jesteś, bądź zdajesz się być, gościem dość sensownym, stąd też nie pojmuję, jak chce ci się tracić czas, a w pewnym sensie być może też i nerwy, na czytanie i analizowanie takich głupot.
A może ty masz jakiś problem z pozyskiwaniem podstawowych informacji, łączniem ich w całość, wyciąganiem z nich wniosków, co? Nie daj się nabierać. Generowanie i rozpowszechnianie przekazów DE FACTO ujętych w tej książce, od czego zresztą roją się różne na przykład onety, służy, poprzez tworzenie nieistniejących podziałów, krótko mówiąc skłócaniu Polaków i napuszczaniu jednych na drugich, co prawda nie bezpośrednio, lecz w sposób zakamuflowany i dość wyrafinowany (ale tylko dość, bo na miarę jego twórców). Stara metoda naszych wrogów (tych faktycznych i ciągle tych samych). Wydawnictwo Karakter, Wydawnictwo Czarne, przecież samo to mówi już właściwie wszystko (nie są to oczywiście jedyne wrogie ekspozytury, a nawet daleko im do tych najgroźniejszych).
Jak natomiast ewentualnie, tzn. jeśli już na moment zniżyć się do takich rozważań, wygląda (jakaś urojona) Polska mniejszych miast? Ano wygląda ona dokładnie tak samo jak (równie urojona) Polska większych miast. A także dokładnie tak samo jak Polska żadnych miast. Swoją drogą przyznam, że już w wieku jakichś 15 lat zastanawiała mnie u części Polaków taka fascynacja tzw. dużym miastem. Przecież jeśli czegoś brakuje im w miejscowościach mniejszych, osobiście nie bardzo wiem czego, ale może, to co za problem do owego dużego miasta podjechać, dojechać lub jechać?
----
Odnośnie twojego tekstu. Piszesz:
"Niektóre miejscowości, do których docierały podmiejskie tramwaje z Łodzi, znalazły się w woj. sieradzkim (Lutomiersk) czy piotrkowskim (Tuszyn)".
No i co miałoby z tego wynikać? Co w ogóle jedno (podział administracyjny) ma z drugim (MPK) wspólnego? A zwłaszcza co miało wspólnego wtedy (w obecnej patologii może i tam coś rzeczywiście mieć). Zresztą rzeczona Łódź nie stanowiła tu żadnego ewenementu (bo niby dlaczego miałaby go stanowić?). Podobnie było (a może i jest) w innych miastach leżących na granicy województw, oczywiście tych większych, posiadających komunikację miejską. Ot dwa przykłady. Bielsko-Biała w województwie swego imienia, z MPK obsługującym także Czechowice-Dziedzice w woj. katowickim; Skarżysko-Kamienna w woj. kieleckim, z MPK obsługującym podmiejskie tereny w woj. radomskim. Nie chce mi się teraz szukać innych, ale pewnie to nie wyczerpuje listy (może Grudziądz w woj. toruńskim i podmiejskie Dragacz czy Grupa Górna w woj. bydgoskim; może Chojnice, które zdaje się leżały blisko granicy województw, choć już nie na samej jak trzy powyższe miasta).
Zaletą Safari jest bogata informacja o miastach, które miały swoją szansę. Jest również drugie dno niedoskonałych reform, których jedynym efektem było utrzymanie i rozbudowanie zakamuflowanej biurokracji. Reforma Gierka tylko pozornie zniosła powiaty. Zlikwidowano wprawdzie powiatową czapkę, ale pozostawiono rejonową ekspozyturę, jako wygodną formę zarządzania. Z kolei reforma Buzka pozornie zlikwidowała administrację wojewódzką, ale po cichu pozostawiła ekspozytury w siedzibach zlikwidowanych województw. Za większe oieniądze zrobiono odwrotnie, niż proponowal PSL, który był za utrzymaniem 49 województw i utworzeniem kilkunastu regionów. Jak zwykle, wygrala prywata i biurokracja. Innym aspektem, były założenia społeczne reformy. Gierek chciał zniwelować pozostałości nie tylko granic rozbiorowych, ale i starych podziałów z czasów Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Z uporem łączono rozdzielone administracyjnymi podziałami miejscowości, a dopiero potem próbowano, albo i nie, połączyć je systemem dróg. Rozbudowa nowych miast odbyła się kosztem zahamowania inwestycji w byłych miastach powiatowych. Reforma Buzka w nowych warunkach to do ostatniej chwili partyjne przepychanki i na siłę tworzenie nowych powiatów. W założeniu i po dziś dzień to ostoja rządzącej partii, zaplecze kadrowe i zakamuflowane stanowiska partyjne. Zdziwiony naród nawet nie wie, ile to partyjnych etatow w terenie, a przy okazji w centrali utworzono. Asystentów politycznych jak mrówków. Jedyną zaletą ostatniej reformy jest ewidentne umocnienie pozycji wybieranych w powszechnym głosowaniu wójta i burmistrza oraz prezydenta dużych miast. Silna pozycja wojewódzkiego sejmiku i marszałka. To zapora przed totalitarnymi zapędami władzy i w pierwszej kolejności należy liczyć się ze zmianą uprawnień tei władzy. Wobec rosnącego gwałtownie braku środków finansowych ofiarą rozdawnictwa padną samorządy, obarczane przez centralę zadaniami ponad siły, ale stanowiącymi wygodną formę zrzucania odpowiedzialności na lokalne władze, obsadzone w dodatku przez politycznych przeciwnikow rządzącej partii. I w tym kontekście warto powrócić do czasów opisywanych przez autora i zastanowić się nad marnowaniem siły i energii przez kolejnych reformatorów. Dobrymi chęciami piekło brukowane, a dobrodziejów ci w kraju zatrzęsienie. Kolejna ulotna szansa przed nami.
Może jeszcze drobna uwaga odnośnie komunikacji miejskiej (w kontekście podziału administracyjnego). Parę lat temu widziałem autobusy MPK Bratysława jeżdżące nie tylko poza granicami województwa (kraju) bratysławskiego, lecz poza granicami państwa, a mianowicie łączące ze stolicą jej podmiejskie tereny leżące już na terenie Węgier (chyba była to Rajka, zaraz po zjeździe z autostrady, mniejsza z tym, w każdym razie już na Węgrzech).
Odnoszę wrażenie, że my Polacy nadajemy podziałowi administracyjnemu państwa zdecydowanie za dużą rolę, tymczasem jest on przecież tylko jednym z wielu takowych, swój ma np. Kościół katolicki (oraz rzecz jasna wszystkie pozostałe związki wyznaniowe), swój ma Poczta Polska, Lasy Państwowe, Wojsko Polskie, kiedyś także jedne Polskie Koleje Państwowe, tudzież rozmaite inne instytucje (mnie na przykład w pewnym sensie bliski jest podział przyjęty przez Kościół). Emocje dodatkowo i jak dla mnie szczególnie wręcz dziwne wzbudzał podział na tzw. małe województwa (1975-1998). Dla niektórych istnienie takich ówczesnych województw jak przykładowo ciechanowskie, ostrołęckie czy skierniewickie było niemal obrazą osobistą (he, he).
Dla mnie takimi nieszczęściami pozostaną pierwsza likwidacja tradycyjnych powiatow i ponowne przywrócenie w karykaturalnej formie. Miasto powiatowe i cztery gminy to symbol myśli reformatorow z AWS. A przecież założenie było proste: szpital powiatowy i sąd rejonowy.Do tego gimnazjum w powiatowym mieście, czteroletnie, po ośmiolatce.Było i się zmyło.