wreszcie ktoś odbrązowił tę w istocie śmieszną sprawę... tak śmieszną jak "rząd", który ją wywołał...
Jest takie polskie powiedzenie, że "jak nie wiadomo co chodzi, to na pewno chodzi o pieniądze".
I to dedykuję naszym naiwniakom!
Artykuł napisany tak, że prawie nie można się przyczepić. A jednak. W konkluzji Autor pisze: "gdzie strona polska jest ślepa nie widząc skutków przyjmowania nie przemyślanych i niedopracowanych aktów prawnych" To sugeruje imputowanie użycia mózgownicy. Tymczasem, trzymając się konwencji, strona polska nie widzi schodów, prowadzących w jej mniemaniu do góry, ale faktycznie wręcz odwrotnie, do kolejnego dołu. Co do reszty, jak i dotychczasowych komentarzy zgoda.
Gdyby tak można było to "przemycić " do prasy amerykańskiej i nie tylko , to pewnie skończyło by się naginanie prawdy do kłamstewek tych "jedynie i najbardziej pokrzywdzonych na całym świecie" i oczywiście nie chodzi o absurdalne odszkodowania za ruiny pozostawione przez działalność III Rzeszy w Polsce...
bardzo dobry artykul. Przypuszczac mozna, ze za ta sprawa kryje sie chec przygotowania opinii swiatowej na rzecz odzyskania mienia pozydowskiego w Polsce w ramach reprywatyzacji, tym razem na rzecz beneficjentow "shoah business" (zob. Norman Finkielstein).
Autor pisze:
*Uważam, że ze słowem należy walczyć też słowem zwłaszcza, gdy posiada się solidne argumenty.*
Trochę to naiwne rozumowanie. Praktyka dowodzi, że Polska nie jest w stanie stawić oporu przeciw medialnej nagonce jaką zorganizowała strona żydowska. Polska nie ma światowych tytułów gazet, Polska nie ma światowych wytwórni filmowych, nie rozdaje Oskarów, Nobli, itp. Polska nie ma wpływu na politykę historyczną i edukację Izraelitów i Żydów żyjących w diasporze. Po prostu brak armat, a to jak widać wojna. *Słowem* to może Pan drogi autorze najwyżej tutaj z nami pogawędzić, ale to nie ma nawet znaczenia zeszłorocznego śniegu.
I dalej:
*Natomiast stosowanie kar jest cechą państwa represyjnego a mnożenie zakazów to ostatnio modny trend nie tylko w Polsce.*
To prawda, tylko że nie bardzo wiadomo *czym tu bić czym tu straszyć* (jak mawiał mój kompan od brydża gdy dostał z rozdania blotki) :).
I dalej:
*W tym przypadku władze Izraela przyjęły wygodną dla siebie interpretację uznając, iż rzeczona ustawa a priori neguje jakikolwiek udział Polaków w holokauście. A wystarczyło umieścić w treści Art. 55a. 2. wyraźne odniesienie, że chodzi tu o „polskie obozy koncentracyjne” w okresie drugiej wojny (nie mylić z polskim obozem koncentracyjnym w Berezie Kartuskiej za czasów sanacji).*
Drogi autorze, co ma piernik do wiatraka, może tylko nazwa jest zbieżna chociaż nazwa obozy koncentracyjne np. Auschwiz Birkenau czy Majdanek, Treblinka i wiele innych jest dalece nieścisła, to były obozy zagłady, więc daruj Pan sobie te niesmaczne wtręty, bo nikt przy zdrowych zmysłach tego nie pomyli, chyba, że kompletny ignorant, ale Pan chyba nie ma swoich czytelników za durniów.
Poza tym wstawienie do ustawy jednego czy dwóch haseł czy słów nie rozwiązuje problemu, gdyż pojawiłyby się niewątpliwie inne słowa, hasła, tezy o tej samej wymowie. Nie w tym rzecz.
Reasumując zgadzam się, że nowelizacja ustawy o IPN niewiele pomoże, będą istotne problemy interpretacyjne i wiele innych, ale jednak jej wymowa jest taka, że nie będzie specjalnej kasiory dla szantażystów stąd może tak gwałtowne reakcje.
Polska musi się bronić wobec antypolskiej polityki Izraela i organizacji żydowskich działających w diasporze. O wiele skuteczniejsze mogą być działania dyplomatyczne na szerokim froncie oraz aktywizacja osób znających prawdę dla dawania świadectwa w oświadczeniach publicznych. Szczególnie szanowane i nagłaśniane powinny być takie osoby narodowości żydowskiej i traktowane jako *Sprawiedliwi wśród Żydów*. Te wypowiedzi są szczególnie cenne bowiem są odporne na unieważnienie za pomocą hasła *antysemityzm*.
