tak, to jest w pewnym sensie symptomatyczne, Filipiny były bowiem chrześcijańskie, i to wtedy już od trzystu lat, wojnę tę natomiast popierały amerykańskie środowiska protestanckie, które albo tego nie wiedziały, w swojej tępocie umysłowej, czy raczej swej ograniczoności horyzontów, dla protestantów typowej, albo też wiedziały, lecz ignorowały, tu w swym uporze, sorry, znów, dla protestantów typowym. protestanci bardzo liczyli na dekatolizację i sprotestantyzowanie Filipin, po podboju tego kraju przez USA zaczęli od razu wysyłac tam swe misje. na szczęście nic z tego nie wyszło, Filipiny pozostały katolickie, są nawet jednym z najbardziej katolickich krajów świata, wiara Filipińczyków zdaje się też być autentyczna, tam na mszach świętych ludzie mają łzy w oczach.
Wstrząsające? Zależy dla kogo. Przecież to tylko Filipińczycy, wyzwalani z rąk brutalnej i katolickiej Hiszpanii. Tej samej, która niesłusznie władała wyzwolonym przez bohaterów Teksasem, Kalifornia, Florydą. Huszpania od czasów reformacji była tradycyjnym przeciwnikiem, z absolutną katolicką monarchią, inkwizycja, a w dodatku rabowała w Ameryce złoto i srebro. Doktryna Monroe'gp "Ameryka dla Amerykanów" do dziś nie jest prawidłowo pojmowana. To po prostu jasno, wyraźnie i uczciwie powiedziane, że to Amerykanie, czyli Jankesi mają pomagać całej Ameryce w dążeniu do swobody i demokracji. A że po drodze trzeba stawiać mury? Jasny przekaz poparcia dla demokratycznie wybranego przez Amerykanów prawdziwego prezydenta Wenezueli jest tylko jednym z chlubnych przykładów wspierania demokracji. Ameryka zawsze daje jasny przekaz. To ona określa, czy jest demokracja, czy nie. W tym drugim przypadku decyduje albo o natychmiastowej pomocy w przeprowadzeniu reform, albo poświęca się i wspomaga siłą wprowadzić słuszny system i prawidłowo myślących ludzi. Jesteśmy na szczęście już nie tyle na drodze, co na autostradzie do rychłego skorzystania z tego przyjaznego wsparcia. Krytykom radzę pomyśleć, dla ilu znajdzie się ponętna koncepcja zamorskiej kolonii, z dotacją z amerykańskiej kiesy dla urzędników i bezrobotnych. Taka europejska Szczęśliwa Przystań. . Oczywiście z obywatelstwem i wjazdem bez wiz. Miłych marzeń.
żadne mury ,granice strzeżone ,wyspy ,miejsca trudno dostępne
przed MISJONARZAMI obojętnie jakiej religii.
Każdy prawie Naród ma swoje bolesne doświadczenia ale takie misje naprawiaczy cudzych "domów" mają swoich apologetów i nie sposób ich spacyfikować.