..n a pewno nie Biedroniowi a już na pewno nie Czarzastemu.. czyli ma to robić lewica Razem. BO tylko ta Partia od swego zaistnienia w przestrzeni publicznej propaguje lewicowy program bez oglądania się na inne Partie i te z lewej i prawej strony.TYLKO ONI są konsekwentni w tym co mówią i piszą pomimo pobłażliwych gestów czy lekceważących opinii o "fartownym " prawie zwycięstwie bez posłów i tym 1,2 % poparciem.
jaki jest w odbiorze wyborców świadczy poparcie w wyborach. Te 130tys. z kawałkiem to jest prawdziwy stosunek do prawdziwej lewicy. Lewica kawiorowa ma tyle wspólnego z lewicą co PIS..ładnie się prezentuje puki ma kolorowe piórka bażanta.Jak ich dla gawiedzi zabraknie albo inni " ci bardziej godni" będą się nimi cieszyć będzie tak jak zawsze..głosy pójdą tam gdzie widać lepszą opcję .Cały problem w tym by wyborca zrozumiał że nic nie dzieje się od razu że to jest proces który warto rozpocząć od małych ale zdecydowanych kroków by to do czego dojdzie było i dobre trwałe i głównie od Niego zależne.
- klasa robotnicza lubi formę ciętego i prostego języka - a tu widać dominację prawicowych populistów różnego autoramentu w tym względzie;
- "Solidarność" - bardziej jej antykomunistyczny mit niż rzeczywiste oddziaływanie na pracowników, w tym fizycznych, ale jednak ma znaczenie, bo wśród starszych robotników słowo "komuchy" jest używane często;
- zmiana geograficzna w umiejscowieniu robotników - kiedyś w dużych miastach, obecnie są liczniejsi na prowincji: to rodzi określony profil robotnika - ludowy, populistyczny, tradycjonalistyczny; w miastach żywe jest natomiast powiązanie między byciem robotnikiem, a byciem biernym odbiorcą sportu (na aktywny wypoczynek, wielkomiejski sport, po prostu nie starcza sił), co rodzi silne uczucia kibicowskie i wpływ kiboli na robotników - nacjonalistyczny, ale też rasistowski i homofobiczny;
- geje są postrzegani w klasie robotniczej jako obcy nieznani, albo też jako wygładzeni, jak urzędnicy czy biznesmeni, celebryci zarabiający na byciu w tv, mający pieniądze z "dupereli" - męskich zamienników kobiet, a nie żyjących z ciężkiej pracy: w odróżnieniu od szefów łatwiej jednak się z nich pośmiać lub ich poniżyć, np. bo nie mają seksu z kobietami, ale z mężczyznami - co bywa nieakceptowane z powodów higienicznych;
- sceptycyzm wobec feminizmu: robotnicy (przeważają w tej warstwie mężczyźni) mają więcej niż personel wyższego rzędu trudności z kobietami, m.in. z powodów materialnych, częściej nie wierzą w swoje siły, poza tym kojarzą kobiety z lżejszymi pracami - w urzędach, szkołach, służbie zdrowia, lub po prostu będące/pracujące w domu, na ogół przy lżejszych rzeczach. Robotnicy-mężczyźni często czują się podwójnie wykorzystywani: przez szefów i kierowników, też głównie mężczyzn, oraz przez kobiety, czasem swoje partnerki, które mają fizycznie lżejsze zajęcia, ale oczekują finansowej pomocy. Domaganie się przez feministki pewnych postulatów rodzi w nich często duży sprzeciw, złość;
- stosunkowo niewielu mężczyzn-robotników boi się również, że straci pracę w związku z polityką ekologiczną, a że tą częściej posługuje się tzw. lewica, to również rodzi sprzeciw robotników fiz., mimo że większość z nich wcale ze swojego zajęcia nie jest zadowolona.
Współczesną lewicę i robotników fizycznych łaczy już chyba tylko jedno - dość mocny w obu kręgach antyklerykalizm. Religii trzymają się często z powodów żądań żon lub matek. Poza tym historia, ale na marsze 1 Maja nie chodzą, zwykle uważając je za maskaradę.
Odnośnie robotnic - kobiet, te dzietne dostały przekonujący mandat za głosowaniem na PiS - to wcześniejsze emerytury dla kobiet, oraz 500 plus. Są bardziej tolerancyjne niż mężczyźni, kobiety, ale różnice nie są radykalne, może z wyjątkiem skali nacjonalizmu czy homofobii. Do lewicy zniechęca ich natomiast często silna wiara religijna, dużo silniejsza niż wśród mężczyzn-robotników, którzy są bardziej zróżnicowani pod tym względem.
