liberasty Jaszczuka nie dziwie się, że zwykli ludzie z lewicy kanapowej się już tylko śmieją.
Jeśli B. Jaszczuk jest 'liberastą', to ja jestem chyba korwinowcem ;)))
Uwaga Stirlitza trafna , ale niecelna. Autor artykuły próbowal bowiem dokonać wiernej relacji wystąpienia głównego bohatera tegorocznych obchodow Konstytucji 3 Maja. litosciwe pominął patriotyczne wątki o mających szansę na wyrośnięcie na prawych Polakow dzieci i wnuków publicznie potępiających dziadków i ojców za nierozważne poparcie linii granicy na Odrze i Nysie, wbrew całemu, łącznie z ówczesnym papieżem, postępowemu światu. Prezydent nie wspomniał wprawdzie, z uwagi na brak czasu, że cała masa warszawiaków żyje i nadal męczy się w murach domów wzniesionych przez popierających władzę murarzy, w większości chlopów, którzy taczkami wozili cegłę i ścigali się w wyscigu, kto więcej cegły wmuruje. Prezydent na szczęście pamięta wszelkie nieszczęścia, jakie przyniosla budowa we wsi Mogila niepotrzebnej nikomu Nowej Huty, z ktorej dymy, gnane przez zachodnie wiatry, uparcie wracały pod Wawel. Litościwie Prezydent nie wspomnial, że dynastią dziedziczną wybrano Wettynów, zaslużonych projektami rozbiorów Polski za Augusta II, Mocnego, ktory jako kontrkandydat pokonał syna zwycięzcy pod Wiedniem ,Jakuba, mając pokaźną przewagę nad wszystkimi konkurentami, bo sie nawrocił na katolicyzm. I niemal po stu latach to było wystarczające, aby szukać dziedzicznej dynastii w Saksonii. Wprawdzie caryca Katarzyna też zmienila wiarę, przyjmując prawosławie, ale jako żona carewicza, przyszlego Piotra III. I byla mimo to bardziej podziwiana przez encyklopedystów i filozofów Oświecenia za światly umysł, niż Polacy postrzegani jako kraj warchołów niezdolnych do samodzielnego rządzenia. Jedyne, co się Prezydentowi udało, to trafnie zauważył, że przeprowadzona drogą zamachu konstytucja nie przetrwala długo i padła wkrótce pod naporem złych sił. I tak to sam sobie odpowiedział na własne zawieszone w tle pytanie, wprowadzając w zdumienie całe własne zaplecze polityczne. Nic dziwnego, że relacja z tej prostej i miłej uroczystości sprawia wrażenie galimatiasu i myślopląsów, ale siła intekektu i ekspresja głownego bohatera jest tegoż pierwotną przyczyną. Pozostaje wyrazić nadzieję, że podobnych okazji będzie coraz wiecej. Nie traćwa ducha. Nawet na lewicowych stronach.
slucham sobie ostatnio duzo "hardcore history" Dana Carlina, gdzie jeden z pierwszych odcinkow poswieca wlasnie zagadnieniu powszechnego, wspolnego nam wszystkim przywiazania do spraw straconych i walk przegranych
takze pomyslalem sobie przez chwile ze widac nie jest z nami tak zle
a potem przeczytalem post cudaka...