąpiła jakaś zmiana w twoim rozumieniu politycznej roli klasy robotniczej, albo ja źle ciebie zrozumiałem kiedyś."

Ponieważ w moim rozumowaniu nie nastąpiła żadna zmiana, o czym zresztą świadczy długookresowe zacietrzewienie Bartka - co powinno było dać ci do myślenia, nawet jeśli ja sama nie wyraziłam się wystarczająco przejrzyście - to i tak nastąpił postęp we wzajemnym zrozumieniu. Zawsze owocniej jest dyskutować z argumentacją dotyczącą faktycznych opinii, a nie wyobrażeń o nich.

Co do poparcia "mas" w głosowaniu 1989 roku, to może warto zastanowić się nad faktami: frekwencja w I. turze wyniosła 62%, a w drugiej - 25%. Robotnicy stanowią tradycyjnie tę grupę wyborców, która cechuje się największą biernością. Tu więc nawet drobnomieszczaństwo wykazało się pewną taką nieśmiałością w "entuzjastycznym" poparciu dla obalaczy "komunizmu".

A nasz spór dotyczy roli mas robotniczych, a nie przemieszanych z drobnomieszczaństwem, bez ładu i składu.

autor: EB, data nadania: 2016-05-03 08:05:59, suma postów tego autora: 856

REALIZM A REALIZM

"Krótko mówiąc, dla robotnika zamiana kapitalizmu na komunizm może nie być dostrzegalna."

Wedle części (post)trockistów taka zamiana faktycznie nie była dla robotników w PRL dostrzegalna. Z czym nie zgadzają się tu różni drobnomieszczańscy zawistnicy sytuacji klasy robotniczej w "realnym socjalizmie".

Niech się gryzą we własnym sosie.

Socjalizm jest okresem przejściowym, w którym trwają stosunki produkcji i mechanizmy gospodarki towarowo-pieniężnej, ze wszystkimi tego konsekwencjami. No, może nie wszystkimi, skoro wszechwładza kapitału jest ukrócona dzięki roli państwa - konsekwentniej niż to miało miejsce w "realnym socjalizmie".

Natomiast społeczeństwo bezklasowe, które powinno powstać na miejscu socjalizmu, po utrwaleniu przyzwyczajeń związanych z położeniem kresu pazerności tzw. przedsiębiorców, wynikającej z poczucia niepewności jutra, nie będzie się opierało na mechanizmach towarowo-pieniężnych. Stąd pytanie o rozliczanie kredytów opartych na procencie składanym nie będzie zaprzątało głów.

Oczywiście, to dla większości "realistów" jest kompletna i beznadziejna utopia. Bądźmy więc realistami i żądajmy niemożliwego!

autor: EB, data nadania: 2016-05-03 08:47:24, suma postów tego autora: 856

EB

>Co do poparcia "mas" w głosowaniu 1989 roku, to może warto zastanowić się nad faktami: frekwencja w I. turze wyniosła 62%, a w drugiej - 25%.
I co z tego wynika?
To chyba największa frekwencja od czasu transformacji. Ludzie w Polsce niechętnie idą głosować. Dla jednych to głupota dla drugich właśnie mądrość wynikająca z doświadczenia.
Ci którzy nie oddane głosy chcieliby jakoś zaliczyć do za albo przeciw nie mają do tego żadnych podstaw. Nie głosujący zrzekają się swojego prawa dobrowolnie na rzecz głosujących.
Frekwencja wyborcza jest z pewnością wynikiem spadku zaufania do polityki i polityków.
Można się tylko zastanowić w jaki sposób instytucjonalnie zdyskontować frekwencję wyborczą dla zmobilizowania polityków do lepszej pracy.


>Robotnicy stanowią tradycyjnie tę grupę wyborców, która cechuje się największą biernością. Tu więc nawet drobnomieszczaństwo wykazało się pewną taką nieśmiałością w "entuzjastycznym" poparciu dla obalaczy "komunizmu".
Nie znam odpowiednich badań na temat aktywności wyborczej różnych grup. Ten podział z pewnością nie byłby łatwy, bo to się z biegiem czasu zaciera. Nie ma też istotnego znaczenia.
A poparcie zdecydowane jednak było. Świadczy o tym to kogo wybrano na wolne miejsca w Sejmie oraz klęska Listy Krajowej.

>A nasz spór dotyczy roli mas robotniczych, a nie przemieszanych z drobnomieszczaństwem, bez ładu i składu.
Ja nie widzę tutaj sporu. Realny Socjalizm w Polsce został obalony siłą naporu mas na które składały się wszystkie grupy społeczne. Nie potrafiono go odgórnie odpowiednio modyfikować, bo na przeszkodzie stały animozje i walki frakcyjne lub fundamentalizm ideologiczny. Rola (jeszcze) mas robotniczych była naturalnie duża, bo bez strajków wielkich zakładów pracy trudno byłoby występować w sprawie zmiany systemu.
Nie przesadzałbym jednak z teorią zdradzieckiej *biurokracji*.
O wiele bardziej chodzi o *zmęczenie materiału* co zauważył Edward Gierek.

autor: Adrem63, data nadania: 2016-05-03 15:23:42, suma postów tego autora: 2307

Dla THORA: O zasadnym braku dyskusji...

...albo zardzewiałych przekładniach i złomie

Dla Thora: O braku dyskusji...

...albo o zardzewiałych przekładniach i złomie


Lubię trzeźwe oceny sytuacji. Spodobała mi się nazwania rzeczy po imieniu przez Thora, że wyrażane są tu same stanowiska i nie ma dyskusji. Nie całkiem prawdziwe jest wyjaśnienie udzielone przez innego dyskutanta, że wiele już takich dysput się odbyło i że kwestie te były wielokrotnie wyjaśniane. Ogromna większości komentarzy w takich rzekomych dyskusjach są to wypowiedzi dotyczące wątków pobocznych albo zupełnie przypadkowych. Nawet wielokrotnie przytaczane argumenty nie muszą być prawdziwe czy sensowne. Ilość nie przekłada się tutaj w jakość. Z drugiej strony osoby mocno przekonane o słuszności swoich poglądów, bez względu na zasadność tych mniemań raczej nie lubią bawić się w wyjaśnianie rzeczy dla nich oczywistych. Nie wspominam tutaj o świadomych kłamcach, propagandzistach, których wypowiedzi nie muszą mieć w ogóle żadnego związku z treścią problemu i służą tylko promocji określonych poglądów czy dezinformacji. Bez określenia z góry pewnego celu takich dyskusji i pewnych korzyści dla obu stron rzadko można spotkać merytoryczną dyskusję. Dlatego dyskusje polityczne to poniekąd mit. Jeśli występuje coś podobnego, to jest to właśnie wyrażanie swoich stanowisk. Może być merytoryczne lub też nie.

Zdecydowałem się wyjątkowo ustosunkować do poruszonego wątku głównego i niektórych wyrażonych przez Thora poglądów, ponieważ zahaczył o pewną sprawę, którą zajmowałem się parę lat temu oraz po to, aby przedstawić stanowisko, z którego większość toczonych tutaj dyskusji jest zupełnie bezprzedmiotowa.

Pierwsza uwaga była dość trafna. Mianowicie, że komentowany tekst zawiera tylko parę godnych uwagi tez. Według mnie nie zawiera on żadnych politycznych tez, ponieważ nie podaje on żadnej strategii realizacji swojego głównego celu. To złotouste pustosłowie. Pracownicy mają być uświadomieni o konieczność przejścia do socjalizmu. Ani słowa o tym, jak ma się to dokonać. A to właśnie jest podstawą zróżnicowania kierunków politycznych i możliwości oceny ich wartości względem siebie. Ma to być niby coś doskonalszego od socjaldemokracji. Tymczasem nie jest względem niej żadną propozycją. O różnicach pomiędzy socjalistami i socjaldemokratami popełnił bardzo dobry tekst bloger na tym portalu p. Michał Suska p.t. "Wszyscy jesteśmy socjaldemokratami". Polemika ta jest dostępna tutaj (http://www.lewica.pl/?id=28359&tytul=Micha%B3-Syska:-Wszyscy-jeste%B6my-socjaldemokratami). Z perspektywy czasu historia przyznała rację (w kwestii kluczowej) p. Sysce, jak to doskonale ilustruje historia z grecką Syrizą. Z mojego stanowiska jest to oczywiste. Bez względu bowiem, jakie założenia ideologiczne będzie miała partia lewicowa, która uczestniczy w parlamentaryzmie liberalnym, tzn. czy opowiada się za budową socjalizmu (lub głosi antykapitalizm), czy też nie, ten system partyjnej władzy jest narzędziem panującego mieszczaństwa i tylko takie decyzje i programy mogą być dopuszczone do realizacji, które nie zagrażają jego interesom. Nieistotne są więc wszelkie deklaracje ideowe ugrupowań, które chcą w tej grze uczestniczyć. W pewnej istotnej kwestii dotyczącej socjalizmu wypowiadałem się w komentarzu na blogu p. Jarosława Augustyniaka (adwersarza p. Suski) na lewica.pl. Dziennik ten bez żadnego wyjaśnienia został skasowany (nie wiadomo czy z inicjatywy redakcji, czy autora). Stąd oczywiście trafna inna uwaga p. Thora o potrzebie niezależnych mediów lewicowych.

Następnie p. Thor odniósł się krytycznie do propozycji Tomasza Rysza postulującego parytety mandatów na partii lewicowych:

"Dlatego partia socjalistyczna po wygranych wyborach (lub po zdobyciu w szczęśliwy sposób władzy siłą) powinna na jakiś czas zrezygnować z instytucji wyborów takich, jakie znamy. Teraz pokuszę się pewnego rodzaju wizję. Z powodu małej popularności idei socjalistycznych i podobnych w Polsce trzeba będzie początkowo narzucić „parytety mandatów”"

Przyrównał je do propozycji stalinowskich:

"toż to nic innego jak powtórka z "rozrywki" tj. stalinizmu".

Zupełnie bezzasadnie, co niestety świadczy o ciasnych horyzontach wyznaczanych przez panującą w Polsce kulturę polityczną. Gdyby przyjąć serio tę tezę, należałoby uznać co najmniej wszystkich monarchów, arystokrację i duchowieństwo Francji panujące od średniowiecza do czasów Rewolucji Francuskiej za stalinistów, co przecież jest absurdem. System podziału głosów na 3 stany po jednej trzeciej dla każdego, jak to miało miejsce w Stanach Generalnych, jest właśnie poniekąd takim systemem parytetowym. Burżuazja nie uznaje go za demokracja, ale też nigdy nie określała go jako stalinowski. Przed laty proponowałem na swoim blogu podobny ustrój tzw. stałych reprezentacji jako bardziej demokratyczny niż liberalny parlamentaryzm (tj. z wolną walką pomiędzy partiami o dowolną ilość głosów). System parlamentarny Stanach Generalnych mógł być po przekształceniu bardziej demokratyczny niż liberalna demokracja. Tak by się stało, gdyby 2/3 głosów zamiast duchowieństwu i szlachcie przypadało masom ludowych (w przedrewolucyjnej Francji i długo też po tym było to głównie chłopstwo), a 1/3 głosów pozostałym stanom, w tym burżuazji. Mieszczaństwo jednak do tego nie dopuściło. Dopóki rządzi, nigdy na to nie pozwoli. Liberalny parlamentaryzm jest jej narzędziem panowania, a jej władztwo to po prostu wybieralna oligarchia, a nie żadna demokracja. Dlatego krytyka p. Rysza jest zasadna nie ze względu na jego rzekomy stalinizm tylko z uwagi na strategię polityczną. Takie parytety mogłyby ustalić klasy ludowe dopiero po zdobyciu władzy, tymczasem p. Rysz proponuje system parytetowy po to, aby partie mocno lewicowe mogły uzyskać władzę. Kto te parytety wprowadzi? Panujące mieszczaństwo? Nigdy. Z tego m. in. powodu zrezygnowałem przed laty z koncepcji stałych reprezentacji, chociaż w moim zamyśle nie miał to być sposób na uzyskania władzy przez lewicę tylko pewien cel organizujący środowisko. Drugim, równie istotnym powodem mojego zaniechania było rozpoznanie i zrozumienie nieskuteczności i nieadekwatności tych metod w obecnych czasach. Oczywiście była to koncepcja bardziej rozbudowana i spójna w porównaniu z propozycją p. Rysza. Obecnie nie interesują mnie żadne wybory parlamentarne w jakiejkolwiek formie. Nie proponuję więc tej koncepcji.

A teraz o propozycjach wyjścia z impasu polskiej lewicy. Chodzi m. in. o potrzebę określenie społecznej akceptacji dla lewicowego programu, sfinansowania tych badań i lewicowych mediów.

"Co do samej diagnozy społecznej i propozycji wyjścia z impasu. Uważam, że najpierw trzeba zrobić porządne badania socjologiczne. Sprawdzić, które elementy myśli i wartości lewicowych są obecne w społeczeństwie i na co jest jeszcze zgoda."

Takie ujęcie tych spraw bazuje na dwóch przeświadczeniach, które są dla mnie zupełnie błędne. Jednak postaram się nawet jako radykalny lewicowiec odpowiedzieć na źródłowe pytanie.

Po pierwsze p. Thor, przychyla się w nich niejawnie do opinii być może na gruncie wyników ostatnich wyborów, że na lewicy w Polsce stało się coś niepokojącego, nienaturalnego. To lęk podzielany przez wielu dyskutantów na tym portalu. Dla mnie nie ma w tym nic dziwnego. Jest rzeczą naturalną, że w mieszczańskich parlamentaryzmach zużywają się ideowo pewne partie i że musi następować w nich wymiana pokoleń, rodzin, a nawet reorganizacja, zastępowania innymi partiami. Właśnie tak dzieje się w Polsce. Bardzo słaby wynik SLD nie jest zaskoczeniem, ponieważ zaskoczeniem jest to, że partia po tak znacznym utracie zaufania społecznego w wyniku jej rządów była stanie aż przez 12 lat funkcjonować w parlamencie. A nie uległa zupełnemu rozkładowi w 2005 roku jak AWS. Właśnie pojawiła się jej następczyni, partia Razem. No, ale to partia antyneoliberalna, przeciwniczka misji w Iraku i jeszcze o wiele więcej! Kogo te sprawy obecnie obchodzą? Każda epoka wymaga nowego dostosowania się do rzeczywistości. Partia ta w istocie ponawia główne postulaty reformizmu, nie odżegnuje się od parlamentaryzmu, konstytucji, nawet jej broni. Jakaż to więc nowa jakość? Nic nie stało się niezwykłego. Jako nowa partia nie może liczyć od razu na taki sam wynik, co jej poprzedniczka. I tak będzie z każdą partią tego typu.

Drugim błędnym przeświadczeniem jest wiązanie realizacji jakichkolwiek lewicowych postulatów czy programów z obecnością partii lewicowych w parlamencie. Doskonale obaliła takie przeświadczenie historii ostatnich kilkunastu lat. Nie wiem, dlaczego wciąż bierze się je za punkt wyjścia?

No dobrze, pocieszę pana Thora w palącej dla niego kwestii. Według moich rachub w następnych kadencjach wróci lub wrócą do parlamentu ugrupowania lewicowe. Na czym opieram swoje przeświadczenie? Sukces kompleksowych ugrupowań reformistycznych (do takich zaliczam ugrupowania lewicowe, mające m.in. postulaty o charakterze ekonomicznym) zależy, z grubsza rzecz biorąc, od dwóch czynników. Jednym z nich jest wspieranie ich finansowo przez jakąś grupę prywatnych właścicieli i jego establishmentu, drugim wyczerpywanie się tzw. inicjatywy socjalnej ugrupowania alternatywnego dla socjaldemokracji, aktualnie rządzącego. Ten pierwszy zależy do radykalizacji nastrojów społecznych związanych z polityką rządu, krótko mówiąc strachu przed rewolucją, chęci zapobieżenia radykalizacji społecznej. Ten drugi na charakter naturalny, tzn. zawsze występuje cykliczna faza wyczerpywania się możliwości realizacji jakichkolwiek celów socjalnych przez rządzące partie prawicowe. W wyniku rządów prawicowych najczęściej rośnie polaryzacja społeczna i radykalizacja. W sposób naturalny wyczerpuje się też potencjał socjalny. Te właśnie czynniki powodują, że może powrócić do władzy partia lewicowa.

Jeśli chodzi o badania socjologiczne, większość wykazuje, że odsetek rodaków wykazujących poglądy lewicowe jest wyższy niż odsetek głosujących na partie lewicowe. Wynika to z tego faktu, że ostateczne preferencje nie są funkcją stałą i niezależną, ale właśnie zależą od oddziaływania mediów. Brak w Polsce lewicowych mediów. Z drugiej strony lewicowe poglądy polskiego (i pewnie nie tylko polskiego społeczeństwa) są nieintegralne. Krótko mówiąc, wiara w lewicowe ideały nie wiąże się z przekonaniami o konieczności pewnych wyrzeczeń, by te wartości zrealizować, rezygnacji z innych celów i wydatków. Np. wielu akceptuje międzynarodową pomoc humanitarną, jednak większość boi się jak diabła uchodźców. I na tym bazuje właśnie propaganda prawicowa, która ma swoje media i jest w stanie przekonać również wyborców lewicowych. Np. jeśli media roztaczają przed odbiorcami stan zagrożenia, konieczności przeznaczania większych środków na cele wojskowe, a równocześnie zapewniają, że nie będzie wcale tak źle, niektórzy może dostaną nawet jakieś zasiłki czy inne świadczenia, to może to przeważyć preferencje na rzecz partii prawicowych. Jest rzeczą oczywistą, że lewicowe partie reformistyczne nie będą w stanie wydawać tak dużych środków na zbrojenia i wojsko, jak partie prawicowe. Dlatego tak istotne jest działanie mediów, a nie same czyste preferencje polityczne. Zarysowany wcześniej przez mnie mechanizm może w kolejnych latach tę sytuację odwrócić. Tak działa ten cykl w większości liberalnych parlamentaryzmach. Lokalnie mogą wystąpić odchylenia np. przedłużać się władza partii prawicowych. Mogą też zaburzyć tę powtarzalność nadzwyczajne okoliczności zewnętrzne np. wojna światowa, ostry światowy kryzys gospodarczy.

Nie ekscytują mnie takie prognozy, ponieważ żadna lewica parlamentarna nie zagwarantuje trwałości osiągnięć socjalnych, o ile w ogóle będzie je miała, a poza tym wszelkie partie są wtórne wobec działań oddolnych. Przypominają maszyny proste. Z podstawówki wiadomo, że nie tworzą one energii, tylko pomagają przekształcić jedną formę pracy w inną. Na dodatek uszczuplają energię źródłową o tę traconą na ich ruch własny i inne straty. Jeśli są zużyte lub wadliwie wykonane, mogą nawet większość tej energii marnować albo same stwarzać zagrożenia. Podobnie jest z partiami lewicowymi. Ich potencjalna przydatność mogłaby objawić, gdyby tworzone były spontanicznie w chwilach mobilizacji społecznej. Wtedy faktycznie mogą wspierać działania zbiorowe. W warunkach "pokojowych" pasożytują jedynie na działaniach indywidualnych i oddolnych. Sprzyjają różnym patologiom: donosicielstwu, karierowiczostwu, współodpowiedzialności za politykę burżuazyjnego państwa (w przypadku partii parlamentarnych), dezorientacji społeczna (np. przez sam fakt swego istnienia mogą sugerować, że są rzecznikami biednych, tymczasem nic nie robią albo są "niemożebne", zwalniają od zaangażowania) itd., itp.

Nie ma walki systemowej bez jej realnych aspektów. Realnie walczą tylko konkretne jednostki. Poza tym współcześnie przeciwnikiem nie są tylko inne grupy osób, ale też wprost pewne technologie i aspekty cywilizacji technologicznej, choć to temat na inną okazję. Nie widzą obecnie żadnych przejawów takiego oporu w naszym kraju, stąd brak dyskusji jest uzasadniony. Co z tego, że wyłapie się takie czy inne błędy dyskutantów, skoro i tak poglądy te nie wyrastają na gruncie realnej walki. Skoro nie ma realnej walki, nieistotne są więc działania wszelkich partii, ponieważ, jak już wcześniej stwierdziłem, partie tego ruchu nie tworzą, one go tylko moderują. Wszelkie więc ględzenie o partii antykapitalistycznej jest w takich warunkach bezprzedmiotowe.

W dyskutowanym tekście mocno stawia się kwestię antykapitalizmu. Niech autorzy deklaracji sami sobie odpowiedzą na następujące pytanie, czy faktycznie czegoś by dokonali, gdyby nagle okazało się, że mają, dajmy na to, tylko miesiąc życia i w tym okresie muszą realnie zaszkodzić kapitalizmowi, tj. bezpośrednio, a nie przez żadne uświadamianie, dysponując takimi środkami, jakie posiadają, doświadczając w pełni konsekwencji swoich działań? Obawiam się tutaj nagłej zmiany poglądów albo dużej absencji w przypadku weryfikacji takich postanowień.

O realnym antykapitalizmie nie dowiesz się nie tylko od socjaldemokratów, ale też od wszelkich ich naśladowców, zamienników czy konkurentów. Tylko uczestnicząc w takich działaniach, można mieć o tym jakiekolwiek pojęcie.

autor: RR, data nadania: 2016-05-03 16:50:08, suma postów tego autora: 151

To ładnie ze strony pani EB, że pomaga panu Thorowi ale moje ptanie dotyczyło czego innego

A mianowicie: jaką to część wartości dodanej stanowi wartość dodatkowa, co napisał Thor.
W związku z tym odpowiedź:
" Na pytanie taraka o to, która to część wartości dodanej jest zachowywana przez przedsiębiorcę, odpowiedź brzmi: zysk." jest nie na temat.

Źródłem zysku jest różnica między pełnymi kosztami a uzyskaną ceną na rynku, która zależy od popytu ( czyli nie ma charakteru stałego a zmienny) natomiast wartość dodatkowa, jak sama pani EB doskonale wie, pochodzi z niedopłaconej pracy robotnika, czyli wyzysku i dla tej samej produkcji powinna mieć wartość stałą.

To jest różnica fundamentalna, bo albo jest wyzysk w rozumieniu marksowskim albo go nie ma.

Masz dobre chęci EB ale niech pan Thor wyjaśni, co miał na myśli albo wycofa się z twierdzenia.
Napisał świetny artykuł a temat aborcji w świetle Starego i Nowego Testamentu, to i z tą sprawą łatwo sobie poradzi.

autor: tarak, data nadania: 2016-05-03 18:39:51, suma postów tego autora: 3283

ABORT!

Thor jako specjalista od aborcji nie będzie miał zapewne kłopotu z komendą: "abort" w odpowiedzi na odlot taraka. Ten ostatni nawet nie rozumie własnego pytania. Najwyraźniej myli mu się wartość dodatkowa z płacą roboczą. Tym zabawniejsze, że sam używa wyrażenia, że jest to NIEOPŁACONA praca robotnika.

Dokładniej, tarak twierdzi, że wartość dodatkowa POCHODZI z niedopłaconej płacy roboczej (cokolwiek by słowo "niedopłaconej" - zamiast Marksowskiego "nieopłaconej" - znaczyło).

Tarak pisze: "Źródłem zysku jest różnica między pełnymi kosztami a uzyskaną ceną na rynku, która zależy od popytu ( czyli nie ma charakteru stałego a zmienny) natomiast wartość dodatkowa, jak sama pani EB doskonale wie, pochodzi z niedopłaconej pracy robotnika, czyli wyzysku i dla tej samej produkcji powinna mieć wartość stałą."

Wizja taraka jest więc następująca: kapitalista kupuje siłę roboczą, a potem ta siła robocza wydatkuje pracę. Kapitalista sprzedaje towar i uzyskuje konkretny przychód. Ani mniej, ani więcej. Dlatego ponosząc wcześniej wszystkie koszty związane z produkcją, jego zysk jest stały. Nie może więc wyzyskiwać robotnika, ponieważ nie zdobył na rynku żadnej większej ilości przychodu niż mu się słusznie należało. Jego apetyt skutecznie hamuje popyt.

