Lewica nie może być jak papuga powtarzająca przekazy dnia polskiej prawicy - KO, TVN, a nieraz także PiS. Czy w ogóle ci ludzie coś czytają, poza właśnie nagłówkami TVN24, Onetem i instrukcjami/przekazami klubowymi? Lewica powinna wyjść spoza polskiego czy nawet środkowoeuropejskiego zaścianka, włączyć myślenie i chociaż spróbować dowiedzieć się jakie są aktualnie postulaty i działania innych partii lewicowych zagranicą, szczególnie we Francji (Francja Niepokorna Melenchona i inni) i w Niemczech (lewe skrzydła Die Linke i SPD) - czyli tam, gdzie znajduje się historyczna kolebka lewicy. Warto też obserwować postulaty innych ugrupowań, nie wyłączając także przynajmniej niektórych współczesnych euro-/komunistycznych. Wymienione ugrupowania nie są w większości nastawione na "hip-hip-hurra" wobec wszystkich działań NATO, USA, Unii, finansjery, neoliberałów itd., tak jak to się zdarza polskiej lewicy parlamentarnej. Są ugrupowaniami kreatywnymi, a nie - jak w Polsce - reaktywnymi i dostosowującymi się tylko do aktualnych trendów na krajowym podwórku. Niestety, "nad Wisłą" brak jest współcześnie lewicowych wzorców ideowych czy też bazy intelektualnej, nawet jeżeli tworzone są tzw. think-tanki. Brak zakorzenienia społecznego. Wciąż dominuje mentalność i model zarządzania "folwarczny". Tworzenie przez parlamentarną tzw. lewicę - KO-bis, wyróżniającej się nieco tylko mocniejszym akcentowaniem spraw obyczajowych, jest bez sensu. To już faktycznie lepiej byłoby się zapisać do KO i sprawa byłaby jasna - system dwupartyjny lub zbliżony do takiego / z ewentualnym podziałem na frakcje.
a na kogo głosują ludzie o poglądach lewicowo-konserwatywnych, lewicowo - patriotycznych, lewicowo-suwerennistycznych, lewicowo-solidarystycznych. Czy błędem lewicy europejskiej nie jest łączenie tego terminu z liberalizmem obyczajowym. A czemu to PPS nie mogła by szukać porozumienia z Samoobroną, środowiskami lewicy narodowej czy lewicy chrześcijańskiej. Może czas wyjść poza plagiat zachodnioeuropejskiej lewicy socjalliberalnej , Polska jak i inne kraje wschodu UE, leżą na peryferiach i mają swoją specyfikę. Może czas uczyć się np. od Narodowej Partii Politycznej-Wolne Paru albo Sandinistowskiego Frontu Wyzwolenia Narodowego.
W Polsce lewica czerpiąca z wzorów Polskiej Partii Socjalistycznej ale i Narodowego Związku Robotniczego czy Narodowego Stronnictwa Pracy albo PAX czy Polskiej Partii Pracy oraz ruchu związkowego np WZZ Sierpień 80 mogła by powalczyć o oderwanie choć by części lewicowo-konserwatywnego elektoratu PIS
lewica powinna patrzeć na trendy rodzące się w lewicy Ameryki łać. gdzie sprawiedliwość i równość społeczną łączy się z wartościami rodzinnymi, tradycją
Domeną lewicy nigdy nie był konserwatyzm, a wspomniane latynoamerykańskie partie lewicowe na ogół też nie są znowu aż tak konserwatywne. Oczywiście, to nie znaczy, że lewica ma promować tzw. anarchię obyczajową, ale - swobodę stylu życia już tak. Podstawą jest jednak gospodarka i relacje płacowo-pracownicze, zwłaszcza w niespokojnych czasach kryzysu.
Większość zachodnioeuropejskiej lewicy też nie jest aktualnie skoncentrowana wyłącznie czy głównie na sprawach obyczajowych, ale często ma silny profil ekonomiczny, jak np. we Francji i do tych wzorców też warto sięgać.
Chodzą słuchy, że PiS już grzebie w ordynacji i chcą zrobić 100 okręgów
Wniosek: jeśli będący na pasku PiS post-kukizowcy to poprą, a raczej poprą, to jeśli jakakolwiek lewica zdobędzie mandat w warunkach 100 okręgów i podwyższenia realnego progu nieraz do 20%, to zdobędzie albo 0 (zero) albo kilka mandatów (Łódź, Sosnowiec i może jeden z Warszawy), jeśli pójdzie sama do wyborów.
