Tak się nie pisze. Narusza to prywatność. Można to ująć (o ile w ogóle zachodzi taka konieczność) na przykład w ten sposób: (...) "ciężko zachorowała". No i ten "rak". Wydaje mi się, że to raczej jakieś takie bardziej potoczne określenie. Z tego co wiem zdaje się czymś medycznie innym jest "rak" (raczej: raki) i nowotwory. W ostatecznej ostateczności można by powiedzieć: "zapadła na chorobę nowotworową" (choć i to chyba też już wkracza w sferę prywatną).
"Tak się nie pisze. Narusza to prywatność."
Myślę, że to nie narusza prywatności dlatego, ponieważ nie wymienia szczegółów tego raka (czy to rak płuc, rak piersi, rak jelita grubego czy czegokolwiek tam). Myślę, że gdybym takie szczegóły zdobył i opublikował, byłoby to naruszenie prywatności i godności osoby zmarłej. Natomiast "rak" czy "nowotwór" to kategoria na tyle ogólna, że w mej opinii dopuszczalna. A odnośnie tego "raka" umieściłem go tu tylko dlatego, żeby ucięło to spekulacje, że zmarła np. w wyniku powikłań COVID-owych (choć i takie mogły mieć miejsce i przyspieszyć zgon).
"W ostatecznej ostateczności można by powiedzieć: "zapadła na chorobę nowotworową" (choć i to chyba też już wkracza w sferę prywatną)."
Tutaj się zgodzę, rzeczywiście "choroba nowotworowa" brzmi bardziej fachowo, a "rak" bardzo ludowo czy tabloidowo ...
tak też nie. choć oczywiście z innych względów. dlatego "zapadła" (choć to z kolei nie brzmi dla ucha zbyt dobrze).
Tak też i myślałem. Żeby nie było że na Covid ("na Covid"). He. He. A wiecie, że są tacy, którzy z całą powagą i namaszczeniem tak uważają? Słyszałem kiedyś (na jesieni) kobitę zdającą drugiej relację o jakimś tam z tego wynika wspólnym znajomym, w tej relacji było: "zmarł na Covid". Z namaszczeniem. Zadumą. I taką jakąś jakby świadomością bycia świadkiem czegoś wielkiego. Jakiejś tworzącej się na oczach historii. Albo może i samej Apokalipsy. Chłe. Chłe. Chłe.
Moim zdaniem Kolega motyl się po prostu droczy. Nie widzę niczego zdrożnego w podaniu informacji że ktoś umarł na raka.
To nie jest "wstydliwa" choroba.
Nie nie droczę się. Nie mam takiej potrzeby. A chyba i tez bym nie umiał. Jakieś droczenie się jest obce mej naturze.
Słuchaj lej, dobrze że tu jesteś, przy okazji, choć i bez tej miałem ci się pytac. Jak jest po niemiecku "kurwa". Ale nie nie nie chodzi mi o prostytutkę. Ani też nawet nie o przerywnik ("Józek, kurwa, idzie"). Leczy o wzmocnienie wypowiedzi. O nadanie jej większej ekspresji. Dzisiaj miałem bowiem taka sytuacje. Tu oczywiście jest dziś wszystko zamknięte. Ale takie różne małe nory bywają otwarte. Wlazłem do jednej z takich (jakiś sklepik). A tam typ ("kolorowy") wali mi tak: "proszę założyć maskę albo wyjść". Zamurowało mnie. Zwl. ten oficjalny ton. Po sekundzie wybuchnąłem śmiechem. Głośnym na całą norę i kawałek ulicy. HAHAHA!!! Dodając "bist du ein Polizist?". Typa zamurowało. Ale jeszcze by go bardziej zamurowano gdybym to wzmocnił czyli "jesteś KURWA policjantem?". Wiesz jak to byłoby? Bo akurat w tego typu tajniki tego czy innego obcego języka nigdy się nie wgłębialem nie sądząc bym miał potrzebę stosowania. Ja się nigdy i nigdzie nie certolę. Bez różnicy czy w Polsce czy gdybym byl powiedzmy w Paragwaju. Nb. typek mial z metr pięćdziesiąt na wysokość więc może stad jego jakas tam nazwijmy to próba rekompensacji poczucia się ważnym podobnież niektórzy mają takie aberacje.