Poniżej link do takiej wypowiedzi:
How Israel the Diaspora and Poland can overcome Holocaust debate
a w tłumaczeniu Małgorzaty Koraszewskiej na j.polski można przeczytać tutaj:
http://www.listyznaszegosadu.pl/notatki/jak-izrael-diaspora-i-polska-moga-opanowac-debate-o-holocauscie
odpowiedział burmistrz małego miasteczka Napoleonowi, dlaczego nie strzelaja na wiwat.Niestety, dalsze dzieje witanego znane, nieposiadacza zabyte. Oby to nie czekało Polski. Pozostaje zatem wrócić do znanego, a ty siadłwszy placz, albo robić nawet to, co możemy we własnym zakresie.
>Nie ma armat odpowiedział burmistrz małego miasteczka Napoleonowi, dlaczego nie strzelaja na wiwat. Niestety, dalsze dzieje witanego znane, nieposiadacza zabyte. Oby to nie czekało Polski.<
Tutaj nie o strzelanie na wiwat chodzi, a o wiele bardziej o *armaty* , broń dalekiego zasięgu i masowego oddziaływania z której można rozpowszechniać polskie racje, argumenty i fakty historyczne, które napastnik swoją machiną wojny przytłoczył, że ich dzisiaj na świecie prawie nie widać. Jeśli tych *armat* nie ma to należy je zorganizować. Polska dzisiaj nie jest bezradna i bezbronna.
>Pozostaje zatem wrócić do znanego, a ty siadłwszy placz, albo robić nawet to, co możemy we własnym zakresie.<
Polityka historyczna bicia się w piersi i i ubierania się w pokutne szaty wobec napastnika już była, ale napastliwość nie ustawała, a nawet się wzmogła.
Trzeba się bronić, bo *Rozdziobią nas kruki i wrony*.
Rozdziobią nas kruki i wrony ?
Jakich nas...?
Zły przykład do dyskusji Kolego Adrem.
S. Żeromski opisuje w tym opowiadaniu, do czego prowadzi niewolnictwo jednych ludzi nad drugimi...Czyli stosunki Bogaty- Nędzarz tak aktualne w III RP.
Kolego Adrem ponoć pochodzisz z chłopów a tego nie rozumiesz  ?
Zresztą Koledzy lewoskrętni przeczytajcie sami i oceńcie czy nie mam racji.
Pozdrawiam JJC
... poniżej cytat e opowiadania S.Źeromskiego ale też większa całość z
http://literat.ug.edu.pl/zeromski/wrony.htm
***
Krzyk ten rozlegał się nad pustą okolicą i ginął w szalonym głosie wiatru, tylko na chwilę wstrzymując postęp trupojadów. Wrony z wielką rozwagą, taktem, statkiem, cierpliwością i dyplomacją zbliżały się, przekrzywiając głowy i uważnie badając stan rzeczy. Szczególnie jedna zdradzała największy zasób energii, żądzy odznaczenia się czy nienawiści. Było to może zresztą po prostu namiętne odczuwanie interesów własnego dzióba i żołądka, czyli, jak przywykliśmy mówić, odwagi (co "było dawniej paradoksem, ale w nowszych czasach okazało się pewnikiem..."). Przymaszerowała aż do nozdrzy zabitego konia, z których sączył się jeszcze sopel krwi skrzepłej, okrytej błoną rudawą. Bystre i przenikliwe jej oczy dojrzały, co należy. Wtedy bez namysłu skoczyła na głowę zabitej szkapy, podniosła łeb do góry, rozkraczyła nogi jak drwal zabierający się do rąbania, nakierowała dziób prostopadle i jak żelaznym kilofem palnęła nim martwe oko trupa. Za przykładem śmiałej wrony ruszyły się jej towarzyszki. Ta preparowała żebro, inna szczypała nogę, jeszcze inna rozrabiała ranę w czaszce. Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta (należy jej się tytuł wrony "tej miary"), co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania.
Nim wszakże skosztowała warcholskiego mózgu i zdążyła osiągnąć tak zwany tytuł do sławy, spłoszył ją nowy przybysz, co zbliżał się niepostrzeżenie, chyłkiem, podobny do dużej, szarej bestii. Nie był to wcale poetyczny szakal, lecz człowiek ubogi, chłop z wioski najbliższej. Na działku, który odtąd miał do niego należeć na zawsze, znalazły się trupy - szedł tedy zabrać je stamtąd.
Bał się srodze Moskali, toteż prawie pełzał na czworakach. Paliła go żądza poucinania rzemieni i podniecała słodka nadzieja znalezienia jeszcze, pomimo lustracji żołnierskiej, żelastwa, postronków i odzieży na trupie. Stanąwszy wreszcie nad zwłokami Winrycha, począł kiwać głową i wzdychać - potem ukląkł na ziemi, zdjął kaszkiet, przeżegnał się i zmówił głośno pacierz.
