w "całym tzw. demokratycznym " świecie demokracja ma się dobrze tak mniej więcej jak nagi w pokrzywach... Czy to jakaś choroba zakaźna opanowała te "suwerenne kraje" ?? Czym się kierują nie czekając aż NARÓD Wenezueli SAM rozstrzygnie kto ma tam sprawować władzę. Nie chodzi o grupkę skorumpowanych i słabych politycznie opozycjonistów którzy licza na przejęcie przy ich pomocy tego co jest własnością Wenezuelczyków ale o tych którzy maja prawo do opowiedzenia się jakie na być ICH Państwo. Wiem że każdy zryw narodu do walki o powszechne sprawiedliwe i godne życie , znajdzie odpowiednio groźnych przeciwników , możnych ,przebiegłych,żądnych jeszcze większej forsy której mają zawsze za mało i dla niej będą opłacać najemnych zbirów,"emisariuszy" ICH karykatury demokracji i wprowadzać ją nawet z pomocą wojen. Wiadomo że kanalii na tym świecie jest wiele ale czy musimy je popierać? czy musimy po doświadczeniach II WŚ ciągle brać udział w grabieży suwerennych nie będących z nami w konflikcie krajów ?Ciągle prześladują mnie jakieś wynaturzone w swej wymowie hasła o Bogu,Honorze i Ojczyźnie szkoda jednak że Honor pozwala nam na prześladowanie nawet kraje kiedyś z nami zaprzyjaźnione bo interesiki przesłoniły to co najważniejsze prawa człowieka do wolności i kraje do samostanowienia.
... skoro nawet slumsy są podzielone. Ludzie czekają, kiedy skończy się chaos i hiperinflacja, więc sklonni są zmienić pełzającą dyktaturę na taką rzeczywistą, choćby skuteczną
lud jak to lud sam nie wie czego chce. także w tamtych rejonach świata. latynoameryka ciągła i niespełniona nadzieja lewicy.
..bo żandarm nie pozwoli by "jakiśtam "socjal był hamulcem w grabieniu tych niskiej kategorii wyrobników. Jak będą mieli za dobrze to nie będą pracować za tyle ile opłaca się oligarchom dać im by wyprowadzić zyski jak najdalej od granicy a nie popaść w niełaskę jankeskich Koncernów.Wpuszczenie pasożytów kosztuje i Maduro to wie i wie jak trudno , a najczęściej jest to niemożliwe pozbyć śię ich małym kosztem..
>Jak widać w "całym tzw. demokratycznym " świecie demokracja ma się dobrze tak mniej więcej jak nagi w pokrzywach...<
Zgadza się, ale co jest charakterystyczne, wszędzie gdzie rządzą niesłuszni *dyktatorzy* (zdaniem broniącej *demokracji* opozycji), opozycja i jej możni mocodawcy posługują się sloganem obrony demokracji. W jej obronie można obrócić w kupę gruzu niejeden nieźle radzący sobie kraj, a jego mieszkańców doprowadzić do granicy nędzy i rozpaczy, a nawet i poza granicę.
O demokrację na świecie troszczy się mocarstwo za Atlantykiem, a nawet EU. Pewnie i Rosja walczy o demokrację na Ukrainie.
Zaczarowany krąg oddziaływań na ludzkie umysły w kontekście demokracji. Może warto go odczarować pokazując co za tym hasłem stoi.
btw. w tamte rejony świata są bilety lotnicze już od nieco ponad trzystu euro. por ejemplo para bogota. no ale jeszcze trzeba by się jakoś wyczłapać z tego kraju i dotrzeć na barajas.
300 euro? Jakich to linii?
Nie wiem. Chyba Iberia. No, ja oczywiście przeglądałem tam. (prywaciarze zasadniczo interesują mnie niewiele; zaś różni pośrednicy, dziś rzecz jasna on-line, w stylu fly-for-coś-tam czy jakiś kayak, to już w ogóle dla mnie nie istnieją). Ew. Iberia plus jakieś linie lokalne. Przeleciałbym się tam. Ale letztens utopiłem trochę kasy na tych j.banych polskich funduszach. Trzeba więc jej teraz pilnować.
Oczywiste że Iberia. Jak Air France do Jaunde czy Wagadugu. KLM do Djakarty. Aitalia do Mogadiscio (RI-TOR-NE-RE-MO!).
Mogadiscio gorąco polecałbym korwinowcom ;)
Mogadiscio korwinkom. Tak, jasne, przydałoby się tam zesłać tych przygłupów, choć wątpię, czy by to skorygowało ich "poglądy". Mnie natomiast chodziło tutaj o kwestie stricte i wyłącznie historyczne.
Być może z wymienionych przez Ciebie metropolii można niedrogo dolecieć do stolic egzotycznych krajów, ale - mieszkając w Polsce - najpierw trzeba do nich dotrzeć. A za darmo raczej się nie da :(
tak racja to samo przecież mówiłem że najpierw trzeba wygrzebać się z tego g.wna. a ta cena to nie z żadnych metropolii jako plural lecz z madrid barajas.
