podobnież zatrzymano jakiegoś typa z po. znakiem tego zaczynają się prześladowania. ze strony pis. nb. mussolini de facto unicestwił włoską mafię. zepchnął ją do głębokiego podziemia. bandytów albo zamknął albo zmusił do emigracji (usa). bezpardonowo. czasami "niezgodnie z prawem". liczba przestępstw w palermo w ciągu zaledwie paru lat spadła do jednej dziesiątej. to może też trochę w temacie tak zwanej (przez lewicą) autokracji czy rządów silnej ręki. bo jakoś ta cała (i znów, tak zwana) demokracja nie może sobie z bandytyzmem poradzić. dziwne? ho ho ho. chyba wcale nie takie dziwne.
Wulgarnie obrażała prezydenta Dudę, teraz za to odpowie. Policja wszczęła postępowanie
https://niezalezna.pl/338813-wulgarnie-obrazala-prezydenta-dude-teraz-za-to-odpowie-policja-wszczela-postepowanie
BRAWO BRAWO BRAWO!
koniec pobłażania dla marginesu społecznego.
W sumie nie wiem czemu się dziwisz. Każda dłużej działająca dyktatura, obojętnie czy jej ideologię nazwiesz faszyzmem, nazizmem, komunizmem, kultem jednostki czy jeszcze innymi, moc identyfikacji politycznej jest tu wielka, przeważnie notuje sukcesy w walce z przestępcami, bo aparat państwa jest silnie scentralizowany, nie ma konkurencji ze strony jakiejkolwiek widocznej opozycji, więc zamiast zwalczania opozycji (lub inaczej - po jej zwalczeniu) zwalcza się przestępczość - aparat policyjno-wojskowy zresztą w krajach dyktatorskich jest liczny
Jeśli autokraci nie potrafią sobie poradzić z przestępczością, to de facto nie są dyktatorami, nawet pomimo naginania demokracji.
Dlatego Łukaszenka jest dyktatorem, a Maduro (w Wenezueli) nim nie jest. Bo jeśli daje się zdławić opozycję, to zduszenie zorganizowanej przestępczości nie będzie większym problemem. Tego uczy historia ...
Demokracja polega na tym, że każdy ma jakiś wpływ na władzę. Problem w tym, że jedni ustawiają całe kampanie wyborcze swoimi pieniędzmi, drudzy mogą tylko głosować, trzeci protestują, a czwarci nawet nie udają się do lokalu wyborczego, uważając że na nic nie mają wpływu
W demokracji zwykle jakieś stronnictwa próbują jechać na "walce z przestępczością". Przeważnie jest to retoryka wyborcza, bo polega na licytowaniu się w zwiększeniu kar za różnego rodzaju przestępstwa (to jest taki populizm karny czy też demagogia będąca formą tzw. sprawiedliwości ludowej sprowadzającej się często do polityki "oko za oko"). I właśnie, autokraci, a zwłaszcza dyktatorzy tenże lud próbują do siebie przekonać właśnie taką formą ostrej polityki karnej
W USA Republikanie Reagana forsowali rygoryzm polityki karnej, lecz nie osiągnęli znaczących sukcesów, ba następował wzrost liczby przestępstw, przez tak zwane drug wars i wymyślanie różnego rodzaju przestępstw narkotykowych, co tylko administracyjnie, w rejestrach, powiększało ich liczbę. Liczba morderstw rosła również stale do przełomu lat 80. i 90. Przestępczość spadła natomiast za Clintona, zwolennika względnego (re)laksyzmu w polityce karnej, zwłaszcza na tle Reagana.
