jak myślicie, czy te k. zwrócą ludziom kiedyś Wolność? To znaczy, czy kiedykolwiek jeszcze będzie można sobie wyskoczyć do jakiegoś ad esempio gudżaratu bądź innej alabamy (nb. czytam w tej chwili taką jedną książkę o us-amerykańśkim południu, alabama, missisipi itp., boże, co za odlot). albo choćby po sąsiedzku do bryzgowii (mailuję tam od kilku dni odnośnie jakiejś schlafgelegenheit, ale jest tylko dla podróży tzw. służbowych). właśnie, mówiąc o tym tam gudżaracie nie mam na myśli klasy uprzywilejowanej, pracowników jakichś dla przykładu agend czy uczelni, słowem (de facto) targetu lewicy. choć w sumie to taka (czyli p-L-andemia) wojna wydana ludzkości chyba lepsza od tych dotychczasowych (konwencjonalnych).
"czy te k. zwrócą ludziom kiedyś Wolność"
myślę że tak 80-90% zwrócą, coś tam zatrzymają, tak z 20% (zgodnie z "prawem" Pareto)
na pewno firmy lotnicze czy większe firmy podróżnicze, sieci hotelarskie złożą się finansowo do kieszeni właściwych urzędników i polityków (ewentualnie zafundują im "podróż życia"), gdyby przyszło im do głowy kilkuletnie zatrzymanie podróży międzynarodowych, wolności podróżowania itp. dla władzy jako takiej, jako możliwości rozkawywania masom
jak wiadomo koszt korupcji jest zawsze dużo niższy niż straty, które by powstały, gdyby wszystko miało zostać tak, jak jest
p.s. maseczki jeszcze pół roku do roku, przynajmniej w Polonii, choć kto wie, czy nie wprowadzi się tego jako nowy zimowy zwyczaj (antygrypowy itp.), zwłaszcza w pomieszczeniach publicznych, w szczególności w szpitalach, ośrodkach zdrowia itp.
odnośnie (do) szmat na pysk. tak. obawiam się, że to może być już stale. choć akurat w tym przypadku nie wiem czemu miałoby służyć. mówię tu oczywiście o celu faktycznym (a nie np. o ochronie przed "wirusem" czy coś w tym tam stylu). bo zamykanie granic. wiadomo. klasyczne zabranie Wolności. ale szmaty?
Płaskoszczepionkowcom pozostaną wyjazdy krajowe, ale Polska ma naprawdę wiele do zaoferowania, więc nie ma co płakać.
pal licho jakieś tam w sumie głupie podróżowanie ("podróżowanie"). ja się obawiam czy te k. z powrotem nie zamkną ludzi w jakichś za przeproszeniem pi.rdolonych hutach stalowa wola. bo co nie powiedzieć to (tzw.) gospodarka oparta na usługach jest lepsza i to miliardy razy.
"bo co nie powiedzieć to (tzw.) gospodarka oparta na usługach jest lepsza i to miliardy razy. "
A Chińczycy nie posłuchali i produkują.
Podobnie USA, Japonia, Niemcy.
4 największe gospodarki świata się po prostu mylą...
Niemcy produkują? Nie wiem. Może. Z tego jednak co słyszałem w niemieckich fabrykach zasuwają Polacy (plus inni nam podobni). Zaś Niemcy są ich nadzorcami. Was für eine Überraschung! Would you believe it? W takim układzie produkują nie Niemcy, lecz fabryki zlokalizowane w Niemczech. Coś mniej więcej jak (au rebours) z polskimi obozami koncentracyjnymi. Czy to prawda nie wiem. Myślę jednak, że tak.
"odnośnie (do) szmat na pysk. tak. obawiam się, że to może być już stale. choć akurat w tym przypadku nie wiem czemu miałoby służyć. mówię tu oczywiście o celu faktycznym (a nie np. o ochronie przed "wirusem" czy coś w tym tam stylu). bo zamykanie granic. wiadomo. klasyczne zabranie Wolności. ale szmaty?"
Czemu ma służyć ? Bardzo proste. Wielu medyków i epidemiologów, a także polityków powie, że powinno zostać to na stałe, bo a) argument utylitarystyczny - maseczki ograniczają przenoszenie się wirusów różnego itp., b) argument właścicieli środków produkcji - po pracownicy będą mniej chorzy i będą mniej brać chorobowych, a PKB bardziej wzrośnie c) argument policyjny - bo mimo starzenia się społeczeństwa będzie więcej przestępstw, bo przestępstwem lub wykroczeniem będzie nienoszenie masek - zawsze powód do liczby mandacików i awansu, lub łapóweczki, gdy kolegi z policji nie ma, d) argument "ekologiczno-zdrowotny" - jest smog czy inne zanieczyszczenie powietra, więc nośmy maseczki, bo tylko w ten sposób będziemy żyć ekologiczniej, zwłaszcza że poziom zanieczyszczeń nie spadnie se tak po prostu z roku na rok
Tak więc motylu, nie zdziw się, jeśli któryś z tych argumentów lub wszystkie będą używane, żeb zwłaszcza w zimach, i we wszelkich pomieszczeniach nosić maski
"pal licho jakieś tam w sumie głupie podróżowanie ("podróżowanie"). ja się obawiam czy te k. z powrotem nie zamkną ludzi w jakichś za przeproszeniem pi.rdolonych hutach stalowa wola. bo co nie powiedzieć to (tzw.) gospodarka oparta na usługach jest lepsza i to miliardy razy"
Zdecydowanie się z tobą zgodzę, co już zresztą pisałem kiedyś: przemysł to brud, smród, zanieczyszczenie powietrza, wody i gleby, po prostu produkcja śmieci, które ludzkości do szczęścia potrzebne nie są; to wyzysk widoczny na kilometr i odczuwalny, bo to po prostu przymuszanie ludzi do robienia mechanicznych, powtarzalnych czynności i często ciężkich rzeczy; praca w przemyśle to urazy kręgosłupa, często postępujące ogłupienie intelektualne (1- z powodu poziomu umysłowego znacznej części pracowników, 2 - z poziomu przedmiotowego traktowania przełożonych)
kluczem do nowoczesnej gospodarki jest maksymalna automatyzacja przemysłu i zastępowanie go usługami, tam gdzie jest to możliwe, a w końcu także zmniejszenie produkcji przemysłowej, bo śmieci po ziemi i morzach w cholerę się przewraca
Lej
"A Chińczycy nie posłuchali i produkują"
Produkują, ale przyszli z niskiego poziomu i faktycznie osiągnęli przemysłowy sukces, choć nie szczęscie. Tak, to pracoholicy i smutasy, wcale nie są szczęśliwi ze swojego życia, uwięzieni jak Koreańczycy obu krajów i Japończycy i skazani na los pand (kto utyskiwał na wyniki demograficzne w Europie, niech zaczyna patrzeć na tamten region). Dobra pozycja w gospodarce światowej może im zapewnić jakąś rekompensatę za niedostatki emocjonalne, szczęście itp. Te społeczeństwa fajnie wyglądają na papierze i miewają imponujące osiągnięcia np. w testach edukacyjnych, wzrostach pkb itp., ale odbija się to na nich poczuciem braku sensu życia i choćby wysokim wskaźnikiem samobójstw. Dodałbym jeszcze podwójny nacisk konkurencji: z jednej strony stresują się konkurencją między sobą i w zabiegach o to by honorowo spełniać zachcianki dziadków i rodziców, a z drugiej strony uprawiają roboczą mordęgę, aby doścignąć zachód.
