Moi drodzy, hm, jakkolwiek by to nie zabrzmiało, ale prawda jest chyba taka, iż Polacy en masse nie mają właściwie żadnych przekonań politycznych, by je bowiem mieć, potrzebna jest jakaś orientacja w (jednak) ideach. A z tym u rodaków kiepściutko.
może jeszcze jedno odnośnie tych lewicowych poglądów. oczywiście przy założeniu ich istnienia. otóż obawiam się, iż w tym kraju mogą one stanowić, przynajmniej w części, jakąś mieszankę negatywnych cech, tutaj chyba szczególnie rozpowszechnionych, a takich to, jak krótko mówiąc zazdrość-zawiść, imho fundament zakompleksienia, infolgedessen jakiś rodzaj żałości i roszczeniowości względem świata. to zaś uzupełniane różnymi nawykami myślowymi rodem z prl, równie obrzydliwymi. na tym też w pewnym sensie bazuje pis. sorry for flood.
W dużej mierze za lewicowość/prawicowość uważa się to, co mówią wiodące media, wiodące partie, internet i "popularna gadka" ...
Przeważnie jednak za prawicowość co innego uważa pisowiec, co innego korwinista, poza kilkoma punktami wspólnymi dotyczącymi nacjonalizmu, tradycjonalizmu, niechęci do nowinek obyczajowych. ...
Za lewicowość to uważa się już cokolwiek; lewicowe są świadczenia socjalne z PRL, ale nie rozdawane przez prawicową partię w kapitalizmie; lewicowe jest ... to co zachodnie, bo Polska jest prawicowa. Za lewicę robi antyklerykalizm i progresywna obyczajówka, często ekologia; z drugiej strony lewica jest rozumiana jako twór gdzieś z historii, prorosyjski i utożsamiany z epokami minionymi. Panuje tu niesamowite rozchwianie poglądów, w zasadzie kto co lubi, a poza tym ze względu na prawicowy Sturm und Drang lepiej się do lewicowości nie przyznawać (co i bardziej konformistyczne jednostki robią, często zwalczając lewactwo jako cokolwiek im się zbiorowo nie podobającego).
Ale jak ma nie panować to rozchwianie, jeśli w większości wyborów frekwencja nie przekraczała 50%. Partie czy jakiekolwiek kluby polityczne są niewidoczne w społeczeństwie, wreszcie straszy się partyjniactwem, a politykę uważa za gnój, którymi mają się zajmować elity. A potem do tych elit pretensje, że nie cierpi równie z ludem ...
Jeśli takich poglądów się nie wytępi, nie poprawi rozumu publicznego czy ludowego, to będzie nadal tak jak jest.
Przydałoby się wprowadzenie trochę świeżych egzotycznych genów do polskiego ludu, może też by to sprawę ułatwiło, zmieniając na tyle, na ile to możliwe, polską mentalność (nie myślę w tym wypadku o Ukraińcach, którzy są zbyt podobni do Polaków, ale trochę o zaciągu gł. z innych kontynentów).
na poziom 1-2-3%, dawno zostaliby odesłani na zasłużoną emeryturę.
Ciekawe czy koalicja przekroczy próg 8%. Ja bym obstawiał że nie.
Tak, ten polski konserwatyzm jest czymś ohydnym. Polacy są konserwatywni w spawach tak wielkich jak i tych małych i całkiem malutkich. I to niekiedy nawet ci, po których można by się spodziewać innych postaw.
Pan Tomasz napisał:
>Jeśli takich poglądów się nie wytępi, nie poprawi rozumu publicznego czy ludowego, to będzie nadal tak jak jest.<
Obwinianie społeczeństwa, za *błędy na górze* to dość popularny pogląd w Polsce wśród tzw. inteligencji. Jednak nie mogę się z tym zgodzić. To raczej elity są odpowiedzialne za stan mentalny i edukacyjny ludu. Sięgając wyżej także los, warunki geopolityczne itd.