W Polsce polityka karna nie miała większego wpływu na liczbę przestępstw, choć w latach 90. były oczywiście latami, kiedy ta przestępczość rosła, co naturalne jest w sytuacji zastąpienia systemu autorytarnego liberalnym. Po wejściu do UE tendencja odwróciła się, przestępstw zaczęło ubywać, bo bardziej opłacało się wyemigrować na zachód niż np. kraść, zwłaszcza tym na dole drabiny społecznej
Może to trochę nie na temat, ale wszystkim lewicowcom zżymającym się z powodu komentarzy stwierdzających fakt większościowego poparcia większość wsi i małych miejscowości dla Dudy (co samo w sobie nie ma charakteru wartościującego, jest po prostu faktem) należałoby być może zadedykować cytat z Marksa o "idiotyzmie życia wiejskiego" :D. Przy czym w Polsce to w ogóle dominuje swego rodzaju "wieś" czy "prowincja", nawet w miastach ;). A i w miastach życie bywa ciężkie, a np. kamienice niezmodernizowane, lokale przeludnione itd. Tak więc generalnie można "dobrze" i na pewnym poziomie żyć zarówno na wsi, jak i w mieście (i odwrotnie). Nie ma reguły.
Także problemy z komunikacją miejską, czystością ulic etc.
"W sumie nie wiem czemu się dziwisz ("tomasz_rysz 2020-07-21 15:31:20). Ale przecież mnie to nie dziwi. W ogóle. Nic aa nic. Vide "dziwne? ho ho ho. chyba wcale nie takie dziwne" (motyl 2020-07-21 11:22:52). Chyba, że chodzi ci o to "chyba". Ono tu dlatego, bo jednak są wyjątki (np. Skandynawia).
poruszyłeś temat ("temat") bardzo ciekawy. z perspektywy psychologicznej czy psychiatrycznej (um ganz ehrlich zu sein).
Rozwiniesz mysl? Ja bym powiedzial, ze moze bardziej socjopsychologicznej. Czyzby jakis sarkazm? :>
żaden sarkazm. powiedziałem to samo co ty. tylko może dobitniej. między "wsią" a "miastem" (niewsią) nie ma żadnych różnic. a konkretnie między ich mieszkańcami. bo niby jakie i dlaczego miałyby być. ludzie są wszędzie tacy sami. owszem jakieś tam wyróżniki zawsze się znajdą. a zwłaszcza jak ktoś bardzo je znaleźć chce. jakie przykładowo? nie wiem. ale powiedzmy owo całe wykształcenie. że to na owej wsi jest ono statystycznie niższe. no i co z tego? nie każdy ma potrzebę wejścia w jego posiadanie. tak. bo to nie kwestia żadnego dostępu czy jego braku. szczególnie dziś. lecz chęci czy potrzeby. ale wy (lewica) tego nie rozumiecie. tego mianowicie że ludzie mają czy mogą mieć w życiu inne priorytety. wy wszystkich chcielibyście ujednolicić. a czy na wsi ludzie są dajmy na to ubożsi? nie wiem. może tak. może nie. zresztą nie bardzo też wiem jak ktoś mający swój dom a na wsi przecież są domy a nie bloki może być uważany za uboższego od miejskiego mieszkańca blokowej klitki. poza tym w każdej chwili może ten dom sprzedać i kupić sobie mieszkanie gdzie mu się podoba. krótko i węzłowato. jak na "wsi" żyją ludzie? tak jak się urządzą. jak wszędzie i zawsze. czyli znów indywidualizm verso kolektywizm. a rolą psychologa czy może psychiatry byłoby to niektórym wyjaśnić.
Jadę jutro do Berlina i w związku z tym nie będzie chwilę moich wypowiedzi, artykułów itd. Jadę przede wszystkim zwiedzić Berlin, jego zabytki, jego esprit. Ale i podpatrzeć, jak ma się sprawa z muzułmanami, na których narzeka zdaje się lemsky albo Lej, już nie pamiętam który, bo czasem mi się mylą, chyba niesłusznie, bo stawiałbym na to, że to ten pierwszy o swym życiu w Reichu pisał. Ale mam nadzieję, że zobaczę to i owo z autopsji. Kreuzberg jest m.in. w planie
na kreuzberg to trzeba było się wybrać w jakimś plus minus 1985. ja tam byłem w latach 90. i praktyczne nic już z jego słynnej antysystemowej atmosfery wtedy nie było. a pojechałem do berlę specjalnie i właściwie tylko by zobaczyć ten słynny kreuzberg. jedynym wtedy pozytywem była tam ludność turecka. wziąłem wtedy materiały z jej jakiejś tamtejszej gminy.
