Cienką czerwoną linie przekroczył Chruszczow w lutym 1956 na XX zjeździe KPZR, kiedy to lewica opluła samą siebie, a przecież nikt nie szanuje tych, którzy nie szanują samych siebie. Zrobiono to przed czym ostrzegał Sartre, "robotnikom z Billancourt" odebrano nadzieję. Od tamtej pory lewica jest na równi pochyłej.