Gratulacje dla hiszpańskiego społeczeństwa. Im się jeszcze chce (no, może poza prokreacją i demografią, ale to ogólny problem Zachodu, a zwł. krajów północnego Śródziemnomorza). To samo z akcjami strajkowymi. Potrafią trzymać się długo i wzajemnie mobilizować. Polacy mają z tym duży problem. Wiem, że gdyby wybory mogłyby coś zmienić, to by ich zakazano. Jednak w hiszpańskiej rzeczywistości są one elementem szerszej układanki, tj. im chce się gadać (bo lubią), chce im się spotykać i chcą wpływać, chcą rządzić. Polak z góry wycofuje się z inicjatyw publicznych i oddaje się szybkiemu fatalizmowi, uprzedzeniom i pesymizmowi, a potem zadowala się jeno uwagami typu: "oni więcej nakradli". Cóż, jak się nie chce mieć władzy i jak się nie chce jej kontrolować, to pozostaje tylko brak zaufania. Oto rzeczywistość polska ...
Czy jak to zwykle u południowców?