Chińczycy mogliby w końcu powiedzieć stop i zabrać się za TAO, ale niestety wolą połączenie zachodniego materializmu i Konfucjusza
"Podobnie USA, Japonia, Niemcy"
Wartość produkcji przemysłowej w Niemczech w relacji do PKB jest podobna do Polski, a mniejsza niż np. w Czechach i Słowacji. USA są akurat przykładem gospodarki usługowej, nisko-eksportowej.
Motyl
Niemcy produkują? Nie wiem. Może. Z tego jednak co słyszałem w niemieckich fabrykach zasuwają Polacy (plus inni nam podobni).
Niemcy pełnią na ogół rolę właściciela niewolników lub ekonomów, specjalistów itp. Migranci, jak wszędzie zresztą, są po prostu współczesną formą wynajmowanych niewolników
Co nie zmienia faktu że największe gospodarki świata oparte są na produkcji.
Usługi, owszem, ale to nie one są siłą napędową owych gospodarek.
Istnieje wprawdzie bardzo rozpowszechniony pogląd że USA to właśnie gospodarka oparta na usługach, ale nie jest on do końca prawdziwy. Faktem jest że mają rozbudowany sektor usług i usługi finansowe stanowią spory udział w ich PKB. Jednak nie przenieśli całej produkcji do Chin jak mówi stereotyp. Wciąż jest tam mnóstwo fabryk i fabryczek. Mają potężną produkcję rolną i wydobycie surowców. No i największy na świecie przemysł zbrojeniowy. Oni sprzedają broń innym a nie kupują od innych, nie wiecie tego?
Po ich autostradach suną całe sznury wielkich ciężarówek a pociągi towarowe mają kilometry długości. One nie wożą usług, a towary, wytwory tego podobno nieistniejącego już przemysłu.Oczywiście także żywność i wyroby importowane, ale nie tylko.
W jednej z takich ciężarówek siedzi mój brat i opowiada mi o dymiących kominach. A one dymią bo trwa produkcja.
Naprawdę nie daje wam do myślenia opór USA wobec ograniczania emisji CO2 ? Sprzeciwiają się dla kaprysu?
@tomasz_rysz 2020-12-18 15:57:55. dokładnie tak. nic dodać, nic ująć.
@Lej 2020-12-18 18:40:54. ty też jakąś rację masz. wszystko zależy od puntu widzenia. twój a raczej przyjęty przez ciebie jest kolektywny (niem-cy, chińczy-cy). ja natomiast zawsze i wszędzie mówię wyłącznie z perspektywy jednostki ludzkiej. żadna inna perspektywa dla mnie w zasadzie nie istnieje (może czasami z pewnymi drobniutkimi wyjątkami). a dla człowieka praca w usługach niech będzie w przykładowo-symbolicznym macu jest jak sądzę lepsza (w sensie mniejszej uciążliwości) od pracy w przemyśle. tak mi się w każdym razie wydaje. oczywiście mówiąc o owym (tzw. zwykłym) człowieku nie mam na myśli np. aktywistów lewicowych. ich to zagadnienie nie dotyczy. dla nich i jedno (mcdonald's), i drugie (huta stalowa wola) to egzotyka. ewentualnie temat takich (tj. egzotycznych) ich analiz "naukowych". dla nich fabryka jest z grubsza tym samym co dla izabeli łęckiej (lalka, prus, jest tam taki opis).
Pańskie uwagi na temat tych niewolników świadczą o niezbyt wnikliwym rozważeniu tematu albo braku wiedzy.
Prawdą jest bowiem to że to gastarbeiterzy pracują na produkcji i wykonują cięższe prace. My, gastarbeiterzy ze wschodniej części UE zarabiamy mniej więcej 20% mniej niż Niemcy na tym samym stanowisku, natomiast tzw uchodźcy z krajów bliskiego wschodu o 20% mniej niż my.
Ale jednak owi - jak Pan to ujął - "niewolnicy" zatrudnieni przez niemieckie firmy mają takie sama prawa pracownicze jak miejscowi. Prawa te są przestrzegane a zatrudnianie na czarno albo tzw elastyczne formy zatrudnienia są rzadkością. Owszem, jeżeli ktoś chce to może prowadzić działalność gospodarczą - o ile taki profil jest możliwy -ale niemiecki pracodawca nie wzdraga się przed zatrudnianiem na umowę i nie oszukuje na składkach.