Mój ojciec, który chętnie *politykował* (miał do tego talent) mawiał: *Lud to glina, można go ukształtować w różne formy*.
Polskie elity jakie powinny być można sobie wyobrazić, a jakie są to widać. Przykład dla ludu idzie z góry, widocznie nie jest on dobry.
Frekwencja wyborcza i poziom społeczeństwa podniesie się, gdy elity będą wiarygodne i skuteczne w działaniach dla wspólnego dobra.
Napisałem: "Jeśli takich poglądów się nie wytępi, nie poprawi rozumu publicznego czy ludowego, to będzie nadal tak jak jest'"
Napisałem tak, bo nie zamierzam domniemywać, co tutaj pochodzi z "ludu" (rozum ludowy), a co z "elit"(rozum publiczny). Mam tu na myśli całe społeczeństwo. Zresztą, motywy popularne w ludzie były jak najbardziej widoczne na kasetach afery taśmowej. Przeczy to gwałtownym różnicom między mentalnością "ludu" czy "jaśnie panów", co zresztą jest widoczne w mediach i nie tylko.
Powiada Pan (wolałbym "nie panować", ale skoro już przyjęliśmy taką konwencję, to ją podtrzymuję), że "przykład dla ludu idzie z góry". Owszem, tak zwana "góra" ma większe możliwości, dzięki posiadaniu władzy i oddziaływania medialnego, wpływania na "dół" niż odwrotnie. Jednak, gdzieś na dole, wprost między ludźmi, kształtują się pewne zachowania, które nie zawsze da się uznać za pozytywne czy neutralne. Są też takie, które np. z powodu "celów strategicznych państwa" czy programu lub ideologii konkretnej partii nie da się uznać za pozytywne. Jest też zjawisko przestępczości (akurat w Polsce nie będące poważnym problem) czy zjawiska społeczne, które w jakiejś mierze są niekorzystne dla kształtowania wspólnoty, np. słabość postaw obywatelskich (mierzona w Polsce) czy niemierzone, ale wyróżniające się na tle innych nacji, obrażanie się na siebie Polaków.
"Frekwencja wyborcza i poziom społeczeństwa podniesie się, gdy elity będą wiarygodne i skuteczne w działaniach dla wspólnego dobra."
Panie Adrem, wg mnie to ogólnikowy frazes, który ciężko zmierzyć i chyba na który nie warto długo czekać. Np. skuteczność decydentów w jednym typie polityki może być skorelowana z brakiem skuteczności decydentów w innej sferze. To samo ze skutecznością bieżącą (wyborczą) skonfrontowaną ze skutecznością w rozumieniu ponad jednej kadencji parlamentu, czy jeszcze dalszej przyszłości.
Moim zdaniem, frekwencję należy podwyższyć drogą ustawową. Można to zrobić przez odpis podatkowy dla obywateli głosujących, lub przez "przesunięcie kolejkowe" osób, które pominęły co najmniej dwa głosowania wyborcze, mimo iż przebywały w kraju (osoby przebywające za granicą, a chcące załatwić coś na szybko winny przestawić zaświadczenie potwierdzające pobyt za granicą - dowód świadczenia pracy czy najem; inaczej również winny być przesunięte w kolejce do urzędu). Tym samym udział w głosowaniu powinien być tak honorowany jak np. krwiodawstwo w służbie zdrowia.
>Adrem, przyjacielu<
Cieszę się, przyjmuję i odwzajemniam.
Proszę, przejdźmy na Ty, taką formę proponuję każdemu na forum od początku zwracając się tak do niego, chyba że podpisuje się pełnym imieniem i nazwiskiem.