No to nie zostaje wam nic wiecej tylkom zalozyc rece i plakac ze wyborcy sa dla was tak niewdzieczni i nie sluchaja waszych obietnic "gruszek na wierzbie"
Powodzenia w biadoleniu
na pewno nie celebrycko-kawiorowa SLD,Wiosna,IP. Jeśli szukać autentycznych liderów lewicy to np. w Razem Zandberg, w mniejszych partiach Ruch Sprawiedliwości Społecznej Ikonowicz, Zieloni, autentyczne, niezależne, postępowe związki zawodowe WZZ Inicjatywa Pracownicza, Związkowa Alternatywa, Związek Syndykalistów Polski i kilka innych, organizacje walczące z prywatyzacją i eksmisjami
nie ma takiej opcji. i to ze względów właśnie klasowych. by użyć takiego języka. powiedziałbym nawet najgłębiej klasowych.
"Lewica zdobyła najmniejsze poparcie wśród robotników".
Kluczowe w tym zdaniu jest słowo "lewica".
jak widzisz, ja zrozumiałem, jakie są przeszkody w ponownym zagarnięciu klasy robotniczej przez partie lewicowe. Pora, żeby inni też przyjęli to na klatę. Wszystko wymaga czasu, ale robotniczy kurs socjaldemokracji czy komunizmu to już przeszłość. Można wprawdzie zwiększyć poparcie wśród klasy robotn. (czy to klasa - bardzo już wątpliwe - bo na ogół straciła już świadomość wspólnego interesu czy jego resztek), ale trzeba mieć na uwadze, że jest to klasa "wykruszająca się", a więc nie mająca np. wiele wspólnego z progresywizmem czy ideą postępu.
10/10.
Czy można odbić coś, czego nie ma? Polska klasa robotnicza dokonała wiekopomnego czynu, poprawiając Marksa i udowadniając, że realny socjalizm wyhodował sobie własnego grabarza. Zainfekowana konsumpcjonizmem i mitem o bezrobotnym robotniku w Ameryce, jeżdżącym własnym autem po zapomogę, opowiadanym jeszcza przed 1956 rokiem, dziś stoczyła się na pozycje , po zupkach kuroniówkach, oczekującego na jałmużnę od państwa żebraka. PiS sprowadził wszystkich do roli żebraków na łasce rządzących, w kraju, gdzie nie liczy się staż pracy, zarobki i płacone podatki oraz składki na ubezpieczenie społeczne, a wszyscy zależni są od piątki dawcy dóbr. I jak wskazują wybory, wielu z tym jest dobrze.. Nie ma kogo odbijać. I co za tym idzie, nie ma komu. Utożsamiania jakiegokolwiek ruchu emancypacji, zwłaszcza z seksualnej z lewica pozostawiam fantastom, albo leniwym, ktorzy nie oglądali Quo vadis, albo pomylili Kapital z Kamasutrą. Miłych marzeń.
A ja bym się za bardzo nie przejmował niskim poparciem dla lewicy wśród robotników. W dzisiejszych czasach już tylko najbardziej ortodoksyjni marksiści, którzy zatrzymali się w rozwoju tej myśli na pierwszych dwóch dekadach XX w., mogą twierdzić, że rewolucji dokona klasa robotnicza.
Nie. Tak jak niewolnictwa nie obalili niewolnicy, jak feudalizmu nie obalili chłopi pańszczyźniani, tak kapitalizmu nie obalą robotnicy. Robotnikom wystarczyło dać 500+ i podwyższyć stawkę godzinową na umowach śmieciowych, aby sobie ich kupić i uczynić ślepymi na totalną zapaść w służbie zdrowia, niszczenie systemu edukacji, wszechwładzę deweloperów, brak ustawy reprywatyzacyjnej czy wydawanie miliardów na amerykański złom. O szerzącym się w Polsce faszyzmie, atakach na działaczy LGBT, fali ksenofobii i rasizmu, która wyraźnie wezbrała odkąd u władzy jest PiS nie ma nawet co pisać, bo to roboli już zupełnie nie obchodzi, a nawet przyklasną, kiedy po mordzie dostanie jakiś "ciapak" albo "pedał".
Darujmy więc sobie te umizgi do motłochu, dla którego liczy się tylko pełna kicha i flaszka w lodówce. Już Ikonowicz liczył na to, że dzięki swojej działalności pomocowej dla lumpenproletariatu uda mu się pozyskać zdyscyplinowanych działaczy partyjnych, którzy będą nowymi rewolucjonistami. Nic z tego wyszło i nie wyjdzie. Dla nich liczy się tylko, aby załatwił dla nich to czy tamto.