I tarak jest bardzo z siebie zadowolony.

Tymczasem prawda jest odrobinę inna. Kapitalista kupuje siłę roboczą za cenę rynkową. Po czym ją zatrudnia, a na terenie swojej fabryki może robić z tą siłą roboczą, co mu się żywnie podoba, ponieważ robotnik sprzedał mu prawo do swobodnego dysponowania nią przez określoną ilość czasu dziennie. Kapitalista więc zwiększa wydajność pracy i sprzedaje na rynku - za tę samą cenę jednostkową - większą ilość towaru. W ten sposób, na jednostkę produktu ma ten sam zysk (co postuluje ze ślepą niczym nowonarodzone kocię naiwnością tarak), ale jego przychód na całość produkcji jest większy. Tym wzrostem przychodu kapitalista nie dzieli się z robotnikiem, chociaż do tego wzrostu przyczynił się wzrost wyzysku siły roboczej robotnika.

Tak więc zysk kapitalisty, jak najbardziej, nie jest wielkością stałą.

Co było do okazania, czyli cbdo.

autor: EB, data nadania: 2016-05-04 07:02:18, suma postów tego autora: 856

Gdzie jesteś Lewico?...

Napisałem te słowa kiedyś na mym blogu i podtrzymuję je nadal...

Toczy się tu w Komentarzach jedynie debata sytych znad komputera
o Historii czy o Klasie, która odeszła (Klasie Robotniczej)... ewentualnie debata o bezwładzie ideologicznym mas.

Nie widzę tu za wiele szukania wśród komentarzy ( może pojedyncze głosy) odpowiedzi na zasadnicze pytanie
Dlaczego masy nas nie kochają?.. Dlaczego masy nie kochają współczesnej lewicy w RP, ale też Lewicy w całej Europie?

A o czym Wy tu Panowie Pogorzelscy dyskutujecie, choć niki Wasze są ładne?
Dlaczego Wasze usta nie zbrukają się hasłami
Pracy i godziwej Płacy...?

Dlaczego nie podejmujecie walki o te hasła?
Dlaczego nie rzucacie za siebie by znaleźć przed sobą?

Co dla mas zrobiliście bądź chcecie zrobić dla Mas by żyły one godnie by byt ich i ich dzieci był zabezpieczony?

Nie chodzi mi tu o jałmużnę 500 +.
Ona jedynie ma za zadania uspokojenie sumienia niektórych bogatych czy zdobycie głosów wyborczych dla skrajnej Prawicy.

Pracownikom pracy najemnej tak naprawdę potrzeba Pracy i godnej Płacy a nie Wolności bez chleba.


Miałem nie pisać pod nikiem JJC, ale cholera mnie bierze, jak czytam Wasze lewicowe ble, ble...

Pozdrawiam

autor: JJC, data nadania: 2016-05-04 08:04:11, suma postów tego autora: 1582

Do RR, czym jest antykapitalizm realny ?

RR: *W dyskutowanym tekście mocno stawia się kwestię antykapitalizmu. Niech autorzy deklaracji sami sobie odpowiedzą na następujące pytanie, czy faktycznie czegoś by dokonali, gdyby nagle okazało się, że mają, dajmy na to, tylko miesiąc życia i w tym okresie muszą realnie zaszkodzić kapitalizmowi, tj. bezpośrednio, a nie przez żadne uświadamianie, dysponując takimi środkami, jakie posiadają, doświadczając w pełni konsekwencji swoich działań? Obawiam się tutaj nagłej zmiany poglądów albo dużej absencji w przypadku weryfikacji takich postanowień.*
A co realnie i faktycznie może zaszkodzić kapitalizmowi (co go nie zabije może go wzmocnić)?
Mnie się wydaje, że znalazłoby się wiele osób, które zdobyłyby się na działania z poświęceniem własnego życia jeśli tysiące młodych ludzi z Europy przechodzi walczyć do organizacji islamistycznych, które nienawidzą zachodniego kapitalizmemu.
Problem leży jednak chyba nie w samej gotowości osobistej lecz w wiarygodności i przekonaniu, nie tylko o słuszności lecz także o skuteczności takich czy innych działań.

RR: *O realnym antykapitalizmie nie dowiesz się nie tylko od socjaldemokratów, ale też od wszelkich ich naśladowców, zamienników czy konkurentów. Tylko uczestnicząc w takich działaniach, można mieć o tym jakiekolwiek pojęcie.*
*Realny antykapitalizm* to bardzo ciekawe określenie. Rozwiń to określenie proszę (jeśli masz o tym jakiekolwiek pojęcie).

autor: Adrem63, data nadania: 2016-05-04 08:59:08, suma postów tego autora: 2307

JA TYLKO POMAGAM

Z cyklu "Jaja jak czerwone berety"

Nie powiem, JJC, że pracuję. Trafił mi się wolny dzień. Jak zawsze wstałem przed godziną czwartą. Bez budzika. Z reguły wcześniej go wyłączam niż da znać, że już pora. Posprzątałem po kotach. Dałem żryć suce i chmarom ptaków - jak się ochłodzi to żrą na potęgę. Obsłużyłem kaczki w przepływającej przez Marki rzeczce. Taki typowy poranek chłopo-robotnika.
O piątej wyszedłem z domu - kłania się ten słynny zaśpiew PRL-owski - "no bo ja dojeżdżam".
Wg wykładni sądownictwa europejskiego od wyjścia z domu, czyli od wþół do piątej zaczyna się mój dzień pracy. Powiedzmy, że nie później niż piąta piętnaście robię za dyspozytora wozu - tylko nie mam jego uprawnień decyzyjnych. Na mej roboczej zmianie niepodzielnie rządzi kierowca, on też tragarz, sprzedawca i kasjer. Ja jestem tylko jego pomocnikiem. Takie pomiatajło i kumpel zarazem lub nauczyciel. W środy i czwartki obowiązuje mnie 15 godzinny dzień pracy - w pozostałe krótszy mniej więcej o połowę - średnio 8-10 godzin za pół stuwy. Dziś zgodnie z planem miałem zainkasować pierwszą w tym roku, ale najwidoczniej w ramach kolejnej reorganizacji firmy o mnie "zapomniano". Ostatnio wywalczyłem podwyżkę z 70 do 100 zł w długie dni robocze. Problem w tym, że właścicielka firmy zapowiedziała, że w tej sprawie jeszcze z mężem pogada. Czyli decyzja nie była ostateczna. W zeszły czwartek stuwę jednak zainkasowałem - wyszło że pracuję za nową stawkę - 6 zł za godzinę. Ukraińcy z którymi robię mają góra 10 zł, czasem i 7 wypada. Przy tym poniżej 12 godzin pracy nie schodzą. Choćby pracy nie było - szefowa zawsze im coś wynajdzie. Dajmy na to sortowanie towaru lub mycie samochodu. Ma być 12 i kropka. Może być więcej. I jest zwyczajowo. Jeśli nie pasuje - spierdalaj. Na twoje miejsce inny się znajdzie. Dni wolne - tylko w święta. O chorobowym w firmie nie słyszano. Podobnie o płatnych i bezpłatnych urlopach. Ubezpieczenie w połowie opłacasz sam. Masz chęć na wolne lub temperaturę - licz się z tym, że wylecisz z pracy. Ilu to już ukraińskich kierowców poznałem? Kurczowo firmy trzyma się tylko rodzina - a i tu pełna hierarchia i ścisłe podporządkowanie. A tak baba ma gołębie serce - swoim pomaga.
W firmie obecnie jestem jedynym Polakiem - wolnym strzelcem na telefon i z umową na gębę. Dzwonią lub umawiają się ze mną - to mam stać i czekać, choćby na mrozie i deszczu. I patrz - stuknęło mi za sześćdziesiątkę, a nie choruję. No, raz mi się w tym roku zdarzyło - wypadł tydzień - nałożyło się na święta. Zresztą - nie narzekam - po pracy odwożą mnie do domu - to wręcz luksus. Nie ma zatem powodu. Ale Ukraińców - szlak trafia.

I tu jest punkt zaczepienia. Bez pomocnika Polaka zwyczajnie nie dają rady. Zwłaszcza gdy taki ma 30-35 stołów dwuipółmetrowych do obsłużenia. Po dwa worki ciuchów na jednym. 70 pakownych worów na łepek. Wszystko to trza ustawić, rozpakować, rozłożyć towar, a później z powrotem zapakować. A w międzyczasie jeszcze sprzedawać i pilnować towaru. A zdarza się, że deszcz pada - czasem powieje. Wtedy zaczyna się większa zabawa.
Część pracowników to smarkacze. Książek nie czytają. Bo i kiedy. Wypłata regularna - codziennie inkasuje taki 120-150 zł. Z czego 100 przesyła rodzinie, gdzieś na Zachodniej Ukrainie. Z pozostałych pokrywa wszystkie opłaty - za lokum, jedzenie i cotygodniowe popijawy - raz w tygodniu trzeba się odstresować. A żyją w wiecznym stresie. Cały dzień szefowa nęka ich telefonami - to się nazywa mobing w pracy. Po pracy też muszą być dyspozycyjni - niech no który odmówi.

Na ich tle jest mi jak w raju. To nie szefowa mnie zatrudniła. Po prostu Wasia nie wytrzymał i poprosił o pomoc. Tak mi się spodobało, że do dziś pomagam - Wasię dawno zwolnili. W końcu zostało to jakoś uregulowane. Każdy kierowca ma prawo mieć pomocnika - wydzielono na ten dodatkowy etat 50 zł. Miejscowym to się nawet kalkuluje - na alkohol wystarcza. Za pomoc przy rozkładaniu i składaniu to "aż nadto". A jeśli musisz być dyspozycyjny 10-15 godzin, to już tylko zaszczyt - że pomagasz.
Nie mówmy o przymusie ekonomicznym - w mojej sytuacji jakoś nie wypada.

Niech tak Ikonowicz spróbuje! Dzień w dzień bez względu na pogodę i porę roku. Co z tego, że w kościach łamie. Zdarza się, że pod koniec pracy tak łamie, że kroku zrobić nie mogę. A wciąż robię - przepraszam - pomagam. Co tam nogi i kręgosłup - liczy się pomocna dłoń, wyciągnięta ręka.

Dzisiaj mam jednak wolne - może już zresztą w tej firmie nie robię? Miałem już dwa miesiące przerwy - nazwijmy to urlopem. Jak teraz będzie - w piątek się dowiem. To nie ja do firmy dzwonię. Nie napraszam się na pracę. Tylko gdy trzeba pomagam. Parę lat już - od urokliwej strony poznaję "realny kapitalizm".

Włodek Bratkowski
4 maja 2016 r.

autor: BB, data nadania: 2016-05-04 11:45:42, suma postów tego autora: 4605

Jakie to ma dziś znaczenie?

Wyzysk, czy nie wyzysk. Kapitalista najmuje i opłaca robotników i pracowników, produkuje, lub dostarcza usługi, zysk chowa do kieszeni. Nie dzieli się nim, bo niby z jakiej paki? On wszystko zorganizował, robotnicy dostali swoje i wszyscy są zadowoleni. No może płaca mogłaby być wyższa, kapitalista bardziej ludzki. Mógłby się podzielić bardziej "sprawiedliwie". Samego zawłaszczania raczej nikt nie kwestionuje. Nie to boli robotnika, że kapitalista zawłaszcza, ale że za mało płaci za najem. Wyzysk człowieka przez człowieka nie budzi sprzeciwu moralnego. Na tym nie da się zbudować politycznego ruchu. W XIX wieku to było odkrycie naukowe, ale dziś ględzenie o wyzysku jest anachroniczne i nie ma sensu poza czysto naukowym.
Propaganda komunizmu to propaganda ustroju bardziej efektywnego i racjonalnego od archaicznego kapitalizmu. Świat można zorganizować lepiej dla ludzi i przyrody. Kapitalizm to na dłuższą metę wyniszczenie przyrody i chroniczne kryzysy społeczne i wojny. Idzie o to by w miejsce dżungli kapitalizmu stworzyć ogród socjalizmu.

autor: Bartek, data nadania: 2016-05-04 12:43:01, suma postów tego autora: 2550

Powiem wam między Bogiem a prawdą

ale ta dyskusja papieży marksizmu jest smutna w ch*& bo wnosi do sprawy null.

autor: A.Warzecha, data nadania: 2016-05-04 22:23:25, suma postów tego autora: 2743

RR BB

że też lepszych, czytelniejszych nicków nie możecie mieć....

ale do rzeczy.

"No dobrze, pocieszę pana Thora w palącej dla niego kwestii. Według moich rachub w następnych kadencjach wróci lub wrócą do parlamentu ugrupowania lewicowe."

Stwierdzenie, że w nastepnych wyborach być może partie lewicowe dostaną się do parlamentu, w wyniku oportunizmu, mnie ani nie pociesza, ani nie zadowala. Jeśli dostaną, to będzie to na progu wyborczym, taki kwiatek do kożucha. A ja jestem zainteresowany wynikiem, dającym szansę współrządzenia


" Z powodu małej popularności idei socjalistycznych i podobnych w Polsce trzeba będzie początkowo narzucić „parytety mandatów”""

RR, twoje wyjasnienia dotyczą parytetów mandatów, a ja odnosiłem się totalnie do czegoś innego, mianowicie do:
"po zdobyciu w szczęśliwy sposób władzy siłą" i wszystko co napisałem dotyczyło tego. Tymbardziej, że także inni dyskutanci mówili, że społeczeństwo jest głupie i wymaga specjalnej troski, by nie odrzucić w następnych wyborach opcji socjalistycznej

konceptu parytetów wogóle nie tykałem, bo tego pojęcia nie znałem.

zamiast owych parytetów jest dziś inna opcja
konstytucja stanowi że naród rządzi albo bezpośrednio albo przez przedstawicieli.
można więc wprowadzić demokrację bezpośrednią inie jest to kosztowne. technicznie rzecz biorąc, każdy mógłby dostać kodowany "telefonik", dzięki któremu mógłby głosować w swoim mieniu za ustawami lub przeciw.....
zaleta takiego systemu jest taka, że posłowie (w całości kupieni przez kapitał) zostali by całkowicie ubezwłasnowolnieni. Społeczeństwo skałdające się w miażdżącej większości z pracowników najemnych i emerytów i rencistów po prostu przegłosowywałoby neoliberałów lub sługusów kapitału....
poseł byłby wybierany ale bardziej jako urzędnik do sporządzania projektów ustaw...
byłaby to prawdziwa demokracja

a poza tym, gdyby ktoś się uparł na przedstawicielskość a nie dem.bezp. to można zrobić jak w starożytnym rzymie, tj. obywatel byłby wybierany w drodze losowania..... znowu, zero partyjniactwa i zero korupcji przez burżuazję

Podsunięty artykuł p. Syski nie odpowiada na postawione przeze mnie pytania. Przypominam, o co pytałem:

Czy ktoś z was potrafi wskazać jakaś główną różnicę w kwestii podejścia do gospodarki, pracowników i obyczajowości między PO a SLD? A czy są jakieś zasadnicze różnice między partią Razem a SLD lub PO? Nie pytam się o "założenia ideowe", stosunek do PRL i jego postekip w III RP czy wiek działaczy, ale o programy partyjne, konkretne ZASADNICZE, a nie drugorzędne postulaty.

Pytałem się o obecne partie, anie spory ideologiczne 100-150 lat temu.

a tu pytania dotyczące tego wyśnionego przez komunistów ustroju...
W związku z tym zapytuję, gdzie mogę przeczytać fachowe i konkretne opracowania, w których pokazane jest, jak miałoby dzialać przedsiębiorstwo w twoim ustroju. Jaka byłaby księgowość, rachunkowość. Jak w gospodarce narodowej koordynowano by całość życia gospodarczego.

Jeżeli nie byłoby tzw. biurokracji a więc służby cywilnej, to w jaki sposób miałoby realizować się planowanie i sterowanie gospodarcze ogólnospołeczne w tym inwestycje w biednych, zacofanych obszarach kraju? Jak zbierać podatki lub inne środki, zrzutki, fundusze na wspólne ogólnospołeczne cele?

Ja byłem księgowym poza tym hobbystycznie zajmowałem się ekonomią (mikro i makro) oraz historią gospodarczą (napisałem teksty i jako współautor - księżkę), oraz historią myśli ekonomicznej. Nie dostałem konkretnych, w zasadzie żadnych odpowiedzi, jakie interesują księgowego czy badacza....

BB.
to co piszesz, jest mi bliskie. Co prawda ja aż tak cięzko jak ty nie pracowałem, ale też pracowałem i na czarno, i zatrudniony nie dostawałem wynagrodzenia przez wiele miesięcy. I pracowałem po 9-10h dziennie, a jak robiłem szkolenia to nawet dłużej. Ale i prowadziłem w swoim czasie swoją firmę małą. zatrudniałem ludzi. znam więc całe zagadnienie od strony pracownika, przedsiębiorcy i badacza.







autor: Thor, data nadania: 2016-05-04 23:14:34, suma postów tego autora: 990

Panie Bartku

To czy istnieje obiektywnie wyzysk pracy ( marksistowska wartość
dodatkowa) ma znaczenie, gdyż jeśli istnieje, to przedsiębiorca okrada pracownika z należnej mu zapłaty. A to rodzi podział na MY i ONI niemożliwy do przezwyciężenia, bo ze złodziejem się nie dyskutuje tylko używa siły ( w szerokim znaczeniu tego słowa) do ODZYSKANIA, swojego nie oglądając się na konsekwencje w postaci chociażby bankructwa firmy i bezrobocia .
W ten sposób dotychczas rzekomo okradani stają się bezrobotnymi.
Czyli szkodzą sobie w najgłębszym przekonaniu o słuszności swojego postępowania.

autor: tarak, data nadania: 2016-05-04 23:15:21, suma postów tego autora: 3283

Daj już sobie spokój EB z tymi głupotami. Za każdym razem zanim coś napiszesz , starasz się mnie ...

...obrazić. To objaw słabości a nie siły.

W tej konkretnej sprawie jak zwykle nie masz racji.
Rozpatrujemy dwie teorie ekonomiczne, jedna to marksistowska, która, moim zdaniem, oparta jest na błędnym założeniu pod nazwą "wartość dodatkowa" i powszechnie używanej w gospodarce ekonomii, którą nazywasz "wulgarna". Należałoby raczej przetłumaczyć tę nazwę na "powszechna" lub "pospolita", bo słowo "wulgarna" ma w polszczyźnie konotację pejoratywną.

Wg Marksa JEDYNYM źródłem przyrostu kapitału w procesie produkcyjnym jest zawłaszczenie przez kapitalistę wartości pracy włożonej przez robotnika a nieopłaconej. Pomnożona przez liczbę zatrudnionych robotników, daje kapitaliście przyrost kapitału.
Z czego wynika, że im więcej zatrudnia kapitalista robotników tym większy ma przyrost kapitału i ani mu w głowie postęp technologiczny, bo to same straty.
To jest oczywisty nonsens i nie muszę tego nawet udowadniać.
Sam Marks już to zauważył i próbował wprowadzić korektę do swoich założeń ale nadaremnie.

Jeśli chodzi o tzw ekonomię wulgarną, to podchodzi ona do tej kwestii pragmatycznie: płaca robotnicza, czy każda inna, jest jest płacą rynkową ( co oznacza że jeśli inżynierów jest więcej niż pracy dla ich, to zarabiają tak samo marnie jak robotnicy, no może ciut, ciut więcej), co widzimy dzisiaj, gdy tłumy magistrów nie znajdują zatrudnienia, chyba że na kasie w "Biedronce".

W takim ujęciu marksistowska "wartość dodatkowa" w ogóle nie występuje i daremne są próby pani EB ulokowania jej w "wulgarnym" zysku netto, stanowiącym część wartości dodanej.
W "wulgarnej" ekonomice zysk jest pochodną wielu czynników (trafionej produkcji, promocji, dostępu do rynku itd) ogólnie nazywanych popytem. Im większym zainteresowaniem cieszy się produkt, tym wyższą marżę ( zysk netto) może uzyskać kapitalista.

Można sobie tu wyobrazić taki przykład, że ktoś produkuje buty, które na lokalnym rynku nie znajdują popytu ale sprzedane do innego kraju przynoszą zysk. Teoria marksistowska w tym wypadku nie potwierdza się, bo zysk kapitalisty pochodzi od różnych wielu czynników , których Marks nie wymienia. Można oczywiście utrzymywać, że jednym z tych czynników jest marksistowska "wartość dodatkowa" ukryta w zysku netto ale trzeba by wówczas to udowodnić wyznaczając przy okazji JAKA to jest część ( 5%, 10% 50% czy więcej). W przypadku teorii marksistowskiej nie trzeba było dokonywać takich łamigłówek, bo CAŁY przyrost kapitału pochodził z wartości dodatkowej, więc wszelkie dowody były zbędne.
W sytuacji gdy utrzymujesz, że zysk netto stanowiący część wartości dodanej zawiera w sobie marksistowską "wartość dodatkową" musisz to udowodnić. A ponieważ nie da się tego udowodnić, więc zgodnie z zasadami naukowymi uważa się takie twierdzenie za nieprawdziwe.
I to jest istota tego sporu - ekonomia marksistowska nie znajduje potwierdzenia w powszechnie obowiązującej ekonomii tzw. wulgarnej. A to ona właśnie jest podstawą funkcjonowania gospodarki światowej, a nie jakaś wydumana ekonomia marksistowska.
Nie ma między nimi żadnego związku i o to chodzi w tej dyskusji z panem Thorem.

autor: tarak, data nadania: 2016-05-05 00:33:56, suma postów tego autora: 3283

NIKT MNIE NIE KOCHA, NIKT MNIE NIE LUBI...

"Dlaczego masy nas nie kochają?.. Dlaczego masy nie kochają współczesnej lewicy w RP, ale też Lewicy w całej Europie?"

"... ta dyskusja papieży marksizmu jest smutna w ch*& bo wnosi do sprawy null"

Jest taki okres w życiu każdego człowieka, kiedy zadaje całą masę pytań - naiwnych, głupich, a najczęściej uporczywych, co doprowadza rodziców do szału. Zdarza się to najczęściej w okolicach 5. roku życia. Potem część dzieci wyrasta z tego. Część nie...

Niedojrzałość, być może, bierze się to z tego, że wpienieni rodzice nie wytrzymali i nie udzielali odpowiedzi na uporczywe pytania, pozostawiając dziecko z traumą na całe życie. I dziecko męczy się z nerwicą natręctw, zatruwając życie żonie, własnym dzieciom i osobom postronnym.

Dorosłość polega na tym, żeby sobie samemu udzielać odpowiedzi na pytania, które nas nurtują, bo być może dla innych są to pytania dziecinne, a przy okazji najczęściej źle postawione. Człowiek z umysłowością pięcioletniego dziecka nie jest jednak w stanie tego dostrzec.

To smutne, faktycznie.

Nikt nie kocha takiej lewicy, bo to niepoprawne politycznie - zakrawa na pedofilię. Walnij sobie jeden z drugim po secie - to jeszcze nie świadczy o dorosłości, ale od razu zrobi się wam weselej.

autor: EB, data nadania: 2016-05-05 07:08:42, suma postów tego autora: 856

Między Bartkiem, A.Warzechą...

Powiem wam swoją myśl na temat wyzysku w kontekście kapitalistycznych stosunków społecznych.
Bartek pisze:
>Wyzysk człowieka przez człowieka nie budzi sprzeciwu moralnego.

Dużo się mówi o wyzysku w kontekście moralności, ale jakoś nie natrafiłem na rzetelną, filozoficzną i socjologiczną analizę zjawiska wyzysku. Słowo wyzysk ma pejoratywny wydźwięk i jest szerokim pojęciem często wykorzystywanym w celach propagandowych. Warto się przynajmniej zastanowić czy możliwe jest życie bez *wyzysku* na naszym globie, bo wyzysk dotyczy efektów pracy ludzkiej i może całkowicie zaniknąć tylko w wypadku zaniku pracy, albo gatunku ludzkiego.
Moralny sprzeciw budzi natomiast rażący wyzysk, gdy ludzie pracują jak niewolnicy na rzecz innych za wynagrodzenie wystarczające do utrzymania zdolności do dalszej pracy przy rosnących nierównościach społecznych.

