Stanisławski: Hip-hop zaangażowany
[2005-09-27 23:30:42]
Chłopcy w przekręconych na bok czapeczkach (względnie w kapturach) i dziwacznie wyglądających spodniach chcą ciągle bić innych sobie podobnych, wymagają dla siebie respektu ze względu na pochodzenie z tej samej piaskownicy i tego samego podwórka, klną potwornie na swe rozbite rodziny, przez które mieli tak wiele kłopotów, że nie mogli na czas skorzystać z rad Balcerowicza, Bochniarz i Tuska… Dopiero teraz – jako dojrzali mężczyźni, którzy wiedzą już wiele o życiu (wszak wychowała ich ulica) – mogą swobodnie wziąć sprawy w swoje ręce, zostać kowalami własnego losu i wykazać się inicjatywą. Jak każdy przyzwoity obywatel. Oczywiście, nie należy generalizować. Nie każdy zespół i nie każdy pojedynczy hiphopowiec wpisuje się radośnie w ów liberalny dyskurs. Wyjątki są jednak wyjątkowo nieliczne. Idzie jednak o jakość, nie o ilość. Doskonałym przykładem hiphopu zupełnie innego, kontestatorskiego i społecznego, jest wydania niedawno płyta kapeli Duldung p.t. „Sukisukom”, która zawiera fantastyczne zestawienie prawdziwych hiphopowych protestsongów. Zespół Duldung powstał cztery lata temu, ale pokonać wolnorynkową rzeczywistość i wydać płytę udało się dopiero w tym roku (i to dzięki pomocy finansowej „Funduszu dla Kobiet” i stowarzyszenia „Dakini”). Kapelę tworzą trzy dziewczyny – Ania, Kasia i Klaudia. Rymują do surowej, niestandardowej muzyki, a o walorze ich tekstów nie świadczy mnogość występowania prostackich wulgaryzmów, lecz bardzo osobliwy – zwłaszcza jak na polskie warunki – przekaz artystyczny, społeczny i polityczny. Już sam fakt, że Duldung tworzą kobiety, jest prawdziwym fenomenem. Kobiecy głos w polskich hiphopowych „melodeklamacjach” pojawiał się jedynie w tle lub w refrenie, jako uzupełnienie ziomalskich (męskich) marihuanowo-wódczanych dykteryjek o „suczkach” i „niuniach”. Duldung tymczasem to kobiety śpiewające o kobietach. O ich realnych, nie zaś podsuniętych przez patriarchalną ideologię problemach. Nie o kosmetyki lub makijaż tu idzie, lecz o prawdziwy dramat uciskanych dziewcząt. Dyskryminowanych w pracy, w domu i w szkole. Bitych przez mężów, poniżanych przez wszystkich za najmniejsze odstępstwo od norm narzuconych i nadzorowanych przez kościół. Płyta „Sukisukom” jest bardzo zdecydowanym i stanowczym głosem w obronie praw kobiet. Jest wołaniem o dostrzeżenie ich fatalnej sytuacji i tragicznej kondycji współczesnego społeczeństwa, w którym kobiety zamknięte są w obyczajowej i ekonomicznej klatce. Dziewczyny nie skupiają się jednak na samej krytyce. Ich debiutancka płyta nie jest typowym hiphopowym narzekaniem. Zaczyna się bardzo pozytywnie. W pierwszym utworze, w dość nietypowy, prześmiewczo-ironiczny, acz przekonujący sposób, Duldung zachęca wszystkie „lale” do otrząśnięcia się z letargu i wspólnego działania. Dalej – w piosence „s.i.y.” – wokalistki przekonują o tym, że doskonale rozumieją problemy kobiet i wiedzą, jak trudno jest z nimi żyć. Starają się – bardzo umiejętnie zresztą – wzbudzić zaufanie słuchaczek (słuchaczy zresztą też). Namawiają do naturalności i krzyczenia – do wyrzucenia z siebie nagromadzonych frustracji, do zwierzania się i mówienia o swoich prawdziwych potrzebach, oczekiwaniach i barierach, na jakie napotykają w życiu tak młode dziewczyny, jak i dojrzałe kobiety. Przekonują, że trzeba o tym nie tylko rozmawiać, lecz „krzyczeć”. Płyty nie otwiera więc – typowe dla sporej części polskiej lewicy (nawet tej radykalnej) – marudzenie. Utwory „Elo, Lala” i „s.i.y.” stanowią bardzo dynamiczne i niesztampowe wprowadzenie. Poprzez namawianie do działania Ania, Kasia i Klaudia dzielą się z innymi dziewczynami swoim bólem, a mężczyzn zapoznają z prawdziwymi kobiecymi problemami. Ścieżka numer trzy zasługuje na szczególne uznanie pod każdym względem. Jest prawdziwą perełką. Utwór pod tytułem „normalnie” to coś wyjątkowego: przystrojony w hiphopowe rytmy i rymy protest z pograniczna poezji i filozofii. Opowiada o hipokryzji uwikłanej w pojęcie normalności, które służy za listek figowy wszechobecnej masowej ideologii. Nie jest to jednak w żadnym wypadku jakaś nadęta, pseudointelektualna gadanina. „Normalnie” to hiphopowa poezja, to majsterstück lekkiej formy, za pomocą której przekazuje się treści o bardzo poważnym ciężarze gatunkowym. Partia normalnych, kontra wszyscy inni, Co lepszy tworzy normę wedle własnej linii, Zawsze ten jeden nazywany idiotą. Dziecięca gra, jak „Fortuna” i „Monopol”… W „normalnie” nie chodzi już tylko o kobiety. Chodzi o całe społeczeństwo, które, wtrącone w ideologiczny kierat, trwa w stanie permanentnej dekadencji. Z tego zaś garściami czerpie kapitał. To w imię porządku, w którym jest on na piedestale, ustala się kryteria normalności i wypracowuje ideologiczne mechanizmy ich kształtowania i umacniania. Ta jest głupia, bo ma ojca wariata, Nie chodzi do kościoła jak cała reszta świata. Matka tej spod piątki podobno jest dziwką, Nie ma męża, a samotne kobiety upadają nisko… Nie brakuje też apelu, przekaz ma wszak pobudzać do refleksji. Słuchacz ma się czuć zmuszony do myślenia, do zastanawiania się, do kontestowania. Kto z was jest tu normalny? Pytam się! No kto?! I czekam na odpowiedź! Tylko nie kłam, To jest normalna spowiedź… Zaraz po tym wielkim kontestatorskim manifeście klimat ulega zmianie. Piąty utwór - „antyziomalski” jest kolejnym zasługującym na szczególną uwagę. W tym kawałku Duldung także protestuje – ale tym razem krzyczy do innej tuby. Przeklina beznadzieję polskiej sceny hiphopowej, pielęgnującej narzucone ideologiczne standardy. Obnażona zostaje cała hipokryzja męskiej niby-kontestacji, która tak naprawdę nie tylko nie sprzeciwia się otaczającej nas rzeczywistości, lecz ją współtworzy. Twoje rymy to ściema! Za nią rózgą po mózgu dostaniesz dziś lanie, Za lingwistyczną dyskryminację, Za z ch... wystrzeliwane agresywne asocjacje! Dziewczyny bardzo ostro i dobitnie krytykują patriarchalny przekaz polskich hiphopowców, którzy kobietę traktują jako „suczkę” i „niunię”, a na piedestał wynoszą wszystkie przymioty stereotypowych „prawdziwych facetów” – siłę, brawurę, brak myślenia, pijaństwo… Ziomku, złamasie! Z kolegami w klasie. Masz zajawkę na wojsko? Inicjacja przez Kolską? Na braterstwo i armię? Jak psy! […] …w bani za mało komórek, a za dużo Przepalonych styków, plucia, ryków. Lepiej sprawdź się na odwyku! Dziewczyny nie pozostają w „anytziomalskim” gołosłowne. Nie tylko krytykują, lecz także przypominają wszystkim o korzeniach „muzyki ulicy” jednocześnie udowadniając jak daleko do tego polskim patriarchalno-liberalnym hiphopowcom. Nic nie wiesz o rapie biały buraku, capie! Nie łapiesz, że od początku jest tu wiele wątków Walki o prawa. Rewolucyjna wrzawa bywa krwawa! A nie nudne frazy o chlaniu, wciąganiu, jaraniu, ruchaniu. To rozrywki rezerwy, dla rekruta bez werwy. Farmazony bez przerwy! Cała płyta „Sukisukom” to bezkompromisowa krytyka rzeczywistości społecznej i politycznej. Duldung nie ogranicza się wyłącznie do kwestii dyskryminacji i poniżania kobiet