Lewicowość jest trudna ..., bo polega na sprzeczności między postępem/oświeceniem powszechnym, a środkami (nieraz populistycznymi), które należy podejmować, aby ten postęp/oświecenie upowszechność.
Już na tym poziomie zachodzi sprzeczność między racjonalnym celem, a irracjonalnymi środkami, które należy podejmować, aby ten cel osiągnąć. Racjonaliści zwykle odrzucają irracjonalizm i tak rodzi się miejsce na populizm, który zwany jest też demagogią, a polega na grze emocjami i obietnicami. "Lud" poza tym często lubi pozostawać w irracjonalnym zgiełku i nie dopuszczać do tego, by oświecone elity dokonywały na nim inżynierii społecznej (bez względu na to, czy tak rzeczywiście jest), ba nawet dość pragmatyczna rada, by wstępować do związków zawodowych bywa zbywana.
Jak już pisałem kiedyś, centralnemu planowaniu bliżej jest do neoliberalnej dyscypliny fiskalnej niż do demokratyczno-populistycznej rozgrywki "kto da więcej". U nas taka rozgrywka często wygląda bardzo nieodpowiedzialnie.
Tak naprawdę demokracja parlamentarna w większości krajów zachodnich zaciera granicę między prawicowością i lewicowością, a jeżeli ją uaktywnia, to w nielicznych krajach, m.in. na gruncie stylów życia, obyczajowości, podziale na "laików" i "religiantów", "patriotów" i "zdrajców" i tym podobne podziały.
Tylko 6,9% robotników zagłosowało na lewicę. I teraz pytanie zasadnicze: czy świadczy to źle o lewicy, czy o robotnikach? Ja obstaję przy tym drugim, gdyż jeszcze nie tak dawno ci sami robotnicy wynosili do władzy Platformę Obywatelską, która miała dla nich już tylko nędzę i upokorzenia.
W jednym z Korwinem się zgadzam: że głupich jest więcej niż mądrych. I jest to szczególnie widoczne w szeregach klasy robotniczej, która bije na głowę wszystkie inne grupy społeczne w konkurencji głosowania wbrew swojemu własnemu interesowi.
Tylko kto ma to tym robotnikom powiedzieć, co to jest lewica ? I z czymś ją kojarzyć ? Jeśli Wiadomości TVP powiedzą, że komuna czyli pierwowzór dla większości polskiej lewicy strzelała do robotników, to samo znajdą w Tysolu ci bardziej związkowi, to jak oni zagłosują ? Jeśli jakakolwiek gazetka wpadnie im do rąk, to jest to najczęściej sensacyjny tabloid w rodzaju Faktu czy Super Ekspressu. Z mniej tabloidalnych form, po które robotnik sięga rzadko, chyba że ten wykształcony, który musiał iść do pracy fizycznej, bo innej dla niego nie było, mamy z kolei nadreprezentację tygodników prawicowych. Jeśli nie ma gdzie czerpać z źródła, to robotnik albo nie wie, co to jest lewica (chyba większość), albo, myśli że jest to to, co mówią w prawicowej prasie i telewizji, i co się wylewa zresztą przez słowotok ludzki również na ulice, do pubów i domów.
Skoro lewica nie ma mediów, to większość ludzi myśli "po prawicowemu" lub idzie głosować zgodnie z portfelem (zwykle jest to mieszanka pierwszego i drugiego).
SLD w latach 2001-2005 mógł wymyśleć media na nowo, miał wtedy na to ostatnią szansę. Agora i komisja śledcza, głównie mówiąca tonem post-solidarnościowej opozycji, skutecznie zapobiegły takiemu rozwojowi rzeczy. Zresztą, zamiary SLD były i tak dużo mniej bojowe niż trzeba, a szkoda. Co ciekawe, Agora wcale nie okazała się tego beneficjentem. Dziś jej kluczowy produkt - Gazeta Wyborcza - jest cieniem siebie sprzed wielu lat, a dyskurs anty-Michnikowy, szeroko rozpowszechniony w internecie, temu bardzo dopomógł.
***TA rola dość niewdzięczna pewnie przypadnie..komu?
..n a pewno nie Biedroniowi a już na pewno nie Czarzastemu.. czyli ma to robić lewica Razem. BO tylko ta Partia od swego zaistnienia w przestrzeni publicznej propaguje lewicowy program bez oglądania się na inne Partie i te z lewej i prawej strony.