Co do meritum,
>Jednak, gdzieś na dole, wprost między ludźmi, kształtują się pewne zachowania, które nie zawsze da się uznać za pozytywne czy neutralne.<
Tak, ale to występuje dość powszechnie na świecie, a podnoszenie poziomu kulturowego społeczeństwa to sprawa na dziesiątki lat. W Polsce jest daleko od ideału, z bardzo wielu przyczyn. Pewnie oddziaływanie rodziny, szkoły, Kościoła, nawet uczelni wyższych jest nie takie jak powinno być. Także i na górze kształtują się kiepskie idee i takież zachowania. Na przykład dość rozpowszechniona w polityce idea, że liczy się tylko skuteczność, bez względu na środki, które uświęca cel. Ta idea zdemolowała polską scenę polityczną i dialog społeczny prawie kompletnie.
Demoluje także w UE.
>Są też takie, które np. z powodu "celów strategicznych państwa" czy programu lub ideologii konkretnej partii nie da się uznać za pozytywne.<
Zgoda, ale są to zjawiska bardzo złożone i nawet nie wiem jaka ingerencja w tę materię byłaby słuszna, nie ma twardych kryteriów ocen, każdy ocenia według własnego widzimisię, a lud wybiera według własnej intuicji.
Dlatego daje się chyba zauważyć pewien prąd w kierunku wartości chadeckich i wspólnotowych.
>Jest też zjawisko przestępczości (akurat w Polsce nie będące poważnym problem)<
Dla kogoś kto w czerwcu tego roku w Polsce został okradziony w dużym sklepie z pieniędzy, dokumentów, telefonu trudno się z tym zgodzić :).
>czy zjawiska społeczne, które w jakiejś mierze są niekorzystne dla kształtowania wspólnoty, <
Do niekorzystnych w pierwszej kolejności zaliczam rządy liberałów (jak sami siebie nazywają) czyli liberalną demokrację.
>np. słabość postaw obywatelskich (mierzona w Polsce) czy niemierzone, ale wyróżniające się na tle innych nacji, obrażanie się na siebie Polaków.<
Czyżby, ja np. widzę i jestem pod wrażeniem postaw obywatelskich Polaków wolontariuszy w różnych akcjach społecznych, zwłaszcza młodych ludzi.
Obrażanie się na siebie Polaków świadczy o złym wychowaniu i jest do poprawy w ramach programów edukacyjnych.
>Moim zdaniem, frekwencję należy podwyższyć drogą ustawową.<
Nie szedłbym aż tak daleko, bo co nam da dodatkowa biurokracja i opresja w stosunku do wyborców jeśli nie dodatkowe zniechęcenie. Wiele osób czuje się zdezorientowanymi.
Pozostaję przy swoim zdaniu, ludzie muszą poczuć, że ich głos będzie miał znaczenie w procesie naprawy spraw publicznych. A to poczucie buduje się na gruncie zaufania do formacji politycznych ubiegających się o władzę.
"Moim zdaniem, frekwencję należy podwyższyć drogą ustawową. "
To przerażający pomysł, można rzec bolszewicki.
I skutki może mieć odmienne od zamierzonych. Ludzie zmuszeni do głosowania ustawowo mogą głosować "na złość" co otworzy szerokie wrota dla różnej maści komediantów albo jeszcze gorszych.
Ja sam przez ćwierć wieku sumiennie głosowałem we wszelkich wyborach i zawsze przegrywałem. Nawet kiedy wygrywali ci, na których głosowałem. Bo po wygranych wyborach stawali się zupełnie innymi ludźmi.
W ostatnich wyborach prezydenckich brałem udział w pierwszej turze ale w drugiej już nie, bo dla mnie Duda czy Komorowski to żadna różnica.
W końcu po ćwierć wieku zauważyłem coś, czego domyślałem się od dawna. Nie ma większego znaczenia jak głosujemy, to są tylko jasełka. Możemy sobie wybrać kto ma trzymać bat i łoić nas po plecach kiedy mu przyjdzie ochota, ale nie możemy zdecydować o żadnych poważniejszych rzeczach. Te poważniejsze decyzje zapadają w stolicy za oceanem.
Postanowiłem darować sobie udział w tej farsie.
A teraz Kolega postuluje kary za odmowę udziału w jasełkach?
Przypomina mi to przymusowe pochody pierwszomajowe.