ja nie miałbym szans być tam w 1985 roku, bo mnie po prostu nie było na tym świecie (rocznik '86)
a gdybym był w latach 90. czy 00. jako dzieciak, to nie analizowałbym tego nawet w młodzieżowy sposób uproszczony i emocjonalny, w którym to wieku są już u niektórych ludzi przebłyski "dorosłej" analizy
ale do rzeczy - co w planie - pobawię się trochę w blog podróżniczy na portalu politycznym:
wysiadam na Schónebergu (Sudkreuz) i w pierwszej kolejności będę zwiedzać Tempelhof i Kreuzberg, potem czas na centrum (Mitte), ciekawi mnie tajemniczo-biblijna nazwa Moabit, więc pewnie i w tej części centrum zamierzam się pojawić, ponadto myślę o Wedding (roter Wedding grüßt euch, Genossen) i na pewno w kierunku zachodnim, tj. Tiergarten, w tym słynny dworzec zoo i nie wiem, czy jest sens zwiedzać Charlottenburg i te okolice, są tam zespoły pałacowe (przynajmniej jeden), choć nie wiem czy ich ilość i ewentualne piękno jest tyle warta, by tam zajechać ...
będę się jeszcze jutro zastanawiać w drodze, co oprócz Mitte zwiedzić w tej części Berlina wschodniej, post-enerdowskiej
Berlin zwiedzam w poniedziałek, jutro wyjeżdżam od siebie i chwilę "baluję" w Krakowie, a nocą przejazd Flixbusem do Berlina
możesz doradzić, jako osoba, która w Berlinie bywała, czy nawet mieszkała
ty masz mnie tutaj z kimś pomylonego (jak lemskiego i leja). nie mam na temat berlę wiele do powiedzenia. owszem byłem w tej miejscowości, podobne jak w dziesiątkach czy setkach ("czy", bo takich statystyk nie prowadzę) w europie, w berlę jakieś parę razy, podobnie jak w innych eurostolicach, i tyle, nic ponadto. w ogóle berlę w mojej świadomości jest jakby nieobecny. ot, stolice europy, ale nie stolice poszczególnych jej państw, lecz jak mówię stolice europy jako całości, pierwsze moje tutaj skojarzenia, w nocy o północy, to rzym madryt paryż londyn (tak, także w takiej kolejności, choć zdaję sobie oczywiście sprawę ona powinna być inna, zwł. z politycznego punto di vista). a berlę zawsze mi jakoś umyka. w sumie to prędzej bym do powyższej czwórki dokooptował wien munchen milano może też frankfurt czy nawet nasz (tj. środkowoeuropejski) budapeszt niźli berlę. byłoby ciekawe dowiedzieć się stosunku niemców (tych spoza hist. prus) do berlina. ale nie jako do stolicy, jak powiedzmy polaków do warszawy czy francuzów do paryża, lecz do takiej stolicy jak berlę. przypuszczam że ten stosunek (oczywiście poza hist. prusami) wahałby się od niechęci (tutaj może saksonia) poprzez nienawiść (bawaria) po pogardę i obrzydzenie (jakaś badenia, heidelberg, tybinga, freiburg im breisgau i te klimaty). pzdr.
ja PRAKTYCZNIE też nie. chodziło o czasy nazwijmy to świetności SO36.
..jaka jest kondycja działaczy lewicowych to widać w komentarzach na Pana rzeczowy i nie dający laurek "działaczom". NIKOGO nie obchodzi dlaczego Lewica padła w tych wyborach jak mucha jesienią.Ale obchodzi mnie pomimo (wg VC)" spisienia"gdy widzę ze ich program jest dobry dla części (sporej) społeczeństwa. Niewidzenie rzeczywistości nie poprawi kondycji Lewicy jako organizacji przyjaznej ludziom pracy i tym ktorzy mają mniejsze szanse na godne życie.Szyld SLD nie był jak widać trampoliną do zdobycia dobrego miejsca w tym biegu po rząd dusz.Wiem że jedyną trwałą wartością lewicową jest partia Razem z ideowym a także z bardzo przekonującym osobowością A.Zandbergiem, który nie jest dostatecznie eksponowany jako rzeczowy pragmatyk i b. dobry orator potrafiący porwać słuchaczy nawet tych nie zgadzających się z jego przekonaniami.
