K. Szumlewicz: Pełzająca groza

[2006-04-29 10:44:05]

Twórczość Harolda Pintera zazwyczaj bywa przypisywana do tradycji „teatru absurdu”. Angielski dramaturg różni się jednak od Becketta czy Ionesco tym, że w jego sztukach bardzo wyraźnie widać kontekst społeczny. Bohaterowie zachowują się w sposób typowy dla angielskiej klasy niższej i średniej. W ich języku można zauważyć specyficzne dla tych grup społecznych sposoby mówienia: powtarzanie pewnych słów, wplatanie w określonych miejscach wykrzykników i przekleństw. Wypowiedzi jak z Pintera słyszy się w Anglii na co dzień i da się z nich natychmiast wywnioskować, kto należy do jakiej klasy społecznej, a nawet jakie ma perspektywy i sytuację rodzinną.

Czy zatem Pinter tworzy dramaty obyczajowe, w których bada skomplikowaną tkankę przesądów, społecznych hierarchii i zależności pomiędzy ludźmi, przejawiających się najdobitniej w życiu rodzinnym? Nie, jakkolwiek bohaterowie jego dramatów są bardzo często spokrewnieni. Odcinając się od tradycyjnych angielskich sztuk, poświęconych tego typu kwestiom – a nazywanych „comedies of manners” (komedie, czy też dramaty, dotyczące manier) – tworzy „comedies of menace”, czyli sztuki traktujące o zagrożeniu, zwłaszcza tym nieokreślonym, wewnętrznym. Nie da się owego zagrożenia sprowadzić do mistrzowsko ukazywanego społecznego kontekstu, ale jednocześnie nie sposób go zeń wyizolować. Pinter nie dąży do ukazania jakiejś metafizycznej groźby, wiszącej nad światem. To, co ukazuje w swoich dramatach, jest natury międzyludzkiej, choć nie opisują tego psychologia czy socjologia. Artysta daje wyraz czemuś nieuchwytnemu, lecz aż nadto realnemu. Czemuś, co nie jest fatum, ale jak ono potrafi determinować losy zwykłych ludzi, doprowadzając ich do rozpaczy, nędzy czy samobójstwa.

W pierwszym tomie „Dramatów”, wydanych przez Agencję Dramatu i Teatru (ADiT, Sulejówek 2006) znajdują się sztuki o surowej stylistyce i mistrzowsko prostej, perfekcyjnie nakreślonej konstrukcji. Myliłby się jednak ktoś, kto uznałby, że ze względu na ową prostotę i nieobecność meandrów łatwo je zinterpretować. Są one minimalistycznymi arcydziełami formy teatralnej, gdzie z określonej sytuacji wyciągnięte zostają wszystkie możliwe, a także niemożliwe (choć zarazem konieczne) konsekwencje. Weźmy przykład. Z rozmowy dwóch mężczyzn wnioskujemy, iż są oni zawodowymi mordercami, przygotowującymi się do akcji. Coś jednak nie gra - czyżby ofiarą miał stać się jeden z nich? („Samoobsługa”). Albo inna sytuacja. Mężczyzna ukrywa się od szeregu lat przed prześladowcami, którym udaje się go dopaść w urodziny; święto przeradza się w dziwaczną, pełną napięcia grę, z każdą chwilą bardziej upiorną („Urodziny Stanleya”). Zupełnie tak, jakby sznur powoli, lecz nieuchronnie zaciskał się na szyi ofiary.

Przytoczone fabuły przypominają kryminał i rzeczywiście są w nich motywy jakby żywcem wyjęte z dzieł tego gatunku. Jak jednak wspomniałam, groza nie bierze się z konkretnych osób czy ich postępków, lecz podpływa nie wiadomo skąd, być może z wnętrza nas samych, by zadławić przerażeniem, od którego nie ma ucieczki. Przy czym jej nosicielami są ludzie o bardzo znajomym, swojskim sposobie mówienia. Niepokojąca, upiorna kraina, nazwana przez krytyków Pinterlandią, mieści się tuż za rogiem, a nawet znacznie bliżej.

Charakterystyczna dla Pintera oszczędność środków stylistycznych porównywana była do muzyki Antona Weberna. Tak jak u austriackiego dodekafonisty, wielką rolę odgrywa u niego milczenie. Przybiera ono wiele form; dramaturg jak mało kto zna odcienie i półtony swojego ulubionego środka wyrazu. Mistrzowsko operuje pauzą, omijaniem przez bohaterów pewnych wyrazów i tematów, które jednak w końcu wybryzgują na zewnątrz, gdzie przybierają postać oskarżenia, wyroku, skargi. Nawet jednak gdy skumulowana cisza eksploduje gradem słów, rzadko są one głośne. Krzyk u Pintera prawie zawsze jest zduszony.