Oszukiwanie i skandaliczny wyzysk także się zdarzają ale dopuszczają się tego pośrednicy zatrudniający ludzi na zagranicznych umowach i "delegujący" ich do pracy w Niemczech.
Owi "niewolnicy" są o wiele lepiej traktowani niż we własnych rodzimych krajach. Znam to z własnego doświadczenia.
I chociaż pracuje się ciężko to coś z tego się ma. Z przykrością muszę stwierdzić że w mojej ojczyźnie robiąc to co w Niemczech ledwo wiązałbym koniec z końcem albo przymierałbym głodem, ciągle myśląc co będzie w razie zwolnienia. O ile w ogóle miałbym pracę, już pięć lat temu nie mogłem jej znaleźć a co dopiero teraz kiedy jestem te pięć lat starszy.
Pracując tutaj nie muszę liczyć każdego grosza, stać mnie na zwiedzanie świata i różne zachcianki a mimo to mogę w razie czego pomóc rodzinie w Polsce i odłożyłem co nieco na czarną godzinę. O ewentualnym zwolnieniu nie myślę, teraz to nie tragedia.
Prawda jest taka że praca tutaj pozwala mi na w miarę godne życie, godniejsze niż wcześniej w Ojczyźnie.
Jeżeli tak wyobraża Pan sobie niewolnictwo...
tak? polski? a dlaczego akurat polski? to znaczy jednostki politycznej na poziomie państwa (polska, niemcy). a nie na jakimkolwiek innym. politycznym. polityczno-administracyjnym (bawaria, badenia). czy administracyjnym (województwo, powiat, gmina). skoro te k. mogą zabronić (w taki czy inny sposób, ot, choćby DE FACTO przymusem szczepień) wyjazdów poza granice państwa (polska, niemcy) to przecież równie dobrze mogą poza jakąkolwiek inną granicę. np. powiatu albo gminy (kraków, lutowiska itp.).
jeszcze odnośnie (do) tych k. podhale. stoki. pensjonaty. itp. wsparcie dla biznesu. dla tych k. (i oczywiście każdych innych ich pokroju) te stoki i te wypożyczalnie nart to nie jest biznes. dla nich biznes to banki. a biznesmeni (vel przedsiębiorcy) to bankowo-korporacyjni urzędnicy (wygarniturowane glisty).
"Pańskie uwagi na temat tych niewolników świadczą o niezbyt wnikliwym rozważeniu tematu albo braku wiedzy"
W mojej refleksji/myśli niewolnictwo to stan w którym:
a) zarabiasz mało, ale pracujesz i nic z tego nie masz, tylko frustrację i ubóstwo, nie możesz się ruszyć itp.
b) zarabiasz średnio lub dużo, ale pracujesz np. 12-16 godzin dziennie i czasowo jesteś bardziej zniewolony nawet niż w punkcie a
Tym samym wolność, to stan, kiedy:
a) żyjesz wolno, bez pracy, ale masz np. stały zasiłek czy emeryturę w krajach chłodnych lub zajmujesz się np. rolą w krajacj tropikalnych, a wszystko dosłownie samo rośnie - jesteś wtedy wolny, bo robisz co chcesz, choć wg statystyk zachodnich jesteś biedny - to chyba sekret najwyższego poziomu szczęścia w takich krajach jak Kolumbia i Panama
b) masz pracę, krótki czas pracy i wysokie dochody, albo jesteś rentierem - wolność wynika z twego bogactwa
"Prawdą jest bowiem to że to gastarbeiterzy pracują na produkcji i wykonują cięższe prace. My, gastarbeiterzy ze wschodniej części UE zarabiamy mniej więcej 20% mniej niż Niemcy na tym samym stanowisku, natomiast tzw uchodźcy z krajów bliskiego wschodu o 20% mniej niż my"
Migracje do pracy są w dużej mierze pozostałością po praktykach sprowadzania niewolników, bo ci również:
a) mieli być tańsi
b) mieli zastąpić braki kadrowe
c) często byli łupieni przez pośredników
d) często otrzymywali prace tymczasowe
e) często bez względu na tymczasowość lub stałość pracy, pracowali np. 12-16 godzin na dobę
To łączy los wielu emigrantów z dawnymi niewolnikami, a także konieczność działania w warunkach sobie obcych i niepewnych
"Ale jednak owi - jak Pan to ujął - "niewolnicy" zatrudnieni przez niemieckie firmy mają takie sama prawa pracownicze jak miejscowi."
Jeśli tak już jest, to rzeczywiście chwała Niemcom. W Polsce Ukraińcy, tam gdzie pracowałem 5-3 lat temu, pracowali 12 godzin, byli skoszarowani w ciasnych mieszkaniach, dwie zmiany - w tym nocna - po 12 godzin, i oczywiście pośrednik między miejscową pracą a nimi. Oczywiście, ma Pan rację, że prawa pracownicze są w znacznie gorszym stanie także dla Polaków w Polsce niż dla Niemców czy Polaków w Niemczech.
"Oszukiwanie i skandaliczny wyzysk także się zdarzają ale dopuszczają się tego pośrednicy zatrudniający ludzi na zagranicznych umowach i "delegujący" ich do pracy w Niemczech."
No, właśnie, gdyby władzom państwowym czy landowym nie chciało się tego pilnować, to rzeczywiście byłby problem i praktyki niewolnicze odnośnie migracyjnej siły roboczej byłyby kontynuowane. Ale po to jest biurokracja państwowa, żeby oprócz pracy typowo dokumentacyjno-papierkowej, również wpływać na rzeczywistość, by wszystkie składki i podatki były odprowadzane do budżetu
"Owi "niewolnicy" są o wiele lepiej traktowani niż we własnych rodzimych krajach. Znam to z własnego doświadczenia."