Wyrzekłszy ostatnie amen, już z błyskiem pożądliwości w oczach, rzucił się przede wszystkim do kieszeni i zanadrza i począł szukać trzosa. Nic tam już nie znalazł. Obdarł tedy trupa z sukmany, szmat zgrzebnych, zzuł mu buty, zabrał nawet zbłocone onuczki, owinął tymi łachmanami część broni i szybko się w oddalił. Po upływie godziny wrócił, aby zabrać resztę zdobyczy. Około południa przyprowadził parę koni i wyprzągł konia kalekę. Obejrzawszy jak najstaranniej jego przetrąconą nogę, przyszedł do wniosku, że jest zepsutą zupełnie. Trzeba było szkapę na nic niezdatną udusić. Założył jej też, nie zwlekając, linkę na kark, przywiązał ją do wagi od orczyków, wlokącej się za parą jego koni, plunął w garść i popędził je, tnąc z całej mocy. Konie nagle szarpnęły, pętlica zdusiła gardziel skazańca i zwaliła go na ziemię. Za chwilę jednak moriturus zerwał się i pobiegł cwałem za ciągnącą go parą, stąpając ostrym szpicem nagiej piszczeli po błocie i po kamieniach.
Chłop spojrzał i aż zakrył sobie oczy z obrzydzenia. Zaraz odwiązał linkę i dał pokój egzekucji. Zaprzągł konie do wozu i odjechał. Po południu zjawił się z kozikiem i zdjął skórę z konia zastrzelonego przez ułanów. Została tylko do wzięcia skóra na koniu jeszcze żywym. Chłopowina medytował, roztrząsał sprawę i rozpatrywał ją z rozmaitych punktów. Mógłby zdechlaka zarznąć kozikiem i załatwić całą rzecz za jednym zamachem, ale nie chciało mu się "paprać" moralnie i fizycznie. Z drugiej strony - bał się nie na żarty, aby ktoś w nocy nie zakradł się cichaczem, nie zatłukł szkapy i skóry z niej nie ściągnął. Koniec końców, tknięty jakimś skrupułem, rzekł do leżącej:
- Ej - a dychaj se tu... I tak na jutro na rano kopyta wyciągniesz. Spracowałem się. Pan Jezus miłosierny pobłogosławił mnie grzesznemu... Może i nikt nie widział, może i nie przyjdzie po skórę. Dobre i to. Dychaj se tu, niebogo, dychaj...
Na uboczu względnie do tego kierunku, w jakim zdążał Winrych, były w równym polu doły kartoflane. Ponieważ okazało się, że grunt przepuszczał wodę do wnętrza tych dworskich piwnic zimowych, więc przeniesiono je w inne miejsce, a jamy owe chwastem zarosły. Krzaki berberysu zagaiły ich dno i ściany. Belki ocembrowania pozapadały się wraz z bryłami gliny, tworząc lochy i katakumby, pełne teraz wodnistego błota. Do jednej z tych dziur zaciągnął włościanin nad wieczorem trupa powstańca i zwłoki konia obdartego ze skóry. Zepchnął je pospołu do jednego lochu, uwikłał żerdzią między dylami i zielskiem i narzucił z wierzchu trochę gliny, aby tego żeru wrony nie wytropiły.
Tak bez wiedzy i woli zemściwszy się za tylowieczne niewolnictwo, za szerzenie ciemnoty, za wyzysk, za hańbę i za cierpienie ludu, szedł ku domowi z odkrytą głową i z modlitwą na ustach. Dziwnie rzewna radość zstępowała do jego duszy i ubierała mu cały widnokrąg, cały zakres umysłowego objęcia, całą ziemię barwami cudnie pięknymi. Głęboko, prawdziwie z całej duszy wielbił Boga za to, że w bezgranicznym miłosierdziu swoim zesłał mu tyle żelastwa i rzemienia...
***
Zadziwiające. Dawno nie czyane. Jakie to na czasie? Aż ciarki przechodzą.
Bo Polacy to jacy tacy... według mnie
a) bogacze wśród nich też srający w złote nocniki;
b) menedżerowie - czyli wyborcy Nowoczesnej i Ci nie interesujący się polityką a kasą;
c) zachłyśnięci wolnością liberałowie i jako tako radzący sobie w realnym kapitalizmie - czyli wyborcy PO;
d) zagubieni młodzi żyjący dniem dzisiejszym a czasami Facebookiem - nie interesujący się polityką, Wyborcy Kukiz , Wyborcy Razem;
e) sieroty po PRL i niepoprawni lewicowcy - Wyborcy SLD; małe grupki lewoskrętnych partii czy partyjek;
f) rozmodleni i szukający pociechy w Panu - wyborcy PIS czy zwolennicy Ojca Dyrektora a także biedni emeryci;
g) marzący by Polska od morza do morza wróciła - wyborcy PIS, Narodowcy i inni zagubieni;
h) ciężko harujący czy walczący o swój byt mieszkańcy wsi i małych miasteczek - wyborcy PIS, nie interesujący się polityką, grupka wyborców SLD, wyborcy PSL, sieroty po Samoobronie czy Solidarności Rolniczej;
i) wykluczeni i nędzarze - brak politycznych opiekunów czy przedstawicieli politycznych;
Przypomnienie wielowiekowej, ciężkiej doli chłopa, nierówności społecznej, walki klas zawsze na lewicowym portalu mile widziane :).
Pozdrawiam.
P.S. Zdaje się, że ten fragment z Żeromskiego już wklejałeś wcześniej, w takim razie marne szanse, że ktoś to przeczyta.