Oskarżycielska moc milczenia stanowi także odpowiedź na pytanie o ideowy przekaz. Pinter nigdy nie sugeruje, co odbiorca jego dzieł ma myśleć. Nie podsuwa też gotowych rozwiązań, albowiem sam ich nie zna. Nie oznacza to jednak pochwały relatywizmu. Jakkolwiek twierdzi w Noblowskim przemówieniu, iż rozmaite racje artykułowane w sztuce teatralnej z konieczności „Zwalczają się, wzdragają przed sobą, (…) ignorują, wyszydzają, nie dostrzegają”, pointa tej myśli jest taka, że „nie można nigdy ustać w poszukiwaniu prawdy. Nie można go odroczyć, odłożyć na później. Trzeba mu w każdej chwili sprostać”.

Ale jak to zrobić chociażby w stosunku do wczesnego dramatu „Cieplarnia”? W wielkim szpitalu o nieznanej specjalizacji dochodzi do dziwnych wypadków. Odizolowana od reszty pacjentów kobieta zachodzi w ciążę, mężczyzna o podobnym do niej numerze zostaje zabity. Przerażeni tym pacjenci podnoszą bunt. Nie tylko względem nadużyć członków personelu, którzy stali za tymi wydarzeniami, ale także przeciwko porządkowi, w którym zamiast imion i nazwisk mają numery i w którym nie mogą kontaktować się ze sobą nawzajem i ze światem. Zduszony krzyk obwieszcza nastanie nowego ładu. Ale jakiego? W tym czasie ma miejsce także rewolucja wśród wyższego personelu, wyznaczająca nową władzę za pomocą eliminacji poprzedniej. Ale to jeszcze nie wszystko. W miarę śledzenia sztuki odkrywamy, iż wszystko było wcześniej wyznaczone przez loterię, na której losy okazują się losami ludzkimi, od jakich nie sposób się wymigać. Czy jednak ktoś za tym stoi? A może coś? Odbiorca sztuki pozostaje z pytaniami, nie z odpowiedziami.

Sztuki zamieszczone w wydanym tomie, mającym stanowić pierwszą część większego zbioru, obrazują początek drogi Pintera jako dramaturga. Te, które znajdą się w następnych tomach, są bardziej rozbudowane i wielopoziomowe. Ich autor jednak od zarania swojej twórczości aż do dzisiaj mówi wciąż tym samym dobitnym głosem. Gdy go zawiesza, warto wiedzieć, że nie czyni tego jedynie dla teatralnego efektu, ale po to, by przekazać nam coś ważnego, wręcz niezbędnego do życia. Warto się wsłuchać w to, co ma nam do powiedzenia. Zarówno wtedy, gdy zwraca uwagę na grozę, wypełzającą ukradkiem z zakurzonych kątów naszego wspólnego życia, jak i gdy ostrzega w przemówieniu Noblowskim przed jawnym, huczącym od bomb barbarzyństwem.

Harold Pinter, „Dramaty” t. 1: „Komedie zagrożeń”,
Przełożyli: A. Tarn, M. Kędzierski, B. Taborski,
K. Piotrowski i B. Zieliński, Agencja Dramatu i Teatru
„ADiT”, Sulejówek 2006 r., s. 452.

Katarzyna Szumlewicz


Recenzja ukazała się w "Aneksie" - dodatku kulturalnym do "Trybuny".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



25 LAT POLSKI W NATO(WSKICH WOJNACH)
Warszawa, ul. Długa 29, I piętro, sala 116 (blisko stacji metra Ratusz)
13 marca 2024 (środa), godz. 18.30
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca
Podpisz apel przeciwko wprowadzeniu klauzuli sumienia w aptekach
https://naszademokracja.pl/petitions/stop-bezprawnemu-ograniczaniu-dostepu-do-antykoncepcji-1
Szukam muzyków, realizatorów dźwięku do wspólnego projektu.
wszędzie
zawsze

Więcej ogłoszeń...


18 kwietnia:

1904 - Ukazało się pierwsze wydanie francuskiego lewicowego dziennika L'Humanité.

1905 - Pierwsze walki na barykadach prowadzone z policją i wojskiem przez łódzkich robotników.

1937 - Podczas strajku chłopskiego w Racławicach doszło do starć z policją, w wyniku których zginęło trzech chłopów.

1955 - W Princeton zmarł Albert Einstein, genialny fizyk, socjalista.

1970 - W Warszawie zmarł Michał Kalecki, wybitny ekonomista, profesor Zakładu Nauk Ekonomicznych Polskiej Akademii Nauk i Szkoły Głównej Planowania i Statystyki, członek rzeczywisty PAN.

1973 - Ukazało się pierwsze wydanie francuskiego centrolewicowego dziennika Libération.


?
Lewica.pl na Facebooku