Nie wątpię. Chodzi mi raczej o to, że polscy "niewolnicy" robiący często u tzw. januszów biznesu trafiają potem sfrustrowani za granicę, zarabiają oczywiście znacznie lepiej, ale są znacząco okradani i kontrolowani w swych prawach przez pośredników, działających często jak handlarze niewolników w złagodzonej nieco postaci (choć we Włoszech zdarzało się, że 10 lat temu Polaków trzymano na południu pod kluczem i za drutem kolczastym, ograniczano zarówno ich wolność, jak i wypłaty).
"I chociaż pracuje się ciężko to coś z tego się ma. Z przykrością muszę stwierdzić że w mojej ojczyźnie robiąc to co w Niemczech ledwo wiązałbym koniec z końcem albo przymierałbym głodem, ciągle myśląc co będzie w razie zwolnienia. O ile w ogóle miałbym pracę, już pięć lat temu nie mogłem jej znaleźć a co dopiero teraz kiedy jestem te pięć lat starszy."
Rozumiem. Nawet jeśli na Zachodzie, bogatszym przecież od Polski, jest się niewolnikiem, to jednak lepiej płatnym niż będąc niewolnikiem prywaciarzy lub losu. A rzeczywiście możliwość finansowa i czas na podróże po świecie skłania do wniosku, że jest możliwość wydobycia się z tego stanu pół-niewolniczości, jaki panuje często w reżimach zatrudnienia.
Napisał Pan:
"a) zarabiasz mało, ale pracujesz i nic z tego nie masz, tylko frustrację i ubóstwo, nie możesz się ruszyć itp."
I jak wynika z ostatniego akapitu mojej wypowiedzi (nie licząc końcowego zdania), nie spełniam tego kryterium niewolnictwa.
Również drugie kryterium nie jest spełnione ponieważ pracuję w umownym wymiarze co wychodzi 8 godzin dziennie. Zdarza mi się wyjątkowo zostać po godzinach, jeżeli sytuacja tego wymaga ale czas ten mogę sobie odebrać w innym terminie.
W bieżącym roku zdarzyło mi się jeden raz pracować w sobotę (!) ponieważ kolega zachorował i nie miał go kto zastąpić, ale odbyło się to na zasadzie uprzejmej prośby. Zgodziłem się bo rozumiem że interes firmy jest także moim interesem.
Jako ciekawostkę dodam że na początku tego roku wezwał mnie jeden z główniejszych szefów, pochwalił, po czym przyznał mi ok 300 EUR podwyżki. Bo, jak powiedział, zależy mu na dobrych pracownikach. Zrobił to sam z własnej woli, ja podwyżki się nie domagałem bo z tego co miałem i tak byłem zadowolony.
Przez 30 lat pracy w Polsce mi się coś takiego nie zdarzyło...
włochy. (tzw.) obozy pracy. plantacje. to jest patologia. pod każdym względem. zarazem jedna ze specyfik włoskiego południa. i nie tylko włoskiego (np. hiszpania). plantacje zwykle należą do tamtejszych mafii (niekoniecznie tych czterech głównych, mogą to być różne pomniejsze struktury przestępcze). bądź są z nimi tak czy inaczej powiązane. podobnie z polskiej strony. "pośrednikami" są często polscy (i inni wschodnioeuropejscy) przestępcy. po odsiadce bądź ukrywający się przed kolejną. oraz ich (tzw.) partnerki. czyli polskie prostytutki (pozostałe we włoszech nierzadko jeszcze z lat 90., czyli teraz oczywiście już byłe prostytutki, wtedy bardzo a bardzo tam liczne). no niestety, ale i na taką "pracę" reflektuje, jeśli może nie margines społeczny, zwł. ten w powyższym, kryminalnym ujęciu, to raczej (tzw.) doły społeczne, plus czasami też studenci, nieświadomi niczego (ci już teraz chyba rzadko). inna sprawa, że to być może jest też i specyfika w ogóle takich miejsc. tj. rolnictwa. a zbiorów może nawet szczególnie. w krajach uważanych i uważających się za bardziej (tzw.) cywilizowane od europołoudnia, czyli np. w niemczech, też to nie wygląda dobrze.
Sądzę, że lekko sfiksowałeś przez Covid i niedługo zaczniesz twierdzić, że rząd będzie wydawał specjalne zezwolenia na wyjście przez obywatela do toalety.
Spokoju ducha Ci życzę.
cieszę się, że ci dobrze w tych niemczech, serio, nie tylko tak grzecznościowo, bo ja, w odróżnieniu od znakomitej części rodaków, ludziom ani nie zazdroszczę, ani źle nie życzę. drobne pytanie. techniczne. jeśli oczywiście można i jeśli nie stanowi to jakiejś tajemnicy. mianowicie. do tej pracy w tej fabryce potrzebna ci jest niemiecka ausbildung? robiłeś coś tam takie?
ta vel te szczepionki, które są bądź mają niebawem być, no, z tego co mi się obiło o uszy czy o ekran, nie śledzę przecież tego specjalnie, zatem te szczepionki może i faktycznie stwarzają nadzieję, ale nie, nie nadzieję na pokonanie "wirusa" (itp.), lecz nadzieję na zakończenie p-L-andemii, niewykluczone bowiem, iż jej cel jest wyłącznie bardzo prozaiczny, a to napędzenie kasy koncernom farmaceutycznym (bądź inny tym podobny).
"do tej pracy w tej fabryce potrzebna ci jest niemiecka ausbildung? robiłeś coś tam takie? "
Nie. Po prostu w Polsce miałem całkiem niezły bagaż doświadczeń, sporo doświadczenia i umiejętności. To jednak nic nie znaczy wobec najbardziej obciążającej okoliczności - wieku, a ja miałem pięćdziesiąt kilka lat.
W Polsce pracy dla mnie było, nawet w tzw. "ochronie" bo byłem za zdrowy a tam trzeba mieć orzeczenie o niepełnosprawności. No to po kilku miesiącach daremnego szukania wyjechałem do Niemiec. Zaczynałem w firmie pracy tymczasowej,wykonując różne prace przez ok trzy lata, aż moje CV zwróciło uwagę obecnego pracodawcy. Sprawdzili mnie, po czym zaproponowali przejście do nich. Dziś jestem technikiem, naprawiam maszyny i urządzenia ale w razie potrzeby prowadzę produkcję. Właściwie większość czau spędzam jako operator ciągu technologicznego składającego się z kilku maszyn i współpracujących kilku ludzi.
dzięki za odp. i powodzenia.