Alez macie problemy. Odszedl czlowiek. Moze nie "swiety", bo nie ma ludzi swietych. Pani Sierakowska byla jednak politykiem charakterystycznym, majacym swoje zdanie i potrafiacym je wyrazic - kiedy np. wylamala sie przy jednym z glosowan nad wotum zaufania/nieufnosci dla rzadu SLD-UP Millera, bedac czlonkinia klubu SLD. I nie tylko wtedy.
Żadne problemy. Luźna rozmowa. Jak na forum internetowym. Bo to tylko forum. I nic poza tym. Co do Sierakowskiej. Racja. W latach 1990. miałem o niej pozytywne zdanie (a w 90. stąd, iż potem przestałem się tymi sprawami interesować).
Język Lutra znam pobieżnie ale wydaje mi się że oni nie maja takiego wspaniałego uniwersalnego wyrazu jak ów przez Ciebie wspomniany.
Do wzmacniania wypowiedzi używają słówek "ja" "schon" "nur" "doch" w zależności od kontekstu.
W opisanej sytuacji - jak mi się wydaje - pasowałoby "verdammt".
"Bis du ein verdammt Polizist?"
Jednak, jak już wspomniałem, znawcą nie jestem i owych obszarów językowych nie eksplorowałem.
Racja. Chyba tak. Język niemiecki zdaje się nie ma tak soczystego i zarazem ekspresywnego odpowiednika jak nasza słowiańska k. "Arschloch" też tutaj oczywiście tego nie oddaje. Natomiast "ja" "denn" "doch" to wzmocnienia w rodzaju naszego "przecież". Tym bardziej więc daleko im do k. Inna sprawa że tę nasza słowiańska k. też i inne narody stosunkowo często rozumieją.
Jest takie słowo w j.niemieckim, ale myślę, że akurat w tym wątku nie warto o nim pisać.
i bardzo ścisły odpowiednik polskiego wyrażenia..
za to pewnie jednak MOTYL dostałby areszt tymczasowy jako obraza funkcjonariusza
Mistkerl, właśnie niemal to samo co Arschloch czy asshole
Sorry ale o czym ty mówisz? Co do tego ma np. Hurensohn? Syn k. czyli sku.wysyn. mnie idzie o ekspresję. Wzmocnienie wypowiedzi. Słyszałem że żaden język nie na takiego czegoś jak w powyższym kontekście nasza k. chyba zresztą nie tylko żaden poza polskim lecz szerzej żadna inna poza słowiańska grupa językowa. tak z ciekawości poszukałem za tym przez moment na sieci i wyszło mi zur Hölle "do piekła" przypomniałem sobie tak kiedyś znałem to wyrażenie podobne do zum Teufel do diabła ale one nie oddają naszej k. i to daleko jej nie oddają.
Całkiem sympatyczna i dość znana.
Czy naprawę musimy czytać o rozterkach językowych fiksata, który pojechał na roboty do Niemiec i nie wie, jak soczyście przygadać ciemnoskóremu ochroniarzowi?
