Autorka "zapomniała" dodać, że w Czechosłowacji przede wszystkim przeprowadzono kolektywizację oraz dokończono de-klerykalizacje. Z kułacką wsią i panującym klerem nie byłoby żadnego równouprawnienia kobiet albo miałoby bardzo ograniczony zasięg, jak w PRL, gdzie kościołów było więcej niż w faszystowskiej Hiszpanii.
Porównywanie do Zachodu też bezsensowne. W kapitalizmie walka o prawa kobiet oznacza walkę o prawo do bycia pełnoprawną burżujką, czyli coś co w socjalizmie traktowane jest jako przestępstwo.
Tak, tak, zaczęła się nie na Zachodzie, nie powiedzmy w Stanach Zjednoczonych, lecz w jakiejś tam Czechosłowacji (Czechosłowacyjce, jak miał jeden z historyków na UW). A zaczęła się w owej CSRS, bo tak "zbadała" jakaś tam pracowniczka jakiejś tam uczelni, na dodatek pewnie w tychże Czechach bądź ew. ich ogonie Słowacji. Swoją drogą zależy co za ową rewolucję seksualną uważamy. To jak w każdym przypadku kwestia zdefiniowania albo przyjęcia jakichś ram. Mało mnie to co prawda obchodzi i rzecz jasna niczego takiego nie "badałem", wydaje mi się jednak, że, jeśli już w ogóle o tym mowa, można by wziąć pod uwagę też ZSRR.
"W kapitalizmie walka o prawa kobiet oznacza walkę o prawo do bycia pełnoprawną burżujką, czyli coś co w socjalizmie traktowane jest jako przestępstwo."
W sumie chyba dokładnie tak. Stąd też tyle w temacie.
jest chyba oczywiste dla każdego kto się na niego "załapał" albo przynajmniej ma o nim jakie-takie pojęcie z lektur czy filmów.
Naprawdę nie potrzeba do potwierdzenia tego faktu naukawych feministycznych publikacji.
i lat 1917-25 za Lenina i wczesnego Stalina.