>Na tym nie da się zbudować politycznego ruchu. W XIX wieku to było odkrycie naukowe, ale dziś ględzenie o wyzysku jest anachroniczne i nie ma sensu poza czysto naukowym.
Raczej historycznym. Bez wątpienia tak właśnie jest. Dzisiaj trzeba zwrócić uwagę na zjawisko bezrobocia, a zwłaszcza wśród młodych, zjawisko bezrobotnego kasynokapitału, raje podatkowe oraz rolę swiatowego systemu lichwy jako głównego czynnika zawłaszczania efektów pracy ludzkiej.

>Propaganda komunizmu to propaganda ustroju bardziej efektywnego i racjonalnego od archaicznego kapitalizmu. Świat można zorganizować lepiej dla ludzi i przyrody. Kapitalizm to na dłuższą metę wyniszczenie przyrody i chroniczne kryzysy społeczne i wojny. Idzie o to by w miejsce dżungli kapitalizmu stworzyć ogród socjalizmu.

Żeby propagować komunizm trzeba mieć opracowany wiarygodny racjonalny model społeczno ekonomiczny przynajmniej socjalizmu, a tego nikt się nie tyka z obawy przed krytyką.
Póki co trzeba robić wszystko, żeby było więcej socjalizmu w kapitalizmie.

autor: Adrem63, data nadania: 2016-05-05 12:14:06, suma postów tego autora: 2307

Robotnik nie będzie się bić o socjalizm

Kapitalista zawłaszcza wytworzone przez robotnika bogactwo. Robotnik widzi, że jego płaca to grosze z tego co do kieszeni chowa kapitalista. I co? Nic. Zjawia się komunista i wyjaśnia robotnikowi, że jest wyzyskiwany. Wałkuje to przez dziesięciolecia i półtora stulecia i co? Nic.
Dlaczego? Bo robotnik nie kwestionuje swojej roli dodatku do maszyny, najemnego niewolnika. Tak go wychowano. Poza tym można żyć. Jest lodówka, telewizor, samochód, kiełbasa i piwo. Jest sport i rozrywka. Czego chcieć więcej? Gdy robotnik był głodny warczał i szczekał na kapitalistę. Widmo komunizmu krążyło po Europie. To był wściekły proletariusz - spauperyzowany zdeklasowany chłop, który z niczym przybył do miasta i stał się robotnikiem - ofiara pierwotnej akumulacji kapitału. A dziś? Robotnik to mieszczanin pełną gębą! Całe warstwy drobnomieszczańskie mają niższy poziom materialny od wykwalifikowanego robotnika. Robotnik dostał kość i merda ogonem. Zapomniał o socjalizmie, bo po co mu socjalizm? Można żyć i to nieźle w kapitalizmie. Niech kapitalista dobrze płaci i to wystarczy. Byle micha była pełna. Dopóki micha pełna robotnik jest kontent i ma gdzieś socjalizm. Sam bóg z nieba może przemówić do niego, że jest wyzyskiwany przez kapitalistę i nic to nie da. Micha pełna, po cholerę socjalizm?

autor: Bartek, data nadania: 2016-05-05 12:41:25, suma postów tego autora: 2550

@Bartek 2016-05-05 12:41:25

RACJA 100%. Nic dodać, nic ująć. Pzdr.

autor: motyl, data nadania: 2016-05-05 15:59:11, suma postów tego autora: 2165

niestety Bartku masz rację

cytuję Ciebie...
Byle micha była pełna. Dopóki micha pełna robotnik jest kontent i ma gdzieś socjalizm.
...

Robotnik ( czytaj pracownik pracy najemnej)


Bo to Byt tworzy Świadomość.
Świadomość bez Bytu ? ...tak się nie da... to tylko Aniołowie mogą :)

autor: JJC, data nadania: 2016-05-05 20:44:28, suma postów tego autora: 1582

Do Thora, odpowiedzi


"Stwierdzenie, że w nastepnych wyborach być może partie lewicowe dostaną się do parlamentu, w wyniku oportunizmu, mnie ani nie pociesza, ani nie zadowala. Jeśli dostaną, to będzie to na progu wyborczym, taki kwiatek do kożucha. A ja jestem zainteresowany wynikiem, dającym szansę współrządzenia".

Niestety to jest mało prawdopodobne, ponieważ PiS ma teraz obecnie bardzo wysokie poparcie, a preferencje głosujących aż tak bardzo się nie zmieniają w ciągu kilku lat. A przyszłej kadencji przewiduje obecność, a wybraną najszybciej w następnej. Jednak nie jest to jakieś nienaruszalne prawo. Mogę się mylić. Tak jak wspomniałem, nie interesują mnie szczegółowo te kwestie.

"odnosiłem się totalnie do czegoś innego"

Powołałeś na wypowiedź p. Rysza, która jest bardziej rozbudowana i nie całkiem jasna, ale skróciłeś jego wypowiedź o istotny fragment. Pan Rysz wspomniał o kilku działaniach. Ja wziąłem pod uwagę całą jego wypowiedź. Twoje wyjaśnienia nadają bardziej wyważony ton twojej wypowiedzi, jednak samo przejęcie władzy siłą też niestety nawet przez teoretyków burżuazyjnych nie jest uważane za stalinizm. Takie właśnie wypadki miały miejsce w dwóch najbardziej znanych rewolucjach burżuazyjnych: francuskiej i tzw. wojnie domowej w Anglii w XVII wieku.


"zamiast owych parytetów jest dziś inna opcja
konstytucja stanowi że naród rządzi albo bezpośrednio albo przez przedstawicieli.
można więc wprowadzić demokrację bezpośrednią"

Niestety jak bym się to tych zapisach konstytucji zbyt dużo nie spodziewał. Znaczą one po prostu, że mogą być rozpisywane referenda. Tylko taką (uzupełniającą) formę demokracji bezpośredniej można pogodzić z przedstawicielską w praktyce. Jeśli główne decyzje byłyby podejmowane przez obywateli bezpośrednio, to po co reprezentanci? Jeśli powołano reprezentantów, to czy ci zgodzą się, żeby ich kompetencje były stale wyłączane przez bezpośrednie głosowania?

"Społeczeństwo składające się w miażdżącej większości z pracowników najemnych i emerytów i rencistów po prostu przegłosowywałoby neoliberałów lub sługusów kapitału...."

Raczej nie. Tak system po wprowadzeniu generowałby tak duży chaos, że bardzo szybko zostałby zniesiony lub zawieszony. Powtórzę za anarchistami: "Gdyby wybory mogły coś zmienić, zostałyby zakazane".

"Podsunięty artykuł p. Syski nie odpowiada na postawione przeze mnie pytania. Przypominam, o co pytałem:..."

Artykuł opowiada na najistotniejsze kwestie w artykule przeznaczonym do dyskusji. Kiedy pisałem swój post, odnosiłem się do twojego wcześniejszego apelu o dyskusję. Swoją prośbę zamieściłeś znacznie dalej i jej nie zauważyłem.

Według mnie kwestie, o które pytasz są obecnie mało istotne, ponieważ nie wiadomo, czy SLD będzie dalej funkcjonować i pozostanie największą partią lewicową w przyszłym parlamencie. Werbalnie partia ta się różni z PO w kwestii relacji z Kościołem, praw mniejszości, modelu służby zdrowia czy edukacji. Jednak gdy rządziła w latach 2001-2005, nie tego widać z powodu obaw o utratę konserwatywnych wyborców, sponsorów partii, powiązań z zachodnim kapitałem. Jest to właśnie problem wszystkich socjaldemokracji w krajach peryferyjnego kapitalizmu.

"Jeżeli nie byłoby tzw. biurokracji a więc służby cywilnej, to w jaki sposób miałoby realizować się planowanie i sterowanie gospodarcze ogólnospołeczne w tym inwestycje w biednych, zacofanych obszarach kraju?"

Ja nie głoszę braku biurokracji w przyszłym systemie. Jest konieczna, ale musi być kontrolowana i ograniczana. Dopuszczam też rotację kadr.

"W związku z tym zapytuję, gdzie mogę przeczytać fachowe i konkretne opracowania, w których pokazane jest, jak miałoby dzialać przedsiębiorstwo w twoim ustroju."

Takiego opracowania nie znajdziesz, ponieważ taki system jeszcze nie powstał, będzie się rodził w walce i nic nie zostało tutaj przesądzone. Kapitalizm jest systemem klasowym, mógł więc na początku rozwijać się pokojowo w społeczeństwie feudalnym. Socjalizm, a w szczególności komunizm taki nie jest. Są ogólne zarysy, jak ma funkcjonować gospodarka socjalistyczna. Gospodarka komunistyczna może być zaprowadzona po trwałym zapanowaniu socjalizmu na całym świecie. W obecnych realiach w przypadku ewentualnych lokalnych zwycięstw można się spodziewać tylko gospodarki mieszanej z wieloma pozostałościami gospodarki kapitalistycznej. Teksty - porządne biblioteki w dużych miastach: klasycy marksizmu, ekonomiści socjalistyczni, roczniki statystyczne, wybrane opracowania z literatury zachodniej z wiodącą rolę narządu nadszyjnego. Elementarne teksty klasyków: marxists.org



autor: RR, data nadania: 2016-05-05 21:01:13, suma postów tego autora: 151

Sorry ja Was EB i BB

do Sytych nigdy nie zaliczałem...raczej do ideowców naiwnych

Ideowcy naiwni to mogą być zarówno socjaliści jak i komuchy naiwne
Ja sam też kiedyś do nich należałem...

Syci to raczej tarak, Adrem czy kilku tu jeszcze innych
na przykład tych co głoszą socjalizm teraz.

Ja to raczej obecnie do skromnych emerytów się ostatnio zaliczam.
Podwyżki to ostatnio RP coś 5,50 mi dało...

i na wodę mineralną wszak starczy mi, i nie przytyję, i cholesterol mi nie skoczy, i brzucho jak
u księży w mej parafii czy mojego proboszcza mi nie grozi :)


autor: JJC, data nadania: 2016-05-05 21:03:59, suma postów tego autora: 1582

nie bardzo rozumiem fragment tekstu poniżej...

...
Dorosłość polega na tym, żeby sobie samemu udzielać odpowiedzi na pytania, które nas nurtują, bo być może dla innych są to pytania dziecinne, a przy okazji najczęściej źle postawione. Człowiek z umysłowością pięcioletniego dziecka nie jest jednak w stanie tego dostrzec.

To smutne, faktycznie.

Nikt nie kocha takiej lewicy, bo to niepoprawne politycznie - zakrawa na pedofilię. Walnij sobie jeden z drugim po secie - to jeszcze nie świadczy o dorosłości, ale od razu zrobi się wam weselej.
autor: EB, data nadania: 2016-05-05 07:08:42, suma postów tego autora: 829

Nasuwa mi się jednak taka odpowiedź, dlaczego dziecinne pytanie to negatywne pytanie...?

Może, dlatego jest ono negatywne w powyższej odpowiedzi... Bo dziecinne pytania oraz dzieci są szczerzy.

Chrystus i jego przesłanie...
„Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie i nie przeszkadzajcie im!” (Łk 18,16).
są prawdziwi aż do bólu to TRUE.

Pozwólcie zadawać dziecinne pytania, bo prowadzą one do właściwych i prawdziwych odpowiedzi...
Ja chcę być do końca dni swoich takim dzieckiem...

autor: JJC, data nadania: 2016-05-05 23:11:20, suma postów tego autora: 1582

WYRWAĆ SIĘ Z NIEWOLI

Z cyklu „Jaja jak czerwone berety”

Nie wiem, Bartku, skąd ty to wszystko wiesz? Czyżby zapłodnił cię tak wybitny polski marksista jak Dawid Okularczyk (stosowne cytaty znajdziesz w komentarzach na dyktaturze.info, dobrze wiesz gdzie – znasz je jak widać na pamięć), a może sam Tymoteusz Kochan (http://www.socjalizmteraz.pl/pl/Publicystyka/?id=1002/Czas_idiokracji_?).

Takich robotników to ty nie znasz:

https://youtu.be/Ut8yRwkEQss

Tak czy siak przystałeś do grona obiboków i obszczyjmurków, którzy plują na przepracowanych robotników przy każdej nieomal okazji. To jest ich, a teraz już wasz hymn


https://youtu.be/uvA1T_FRtPY

Nie obchodzi cię, że opluwani przez ciebie robotnicy zaharowują się, aby utrzymać swe rodziny lub wyrwać się z niewoli. I z tym niejednemu z nich kojarzy się dziś kapitalizm. Zwłaszcza robota w sektorze prywatnym. Osobiście znam takich, którzy za cholerę nie wrócą do tej niewdzięcznej roboty, choćby pracodawcą miał być najbliższy druh i kolega ze szkoły czy podwórka. Wiedzą już, że taki kompan ze szkolnych lat długów za wynagrodzenie za pracę często lata nie zwraca. Jeśli w ogóle. Nie odbiera telefonów z powodu głupiego tysiąca. Nie każdy przecież robi na swoim.

To prawda, że na ich miejsce przychodzą nowi, młodzi, smarkacze – bez doświadczenia. Ale i ten kontyngent się wykrusza. Pozostają Ukraińcy – u nich granica tolerancji jest większa, ale ma swój kres. Sprawdziłem to osobiście.

Według danych Eurostatu w Polsce za godziny nadliczbowe rzadko kto płaci (patrz choćby http://nowyobywatel.pl/2016/04/28/po-godzinach-za-darmo/).

W sektorze prywatnym nieopłacona praca to w zasadzie normalka. Stąd robotnicy szukają stałego zatrudnienia w państwowych zakładach pracy. A takich jak wiesz posad brakuje, ze znanego powodu. Prywatyzacja trwa. Kurs na kapitalizm nie został wstrzymany. Ich liczba się kurczy.

Robotnikom nie chodzi o wygórowane płace – tylko o stabilność zatrudnienia i wypłat. Dorobić można świadcząc usługi w szarej strefie, np. remontowo-naprawcze. Niektórzy głównie z tego żyją. Zatrudniają się na państwowych posadach tylko na zimę. Wtedy o prace pod dachem trudno. Szczęściarz ten, który taką załapał. Nic dziwnego, że przeciąga ją aż do wiosny – o ile się da. Często kosztem klienta.

Nie pieprz, Bartku, żaden robotnik nie chce być niewolnikiem. Nawet zatrudniony na najgorszych warunkach stosuje różne techniki obrony by uniknąć przepracowania i swoje zarobić – do obijania się i kradzieży włącznie. Stąd konieczność nadzoru, przymus ekonomiczny i wszech obecne zastraszanie. Tu też jest w czym wybierać. Lekiem na wieczny stres i zniewolenie może być wódka lub szybkie samochody – namiastka wolności i wyzwolenia. Najlepiej takie 16- letnie BMW lub Audi. 8 tysiaków każdy wyskrobie. Widzę ich tysiące.
Słabsi, którzy nie potrafią korzystać z namiastki wolności wpadają w alkoholizm. Wykruszają się przedwcześnie. Średnia życia robotników pewnie nie sięga czterdziestki. Przynajmniej w mojej okolicy. Znam takich, którzy dobrze zdają z tego sobie sprawę. Rozmawiam z nimi często, przyjaźnie. Stąd jak mogą korzystają z życia. A ty im zazdrościsz płac…

To się z nimi zamień. Załóż obrożę i kajdany. Spróbuj tak tyrać za marne grosze, które w twoim mniemaniu zamieniają się w złoto.

Mi to śpiewająco wręcz wychodzi. Zawsze sobie w pracy coś nucę, choćby „Эх, ухнем”:

https://youtu.be/KM-T-5kW2ZA

Jeszcze nie poczułeś siły proletariatu?

Przeciętny robotnik nie widzi perspektywy by wyrwać się z tych okowów.

A ty widzisz?

Niemniej jemu przynajmniej udaje się poluzować więzi. A ty nawet myśl masz spętaną!

Coś mi się jednak wydaje, że gdy taki skazaniec na wieczną harówę i krótkie życie ujrzy realną perspektywę, to i na partię robotniczą i rewolucję się załapie.
Twoje biadolenie temu nie sprzyja.
Nie ty ciągniesz robotniczą sprawę.

Włodek Bratkowski

6 kwietnia 2016 r.

autor: BB, data nadania: 2016-05-06 17:56:29, suma postów tego autora: 4605

Antykapitalizm, partia Socjaliści, deklaracja ideowa,...

http://partiasocjalisci.pl/
Partia Socjaliści to niby z definicji partia antykapitalistyczna, bo pozornie jeśli socjalizm to nie kapitalizm. W dzisiejszej rzeczywistości kapitalistycznej nie ma lekko dla lewicy zwłaszcza po przegięciach SLD, a ostatnio Syrizy w Grecji. Wszelkie deklaracje żeby były jakoś choćby wiarygodne nie mogą abstrahować od rzeczywistość. Zatem pewien pragmatyzm widać i u tych socjalistów, którzy nie obiecują natychmiastowej nacjonalizacji przemysłu i zniesienia prywatnej własności środków produkcji, przenosząc te zamiary na blizej nieokreślony termin. To rozsądne stanowisko, ale czy to wystarczy do zdobycia poparcia społecznego ?
W Deklaracji rzuca się w oczy jednostronność to znaczy dość dużo napisano w kwestii krytyki kapitalizmu, a niewiele widać po stronie zamiarów czyli co będzie robione w razie zwycięstwa, ale tak już jest w tego typu deklaracjach.
Istota rzeczy polega na tym czy partia ta zdolna jest do przyciągania ludzi o poglądach lewicowych do swoich szeregów. Czy ma wyraziste osobowości. Nie bardzo tam widać takie osoby, poza Jerzym Kochanem i Tymoteuszem Kochanem, których znam tylko ze słowa pisanego, nie widzę nikogo kto mógłby coś istotnego wnieść do sprawy. Mam na myśli osoby typu Piotra Ikonowicza.
Poza tym ten wysyp lewic nie wróży nic dobrego dla sprawy, przynajmniej odzyskania miejsca w parlamencie.

autor: Adrem63, data nadania: 2016-05-06 18:23:25, suma postów tego autora: 2307

Dlaczego Europa nie lubi lewicy? - to proste jak drut.

Europa stoi wobec zagrożenia muzułmańskiego, co każdy widzi i rozumie.
Każdy, z wyjątkiem lewicy spętanej humanitaryzmem.
Lewica udaje, że jeśli DZISIAJ z przyjęcia milionów muzułmanów nie wypływa żadne praktycznie zagrożenie dla naszej tożsamości kulturowej, to tak samo będzie za kilkadziesiąt lat, gdy dzieci i wnuki dziś migrujących muzułmanów, policzą się ( a mogą już wówczas stanowić połowę wszystkich Europejczyków, bo dzietność u nich jest porażająca) i zechcą narzucić pozostałym Europejczykom swoje prawo, swoja moralność i może nawet swoją religię.
Ludzie to wiedzą, i widzą że lewica europejska udaje, że problemu nie ma - więc won z nią!

autor: tarak, data nadania: 2016-05-06 22:32:55, suma postów tego autora: 3283

CHRYSTUS POIRYTOWANY

Kiedy dziecko zadaje dziecinne pytania, to dobrze, ale kiedy dorosły zadaje dziecinne pytania, to już dobrze nie jest.

Kiedy Chrystus okazywał dzieciom cierpliwość, jednocześnie nie skrywał zniecierpliwienia wobec swoich uczniów: "tłumaczę wam i tłumaczę, a wy wciąż nie rozumiecie!"

Czasami "dziecinne pytania" są pytaniami retorycznymi mającymi na celu zmuszenie pytanego do zastanowienia się nad swoim postępowaniem i sposobem myślenia. Istnieją jednak pytania retoryczne, które trafnie diagnozują sytuację i odgrywają pozytywną rolę, ale są też pytania retoryczne, które trafne nie są i to, co sugerują prowadzi donikąd.

Niestety, dziecinne pytania JJC należą do tej drugiej kategorii.

1. "Dlaczego masy nas nie kochają?.. Dlaczego masy nie kochają współczesnej lewicy w RP, ale też Lewicy w całej Europie?"

2. "Dlaczego Wasze usta nie zbrukają się hasłami Pracy i godziwej Płacy...?"

3. "Dlaczego nie podejmujecie walki o te hasła?"

4. "Co dla mas zrobiliście bądź chcecie zrobić dla Mas by żyły one godnie by byt ich i ich dzieci był zabezpieczony?"

Gdyby JJC zastanowił się sam nad retorycznymi pytaniami, które zadał, mógłby sobie bez większego trudu na nie odpowiedzieć, a nawet zauważyć, że pytania od 2 do 4 sugerują już odpowiedź na pytanie 1.

Kiedy SLD doszło do władzy, "masy" oczekiwały spełnienia tych właśnie, socjaldemokratycznych postulatów. Rządy SLD skutecznie wyleczyły "masy" z błędu. Od tej pory, w ustach lewicy hasła socjalne, nawet najbardziej słuszne, brzmią niewiarygodnie.

Socjaldemokracja skutecznie zniszczyła wiarygodność lewicy typu paternalistycznego, w której wyobrażeniach politycznych "dobra władza" otacza opieką niedorozwinięte umysłowo "masy".

W przeciwieństwie do prawicy, lewica burżuazyjna (prowolnorynkowa) nie ma żadnej możliwości powiązania haseł socjalnych ze swoim programem politycznym. Hasła socjalne stanowią autonomiczny, etyczny dodatek (obce ciało) do programu ekonomicznego, który opiera się na sprzyjaniu rozwojowi kapitalistycznemu, pardon - "sprzyjaniu przedsiębiorczości". Optymizm socjalny socjaldemokracji wynika wyłącznie z założenia o racjonalności rachub na integrację i pokojową współpracę ekonomiczną państw w ramach światowego wolnego rynku.

Tymczasem "masy" wiedzą swoje. Jak mogą liczyć na korzyści socjalne w ramach swobodnej współpracy między państwami, kiedy na codzień serwuje się im racjonalność sankcji gospodarczych i wojen ekonomicznych, które w każdej chwili grożą rozpętaniem prawdziwych, gorących wojen?

Czyż w takiej sytuacji nie są bardziej wiarygodni przedstawiciele prawicy, którzy głoszą konieczność przygotowania się Polski do takiej walki na śmierć i życie, do konkurencji usprawiedliwiającej użycie wszelkich środków, w imię bezpieczeństwa i dobrobytu Polaków? Czyż nie będą bardziej cenić szczerej do bólu prawicy, która perspektywę dobrobytu wiąże z przejściem przez dolinę łez, krwi i potu? A odrzucą socjaldemokratyczny PR obłudnie zamazujący wszelki kłopoty związane z "socjalem", w tym - zasadnicze dla lewicowego programu politycznego - kwestie klasowe?

Co więcej, socjaldemokracja uwiarygodniła równocześnie prawicę podpisując się pod antykomunistyczną nagonką. Bez "świadectwa" ekspertów "znających od podszewki system komunistyczny" (mamy takich i w tej dyskusji), prawica nie mogłaby wiarygodnie głosić, że cała lewica to tylko kryptobolszewia zawiązująca (wszech)światowy spisek przeciwko bogobojnym narodom.

Tak więc, dziecinne pytania JJC są faktycznie, a nie metaforycznie, dziecinne (zdziecinniałe). JJC nie rozumie, że socjaldemokracja jest zwyczajnie niewiarygodna, choćby nie wiadomo jakie piękne hasła wysuwała. Co więcej, tupet socjaldemokracji w osobie JJC polega na tym, że żąda on, iżby jeszcze zachowująca resztki wiarygodności lewica socjalna ryzykowała tym nędznym kapitałem, jaki posiada z "lepszych czasów", i podjęła walkę o te hasła w zastępstwie socjaldemokracji, która jest sparaliżowana.