1. Nie pojechałem na żadne roboty. Lecz pomieszkać sobie trochę w RFN. Mógłbym oczywiście żyć tam z oszczędności. Ale to się nie opłaca. Dlaczego? Ano dlatego, że tyle co wydałbym w Niemczech wystarczyłoby na dziesięć razy dłużej np. w Indiach. Taki zresztą miałem pierwotny plan. I oczywiście wciąż go mam. 2. Nie wiem jak przygadać? Wiem kolego. Wiem. Ale nie zaszkodzi wiedzieć więcej. Są zwroty naprawdę potoczne. Często nie podają ich słowniki. Bądź jeszcze nie podają. Zwroty znane tylko miejscowym. Lej tam żyje. Stąd też spytałem jego. Tym samym nie bardzo wiem dlaczego inni na to zareagowali. A ty w szczególności. 3. Nie ochroniarzowi. Lecz zdaje się właścicielowi sklepiku. Nb. ochroniarz by sobie na to nie pozwolił. Czarnoskóry? Dla mnie to bez różnicy. Nie pamiętam zdaje się powiedziałem "kolorowy". Co oznacza jedynie określenie. A nie jakaś ocenę. Kolorowy to zresztą imho nie czarnoskóry. Swoją drogą rzadko tu w ogóle widzę ochroniarzy. Ciemnoskórego zaś ochroniarza chyba w ogóle. 4. Jeszcze wracając do tego "nie wie". Serio sądzisz, że nie wiem? I gdybym nie wiedział, to owej wiedzy szukalbym na forum internetowym? Spytałem Leja. Bo on tam żyje. Nie ciebie. Więc się nie odzywaj. Zwłaszcza nie mając nic do powiedzenia (jak w twym przypadku na każdy temat). OK? No to super.
Szukasz z taką usilnością ekspresywnego wyrażenia, że postanowiłem ci pomóc ;-) kto wie, czy od razu by nie pomogło! Aha, to chyba ochroniarz, nie policjant. No, ale dobra, jak tam święta w Rajchu ?
Święta pod znakiem niekompetencji.
Oczywiście niekompetencji rządzącej koalicji, czego dowodem jest kolejne zaostrzanie restrykcji. Oni po prostu chcą przeczekać do końca sezonu grypowego, kiedy słońce odwali za nich robotę.
Tyle że tutaj media są bardzo dla rządzących wyrozumiałe i wiele tematów się nie pojawia albo są przykrywane przez tematy zastępcze.
Przykład: Deutsche Welle podało z triumfem że w Niedzielę Wielkanocną ruszył pierwszy całodobowy punt szczepień Bundeswehry. Oczywiście nie zapytało dlaczego dopiero 4 kwietnia, skoro w takich USA wojsko szczepi już od kilku miesięcy.
Podobnie co chwila pojawiają się artykuły sugerujące że nie ma potrzeby sięgania po rosyjską szczepionkę bo lada chwila dawek będzie w bród i zanim Sputnik uzyska akceptację to będzie już niepotrzebny. Nikt nie zadaje pytania dlaczego EMA rozpoczęła rozpatrywanie wniosku Rosjan po półrocznej zwłoce i to w sytuacji gdy z powodu braków szczepienia kompromitująco się ślimaczą.
Za to kanclerz Austrii się zbuntował i rozpoczął rozmowy z Rosjanami bez oglądania się na struktury europejskie.Krzywo na niego za to patrzą.
Podobnie nikt nie odważy się zadać pytania dlaczego Izrael otrzymał dodatkowe dostawy podczas gdy Europie je zmniejszono nie wypełniając umów. To temat tabu.
Wielki szum robią wokół włączenia lekarzy rodzinnych do akcji szczepień. Twierdzą że to bardzo przyspieszy proces. Jednak lekarze twierdzą że zapowiedziano im małe ilości dawek za to ogrom biurokratycznej pracy. Jak będzie, zobaczymy.
Rządząca koalicja się miota, a szefowie poszczególnych landów coraz częściej się buntują. To dlatego Merkel przepraszała za "swój błąd" z "cichą Wielkanocą".
A w tle wybory...
Ludzie przestali się stosować do wielu poleceń rządu i o ile w środkach komunikacji i sklepach karnie maseczki noszą to w innych miejscach publicznych niekoniecznie. Nad Starnbergersee, gdzie byłem tydzień przed Wielkanocą, tłumy ludzi cieszące się piękna pogodą i tylko nieliczni w maseczkach. Po prostu zaczęli olewać i trudno się im dziwić.
Nawet moje nastawienie jest już inne. O ile do jesieni miałem do tych władz zaufanie (z wiosenną falą poradzili sobie wzorowo) o tyle od grudnia już nie.