Miller, Janda, Seweryn czy Zborowski się zaszczepili. Wcale mnie to nie oburza. Naród, w dużej mierze sceptyczny wobec szczepionki często podnosił głosy lub krzyki, że najpierw powinni zaszczepić się politycy i celebryci, dając przykład owagi i pokazując, że szczepionka nie zabija. Teraz klakierzy medialni i plotkarsko-hipokrytyczna część narodu drze mirdę, że oni pierwsi. Ano tak, oni "elity" pierwsi, bo wy że swoimi emocjami właśnie na to czekaliście, a poza tym nie macie odwagi, bo gdybyście ją mieli, to dawali byście nawet łapówki lekarzom, by się w pierwszej kolejności zaszczepić
a ileż tu ich (tych wszystkich) zostało?
słuchaj, tak gwoli luźnej refleksji, bez związku ze (ś) wirusem i p-l-andemią, elity vel "elity", tu zaś bez ich definiowania, ty masz tu rację, co by owe elity vel "elity" nie zrobiły, motłoch będzie darł mordy, to jest w ogóle zagadnienie szersze, niedawno na forum niemieckim (nie podaję na jakim, bo jestem tam czynny) ktoś wyskoczył z tematem w rodzaju, czy zazdrościcie (tzw.) celebrytom, bo on, założyciel tematu, owszem, i że zastanawia się, dlaczego to nie on jest celebrytą, przez dyskutantów został wyśmiany i odesłany do psychiatry, u nas natomiast, tj. w polsce, mam wrażenie, że polacy tak właśnie patrzą na owe elity czy na owych celebrytów, tzn. zastanawiając się dlaczego to nie oni są na ich miejscu, coś takie zdaje się jest szczególnie rozpowszechnione w pokoleniach PRL. Masz i ty to może zauważone?
Cóż, obawiam się że odezwało się "polskie piekło". Jakby nie było to byłoby źle.
Obawiam się również że w obliczu nagonki, zapowiadanych kontroli komisji itd. w przyszłości kierownicy placówek będą woleli dopuścić do zmarnowania się szczepionki, niż ryzykować.
Żeby być w porządku, po prostu będą wysyłali do władz informację że ileś tam osób nie stawiło się na szczepienia wraz z zapytaniem co mają robić. Zanim odpowiedź przyjdzie szczepionka będzie już musiała być utylizowana, ale oni będą mieli "czyste ręce".
Ja już jestem tym zmęczony i coraz częściej myśląc o swoim kraju przypominam sobie Wyspiańskiego.
"u nas natomiast, tj. w polsce, mam wrażenie, że polacy tak właśnie patrzą na owe elity czy na owych celebrytów, tzn. zastanawiając się dlaczego to nie oni są na ich miejscu"
Przeważnie zresztą zazdroszczą ci, którzy nie zrobili nic, by tam się znaleźć. Wydaje mi się, że polska specjalność nr 1, to nic w danym kierunku nie robić, a potem drzeć mordę, że ktoś dostał coś po znajomości, nie ma żadnych kompetencji, a już w ogóle każdy polityk to większy głupek niż jego wyborca.
Nigdy się o tym nie mówi, ale wydaje mi się, że oprócz dulszczyzny i hipokryzji tzw. cechą narodową, dość rozpowszechnioną wśród Polaków, jest egoizm czy też tzw. narcyzm negatywny (w tym sensie, że nie potrafi się np. dobrze ubrać, ale rację ma we wszystkim - "moja racja jest najmojsza"). Generalnie jednak KALIZM - Inni jak coś robią, to zawsze źle, a jeśli Kali robić - to zawsze dobrze, z dobrymi intencjami ...
"coś takie zdaje się jest szczególnie rozpowszechnione w pokoleniach PRL. Masz i ty to może zauważone?"
Być może, że i ta cegiełka została wzmocniona w czasie PRL, bo obecnie oczywiście zwłaszcza ludzie 60 plus czy 50 plus mają najwyższy poziom tegoż, ale nie jestem wcale przekonany. Obawiam się, że ten KALIZM to dziedzictwo chyba dłuższe, zwłaszcza że chyba z Polakami dzielą jednocześnie Rosjanie, Ukraińcy i Białorusini, nie wiem, jak jest indziej. Może to skutek nastania egalitarnej "komuny" w stosunkowo niedługiej odległości czasowej po zniesieniu pańszczyzny. Dawniej większość Polaków musiała czapkować, zachwalała pana, nawet jeśli w głębi mu zazdrościła. Teraz jest łatwiej, bo rzekomym czy faktycznym elitom można wprost napisać komentarz w internecie ;-). Bo tylko tak na ogół współczesny Polak potrafi dokopać, bo zresztą czasem nawet z sąsiada robi "elitę", np. zarabiającego za granicą. Wiesz, wolałbym już, żeby wziął sprawy w swoje ręce i założył jakiś kartel narkotykowy i coś takiego, choć nie wiem czy u nas, to możliwe, chyba w klimatach chłodno-oceanicznych mentalnie trudno o taką odwagę, brawurę.
Ja w każdym razie unikam narzekactwa i kalizmu, choć nie łatwo, bo takie jest w otoczeniu społeczeństwo :-)
A kto przeczytał, to dobrze. Nie wiem, jaka liczba czytelników, ale ci co przeczytali, niech mają dobry rok :-)
@Lej 2021-01-03 20:07:57. Nie, nie odezwało się, ono jest obecne stale, zawsze i niezmiennie. Zaś o samych tych szczepionkach branych przez tzw. elity dyskutowali ("dyskutowali") wczoraj czy przedwczoraj. Dziś już pewnie zapomnieli. Dziś będą rozprawiać o czymś innym. Co im tam aktualnie będzie podstawione.