***
Na moje oko źródeł Razem należy szukać w działaniach PO która moim zdaniem była matką chrzestną Razem...więc pisać o jej lewicowości nadużyciem jest. Chyba , że chodzi o tzw. lewicowość salonową.
ale są granice nawet w uczuciach..Rozumiem że SLD była kiedyś partią która miała lewicowe programy i lewicowych 'działaczy" na których liczyli ci którzy dali jej swe poparcie które zresztą zostało zniweczone przez "Belkę" na kilka dni przed głosowaniem.Reszta zjazdu z lewicowości to afera "Michnika na zamówienie Agory" nazwana dla kamuflażu "aferą Rywina".Przypominam że to nie Zandberg ze swoimi członkami Partii Razem łasili się do PO i bardzo uniżenie przepraszali za resztki lewicowego przebąkiwania o ewentualnym pozostawieniu choćby częściowego "prawa pracy"z PRL . To SLD przyklepało kościelne rozpychanie się "czarnej struktury" w każdej instytucji.To Wasi działacze nagle bardzo zbliżali sie do Po kosztem własnego elektoratu. Apogeum waszego "lewicowego ślizgu w niebyt" to Miller z "z zakąską"...
.Czepianie się Partii Razem i Zandberga i przypisywanie Mu WASZYCH negatywnych działań - tego nawet już nie można nazwać nieporozumieniem , to brzydkie pomówienie.
powiedzieć to miałby kto, gorzej z odbiorcą tego przekazu. niech pan napisze podanie, rzecze jasiński do lawiny, w serialu dom, na co lawina, napisać mogę, tylko kto tam u was potrafi czytać (cyt. z pamięci).
punktu stycznego. i nie chodzi tu o podnoszone przez lewicę kwestie obyczajowe, dla robotników będące totalną abstrakcja, ale też i o sprawy najgłębiej dotyczące samych robotników, tj. wyzysk w miejscach pracy, coraz większy, stosunki tam panujace itp. oni bowiem to wszystko uważają za normę czy prawidłowość, a nawet jeśli czasami dostrzegaja w tym coś złego, to pokornie, z wrodzoną pokorą godzą się na to. zresztą wystarczy by kapitalista rzucił im jakiś ochłap i ewentualny ich opór w mgnieniu oka ulatnia się.
Btw. wśród robotników głównie tych młodszych często są różni tacy hm jakoś tak opisowo zatem tacy silni z masą przypakowani z czacha wygolona na gada no wiecie jacy na ulicach z grozna mina prawdziwych mężczyzn a w robicie sr.ja w gacie przed (tzw.) przełożonym brygadzista team leaderem itp.
Młody robotnik: Ale zapieprz, 7 godzin, ale nie miałem okazji usiąść
Start robotnik: Przyzwyczajaj się, I tak powinieneś robić to dwa razy szybciej
Typowy dialog w polskiej firmie ...
krótko i węzłowato. przeceniasz partyjkę razem. albo w ogóle źle ją odczytujesz. to nie jest żadna lewica. to partyjka klasowego interesu posiadaczy klasowego przywileju (kolejnego pokolenia takowych). natomiast jeśli w ogóle gdzieś na lewicy doszukiwać się lewicowości (w sensie społecznym) to są nim niższe tylne kręgi inaczej doły sld.
a właściwie to, co po niej zostało po czasach Polski Ludowej, to na ogół ludzie prości i niewykształceni, z wykształceniem zawodowym. Taka jest istota owej klasy. I głównie z owego braku wykształcenia, a co za tym idzie z braków w wiedzy ogólnej, wynika wysoka podatność tejże na rozmaite pijarowe sztuczki nacjonalistycznej katoprawicy i neoliberalnej centroprawicy. Ponadto dochodzi tego kościelna tresura na zasadzie: "...lewica to słudzy Szatana, wrogowie nasi i wasi...oni tylko udają, że stoją po waszej stronie... jeżeli będziecie ich popierać, to będą nas i was prześladować za naszą głęboką wiarę w Chrystusa i kultywowanie tradycji naszych przodków, a jeżeli ośmielicie się czynnie zaprotestować przeciwko ich polityce, to będą nas i was mordować, tak jak przed laty zamordowali Księdza Jerzego, stoczniowców z Trójmiasta, górników z kopalni Wujek, Stanisława Pyjasa i Grzegorza Przemyka...". Nie zapominajmy również o bezideowości formacji postkomunistycznej po 1989 r., która przeciętnemu Kowalskiemu, harującemu w hali produkcyjnej firmy Kogucik Sp. z o.o., jako pierwsza kojarzy się z "lewicowością", a także wszelkich innych tworach w czasach "wolnej i demokratycznej" III RP za lewicę robiących... I czemu tu się, do k...y nędzy, dziwić???
Taki dialog mozna uslyszec na calym swiecie
Szczegolnie teraz kiedy Millennials i post-millennials zaczynaja prace
Generacja pracownikow z ktorych wielu ma "prawa reke jak lewa a lewa jak proteza"
TR - procowales kiedys w fabryce?