Kaczyńskiemu, któremu do tej pory zależało na dzieleniu opozycji parlamentarnej, teraz nagle opłaca się zepchnąć całą opozycję pod komendę Tuska, jeśli przyszły sejm, a przeto i rząd ma się znowu odnowić pod barwami PiSu
zresztą - my tu swoje, a największa grupa wyborców deklarujących lewicowe przekonania jakkolwiek rozumiane i tak popiera PO_KO, jak zauważa Walenciak
oczywiście to efekt silnej polaryzacji, ale i oparcia wszelkiej polskiej lewicowości od 30 lat przede wszystkim na haśle antyklerykalizmu, bycia niekościelnym itp. - reszta, w tym głównie obyczajówka - to jego pochodne w polskiej wersji rozumienia lewicowości, zaś z gospodarczą lewicowością jest w tym elektoracie kiepsko - jest do domena ludzi raczej wierzących i z mniejszych ośrodków, a część z nich do etykietki prawicowości jest nie tylko przez Kościoł przywiązana, ale i do idei Solidarności, rozumianej jako prawicowy związek zawodowy, a wcześniej ruch robotników do "walki z komuną"
jasno pokazać że jest lewica społeczno-ekonomiczną natomiast cała ta hipsterska obyczajówka nie interesuje jej, powinna szukać poparcia w ruchu związkowym, odwoływać się do tradycji rodzinnych
jest błedne, w PiS on też jest !!
Partia konserwatywno-prorodzinno-"socjalna" / narodowo-chadecka (socjalna przynajmniej w sferze deklaracji) już jest i nazywa się PiS. Brakuje natomiast na polskiej scenie politycznej ugrupowania wyraziście socjaldemokratycznego lub wręcz socjalistycznego. Co ciekawe, w czasie kryzysu/galopującej inflacji nawet centrowo-liberalna KO/PO podnosi przynajmniej pojedyncze postulaty propracownicze/socjalne, przybierając barwy nieco socliberalne, by walczyć o głosy ludności coraz trudniej radzącej sobie ze wzrostem kosztów utrzymania. Brak jest wciąż jednak owej odpowiedzi lewicowej, ugrupowania, które walczyliby np.p wydatniejszy wzrost płacy minimalnej (chociażby do stałego poziomu 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia krajowego).
Partia Razem nie jest wyraźnie socjaldemokratyczna?
Aktualnie to niezbyt widoczna w przekazie medialnym przystawka/satelita partii Czarzastego i Biedronia.
Właściwie próby PPS zbudowania bazy klasowych związków zawodowych nie udała się ani kontakty z Solidarność 80, ani Konfederacja Pracy, ani próba współpracy z Sierpniem 80 nie dała jakichś politycznych owoców. Dlaczego to inna sprawa, na pewno na długą analizę. Fakt też że przez całe swoje istnienie PPS był osłabiany rozłamami od PPS-RD,TKK PPS po NR PPS/Nowa lewica, oczywiście nie jest to tylko charakterystyczne dla PPS.
Dała się z entuzjazmem zapędzić w kąt obyczajowy, lewica= gender, lgbtqiaxyz, liberalfeminizm, jej baza to wolne zawody, freelansery, kreakle, global"nomadzi", burzua z modnych dzielnic dużych miast. Natomiast odpuścili sobie proletariackie blokowiska, mniejsze miasta, tzw. prowincję, prekariat.
Powiedzmy szczerze Samoobrona była tak samo wyszydzana przez neo-liberałów UW/PO jak i kawiorową pseudolewicę-liberalna
Szukanie elektoratu lewicowego wśród roszczeniowych grup pracowniczych o mentalności katolicko-narodowej, to działanie samobójcze dla Polski i rozwoju społeczeństwa.
Dlatego właśnie PiS podlizując się tym środowiskom nigdy nie zasłuży się dla postępu naszego kraju.
Nie powtarzajmy tego samego błędu.
"wydatniejszy wzrost płacy minimalnej (chociażby do stałego poziomu 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia krajowego"
Wydatniejszy czyli jaki ? Tak, by inflacja stale rosła ?
W 2007 roku płaca minimalna wynosiła 936 zł, w ostatnich 2 latach ponad 3000 zł.