Sabotowanie rosyjskiej szczepionki i to w sytuacji kiedy inni producenci nie wywiązali się z umówionych dostaw, wykazało że geopolityka jest dla nich ważniejsza niż ludzkie życie.
A skoro dla nich "America first", to mam nadzieję że tutejsi im w wyborach wystawią rachunek.
Dyskusja, która tu (za mą przyczyną) wywiązała się, jest nieporozumieniem, i to w każdym aspekcie, nieporozumieniem totalnym. W treści. Takze w formie. Oczywiście jest też i nie na miejscu (tu zaś moze podwójnie, raz, tak w ogóle, a dwa, może z racji samego newsa, choć z drugiej strony, hm, naszym rodakom życzyłbym, by więcej szanowali jednak żywych niż zmarłych). No dobra. Mimo wszystko odniosę się. Gl. do wypowiedzi TR.
1. "Szukasz z taką usilnością". Nie. Nie szukam. A tym bardziej usilnie. Rzeczywiście sądzisz, że gdybym szukał, to akurat na forum? I to w dodatku takim o zupełnie innej tematyce. I bez obrazy, ale pytałbym ciebie? Po raz drugi bez obrazy, ale ty tego języka nie znasz, o czym świadczy między innymi twa porada (a także kiedyś, niedawno, zbudowane przez ciebie zdanie po niemiecku, przy okazji twej odpowiedzi na mój komentarz). Gdybym szukam, to bym znalazł. Gdzie? W odpowiednich miejscach. Czyli w słownikach. Oczywiście odpowiednich do tego. Oczywiście słownikach języka niemieckiego. Jak np. "Słownik Języka Polskiego" (PWN). Polacy mają tendencję nie tylko do przeceniania swej znajomości języków obcych. Ale bardzo często uważają, iż mówić po np. angielsku niemiecku włosku itd. to podstawiać angielskie niemieckie włoskie słowa pod że tak powiem polskie myślenie. I zdaje się coś podobnego ty tu zaproponowałes. Osobiście wolę nie powiedzieć nic niż uczynic w podobny sposób. Zresztą no dobra, jak byś tutaj ulokował (gramatycznie i logicznie) tego syna tej k.? He he. Tu odpowiednikiem jest "zum Teufel". "Wer zum Teufel bist du"? "Bist du zum Teufel ein Polizist?". Ale ten odpowiednik nie na tej mocy co nasza k. I w tym cała rzecz.
2. "To chyba ochroniarz, nie policjant". ??? Kto? Chyba mówiłem, że to sprzedawca. Prawdopodobnie też zarazem właściciel sklepiku. Poza tym tu ochroniarzy nie widuje się, w każdym razie ja ich tu prawie wcale nie widuję, nie wiem, może się mylę, zresztą nie zwracam na to uwagi, ale wydaje mi się, że ich tu jest mało albo w ogóle, w każdym razie nie spotkałem ich w takich miejscach jak u nas biedronki czy inne tam lidle, u nas są oni w każdym takim sklepie, tu nie widziałem chyba nigdy. Inna rzecz sądzisz że nie odróżniłbym ochrony od policji. No nie mogę. Tak. Cała ta dyskusja to jakiś piramidalny absurd.
3. "W Rajchu". Już ci to kiedyś miałem mówić. Ale dałem sobie spokój. Skoro jednak powtarzasz. To teraz. Krótko. Słowa "Rajch" na określenie Niemiec używają 60-latkowie. I to po zawodówce. I na głuchej prowincji. U ciebie mnie ono trochę dziwi.
4. "Jak święta".
Nie wiem. Jak świąt nie obchodzę. Żadnych. I nigdzie. Czy w domu (PL). Czy poza domem (D). Tutaj, jeśli cię to interesuje, w pierwszy ich dzien machnąłem się po lesie ze 20 km. Drugi zaś zdaje się przespałem. Na przemian z lekturą. Wziąłem sobie z ulicznego boksu bibliotecznego trochę do czytania. Z historii niemieckiego wczesnego średniowiecza.