@tomasz_rysz 2021-01-03 21:27:30. Mówiąc "pokolenia PRL" miałem na myśli osoby generalnie starsze. Nie zaś wpływ tego PRL. Przypuszczam, że takie postawy były w tym kraju zawsze. W okresie PRL mogło to ulec wzmożeniu za sprawą pojawienia się telewizji (czyli mediów rażenia już naprawdę masowego, zwł. w latach czy od lat 70.). "Sławna pani jest, pokazują panią w telewizji" (cyt. z pamięci). Rzecze Wicia, jeden z bohaterów (chamskiej) komedii "Sami swoi" (to chyba w drugiej jej części, zdaje się "Kochaj albo rzuć").
"A kariery jak Pola Negri to pan nie zrobi". Mańka Barcik do Nikodema. (Wtedy, kiedy jeszcze nim gardziła, ot, jak to kobieta). Na co NIKO: "A dlaczego nie, ona też jest z moich stron". Nb. odpowiedź bez sensu. Cyt. z pamięci. Zatem nie tylko PRL. I nie tylko TV. Może podwaliny tego dało tu kino (czy coś w tym guście).
i trzy sposoby na życie "pozaborowe".. Rosyjski 100 % to łapówki,kumoterstwo bezprawie i szwindle..."Austro-Węgry" trochę mniej patologii Prusy łapówki śladowo za to karanie prawie bez względne, I te zachowania zostały pięknie utrwalone w PRLu...szczególnie "u władzy".
Najbardziej w tych czasach transformacyjnych i obecnych ucierpiała "przyzwoitość" o której już prawie zapomniano co to jest i wyrzucono jako niepotrzebny hamulec "awansu społeczno bytowego"...Mamy za to "spsiałe elyty" i domorosłych celebrytów znanych głównie za skandalików na miarę małości osobowości ale wielkość ego.
taki czas ,że już "nie dziwi nic".
bamboszo, z szacunkiem, ale te "zabory" to taka obiegowa bzdurka. Po pierwsze, choć nie, nie po pierwsze, lecz samo wyjście, otóż zabory, w rozumieniu braku własnego państwa, to raptem jakiejś kilkanaście lat, 1795-1807, potem ZAWSZE jakaś forma państwowości polskiej istniała, przede wszystkim w wiazku z Rosją będące Królestwo Polskie, a zresztą nawet gdyby nie istniała albo Polacy by jej (tej państwowości) nie uznawali, to tak czy siak obywatelami (poddanymi) jakiegoś państwa byli, musieli być, ot, owej sławetnej trójcy Rosja-Prusy-Austria. One były ich (naszymi) państwa. To raz. Dwa. Brak własnego państwa (no dobra, niech tam będzie) w takim, tj. przytoczonym wyżej układzie, dotyczył właściwie całej tej części Europy, w każdym razie wielu jej narodów, nie tylko tego naszego. Aha, jakby co, inne narody też żyły nie pod jedną państwowością, choćby Rumunii czy różni tam Jugole. Nb. Czasami zastanawiam się, czy okres owych "zaborów" nie była dla tego narodu najlepszy (w pewnym sensie).
być może. choć taki dla przykładu leon kuraś (tv-serial polskie drogi był zdaje się innego zdania. "tylko ryba nie bierze, niemiec - zawsze". cyt. z pamięci. kuraś był pruskim polakiem albo jak kto woli polskim prusakiem. z tczewa. z pomorza. a tam na pomorzu niemców było dużo i byli ludnością (de facto) autochtoniczną (w odróżnieniu od poznańskiego, gdzie było ich mało, albo przynajmniej mniej, i dokąd dopiero napływali, nb. też niespecjalnie chętnie). leon chyba więc znał niemców. nb. kuraś stał się polskim bohaterem narodowym, wzorcem do naśladowania itp. (w latach świetności tego serialiu). on, w istocie prymitywny cwaniaczek i chłopek-roztopek, a nie szlachetny, pełen rozterek moralnych władek niwiński. to jak dla mnie też dość symptomatyczne.
I słusznie.
Bo zostali wmanewrowani przez służby po to, by zdyskredytować politycznych oponentów. A szczególnie p.Jandę.
Przecież nie napraszali się rektorowi o tę szczepionkę a inicjatywa wyszła od Uniwersytetu i to z pewnością w dobrej wierze ale decyzja o zaproszeniu aktorów zapadła w innych gremiach.
Ale jest znacznie poważniejszy problem z tą szczepionką:
Nigdzie nie znalazłem zapewnienia specjalistów ani producenta ( jest ulotka po polsku), że ta szczepionka nie może wywołać tzw,"burzy cytokinowej". która jest przy zakażeniu tym wirusem jedyną przyczyną śmierci w postaci udarów, zawałów, zapalenia płuc itd, czyli uogólnionego zapalenia całego organizmu.
Problem w tym, że podawany w tej szczepionce fragment mRNA,
który ma ma nas na ten wirus uodpornić, właśnie ma za zadanie wywołać odpowiedź immunologiczną organizmu a u części osób ta odpowiedź ma charakter burzliwy.
W medycynie ta reakcja nazywa się hipercytokinemią, nad którą świat na razie nie panuje i dlatego tyle jest ofiar.
W statystyce może być tak, że po szczepieniu pacjent umarł na udar czy serce, bo rzeczywiście na covid jest poprzez tę szczepionkę uodporniony, ale "burza cytokinowa " została wywołana i nie sposób jej przerwać.
Gdyby nic nie było na rzeczy, to producent poinformowałby pacjentów, że takiego niebezpieczeństwa nie ma.
I warto się nad tym zastanowić.
dokładnie tak. w tym z grubsza rzecz. aczkolwiek nie tylko w tym. ale jednak głównie w tym. w każdym razie nie w żadnych tam teoriach spiskowych czy innym tam foliarstwie. które to niektórzy (np. sm) próbują tu przypisywać niektórym (np. mnie).