No cóż, każdy niesie swój krzyż. Krzyż Chrystusa - wytworu legendy pośmiertnej - jest jaskrawy, wręcz dyskotekowy. Natomiast prawdziwym krzyżem buntownika Jeszui z Judei byli jego zdziecinniali uczniowie.

autor: EB, data nadania: 2016-05-07 08:49:51, suma postów tego autora: 856

SPÓR O UNIWERSALIA:)

"Daj już sobie spokój EB..." - chciałbyś, taraku, ale niedoczekanie twoje.

Po pierwsze, jak zawsze w dyskusji z niedouczonymi, sprostowanie. Terminem "ekonomia wulgarna" Marks określał epigońskie w stosunku do burżuazyjnej ekonomii klasycznej nurty w ekonomii, które świadomie apologetyzowały zjawiska, które w tej pierwszej (ekonomii klasycznej - też wyrażenie Marksa) były poddawane próbie naukowego wyjaśnienia (np. siła robocza czy wartość dodatkowa).

Jednym słowem, "wulgarny" w tym kontekście nie oznacza wulgaty:)

Po drugie, tarak za jakimiś drugorzędnymi portalami neoliberalnymi powtarza: "Wg Marksa JEDYNYM źródłem przyrostu kapitału w procesie produkcyjnym jest zawłaszczenie przez kapitalistę wartości pracy włożonej przez robotnika a nieopłaconej. Pomnożona przez liczbę zatrudnionych robotników, daje kapitaliście przyrost kapitału.
Z czego wynika, że im więcej zatrudnia kapitalista robotników tym większy ma przyrost kapitału i ani mu w głowie postęp technologiczny, bo to same straty.
To jest oczywisty nonsens i nie muszę tego nawet udowadniać."

Prawda jest nieco bardziej złożona niż konstrukcja cepa, więc niedostępna dla niektórych mózgów, co nie jest próbą obrażania kogokolwiek, ale stwierdzeniem faktu.

Z faktu, że algebra bywa trudna dla sporej liczby uczniów, nie wynika, że jest nieprawdziwa. Jeżeli prawicowy, zakuty łeb nie potrafi zrozumieć teorii wartości, to nie znaczy, że nie tłumaczy ona rzeczywistości.

Jeżeli piszę w swoim komentarzu o wydajności pracy, która sprawia, że przyrasta zysk kapitalisty z powodu spadku wartości siły roboczej w stosunku do wartości wyprodukowanego przez tę siłę roboczą produktu, to nie abstrahuję od postępu technicznego i od korzyści, jaką kapitalista namacalnie czerpie z tegoż postępu.

Więc - znowu kula w płot. Reszta wywodu konsekwentnie opiera się na abstrahowaniu od komentowanego tekstu. Ładnie to tak?

Ekonomia klasyczna zauważyła już na długo przed Marksem, że prawo Saya niekoniecznie pokrywa się z rzeczywistością. Jeżeli (za wulgarną ekonomią) przyjmiemy punkt widzenia pojedynczego kapitalisty, to, oczywiście, zysk takiego poszczególnego kapitalisty jawi mu się jako wynik jego przebiegłości w rywalizowaniu z innymi kapitalistami o podział korzyści z rynku. Problemem, który interesował ekonomię klasyczną oraz Marksa, był ten, skąd bierze się ta wartość, o której podział walczą zażarcie kapitaliści.

Jeśli wszystkie czynniki produkcji są uczciwie opłacane, to skąd bierze się ten naddatek, z którego opłacany jest zysk? W przypadku pojedynczego kapitalisty, sprawa jest dziecinnie prosta - z rynku. Jeden zyska, drugi straci...

Jednak prawica dowodzi, że rynek nie jest grą o sumie zerowej. Więc skąd ten naddatek, jeśli wszyscy zyskują - jeden więcej, drugi mniej, ale zawsze mają coś więcej, niż włożyli.

Ten naddatek nie bierze się z maszyn ani z surowców, bo ich koszt został wrzucony w cenę towaru i odzyskany. Ani z płacy roboczej, bo ta też została "uczciwie" opłacona wedle swej wartości. Coś musi się dziać w procesie produkcji, co powoduje, że wartość towaru przewyższa wartość włożonych weń czynników produkcji.

Odpowiedź na to i wiele innych ciekawych pytań, znajdą Państwo w I i w kolejnych tomach "Kapitału" Karola Marksa.

autor: EB, data nadania: 2016-05-07 09:37:03, suma postów tego autora: 856

RR

piszesz "Takiego opracowania nie znajdziesz, ponieważ taki system jeszcze nie powstał, będzie się rodził w walce i nic nie zostało tutaj przesądzone."

no i to jest "pozamiatane". nie przekonasz nikogo do opowiedzenia się za systemem, którego podstaw i mechanizmów nie określono. Z tego wynika, że owy mityczny komunizm jest efemerydą, jakimś cieniem za grubą zasłoną. Mało kto kupi kota w worku. To nie jest wiarygodna oferta, to nie jest żadna oferta. Takie obietnice lepszego miejsca do życia, nieokreślonego może składać religia, ale nie polityka czy tym bardziej ekonomia polityczna (makroekonomia). Prawdę powiedziawszy więcej szczegółów o zaświatach w tym o raju znajdziemy na kartach biblii, niż w rozwklekłych i opasłych traktatach o komunizmie. Innymi słowy ten komunizm to nawet nie jest utopia, bo aby mówić o utopii muszą być nakreślone podstawowe cechy systemu i podstawowe praktyczne rozwiązania. Jak u Nozicka w Anarchy, State and Utopia. A tutaj tego nie ma.

Albo weźmiecie się do intelektualnej i naukowej roboty i to naprawicie; opracujecie sensowny model ekonomiczny, albo dajcie sobie spokój z "rewolucją" i atakowaniem socjalistów czy socjaldemokratów.

Adrem63 tu dobrze powiedział. Konieczny jest klarowny model praktyczny.



autor: Thor, data nadania: 2016-05-07 23:50:07, suma postów tego autora: 990

przypadek Thora

Komunizm jest w pełni dojrzałym stadium socjalizmu, jest końcowym etapem jego rozwoju. Nie można go wprowadzić bez zaprowadzenia podstawowego (pierwotnego) modelu socjalizmu. A ten jest dobrze opisany. Różnice wynikają ze specyfiki geopolitycznej oraz oporów zewnętrznych, aby zaprowadzić nawet ów pierwotny model. Dlatego faktyczne gospodarki socjalistyczne muszą mieć na początku charakter mieszany, co nie oznacza, że nie występują wtedy przedsiębiorstwa socjalistyczne. W swej praktyce politycznej radykalni lewicowcy, w również partyjni komuniści walczą o socjalizm, ten podstawowy model, a nie o komunizm. To elementarz polityczny - rozróżnianie tych spraw.

Losy takich dyskusji doskonale potwierdzają mojego początkowe stanowisko. Są żywym dowodem bezskuteczności wszelkich przekonywań. "Nie przekonasz nikogo(...)". Otóż to właśnie, otóż to.

autor: RR, data nadania: 2016-05-08 10:40:03, suma postów tego autora: 151

Nie ma mądrych, Thor...

Cała *mądrość* lewicowców polega na robieniu tego co jest przyjemniejsze niż raczej tego co wymaga dużego wysiłku myślowego, twórczego zaangażowania, a zwłaszcza wyobraźni. Zatem przyjemniej jest sobie popieprzyć krytykując innych niż pracować i narażać się na ich krytykę.

Mnie się także ideologia kojarzy z religią, a najbardziej komunizm w którym droga do raju daleka, a zbawienie można osiągnąć tylko przez daninę krwi i mękę człowieka.

Z mojej lektury Marksa wynika także, że był on bardziej krytykiem niż twórcą nowego systemu, który mieli stworzyć dopiero marksiści. Nie wyszło to tak jak powinno. Dzisiaj nie ma już marksistów, są tylko marksolożki i marksologowie. Ci nie stworzą niczego nowego, lepszego. Mogą się zajmować tylko egzegezą marksowskiego Pisma Świętego.

Wartościowe wskazówki dla tych którzy chcieliby współtworzyć projekt nowego systemu społeczno ekonomicznego dał David C. Korten w swojej książce *Świat po kapitalizmie*.

*****
Mądrość to nie tylko erudycja, posiadanie wiedzy, mądrość to jeszcze zdolność przejścia od analizy do syntezy i umiejętność tworzenia dobra.

autor: Adrem63, data nadania: 2016-05-08 11:28:03, suma postów tego autora: 2307

"chciałbyś, taraku, ale niedoczekanie twoje" - odgraża się niczym przekupka na targu EB i nie ...

...rzuca słów na wiatr. I tak mam szczęście, że nie rzuca we mnie także śledziem.


A co ma do powiedzenia, poza inwektywami po adresem adwersarza?
No, nie za dużo.
Oto dowiadujemy się, że Marks wprawdzie czasem nazywał ekonomię
klasyczną zwyczajnym terminem ale najczęściej w zapale polemicznym używał terminu "ekonomia wulgarna", co ochoczo podchwyciła pani EB, używając w dyskusji tylko tego ostatniego.
Ale ponieważ dyskutuję nie z Marksem ale z panią EB, więc używam takiej terminologii jaką ona sama stosuje, żeby uniknąć nieporozumień.
Poza tym dowiadujemy się, że słowo "wulgarny" nie ma nic wspólnego z łaciną.
To jest rzeczywiście odkrycie!!
Coś jeszcze zaznacza, że "wulgarny", nie ma także nic wspólnego z "Wulgatą", co jest prawdą, tyle tylko, że nic takiego nie twierdziłem, więc tylko pani EB rozumie o co jej tu chodzi.

Dalej pani EB przechodzi do najważniejszej części swojej wypowiedzi - oto dowiadujemy się, że są dwie wersje marksizmu
1) dla gawiedzi - opublikowana w Internecie
2)dla wtajemniczonych - rodzaj marksistowskiej gnozy, dla EB i innych kapłanów tego boga, znających biegle język niemiecki i zawiłości umysłowe twórcy.
Zdaniem pani EB obie te wersje nie są kompatybilne, bo i po co? - i tak ciemny motłoch nie zrozumie tego Pisma Świętego komunistów ( to może tu jest ten kontekst z Wulgatą?).

Dalej pani EB udowadnia, że nie wie skąd się biorą pieniądze w globalnym systemie monetarnym. Nie wie co to jest kredyt i z czego jest sfinansowany, nie słyszała nic o obligacjach i ogólnie nic o mechanizmach kreowania przez system finansowy nowego pieniądza na rynku.
Ma prawo nie wiedzieć - ostatecznie przekupce nie jest to do niczego potrzebne.

autor: tarak, data nadania: 2016-05-08 12:39:00, suma postów tego autora: 3283

EB

zapłacisz taką cenę za Eden na Ziemi jak poniżej określasz
sama i Twoi bliscy

**************
Czyż w takiej sytuacji nie są bardziej wiarygodni przedstawiciele prawicy, którzy głoszą konieczność przygotowania się Polski do takiej walki na śmierć i życie, do konkurencji usprawiedliwiającej użycie wszelkich środków, w imię bezpieczeństwa i dobrobytu Polaków?

*************
Chcesz władzy narodowców i ksenofobów. Są tego już początki.

Jeśli nie to nie zwalczaj socjaldemokracji a nawet socjalliberałów
bo jak mówi mój najbliższy mi Komuch

Lepsza byle jaka Lewica niż najlepsza Prawica...

autor: jacekx, data nadania: 2016-05-08 15:20:40, suma postów tego autora: 3088

EB w przeciwieństwie do Ciebie

Nie artykułuję nienawiści do Ciebie tak jak Ty do mnie
czy każdego innego lewicowca.

Dlatego będziesz zajmowała do końca dni swoich... swoją kanapę

Zaobserwowałem, że nienawiść wielu z Was tu piszących a określających, jako Ludzie Lewicy była wywołana często pojęciami, określeniami, które sobie przypisuję, czy stosuję, czy rozważam... takimi jak:

a) belfer;
b) członek ZNP;
c) członek SLD ( posądzano mnie tu prawie o torturowanie niewinnych zwolenników Bin Ladena);
d) sierota po PRL;
e) homo sovieticus;
f) zwolennik Teologii Wyzwolenia;
g) socjaldemokrata;
h) marksista chrześcijański ( brylowała tu hejterka i hipsterka Hyjdla)
i) chrześcijanin;
j) człowiek, dla którego marksizm jest żywą filozofią;
k) hasła fr. Liberté-Égalité-Fraternité
l) Chrystus;

itd...

Ile jadu i złości u przedstawicieli Lewicy spotkałem w ciągu rocznego blogowania tu na lewica.pl oraz zero szukania tego co łączy.
Najmniejsze źdźbło w oczach adwersarza i przedstawiciela lewicy urasta tu w oczach nazywającego się lewicowcem do rangi belki.

autor: JJC, data nadania: 2016-05-08 15:35:17, suma postów tego autora: 1582

EB i BB ja do Was bo się nawzajem wspieracie

piszesz EB...

twój wywód to poniżej jakiś abstrakt

Tak więc, dziecinne pytania JJC są faktycznie, a nie metaforycznie, dziecinne (zdziecinniałe). JJC nie rozumie, że socjaldemokracja jest zwyczajnie niewiarygodna, choćby nie wiadomo jakie piękne hasła wysuwała. Co więcej, tupet socjaldemokracji w osobie JJC polega na tym, że żąda on, iżby jeszcze zachowująca resztki wiarygodności lewica socjalna ryzykowała tym nędznym kapitałem, jaki posiada z "lepszych czasów", i podjęła walkę o te hasła w zastępstwie socjaldemokracji, która jest sparaliżowana.


bo to co zaproponowaliście zamiast zawierzenia, że
socjaldemokracja w osobie SLD będzie lepsza niż najlepsza narodowa prawica...czy wsparcia SLD

To zawierzenie PIS.

tia...poczekajcie jeszcze trochę EB i BB to wam Berezy zafundują
a młodych wyedukują przez IPN.

autor: JJC, data nadania: 2016-05-08 15:54:04, suma postów tego autora: 1582

SKANDAL!

Zapewne nasi oponenci poczują się zawiedzeni, ale nie mamy najmniejszej ochoty, aby "przekonywać nieprzekonanych". Powód jest prosty - drobnomieszczaństwo nie stanowi samodzielnej siły społecznej i z tego względu, w swej masie, raczej konformistycznie dostosowuje się do wygrywającego, niż rości sobie pretensji do odgrywania roli podmiotu wydarzeń historycznych.

Niemniej, ludzie o poczuciu sprawiedliwości i o otwartych horyzontach myślowych, które dają im zdolność przekraczania własnych, grupowych ograniczeń, mogą się zdarzać wszędzie, także wśród drobnomieszczaństwa. Dlatego dyskusja ma na celu danie takim osobom szansy na odnalezienie własnej drogi wśród beznadziejnej kołtunerii swojego środowiska.

Bezsilna wściekłość naszych oponentów wynika z tego, że przyjmują oni rolę tchórzliwych urlopowiczów na safari - chętnie strzelą sobie fotkę z ubitym przez zawodowego rzeźnika (sowietologa) lwem (komunizmem). I dlatego czują się okropnie pokrzywdzeni, kiedy okazuje się, że rzeźnik sfuszerował i truchło się rusza, ba, może ugryźć.

Skandal!

autor: EB, data nadania: 2016-05-08 16:15:33, suma postów tego autora: 856

Przepisana Deklaracja Ideowa

Można porównać:
http://partiasocjalisci.pl/
http://partia-zmiana.pl/category/dokumenty/deklaracja-ideowa/


Partia Socjaliści reprezentuje interesy pracowników najemnych, samozatrudnionych, spółdzielców, rolników indywidualnych, bezrobotnych, emerytów i rencistów, uczącej się młodzieży, a tym samym absolutnej większości obywateli Polski pragnących życia w pokoju, stabilizacji i sprawiedliwości dostępnych dla wszystkich. To są nasze główne cele polityczne.

ZMIANA reprezentuje interesy ludzi pracy, bezrobotnych, młodzieży oraz emerytów i rencistów.




Partia Socjaliści to ruch demokratyczny, bowiem dąży do wyzwolenia i upodmiotowienia społeczeństwa poprzez samoorganizację obywateli oraz udział reprezentantów ludzi pracy we wszelkich procesach decyzyjnych - na poziomie państwa, lokalnej społeczności i zakładu pracy. Odrzucamy fałszywy ideał demokracji kapitalistycznej, w której wiecznie rządzący zwycięzcy to reprezentanci jedynie najbogatszych i najbardziej wpływowych.

ZMIANA to siła demokratyczna, bowiem dąży do wyzwolenia społecznego i upodmiotowienia społeczeństwa poprzez samoorganizację obywateli i udział reprezentantów ludzi pracy we wszelkich procesach decyzyjnych - na poziomie państwa, lokalnej społeczności i zakładu pracy.




Partia Socjaliści to siła antykapitalistyczna, bo kapitalizm to systemem totalnej niesprawiedliwości wobec zdecydowanej większości społeczeństwa polegającej na wyzysku ludzi pracy najemnej w interesie nielicznej grupy najbogatszych.

ZMIANA to siła antykapitalistyczna, bo kapitalizm jest systemem, który zniewala jednostkę i prowadzi do zubożenia zdecydowanej większości społeczeństwa w wyniku wyzysku ludzi pracy najemnej w interesie nielicznej grupy osób najbogatszych oraz neokolonialnej eksploatacji słabszych krajów przez imperialistyczne potęgi.


Partia Socjaliści to siła internacjonalistyczna i antyimperialistyczna, bo tylko w wyniku wspólnej walki ludzi różnych narodowości możliwe jest pokonanie zniewalającego ludzkość globalnego kapitalizmu i stworzenie systemu ekonomicznego sprawiedliwie dzielącego dobra, które są wytworem ludzi pracy, a nie posiadaczy kapitału.

ZMIANA to siła internacjonalistyczna, bo tylko w wyniku wspólnej walki ludzi pracy różnych narodowości możliwe jest pokonanie zniewalającego całą ludzkość systemu kapitalistycznego i sprawiedliwy podział dóbr materialnych będących wytworem ludzi pracy, a nie posiadaczy kapitału.


Partia Socjaliści to również siła patriotyczna, bo tylko odzyskanie suwerenności przez Polskę i wyzwolenie jej spod dominacji struktur wielkiego kapitału imperialistycznych mocarstw czynią możliwą poprawę bytu szerokich kręgów społeczeństwa polskiego.

ZMIANA to siła patriotyczna, bo tylko przez odzyskanie suwerenności przez Polskę i wyzwolenie kraju spod dominacji struktur wielkiego kapitału i imperialistycznych mocarstw możliwa jest poprawa bytu materialnego szerokich kręgów społeczeństwa polskiego.


Partia Socjaliści stoi po stronie pokoju, bo tylko w warunkach współpracy i przyjaznych stosunków z sąsiadami oraz wszystkimi narodami Europy od Atlantyku do Władywostoku można budować bezpieczne jutro dla naszego kraju. Zlikwidować kapitalizm to znaczy zlikwidować wojny w oparciu o globalny system bezpieczeństwa i wzajemnej pomocy.

ZMIANA to partia pokoju, bo tylko w warunkach współpracy i przyjaźni z sąsiadami oraz wszystkimi narodami Europy "od Atlantyku do Władywostoku" można budować bezpieczne jutro dla naszego kraju.


Partia Socjaliści to siła postępowa, bo działa na rzecz likwidacji klas i wyzysku społecznego, na rzecz emancypacji i wszechstronnego rozwoju jednostki w ramach nowoczesnego, świeckiego społeczeństwa. Działa na rzecz potrzeb materialnych i poznawczym ludzi poprzez rozwoju nauki, techniki, kultury i sztuki nie podporządkowanych zasadzie indywidualnego zysku.

ZMIANA to siła postępowa, bo sprzyja emancypacji jednostki w ramach nowoczesnego społeczeństwa oraz nieskrępowanemu rozwojowi nauki, techniki, kultury i sztuki.


Partia Socjaliści dąży do realizacji konstytucyjnej zasady sprawiedliwości społecznej oraz zabezpieczenia stabilnego, godnego i spokojnego bytu materialnego wszystkich obywateli RP - poprzez budowę państwa socjalistycznego, zakładającego priorytet kolektywnych form własności środków produkcji - państwowej, spółdzielczej i komunalnej.

ZMIANA dąży do realizacji konstytucyjnej zasady sprawiedliwości społecznej oraz zabezpieczenia stabilnego, godnego i spokojnego bytu materialnego wszystkich obywateli RP – poprzez budowę państwa socjalnego, zakładającego priorytet kolektywnych form własności środków produkcji (spółdzielczej, państwowej i komunalnej), przy zagwarantowaniu praw drobnej własności prywatnej.



Partia Socjaliści uznaje za priorytet prawa człowieka, w tym prawo do pracy, godnej płacy, mieszkania, bezpłatnej opieki zdrowotnej, dostępu do kultury i edukacji, godziwego zabezpieczenia na starość, prokreacji, zdrowego środowiska naturalnego, oraz dostępu do zdrowej żywności. Jako socjaliści sprzeciwiamy się też kapitalistycznemu niszczeniu środowiska naturalnego i będziemy aktywnie działać na rzecz jego dobrostanu, który jest równocześnie warunkiem dobrostanu człowieka.


ZMIANA uznaje za priorytet prawa człowieka, w tym prawo do pracy, godnej płacy, mieszkania, bezpłatnej opieki zdrowotnej i edukacji, godziwego zabezpieczenia na starość, prokreacji, czystego środowiska naturalnego, dostępu do wody pitnej i zdrowej żywności.



Partia Socjaliści to ruch na rzecz lepszej przyszłości, ale odnoszący się z szacunkiem do dorobku pokoleń naszych rodziców i dziadków, którzy w trudnych warunkach powojennych odbudowali i rozbudowali kraj, przekształcając Polskę Ludową w nowoczesne państwo przemysłowe. Własny, państwowy przemysł jest podstawą dobrobytu społeczeństwa, dlatego Partia Socjaliści przeciwstawia się polityce likwidacji polskiej wytwórczości oraz prywatyzacji i reprywatyzacji majątku społecznego.


ZMIANA to ruch na rzecz lepszej przyszłości, ale odnoszący się z szacunkiem do dorobku pokoleń naszych rodziców i dziadków, którzy w trudnych warunkach powojennych odbudowali i rozbudowali kraj, przekształcając Polskę w państwo przemysłowe. Własny przemysł jest podstawą dobrobytu społeczeństwa, dlatego ZMIANA przeciwstawia się polityce likwidacji polskiej wytwórczości oraz prywatyzacji i reprywatyzacji majątku społecznego.



Zmalowane jak byk.

autor: Bartek, data nadania: 2016-05-08 16:43:42, suma postów tego autora: 2550

ODI PROFANUM VULGUS...

Najpierw tarak napisał: "Rozpatrujemy dwie teorie ekonomiczne, jedna to marksistowska, .... i powszechnie używanej w gospodarce ekonomii, którą nazywasz "wulgarna". Należałoby raczej przetłumaczyć tę nazwę na "powszechna" lub "pospolita", bo słowo "wulgarna" ma w polszczyźnie konotację pejoratywną."

Ja wyjaśniłam: "Terminem "ekonomia wulgarna" Marks określał epigońskie w stosunku do burżuazyjnej ekonomii klasycznej nurty w ekonomii, które świadomie apologetyzowały zjawiska, które w tej pierwszej (ekonomii klasycznej - też wyrażenie Marksa) były poddawane próbie naukowego wyjaśnienia (np. siła robocza czy wartość dodatkowa)."

Tarak tak to zrozumiał (bądźmy wyrozumiali!): "Poza tym dowiadujemy się, że słowo "wulgarny" nie ma nic wspólnego z łaciną. To jest rzeczywiście odkrycie!!
Coś jeszcze zaznacza, że "wulgarny", nie ma także nic wspólnego z "Wulgatą", co jest prawdą, tyle tylko, że nic takiego nie twierdziłem, więc tylko pani EB rozumie o co jej tu chodzi."