Z wyjatkiem fabryk elektronicznych w prawie wszystkich pracuje sie na stojaco
kilka lat temu widzialem ogloszenie o pracy
Cytuje z pamieci
Musi posiadac umiejetnosc pracowania i rozmawiania w tym samym czasie, musi miec umiejetnosc pracowanie przez 8 godz bez telefonu i socjal media
Jezeli lapiesz gume w samochodzie raz na 2 tygodnie, posiadasz stara akumulator w samochodzie, i nie masz odpowiedzialnej opiekunki do chorego dziecka to ta praca nie jest dla ciebie
Od siebie dodałbym jeszcze, że - z powodów, które wymieniłeś powyżej - robotników zawsze będzie wygrywać ten, kto będzie im udzielał prostych odpowiedzi na trudne pytania. I tutaj lewica już na starcie jest przegrana, bo wie, że rzeczywistość nie jest czarno-biała, światem nie rządzą spiski i nie istnieje jedno cudowne remedium na wszystkie społeczno-gospodarcze bolączki (jak np. radykalne obniżenie podatków, które ma rzekomo sprawić, że zapanuje powszechny dobrobyt i szczęśliwość).
Lewica w ostatnich wyborach największe poparcie zdobyła wśród uczniów i studentów - 24%, mieszkańców miast powyżej 500 tys. - 19% oraz osób z wykształceniem wyższym - 16%. I to są wyborcy lewicy - POSTĘPOWA INTELIGENCJA, czyli ludzie, którzy jednak coś z tam z dzisiejszego świata rozumieją. To oni zawsze byli siłą, która ten świat przeobrażała.
Oczywiście, że pracowałem w fabryce, łącznie 3,5 roku - kiedyś i teraz, choć obecnie już nie na produkcji.
To o czym piszę, to sytuacje związane z przerwami. Masz przerwę, ale z niezależnych od ciebie przyczyn skraca się ona. I tu przychodzi ci taki stary robotnik, który mówi ci, że mam się cieszyć np. 5-minutową przerwą lub zapieprzać dwa razy szybciej.
Tu nie ma żadnej świadomości klasowej - taki straszący robotnik to vice-Janusz biznesu, który robi gdzie robi, a gada jak właściciel firmy.
Tu uderzę jeszcze do motyla, który mówił o byłej Galicji jako takiej polskiej Bawarii. Może z perspektywy wielkiego miasta to tak wyglądać, podobnie jak i ze zniszczonych ziem poniemieckich (często niestety - wizualnie- rację mieli ci, co powiedzieli, że dać Polsce zegarek ...). Ponoć w byłej Galicji jest obecnie największy perfekcjonizm na tle reszty Polski, a najmniejszy hedonizm czy zwyczajny eudajmonizm. A perfekcjoniści to nie są mili ludzie. Mają najładniejsze domy, ale wymagają wiele od innych, bo wymagają dużo od siebie. Przed wojną za taki region uchodziła Wielkopolska, ale i miejski Grn. Śląsk. Dziś wartości "etosu pracy" przeszły w sumie do najbardziej katolickiej rytualnie części Polski.
Natomiast luz kojarzy mi się z ziemiami poniemieckimi ("Ziemie Odzyskane"). Mam wrażenie, że tam więcej ludzi jest nastawionych na codzienny luz, napić się z sąsiadami, a np. remont domu może poczekać, dużo dzieci jest pozamałżeńskich, w sumie jest nawiększa też przestępczość na tle reszty Polski. Ziemie Odzyskane przypominają mi Amerykę Łacińską, trochę też Dziki Zachód i nieco amerykańskie "Południe", gdzie zamiast Murzynów są mieszkańcy byłych PGR-ów.
Wielkopolska to krzyżówka Niemiec z Ameryką - niby porządek, tak Poznań (paradoksalnie razem z Warszawą) ma największy ład urbanistyczny, ale pod Poznaniem jest raczej chaos, jak w amerykańskich suburbiach, ponadto kult przedsiębiorczości.
Była Kongresówka - okolice Warszawy i stolica (prawie to samo co Wielkopolska, tylko tacy dużo mniej legalistyczni). Była Kongresówka kojarzy mi się z kontrastami między miastami a wsią. Świętokrzyskie nie inwestuje w domy, jak Podkarpacie, ale krajobraz rolny jest zadbany, nie straszą nieużytki.
to najbardziej reakcyjna kreatura na tym lez padole
10/10.
