Papandreu był znacznie bardziej radykalny niż np. współczesny rzekomo "radykalny" - ale jedynie przed wyborami - grecki rząd Syrizy (realizujący pod naciskiem program raczej neoliberalny) i wiele innych ugrupowań. W kwestii stosunków z Kościołem/Cerkwią był także, jak wynika z powyższego tekstu, bardziej stanowczy i pryncypialny, niż chociażby rządzący w tamtym czasie w Polsce śp. gen. Jaruzelski, u którego gościł, a który - razem ze swoją ekipą - z Kościołem się dogadywał (ustawa o stosunku państwa do Krk z maja 1989 r. powołująca m.in. Komisję Majątkową zwracającą duże majątki ziemskie podmiotom kościelnym). Tyle że ówcześnie w Grecji panowały najwidoczniej inne warunki wewnętrzne oraz nastroje i oczekiwania społeczno-polityczne, były silne związki zawodowe i różne radykalne ugrupowania. Ponadto warto zauważyć, że nigdzie ani nigdy nie zbudowano "raju" na Ziemi, ale pewne problemy społeczne, takie jak chociażby bieda, można przynajmniej częściowo starać się niwelować... I udaje i udawało się to z pozycji nie tylko radykalnie lewicowych, ale także np. chadeckich. Ale - co także w historii się zdarzało, i to zarówno rządom z prawej, jak i lewej strony sceny politycznej - można przyczyniać się do pogłębiania owych problemów... Zależy to od splotu rozmaitych czynników wewnętrznych - społecznych, gospodarczych, politycznych etc., jak i zewnętrznych.
Wenezueli również dużo rzeczy nie wychodzi i pewne tendencje są aktualnie sprzeczne z deklarowanym socjalizmem np. spekulacja i bogacenie się spekulantów kosztem reszty społeczeństwa w wyniku hiperinflacji i różnej, zmiennej wyceny dolara. Szkoda, że nie realizowano industrializacji (mam na myśli budowę zakładów przetwórczych, bo wydobycie akurat jest rozwinięte), gdy ceny ropy naftowej były wysokie i było z czego ją finansować. Można było wymyśleć plany rozwoju np. pięcioletnie i część środków z nadwyżek przekładać na trudniejsze czasy. Teraz Wenezuela ma ograniczone pola manewru i tym łatwiejszy jest tam zamach stanu czy interwencja USA