1. "roboty". 2. "ciemnoskóremu". 3. "ochroniarzowi".
Zwróćcie uwagę, ile w tej wypowiedzi (SN) jest pogardy. Takiej właśnie polskiej. Bardzo polskiej. Takiej pańsko-ślacheckiej. Porady. Raz dla pracy fizycznej (właściwie, tzw. fizycznej). Dwa. W powyższych ramach dla prac zawodów czynności uważanych za gorsze (ochrona, kasa w markecie). A trzy także i pospolitego de facto rasizmu. Tak. Jakże to bardzo polskie. Już to kiedyś mówiłem. Ale pozwolę sobie raz jeszcze. Otóż spotkałem się ongi z opinią (na jakimś prawicowym forum), iż "Sumienie Narodu" to podrobiony przez lewicę prowokator, którego celem jest ośmieszanie prawicy (gł. PiS). Kiedyś, zresztą niejednokrotnie, chełpił się on tutaj swoją pracą, z kolei, jakże by inaczej, "umysłową". Podobnież jest jakimś tam sędzią. Jeśli tak, to aż strach się bać, gdyby przyszło kiedyś mieć z takim do czynienia.
Ciekawe, czy SN po śmierci Oleksego powiedział: "zmarł mężczyzna". Nie mam zwyczaju oceniania komentatorów, dokonywania ich charakterystyk, ale SN prawdopodobnie jest też kukoldem. Nb. kiedyś, o ile dobrze pamiętam, oburzyła go moja, nazwijmy to tak, "pochwała małolat" (wiadomo, że "kobiety" nie znoszą małolat, takim więc oburzeniem łatwo się im przypodobać). To tak na marginesie marginesu.
ale to się niestety pogłębia. Wielka szkoda, bo kiedyś pisałeś normalnie, nie jak gość z Tourette'm.
Rzeczywiście był taki moment.
Idą wybory, stąd też chyba takie miotanie. Starszym trzeba pokazać, że polityka zdrowotna i akcja szczepionkowa wyśmienicie działają. Młodszym zaś trzeba pokazać, że ograniczenia tuż tuż znikają lub wkrótce znikną.
Jest to chocholi taniec w polityce zdrowotnej, ale czego się nie robi, by ponownie wygrać wybory. CDU-CSU ma w tym duże doświadczenie i często zachowuje się niemal jak monopartia
"ty tego języka nie znasz, o czym świadczy między innymi twa porada (a także kiedyś, niedawno, zbudowane przez ciebie zdanie po niemiecku, przy okazji twej odpowiedzi na mój komentarz)"
Nie ma czegoś takiego jak "znanie" absolutne, chyba że dotyczy rodzimych użytkowników jakiegokolwiek języka, choć biorąc pod uwagę różnorodność żargonów od akademii po język meneli, i tego nie ma. Czy ja nie znam języka niemieckiego ? Znam go w jakimś stopniu (nie wiem, jak to wyrazić w procentach), biorę udział w komunikacji, choć w Niemczech miałem przyjemność użyć go tylko kilka razy, bo nigdy tam dłużej nie bywałem - tylko w Berlinie lub przejazdem. Ale na stronach FAZ więcej. Innymi słowy, w jakimś stopniu go znam, choć nie roszczę sobie, że jest to poziom wysoki. Jest to po prostu poziom komunikacyjny. Tak, robię błędy, ale fakt komunikacji uznaję za ważniejszy niż absolutną poprawność językową. Jestem raczej lisem niż jeżem: wolę znać wiele rzeczy względnie dobrze niż jedną rzecz doskonale. Ma to swoją cenę, ale i korzyści. m.in. w dyskusjach.