No bo ja muszę rozumieć, skoro mój dyskutant całkiem już stracił orientację. Wyjaśniam więc ponownie z iście belferską cierpliwością: uznałam, widocznie bezpodstawnie, że mam do czynienia z erudytą, który poniekąd słusznie, choć dziwne, że w tym kontekście, kojarzy znaczenie słowa "wulgarny" ze znaczeniem, w jakim najbardziej rozpowszechnioną wersję tłumaczenia Biblii określa się mianem tzw. Wulgaty. W ten sposób wytyka mi jednocześnie błąd w rozumieniu pojęcia "ekonomia wulgarna" jako ekonomia prostacka, a nie jako najbardziej rozpowszechniona (czyli mainstreamowa) ekonomia.

Potwierdziłam więc, że słowa "wulgarna" używam w znaczeniu "prostacka", w odróżnieniu od ekonomii klasycznej, która bynajmniej prostacka nie jest.

Tak więc "wulgarny" ma jak najbardziej coś wspólnego z Wulgatą, a mianowicie łaciński rodowód. W losie języka znalazła najwyraźniej odbicie częsta prawda, że najłatwiej upowszechnia się wcale nie to, co najmądrzejsze, ale to co "wulgarne" (prostackie).

Przepraszam za bezpodstawne posądzenie, że mam do czynienia z erudytą.

autor: EB, data nadania: 2016-05-08 16:54:28, suma postów tego autora: 856

PICIE DO LUSTRA

Tarak: "Dalej pani EB przechodzi do najważniejszej części swojej wypowiedzi - oto dowiadujemy się, że są dwie wersje marksizmu..."

Czy mógłbyś tę insynuację uzasadnić szerzej, bo nie wiem, do czego pijesz? Jeśli do tego, że wedle twojej interpretacji tego, co napisałam, są dwie ekonomie marksistowskie (klasyczna i wulgarna - jedna dla wtajemniczonych, a druga - dla ciemnego motłochu), to bardzo proszę, w imię miłosierdzia chrześcijańskiego - nie pij więcej!

Tarak: "Dalej pani EB udowadnia, że nie wie skąd się biorą pieniądze w globalnym systemie monetarnym. Nie wie co to jest kredyt i z czego jest sfinansowany, nie słyszała nic o obligacjach i ogólnie nic o mechanizmach kreowania przez system finansowy nowego pieniądza na rynku."

Rozumiem, że skoro rozwiązanie w postaci oszwabiania jednego kapitalisty przez drugiego i w ten sposób wykreowania naddatku wartości, problem wartości dodatkowej został w cudowny sposób rozwiązany dzięki "kreowaniu pieniądza przez system finansowy".

Bingo! Gratulacje!

Kryzys generowany przez to "rozwiązanie" świadczy jeszcze dobitniej o tym, że istota problemu leży w braku gospodarki fizycznej (opartej na pracy produkcyjnej), zastąpionej ekonomiką wirtualną. Doraźne metody radzenia sobie z brakiem pełnokrwistej wartości dodatkowej, gdzie wyzysk klasy robotniczej stwarzał pozór harmonii w relacjach między pozostałymi grupami społecznymi, właśnie kończą swój żałosny żywot.

autor: EB, data nadania: 2016-05-08 17:31:20, suma postów tego autora: 856

Zwidy antylewicowca Adrema

"A co realnie i faktycznie może zaszkodzić kapitalizmowi (co go nie zabije może go wzmocnić)?
Mnie się wydaje, że znalazłoby się wiele osób, które zdobyłyby się na działania z poświęceniem własnego życia jeśli tysiące młodych ludzi z Europy przechodzi walczyć do organizacji islamistycznych, które nienawidzą zachodniego kapitalizmu.
Problem leży jednak chyba nie w samej gotowości osobistej lecz w wiarygodności i przekonaniu, nie tylko o słuszności lecz także o
skuteczności takich czy innych działań."

A jaką wiarygodność mogą posiadać propagatorzy antylewicowych kalek i stereotypów prawicy?

A gdzie to niby jadą owi młodzi islamiści? Do Palestyny (jeśli faktycznie, dajmy na to, widzą w Izraelu, symbol kapitalizmu)? Czy do ISIS? I tak sobie jadą na własny koszt lub za friko czy ktoś im to opłaca? Walczą to sobie też za friko, nieprawdaż? A nie są to aby w większości dzieci muzułmanów lub pochodzących z tej kultury? A do fanatycznej wiary to tak przy okazji, na samym końcu się przekonali owi "antykapitaliści"? A przywódcy ISIS i ich sponsorzy? Kim niby są wedle naszego zatroskanego lewicowca? Proletariuszami? Organizacjami dobroczynnymi? I pewnie ten wredny antykapitalizm może odwoływać się do takiej samej motywacji duchowej jak religijni fanatycy?
Coś się komuś w główce pomieszał antykapitalizm z antyzachodniością.

Porównywanie wiarygodność i skuteczność jakiegokolwiek realnego działania z ględzenia pod anonimowym nickiem antylewicowca, udającego lewicowca? W przekonywaniu do antylewicowości. Dla naiwnych.

"(...)Co go nie zabije może go wzmocnić". Wielu tam mówiło, o wielkich imperiach. Ostatecznie wszystkie upadły.

autor: RR, data nadania: 2016-05-08 18:07:18, suma postów tego autora: 151

EB i BB ja do Was bo się nawzajem wspieracie

Wy macie otwarte horyzonty a my zamknięte...

Ok i to są horyzonty z których widzicie jedynie waszą kanapę :).

Pozdrawiam mimo wszystko ...wszak żyjemy w kraju z którego wyjechali prawie wszyscy psychiatrzy :)

autor: JJC, data nadania: 2016-05-08 23:02:28, suma postów tego autora: 1582

jest jeden problem tokowanie głuszców trwa

RR, Tark, EB, BB coraz trudniej Was zrozumieć.

Głuszca jak tokuje może zaskoczyć myśliwy :).

Pozdrawiam mimo wszystko...

autor: JJC, data nadania: 2016-05-08 23:06:52, suma postów tego autora: 1582

Nie przepraszaj mnie EB - nigdy nie czuję się dotknięty Pani słowami, bo rozumiem frustrację, ...

...która je podyktowała. I nie wyjaśniaj już, że tak naprawdę wcale mnie nie przepraszasz, bo wyjdzie tak jak z tą Wulgatą - coś tam piszesz ale raczej do śmiechu, bo zrozumiałe pisanie przychodzi Pani z trudem.

Tak czy inaczej nie udowodniłaś, że "wartość dodatkowa" jest ukryta w "zysku netto " stanowiącym część wartości dodanej.
A to jest istota sporu.



autor: tarak, data nadania: 2016-05-08 23:44:14, suma postów tego autora: 3283

Pisze pan Thor: " Albo weźmiecie się do intelektualnej i naukowej roboty i to ...

...naprawicie; opracujecie sensowny model ekonomiczny, albo dajcie sobie spokój z "rewolucją" i atakowaniem socjalistów czy socjaldemokratów."

Teoretycznie ma rację pan Thor, kłopot w tym, że takiego modelu zza biurka nie da się nigdy wypracować - taki model powstaje w działaniu.
Była taka próba w Rosji i innych krajach i jak się skończyła wszyscy wiedzą. Zburzenie modelu społecznego zniszczyło produkcję, brak dostaw żywności i wszystkiego co potrzebne do życia, wywołał niezadowolenie a jedyną receptą na nie był Stalin, represje, pogwałcenie praw człowieka i tak dalej.
Stalin nie był tzw. wypadkiem przy pracy ale nieuniknioną koniecznością w powstałej sytuacji.
Alternatywą było oddanie władzy i pluton egzekucyjny dla przywódców rewolucji.
Ten model tak ma i żadne nowe próby tego nie zmienią.
W zamyśle nadzwyczajny - w praktyce nieludzki.

autor: tarak, data nadania: 2016-05-09 00:07:51, suma postów tego autora: 3283

Tarak nie masz racji

Dwa tylko przykłady gdzie w Świecie coś próbują robić:

a) Chiny - już nie eksperyment a kapitalizm państwowy;
b) Skandynawia - próba tworzenia kapitalizmu zrównoważonego rozwoju.

autor: JJC, data nadania: 2016-05-09 13:01:20, suma postów tego autora: 1582

Socjalizm dobrze opisany !?

Pisze RR:
>Komunizm jest w pełni dojrzałym stadium socjalizmu, jest końcowym etapem jego rozwoju. Nie można go wprowadzić bez zaprowadzenia podstawowego (pierwotnego) modelu socjalizmu. A ten jest dobrze opisany.
Może i dobrze opisany, ale mało przydatny dla dzisiejszej lewicy. Główny wysyp książek dotyczących ekonomii politycznej socjalizmu miał miejsce w latach 70. Opisywały one aktualny wtedy stan i być może można dzisiaj z tego jeszcze wycinkowo skorzystać pracując nad nowym rozwiązaniem.
Natomiast nie spotkałem się z książką, która byłaby projektem socjalistycznej alternatywy ustrojowej, napisaną po transformacji w 1989.
Odwoływanie się do literatury opisującej stan rzeczywistości słusznie minionej jest kontraproduktywne w kontekście potrzeb lewicy, która potrzebuje wizji czegoś nowego co dawałoby nadzieję na urzeczywistnienie celów i wartości lewicy.
Obecne opracowania dotyczące socjalizmu także nie służą temu.
"Socjalizm" Zygmunta Baumana to właściwie miażdżąca krytyka tamtego *socjalizmu*, a "Socjalizm" Jerzego Kochana w tym zakresie to także tabula rasa. Co ciekawe J Kochan wpadł na pomysł uzasadnienia socjalizmu tym, że dotychczas nie wymyślono nic innego jako alternatywę dla kapitalizmu.

Taki projekt powinno się opracować naukowo w duchu racjonalizmu opartego na wartościach humanistycznych (humanizm jest racjonalny), najlepiej nie używając słów kapitalizm i socjalizm, które to słowa budzą złe skojarzenia i świadczą o zideologizowaniu, a zatem prace te byłyby odrzucane społecznie.

autor: Adrem63, data nadania: 2016-05-09 13:45:44, suma postów tego autora: 2307

Zwidy antylewicowca Adrema wg RR

Adrem63: A co realnie i faktycznie może zaszkodzić kapitalizmowi...?
To pytanie zadałem RR po tym jak użył on sformułowania *realny antykapitalizm*. Jednocześnie poprosiłem o rozwinięcie tego pojęcia.
Oczywiście nie byłem tak naiwny żeby sądzić, że RR odpowie na to pytanie. Faktycznie zamiast tego RR przyczepia mi etykietkę antylewicowca pytając jednocześnie:

>A jaką wiarygodność mogą posiadać propagatorzy antylewicowych kalek i stereotypów prawicy?
nie widząc tego, że przedstawia się w ten sposób jako partyjny biurokrata z pieczątkami, którymi opieczętowuje to co jego zdaniem nie jest lewicowe lub co jest steretypem prawicy, żeby ci co nie potrafią myśleć nie mieli wątpliwości.
To dość typowe zachowanie niektórych dyskutantów z grupki reprezentującej ideologiczny skansen znanej proweniencji. Przyklejanie etykietek służy im także własnej orientacji w *rozumieniu* tego co się do nich mówi, a poza tym może się oponent zniechęci i da spokój.

RR, ponawiam pytanie:
Czym jest *realny antykapitalizm* ? Odpowiedz na pytanie. Rozwiń proszę to pojęcie, nie wykręcaj się sianem, to ważne.



autor: Adrem63, data nadania: 2016-05-09 13:51:22, suma postów tego autora: 2307

Pan tarak,

>Teoretycznie ma rację pan Thor, kłopot w tym, że takiego modelu zza biurka nie da się nigdy wypracować - taki model powstaje w działaniu.

Zgadzam się w 50% :).
To znaczy w działaniu można reagować na niespodziewane trudności, których dostarczy *płynna rzeczywistość*.
Żeby zdobyć poularność, zaufanie i władzę trzeba mieć wizję i realny projekt zmiany.
Lewica nie była w tym przekonywująca.
O wiele skuteczniejszy był PIS ze swoim projektem quasi narodowego socjalizmu.

autor: Adrem63, data nadania: 2016-05-09 14:12:34, suma postów tego autora: 2307

Gospodarka należy do państwa, państwo do obywateli

Obywatele to robotnicy i pracownicy jednej wielkiej państwowej fabryki, którzy przez swoich reprezentantów we władzach centralnych decydują o produkcji i podziale.
Wszystko. Kropka. I wystarczy jako model.

autor: Bartek, data nadania: 2016-05-09 16:50:51, suma postów tego autora: 2550

Kapitalizmowi zaszkodzić pisze Adrem63...

popełniamy błąd w założeniu, że kapitalizm jeszcze się rozwija...
on się degeneruje przekształcając się w Korporacjonizm.

autor: JJC, data nadania: 2016-05-09 21:47:12, suma postów tego autora: 1582

PiS

wyjechał na błędach i zaniedbaniach PO.
Wcześniej zrobiło to PO.

Taka mańka wstańka ... :(

autor: JJC, data nadania: 2016-05-09 23:52:56, suma postów tego autora: 1582

panie Adrem63

Zarys programu dobrze znamy - znaczna nacjonalizacja gospodarki z zamiarem wykorzystania jej do sfinansowania programów społecznych.
Problemy zaczynają się w momencie, gdy trzeba dobrać odpowiednich ludzi do realizacji takiego planu.
Ci którzy nadawaliby się, to przeważnie wywłaszczona klasa średnia i do nich nowa elita ( komunistyczna) nie będzie miała zaufania, więc pozostają "mierni ale wierni" a tam gdzie ideologia zaczyna górować nad pragmatyzmem ekonomicznym, wynikiem przemian będzie pogłębiająca się zapaść gospodarcza . Na realizację celów socjalnych pieniędzy braknie, bo władze skupią się na utrzymaniu funkcji państwa, jako podstawy ewentualnych dalszych zmian.
I tak wracamy do Stalina.
Żaden plan nie powiedzie się bez właściwych ludzi na odpowiednich stanowiskach, tzn bezinteresownych fachowców.
Ale jak poucza nas psychologia polityczna, to nie altruistyczny humanitaryzm jest tym napędem mobilizującym ludzi do zdobywania wykształcenia dla dobra innych ludzi a potrzeba poprawienia osobistego statusu. Inaczej mówiąc osobisty awans społeczny.
I tu trzeba by wypracować jakieś mechanizmy dające ludziom potrzebne im poczucie sukcesu ( a właściwie absolutnie niezbędne do sensownego działania).
A tego nie da się zadekretować, bo każdy z nas jest trochę inny i co innego jest dla niego spełnieniem społecznym.
Czyli tak jak dotąd - KADRY, ale rozumiane nieszablonowo.
To się w sztucznie utworzonym, porewolucyjnym społeczeństwie nigdy nie uda.
I w tym problem.

autor: tarak, data nadania: 2016-05-10 01:00:54, suma postów tego autora: 3283

zdrowie jest najważniejsze

"Oczywiście nie byłem tak naiwny żeby sądzić, że RR odpowie na to pytanie."

i dalej

"RR, ponawiam pytanie:Czym jest *realny antykapitalizm* ?"

Niech pan lepiej wypocznie i da sobie spokój z polityką.

autor: RR, data nadania: 2016-05-10 03:41:39, suma postów tego autora: 151

PODSUMOWANIE

"... coraz trudniej Was zrozumieć."
"... coś tam piszesz ale raczej do śmiechu, bo zrozumiałe pisanie przychodzi Pani z trudem."

I niech tak zostanie. Nie wymagajmy od naszych oponentów za dużo.

autor: EB, data nadania: 2016-05-10 18:09:56, suma postów tego autora: 856

zdrowie jest najważniejsze twierdzi słusznie RR,

pewnie uważa, że myślenie szkodzi zdrowiu.

Ja ponowiłem swoje pytanie: Czym jest *realny antykapitalizm* ?
świadomie żeby cię zmusić do myślenia, chociaż bez nadziei na ten skutek. Zabawne, że podobnie członkowie waszej grupki starają się wywołać ducha komunizmu stosując stare zaklęcia, a ten *ani be ani me*, jak mawiał ceniony w świecie przywódca narodu :).
A z drugiej strony niech też inni zobaczą ewidentnie kto używa ciekawego określenia nie mając pojęcia co ono znaczy.

>Niech pan lepiej wypocznie i da sobie spokój z polityką.
Za żadne skarby, chyba że pan i wasza grupka przestaniecie krzewić duby smalone :).

autor: Adrem63, data nadania: 2016-05-10 20:57:10, suma postów tego autora: 2307

" Jednym słowem, "wulgarny" w tym kontekście nie oznacza wulgaty" - napisała bez sensu pani EB

Sowo Wulgata nie ma w języku polskim znaczenia vulgatus, choć od niego pochodzi. To Biblia.
Więc jest jasne jak słońce, że "wulgarny" nie oznacza Biblii i to w żadnym kontekście.
Napisałaś coś głupiego EB a udajesz zgwałconą uczoną.
Pisz do rzeczy EB a wszyscy to zrozumieją na pewno!!

autor: tarak, data nadania: 2016-05-11 00:19:25, suma postów tego autora: 3283

Ad vocem

I niech tak zostanie. Nie wymagajmy od naszych oponentów za dużo.
autor: EB, data nadania: 2016-05-10 18:09:56, suma postów tego autora: 835


I niech tak będzie...

Nie wymagajmy od siedzących na kanapie za dużo...
Kanapa pewnie wygodna stąd nie kwapią się iść do ludzi i do faktycznych problemów pracowników pracy najemnej w RP.

Pozdrawiam...i mam pytanie?

Czy jest szansa by psychiatrzy powracali do naszego kraju...
zająć się Elitami u władzy?

autor: JJC, data nadania: 2016-05-11 00:52:53, suma postów tego autora: 1582

Panie tarak,

w kwestiach które pan poruszył mamy większą zgodność niż poprzednio.
Pan podnosi kwestię *finansowania programów społecznych* co jest rzeczywiście istotne, ale to jest myślenie w kategoriach kapitalistycznych, pieniądza jako kapitału. W socjalizmie pieniądz w sferze makro będzie środkiem rozliczeniowym, a kapitałem zdolność społeczeństwa do wytworzenia potrzebnych dóbr i zaspokojenia jego potrzeb.

W początkowej fazie przekształceń trzeba oczywiście znacjonalizować strategiczne dziedziny gospodarki, ale przede wszystkim odzyskać społeczną kontrolę nad systemem finansowym, aby przerwać spiralę zadłużenia, uzależnienie od obcego kapitału i co za tym idzie eksploatację wytworzonego społecznie bogactwa za pomocą mechanizmu kapitałowego.

Sprawa kadr jest oczywiście decydująca, co podkreślali klasycy, bo najpierw trzeba się wyłamać z niewoli systemu, a to wymaga nieprzeciętnej odwagi, a potem wiedzieć co robić co wymaga nieprzeciętnych zdolności i przygotowania.

Nie bałbym się natomiast o kadry kierownicze przedsiębiorstw jeśli zostałyby wprowadzone racjonalnie uzasadnione proporcje w wynagradzaniu. Przed wojną przedsiębiorstwa państwowe należały do lepiej zarządzanych niż inne.

Później kwestią najistotniejszą będzie: Ile kapitalizmu w socjalizmie ?

Potrzebna jest przede wszystkim aura sprzyjająca rozsypaniu się obecnego systemu i wyłamaniu większej części państw z niego. Zapowiadany przez wielu *proroków* powszechny kryzys i koniec kapitalizmu nie następuje, a system kreuje coraz to nowe góry pieniędzy potrzebne na swoje utrzymanie.

Jak długo da się to utrzymać? Oto jest pytanie.

autor: Adrem63, data nadania: 2016-05-11 08:56:53, suma postów tego autora: 2307

W kwestii zdrowia poważnie.

RR radzi mi, może nieświadomie wyczuwając moje, od pewnego czasu, zamiary:

*Niech pan lepiej wypocznie i da sobie spokój z polityką.*
i
*Zdrowie jest najważniejsze*

Postanowiłem te zdania potraktować jako rozsądną radę i dobry moment, chociaż to nie o moje zdrowie głównie mi chodzi, aby te zamiary wcielić w życie.
Dlatego pożegnam się już tylko swoim wierszykiem, który dość dobrze pasuje do majowych dyskusji o lewicy.

Życzę jednocześnie wszystkim *lewoskrętnym* dużo zdrowia i sukcesów.

autor: Adrem63, data nadania: 2016-05-11 14:22:31, suma postów tego autora: 2307

Szanujmy tradycje

Na świętego Marksa będzie dzień lewicy,
Przyjdą libertyni, przyjdą katolicy,
Pić wino czerwone i zakąszać chlebem
Dziękować Naturze pod błękitnym niebem.

Na świętego Marksa chłopi, robotnicy
Przyjdą uczcić wielkie dążenie lewicy.
Z nimi inteligencyja no i jej elity,
Dziatki nie karcone, mężczyźni, kobity.
Nieść będą wstęgi, flagi barwne, kwiaty,
Na białych koszulach czerwone krawaty.

Nie będzie przemówień, ani mowy trawy
Za to będzie dużo wesołej zabawy.
Pobiegają za piłką, pograją w karcięta
Poflirtują wesoło chłopcy i dziewczęta.
I pójdą na spacer poszukać konwalji,
W brydża zaś zagrają ci co pozostali.

Gdzie las zielony, woda czysta jeszcze,
Gdzie pachnie wiosną ciepłe już powietrze.
Na trawkę, piwko, na muzykowanie,
(Kłaniam się grzecznie panie Julianie.)
Na spacer, na tańce i na pośpiewanie.

Wezmą z sobą kanapki, jajka, bułki z serem,
Przyjdą pieszo, pociągiem, tramwajem, rowerem.
Po winku będą śpiewać niegrzeczne kuplety,
A do domu zabiorą bzu wonne bukiety.

To będzie gdzieś za miastem, w lesie,
Gdzie wspólna pieśń się głośno niesie,
Gdzie duch wolności ciągle jeszcze żyje,
Gdzie równość i nieważne co jest czyje.

Tam idźmy w tym roku w poranek majowy,
Las jeszcze nie prywatny, na pewno państwowy.
Od piątego maja, od pierwszej niedzieli
Niechaj każdy wespół naszą radość dzieli.
Niech się każdy z nami zielenią zachwyca
I krzyknijmy wszyscy: Niech żyje Lewica !

A echo nam stukrotnie powtórzy te słowa
I dojdzie znów do nas chętna grupa nowa.
Może to także komuś dziś się śniło,
A mnie się zdaje, że tak raz już było.

(Jan Rylew w marcu 2010 - dla tradycji majówek.)

autor: Adrem63, data nadania: 2016-05-11 14:36:11, suma postów tego autora: 2307

DWA W JEDNYM

Nie sądziłem, Bartku, że ze mnie taki mocarz. Jedną przytoczoną tu recenzją deklaracji ideowej rozprawiłem się z dwiema grupami inicjatywnymi.

autor: BB, data nadania: 2016-05-11 14:49:49, suma postów tego autora: 4605

Długo Adrem63...

bo szykują Elity Gospodarcze i Finansowe przejście z Kapitalizmu w Korporacjonizm patrz TTIP.


To jest ślepy zaułek bo dający pogłębianie kryzysu Światowej Gospodarki oraz dwie ścieżki do wyboru gospodarkom, państwom :

a) wieczną deflację;
b) awantury wojenne być może nawet z użyciem broni jądrowej.

autor: JJC, data nadania: 2016-05-11 16:03:49, suma postów tego autora: 1582

Adrem63

Kolego Pan w jakiejś mierze promuje Kapitalizm Państwowy...