No i rośnie sobie ta płaca tak szybko i coraz większa część pracowników ją zarabia
Pracownicy w wielu zakładach dostają podwyżki nie wraz ze stażem pracy, ale wraz ze wzrostem płacy minimalnej.
Poza tym wadliwa jest podstawa tej płacy, czyli średnia płaca, która jest średnią tylko dla mniej niż połowy gospodarki
To się nazywa kupowanie głosów a nie polityka społeczna.
PiS to stosował i doprowadził do inflacji , która bardziej okrada pracowników niż pracodawca. Jeszcze gorzej mają emeryci.
To nie jest lewicowość, to działanie na szkodę własnego państwa dla prywatnych interesów związanych z utrzymaniem władzy.
W Niemczech podnosi się - regularnie - wydatnie płacę minimalną właśnie wobec rosnącej inflacji, by zrekompensować pracownikom wzrost kosztów życia, a notowana inflacja jest tam i tak niższa niż ta w Polsce. Przy czym np. zdaje się Die Linke proponowała ten wzrost jeszcze wyższy, niż go wprowadziła ostatnio SPD z Zielonymi. Teraz tam to jest coś ok. 8500 zł brutto "minimalnej", po przeliczeniu na "nasze", choć wiadomo, że siła nabywcza jest nieco inna (mniejsza) w Niemczech, niż w Polsce, ale nie jakoś drastycznie. I tak realnie zarabiają tam dużo więcej niż w Polsce, także ci na tamtejszej "najniższej krajowej". Te argumenty za niepodnoszeniem płacy minimalnej - np. do stałego poziomu 60 proc. przeciętnego rokrocznego krajowego wynagrodzenia - mają charakter neoliberalny. W myśl idei lewicowych, należy jednak dążyć do spójnego rozwoju społeczno-ekonomicznego, także w warunkach gospodarki rynkowej.
Tak, lewica ma za zadanie dążenie do zaspokajania potrzeb socjoekonomicznych pracowników i obywateli, jak również stałego podnoszenia poziomu życia.
Natomiast tak niekiedy mitologizowany dawny klub parlamentarny Samoobrony to byli w dużej mierze milionerzy rolni i obszarnicy (choć często mocno zadłużeni), pod wytworzonym pozorem partii "prostych i niezamożnych" ludzi z ludu.
PPP to też nie do końca jednoznaczna historia.
Partie i inne organizacje zawsze mają pewną skłonność do oligarchizacji ich zarządu i nawet trochę tych burżuazyjnych luksusów wśród "wierchuszki" partyjnej by nie zaszkodziło... Ale pod warunkiem, że w wyniku prowadzonej polityki ekonomicznej - stają się takie "luksusy" dostępne także dla szerokich mas. A więc gdy społeczeństwo w miarę równomiernie podnosi swój standard życia. Bo o to właśnie chodzi, by nie tylko burżuazja mogła korzystać z dostatniego i wygpodnego życia, ale i w jakimś stopniu całe społeczeństwo. Na europejskiej lewicy jest natomiast obecnie widoczny raczej odwrót od tzw. zapateryzmu i koncentrowaniu się głównie na sprawach obyczajowych czy antykościelnych. Te wątki też się nieraz pojawiają, co samo w sobie w niczym nie przeszkadza, ale znacznie ważniejsza staje się, a przynajmniej powinna stawać się, koncepcja prospołecznej gospodarki. I to jest akurat właściwy kierunek. Co do poparcia dla praw LGBTQ, to w wielu krajach zachodnioeuropejskich weszło ono w jakimś, może nawet niewielkim, stopni lub do kanonu postulatów także partii centroprawicowych i prawicowych i nikt się tym aż tak nie ekscytuje w debacie publicznej, jak to bywa czasem w Polsce.
Natomiast jeśli chodzi o pracowników, to współcześnie lewica powinna się interesować i zajmować ich ogółem, czyli proletariatem, ale także tzw. prekariatem, pracownikami usług i biurowymi itd. Mamy obecnie epokę w dużej mierze jednak postindustrialną. W połowie XIX wieku Marks zajmował się prawie wyłącznie sytuacją proletariatu i troską o jej poprawę, lecz np. Lassalle proponował rozszerzenie owej troski także na urzędników itd., co wpisało się w późniejszy nurt socjaldemokratyczny. I nie kto inny, ale właśnie ów Marks pisał o "idiotyzmie życia wiejskiego", za wzór stawiając raczej urbanizację i wtedy jeszcze industrializację.