Skoro szczepionka jest dla was większym zagrożeniem niż choroba to przyjmowanie jej byłoby głupotą. Skoro ta choroba i tak was nie dotyczy, to zostawcie "swój przydział" tym, którzy chcą.
Myślę że to najlepsze rozwiązanie. I wilk syty i owca cała.
Nikomu nie odradzam szczepienia.
Wskazuję jedynie na dylemat który się pojawił.
Moim zdaniem lepiej jest mieć świadomość na co się decydujemy
a ja sam prawdopodobnie też się zaszczepię ale najpierw będę próbował wyjaśnić tę kwestię, bo jeśli mój organizm nie produkuje tego białka OASI, które reguluje proces zapalny tzn. odpowiedzi immunologicznej na patogeny, to rzeczywiście przyjęcie tej szczepionki stwarza większe ryzyko śmiertelnego powikłania niż zdanie się na przypadek.
Ale może ta kwestia została rozwiązana, tylko nie przebiła się do świadomości publicznej.
Zobaczymy.
W przypadku szczepionki BioNtechu i Pfizera owa burza cytokinowa jest mniej prawdopodobna z samej zasady działania.
Szczepionka ta to RNA kodujące sam kolec wirusa.Oznacza to że po podaniu szczepionki komórki organizmu będą produkować kolce ale bez reszty wirusa. Ponadto wyprodukują jedynie ograniczoną ilość tych kolców bo podane RNA po każdym cyklu skraca się i po pewnym czasie staje się bezużyteczne.
A zatem w organizmie pojawi się spora liczba samych kolców i organizm zacznie je zwalczać. Ale sam kolec to nie to samo co wielka kula najeżona takimi kolcami. Organizmowi łatwiej wykształcić odporność swoistą. Nie musi się aż tak mobilizować do walki.
Ponadto, w przypadku wirusa mamy ciągłą i narastającą replikację do czasu aż organizm nauczy się zwalczać patogen i osiągnie przewagę. Jeżeli wypracowanie odpowiedzi się przeciąga to liczba wirusów rośnie bardzo szybko a jedynym sposobem walki jest właśnie zwiększanie stanu zapalnego.
Z samymi kolcami tego problemu nie ma. One powstaną w ograniczonej ilości, wielkiej ale ograniczonej. W pewnym momencie ich liczba przestanie się zwiększać sama z siebie, nawet jeżeli organizm by sobie nie najlepiej radził.
A zatem, stan zapalny w konsekwencji podania szczepionki nie powinien przybrać rozmiaru katastrofy.
Tyle teorii. A praktyka?
Cóż, na świecie zaszczepiono już wiele milionów ludzi, w samych Niemczech pierwszą dawkę otrzymało 532 878 osób. Wiadomo że mogą wystąpić reakcje alergiczne ale jakiegoś pomoru zaszczepionych nie ma, co zdaje się świadczyć o bezpieczeństwie samej szczepionki.
Warto zwrócić także uwagę, że deklarowana skuteczność szczepionki na poziomie 95% oznacza że z owych 532 878 osób około 26,6 tys osób jednak pełnej odporności nie nabędzie i może zachorować, a około 13 może nawet umrzeć (szacując na podstawie obecnej śmiertelności skumulowanej na poziomie 48,5 /100 tys. mieszkańców).
Piszę o tym już zawczasu, aby było jasne że osoby zaszczepione także mogą na tę chorobę umrzeć i że takie przypadki na pewno będą choć nieporównywalnie rzadziej niż u niezaszczepionych.
Ne mam jednak wątpliwości ze pomimo to krzyk będzie wielki.
I TO BY BYLO NA TYLE !!!
Ja czekam, ze moze ktos zarejestrowany do szczepienia odstapi mi swoje miejsce
A swoja droga od poczatku tego chinskiego kung-flu virusa wyrazalem obawy ze moze dojsc do kolejnego cenzurowania spoleczenstw.
Byles chory , zaszczepiles sie i masz potwierdzone przeciwciala to bedziesz mogl, bedziesz mial dostep do .........(rzad powie do czego)
Zdaje sie ze rzad Slowacji zaczyna eksperymenty
Owszem, dobrze o tym wiem ale nie tego dotyczą moje wątpliwości - to nie sam wirus nas zabija ale właśnie ta reakcja, czyli odpowiedź immunologiczna na niego.
Nigdzie nie czytałem, żeby różne białka wchodzące w skład wirusa wywołoływały osobną reakcję organizmu, wręcz przeciwnie, to właśnie dlatego podają w szczepionce ten określony fragment mRNA, żeby tę odpowiedź uzyskać.
A to jest odpowiedź ogólnoustrojowa.
Poza tym te niepożądane skutki pojawiają się dopiero po 6-7 tygodniach od zetknięcia się z koronawirusem ( w tym wypadku z jego mRNA). Czy ktoś prowadził kontrolę działania tej szczepionki po tak długim okresie czasu od podania? w informacji o leku firmy Pfizer nie ma na ten temat ani słowa:
informaqcji o szczepionce Comirnaty firmy Pfizer:
https://www.ema.europWa.eu/en/documents/product-information/comirnaty-epar-product-information_pl.pdf
Jeszcze raz powtarzam - może moje obawy są przesadne ale jestem człowiekiem starej daty i uważam, że to czego w opisie produktu nie ma, to tego nie ma i w produkcie.
Chyba że coś się w tej materii zmieniło - aa, to chętnie przyznam się do błędnego rozumowania.
I, prawdę mówiąc, na to liczę.
A zatem wracamy do poprzedniego wpisu. Proszę się nie szczepić.
Pewności nigdy Pan miał nie będzie, Pfizer bowiem nie rozwieje Pańskich wątpliwości.Jak podaje na swojej stronie:
"Ciężkie reakcje poszczepienne (stopnia trzeciego) zgłosiło mniej niż 2% osób po podaniu pierwszej lub drugiej dawki, z wyjątkiem zmęczenia (3,8%) i bólu głowy (2,0%) "
Czyli mogą wystąpić. Pozamiatane.