Kapitalizm Państwowy budują Chiny przez KPCh i ciągle zadziwiają Świat Zachodu który zamiast je naśladować

to kibicuje wieszczącym ich upadek .

autor: JJC, data nadania: 2016-05-11 16:44:51, suma postów tego autora: 1582

"Ile kapitalizmu w socjalizmie?"

Zero, a nawet mniej niż zero.

Ile ma rosnąć perzu w ogrodzie? Ile chwastów kapitalizmu między kwiatami socjalizmu? Zostaw chwasty, a zagłuszą kwiaty. Chwasty muszą zostać wyrwane. Chwasty muszą być wyrywane, gdy tylko się odradzają. Kapitalizm potrafi odradzać się w socjalizmie, więc walka będzie trwać nieustannie - do komunizmu, albo przywrócenia kapitalizmu. Socjalizm to pole bitwy między siłami rewolucji, a siłami reakcji. Rewolucyjne dążą do komunizmu. Reakcyjne do kapitalizmu.
Marsz do socjalizmu i komunizmu musi być forsowny i szturmowy, bo inaczej stanie się ślamazarnym maruderstwem, które skończy się powrotem do kapitalizmu. Socjalizm buduje się twardo! Mazgaje nie wyjdą z niewoli kapitalizmu, zawsze zostaną niewolnikami panów kapitalistów.

autor: Bartek, data nadania: 2016-05-11 17:45:17, suma postów tego autora: 2550

MASKI SPADAJĄ

Zajrzyjcie w komentarze pod dwoma ostatnimi tekstami na http://www.dyktatura.info/. Zainicjowana tu na lewicy.pl dyskusja nabiera właściwego koloru.

autor: BB, data nadania: 2016-05-12 04:14:13, suma postów tego autora: 4605

ile kapitalizmu w socjalizmie

praktyka pokazała, że tylko systemy mieszane są efektywne jeśli chodzi o tworzenie bogactwa czy szerzej - dobrobytu społecznego. Nie istniały w historii systemy czyste. To znaczy one istniały, ale tylko na papierze. W praktyce społecznej nie było ani klasycznego kapitalizmu czystego, ani socjalizmu, ani neoliberalizmu. Pewnych systemów gospodarczych nie wprowadzono w żadnym państwie w historii w ogóle np. komunizmu. Bo zgodnie z informacją Oskara Lange w jego podręczniku do makroekonomii wyróżnikiem komunizmu od socjalizmu jest brak pieniądza w gospodarce komunistycznej..... Jak ktoś chce zobaczyć jak działa komunizm na własne oczy, to niech obejrzy sobie Star Trek.

Cechą fundamentalną państw uzyskujących dobrostan jest reformowalność i adaptatywność do zmieniających się warunków wewnętrznych i zewnętrznych. Takim państwem był właśnie PRL, który praktycznie co dekadę modyfikował swoje założenia ustrojowe i zmieniał model zarządzania gospodarką. Choć było wiele niedomogów, to jednoczesnie tamta gospodarka osiągnęła główne wyznaczone ekonomiczne i społeczne cele... Państwami kapitalistycznymi o modelu socjaldemokratycznym, które osiągnęły społeczny i ekonomiczny dobrostan są państwa skandynawskie oraz Niemcy, Niemcy, Francja, ale także po części USA, które ma bardzo rozbudowany obszar socjalnej aktywności państwa oraz społeczeństwa oraz ochrony pracowniczej (patrz choćby 1500 zawodów i minimalnych stawek dla tych zawodów, w ktorych musisz należeć do związków branżowych, to samo jest w Kanadzie).

Kraje skandynawskie, głównie Szwecja, ale również Holandia, Niemcy z powodu modelu "multikultorowego" i przyjęcia na swe terytorium radykalnych muzułmanów mają już dziś ogromne problemy społeczne w tym z utrzymaniem porządku prawnego.

Jednocześnie źle pojęta poprawność polityczna sprawia, że nie ma w tych państwach mechanizmów naprawczych i zaradczych zarówno na poziomie społeczności lokalnej, jak i na poziomie instytucji państwowych. Te państwa na dziś są w tym obszarze niereformowalne i skazane na porażkę.
Te państwa na przestrzeni naszego życia prawdopodobnie staną w ogniu wojny domowej albo staną się okrutnymi kalifatami... o ile nie przywróci się zasadzie poprawności politycznej własciwego jej podrzędnego miejsca i znaczenia.

autor: Thor, data nadania: 2016-05-12 08:54:36, suma postów tego autora: 990

niekoniecznie Thor

Skandynawia musi upaść...

Te państwa na przestrzeni naszego życia prawdopodobnie staną w ogniu wojny domowej albo staną się okrutnymi kalifatami... o ile nie przywróci się zasadzie poprawności politycznej własciwego jej podrzędnego miejsca i znaczenia.

Ja stawiam na kapitalizm państwowy w wydaniu Chin a może Wietnamu
jeśli chodzi o rozwój i uzyskiwanie dobrostanu kapitalistycznego.

autor: JJC, data nadania: 2016-05-12 14:24:29, suma postów tego autora: 1582

Ślepi o kolorach albo o automacie do socjalizmu

W wyjściowym tekście coś niecoś przebąkuje się o antykapitalizmie. Czynny realny antykapitalizm jest rzeczą zrozumiałą dla osób praktykujących takie działania. Pojęcie o nim uzyskuje się w praktyce. Przykłady takich działań są pokazywane czasami również na tym portalu. Oczywiście wielu biurkowych ideologów będzie próbowało podciągać pod nie też inne aktywności, bądź je problematyzować, odbiegając od ich znaczenia dosłownego. Rację jednak ostatecznie będą mieli sporze praktycy.

Trochę jednak mniej znany i zapominany jest bierny, realny antykapitalizm. Jest on równie ważny, choć nie może być traktowany jako działanie zastępcze dla czynnej aktywności. Wymienię tutaj najważniejsze sfery tej aktywności: oficjalna polityka, tj. głównie absencja wyborcza, ignorowanie wszelkich nawoływań partii politycznej do udziału w ich grach, akcje obywatelskiego nieposłuszeństwa przeciwstawiające się istocie systemu;
zachowania konsumenckie, tj. powstrzymywanie się od zakupów towarów wytworzonych w warunkach eksploatacji lub innych przestępstw kapitalizmu na ludziach lub przyrodzie, zwalczanie konsumeryzmu - kupowania niepotrzebnych towarów ze względu styl życia, bycia trendy itd
niekapitalistyczna gospodarka - najbardziej pożądana, jednak najtrudniejsza do zrealizowania dla zwykłych ludzi - chodzi tutaj o wzajemnym świadczeniu sobie przez jednostki usług lub drobnej produkcji bez pieniądza i zysku;
kultura - odcinanie się od wpływu kultury tego systemu na siebie, tj. przede wszystkim mediów politycznych, szkolnictwa, przeróżnych instytutów itd. oraz zachowywanie i rozwijanie kultury antysystemowej, w tym zachowywanie pamięci o działaczach i historii antykapitalistycznej oraz komunikowanie takich zdarzeń i idei.

Ten ostatni rodzaj działalności jest elementem pomocniczym całego właśnie kompleksu zachowań i działań, a nie samą istotą przeciwstawiania się kapitalizmowi jak głoszą wszyscy uświadamiacze. Natomiast samo deklarowanie swoich antykapitalistycznych poglądów i prezentowanie jakichś wizji bez żadnego wiązania ich z praktyką nie jest dla mnie przejawem żadnego realnego kapitalizmu ani czynnego, ani biernego.

O socjalizmie jako zastępniku realnej walki antysystemowej

Zarówno wyjściowa deklaracja socjalisty jak też komentarze i dyskusje toczone wokół niej i prawie wszystkie takie teksty na portalu traktują model socjalizmu oraz ustanowienie w przyszłości tego systemu jako zastępnik realnego opru. Myli im się, mówiąc językiem Kanta, funkcja regulatywna socjalizmu z (rzekomą) jego zadaniem konstytucyjnym w wyznaczaniu praktyki politycznej. Socjalizm w tej funkcji oznacza tylko to, że należy tak długo podejmować realne działania antykapitalistyczne, aż nie powstaną warunki do rozpoczęcia powstawania socjalizmu. Opowiedzenie za socjalizmem może być tylko probierzem wiarygodności antykapitalizmu (i to raczej tylko negatywnym, tzn. jeśli ktoś deklaruje się jako przeciwnik socjalizmu, to raczej trudno go podejrzewać, że będzie działał antykapitalistycznie), ale nie konstytuuje żadnej praktyki. Nie jest więc żadnym panaceum na kryzys mieszczańskich partii lewicowych w parlamencie. Może to być tylko korzystny zabieg dla manipulatorów i oszustów politycznych. Nie jest też środkiem zaradczym na braki partii socjaldemokratycznych. Nie ma żadnej kapitalistycznej drogi do socjalizmu. Powoływanie się przez niektórych dyskutantów na socjaldemokratyczną gospodarkę mieszaną jest nie trafne, ponieważ socjalizm już na początku musi wykluczyć z rynku znaczące sfery gospodarki. Żadna więc partia socjaldemokratyczna nie osiągnie w kapitalizmie większych sukcesów socjalnych przez to, że w swoim programie zapisze jako ostateczny cel osiągnięcie socjalizmu.

Podobną kalkę myślową stosuje kilku dyskutantów - zwolenników modelowej walki z modelową klasą przeciwstawną kapitalistom. Ukonstytuować socjalizm według nich może tylko taka walka, przy czym niektórzy uważają, że nawet obecnie jest prowadzona, inni, że nie jest, z takich czy innych powodów i nie może być, bo nie walczą modelowe podmioty. Ogół tych kalek, i polityczna, j.w. i ta ekonomiczna bazuje na wyobrażeniu metodologii i strategii prosocjalistycznej jako pewnego automatu. Nie ma realnej walki, ponieważ automat nie działa. A dlaczego nie działa? Bo: a) włączono nieodpowiedni guzik (BB i EB) - siły polityczne nie odwołują się do tradycyjnej klasy robotniczej jako podmiotu rewolucyjnego); b) automat jest zepsuty (Bartek) - zepsuł się motor rewolucji, klasa robotnicza, ponieważ została przekupiona i już nic nie można zrobić; c) wybrano zły program (nie wiadomo, czym jest socjalizmu - inni dyskutanci). Gdyby jednak ten automat był sprawny i wszystko mający, no to, hop, siup i już mamy socjalizm.

W tych sporach i kontrach o rolę klasy robotniczej mieszają się prawdy cząstkowe i wygodne nierealistyczne usprawiedliwienia. Jest prawdą (zbieżną z poglądem Bartka), że w Polsce i krajach rozwiniętych gospodarczo klasa robotnicza w swej masie nie prowadzi walki antysystemowej. Tu i ówdzie występujące spory czy strajki nie osłabiają kapitalizmu, a w ostatnich latach obserwuje się coraz niższe poparcie społeczne dla wszelkich partii prosocjalistycznych. Jest to fakt empiryczny. Jednak dyskutant ten wyraża tutaj postawę pretensjonalną. Wini on klasę robotniczą za ten stan rzeczy, gani jej postawę moralną. Zwykło się uważać, że do krytyki zaniechań jakichś działań mają prawo tylko osoby je podejmujące, a on żadnych takich sukcesów, ani prób nie ma. Poza tym taka roszczeniowość niezgodna jest z samym marksizmem, do którego rozwiązań, opisów i wyjaśnień dyskutant chętnie nawiązuje. Ludzie walczą z systemów ze względu na swoje interesy ekonomiczne, a nie z pobudek idealistycznych. Robotnicy nie walczą, ani ze względu na własne bycie producentem (pogląd drugiej strony), ani ze względu na konieczność, potrzebę czy "lepszość" socjalizmu (pogląd, a raczej życzenie Bartka). Brak bezpośredniej walki jest więc uzasadniony ich własnym interesem, polepszeniem się ich bytu. Jednak samo rozpoznanie tego braku walki jest błędne. Abstrahuje od zróżnicowania klasy robotniczej, pracowniczej i wszelkich, potencjalnych podmiotów antysystemowych. Pomija fakt, że w łonie klasy robotniczej wykształciły się warstwy (lub podklasa) wysokopłatnych specjalistów, które nie tylko poprawiły swoją pozycję materialną, ale pragną ją zachować, a nawet wzmocnić (z uwagi na trendy technologiczne, które skłaniają do zatrudnienia niewielkiej ilości wysoko kwalifikowanych pracowników). Pomija także fakt, że nastąpiła znaczna dekoncentracja produkcji kapitalistycznej i usług, która wyklucza integrację pracowników lub utrudnia podejmowania akcji oporu. To właśnie w gronie tej grupy jest najwięcej milczących niezadowolonych, wrogów systemu. I to właśnie w tych grupach antykapitalizm może znaleźć oparcie. Oczywiście w momencie powstania warunków do powstania socjalizmu w jakimś miejscu, nie może odbyć się to bez udziału większości klasy produkcyjnej. Do tego momentu realna klasa rewolucyjna jest po prostu zbiorem osób, które działania antykapitalistyczne podejmują. Klasa rewolucyjna, jako różne grupy społeczne, w których egzystencjalnym interesie jest zmiana systemu, jest współcześnie ideą regulatywną. Odejmują ona tych wszystkich, których egzystencja indywidualna i gatunkowa jest zagrożona przez inne grupy społeczne i powiązane z nimi środki materialne. Walka toczy się w ich interesie, co nie znaczy, że wszystkie przynależne do niej jednostki ją podejmują.

Ustanowienie socjalizmu jest wypadkową realnych działań antykapitalistycznych, której nie można zaplanować. Działanie te to nie żaden show. Mogą wydawać się skromne. Ważne są konsekwencja i ich intensywność. Brak warunków w danym kraju też nie jest usprawiedliwieniem, ponieważ walka antykapitalistyczna ma charakter międzynarodowy. Nie istnieje natomiast żaden algorytm na socjalizm. Nie ma takiego automatu ani jego niezawodnego, stałego motoru.

autor: RR, data nadania: 2016-05-14 16:31:47, suma postów tego autora: 151

do wątku RR

RR pisze - "niekapitalistyczna gospodarka - najbardziej pożądana, jednak najtrudniejsza do zrealizowania dla zwykłych ludzi - chodzi tutaj o wzajemnym świadczeniu sobie przez jednostki usług lub drobnej produkcji bez pieniądza i zysku"

i tu dochodzimy do sedna problemu. jeśli bowiem taka gospodarka komunistyczna miałaby być wdrożona w życie w obecnych społeczeństwach, to szybko by upadła.
ten model wzajemnego świadczenia usług i DRONBEJ produkcji sprawdzić się może tylko w kulturach tzw. prymitywnych wioskach afrykańskich czy gdzieś w wiosce dżungli amazońskiej.

socjalisci zrozumieli bardzo dobrze zależność między efektywnbością i produktywnością a dobrostanem. to że w kapitalizmie i socjalizmie realnym stawiano na produkcję wielkoprzemysłową, masową to nie wydziwy, ale prosty fakt, że taka produkcja daje więcej produktów i większą różnorodność produktów w przeliczeniu na jednostkę zaangażowanego kapitału lub na jednego pracującego. Te produkty w ujęciu cenowym po prostu są tańsze, bo mniejsze są koszty jednostkowe. Ale nawet bez stosowania pieniądza jako miary wyceny widać, że te prawidłowości techniczno-bilansowe są utrzymane. A więc produkty takie są bardziej dostępne tzn. dostępne dla szerszego grona odbiorców. Gdy jeden człowiek więcej produktów wyprodukuje lub więcej towarów sprzeda, ktoś inny może zająć się innymi pożytecznymi dla siebie i społeczności sprawami, a nie produkcją czy sprzedażą.

Mozna to bardzo prosto zobrazować. Wyobraźmy sobie, że musimy przewieźć 30 ton towaru. Może to zrobić jeden człowiek przy pomocy dużego samochodu ciężarowego i pojechać w trasę na jeden dzień. A może to zrobić 60ciu ludzi angażując 60 Fiatów 126p aby przewieść tą samą ilość towaru w jeden dzień. Albo jeden człowiek jednym maluszkiem będzie przeowzić to 2 miesiące, jeżdżąc tą samą trasę codziennie tam i z powrotem....

Tu widać, dlaczego wydajność jest istotnym czynnikiem i dlaczego wizja gospodarki komunistycznej nakreślona przez RR to jest porażka i nikt, kto ma jakiekolwiek wykształcenie z zakresu ekonomii czy chodźby gospodarską intuicję po prostu nie kupi idei komunizmu.



autor: Thor, data nadania: 2016-05-15 10:27:36, suma postów tego autora: 990

walka z kapitalizmem wg. pana RR - czyli różne oblicza szaleństwa

Wszystkie rady RR prowadzą, prędzej czy później, do wojny domowej.

Zapomniał pan RR napisać co zrobić, żeby nakarmić dotychczasowe 7 mld ludzi, gdy się już tego króliczka złapie, czyli pokona kapitalizm.

Wysłał RR pana Adrem63 na emeryturę, bo rzekomo ze starości nie rozumie już na czym polega polityka, a tymczasem tym elaboratem wykazał, że sam jest kompletnym ignorantem i do tego pozbawionym dobrego wychowania.

autor: tarak, data nadania: 2016-05-15 15:37:33, suma postów tego autora: 3283

Pieniądze są niczym, komunizm jest wszystkim

"Zwykło się uważać, że do krytyki zaniechań jakichś działań mają prawo tylko osoby je podejmujące, a on żadnych takich sukcesów, ani prób nie ma."

To nie zmienia postaci rzeczy.
Nie mam prawa do krytyki, bo nie działam w ruchu robotniczym? Niech będzie. Nie będę się kłócił. Jestem tylko drobnomieszczańskim sympatykiem komunizmu. Opowiadam się za komunizmem nawet jeśli oznacza to dla mnie stratę materialną. Dla idei. Nie samym chlebem człowiek żyje.

autor: Bartek, data nadania: 2016-05-15 16:29:27, suma postów tego autora: 2550

GDZIEŚ MIĘDZY PO A PiS...

Co tam marksizm! Znany teoretyk lewicowy, RR, wiedzie nas prostą, acz bez żadnego automatyzmu, drogą do socjalizmu - bez zbędnych problemów piętrzonych po drodze przez różnych wichrzycieli typu EB czy BB. A sprawa jest prosta jak drut i polega na rozróżnienia dwóch, dopełniających się, rodzajów realnego, tj. niedoktrynerskiego, antykapitalizmu: 1) czynnego realnego antykapitalizmu i 2) biernego realnego antykapitalizmu.
Nadstawmy więc ucha.
"Czynny realny antykapitalizm jest rzeczą zrozumiałą dla osób praktykujących takie działania. Pojęcie o nim uzyskuje się w praktyce. Przykłady takich działań są pokazywane czasami również na tym portalu. Oczywiście wielu biurkowych ideologów będzie próbowało podciągać pod nie też inne aktywności, bądź je problematyzować, odbiegając od ich znaczenia dosłownego. Rację jednak ostatecznie będą mieli sporze praktycy."

"Czynny realny antykapitalizm" to, jak możemy się domyślić, działania mające na celu uzyskanie w ramach kapitalizmu maksimum zabezpieczeń socjalnych - pewność zatrudnienia, świadczenia socjalne i godna emerytura, wolność zrzeszania się w organizacjach związkowych i temu podobne postulaty, określane zazwyczaj jako postulaty ekonomiczne.
Czym jednak różniłby się ten program polityczny od programu socjaldemokratycznego, który wszakże do miana antykapitalistycznego nie pretenduje? Okres powojennej prosperity, bezpowrotnie miniony, pokazał zresztą, że nawet w tak sprzyjających warunkach przerośnięcie kapitalizmu w socjalizm jest w perspektywie tej formacji procesem asymptotycznym, czyli nigdy nie osiągającym swego celu. Ta część dyskutantów, którzy opowiadają się za tym modelem, ujawniła się otwarcie - w wyniku tej i innych dyskusji - jako zwolennicy nie żadnego tam socjalizmu, ale "kapitalistycznego dobrostanu".

Różnica leżałaby więc w tym, że program RR miałby być autentycznie "antykapitalistyczny". Gwarantem tego miało by być tworzenie tu i teraz warunków dla budowy socjalizmu w przyszłości. Do tego służy RR przywołane wyżej pojęcie "biernego realnego antykapitalizmu": "Trochę jednak mniej znany i zapominany jest bierny, realny antykapitalizm. Jest on równie ważny, choć nie może być traktowany jako działanie zastępcze dla czynnej aktywności. Wymienię tutaj najważniejsze sfery tej aktywności: oficjalna polityka, tj. głównie absencja wyborcza, ignorowanie wszelkich nawoływań partii politycznej do udziału w ich grach, akcje obywatelskiego nieposłuszeństwa przeciwstawiające się istocie systemu;
zachowania konsumenckie, tj. powstrzymywanie się od zakupów towarów wytworzonych w warunkach eksploatacji lub innych przestępstw kapitalizmu na ludziach lub przyrodzie, zwalczanie konsumeryzmu - kupowania niepotrzebnych towarów ze względu styl życia, bycia trendy itd
niekapitalistyczna gospodarka - najbardziej pożądana, jednak najtrudniejsza do zrealizowania dla zwykłych ludzi - chodzi tutaj o wzajemnym świadczeniu sobie przez jednostki usług lub drobnej produkcji bez pieniądza i zysku;
kultura - odcinanie się od wpływu kultury tego systemu na siebie, tj. przede wszystkim mediów politycznych, szkolnictwa, przeróżnych instytutów itd. oraz zachowywanie i rozwijanie kultury antysystemowej, w tym zachowywanie pamięci o działaczach i historii antykapitalistycznej oraz komunikowanie takich zdarzeń i idei."
I zaraz dodaje: "Ten ostatni rodzaj działalności jest elementem pomocniczym całego właśnie kompleksu zachowań i działań, a nie samą istotą przeciwstawiania się kapitalizmowi jak głoszą wszyscy uświadamiacze. Natomiast samo deklarowanie swoich antykapitalistycznych poglądów i prezentowanie jakichś wizji bez żadnego wiązania ich z praktyką nie jest dla mnie przejawem żadnego realnego kapitalizmu ani czynnego, ani biernego."
W ostatnim zdaniu autorowi chodzi o "realny antykapitalizm":) No cóż, freudowskie przejęzyczenie.

Zauważmy przy okazji, że marksowska praxis nie jest tożsama z tzw. pieszczotliwie działactwem. Wynika ona w sposób konieczny z teorii, nie zaś z pragmatyzmu.

RR odrzuca puste deklaracje i żąda dowodu na ich pokrycie: "Hic, Rhodos, hic salta!" Świadectwo realnie antykapitalistycznej postawy można i należy dać tu i teraz! Nie przez docieranie do klasy robotniczej i pomoc w organizowaniu się jej (praktyka marksistowska), ale poprzez konkretną działalność adresowaną do wszystkich ludzi dobrej woli.