W sferze postulatów politycznych warto poszukiwać równowagi pomiędzy różnymi grupami ludności i nie idealizować ani tych np.z miasta czy - przeciwnie - z prowincji, ani nie przekreślać tych drugich. To samo jeśli chodzi o podział na pracowników fizycznych i tych biurowych etc. Niejednokrotnie te rozmaite różnice wcale nie są aż tak wielkie, jak to by się mogło wydawać.
I żeby nie było - przemysł też jest oczywiście potrzebny, ale nie jest współcześnie jedynym ani głównym sektorem zatrudnienia.
I jeszcze jedna uwaga - właściwie nie chodzi/nie powinno chodzić o to, aby demokratyczna lewica była "antykościelna" (chyba że mowa ewentualnie o krytyce jakichś ostrych patologii, w tych kwestiach nawet i papież Franciszek jest antyklerykałem ;)), ale by opowiadała się za państwem tzw. neutralnym światopoglądowo i za pluralizmem w sferze idei.
Podstawą powinna być przy tym jednak prospołeczna - a tym samym propracownicza - koncepcja gospodarki. I teraz, szczególnie w obliczu kryzysu, większość wyraziście lewicowych ugrupowań na świecie też się na tym właśnie koncentruje.
Rzecz jasna, było w historii lewicy wiele zdrad i odstępstw od ideałów na rzecz koncepcji antyspołecznych czy tzw. pragmatycznych, nie wyłączając nawet niektórych rozwiązań z okresu NEPu Lenina, kiedy np. po 1921 r. przyzwolono w Rosji Radzieckiej na wydłużenie czasu pracy robotników (i wielu innych wypaczeń radzieckich), a kończąc chociażby na niedawnej tzw. Trzeciej Drodze Blaira i Schroedera - często zbyt daleko idącej na niekorzyść społeczeństwa albo na niedawnym odejściu rządzącej w Grecji Syrizy od deklarowanego programu lewicowego. Niemniej, nie cała lewica na świecie czy w Europie zagubiła swój kompas ideowy i wciąż odradzają się tego rodzaju ruchy społeczne i polityczne. W Polsce jest to jednak impuls bardzo słaby.
"W Niemczech podnosi się - regularnie - wydatnie płacę minimalną właśnie wobec rosnącej inflacji, by zrekompensować pracownikom wzrost kosztów życia, a notowana inflacja jest tam i tak niższa niż ta w Polsce."
W Niemczech, proszę Pana, płaca minimalna wzrasta o 20% na dekadę i w skali dekady ledwie przekracza tempo wzrostu płac realnych
"I tak realnie zarabiają tam dużo więcej niż w Polsce, także ci na tamtejszej "najniższej krajowej"."
Mają wyższe płace i to znacznie, bo Niemcy zawsze były krajem bogatszym (czy też dawnie kraje niemieckie) niż Polska. To się nie zmieniło. Natomiast w Polsce płaca minimalna jest niemal zawsze wyższa niż w Czechach, ale to Czechy miały zawsze wyższy poziom rozwojowy i mają. Mimo wyższej płacy minimalnej, to Polacy i tak jeżdżą pracować do Czech, a Czesi nie jeżdżą pracować do Polski niemal w ogóle.
Przy niższej płacy minimalnej Czesi mają też mniej problemów z demografią i wyższą dzietność niż Polacy. Choć oczywiście, płace mają nieco wyższe średnio. Przy całych wadach Czechów, jak rasizm w stosunku do muzułmanów i Romów oraz ateizm typu antyhumanitarnego, osiągają jako społeczeństwo więcej za mniej. Ludzie bardziej pragmatyczni i tyle nie marudzą, tylko działają i częściej się uśmiechają - i to mi się podoba, choć czechofilem nie jestem (widząc u nich "ogórkowatą" lewicę i "zemanowatą" lewico-lepperiadę oraz ogólnie rasistowski populizm łączony nie jak u nas z katolicyzmem, ale z płaskim i kiepskim pół-ateizmem)
"Te argumenty za niepodnoszeniem płacy minimalnej - np. do stałego poziomu 60 proc. przeciętnego rokrocznego krajowego wynagrodzenia - mają charakter neoliberalny. W myśl idei lewicowych, należy jednak dążyć do spójnego rozwoju społeczno-ekonomicznego, także w warunkach gospodarki rynkowej."
