SLD zadba o budzet razem z Petru,Schetyna i Balcerowiczem. Glosujmy na SLD
cudu gospodarczego nie było, a PIS zetknął się z oporem materii. Miejmy nadzieję, że wyniki gospodarki w 2017 się poprawią. na co wskazują wyniki ostatnich miesięcy 2016.
Pan Szumlewicz napisał o tym co może martwić człowieka życzącego dobrze Polsce.
Są też fakty, które mogą cieszyć.
Cieszy fakt, że udało się wydatnie poprawić sytuację ekonomiczną rodzin wielodzietnych, przy najniższym od 2007 deficycie budżetowym jako %PKB.
Wzrosły też wyraźnie dochody budżetu państwa, bez podwyższenia podatków.
Deficyt budżetu jest mniejszy od planowanego w budżecie na rok 2016. o ok. 8mld zł.
Poseł PO Sławomir Neuman będzie musiał wpłacić do budżetu państwa 10000zł za przegrany zakład z min Szałamachą. Neuman twierdził, że deficyt będzie większy niż planowano.
Bo o ile taki spadek inwestycji trwa długo, to nie ma potem środków na rozwijanie konsumpcji. Inwestycje tworzą nowe możliwości i oszczędności. W PRL sytuacja była prostsza, bo w wielu momentach towarów było stosunkowo mało w sklepach w stosunku do potrzeb ludności, bo duże środki były wydatkowane na inwestycje (a nie znikały w ZSRR, jak głosi ludowe porzekadło). Obojętnie jaką teorię przyjmiemy (czy oszczędności tworzą inwestycje, czy też odwrotnie) faktem pozostaje, iż suma oszczędności w gospodarce zawsze jest bliska sumie inwestycji. Wielkie inwestycje lat 50. czy 70. (a nawet lat 60. na tle dzisiejszych wielkości) były osiągane m.in. poprzez system przymusowych oszczędności. Oszczędności te powstawały w wyniku tego, iż suma wartości produkowanych dóbr była niższa niż suma pieniędzy, którymi dysponowała ludność. Reszta, czyli te indywidualne oszczędności, była absorbowana głównie przez książeczki mieszkaniowe, będące rozciągniętą w czasie formą inwestycji państwowych na rzecz jednostek. Znaczne środki pochłaniały również budowy nowych zakładów przemysłowych. PRL zmienił negatywny (mentalnie i wynikający z niskiego poziomu zamożności) stosunek Polaków do oszczędzania poprzez system przymusowych oszczędności. Staliśmy się wtedy np. bardziej podobni do Niemców i Szwajcarów, choć nie z powodu indywidualistycznych przekonań. Teraz jesteśmy (znowu, jak sarmacka szlachta) podobni do mało oszczędnych krajów anglosaskich czy śródziemnomorskich. Państwo pozbyło się majątku, a dominujące, niewielkie firmy nie są w stanie dokonywać wielkich inwestycji, bo są oczkiem w głowie dla zwiększenia konsumpcji zarządzających nimi małych przedsiębiorców. Każdy medialny szum odnoszący się do większej kontroli przedsiębiorstw może w efekcie jeszcze bardziej pogłębić niedostatek inwestycji. Pod tym względem system inwestycji państwowych (niezależny od silnie poddanego presji czasowej systemu inwestycji współfinansowanych z UE) był dużo stabilniejszy, przewidywalny i niezależny od zmiany ekipy rządowej (choć w dzisiejszej demokracji takiej stabilności nie udałoby się już osiągnąć, choćby poprzez to, że partie robią wszystko, aby w świetle jupiterów odróżnić się od innych - zwłaszcza PiS - nawet jeśli miałoby to przynieść szkodę wspólnocie społecznej).
Krzysztof Mróź - małostkowy komentarz. Nie kopmy dogorywającego. Zresztą to powinno być podsumowanie 25-lecia SLD, a nie troska o jego przyszłość, bo SLD leży w grobie od ponad roku. Musi mieć nowy program, musi mieć nowych, najlepiej nieznanych liderów/liderki. Musi mieć odwagę pewnego populizmu, choć bez zbytniej może demagogii. Ale musi też mieć odwagę wystąpienia przeciw temu, co jest. W dzisiejszych warunkach oznacza to albo własne manifestacje, albo manifestacje z takimi partnerami jak ZNP i OPZZ. Albo też manifestacje z KOD et consortes, bo w niektórych sprawach można i trzeba. Skoro już PIS, kukizowcy, narodowcy i korwiniści podzielili świat na pół tj na populistyczną prawicę i obóz lewicowo-liberalny
(do którego jednocześnie zaliczają burżuazję i marksistów), to albo trzeba stworzyć trzeci obóz, albo zradykalizować obóz drugi na modłę bardziej lewicową. W tej chwili ster w dłoni trzymają tradycjonaliści i nacjonaliści, i to przeciw nim należy budować sensowny blok, by w drodze wyborów lub siłą przejąć władzę. Demokracja jest w tej chwili bardzo kiepskim ustrojem, trzeba szukać nowego, bo dwie kluczowe idee lewicy: sprawiedliwość społeczna i postęp społeczny, wylądowały w obecnym porządku na przeciwnych skrzydłach - przynajmniej w Europie i USA, bo nie w Ameryce Łac. Trzeba przejąć władzę, wraz z wprowadzeniem nowych zmian społeczno-ideowych, zamiast kosmetyki, która prowadzi do coraz większej nierówności społecznej i globalnej. Ale najpierw trzeba mieć pomysły i idee, potem budować media, a potem zdobywać władzę. Bez tego SLD, jak i każdy inny ruch polityczny, będzie tylko zbiorem powiązań koleżeńsko-rodzinnych dla władzy samej w sobie.
którą w końcu suweren pozbawi władzy ,osiągnie niebawem szczyt swych możliwości czyli "Polskę w ruinie".
Po kilkunastu miesiącach deflacji (spadku cen, choć bardzo bardzo umiarkowanego) ponownie pojawiła się inflacja i to wyraźnie ponad zero. Wymarznięta żywność w Hiszpanii i Włoszech (z powodu ostrzejszej niż zwykle zimy) dotarła w mniejszej ilości np. do nas. Zredukuje to tempo wzrostu płacy realnej, które od połowy 2015 roku wynosiło 3-4%. Teraz to tempo będzie niższe, możne wymusi to strajki, bo w wielu miejscach (szczególnie w firmach prywatnych i to nie tylko w tych polskich) tego wzrostu nie widać. Mam taką refleksję, im wyższa płaca minimalna, tym w kapitalizmie więcej osób ją zarabia. Kiedyś w zagranicznych firmach produkcyjnych zarabiało się często 150-160"% minimalnego wynagrodzenia. Firmy te dostosowują jednak tempo wzrostu płac chyba do zachodniej Europy, bo dziś płace w nich to często 110% minimalnej. oczywiście to strajki w firmach ze związkami, a w innych firmach to raczej odejścia i zastępowanie np. Ukraińcami ...