Zbędne dodawać, że dla nas hierarchia ważności jest całkowicie odwrotna.
RR wychodzi z konstatacji, że nie od dziś wiadomo, iż zasadniczą trudnością na radykalnej lewicy jest przekucie deklaracji na rzeczywistą aktywność - przyczyny są aż nadto dobrze znane i określone. Niczego nowego nie wymyślisz. Od czego jednak inwencja ambitnych jednostek. W tej mętnej wodzie rzeczywistych problemów RR usiłuje przedstawiać stare, zgrane idee jak coś nowego.
Przejdźmy więc do rozbioru tych "nowych" idei.
Szczególnie w aktualnej sytuacji szyderczo wręcz brzmią zalecenia "ruchu oporu" wycięte żywcem z 1968 roku, okresu prosperity kapitalizmu, gdzie chodziło o zdroworozsądkowe przeciwstawienie się szkodliwej dla zdrowia fizycznego i psychicznego plagi obfitości - taniej żywności i rozrywki.
Problemem dzisiejszego świata jednak jest nie hamburger czy porno, ale to, w jaki sposób lewica powinna odpowiedzieć na kryzys światowego systemu produkcji i globalnego wyzysku, w którym uczestniczymy wszyscy, a nie tylko arystokracja robotnicza. Jak się ustosunkować do faktycznych warunków, w których powinna się tworzyć koncepcja systemu zastępującego kapitalizm. Wyzwanie to nie zostanie skutecznie podjęte w postaci ruchu ekologicznego, chociaż ekologia w tyle głowy istnieć powinna, ani dowolnego ruchu na rzecz rozwijania radykalnej demokracji. Te problemy wymagają właśnie ideologicznie (politycznie) prawidłowej odpowiedzi. Więc hierarchia ważności zadań i działań ma znaczenie zasadnicze.
W tej perspektywie nie ma miejsca na infantylne dywagacje o "kapitalistycznym dobrostanie", ponieważ welfare state to był niepowtarzalny etap historii, który już się nie wróci, jak mówi czeski klasyk. RR deklaratywnie odżegnuje się od dyskutantów, którzy mają tego typu złudzenia. A jednocześnie sam bezkrytycznie przyjmuje za rzecz oczywistą, że warunki dla jego programu w ramach - a jakże - systemu kapitalistycznego jak najbardziej istnieją. Czyli popada w te same iluzje, co jego oponenci. Lewica w sposób samobójczy abstrahuje od zasadniczych warunków, w których musi podejmować działania. Mamy określony splot uwarunkowań politycznych na świecie, który zmiótł stare, poczciwe rozwiązania jako dawno nieaktualne. Pozostały rozwiązania mało poczciwe. W tym kontekście traktowanie serio rozwiązań, które odwołują się do kapitalizmu jako do ich zaplecza, jest śmieszne, by nie rzec tragiczne. Liczenie na to, że kapitalizm daje perspektywę na tyle długą, że możliwe będzie budowanie alternatywnego społeczeństwa w oczekiwaniu na Godota, jest co najmniej nierozsądne.
Nasi oponenci wychodzą jednak z realistycznego założenia, że kapitalizm - poza oczywistością wyzysku - daje też atrakcyjną wizję określonego stylu życia, który w sposób perwersyjny jest atrakcyjny również dla wrogów systemu. Dlatego - nie ma zbawienia poza kapitalizmem, nawet gdyby był to kapitalizm gnijący. Skądinąd, "czynni antykapitaliści" usiłują naiwnie zniszczyć to, co stanowi o atrakcyjności kapitalizmu, i zastąpić siermiężnym modelem, którego atrakcyjność jest wątpliwa. Jednym słowem, brak logiki i refleksji jest grzechem głównym tego nurtu, w tym względzie przebijającego nawet infantylizm socjaldemokratycznych zwolenników "kapitalistycznego dobrostanu".
Kiedy ogarniemy wzrokiem warunki naszego działania, tak jak się one prezentują w rzeczywistości, to zrozumiemy, że - przeciwnie do tego, co twierdzi RR - pierwszym zadaniem pozostaje walka o świadomość, zaś cała reszta może poczekać.
To, co RR wymienia na końcu jako działanie pomocnicze stanowi właśnie "istotę przeciwstawienia się kapitalizmowi" ze względu na jeden, ale zasadniczy powód. Działania wymienione przez RR wcześniej odwołują się do świadomości klasowej pośrednio, natomiast ta ostatnia - jeśli rozumieć przez to nie tylko puste, huczne deklaracje, ale rozwijanie teorii i ideologii oraz propagandy - odwołuje się do świadomości klasowej bezpośrednio. Jeżeli wymienione przez RR w pierwszej kolejności formy działalności usiłują dotrzeć do świadomości powszechnej jako do głównego adresata, to ta ostatnia - ma na celu dotarcie do adresata wyróżnionego, konkretnego, mającego znaczenie strategiczne dla realizacji celu. Obie formy działalności mogą się uzupełniać, ale hierarchia ważności jest odwrotna do tej, jaką zasugerował RR.
I tak, RR rozstawia po katach wszystkich uczestników dyskusji: "Zarówno wyjściowa deklaracja socjalisty jak też komentarze i dyskusje toczone wokół niej i prawie wszystkie takie teksty na portalu traktują model socjalizmu oraz ustanowienie w przyszłości tego systemu jako zastępnik realnego oporu. Myli im się, mówiąc językiem Kanta, funkcja regulatywna socjalizmu z... jego zadaniem konstytucyjnym w wyznaczaniu praktyki politycznej. Socjalizm w tej funkcji oznacza tylko to, że należy tak długo podejmować realne działania antykapitalistyczne, aż nie powstaną warunki do rozpoczęcia powstawania socjalizmu. Opowiedzenie za socjalizmem może być tylko probierzem wiarygodności antykapitalizmu (i to raczej tylko negatywnym, tzn. jeśli ktoś deklaruje się jako przeciwnik socjalizmu, to raczej trudno go podejrzewać, że będzie działał antykapitalistycznie), ale nie konstytuuje żadnej praktyki."
RR nie chce zauważyć prostej kwestii. Mamy na lewicy (szeroko pojmowanej) zwolenników i przeciwników socjalizmu, no, powiedzmy - antykapitalizmu. Problem nie polega na tym, że lewicowi przeciwnicy antykapitalistów nie przyłączą się do antykapitalistycznego, biernego projektu. Ten projekt bowiem, mając w perspektywie zmianę socjalistyczną - w ich mniemaniu - grozi katastrofą na wzór tych, które już zdołaliśmy poznać z historii. Jak byśmy nie odsuwali w przyszłość momentu ujawnienia prawdziwego zamysłu ukrytego pod pozorem apolitycznej zabawy w alternatywną kulturę, bomba musi prędzej czy później pęknąć, ponieważ, jak pisze sam RR, "socjalizm już na początku musi wykluczyć z rynku znaczące sfery gospodarki". Mówiąc bez właściwej RR skłonności do owijania w bawełnę, proces ten zakłada likwidację wielkiej prywatnej własności środków produkcji, a moment zderzenia między zwolennikami takiego "krwiożerczego" socjalizmu a jego przeciwnikami nastąpi nieuchronnie. Projekt RR prowadzi do tego, iż zderzenie to będzie miało miejsce przy braku świadomej swych celów organizacji politycznej, co jest oczywistą receptą na klęskę.
Może i o to mu chodzi.
W galimatiasie, jaki RR wytworzył w swojej głowie, wymknęło mu się stwierdzenie totalnie od czapy: "Żadna więc partia socjaldemokratyczna nie osiągnie w kapitalizmie większych sukcesów socjalnych przez to, że w swoim programie zapisze jako ostateczny cel osiągnięcie socjalizmu." Akurat przez wiele dziesięcioleci partie socjaldemokratyczne mogły budować państwo socjalne, ponieważ miały poparcie ludzi pracy, albowiem głosiły budowę socjalizmu. Później, dziwnym trafem, odrzucając ten zapis, ich stan posiadania i popularność jakoś przypadkowo malały, a one odchodziły po kolei do lamusa historii.

Wracając do kwestii "budowy socjalizmu przez zaskoczenie": warunki do budowy socjalizmu powinny być tworzone bez "niepotrzebnych" sporów ideologicznych, które tylko rzucają kłody pod nogi przyszłych "budowniczych". Tymczasem same założenia projektu stwarzają warunki do zaistnienia konfliktu przez to, że niedookreśloność celu przyciąga do projektu także i przeciwników socjalizmu, zadowalających się "kapitalistycznym dobrostanem". Neutralizowanie ich sprzeciwu na początku drogi i wykorzystanie jako "użytecznych idiotów" odbije się czkawką w godzinę prawdy.
Zdaje się, że koncepcja RR sprowadza się do jakiegoś typu "elitarnej" koncepcji "zawodowych rewolucjonistów", która przy założonym przezeń braku sporów programowych może wyrodzić się w... stalinowskiego chowu koncepcję "kadrową" w ramach zamordystycznej partii wodzowskiej.
Wreszcie RR precyzuje cel swego ataku: "Podobną kalkę myślową stosuje kilku dyskutantów - zwolenników modelowej walki z modelową klasą przeciwstawną kapitalistom. Ukonstytuować socjalizm według nich może tylko taka walka, przy czym niektórzy uważają, że nawet obecnie jest prowadzona, inni, że nie jest, z takich czy innych powodów i nie może być, bo nie walczą modelowe podmioty. Ogół tych kalek, i polityczna, j.w. i ta ekonomiczna bazuje na wyobrażeniu metodologii i strategii prosocjalistycznej jako pewnego automatu. Nie ma realnej walki, ponieważ automat nie działa. A dlaczego nie działa? Bo: a) włączono nieodpowiedni guzik (BB i EB) - siły polityczne nie odwołują się do tradycyjnej klasy robotniczej jako podmiotu rewolucyjnego); b) automat jest zepsuty (Bartek) - zepsuł się motor rewolucji, klasa robotnicza, ponieważ została przekupiona i już nic nie można zrobić; c) wybrano zły program (nie wiadomo, czym jest socjalizmu - inni dyskutanci). Gdyby jednak ten automat był sprawny i wszystko mający, no to, hop, siup i już mamy socjalizm."
Wiemy już, na czym polega w oczach RR jego wyższość nad całością dyskutantów na lewica.pl. W przeciwieństwie do jego koncepcji prowadzenia z kapitalizmem walki tu i teraz - co jawi się mu jako banalnie proste, pozostali dyskutanci jako "gadająca kanapa" chcieliby mieć "guzik atomowy", który uruchamiałby proces toczący się już dalej bez konieczności włożenia daniny pracy.
Natomiast atrakcyjność i samograj (by nie rzec - automatyzm) modelu RR polega na tym, aby każdy robił to, co lubi, i żeby, realizując się twórczo, traktował to jako własny wkład w dzieło antykapitalizmu. "Moje szczęście - szczęściem ludzkości!" W sposób naturalny dla każdego drobnomieszczanina, RR traktuje drobnomieszczański styla życia jako naturalny dla kondycji ludzkiej. Stąd jego apel o to, aby powstrzymywać się od kupowania rzeczy niepotrzebnych i inne praktyczne porady kołtuna.
Marksizm wychodzi z minimalistycznego postulatu, aby zadowolić się wyzwoleniem robotnika od wyzysku w procesie produkcji. Reszta problemów drobnomieszczańskiego kołtuna rozwiąże się w tej sytuacji sama - zwyczajnie nie będzie miał okazji do kupowania rzeczy zbędnych, bez konieczności walki wewnętrznej ze swymi nałogami.
Walka o socjalizm rozgrywa się przede wszystkim na terenie zakładu pracy, a nie na scenie teatralnej. Nie ma mowy o automatyzmie, jeśli mówimy o konieczności walki o świadomość klasową i o konieczności walki z oporem burżuazji. Problem w tym, że tylko cel wyzwolenia klasy produkcyjnej gwarantuje, że to, co otrzymamy będzie socjalizmem. Wszystkie inne warianty, jakby nie były radykalne, są tylko próbami ulepszania kapitalizmu. Trudno się więc dziwić, że kładziemy nacisk na ten warunek konieczny, lżej sobie ważąc wszystkie pozostałe. Trudno wystrzelić, nawet jeśli pod ręką jest wszystko: i kule, i lont, a tylko... brakuje armaty.
"W tych sporach i kontrach o rolę klasy robotniczej mieszają się prawdy cząstkowe i wygodne nierealistyczne usprawiedliwienia. Jest prawdą (zbieżną z poglądem Bartka), że w Polsce i krajach rozwiniętych gospodarczo klasa robotnicza w swej masie nie prowadzi walki antysystemowej. Tu i ówdzie występujące spory czy strajki nie osłabiają kapitalizmu, a w ostatnich latach obserwuje się coraz niższe poparcie społeczne dla wszelkich partii prosocjalistycznych. Jest to fakt empiryczny."
A niby jak miałaby ją prowadzić? Po pierwsze, dawno już lewica uznała (za prawicą), że klasy robotniczej (jak za Marksa - już nie ma, że została ona zastąpiona proletariatem, na który składa się 99% społeczeństwa. Dzięki czemu stosunek owego proletariatu do kapitalizmu wydatnie zyskał na ambiwalencji. Po drugie, nadużyciem jest utożsamianie powstających tu i ówdzie partyjek z socjalizmem czy lewicą w nazwie z nastawieniem prosocjalistycznym. Można by je nazwać, co najwyżej, prosocjalnymi. Część z nich używa pojęcia "socjalizm" czy "socjaliści" jako uwikłanego w kontekst PRL - pozytywnie czy negatywnie, ale nie wychodząc poza horyzonty wyznaczone tamtym okresem. Ani "socjalizm realny", ani jego krytycy z prawa nie stanowią alternatywy dla kapitalizmu. Trudno się dziwić, że nie zyskują poparcia u tych, którzy są najbardziej zainteresowani radykalną alternatywą dla "złodziejskiego kapitalizmu".
Wedle RR osłabianiem kapitalizmu byłoby natomiast spontaniczne tworzenie alternatywnej kultury.
Tu autor powtarza to, co powiedział wyżej, usiłując uzasadnić, że proponowane działania mające na celu stworzenie równoległego społeczeństwa są "realnymi działaniami antykapitalistycznymi", które, co prawda, nie prowadzą do obalenia kapitalizmu, ale przygotowują grunt pod "rozpoczęcie budowy socjalizmu". Abstrahując od tego, że jest to idealistyczne podejście, autor znowu staje przed wyminiętym poprzednio przez siebie pytaniem o model socjalizmu, w tym wypadku - o określenie warunków wystarczających do rozpoczęcia owej budowy socjalizmu.
A jakże RR ustosunkowuje się także do naszego sporu z Bartkiem: "Jednak dyskutant ten [Bartek] wyraża tutaj postawę pretensjonalną. Wini on klasę robotniczą za ten stan rzeczy, gani jej postawę moralną. Zwykło się uważać, że do krytyki zaniechań jakichś działań mają prawo tylko osoby je podejmujące, a on żadnych takich sukcesów, ani prób nie ma. Poza tym taka roszczeniowość niezgodna jest z samym marksizmem, do którego rozwiązań, opisów i wyjaśnień dyskutant chętnie nawiązuje. Ludzie walczą z systemów ze względu na swoje interesy ekonomiczne, a nie z pobudek idealistycznych."
Niby RR krytykuje Bartka, ale tak naprawdę to dopinguje go, aby wyciągnął ostateczne wnioski ze swych pretensji do robotników. Po co się wściekać na robotników, że wybrali ochłapy z burżujskiego stołu zamiast rarytasów ze stołu biurokracji? Postąpili racjonalnie, na swoje rozeznanie. A że było to błędne rozeznanie... RR nie rozumie, że tymczasem Bartek usiłuje rozliczyć robotników z ich wywiązania się misji dziejowej, która abstrahowała od interesu partykularnego klasy robotniczej. Interes ogólnospołeczny, jaki miała realizować klasa robotnicza polegał bowiem (w oczach ideologów biurokratycznych) na zabezpieczeniu interesu biurokracji rządzącej i jej popleczników. Szczególnie chodziło to o resentyment związany z faktem, że pomniejsi biurokraci nie zdołali się uwłaszczyć na majątku po PRL. Ci, co zdołali tego dokonać, urazy do robotników nie chowają.
Wedle RR Bartek powinien zrozumieć, że robotnik to taki sam Kowalski, jak on czy RR. I od razu lepiej! Można się z czystym sumieniem przyłączyć do budowania utopii alternatywnego społeczeństwa w ramach kapitalizmu.
Bartek więc "abstrahuje od zróżnicowania klasy robotniczej, pracowniczej i wszelkich, potencjalnych podmiotów antysystemowych. Pomija fakt, że w łonie klasy robotniczej wykształciły się warstwy (lub podklasa) wysokopłatnych specjalistów, które nie tylko poprawiły swoją pozycję materialną, ale pragną ją zachować, a nawet wzmocnić (z uwagi na trendy technologiczne, które skłaniają do zatrudnienia niewielkiej ilości wysoko kwalifikowanych pracowników). Pomija także fakt, że nastąpiła znaczna dekoncentracja produkcji kapitalistycznej i usług, która wyklucza integrację pracowników lub utrudnia podejmowania akcji oporu. To właśnie w gronie tej grupy jest najwięcej milczących niezadowolonych, wrogów systemu. I to właśnie w tych grupach antykapitalizm może znaleźć oparcie. Oczywiście w momencie powstania warunków do powstania socjalizmu w jakimś miejscu, nie może odbyć się to bez udziału większości klasy produkcyjnej...."
Jasno widać, że klasa robotnicza nie różni się od pozostałych grup społecznych.
Ponieważ, wedle RR, "klasa produkcyjna" (nie sprowadzana sekciarsko do klasy robotniczej) dzieli się na grupy zróżnicowane ze względu na swoją pozycję materialną, faktycznie przestaje być klasą wyróżnioną i staje się zwykłym zbiorem jednostek. Ponieważ takie samo zróżnicowanie dotyczy wszystkich pozostałych grup społecznych, a są one - mimo to - zdolne do "działań antykapitalistycznych" w obszarach im właściwych, to nie ma na pozór problemu z włączeniem robotników do tej działalności. A tu - figa. Wbrew poczciwym zapewnieniom RR, że robotnicy to taka sama grupa społeczna, jak każda inna, ich próba budowania alternatywnych stosunków społecznych w miejscu ich życia (pracy) nie będzie miała charakteru równie spokojnego, jak w drobnomieszczańskich kółkach feministycznych czy teatralnych, czy tym podobnych. Już kapitalisty głowa w tym, żeby projekt RR ograniczył się do obszarów, które kapitalista ma w głębokim poważaniu.
W związku z tym zagrożeniem zapewne RR - w pewnym poczuciu realizmu - przepisuje robotnikom miejsce na widowni. Mają się oni włączyć dopiero "w momencie powstania warunków do powstania socjalizmu w jakimś miejscu", co "nie może odbyć się... bez udziału większości klasy produkcyjnej". Robol ma się włączyć w odpowiednim momencie, a do tej pory ma siedzieć cicho i nie przeszkadzać. Nie ma co go szturchać, żeby się ruszył, bo wszystko spaprze. Więc Bartek powinien przestać budzić demona.
RR wraz ze swymi wiernymi aktorami teatru alternatywnego da sobie radę sam: "Do tego momentu realna klasa rewolucyjna jest po prostu zbiorem osób, które działania antykapitalistyczne podejmują. Klasa rewolucyjna, jako różne grupy społeczne, w których egzystencjalnym interesie jest zmiana systemu, jest współcześnie ideą regulatywną. Obejmuje ona tych wszystkich, których egzystencja indywidualna i gatunkowa jest zagrożona przez inne grupy społeczne i powiązane z nimi środki materialne. Walka toczy się w ich interesie, co nie znaczy, że wszystkie przynależne do niej jednostki ją podejmują."
RR poleciał po bandzie i przedstawił swoje credo w sposób zrozumiały dla wszystkich. Odrzucił pryncypialnie klasę robotniczą, a na jej miejsce powołał "klasę rewolucyjną", złożoną z "różnych grup społecznych, w których egzystencjalnym interesie jest zmiana systemu". W miejsce "obiektywnego interesu" postawił "egzystencjalny interes", zamiast na dziejową misję proletariatu - na jakże współczesną (nowoczesną, godną XXI wieku) kantowską "ideę regulatywną".
Nie po raz pierwszy RR bierze się za poprawianie Marksa. Doprawdy lepszy jawny wróg niż gorliwy besserwisser!
Warto też, na koniec, mimochodem zauważyć, że RR usiłuje dostosować się nie tyle do konkretnych, aktualnych, politycznych warunków globalnego kapitalizmu, ale do poziomu "mainstreamu" dyskutantów na lokalnym forum dyskusyjnym. A ci rozbuchani klęską idei socjalistycznej oportuniści (oportuniści za PRL i oportuniści za III RP) usiłują wyrzucić z lewicy tych wszystkich, którzy opowiadają się za odrzuceniem kapitalizmu. Mamy więc ciekawą próbę "doprecyzowania" rozmytej definicji lewicy poprzez przesunięcie jej na prawo. Ponieważ z liberalną prawicą łączą ich wiara: w demokrację i liberalizm polityczny, zaś z populistami - umiarkowane postulaty socjalne, nowozdefiniowane przez RR w podsumowaniu dyskusji miejsce dla "prawdziwej lewicy" jawi się gdzieś między PO a PiS-em.

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
15 maja 2016 r.

autor: BB, data nadania: 2016-05-15 19:12:13, suma postów tego autora: 4605

Socjalizm jako matka Teresa?


"...co zrobić, żeby nakarmić dotychczasowe 7 mld ludzi…" - pyta p. Tarak

Właściwie nie wypowiadam się w kwestiach odbiegających od tematyki artykułu oraz nie prowadzę dyskusji z osobami afirmującymi system lub konformistami. Nie mniej nosiłem się z zamiarem udzielenia odpowiedzi p. Tarakowi, ponieważ już od arabskich rewolucji używa wciąż tego samego argumentu, który wprawia w konsternację szacowne grono zadeklarowanych antykapitalistów czy marksistów. Jakoś udzielane mu riposty nie trafiają w sedno problemu. Najczęściej nie ma okazji, żeby przedstawić odpowiednią argumentacji, bo dyskusje schodzą na wątki poboczne. Tym razem sam Wielki Ewolucjonista zwrócił się do mnie z tym pytaniem, więc nie mogę odmówić.

Tłem tego pytania jest teza (którą wypowiada czasem lub zakłada), że socjalizmu nie można wprowadzić, bo nie można rozwiązać problemu przeludnienia i głodu z uwagi na brak odpowiednich zasobów na Ziemi albo nie możności ich pozyskania w socjalizmie. W domyśle zakłada, że kapitalizm te problemy rozwiązuje lub może rozwiązać. Nie wiem, dlaczego nikt jeszcze nie użył poniższej argumentacji, bo sprawa dla mnie jest raczej dość oczywista.