"Ale bardzo często uważają, iż mówić po np. angielsku niemiecku włosku itd. to podstawiać angielskie niemieckie włoskie słowa pod że tak powiem polskie myślenie. I zdaje się coś podobnego ty tu zaproponowałeś"
Dałem taki przykład, a niemieckie słowo "Hurre" czy nawet angielskie "whore" prawdopodobnie jest tak blisko spokrewnione ze słowem "kurwa", jak "syn" z "Sohn". Być może nawet jest to indoeuropeizm, ale niech się tu językoznawcy wypowiedzą. Niekoniecznie to musi być zapożyczenie z łac. "curva" obecnego w wielu językach eur., szczególnie romańskich.
"Osobiście wolę nie powiedzieć nic niż uczynic w podobny sposób. Zresztą no dobra, jak byś tutaj ulokował (gramatycznie i logicznie) tego syna tej k.?"
Powiedziałbym, gdybym był typem Polaka bezwzględnego np. "Wer zum Hurrenelend bist du ?". Jest to oczywiście nowotwór językowy i kalka pt. "Kim ty do ku.wy nędzy jesteś" (ha ha). Natomiast jeśli chodzi o policjanta, to tak tu "zum Teufel" najłatwiej zastosować, trudno wyobrazić sobie coś innego, chyba że "Bist du ein verdammter Polizist ?". To rzeczywiście chyba na miarę, bo wiesz, z tymi Hurrensohnami to mocne jaja odstawiłem, żeby po prostu wesoło było na forum.
"Inna rzecz sądzisz że nie odróżniłbym ochrony od policji. No nie mogę. Tak. Cała ta dyskusja to jakiś piramidalny absurd."
Dobrze, że jest się z czego śmiać, nawet jeśli czasem wychodzi, że z siebie ;-)
3. ""W Rajchu". Już ci to kiedyś miałem mówić. Ale dałem sobie spokój. Skoro jednak powtarzasz. To teraz. Krótko. Słowa "Rajch" na określenie Niemiec używają 60-latkowie. I to po zawodówce. I na głuchej prowincji. U ciebie mnie ono trochę dziwi."
Po prostu lubię ten archaizm i dlatego go używam. Trochę z przekąsem, jakbym był gastarbeiterem jeżdżącym na saksy do Rajchu. A tak naprawdę lubię co nieco wtrącić z gwary obecnej gdzieniegdzie na Grn. Śląsku, mimo że jestem z południowo-wschodniego zakątka kraju ...
4. "Jak święta".
"Czy poza domem (D). Tutaj, jeśli cię to interesuje, w pierwszy ich dzień machnąłem się po lesie ze 20 km."
Ok, to dobrze. Pamiętam, jak kiedyś napisałem, że chodzę po polach i lasach, to wtedy ty odpowiedziałeś na to, że chodzisz to tylko po miastach, a w lesie i na polu jedynie biegasz. I tak czynisz, więc powodzenia !
Dobra. OK. Nie ma zagadnienia. Oczywiście, że coś takie jak znajomość języka jest w gruncie rzeczy niedefiniowalna. Owszem, są rozmaite kryteria, ale one co najwyższej w przybliżeniu mogą oddawać stan rzeczy. A językiem niemieckim zbytnio się nie przejmuj. To nie jest język ważny. Nigdy nie był. Nigdy nie jest. I nigdy nie będzie językiem światowym. W sumie to chyba żałuję, że kiedyś uczyłem się, i to jak opętany, akurat niemieckiego. Szkodliwym skutkiem mego tutaj pobytu jest prawdopodobnie cofanie się w angielskim. W PL czytałem po angielsku codziennie. Może nawet więcej niż po niemiecku, a na pewno z większą przyjemnością, tutaj, raz, nie mam na to czasu, a dwa, mam wrażenie, że miejscowi unikają angielskiego. Czasami zdarza się im nie rozumieć najprostszych zwrotów, u nas znanych nawet na przysłowiowych "wiochach". Las tak. Pola nie (smród, gnojówka itp). "Reich" źle się kojarzy. I to nie tylko ten Trzeci. Te wcześniejsze też. Oczywiście dla kogoś, kto w tej kwestii w ogóle ma jakieś skojarzenia. Szczerze mówiąc (per essere completamente onesto, tak, tego powinien się ongi uczyć jak opętany) nie lubię też słowa "Niemcy". Lubię natomiast "Republika Federalna". Zawsze lubiłem. Także z racji odniesienia do okresu sprzed 1990. To był najlepszy okres w dziejach tego kraju (1949-1990). I w ogóle Europy. Niemiecki Cud Gospodarczy. Włoski Cud Gospodarczy. Hiszpański Cud Gospodarczy.