Myślę że tylko więcej pracy w terenie także tym PIS-owskim by wypełnić luki w procesie wyborczym i objąć wszystkie województwa .Mamy na to 3 lata to mało ale praca się liczy co udowodnił A.Duda.
Program dobry dla sporej części społeczeństwa? O NSDAP mówiono wręcz, że miała program dobry dla całego narodu. Program PiS zaczyna się powoli kończyć. Ciekawe kiedy to do niektórych dotrze?
https://businessinsider.com.pl/finanse/ogromna-dziura-w-budzecie-nizsza-placa-minimalna-i-wysokie-inwestycje-rzadowe/82099z5?fbclid=IwAR1Ok-Sk9Rc5xqmd9FU-sM--B9E_1zuICpgSTIBZs3Jk9iQ8M9kJvR9Gcso
"pierwsze moje tutaj skojarzenia, w nocy o północy, to rzym madryt paryż londyn (tak, także w takiej kolejności, choć zdaję sobie oczywiście sprawę ona powinna być inna, zwł. z politycznego punto di vista). a berlę zawsze mi jakoś umyka. w sumie to prędzej bym do powyższej czwórki dokooptował wien munchen milano może też frankfurt czy nawet nasz (tj. środkowoeuropejski) budapeszt niźli berlę. byłoby ciekawe dowiedzieć się stosunku niemców (tych spoza hist. prus) do berlina"
Rozumiem, z czego te skojarzenia, bo jeśli chodzi o obecną tkankę miejską - nie tylko tę historyczną, bo jej po '45 w większości nieodbudowano, ale i brak takiej nowoczesności - jak w światowych stolicach, to Berlin przedstawia się bardzo słabo.
Nie ma tu porównania do Rzymu, Paryża, Londynu, Berlina (zresztą na tle swojego kraju Berlin nie jest tym, czym są te 4 miasta dla swoich krajów)
Berlin to w zasadzie metropolia jedynie demograficzna, ale nie ekonomiczna czy szerzej społeczna (chodzi mi tu oczywiście o obecność wszelakiej twórczości w tym mieście - ona nie bucha, jak powinno być w metropolii, bucha jedynie urzędowy optymizm nadbrzeża Sprey z Bundesratem w tle i zamieniony w centrum handlowe plac poczdamski).
Sam wygląd Berlina dużo poniżej wyglądu Wrocławia (to, że 1526-1742 był habsbursko-austriacki wyszło mu bardzo na plus kolorystycznie-barwowo, Prusy nie zrobiły z niego takiego ciemnistego fenomenu jak właśnie w Berlinie) czy Krakowa. Poniżej także średniej wyglądu Warszawy i Poznania, nawet Katowice ze swoją modernizacją z ostatnich lat wyglądają o niebo lepiej niż Berlin, tu oczywiście przewaga osiągnięta m.in. tzw. środkami unijnymi, ale chyba i chęciami...
A może chodzi Ci o tę grupę społeczeństwa? https://oko.press/84-osoby-pis-zarobily-162-mln/
ogłosić swój program i na pewno będzie miał przynajmniej jednego zwolennika : "VC "więc nie musimy obawiać śię III WŚ.
>A może chodzi Ci o tę grupę społeczeństwa?<
Tę grupę osób puściłbyś chętnie *w skarpetkach*, ale na razie możesz tylko pozgrzytać zębami VC. :)
Były takie piękne czasy w Polsce kiedy ludziom się tłumaczyło, że *Piniędzy nie ma i nie będzie*, a oni kiwali ze zrozumieniem głowami. I komu to przeszkadzało ? :)
Ale to jest bardzo dobra wiadomość, bo jeśli spółki płacą wysokie wynagrodzenia kierownictwu to znaczy, że osiągnęły bardzo dobre wyniki gospodarcze, a to jest dobre dla budżetu czyli dla wszystkich.