Przede wszystkim należy się zastanowić, co ma socjalizm wspólnego z problemem wyżywienia iluś tam miliardów ludzi, ogólnie ze stanem materialnym, bytowym określonej liczby ludzi. Problem ten nie ma bezpośredniego związku z kwestią zaistnienia socjalizmu lub utrzymywania obecnego status quo. Socjalizm to system, w którym nie będzie wyzysku, źródeł jego powstawania oraz znaczących różnic w stanie majątkowym ludzi. Oznacza on przede wszystkim stan, w którym ogół, a przynajmniej większość członków społeczeństwa (w tym bezpośredni producenci) rządzi gospodarką, tj. planuje produkcję i ustala dystrybucję wedle swoich potrzeb. Powszechny wpływ na gospodarkę przynajmniej największych lub najważniejszych produkcyjnie grup społecznych ma właśnie na celu niwelację różnic społecznych i wszelkich negatywnych zjawisk, które one wywołują. SOCJALIZM WIĘC OSTATECZNIE DOTYCZY RELACJI MIĘDZYLUDZKICH, BRAKU MECHANIZMÓW GENERUJĄCYCH NIERÓWNOŚCI SPOŁECZNE. ODNOSI SIĘ WPRST DO RELACJI WZGLĘDNYCH MIĘDZY STANAMI POSIADANIA MIĘDZY LUDŹMI, A NIE BEZWZGLĘDNEGO POZIOMU BOGACTWA. Zróżnicowanie ekonomicznie w nim występuje, ponieważ jest głównie skutkiem zaszłości, panowania gospodarki kapitalistycznej. Nowy układ dąży do ich zniesienia na gruncie rozwoju gospodarczego, wychowania i dostępności kultury. Socjalizm nie oznacza stanu pełnego zaspokojenia potrzeb wszystkich grup społecznych, tylko optymalnego ich spełniania na gruncie posiadanych środków z uwzględnieniem wspólnego zarządu i gwarancji dla grup strategicznych społecznie, w tym szczególnie grup produkcyjnych. Ten model nie odpowiada na pytanie, czy wyżywi 7, 10 czy 20 mld ludzi. Cóż można przytoczyć tu opinię Marksa: "Dlatego też ludzkość stawia sobie zawsze tylko takie zadania, które jest w stanie rozwiązać". Jeśli ludzkość, tj. ogół ludzi na naszej planecie nieskonfliktowanych jest w stanie na podstawie wiedzy naukowej, zgodnego działania i posiadanych środków wyżywić taką liczbę ludzi, to właśnie jakiż inny system, jak nie socjalizm, który takie współdziałanie gwarantuje, może to uczynić? Spotkałem się parę lat temu z informacją, że nasza planeta, uwzględniając rozsądną i racjonalną gospodarkę zasobami, jest w stanie wyżywić ok. 20 mld ludzi. Jeśli natomiast nie potrafi, to tym bardziej nie będzie w stanie uczynić tego kapitalizm, ze swoim marnotrawstwem, niszczeniem środowiska, zasobów i wojnami. A co jeśli socjalizm nie byłby w stanie temu podołać? I tu by pewnie p. Tarak się ucieszył. No bo jeśli nie dałby rady, to np. uwzględniając sytuację krajów arabskich, jaki sens miałoby wprowadzenie socjalizmu? Jednak należałoby zmartwić pana Taraka. Otóż nadal to miałoby sens. Bo o ile nawet część ludzi musiałaby umrzeć w wyniku takiej katastrofy żywiołowej (i następstw panowania starego systemu), to ocalała cześć może uniknąć podobnego losu w przyszłości. Natomiast w przypadku trwania kapitalizmu, nawet jeśli organizacjom charytatywnym udałoby się zapobiec katastrofie, będzie to tylko sukces doraźny, a widmo głodu lub wojny powróci w przyszłości i to z wielokrotną siłą. Na tym polega ta różnica, a nie na łudzeniu inwazją świętych Mikołajów. Socjalizm to wspólne, społeczne zarządzanie, a nie kurczowe trzymanie się pewnego rozwiązania. Jeśli określona strategia nie będzie w pełni skuteczna, to społeczeństwo może zawsze zmienić ją na inną. Socjalizm może się uczyć na błędach wszystkich poprzednich formacji gospodarczych i własnych. Kapitalizm nie ma takich możliwości. Repertuar oferowanych przez niego rozwiązań jest skończony, wyczerpany, a ich skuteczność i skutki ogólnie znane. Jeśli zaś sama ludzkość nie potrafi rozwiązać swoich problemów, no to pozostaje tylko panu Tarakowi płacz i zgrzytanie zębów. I dlatego jak najbardziej Arabowie powinni rewolucji socjalistycznej dokonać. Rzecz jansa naprawdę socjalistycznej (w owym czasie na początku dyskutanci nie mieli zielonego pojęcia o tym, jakie siły polityczne je inicjują i wykorzystują we własnym interesie). Obecnie ów postmaltuzjański straszak pojawia się w prawie każdej dyskusji na temat socjalizmu, uchodząc, nie wiadomo z jakiego powodu, za szczególny ważny argument przeciwko socjalizmowi.



Przy okazji zamieszczam tutaj dodatkowe wyjaśnienie dotyczące mojej poprzedniej wypowiedzi. Ta uwaga nie dotyczy p. Taraka, tylko tych czytelników, którzy mają lub mogą mieć problemy ze zrozumieniem opinii zgodnie z jej kontekstem.

Oto ten fragment:

"Trochę jednak mniej znany i zapominany jest bierny, realny antykapitalizm. Jest on równie ważny, choć nie może być traktowany jako działanie zastępcze dla czynnej aktywności. Wymienię tutaj najważniejsze sfery tej aktywności..."

Jeśli ktoś czyta mechanicznie ten tekst to wówczas określenie "tej aktywności" w ostatnim zdaniu wedle szkolnej gramatyki będzie odnosił do najbliższego wcześniejszego określenia, tj. tego w przedostatnim zdaniu. Może więc zrozumieć, że wymieniam dalej sfery aktywności czynnej. Jest to błędne odczytanie. Ja właśnie wymieniam dalej sfery biernego, realnego antykapitalizmu. O czynnym wcześniej powiedziałem, że jest domeną praktyków. W tym fragmencie zapowiadam właśnie przypomnienie tych biernych zachowań, dla których użyłem niefortunnego określenia "aktywności". Fragment ten więc powinien brzmieć:

"Trochę jednak mniej znany i zapominany jest bierny, realny antykapitalizm. Jest on równie ważny, choć nie może być traktowany jako działanie zastępcze dla czynnej aktywności. Wymienię tutaj najważniejsze jego sfery (tj. tego biernego, realnego antykapitalizmu - uwaga RR)...".

Czasem unikam zaimków dzierżawczych, aby zapobiec pomyłkom i wieloznaczności. Tutaj należało właśnie go użyć.

Zamieszczam to wyjaśnienie dlatego, aby jeszcze raz podkreślić, że działania bierne są czymś pomocniczym względem działań czynnych. Są one zależne od możliwości spełnienia ich przez jednostkę. Nie mogą mieć ze względów oczywistych charakteru powszechnego. Jednocześnie niektóre z nich realizowane są nawet współcześnie i to w krajach rozwiniętych gospodarczo. Piszę o tym w związku z idiotycznymi odczytaniami, które dopatrują się w nich jakiegoś wzorca czy podstawowej strategii. Głupoty, które zupełnie abstrahują od kontekstu wypowiedzi a dodatkowo są sprzeczne z moimi wcześniejszymi wyjaśnieniami pomijam milczeniem.

autor: RR, data nadania: 2016-05-16 04:22:28, suma postów tego autora: 151

Pisze pan RR na temat mojej wypowiedzi:

"Tłem tego pytania jest teza (którą wypowiada czasem lub zakłada), że socjalizmu nie można wprowadzić, bo nie można rozwiązać problemu przeludnienia i głodu z uwagi na brak odpowiednich zasobów na Ziemi albo nie możności ich pozyskania w socjalizmie. W domyśle zakłada, że kapitalizm te problemy rozwiązuje lub może rozwiązać."
*
Nic podobnego panie RR.
Wprawdzie istotnie, głównym obecnie problemem ludzkości jest zaspokojenie ich podstawowych potrzeb bytowych ( w tym żywnościowych), co w perspektywie stu - dwustu lat doprowadzi prawdopodobnie do unicestwienia naszej cywilizacji, ale zarówno kapitalizm jak i socjalizm są wobec nich całkowicie bezradne, gdyż są to czynniki zewnętrzne, na które ludzkość nie ma żadnego wpływu.
Dla przykładu powiem, że uczeni przewidują, że do końca obecnego wieku kolebka cywilizacji, obszary Żyznego Półksiężyca i północna Afryka, zamienią się w pustynie niezdatną do życia.
Już obecnie poziom wody w studniach głębinowych, z których nawadniane były pola uprawne, obniżył się tak dalece, że nie można skutecznie nawodnić pól. To jest ta główna przyczyna migracji do Europy. Została poprzedzona wewnętrzną migracją ze wsi do miast w poszukiwaniu źródła utrzymania , co wywołało napięcia społeczne między szyitami a sunnitami a w rezultacie do czystek religijnych. To w odpowiedzi na te problemy pojawił się ISIS. I żeby pan RR nie miał żadnych wątpliwości o co chodzi dodam, że celem tej wojny w Syrii jest wypchnięcie ( do Turcji lub do Europy) nadwyżki demograficznej.
Na to oczywiście nakładają się interesy wielkich mocarstw, ale trzeba rozumieć, że nie byłoby tej wojny, gdyby nie ten czynnik podstawowy.
Czy zwycięstwo socjalizmu może tu cokolwiek zmienić?
Nie może!
Sprawiedliwość społeczna, o której pisze pan RR, to przede wszystkim równe prawo do wyżywienia, a tego świat ani w wersji kapitalistycznej ani socjalistycznej nie może zapewnić.

Jeśli więc piszę o wyżywieniu 7 mld w warunkach wojny domowej, w której walczyć będzie każdy z każdym o przetrwanie, to nie myślę jedynie o doraźnych problemach z zaopatrzeniem ale o problemach globalnych. Rewolucja do której dąży pan RR ( poprzez sabotowanie istniejących rozwiązań organizacyjnych) tragicznie zaostrzy jedynie istniejący i nawarstwiający się z roku na rok problem z powodu zerwania więzi kooperacyjnych - a z głodu umiera się bardzo szybko, wystarczy kilkanaście dni braku zaopatrzenia spowodowanego rozchwianiem gospodarki, by umarły miliony ludzi, z których połowa mieszka w wielomilionowych aglomeracjach. Przerabialiśmy to przy okazji Wielkiego Głodu na Ukrainie i w Rosji.
Naiwny idealizm pana RR nie uwzględnia takich zagrożeń.
Pan RR powinien zapamiętać sobie na całe życie, że głównym celem polityki nie jest utrzymanie kapitalizmu, monarchizmu czy komunizmu ale zabezpieczenie kraju przed anarchią, która jest siostrą śmierci.
A co jest ważniejsze od życia??

autor: tarak, data nadania: 2016-05-16 22:28:50, suma postów tego autora: 3283

BIERZCIE POPCORN, BĘDZIE KINO

No to zderzyły się dwa zdroworozsądkowe podejścia do Wielkich Problemów Świata - taraka i RR. Po pierwszej rundzie remis. Walka tytanów intelektu - druga runda. Gong!

autor: EB, data nadania: 2016-05-17 07:21:44, suma postów tego autora: 856

ZAIMKI, DMUCHAWCE, WIATR...

Co się rzekło, to się rzekło. Czasem lepiej się wycofać, niż twierdzić, że miało się coś innego na myśli.

Nasza interpretacja wywodów RR bierze wszakże pod uwagę wprowadzone przez niego niuanse: "Tu autor powtarza to, co powiedział wyżej, usiłując uzasadnić, że proponowane działania mające na celu stworzenie równoległego społeczeństwa są "realnymi działaniami antykapitalistycznymi", które, co prawda, nie prowadzą do obalenia kapitalizmu, ale przygotowują grunt pod "rozpoczęcie budowy socjalizmu". Abstrahując od tego, że jest to idealistyczne podejście, autor znowu staje przed wyminiętym poprzednio przez siebie pytaniem o model socjalizmu, w tym wypadku - o określenie warunków wystarczających do rozpoczęcia owej budowy socjalizmu."

Skądinąd na ten zarzut RR nie odpowiada, zadowalając się biadoleniem nad złym użyciem zaimka - akurat był dobrze użyty i właściwie zrozumiany.

Jakby nie patrzył, RR nazywa swoją wizję działalności możliwej tu i teraz "biernym realnym antykapitalizmem", czyli właśnie "realnym" - w odróżnieniu od krytykowanych przezeń "pseudodziałań" nie biorących pod uwagę realiów politycznych i społecznych (choćby braku poparcia ze strony klasy robotniczej). RR proponuje to, co radykalna lewica w zasadzie uznaje za słuszne działanie. RR jednak, jako człowiek ambitny, wpycha tę działalność w swoją wizję polityczną, która już nie ma szans na zyskanie aprobaty większości zainteresowanych tą stroną sceny politycznej.

Biorąc RR za słowo, jego koncepcja "biernego realnego antykapitalizmu" to działalność przygotowawcza pod sytuację, w której możliwe będzie przejście do budowy socjalizmu. Z wysokim prawdopodobieństwem można przyjąć, że ten wzorcem dla RR był PRL - ustabilizowana prowizorka.

To pachnie jednak mocno przechodzonym modelem socjaldemokratycznym, więc RR, który pragnie uchodzić za radykała, przyczepia do tego modelu swój "czynny realny antykapitalizm". Jest to model działania propagowany przez różne grupy lewicowe, które nie pasjonują się modnymi kwestiami "mniejszościowymi", ale stawiają na postulaty ekonomiczne.

Trudno, darmo - to wciąż nie jest jednak model marksowski. Ale RR nie musi być marksistą, nikt nie musi. Nawet na lewicy.

Jednak RR chce także oddziaływać na marksistów, więc musi coś zrobić. W tym celu bierze kilka pomysłów Marksa i "ulepsza" je na swoją socjaldemokratyczną modłę.

Ten jego pomysł na "przejęcie" marksistów opisaliśmy następująco: "[RR] Odrzucił pryncypialnie klasę robotniczą, a na jej miejsce powołał "klasę rewolucyjną", złożoną z "różnych grup społecznych, w których egzystencjalnym interesie jest zmiana systemu". W miejsce "obiektywnego interesu" postawił "egzystencjalny interes", zamiast na dziejową misję proletariatu - na jakże współczesną (nowoczesną, godną XXI wieku) kantowską "ideę regulatywną".
Nie po raz pierwszy RR bierze się za poprawianie Marksa."

W ten tfu!rczy sposób RR, niczym dobra dupodajka, zadowolił wszystkich: i anarchistów, i marksistów, i zdroworozsądkowych socjaldemokratów. Tyle, że wyłącznie w swojej rozbuchanej wyobraźni.

Dzięki temu "ulepszeniu" Marksa, RR powiązał swój "bierny realny antykapitalizm" z "czynnym realnym antykapitalizmem", nieco wbrew sobie (?) podporządkowując ten drugi ("czynny") temu pierwszemu ("biernemu"). Odwracając w ten sposób, w praktyce, hierarchię ważności, czego nie omieszkaliśmy mu wytknąć.

Zarówno bowiem klasa-podmiot została rozmyta, przez co pasuje do adresata działań w ramach "biernego realnego antykapitalizmu", jak i interes obiektywny klasy robotniczej został zastąpiony "interesem egzystencjalnym", co znaczy tyle, co nic. Tym bardziej pasuje do rozmytego podmiotu i rozmytej działalności okrążającej działalność "właściwą", na której temat RR nie ma nic do powiedzenia, poza tym, że jako budowa socjalizmu będzie miała miejsce "kiedyś tam". Wreszcie kantowska "idea regulatywna" zamiast konkretnego zadania proletariatu - cóż mogłoby brzmieć milej dla ucha mieszczańskiego filistra?

W ten sposób, podkreślamy, "działalność pomocnicza" staje się "działalnością główną", bo narzuca swoje widzenie świata, swoje kompromisy, swoje uwikłania...

A my tego nie doceniliśmy! Taki już los zapoznanych geniuszy!

autor: EB, data nadania: 2016-05-17 07:21:51, suma postów tego autora: 856

EB i BB

Gdzież na której planecie istnieje jeszcze klasa zwana Klasą Robotniczą.

Obecnie chcecie czy nie obecnie wparła tą starą klasę Klasa Pracowników Pracy Najemnej i jeżeli do Was to nie dociera to przykro ale muszę stwierdzić, że żyjecie na "kanapie" w średniowieczu
lewicowym :(.

Pozdrawiam

autor: JJC, data nadania: 2016-05-17 15:33:31, suma postów tego autora: 1582

"BIERZCIE POPCORN, BĘDZIE KINO" - cieszy się pani EB

Już się obawiałem, że śmiertelnie obrażona EB opuściła nasze znakomite towarzystwo i zamknęła się w swojej wieży z kości słoniowej, ale nie - jest i nawet zasiądzie na widowni z popcornem w garści.
I słusznie - to jej właściwe miejsce.

autor: tarak, data nadania: 2016-05-17 16:25:27, suma postów tego autora: 3283

"Klasa Pracowników Pracy Najemnej"

łolaboga

autor: Bartek, data nadania: 2016-05-18 08:51:41, suma postów tego autora: 2550

"klasa pracowników pracy najemnej"

Dyrektor np. banku czy jakaś tam inna tego typu k.rwa też zdaje się pracuje "najemnie".

autor: motyl, data nadania: 2016-05-18 12:19:08, suma postów tego autora: 2165

Miałem napisać to samo co motyl

ale wymiękłem.

Faktem jest, że termin klasa robotnicza, czy nawet robotnik/robotnicy został w mediach zupełnie skasowany. Teraz wszyscy są pracownikami, lub pracobiorcami. Robotnicy jeszcze występują gdy mowa o "walce z komuną". Teraz to już pracownicy, lub pracobiorcy.
Także sami robotnicy w Polsce niechętnie identyfikują się z klasą robotniczą. Wstydzą się czy co? Robol to tępak, który się nie uczył. Niezaradna dupa wołowa. Kapitalista czyli "przedsiębiorca" lub "pracodawca" to pan. Zaradny, obrotny. A robotnik to cymbał do zapierdalania. I ten robotnik wstydzi się, że nie jest przedsiębiorcą tylko fujarą. Wini się za to, że jest fujarą i w ankietach nie deklaruje się jako robotnik. Niskie poczucie własnej wartości i niskie położenie w hierarchii społecznej sprawiają, że robotnicy nie identyfikują się z własną klasą (a nawet odcinają się od niej), bo przecież dominuje ideologia szlachecka i każdy, nawet najbardziej dymany robotnik to wielki pan. Stąd też niska, niemalże zerowa solidarność klasowa robotników. Każdy z nich to przecież potencjalny pan kapitalista, a nie zwykły robotnik do zapierdalania. Każdy nosi buławę w plecaku. Nikt nie broni robotnikowi zostać panem pracodawcą. A że jest dupą wołową to już tylko jego wina. Robotnik nawet jak nie wierzy w mit "od pucybuta do prezydenta" to i tak nie solidaryzuje się z własną klasą. Robotnik to dziad, kapitalista to pan. Tak sprawę widzą sami robotnicy. Sami się nie szanują.

autor: Bartek, data nadania: 2016-05-18 16:45:41, suma postów tego autora: 2550

Prezes banku...

to pracownik pracy najemnej a nie też udziałowiec?

autor: jacekx, data nadania: 2016-05-18 16:49:27, suma postów tego autora: 3088

Ok motyl...

pomijając prezesów i członków zarządów spółek

to chyba klasa pracowników pracy najemnej to klasa ludzi pracy

autor: jacekx, data nadania: 2016-05-18 16:53:12, suma postów tego autora: 3088

Bartek i motyl

Robotnik wykonywał często prace proste a nawet fizyczne a dzisiaj
nawet proste prace można wykonywać przy pomocy całkiem złożonego sprzętu...np. robotów

Pytam się więc Was czy operatora robota można nazwać robotnikiem... ?

autor: jacekx, data nadania: 2016-05-19 00:19:06, suma postów tego autora: 3088

Póki co dyktatura burżuazji

Dziś rano funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego dokonali przeszukań w mieszkaniach członków władz krajowych partii ZMIANA, żądając wydania m.in. twardych dysków, nośników informacji, dokumentów itp. Działanie takie uważamy za formę represji politycznej i próbę zastraszenia środowisk mających odmienną od lansowanej przez władze RP wizję polskiej polityki zagranicznej, wewnętrznej i społeczno-gospodarczej.

Przewodniczący ZMIANY, Mateusz Piskorski i skupione wokół niego organizacje i grupy niezależne prowadzą działalność zgodną z obowiązującym w Polsce prawem, pomimo szykan ze strony organów państwa, takich jak przedłużająca się procedura rejestracji partii ZMIANA. Akcja ABW stanowi rażące naruszenie zasad praworządności, niedopuszczalną w kraju demokratycznym, deklarującym poszanowanie wolności słowa. Poddani nieuzasadnionym represjom złożą przewidziane prawem skargi na czynności ABW, zaś wszelkie próby naruszania dobrego imienia ZMIANY jak i jej członków - będą przez nas dochodzone na drodze sądowej.

Nie damy sobie zamknąć ust, nie damy się zastraszyć - nasza działalność zawsze i na pierwszym miejscu stawia sprawę polską i obowiązek jej obrony. Nawet, jeśli nie odpowiada to panoszącym się specsłużbom.

Konrad Rękas Wiceprzewodniczący ZMIANY

autor: Bartek, data nadania: 2016-05-19 12:04:35, suma postów tego autora: 2550

Klasa wytwórców

Klasa robotnicza to klasa wytwórców. Nieważne, czy pracują głową, ręką, młotkiem, czy komputerem. Ważne, że są bezpośrednimi producentami. Jasne jacku?

Dalej. Tylko klasa wytwórców ma obiektywny interes w przejęciu produkcji we własne ręce. Inne klasy, także warstwy pracownicze, żyją z podziału tego co wytwarza klasa robotnicza. W ich interesie jest wręcz wyciśnięcie klasy robotniczej, jak cytryny. Im więcej właściciel-kapitalista wyciśnie tym więcej może im skapnąć. Potencjalnie rewolucyjna jest klasa bezpośrednich producentów - klasa robotnicza - bo ma ona obiektywny interes w zmianie sposobu produkcji z kapitalistycznego na socjalistyczny. Tak to wygląda na papierze i tu wszystko gra. Jak to wygląda w życiu? Potencjał rewolucyjny jest póki co zneutralizowany, klasa robotnicza przykuta do kapitalizmu.

autor: Bartek, data nadania: 2016-05-19 13:23:48, suma postów tego autora: 2550

GDY ŁĄCZĄ SIĘ ŻYWIOŁY

Meldujemy się, Bartku, w tejże sprawie
http://www.dyktatura.info/

autor: BB, data nadania: 2016-05-19 16:23:56, suma postów tego autora: 4605

O legalnych zmianach

"Przewodniczący ZMIANY, Mateusz Piskorski i skupione wokół niego organizacje i grupy niezależne prowadzą działalność zgodną z obowiązującym w Polsce prawem (...). Akcja ABW stanowi rażące naruszenie zasad praworządności, niedopuszczalną w kraju demokratycznym, deklarującym poszanowanie wolności słowa. Poddani nieuzasadnionym represjom złożą przewidziane prawem skargi na czynności ABW, zaś wszelkie próby naruszania dobrego imienia ZMIANY jak i jej członków - będą przez nas dochodzone na drodze sądowej."

Organizacje, które bardzo akceptują legalizm, nigdy nie będą antysystemowe, niezależnie od tego, czy jakieś konkretne działanie było zgodne czy też niezgodne z prawem. Chociaż prawdopodobnie ta akcja podobnie jak w przypadku KPP wynikała z wyrachowania - "udowodnienia" swojej prawicowości przez PiS krzykliwej opozycji na prawo od siebie, to niestety nie można też wykluczyć innych powodów nakręcających te formacje, tj. szajby albo po prostu świadomej arogancji, pogardy względem stanowionego przez siebie prawa, pychy, a w ostateczności nawet totalitaryzmu. Dlatego, pomijając nawet fakt, że prawo może każda władza tworzyć "pod siebie", szczerze dążący do zmian nigdy nie mogą koniec końców pokładać nadziei w burżuazyjnym prawie. To oświadczenie sytuuje organizację "Zmiana" w rzędzie partii o charakterze co najwyżej socjaldemokratycznym.

autor: RR, data nadania: 2016-05-19 23:03:18, suma postów tego autora: 151

Fasadowa demokracja

Jeśli burżuazja deklaruje i szczyci się jakimiś prawami, a następnie je łamie to trzeba to głośno powiedzieć. Użycie burżuazyjnego prawa jako tarczy przed burżuazją pozwala zdemaskować demokrację burżuazyjną, jako czysto formalną, fasadową. Tak zrobiła Zmiana i dobrze zrobiła. To obecnie jedyne ugrupowanie antykapitalistyczne i antyimperialistyczne w Polsce. Czy to się komuś podoba, czy nie.

autor: Bartek, data nadania: 2016-05-20 08:33:55, suma postów tego autora: 2550

jak się rzeczy mają...


"Użycie burżuazyjnego prawa jako tarczy przed burżuazją pozwala zdemaskować demokrację burżuazyjną, jako czysto formalną, fasadową."

Użycie burżuazyjnego prawa w sytuacji podbramkowej jest przede wszystkim elementem zdrowego rozsądku i cywilnej samoobrony. Krytykę i odrzucenie burzuazyjnej demokracji prowadzą też partie burżuazyjne i prokapitalistyczne.

"To obecnie jedyne ugrupowanie antykapitalistyczne i antyimperialistyczne w Polsce. Czy to się komuś podoba, czy nie."

A czymże to ugrupowanie zaszkodziło kapitalizmowi w ciągu swej działalności? Przykłady. Konkrety. I to w dodatku takie, na które ta partia ma wyłączność.

autor: RR, data nadania: 2016-05-20 23:55:41, suma postów tego autora: 151

Dodaj komentarz