A tak przy okazji (oczywiście jak zwykle i po raz wtóry sorry za off top). Pozytywnie zaskoczyły mnie w RFN dwie rzeczy. Jedna. Prawie w ogóle nie ma tu zarośniętych typów w rodzaju hipster drwal itp. Większość Niemców jest ogolona na gładko. Czysto i schludnie. Słowem jak człowiek. Druga rzecz. Z tej samej w sumie dziedziny. To uroda Niemek. Wcale nie są brzydkie. Ładnych tez jest cała masa. Nie wiem może gdzie indziej jest inaczej. Np. w Berlę. Ale tu w Hesji tak to wygląda.
1) Zarośniety typ to tradycyjny model bawarski, nawet policjanci potrafią być brodaci, choć z umiarem.
2) Z domu przywozimy ze sobą nie tylko gacie na zmianę ale i stereotypy, którymi nas nasączono. Takim stereotypem jest właśnie "sucha Helga" lub "gruba Berta". Jest to od dawna nieaktualne, o ile w ogóle kiedyś było.
Od kilkudziesięciu lat Niemcy są otwarci na przyjezdnych i to znalazło odbicie także w urodzie tutejszych dziewcząt. Występują tu typy urody na każdy gust, od Słowianek po Azjatki czy Arabki, że o innych typach nie wspomnę. I do tego w różnym stopniu zmieszania. Obserwuję to także w Bawarii.
Z Paniami jest jak z lasem, różnorodność jest lepsza od monokultury.
1. Pewnie tak. Chodziło mi jednak konkretnie o hipster beard (i ogólnie tę patologię, u nas powszechną). Czyli coś takie:
https://hipstery.com/wp-content/uploads/2019/09/adult-checkered-shirt-fashion-69212-768x512.jpg
https://beardoholic.com/wp-content/uploads/2017/01/44229962_l-Copy-600x400.webp
Tutaj tego (tego syfu, by rzec dosadniej) nie widuję. Fakt, nie przyglądam się zbytnio, ze względów oczywistych, ale naprawdę takiego typa nie widziałem chyba ani razu. W Polsce zaś takie coś obrzydza sobą ulice nie tylko (tzw.) dużych miast, ale nawet ostatnich dziur (kiedyś widziałem w miasteczku, formalnie nawet wsi, 2-tysięcznym). Tu chłopaki czy jak wolisz mężczyzni wyglądają jak chłopaki, a nie jak coś takie z linków.
2. Dokładnie tak. Ja wprawdzie jestem wolny od stereotypów, choćby jako indywidualista, niemniej jednak akurat te dotyczące Niemiec gdzieś tam mimowolnie tkwią (takze podprogowo, wiadomo wojna i te sprawy, te zaś za sprawą PRL). Na Niemcy miałem swój pogląd. Generalnie nie był on im przychylny. Przyznaję. Ale teraz go rewiduję. Na plus.
3. Niemki. Jw. Z tym że chodziło mi o same Niemki. Ohne Migrationshintergrund. Jest tu całkiem sporo ładnych Niemek. Tak dziewczyn (czyli w moim oglądzie tak gdzieś do 20). Jak i kobiet. Dwie bardzo ładne i sympatyczne, tak na oko koło 35, spotkałem w urzędzie miasta i w jednej z agencji pracy (tej w agencji na jej pytanie, co robiłem dotąd w Polsce, odpowiedziałem, by była spokojna, samochodów nie podprowadzałem, na co, trochę zmieszana, odparła, że wcale tak nie pomyślała). Sorry za te bajdurzenia.