Rosną także płace, średnio o ponad 5% rocznie.
Pewnie wzrośnie także liczba milionerów w Polsce bo na razie w porównaniu międzynarodowym Polska stoi na 32 miejscu ze swoimi 116 tys. milionerów (dol). Niemcy mają ich 2187.
Ironizujesz a nie raczyłeś nawet zajrzeć pod wskazany przeze mnie link. Tak. Chętnie puściłbym pisowców ze spółek skarbu państwa w skarpetkach oraz takich pisowskich milionerów jak np. Bierecki. Tymczasem z naszych podatków państwo nawet tym milionerom wypłaca 500+ na ich ślubne (i nieślubne) dzieci z kolejnych małżeństw ("zwieńczonych rozwodem").
Nie wszyscy mają szczęście pracować w spółkach skarbu państwa.
Aż 63% pracowników w mikrofirmach i 40% w małych przedsiębiorstwach zarabia co najwyżej płacę minimalną, czyli 1921 zł netto. To są oficjalne dane.
Swoją drogą, jak można być nadal tak naiwnym, żeby twierdzić, że zarobki zarządów zależą od kondycji spółek?
>Ironizujesz a nie raczyłeś nawet zajrzeć pod wskazany przeze mnie link.<
Nieprawda, chociaż okopress nie należy do wiarygodnych dla mnie żródeł, wyjątkowo zajrzałem. I co ? I nic.
Nie działa na mnie to szczucie na PIS.
To że ludzie z kierownictwa wielkich spółek z udziałem kapitału państwa zarabiają średnio kilkaset tysięcy złotych rocznie, czyli tyle ile średniosprawny piłkarz z ekstraligi w Polsce to nie jest njus który mnie bulwersuje.
Antypisowcy próbują na siłę wykreować jakieś afery, z faktów które nie nadają się na aferę. No ale z braku laku dobry i kit.
dlaczego berlin jest (tzw.) brzydki? dokładnie z takiego samego powodu, z którego brzydkie są inne te (północne) obszary europy, jakieś dla przykładu oslo czy sztokholm. piękno jest bowiem tam, gdzie katolicyzm (ten źródłowy). to zresztą też powód różnicy w tym względzie między obecnie naszymi pomorzem (tym u nas zwanym zachodnim) a śląskiem (protestanckie prusy odebrały śląsk katolickiej austrii stosunkowo późno).
>Nie wszyscy mają szczęście pracować w spółkach skarbu państwa.<
Gdy prawdziwa lewica dojdzie do władzy to wszyscy będą w nich pracowali :)
>Aż 63% pracowników w mikrofirmach i 40% w małych przedsiębiorstwach zarabia co najwyżej płacę minimalną, czyli 1921 zł netto. To są oficjalne dane.<
W uzupełnieniu: Pensja minimalna w 2020 roku wzrosła o 350 złotych brutto o 15,6 procent.
>Swoją drogą, jak można być nadal tak naiwnym, żeby twierdzić, że zarobki zarządów zależą od kondycji spółek?<
Ty oczywiście uwierzyłeś w to, że osoby z zarządu spółek same obsługują się przy kasie, albo że wynagrodzenia przyznaje uznaniowo Kaczyński :).
i dostaje na to zwrot z budżetu. Albo w Enerdzie zmienia się dziewięciu prezesów w ciągu pięciu lat.
Natomiast podnoszona tu kwestia zarobków kadry mniej lub bardziej kierowniczej to nieunikniona konsekwencja budowy kapitalizmu państwowego, kiedy w spółkach z udziałem SP zarobki są jak w prawdziwych firmach natomiast zadania podmiotów gospodarczych są inne. np. pokaazać że 'Polak potrafi", "nie będzie Niemiec pluł nam w twarz" etc.