Żeby lewica wyszła na ulicę, to język pandemii i wirusa musi zejść na dalsze miejsce. Głośne artykułowanie swych postulatów oznacza, że trzeba iść między ludzi, a nie chować się po kątach. Tak więc maseczka, hasła, postulaty, bilboardy, rozmowy itp. Dopóki nie będzie kampanii poza kampanią wyborczą, to droga lewicy poniżej 5% będzie drogą prostą.
Oczywiście z ludźmi nie będzie łatwo, bo na ulicy sporo debili, którzy wyzywać ją będą od komuchów, lewaków i tym podobnych etykietek, zwłaszcza wśród zwolenników PiSu i Konfy. Drugi problem to zwolennicy szerokiej opozycji. Nawet deklarujący się jako wyborcy Lewicy często tracą odwagę i ubierają się w anturaż zjednoczonej opozycji albo przewodnictwa PO_KO albo "alternatywności" Hołowni. Przeto, trudno komukolwiek dogodzić. A tu mogą powstać dla lewicy etykietki radykałów, zwolenników rozbijania opozycji czy socjalistów wspierających 500 plus.
Ale należy mieć wyjebkę na to, jak mawia część młodzieży i robić swoje ...
trzeba mu współczuć bo znowu zbiednieje nie zarabiając tyle na ile liczył.