Nie mam nic przeciwko temu progowi 60%, ale niech GUS liczy te 60% od realnej płacy średniej, włącznie z mikrofirmami, a nie tylko fimry i umowy, gdzie zaledwie mniej niż 50% obywateli pracuje ...
"Co do poparcia dla praw LGBTQ, to w wielu krajach zachodnioeuropejskich weszło ono w jakimś, może nawet niewielkim, stopni lub do kanonu postulatów także partii centroprawicowych i prawicowych i nikt się tym aż tak nie ekscytuje w debacie publicznej, jak to bywa czasem w Polsce."
No, a u nas partie nie tylko prawicowe, ale i "sieroty po Zmianie" krzyczą hasełka anty-lgbt, bo to takie super antyzachodnie. Modne, bo KPFR i etnicznie rosyjska KPU w homofobii nie ustępują partiom typowo prawackim.
"...
Natomiast jeśli chodzi o pracowników, to współcześnie lewica powinna się interesować i zajmować ich ogółem, czyli proletariatem, ale także tzw. prekariatem, pracownikami usług i biurowymi itd."
Lewica interesuje się pracownikami, może nie tak jak kiedyś, ale bardziej niż prawica, jednakże miłość to nieodwzajemniona ...
kto nie pamięta, że zaczarowani Solidarnością robotnicy przeszli po '89 z nią na pozycje typowo prawicowe, będzie myślał, że powstało to dopiero w czasach rozpowszechnienia tematyki obyczajowej w polityce, a tak nie było ...
Poza tym mamy u sterów partię populistyczno-prawicową, która w kwestiach ekonomicznych w rozdawnictwie jest w stanie zrobić wszystko (co wielu biedniejszym pracownikom, jak i emerytom i rencistom się podoba), byleby tylko wygrywać wybory. A statek Polska niech sobie idzie na dno, ważne byleby nim rządzić ...
W tym roku płaca minimalna w Niemczech wzrosła najpierw z 9,82 euro do 10,45 euro od lipca, a od października br. ma jeszcze dodatkowo wzrosnąć do 12 euro (m.in. za: www.bankier.pl/amp/wiadomosc/Placa-minimalna-w-Niemczech-mocno-wzrosnie-8351809 ). Oznacza to wzrost niemieckiej płacy minimalnej o ponad 20 procent w ciągu kilku miesięcy, w warunkach inflacji. I jest to słuszny kierunek, by przynajmniej częściowo rekompensować pracownikom wzrost kosztów życia. Nikt przytomny nie proponuje oczywiście, na chwilę obecną, wzrostu płac o 100 proc., ale takie właśnie np. 20 procent byłoby w obecnych realiach inflacji - dotyczących także, a nawet mocniej Polski - jak najbardziej wskazane. W Polsce płaca minimalna jest na ogół waloryzowana wg najniższych wskaźników ustawowych, które i tak np. w bieżącym roku 2022 zostały drastycznie zaniżone - poprzez wpisanie do tegorocznej ustawy budżetowej - zupełnie odrealnionego - wskaźnika prognozy inflacji na poziomie ok. 3 proc. (podczas gdy faktycznie jest kilkukrotnie wyższa i galopuje, oficjalnie ok. 16 proc., a nieoficjalnie? - no, tego już tutaj nie stwierdzimy...). Już nawet duża część KO/PO, włącznie z byłym premierem Tuskiem - którego jakkolwiek nie jestem zwolennikiem - dostrzega naglącą potrzebę realnego wzrostu płac, także w sferze budżetowej. Natomiast krytyka takiego wzrostu wypływa głównie ze strony środowisk neoliberalnych - pracodawców czy "wiecznie żywego" prof. Balcerowicza.
A Czechy, podobnie jak i większość innych państw postkomunistycznych, nie są żadnym wzorem. To kraj w dużej mierze zoligarchizowany i skorumpowany (vide - niedawne rządy pochodzącego ze Słowacji miliardera Babisza, wsparte przez czeskich komunistów i socjaldemokratów, którzy dali mu się kupić). Socjalnie czy płacowo też żaden raj, a obecnie kierunki emigracji zarobkowej Polaków zmierzają jednak najczęściej właśnie np. do Niemiec czy Skandynawii.
*Niemieckie stawki godzinowe przekładają się na miesięczne.
