on ma -wytyczne,zalecenia i ostateczne decyzje. Nieważne są okoliczności ,pośrednie dowody,rozsądek i czas na uważną obserwację środowiska .On wie lepiej chociaż nigdy nie był w kontakcie osobistym z podopiecznymi tych naprawdę przepracowanych 'asystentów" znających swoich podopiecznych i będących często ostatnim ratunkiem nie tylko dla dzieci.Wywiad środowiskowy to prawie jak "dochodzenie" w sprawach kryminalnych. Zmowa milczenia z obawy przed silniejszym członkiem obserwowanej rodziny często jest przyczyną złej decyzji co rodzi tragiczne skutki jak ta ostatnia sprawa.Urzędnik ma pomagać - ale do tego potrzebna jest nie tylko moc prawa ale głównie wiedza o całości sprawy, a na to urzędnicy prawdopodobnie ani czasu ani chęci nie mają bo urzędowanie jest najważniejsze. ..A Sady?..zawalone sprawami nie widzą powodu by za "innych "odwalać robotę psychologa,pielęgniarki,opiekuna czy śledczego... Poza tym by wydać rozsądny wyrok w sprawach rodzinnych trzeba mieć odpowiedni "staż życiowy" i wolę wysłuchania wszystkich stron.