Świętokrzyskie? A co to takiego? To Świętokrzyskie. Resztówka. Połówka z Kielce-Radom. Czym miałoby się owo Świętokrzyskie czy owe Kielce-Radom różnić od innych części Kongresówki (Polski Centralnej)? Od Warszawskiego, Łódzkiego, Lubelskiego. Nie ma między nimi żadnych różnic. Bo skąd miałyby być? Tak jak nie ma pomiędzy czymś, co dziś nosi nazwę Małopolski i Podkarpackiego, a co historycznie i tym samym kulturowo stanowi jedność (Galicja). W Polsce Kongresowej (WA, LD, KI-RA, CZWA, LU) jest dokładnie tak samo. Co zaś do tych pól, użytków rolnych, czy jak tam, nie wiem, nie znam się na tym, nie zauważyłem ani ich zadbania, ani i ich niezadbania. Domy. Hm. Chyba tak. W Galicji (od Żywca po Przemyśl) domy zdają się być duże. W Kongresówce chyba nie. Aha, wracając do tego Świętokrzyskiego. Co ono może mieć wspólnego z Podkarpackiem? Dlaczego próbujesz je tutaj zestawiać? Dlaczego np. nie Łódzkie czy Lubelskie?
Rolnicy biją robotników w kwestii tego, jak bardzo reakcyjne poglądy zajmują (bardziej reakcyjne poglądy głoszą jeszcze częściej duchowni, ale czy stosują - nie wiem?). Na starość, jako emeryci, na pozycje reakcyjne schodzą często nawet ci, którzy za młodu byli postępowi. Chodzi mi tu oczywiście generalnie o prostacki tradycjonalizm czy wiele form religianctwa. Bo jeśli chodzi o tępy nacjonalizm czy "lęk" przed przyjęciem 2 tysięcy uchodźców, to polscy młodzi mężczyźni w wieku 18-29 lat (bez względu na grupę społ. - choć może są wyjątki) przebijają w reakcjonizmie wszystkich innych.
Żeby nie było, że czepiam się tylko mężczyzn, to polskie matki i żony mogłyby trochę odpuścić w narzucaniu synom i mężom rytualnych form religijności, czy przymuszania do podejmowania katorżniczych form pracy - by mogli dużo na nie zarobić (same wprawdzie pracując, ale na lekkich stanowiskach). To też uważam za formę reakcjonizmu.
A ponadto uważam, że feminizm należy wyrównać : walcem lewicowego maskulinizmu.
Świętokrzyskie i Podkarpackie - te różnice mają ilustrować różnicę między wsią byłej Kongresówki i byłej Galicji.
Powinieniem był to bardziej "ukontekstowić".
Dobra, ale ważniejsze ode mnie pytanie dla Ciebie. Który region bardziej cenisz: Bawarię, Europę romańską czy Amerykę Łacińską ?
Teraz o sprzecznościach: poza katolicyzmem, Bawarię i Am. Łacińską niewiele łączy. Jak się do tego odniesiesz ?
Pisałeś nieraz, że cenisz luz, spontaniczność, a nie sztywny rygor. Jak się ma do tego Galicja i Bawaria, które może z powodu swej "góralskości" sztywne nie są, ale jednak z powodów religijno-tradycjonalistycznych ograniczają ideowo jednostki w ramach społeczności.
"Luz", "brak etosu pracy" Ameryki Łac., części krajów romańskich, kategoryzowanie podobnie zresztą poniemieckiej części Polski w części publicystyki, m.in. z powodu braków estetycznych, wielu ruin i hedonizmu (względnego na tle reszty Polski). Jak na to się zapatrujesz ?
10/10.
Btw. Płeć piękna?
Das niedrig gewachsene, schmalschultrige, breithüftige und kurzbeinige Geschlecht das schöne nennen konnte nur der vom Geschlechtstrieb umnebelte männliche Intellekt (Arthur Schopenhauer, w: Otto Weininger, Geschlecht und Charakter).
W luźnym tłumaczeniu. Owo stworzenie (tj. kobietę) niskorosłe i krótkonożne, o ramionach wąskich a za to o biodrach szerokich, nazwać pięknym mógł tylko męski intelekt (chwilowo) zamglony przez popęd.