Swoją drogą fajnie byłoby na stałe przenieść się do jakiegoś kraju Trzeciego Świata. W tych krajach jest życie. One są w ruchu. Są takie MŁODZIEŃCZE. Szkoda że nie jest to praktycznie możliwe. Owszem w teorii tak. Dla przykładu Brazylia per quanto ne so chętnie daje wizy emigracyjne. Tylko co tam robić? Czytałem niedawno opowieść jednego Niemca, który rzucił życie w tym swoim obrzydliwym Berlinie i przeniósł się do Antanarywy (Madagaskar). Założył tam kilka kafejek internetowych. Coś jedoch poszło nie tak. Tzn. mówiąc bez ogródek tamtejsze władze próbowały tamecznymi obyczajami wymuszać na nim łapówki. W końcu wrócił do Europy.
Co jest takiego obrzydliwego w Berlinie?
No Monachium czy Wiedeń to nie jest.
Berlin jest obrzydliwy, jak każde kapitalistyczne miasto.
Poznałem te 3 miasta, ale nie rozumiem co jest obrzydliwego we współczesnym Berlinie. Mam nawet znajomych, którzy osiedli tam na stałe i sobie chwalą.
A w krajach Trzeciego Świata nie przeszkadzałaby Ci wszechobecna nędza i przepastne nierówności?
"A w krajach Trzeciego Świata nie przeszkadzałaby Ci wszechobecna nędza i przepastne nierówności?"
Szczerze? Nie.
do Pcimia górnego na nóżkach ? Panowie Podróżnicy...
Byłem w Pcimiu. Dla zdjęć do gazety z Ziemi Myślenickiej. Myślenice Dobczyce Tokarnia Pcim Trzemeśnia Wiśniowa Sułkowice i in. Rzecz jasna jeszcze w PIĘKNEJ epoce przedinternetowej. Swoją drogą Pcim to miejscowość bardzo zamożna, przynajmniej na pierwszy rzut oka, z całą zaś pewnością nie jest to żadna typowa wieś, wręcz odwrotnie, typowa miejscowość może nie stricte podmiejska, bo tam do Krakowa jest relatywnie sporo, chyba że weźmiemy tu pod uwagę same Myślenice (wahania te dotyczą nie tego, czy KMI są małe czy duże, bo to bez żadnego znaczenia, lecz tego iż one same leżą w strefie oddziaływania innego miasta, czyli w tym przypadku KR). Pcim to zatem typowa miejscowość w sferze oddziaływania dużego miasta. Tutaj KR.
Btw. Słowo "podróże" i jego derywaty brzydzi mnie. Konkretnie zaś to, co dziś się za nimi kryje. I co dziś z nich zrobiono.
Byłem, jako dziecko w PRL w Pcimiu.
Byłem wówczas kolonistą i chyba były to kolonie nauczycielskie...
Fakt ładna mega wioska – prawie miasteczko, śliczne okolice - lasy i jagodowiska.
Ja pamiętam z rzeczy tam to szok kulinarny tych kolonii, bo organizator był biedny jak to zwykle z Edukacją w RP.
Mieliśmy na śniadanie jagody z makaronem, na obiady zupę jagodową, na kolację zdarzał się ryż z makaronem.
W czasie zaś przed południowym my koloniści chodziliśmy na pola jagodowe... :).
W czasie wolnym chodziliśmy na szaber na jabłka blisko miejsca zakwaterowania...miejscowy góral poszczuł nas psem i nigdy w życiu potem tak szybko nie biegałem do płotu.
Jacek, co do miasteczka to szczerze mówiąc byłbym w tym przypadku ostrożniejszy. Miasteczko to bowiem synonim mniejszego z małych miast. Miasta małe zaś to wedle naukowej definicji geograficznej te w przedziale do 20 tys. Zaś te w owym przedziale najmniejsze, liczące powiedzmy do 5 tys., można w takim układzie nazwać miasteczkami. Doskonale oddaje to (jak zwykle) język niemiecki. A także zdaje się tamtejsza w tym zakresie praktyka prawna. Czyli Kleinstadt (wszystkie od 0 do 20 tys.) i Landstadt (te pon. 5 tys.). Miasteczko musi mieć nie tylko, a nawet nie tyle odpowiednią wielkość (w PL jest cała masa typowych wsi, niekiedy większych, i to większych nawet i z 10 razy, od typowych miasteczek, w tym także tych posiadających prawa miejskie). Kluczowa tu jest przeszłość danego miejsca, przeszłość nazwijmy to miejska, tudzież wynikający z niej miejski wizerunek (rynek, uliczki itp.). Czegoś takiego Pcim, o ile go oczywiście dobrze pamiętam, zdaje się nie posiada. Praw miejskich chyba też nigdy nie miał. Stąd też raczej nie jest miasteczkiem. Mimo pewnie, nie chce mi się teraz tego sprawdzać, relatywnie sporej wielkości (ot, jak to często wsie w Galicji, zwykle duże; verso te w Królestwie, na ogół małe, so oder so średnio mniejsze od tamtych, w Warszawskiem, Łódzkiem, Kielecko-Radomskiem, Kalisko-Konińskiem, Lubelskiem; częśc. Białostockiem). Pzdr.