Rządy lewicy w Polsce - wyłączając może w jakimś stopniu np. te przed 1989 r. Gierka (wprowadzono wtedy m.in. Kodeks Pracy, choć zdarzały się także i represje...) - nie były jakoś szczególnie propracownicze. Stąd trudno się dziwić, że taka "miłość" pracowników jest nieodwzajemniona. Jednak faktem jest, że polskie społeczeństwo jest/bywa w większości - nawet w sprawach dotyczących ogółu - skrajnie indywidualistyczne i zatomizowane, a więc lewica nie ma tu podatnego gruntu.
to nie tylko KPFR czy podziemna KPU, nie interesuje się tym tematem ale i KPB,KPG, nikaraguańscy sandiniści, KPCH czy peruwiańska lewica albo południowoafrykańska lewica, boliwijska MAS uznają kwestie obyczajowe za nie istotne w porównaniu do społeczno-ekonomicznych, co do ex Zmiany to ich podejście jest jasne, podobnie jak KPP.
Różnice między klasową lewicą a postmodernistyczną tzw. lewicą są widoczne. Inne akcenty w świecie zachodnim inne globalnym południu ale widoczne.
Komunistyczna Partia Czech i Moraw, niemiecka FDJ, komuniści wietnamscy, laotańscy, północnokoreańscy i tak dalej dalej i dalej
Ależ nikt tutaj nie twierdzi, że lewica ma się zajmować w pierwszej kolejności sprawami obyczajowymi itp. To, że jednak mieści się to w pewnym stopniu gdzieś w agendzie lewicy - choćby na drugim czy trzecim planie - nie powinno stanowić jakiegoś ogromnego problemu. Swoją drogą, Komunistyczna Partia Czech i Moraw swego czasu głosowała za związkami partnerskimi osób tej samej płci w Czechach. W ostatnich latach jednak skompromitowała się popieraniem rządów oligarchy-miliardera Babisza, w zamian za stołki (wcześniej była generalnie izolowana na czeskiej scenie politycznej) i w 2021 r. wylądowała - podobnie zresztą jak czescy socjaldemokraci - poza parlamentem. Od tego czasu zmieniło się tam jednak kierownictwo.
A wspomniane partie latynoamerykańskie być może nie zajmują się sprawami obyczajowymi, ale też trudno uwierzyć, aby były jakoś wybitnie konserwatywne.
Na pewno poza Nikaraguą, gdzie obowiązuje całkowity zakaz aborcji:https://amnesty.org.pl/nikaragua-jak-dzia%C5%82a-ca%C5%82kowity-zakaz-aborcji/
w wielkiej Brytanii doszło do ostrej wymiany zdań między liberalnymi "obrońcami praw człowieka" a antyfaszystami z lewicy klasowej z nurtu blue labour ze związku zawodowego RMT , odcięli się od partii pracy, militarystycznej propagandy głównego nurtu, wskazując na różnice między lewicą proletariatu/prekariatu a liberalnymi wokeistami i ich "postępowym militaryzmem" idącym w ogonie konserwatystów.
Podobnie np. doszło do krytyki celebrytów BLM przez afro-amerykańskich działaczy lewicowych min. komunistów, związkowców i działaczy czarnych panter za ich poparcie dla jastrzębi demokratycznych i rolę "pożytecznych idiotów" kompleksu zbrojeniowego.
"A wspomniane partie latynoamerykańskie być może nie zajmują się sprawami obyczajowymi, ale też trudno uwierzyć, aby były jakoś wybitnie konserwatywne"
No oczywiście, np. peroniści w Argentynie łączą liberalizm obyczajowy (choć nie wszyscy) w formie nawet bardziej stosowanej niż mówionej z paletą interwencjonistycznego podejścia do gospodarki i wielowektorowością w polityce zagranicznej.
Najbardziej z tego przywiązania do odzyskiwania Falklandów śmiać mi się chce. Tamtejsza prawica neoliberalna a la Macri ma bardziej rozsądniejsze (sceptyczne) podejście do odzyskiwania Falklandów (to zawsze trąci zresztą nutką nacjonalistyczną, jaką miały zarówno dawne rządy wojskowe, jak i otoczenie Perona, które też było z tych okolic, mimo że reszta wojska ich uwalała i prześladowała), bo ani Argentynę nie stać, by utrzymywać te wyspy na oceanie, ani nie ma to sensu demograficzno-historycznego, bo mieszkają tam niemal sami Brytyjczycy, niemal zero Argentyńczyków i brak historii mieszkania tam Indian, a więc rdzennej ludności Ameryk
gdyby więc lewicowy peronizm (bo prawicowego już prawie nie) nie ośmieszał się tymi Malwinami do odzyskania, to już by było spoko - to chyba ostatnia pamiątka po prawicowo-nacjonalistycznym odchyleniu
Np. brazylijska czy chilijska lewica też była w większości raczej liberalnie nastawiona w sferze obyczajowej i takie rozwiązania prawne wprowadzały.