Faktycznie opcję rządzącą popierają - głównie - wyborcy mniej zamożni. PiS utrzymał i poszerzył poparcie nie tylko transferami socjalnymi, ale także podwyższeniem płacy minimalnej z 2250 zł brutto do 2600 zł brutto od przyszłego roku i zapowiedziami dalszych podwyżek. Wciąż może nie jest to dużo i znacznie mniej niż w krajach zachodnioeuropejskich (ale stosunkowo "nieźle" na tle krajów środkowoeuropejskich i byłego bloku wschodniego), jednak wielu pracowników zatrudnionych w firmach lub/i instytucjach "jadących" na "najniższej krajowej" doceniło ten ruch, zwłaszcza że inne partie bardzo oszczędnie podnosiły płacę minimalną. Chodzi także o równolegle podniesioną stawkę minimalną wynagrodzenia godzinowego. A np. ugrupowania skupione wokół komitetu wyborczego SLD zaproponowały podniesienie najniższej krajowej do poziomu 60 % przeciętnego krajowego wynagrodzenia, ale dopiero od... 2030 r. (za 10 lat), a więc właściwie nie wiadomo czy w ogóle...? Podniesienie przyszłorocznej płacy minimalnej było zresztą koniecznością wobec zwiększonych transferów socjalnych (praca za "najniższą krajową" stała się obecnie mało opłacalna), jednak z drugiej strony rodzi pewne potencjalne zagrożenia, jak np. omijanie najniższej krajowej przez nieuczciwych pracodawców (np. fikcyjne zatrudnianie na część etatu, staże, praktyki, umowy o dzieło, redukcje etatów itd.) czy też związane z inflacją, którą jednak bardziej mogą napędzać i napędzają same - stosunkowo wysokie - świadczenia socjalne. Ale zagrożenia występują zawsze... Oczywiście poza samą stawką wynagrodzenia istotne są również warunki zatrudnienia, a te pozostawiają niejednokrotnie wiele do życzenia.
Samo poparcie dla opcji rządzącej nie jest też niewzruszone (z różnych powodów), w wyborach była także jednak duża mobilizacja elektoratu partii opozycyjnych.
Nota bene, pensja minimalna jest punktem odniesienia dla wszystkich zatrudnionych i wraz z jej wzrostem powinny rosnąć (przynajmniej teoretycznie) także inne uposażenia. Pozostaje jednak wciąż pytanie o czynniki takie jak inflacja, wzrost cen i siła nabywcza pieniądza.
"Świętokrzyskie i Podkarpackie - te różnice mają ilustrować różnicę między wsią byłej Kongresówki i byłej Galicji. Powinieniem był to bardziej ukontekstowić."
...
bynajmniej, nic nie powinieneś, nie rób sobie wyrzutów, intencja czy kontekst są tu jasne i oczywiste, może nawet dla jjc, mnie natomiast szło o coś jednak innego, a mianowicie, dlaczego to za emanację kongrespolen wziąłeś akurat holy cross. zwł. że wybór jest tu szeroki, maz, łodz, świet, lubel, spora część podl, plus tereny hist. królewiackie a dziś wcielone do wojew. o nazwijmy to niekrólewiackiej tożsamości, czyli np. kaliskie i konińskie do wielkp., częstoch do śląskiego, albo olkusz i miechów do małop. no, bo chyba w jakąś "polskę wschodnią", od elbląga po sanok, za to z wyłączeniem siedlec i łosic, nie wierzysz, co?, w każdym razie mam taką nadzieję. świętok dla porównań z podkarp bronić może jedynie bliskość geograficzna, graniczenie ze sobą, choć królestwo i galicja graniczą też na odcinku lubelskim (i to lądowo, a nie przez rzekę jak świetok.).
Dlatego wybrałem polskie "Santa Cruz", bo na tle reszty Kongresówki najlepiej je znam, głównie z racji sąsiedztwa z Podkarpackim. Mógłbym coś jeszcze wpleść o okolicach Biłgoraja, Janowa Lub. i drodze stamtąd do Lublina, może trochę o Puławach, Kazimierzu Dlm. i Dęblinie, ale reszty lubelskiego nie znam.
Mazowsze, głównie droga do Warszawy z Ostrowca Śwk. przez Radom (historycznie do Pilicy jest jeszcze Małopolska, nie rozumiem dlaczego niegdysiejsze województwo Kielc i Radomia nigdy nie nazwano np. Północną Małopolską). Zawsze podobały mi się Białobrzegi, fajna obwodnica i ciekawy most na Pilicy oraz specyficzne okolice Grójca (przejazd przez totalny sad).
Pogranicze łódzkiego, śwk i mzw trochę z kolei znam, z CMK na trasie Kraków-Warszawa.
Północne Mazowsze, znam tu tylko okolice trasy kolejowej z Warszawy do Gdańska przez Nw. Dwór Maz, Ciechanów i Mławę oraz trasę z Warszawy na zachód, w kierunku Poznania.
Okolice Kutna i Włocławka uznałbym za najbiedniejszą wizualnie część tej Kongresówki, którą znam. Przez Łódź przejeżdżałem raz, w nocy, dobrze że oświetlenie uliczne pozwoliło mi cokolwiek zobaczyć.
Podlasia (w sensie województwa) w ogóle nie znam, to jedyne województwo, w którym nigdy nie postawiłem stopy, ale zamierzam kiedyś ogarnąć Białowieski PN, Białystok, część Biebrzy i jakieś ciekawe górki Suwalszczyzny. Zresztą Podlasia historycznego z ośrodkiem w Siedlach i Białej Podl. też nie znam.