Pyta Pan "Czy ktoś prowadził kontrolę działania tej szczepionki po tak długim okresie czasu od podania? "
Pfizer pisze:
"Do 9 października 2020 roku 37 706 uczestników badania było w obserwacji pod względem bezpieczeństwa przez okres co najmniej dwa miesięcy (mediana) po podaniu drugiej dawki leku, "
Ale to w świetle pierwszego fragmentu już bez znaczenia.
Liczby mi się nie zgadzają, panie Lej.
Cytat z informacji o leku:
"W badaniu 2 łącznie 21 720 uczestników w wieku 16 lat lub starszych otrzymało co najmniej 1 dawkę produktu leczniczego Comirnatyoraz łącznie 21 728 uczestników w wieku 16 lat lub starszych otrzymało placebo(w tym odpowiednio 138 i 145 nastolatków w wieku 16 i 17 lat w grupie szczepionki i placebo). Łącznie 20 519 uczestników w wieku 16 lat lub starszych otrzymało 2 dawki produktu leczniczego Comirnaty.W momencie analizy badania 2 łącznie 19 067 (9 531 Comirnaty i 9 536 placebo) uczestników w wieku 16 lat lub starszych poddano ocenie bezpieczeństwa stosowania przez co najmniej 2 miesiące po podaniu drugiej dawki produktu leczniczego Comirnaty. Obejmowało to łącznie 10 727 (5 350 Comirnaty i 5 377 placebo) uczestników w wieku od 16 do 55 lat oraz łącznie 8 340 (4 181 Comirnaty i 4 159 placebo) uczestników w wieku 56 lat i starszych."
Co do pierwszego badania nie wiadomo nic.
Jeśli chodzi o 2 badanie , to podano że co najmniej jedną dawkę leku otrzymało 21.720 osób a chwili analizy bezpieczeństwa leku uwzględniono jedynie 20.519 osób które otrzymały obie dawki.
Gdzie się podziało 1.201 osób objętych badaniem? - jeśli umarli w trakcie, to trzeba to zaznaczyć w sprawozdaniu a jeśli zrezygnowali, to też to trzeba napisać, bo to jest wielka grupa, w której mogą się zmieścić wszystkie potencjalne ofiary tych badań.
Moim zdaniem przedstawiony Profil Bezpieczeństwa ( leku) jest zmanipulowany i stwarza podejrzenie o próbę manipulacji danymi w celu ukrycia groźnych skutków tej szczepionki.
I do tego niejasna informacja o tym, jaką grupę zaszczepionych objęła dwumiesięczna kontrola poszczepienna.
Podano że 9531 osób zaszczepionych, co nie zgadza się z wcześniej podanymi liczbami (20.519 osób które zakończyło badania obiema dawkami).
Dla mnie te liczby obnażają prawdziwe niebezpieczeństwo stosowania tej szczepionki.
Pozdrawiam.
No to proszę się nie szczepić.
Nie narazi się Pan na niebezpieczeństwo a kto wie, może nawet udaremni wszechświatowy spisek?
Ponadto, dawki przewidziane dla Pana trafią do tych, którzy chcą i wszyscy będą zadowoleni.
Machlojki w obrocie lekami i innymi produktami zdarzały się nie jeden raz i jeszcze nie jeden raz się pojawią, ale zaraz spisek? - nie jest Pan przesadnie podejrzliwy?
Może się zaszczepię a może, co nie ma znaczenia, bo dla innych tak czy owak tych szczepionek nie zabraknie.
Niepotrzebnie martwi się Pan za miliony ( i chciałoby się dodać za Wieszczem) "... i cierpi katusze...
Taka postawa jest nieco zabawna.
Starałem się tylko pomóc rozwiać wątpliwości.
Cytując Klasyka: "chciałem dobrze...".
Proszę poszukać odpowiedzi na pozornie proste pytanie:
dlaczego wirus covid 19 wywołując odpowiedź immunologiczną organizmu może w niektórych przypadkach doprowadzić do "burzy cytokinowej", ze wszystkimi tragicznymi skutkami, o których już wcześniej pisałem, a szczepionka z fragmentem RNA tego samego wirusa wywołując odpowiedź immunologiczną organizmu według tego samego mechanizmu biologicznego, takiej "burzy cytokinowej " nie wywołuje, co ma być gwarancją jej bezpieczeństwa .
O nic innego tu nie chodzi.
Gwarancji nie ma, bo jak sam producent przyznaje, ciężkie reakcje poszczepienne występowały podczas badań.
Ponadto szczepionka nie działa ze 100% skutecznością, jak to w biologii efekty są statystyczne. I o prawdopodobieństwie mowa a nie o "gwarancji". Szczepienia mają zmniejszyć prawdopodobieństwo ciężkich i śmiertelnych przypadków do poziomu umożliwiającego normalne życie społeczne.
Jeżeli zatem przyjęcie szczepionki uzależnia Pan od owej "gwarancji" to proszę nie marnować czasu na jałowe dywagacje, tej gwarancji po prostu nie ma.
Nie warto także spekulować czy reakcja organizmu na same kolce będzie taka sama jak na wielką kulę takimi kolcami najeżoną. Ja uważam że nie, tym bardziej że nie występuje tu replikacja "łańcuchowa", ale to tylko moje zdanie, Pan może uważać inaczej. Tylko że to obecnie już bez znaczenia.
Szczepienia trwają, zaszczepiono już kilka milionów ludzi i jeżeli zaszczepieni padają po szczepionce jak muchy to nie da się tego ukryć. Z każdym tygodniem przybywa realnych danych, lada chwila pojawią się pierwsze opracowania statystyczne. Będzie wiadomo, oczywiście statystycznie.
Czy jest tak jak Pan pisze zobaczymy w przyszłym kwartale porównując ogólną liczbę zgonów z tego samego okresu, w stosunku do lat ubiegłych.
Miejmy nadzieje, że nie myli się Pan.