i występowania przeciw parszywości polskiego oficjalnego hiphopu. Dziewczyny podejmują także inne, jakże aktualne wątki. W piosence „teksański k…” otwarcie występują przeciwko amerykańskiemu imperializmowi i wojnie w Iraku. Społeczna wrażliwość artystek podpowiada im jednak coś więcej niż oklepane pacyfistyczne bon moty. Walkę o pokój łączą z koniecznością mobilizacji społecznej na szerszą skalę, nie tylko przeciw samej wojnie. Chodzi o budowanie ruchu społecznego przeciw dyskryminacji tak płciowej, jak ekonomicznej i wszelkiej innej. Dalej, w utworze „miasto” Duldung zdecydowanie powraca do kwestii kobiecych. Cała piosenka poświęcona jest przemocy wobec kobiet i społecznemu przyzwoleniu na nią. Tekst jest bardzo mocny, przemawiający do wyobraźni, bezpośredni. Problem ten jest oczywiście – co, mam nadzieję, stanie się tradycją kapeli – umieszczony w szerszym społecznym kontekście. Podczas gdy chłopcy-hiphopowcy śpiewają o ciężkim życiu na podwórku, dziewczyny z Duldung opisują dramaty dziejące się w co trzecim mieszkaniu, w kraju opanowanym przez katolicki fundamentalizm. Polacy bronią krzyży, papieskich symboli, A czy symbol czuje, jak naprawdę boli?! Deptanie po ciałach podobnych do mojego, Ale tobie policjo, tobie klecho nic do tego! Jeden mundur ma niebieski, a drugi ma czarny, Żaden nie wie, co znaczy taki nocą lęk koszmarny I żaden nie rozumie, co czuje kobieta, która bita jest w tłumie Obcych obojętnych ludzi na ulicy.. Na potrzebę mobilizacji i hipokryzję Duldung wskazuje także w finalnym utworze - „manifowy”. Jest to utwór de facto kończący płytę. Wprawdzie po nim następuje jeszcze „m. szeptana”, która jednak wydaje się stanowić bardziej zamknięcie artystyczne, łagodne zaokrąglenie dynamicznej formuły całej płyty. „Manifowy” jest utworem o najbardziej bodaj bezpośrednim przekazie. Dziwne i straszne, że kobiety krzyczą, stawiają żądania, Wołają, protestują, mają wymagania. Dziwne i straszne, przecież było tak miło, Ale niestety, to się już skończyło! Bo jesteśmy razem, mamy zdrowe płuca. Możemy wrzeszczeć, możemy się wykłócać! Zapraszam wszystkie panie na ulicę! Bo jestem wtedy, jestem wtedy kiedy krzyczę! Zarówno tytuł jak i treść piosenki jest swoistym podsumowaniem całej płyty. Stanowi powtórzenie i uzupełnienie wszystkich poruszonych w piosenkach wątków, a jednocześnie zawiera apel-zaproszenie do budowy społecznego ruchu oporu. Do tego apelu-zaproszenia przyłączam się i ja. Jako facet i socjalista, otwarcie mówię, iż jestem szczerze rozradowany z faktu ukazania się takiej/tej płyty i bardzo pozytywnie zaskoczony. Zaś jako reprezentant płci męskiej szczerze wspieram Duldung w jego chęci zwalczania patriarchalnych wzorców i stereotypowej machistowsko-pijańskiej chorej męskości. Czerpiąc z wokabularza polskiego hiphopu i od priwiślańskich elit, jednocześnie krzyczę głośno i wyraźnie razem z Wami: „ch... precz!!!” Tę płytę trzeba mieć! Koncert zespołu Duldung promujący płytę "SUKISUKOM" odbędzie się 28 września o godz. 21 w klubie Le Madame, ul. Koźla 12, Warszawa. Płytę można kupić w Feminotece www.feminoteka.pl. Dokładne info w OGŁOSZENIACH na lewica.pl. |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Wolność wilków oznacza śmierć owiec
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
24 listopada:
1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.
1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).
2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.
2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.
?