Przez Kalisz przejeżdżałem wiele lat temu, podobnie jak odwiedzałem Częstochowę, przejazd przez Zawiercie i Olkusz, zwiedzanie Jury. W Sosnowcu znam prawie całą "starówkę", jak i w Częstochowie.
W Łódzkim kojarzę co nieco Piotrków, Opoczno, Sulejów, Kamieńsk ze słynną górą odpadów, przejazd przez Sieradz, którego nie pamiętam. Podobnie jak przez Koło czy Konin.
Nie znam też Zamościa czy pojezierza włodawskiego (w zasadzie jedyna część Polesia w Polsce).
Procentowo "wzrokiem" objąłem w swoim życiu wzrokiem (z byłej Kongresówki) najbardziej polskie Santa Cruz, dlatego to je opisałem ...
bardzo fajny post. chętnie się don a także do tej zaległej bawarii ustosunkuję ale raczej nie dzis.
"który region bardziej cenisz: bawarię, europę romańską czy amerykę łacińską?" dzięki za zainteresowanie mym zdaniem (zwł. iż mojej skromnej osobie bardzo rzadko się ono przytrafia). nie wiem co prawda jaki es tego cel gibt (oder gäbe), jako też, czy cię w ogóle dobrze zrozumianego mam, no, ale skoro już, to może tak. nie hierarchizuję ich, w mym oglądzie są one bowiem tym samym katolickim światem.
bawaria. generalnie nie lubię niemiec. süddeutscher sprachraum stanowi tu wyjątek (oczywisty w powyższym ujęciu). i chyba szkoda, że tereny te, zamiast wchodzić w skład rzeszy pod egidą protestanckich prus, nie stworzyły własnego państwa, odrębnego od protestanckiej północy, eo ipso z czasem też równie własnego, odrębnego katolickiego narodu południowoniemieckiego (o bawarii i ostrii mawia się że to przyjaciele fałszywi, ale może, choćby poprzez zwykły interes, dałoby się to jakoś überwinden). ostatnia na to szansa była po 2WW.
latynoameryka. nigdy tam nie "byłem", oczywiście w każdej chwili mogę czy mogłem tam "jechać", nie tylko teraz, w dobie netu i tanich biletów, ale nawet te jakieś 20 czy 25 lat temu, tylko w zasadzie po co? chyba tylko dla późniejszej post travel depression (bo w moim przypadku mowa może być tylko i zaledwie o w sumie głupim travel, a niestety nie o wyexpatowaniu tam, na krócej, na dłużej, czy na zawsze, same takie marzenia też mogą wpędzić w deprechę).
królestwo. polska centralna. większość z tych podanych przez ciebie miejsc w królestwie znam z autopsji, tzn. "byłem" w nich, włącznie, o ile nie przede wszystkim, z różnymi nazwijmy to królewiackimi ekstremami, jak konin i kalisz, suwałki i biłgoraj, włodawa i zamość, olkusz i zawiercie. itp. z niektórymi wiążą mnie piękne wspomnienia. jeziora konińskie, jaki piękny świat, gdy się ma szesnaście lat (a ONA ma ich czternaście).
pzdr. aha, odnośnie twojej galicji, polski południowej, przez trzy lata z rzędu regularnie objeżdżałem wszystkie bez wyjątku jej gminy od żywca po sącz, oczywiście nie jako akwizytor or so (właściwie od cieszyna, ale to nie galicja lecz śląsk).
ps. białystok to nie królestwo.
To nie tak.
Ludzie chcą (normalności) poczuć, że wszystko jest pod kontrolą, a NIE taplając się w tym gównie przedwyborczym tak głęboko jak ONI SLD ZYSKAŁO. Pomyślcie o tym.
Dąbrowa Górnicza .... moje miasto .... Powolutku do przodu i ucinanie bla, bla, bla, ... a nie walka o klasę robotniczą to jakiś archaizm.
Społeczeństwo dziś tylko widzi podział na ubogich i bogatych.
Człowiek w większości kieruje się podświadomymi pobudkami, a więc przepychanki będą odstraszać a stabilizacja przyciągać. Ot to dało jako jeden z przyczynków te mandaty - także PISIOROM!
Oczywiście zawsze jest te kilka procent społeczeństwa świadome, oczytane, z szeroką perspektywą, patrzące w przyszłość ...ba.
były też projekty połączenia Bawarii Austria i Węgier. A także połączenia z nimi Saksonii (ta co prawda zasadniczy jest protestancka choć z pewną prezencją katolicką ale przede wszystkim uwolniloby to ja od kurateli Prus).