Co do tych wspominanych przez ciebie kolonii wypoczynkowych. Tak, PRL, w swej nędzy, tak duchowej jak materialnej, próbował czynić z takich punktów miejscowości wypoczynkowe. W tamtych stronach, czyli hist. w Galicji a geogr. powiedzmy w Beskidach, rolę taką pełniła i zdaje się pełni do dziś każda za przeproszeniem dziura. Wtedy, w onych jak sądzę latach 50. lub 60., kiedy zachodni Europejczycy, w tym oczywiście także tzw. klasa robotnicza, już odpoczywali na plażach czy w letniskach Południa, najpierw chyba w Hiszpanii, Polacy mieli w ofercie takie miejsca jak np. rzeczony Pcim.
ale myśmy tam fajnie na koloniach wypoczywali choć w spartańskich warunkach.
Było i jest tam ładnie...Pcim jest punktem wyjściowym w Beskid Makowski ..ech Beskidy choć to najmłodsze góry w Polsce.
https://www.youtube.com/watch?v=bggKdTnwvzs
Piosenki też o nim są...
https://www.youtube.com/watch?v=Vq2Ru4CxUQo
https://www.youtube.com/watch?v=QzOOpkcAZi0
https://www.youtube.com/watch?v=olYA5SxjGuA
Tak dla edukacji - education
***
Pierwszych osadników sprowadził na początku XIII w. Leszek Biały.
W 1338 r. Kazimierz Wielki ustanowił parafię Św. Mikołaja i wzniósł drewniany kościół. Akt lokacyjny wsi pochodzi z 1351 r., wieś była lokowana „na surowym korzeniu” przez czeskiego rycerza Nedana (stąd pierwotna nazwa: Nedanowa Wola), któremu król Kazimierz Wielki ofiarował obszar leśny o powierzchni około 100 łanów celem kolonizacji. Według przekazów ludowych we wsi osiedlali się chętnie jeńcy tatarscy i zbójnicy, którzy wrócili na drogę prawa. Według spisu z 1629 w Pcimiu istniały 2 młyny, tartak i folusz. ...
W centrum Pcimia przy szosie Kraków-Zakopane istniała od XIX w. znana karczma „U Druzgały” (później „Chata Sasa”).
*** https://pl.wikipedia.org/wiki/Pcim
Karczma „U Druzgały” - ja tam byłem choć piwa i wódki jeszcze nie piłem
a raczyłem się czekoladkami nadziewanymi firmy Wedel :)
Tak od interwencji USA - ewentualnej w Wenezueli
przeszliśmy motylu
do RP, którą kocha JJC a ty z obrzydzeniem odrzucasz czy kontestujesz.
Brak też u Ciebie szacunku do obywateli swojej ojczyzny.
Napiszę złośliwie "szaraku z Polski" czemuś się nie narodził na Księżycu... :), :), :)
Przepraszam, że 3 krotnie Ciebie obśmiałem.
6. "W centrum Pcimia przy szosie Kraków-Zakopane istniała od XIX w. znana karczma"
Nic specjalnego. Jak to przy drogach, traktach, gościńcach, szosach.
1. "ale myśmy tam fajnie na koloniach wypoczywali"
Nie przeczę temu.
2. "Było i jest tam ładnie"
Taaa. Jak to w tym kraju. He, he.
3. "Pcim jest punktem wyjściowym"
Nic specjalnego. Każda dziura jest tam jakimś "punktem wyjściowym".
4. "Beskid Makowski"
Ano. Makowski. Inaczej Średni. Nazwa "Beskid Makowski" jest dość niefortunna. Kiedyś próbowano ją zastąpić "Beskidem Myślenickim".
5. "ech Beskidy"
Połączenie nudy, monotonni, bezguścia, konserwy (galicyjskiej, krakowskiej). A propos samego bezguścia. Jakiś tamtejszy konserwo-idiota powiedział, iż tameczne "wille" (czyli te chałupiska wszystkie jednakowe) są ładniejsze od willi w Szwajcarii, Austrii, Bawarii, Tyrolu. No, nie mogę. Ale trzeba mieć we łbie nas.ane tym krajem.
więc musi gdzieś się pochwalić - bo on światowiec jest.. JJC pochwal go bo biedak juj wyczerpał pomysły jak przemycić swe "przeżycia" w dialogu motyla z motylem...