Czyli chyba te Falklandy to są chyba trochę jak Donbas i Ługańsk w stosunku do Ukrainy i Rosji (przewaga języka rosyjskiego, a częściowo chyba też takiej tożsamości, mimo przynależności do Ukrainy). Ale to już odrębne zagadnienia.
np. chilijska, argentyńska różni się od boliwijskiej, wenezuelskiej, nikaraguańskiej, salwadorskiej, paragwajska, część kolumbijskiej. Tak więc jest lewica przywiązana do wartości rodzinnych i obrony praw pracowniczych nawet w sposób radykalny. Nawet w Meksyku i Brazylii taki nurt występuje, chociaż w lewicy argentyńskiej też ten nurt występuje np. wywodzący się z teologii wyzwolenia, radykalny społecznie a jednocześnie tradycjonalistyczny kulturowo, wrogi "amerykanizacji" czy "westernizacji" antyneokolonialny nurt lewicy rdzennej w Chile czy Argentynie.
Afrykańska czy Azjatycka lewica w swojej masie też raczej łączy hasła socjalne z tradycjonalizmem.
Te krajowe kościoły/Episkopaty (rzymskokatolickie) w Ameryce Płd., Płn., ale także w Europie Zachodniej też są różne i nie zawsze jednolicie ultrakonserwatywne. Choć bywają i takie.
z nurtu teologii wyzwolenia jest radykalna społecznie i tradycjonalistyczna obyczajowo, często antyklerykalna i z episkopatem nieufna, z konserwatyzmem czy ultrakonserwatyzmem nie ma nic wspólnego, dodatkowo niektóre episkopaty są postrzegane jako postkolonialne i proamerykańskie.
Sprawy LGBTQIAXYZ nie mają nic wspólnego z lewicą, preferencje seksualno-obyczajowe nie przesądzaja o czyjejś lewicowości to zachodnia aberracja.
Oczywiście sprawy LGBTQ nie są głównym kryterium lewicowości, na Zachodzie teraz to już się właściwie rozmyło pomiędzy różne ugrupowania i tak np.w Wlk. Brytanii to neokonserwatywni torysi premiera Camerona - przy wsparciu labourzystów - przepchnęli instytucje małżeństw jednopłciowych. Podstawą lewicowości jest dążenie do równości lub przynajmniej spójności społeczno-ekonomicznej, a także - przynajmniej w założeniach - ogólnie pięty humanizm. Jednak i w polityce latynoamerykańskiej dość mocno przewijał się wątek równych praw dla par osób tej samej płci, także w tamtejszym Krk, vide - https://www.rp.pl/wydarzenia/art463351-papiez-franciszek-poparl-zwiazki-partnerskie-dla-par-jednoplciowych (info odnoszące się jeszcze do okresu, kiedy Bergoglio był jeszcze argentyńskim kardynałem).
Nota bene, małżeństwo czy quasimałżeństwo (związki partnerskie) generalnie jest instytucją raczej konserwatywną.
-obyczajowe nie przesądzaja o czyjejś lewicowości to zachodnia aberracja."
*
Nie panie czerwony93, to Pańskie stanowisko w tej sprawie jest aberracją.
To prawda, że bycie homoseksualistą nie czyni z nikogo lewicowca,
bo wystarczy popatrzeć na kler katolicki w dużej mierze z nich złożony a to zdeklarowana prawica.
Nie , panie czerwony93.
Lewica staje w obronie tej grupy społecznej nie z powodu ich inności ale z powodu przekonania o ich niekwestionowanym prawie do inności.
To są prawa człowieka takie same jak prawo do życia czy prawo do
własnych przekonań politycznych.
I jeśli prawica odbiera im to prawo poprzez kretyńskie działania (jak chociażby uchwały Rad Gminnych o strefach wolnych od LGBT),
to obowiązkiem Lewicy jest stanąć w obronie tej grupy.